Teren szkoły

The Turing School, publiczna szkoła średnia

Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Teren szkoły
The Turing School, publiczna, koedukacyjna szkoła średnia

The Turing School, pomimo swojej nie najlepszej opinii i pozycji w rankingach, paradoksalnie nie robi złego wrażenia, kiedy spojrzy się na jej odświeżoną fasadę czy przestronne korytarze. Zwłaszcza w godzinach pozalekcyjnych jest to całkiem atrakcyjne miejsce, często wynajmowane organizacjom z zewnątrz na konferencje i spotkania. Jednak w ciągu tygodnia, od 8 do 16, jest to królestwo dzieci i nastolatków, które już po pierwszej godzinie sprawiają, że sale lekcyjne zmieniają się nie do poznania. Robi się gwarno i tłoczno w stopniu, w którym ciężko przypilnować każdego z osobna i łatwo przeoczyć wybryki niezgodne ze statusem szkoły.

Uzupełniający temat dla: The Turing School
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
4
ubranko

KLASA LEKCYJNA

Aplikacja ściągnęła się raz-dwa i Jen właśnie wpisywała sobie rodzaj kostki, wybrała dwunastościenną, nacisnęła „roll” i randomizator wyrzucił jej 9. Czyi nieparzysta. Czyli – da radę…
Stuknęła aparatem o ławkę, obrażona trochę na niego, i z westchnieniem podniosła głowę, nieopacznie wynurzając się ze swojego świata na „powierzchnię”, jakby ją właśnie ktoś zawołał po imieniu.

Zanim się okaże, czy wylosowana dziewiątka ma sens, i jaki, – trzeba tu przyjrzeć się kilku sprawom:
Po pierwsze – była zima, środek drugiego trymestru, pierwszy trymestr Jenny zdała warunkowo, mianowicie na warunkach które postawiła jej głównie nauczycielka, która właśnie dziś poszła na zwolnienie.
Po drugie – wszyscy myśleli, że Jenny jest czysta od września jakoś. To z kolei tworzyło mnóstwo niefortunnych nadziei, napięć i innych reakcji, któe ją przytłaczały, wymagając stanięcia na wysokości zadania.
Po trzecie – czuła rosnący w środku niepokój, chaos, potrzebę biegnięcia; los (i rodzice) oszczędzili jej na razie informacji pozyskanej dawno temu i przekazanej bynajmniej nie samej Jen, że mianowicie może mieć mniej lub bardziej delikatną wersję dwubiegunówki i nieoczywisty schemat skoków od euforycznego niepokoju do depresyjnego bezmóżdża to jest coś, z czym musi żyć.
Po czwarte – nie, nie była czysta od września, ale chodziła w miarę regularnie do psychologa (był to poodwykowy obowiązek, nałożony tak samo na nią, jak i na rodziców), i jego też oszukiwała, ale nie była pewna, czy on nie blefuje, udając że daje się oszukać.
Po piąte – niebawem wróci Rory, która musiała nieźle się nawkurzać i nabeczeć słysząc od matki o wybrykach Jen począwszy od imprezy na plaży przed wakacjami…
Po szóste – tak, była czysta, ale od kilku tygodni. To było nawet gorsze, i dlatego zainstalowała sobie właśnie apkę do rzucania kostkami: żeby nie ona sama sobie, lecz los żeby jej mówił, że da radę, albo że nie da, bo wtedy można by zrzucić – na los, na apkę, na cokolwiek – odpowiedzialność za to, co tak bardzo, coraz bardziej chciała zrobić.
Chciała wziąć. Oczywiście. I chciała nie wziąć. Chciała zwyciężyć – ale też chciała ulec, tak paskudnie, żałośnie, żeby mogło jej być źle, i żeby to usprawiedliwiało wzięcie czegoś na dobry humor, na pocieszenie. A jednocześnie czuła ten rosnący niepokój, niby znajomy, ale paskudny i nieubłagany, bo Jen nie wiedziała, że to po prostu zbliża jej się epizod manii, i nie wiedziała jakiego kalibru, ale czuła, że nawet teraz, na samym początku tego procesu, gdyby ktoś jej wjechał w życiorys jakoś niewłaściwie, to dałaby w ryj, naprawdę.
No – nie naprawdę, bo stosunek uczniowskiego otoczenia do niej był raczej chłodno-bezpieczny, albo gorzko-niechętny, albo słodko-wykluczający, albo żenadowo-nieszczerozłoty.

Więc – wynurzyła się z zamyślenia, odkładając telefon ze zbyt głośnym stuknięciem na blat ławki i nie daj Boże ściągając tym czyjąś uwagę…? Czy (rozejrzała się ostrożnie) wcale nie? i udało się – tak jak przewidywał wynik „9”, gasnący właśnie na ekranie.

@Paul Delaney
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Paul Delaney
Awatar użytkownika
35
lat
185
cm
autor poczytnych powieści, na urlopie
Elita
004. Teach You To Be Lonely [ @Jennilynn Hynes

Szkoła średnia w Eastbourne to ostatnie miejsce, w którym chciałby być. Wcześniej praca tutaj wydawała mu się świetnym pomysłem, bo pozostawiała furtkę do wyjścia z domu. Ale teraz jego żona nie żyje. Mało tego, wczoraj została skremowana. Całe popołudnie przyglądał się urnie, aż nie został grzecznie wyproszony z domu pogrzebowego. To nie tak jednak, że gościło w nim jakieś ogromne cierpienie. Nie, wręcz przeciwnie. Paul wgapiał się w ceramiczny słoik z przykrywką, próbując zmusić się do poczucia czego-kurwa-kolwiek. Z ogromnym niepowodzeniem. Jego emocji i myśli nie wypełniało nic, poza ogromną pustką. A to doprowadzało go tylko do rosnącej frustracji i… złości. Pycha, która wypełniała większość jego charakteru nie mogła znieść tej nieudolności. Potrzebował czuć. Potrzebował poczuć cokolwiek, żeby to natchnęło go do napisania kolejnych stron powieści. Utknął. Nie tylko w tym zapyziałym miasteczku, ale w całym swoim przeklętym życiu.
Delaney przed wejściem do klasy pełnej rozkrzyczanych nastolatków zerka jeszcze przelotnie na ekran swojego telefonu. Jego wydawca, po dziesiątkach nieudanych połączeń wysłał mu wiadomość, w której informuje go, że wszyscy bardzo mu współczują i że nie musi martwić się złożeniem draftu kolejnych rozdziałów nowej książki. Wydanie zostało przesunięte w kalendarzu wydawniczym, więc tym samym ma miesiąc na ukojenie swojego bólu i straty.
Bólu i straty.
Do kurwy nędzy. Blondyn przeklina w myślach i z impetem upuszcza trzymane szpargały, w tym klasowy dziennik, na nauczycielskie biurko. Siada na jego skraju i przygląda się uczniom, którzy częściowo już (zwłaszcza dzięki temu hukowi) zarejestrowali jego obecność. Paul czeka. Nie zamierza na nich wrzeszczeć. W zasadzie ma ich i całą tę licealną edukację w dupie. Taksuje wzrokiem nieznajome twarze, zastanawiając się, ilu z tych młodych ludzi skończy w kryminale, w strukturach gangu albo przy dobrych wiatrach przy nalewaku piwa w barze nad wodą. Po co im wiedza o Kafce albo Dostojewskim? Nie jest przekonany, czy chociaż połowa z nich potrafiłaby przeczytać ze zrozumieniem artykuł w miejscowej gazecie.
Jego milczenie i wzrok sunący po kolejnych ławkach wywołuje jednak oczekiwaną przez mężczyznę reakcję. W młodych głowach pojawia się jakaś myśl. Zapewne dotyczy tego, czy nowy nauczyciel nie jest czasem pojebany. Musieli widywać go na korytarzach, skoro pracuje tu już od kilku miesięcy, ale dotychczas zajmował się niższymi rocznikami.
Delaney jest przystojny. Może nie jakoś oszałamiająco, ale to miła odmiana po panu od geografii, który całe życie przechodzi w wytartych, sztruksowych spodniach i wełnianej kamizelce w romby – "bo wełna zimą grzeje, a latem chłodzi, poza tym to dobre na nerki, hehe"– Paul jest przekonany, że jeśli kiedykolwiek jeszcze usłyszy tę anegdotę, to skończy z morderstwem na koncie. Wielokrotnie już wyobrażał sobie, jak nos pana Stevensa zostawia krwawą smugę na lustrze w toalecie nauczycieli.
Mężczyzna w schludnej, błękitnej koszuli i dopasowanych jeansach to też gratka dla nauczycielek, które z upodobaniem proponują mu ciasteczko do kawy w pokoju nauczycielskim. Delaney zawsze odmawia, zmuszając się do uprzejmego uśmiechu. W głębi duszy zastanawia się jednak, jakim cudem żadna z kilkunastu zatrudnionych w tym przybytku kobiet, na czele z samą panią dyrektor, nie ma w sobie nawet ułamka atrakcyjności. I nie chodzi tu bynajmniej o fizyczność. Jeśli miałby oceniać je na podstawie urody, to mógłby przyjąć, że kilka z nich dało się przelecieć. Przynajmniej po drinku. Ale charakter? Nienawidził ludzi z misją. Kochał tych zepsutych.
— Ty, paniusia w garsonce z telefonem w ręku — zwraca się do dziewczyny, chociaż nie zna jej imienia. — Spojrzysz jeszcze raz na wyświetlacz, a przysięgam, że będziesz go odbierać po lekcjach od woźnego w towarzystwie mamusi — mężczyzna uśmiecha się nieadekwatnie do wypowiedzianych właśnie słów i wreszcie podnosi się z biurka.
— Nie wiem, jaki system zajęć wprowadziła z wami pani Montgomery, ale niespecjalnie mnie to też interesuje. Nauczyciele mówią wam, że są tu dla was. Cóż. Możemy się umówić, że to wy jesteście tutaj dla mojej rozrywki. Jeśli nie będziecie ze mną rozmawiać, to mi nie zależy na tym, żebyście skończyli tę szkołę. Ktoś potrzebuje nalewać piwo, ktoś musi odbierać moje śmieci — kolejny uśmiech. Paul robi krok do tyłu i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
— Nie musicie czytać książek, nie musicie pisać esejów. To znaczy, nie wszyscy. Możecie wytypować sobie tych, którzy lepiej piszą i tych, którzy lepiej się mądrzą. Nie chcę czytać gówna i nie chcę rozmawiać z kimś, kto nie potrafi skleić jednego, poprawnego zdania po angielsku. Jeśli ja będę zadowolony, to wy pozdajecie. Wydaje mi się, że umowa jest dość uczciwa — dodaje, przechadzając się alejką pośród ławek.
— Zacznijmy od ochotnika — mówi, opierając palce dłoni o blat stolika przed Jennilynn. — Wolisz czytać czy wolisz pisać?
Mów mi warren. Piszę w 3 osobie, czas teraźniejszy. Wątkom +18 mówię fuck yeah.
Szukam natchnienia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, przekleństwa, kłamstwa, sceny +18..

Podstawowe

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
A gdyby tak wylosować jeszcze raz? Będzie się liczyć, nie? Jenn poskrobała się po głowie i ujęła telefon z blatu – i zamarła z nim w pół drogi.
Nie identyfikowała sama siebie jako paniusia w garsonce, ale nauczyciele (czyli potwory z pokolenia tak odległego, że z definicji niezdolnego pojąć choćby „n” z etosu „n-astoletniości”) używali różnych obciachowych, debilnych i I-needa-getta-fuck-outta-here-now!-owych określeń, że chyba nic dziwnego, że nie zareagowała od razu – i teraz tkwiła jak rzeźba albo zaklęta w bezruch bohaterka głupiej bajki, a jej wzrok, kiedy już uniósł się nad wyświetlacza, mówił jedynie
– Kto: ja?, w sensie?
Cholera – chyba ona sama to powiedziała, bo po nagle ucichłej klasie poszedł szmer checheszków.
Jen chrząknęła, zerknęła na boki (Phyllis po prawej z uniesionymi brwiami i wystawionym czubkiem języka, w minie mówiącej „Nnnno taaaak…” udawała, że czyta streszczenie Letniej przeprawy Capote, ale w kącikach czaiła jej się kpiąca satysfakcja; Alan (kurwa: „Alan”!) po lewej wlepił się w nauczyciela z miną ironicznej czci, jakby szansa na to, że koleś skupi się teraz na tej cokolwiek jebniętej (według niego) Jennilynn, zwiększała się wskutek jego niemego kibicowania) – żadnego oparcia w grupie. Żadnego.
– S-sory? – bąknęła Jen; wyszło to, jakby pytała, czy „sorry”, albo jakby proponowała („Sorry? Z sokiem czy bez?”), więc chrząknęła znów, czując zarówno coś na kształt goryczy wyszczególnienia z anonimowej masy, jak i wkurzenia, że się tym przejmuje.
Ale facet więcej się nią nie interesował – i super. Won. Niech sob ie spaceruje i kręci tym swoim typowym młynkiem gadaniny…
Ale moment: skupiła się – bo nie kręcił typowym młynkiem. Mówił natomiast tak, że jakoś ciężko go było nie słuchać. Była w tym i groźba – i olewka, i rodzaj potencjalnego skurwysyństwa, i coś świadczącego o tym, że mógłby nawet hm, okazać się całkiem dorzecznym nauczycielem. Oczywiście – nauczyciel to przeciwnik z uczniowskiej definicji (tak jak uczeń to z nauczycielskiej standardowej definicji – debil), więc to udawanie równiachy w kroczącym między ławkami exposé jeszcze nic nie znaczyło, ale już zaczynała się uspokajać.
I pewnie dlatego tak się dała zaskoczyć…
– Eeeee… JA? – to wyszło bez kontroli – i oczywiście wzbudziło szmer, w którym wyczułaby krytykę jej sprawności umysłowej („pewnie prochy wyżarły jej już trochę kory i impulsy lecą osiem razy wolniej, wiecie”), gdyby nie była w lekkim szoku. Co powiedzieć? Czytać czy pisać…
Uniosła brwi i wzruszyła ramionami (gest OBOWIĄZKOWY w podstawowym repertuarze nastoletniego języka; :shrug:) i palnęła dokładnie nie to, co chciała powiedzieć:
– No… pisać? chyba?…
Porażka. Jen przytknęła dłoń do twarzy i przeciągnęła po niej z ociąganiem.
– To jakiś quiz, psze pana? Wolisz środę czy piątek, te sprawy?
A to – czemu powiedziała? Też nie wiedziała, ale może było to spowodowane rosnącym i szukającym triggera niepokojem egzystencjalnym. Ktoś nazwałby to wstępem do epizodu maniakalnego, ale biednej Jen poskąpiono niegdyś podejrzenia, którego świadomość zresztą faktycznie wcale by jej nie pomogła. Teraz pomogłoby jej – ooo, wiedziała, co. Wiedziała. Ale niebawem przyjeżdża siostra i należało pozostać czystą. Co było stanem tylko troszkę bardziej do dupy, niż sytuacja wokół niej, grożąca rozwojem skupionym właśnie na jej, niegotowej do rozsądnych konfrontacji, osobie.

@Paul Delaney
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Paul Delaney
Awatar użytkownika
35
lat
185
cm
autor poczytnych powieści, na urlopie
Elita
Błąd. Mógł poszukać kogoś bardziej elokwentnego. Wolałby już ucznia, który chciałby na niego napluć, niż takiego, który nie słuchał przemowy, w którą włożył całe swoje zimne serce. Dlatego wzdycha przeciągle i zabiera telefon z jej ręki. Dopiero to, że z pewnością nie będzie z tego faktu zadowolona, przynosi mu cień ulgi, a na jego ustach maluje się uśmiech. Szyderczy. To przyjemne, że można mieć nad kimś władzę. Że ktoś spętany normami społecznymi panującymi w takim miejscu jak s z k o ł a, musi spełniać wszystkie jego nauczycielskie (mniej lub bardziej) widzimisię. A widzi mu się, że dziewczyna potrzebuje mieć w ręku komórkę i raz po raz błyskać światłem wyświetlacza w twarz. Delaney obraca przedmiot, przygląda mu się przez chwilę, a następnie wsuwa go w kieszeń swoich jeansów. Wyciąga dłoń ponownie w kierunku Jenn i wskazuje na nią palcem. Grożącym. U p o mi n a j ą c y m. Tak, jak może.
— Tak, jak wspominałem. Mamusia, albo tatuś. Albo recytacja jakiegoś wiersza, który przypadnie mi do gustu. Albo, chociaż opowiesz mi naprawdę ś m i e s z n e g o mema. Bo teraz to sobie opowiadamy, prawda? Nie o książkach, nie żarty. Jedni drugim streszczamy, jakiego zabawnego kota widzieliśmy ostatnio. Żenujące — Paul wzdycha teatralnie i przenosi swoją chwilową uwagę na inną ofiarę. Chłopak okazuje się być bardziej rozmownym. Jest też zaczepny. Może teoria Paula, że kobiety nie mają w sobie najczęściej pierwiastka ciekawości, znajduje poparcie w rzeczywistości? Podczas tej lekcji jeszcze raz poświęci uwagę „dziewczynie w garsonce”, kiedy jej telefon zawibruje mu w kieszeni. Spojrzy wtedy na nią sugestywnym spojrzeniem. Jest ciekawa, kto do niej napisał? A może to tylko powiadomienie o mailu, który wpadł do spamu?
Czeka na nią pod koniec lekcji. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że spróbuje odzyskać swoją własność. Ale dopóki klasa pełna jest jeszcze dzieciaków, będzie udawał, że jej nie widzi. Dopiero kiedy zostaną sami, rozsiądzie się wygodnie na krześle przy biurku i wyciągnie jej komórkę z ręki.
—Hasło? — pyta, zanim Jennilynn zdąży się odezwać. Podoba mu się zaskoczenie, które za każdym razem pojawia się na jej twarzy, kiedy on zachowuje się nie tak, jakby się tego spodziewała.
— Podaj mi hasło, jeśli nie chcesz odbierać telefonu od woźnego w asyście matki — dopowiada i opiera się wygodnie plecami o krzesło. Jest autentycznie znużony nauczaniem w szkole średniej. To jest kompletnie pozbawione f u n u. Musi go sobie zapewnić inną drogą.

@Jennilynn Hynes
Mów mi warren. Piszę w 3 osobie, czas teraźniejszy. Wątkom +18 mówię fuck yeah.
Szukam natchnienia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, przekleństwa, kłamstwa, sceny +18..

Podstawowe

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Nawet gdyby sama z siebie nie miała z jakichś powodów dotkliwej świadomości, że z każdym słowem wychodzi na idiotkę którą proste pytania doprowadzają do tępej niemoty – to klasa chętnie ją o tym powiadomi. Pod tym względem późna nastoletniość jest brutalniejsza nawet niż wczesna. Być może niektórzy z tych dupków i szlor lubili Jenn jako obiekt nieraz sprawnie zawoalowanych „prześladowań”, choćby za to, że często była albo zbyt „senna” i niezgrabna, żeby sięgnąć po godność i się im postawić, po prostu miała ich w dupie, albo zbyt pobudzona, co w reakcjach dawało sporą gwarancję przypału i draki z jej strony.
Szmer i chichoty jednak tym razem w zasadzie pomogły Jenn całkiem porządnie otrzeźwieć z zamyślenia, nieco leniwego, bo na ostatnich falach oxazepamu (chyba to był oxazepam, nie przyglądała się, bo brała w pośpiechu, w krótkim oknie niewidzialności między kontrolnym wzrokiem matki w domu a ojcem czekającym po drugiej stronie domku w aucie żeby ją odwieźć). Spojrzała nieco bykiem dookoła, tracąc czujność na głównym froncie.
Na którym nagle – hyc! – i telefon dosłownie uciekł jej ze zbyt luźnej, lekko opadającej już w zapomnieniu, dłoni…
Sala zareagowała natychmiast: „Uuuuu!”, „Woooow”, „Nieźleeee” i inne takie – a Jenn w pierwszej sekundzie po prostu wbiła w Delaneya spojrzenie pełne szoku i niesmaku, a powoli nawet złości, z dłońmi płasko na blacie i sztywno wyciągnięta w krześle wyglądała jakby zaraz miała wstać i… dać mu z liścia?
– Chyba to jest niedozwolone! Napaść i… – oznajmiła, ale zagłuszona przez falę reakcji mogła tylko przyglądać się, jak bezczelny myśliwiec Delaney odlatuje w swej belferskiej krwawej krucjacie nad następną samotną nastoletnią wyspę w osobie Baxtera.
Oh yeah, Baxter jest i rozmowny i zaczepny, zachęcony teraz tym bardziej do tego porażkami Jennilynn, natomiast (czego Delaney wiedzieć nie mógł) – akurat pozbawiony pierwiastka ciekawości, o ile ta ciekawość nie dotyczyła zaliczania lasek z równoległej klasy oraz budowy silników motocyklowych.
To za to miała w dupie Jenn. Resztę lekcji przesiedziała sztywna, wkurzona, zbuntowana i jednocześnie zniesmaczona i zniechęcona. Co to za praktyki jakieś durne?! Skąd tego faceta wzięli? to jakiś dupek, drań i abnegat!! Na fali takich wewnętrznych haseł rozpędzała się w też prze ten czas w Jenn ta druga część, drugi silnik jej osobowości. I kto wie, czy nie lepiej, żeby została do następnej sceny taka jeszcze ospała, obojętna i pozbawiona woli walki (oraz ripost).

Ale minęło dość czasu, by benzodiazepina zaczęła znikać. Był to stan ogólnego zmęczenia, ale też rozdrażnienia, i taki to stan towarzyszył jej, gdy lekcje się wreszcie skończyły.
Tak, ich spojrzenia skrzyżowały się (z brzękiem, można by niemal powiedzieć) kilka razy, jego chyba bezczelnie górujące, nadęto-władcze, ale też genialno-strategiczne – i jej, najpierw zniesmaczone taką inwazją w jej półtrwanie, potem zazdziwione stylem tego faceta, który mógłby naprawdę robić dobre wrażenie, gdyby z kolei nie rosnące rozdrażnienie, pokreślone trzaskiem, z jakim zamknęła książkę, gdy inni już wyszli z klasy.
– No dobra. Więc chyba mieliśmy do czynienia z kradzieżą i czynn-
I tu znów jej przerwał. Hasło??
Aż wysunęła szyję do przodu, nie zdążywszy powstrzymać reakcji zdradzającej, że wytrącił jej oręż. Że kolejny punkt dla niego. Aż zazgrzytała zębami!
– Hasło?? Jakim prawem… – teraz przerwała sobie sama, wstając gwałtownie, na fali gniewu i rozdrażnienia, aż postąpiła dwa kroki ku niemu – i zatrzymała się, zawróciła półpiruetem – Szantaż? Tak? – wysapała, znów półpiruet i znów skierowana do niego przodem, tym razem stała, w lekkim rozkroku, przyglądając mu się z tą koszmarną smutną kpiną, z jaką tylko nastolatki potrafią patrzeć na starsze pokolenie. – Nie ma mowy! To jakaś posrana sytuacja! – wysapała znów, już odbijając się od podłogi, by te dzielące ich cztery kroki pokonać sprawnie. Na koniec przycumowała (dość dobitnie) do jego biurka, oparła się o nie dłońmi, nachylając lekko, i wodząc wzrokiem naprawdę wkurzonym między telefonem a Delaneyem.
– Pan ostatnio uczył w poprawczaku z zaostrzonym rygorem, czy w więzieniu? Bo zanim pan przyzwie tu moją matkę, to ja
– i nagle wyrzut ręki, i cap! – próba złapania telefonu!!
Źle zaczęli. To jasne. Ale teraz już za późno: kto miał ie refleksu? czy on, by złapać Jenn za nadgarstek, o ie taki miałby zamiar, czy ona, dokonując odbicia swej radiostacji z rąk wroga? Tak czy owak czuła, że i tak będzie miała u niego odtąd na pieńku – tak samo jak on u niej. Gdzieś tam w głębi umysłu rysował się Delaney-pedagog, z którym Jenn naprawdę chciałaby pogadać, na trzeźwo, pochwalić się tą fajną częścią siebie…
Ale teraz, w tym ułamku sekundy, chyba właśnie sobie tę szansę przegrała? Choć może przynajmniej to, co powiedziała i co teraz chciała zrobić da jej jakieś wymierne zwycięstwo w postaci utarcia nosa temu zaborcy i tyranowi??

@Paul Delaney
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Paul Delaney
Awatar użytkownika
35
lat
185
cm
autor poczytnych powieści, na urlopie
Elita
Bawi go. Trochę jak nakręcona zabawka dla dzieci, która przykuwa uwagę, ale szybko nudzi powtarzalnością i zbyt głośnym jazgotem. Ale może takie właśnie są nastolatki. Paul nie ma pojęcia. Ta przypadkowa praca w liceum, którą podjął w ramach desperackiej próby odzyskania, chociaż odrobiny wolności, jest jedynym jego doświadczeniem z młodymi ludźmi. Poza czasami, kiedy sam miał naście lat, oczywiście. Patrzy więc, jak miota się nie tylko w relacji pomiędzy sobą a nauczycielem, ale tez pomiędzy sobą a własnym ciałem. To go intryguje. Może jednak nie doceniał młodzieży? Próbuje w myślach przeliczyć sobie, ile dziewczyna może mieć lat i kompletnie nie słucha jej pełnych pretensji i oburzenia urywanych zdań, które wyrzuca w jego kierunku. O jej intencjach zdaje sobie sprawę dopiero w momencie, w którym on trafi czujność, a ona bystrze wyrzuca ręce w kierunku swojej własności. W tym momencie obydwoje trzymają za telefon, bo Delaney też nie chce go wypuścić. Przekrzywia głowę wpatrując się w jej lekko zdziwioną, a może nawet nieco rozzłoszczoną minę.
— Oddam ci go jutro — zaczyna mówić z zupełnie innym tonem głosu. Mniej nauczycielskim, bardziej miękkim i… obiecującym.
— I tak, owszem. To jest popaprana sytuacja. Ale chyba wolisz to rozwiązanie, niż pisanie eseju o czymś, o czym nie masz pojęcia. Nie słuchałaś — dopowiada z trafną obserwacją. Może pozornie nie poświęcił jej już uwagi na tych zajęciach, ale zerkał. P a t r z y ł na to, jak jej nie ma.
Co miałby mieć do stracenia? Wyrzucą go z pracy? Nawet jej nie potrzebuje. Równie dobrze mógłby gościć w tej szkole jako szczodry darczyńca, zamiast udawać, że kusi go ten grosz, który dostaje za prowadzenie zajęć dla kilku klas w tygodniu. Ale skoro nie mógł pisać, to potrzebował jeszcze przez chwilę pokręcić się po tych szkolnych korytarzach i wejść w konflikt z młodymi umysłami.
Korzysta z zaskoczenia, które wywołuje i zabiera telefon z jej dłoni. Ale tym razem go nie chowa. To już nie groźba, ale otwarta propozycja.
— Zadzwoń na ten numer dzisiaj wieczorem i opowiedz mi, co tak bezkreśnie pochłania twoje myśli. Zadzwoń na swój numer, bo nie wypada, żeby nauczyciel podawał uczennicy swój własny — ani cienia uśmiechu. Ciężko rozgryźć, czy Delaney żartuje, czy mówi poważnie. To tylko poważne spojrzenie chłodnych, niebieskich oczu utkwione w jej twarzy i telefon komórkowy na otwartej, wyciągniętej dłoni. Jej decyzja.

@Jennilynn Hynes
Mów mi warren. Piszę w 3 osobie, czas teraźniejszy. Wątkom +18 mówię fuck yeah.
Szukam natchnienia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, przekleństwa, kłamstwa, sceny +18..

Podstawowe

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Jej decyzja?… Jakąż pozostawił jej niby decyzję? Wywarł na niej absolutnie swą przewagę we wszystkich aspektach – od pedagogcznego, przez psychologiczny, aż po fizyczny. Drżały trochę te ich dłonie zakotwiczone na biednym telefonie (dłoń Jenn – bardziej), a w ogóle scena w sumie byłaby no – perfekcyjna, gdyby to był serial. I oboje zebraliby świetne noty od widzów i krytyków za wspólne tworzenie napięć – mimika Jenn jasna zdradzała tych napięć intensywność, a nawet – ich walkę w niej: najpierw, gdy jeszcze chciała po prostu tylko wyrwać swój telefon z niewoli, była to tłumiona konwenansem uczniowskim złość, potem, gdy się nie udało i kolejne szarpnięcie było ostatnim, a układ dłoni i telefonu znieruchomiał – twarz jej stężała pogardą, ale z mocną domieszką totalnego zdumienia. A potem to już było po prostu lekkie drżenie kącików, napinanych może w bezsilności, trochę zającowate pulsowanie płatków nozdrzy, zmrużenie oczu, zaciśnięcie szczęk z grą wklęsłych cieni, sztywność całego ciała, i drobne skurcze mięśni na twarzy, gdy całą sobą, w ciszy płytkich oddechów śledziła jego słowa.
„Oddam ci go”… „JUTRO”?? – oszalał. Jakim prawem? Zresztą – nie, nienienie, telefon był jej potrzebny dziś! Może zadzwonić… ktoś, ktoś ważny, na kogo telefon Jenn miała nadzieję! Czy wolała tę sytuację od pisania eseju?
A gówno prawda! Oczywiście że mogła pisać esej, o czym sobie Stuknięty Pan Władca Much zażyczy, nawet, owszem, na temat, który przegapiła, kiedy go przekazywał!
Ale teraz nie była w stanie nic powiedzieć. Ani w obronie – ani w ataku. Ale chciała – już wzięła wdech, i to chyba osłabiło napięty system obronny: telefon wyślizguje się z jej dłoni, porażka, kolejna. Impet tego oderwania posyła Jenn lekko do tyłu, musi dostawić stopę, żeby nie stracić wątłej równowagi, ale teraz, bez niczego, z pustymi dłońmi, jest już zupełnie bezsilna – i to bezsilność, i wściekłość wobec niej, przejmuje stery całej jej mimiki. Która teraz, gdy przedstawił jej swe ultimatum, mówiła jasno: „Co pan, mówiąc krotko, ODPIERDALA?”
Stała jeszcze chwilę – kilka ciężkich, niechcących wcale ruszyć naprzód sekund, po prostu gapią się to na telefon, to na Delaneya. Z falującą lekko piersią i drżącymi skrzydełkami nozdrzy, gniewna i bezsilna, w jakimś sensie poniżona.
– Pan jest… – wybąkała w końcu, prostując się wreszcie z tamtego walecznego pochylenia, więc teraz sterczała przed tym jego biurkiem prosta i naprężona jak żołnierz na baczność – Słucham?? – nagle jednak znów straciła mięśnie, opadła, z ramionami unoszonymi na bokach w geście oburzenia – ale i totalnej niepewności, czy to żart, czy jakaś gra, czy po prostu… prawda i pełny real.
Aż musiała usiąść, no…
Więc szarpnęła za oparcie najbliższe krzesło, przesunęła je pod siebie, skosem do boku biurka, i klapnęła bezwładnie, kręcąc delikatnie głową na boki ze wzrokiem utkwionym gdzieś na podłodze.
I krótkie zerknięcia na bok.
Kątem oka.
Brzegiem pola widzenia.
Gdzie te jego oczy wbijające ją w krzesło – i telefon. Telefon?
Na dłoni?
Otwartej? Wyciągniętej…?
– Dobrze – szepnęła, nachylając się powoli, jakby się bała coś spłoszyć, teraz już patrząc mu – w miarę swoich możliwości psychologicznych (niewielkich, oj niewielkich) – w oczy, prosto w oczy: – Dobrze. Będzie tak jak pan sobie wymyślił. Skoro nie pozwala mi pan pisać eseju, co jest głupie, bo ja piszę bardzo dobre e-
CIACH!
– …seje…?

Tak: wybaczcie, widzowie, i ty, p[anie profesorze: Jenny uwierzyła na moment w siebie. Pewnie to był błąd – pewnie powinna to rozegrać inaczej, zwłaszcza na wnioskach z poprzedniej próby. Ale ten telefon aż prosił o jej odzyskanie!
Błyskawiczny (na miarę aktualnych jej możliwości) wyrzut dłoni przy jednoczesnym trzymaniu jego wzroku jej wzrokiem… Może to się uda? Capnąć ten telefon – i nawet wcale nie uciec, bez sensu, nie: zostać i siedzieć dalej. Już  telefonem. Bo myśl o tym, że jakoś by go ten psychol rozbroił, że jak ona zadzwoni, to właśnie sama rozbroi własną blokadę… na to nie mogła pozwolić.
A przynajmniej – bardzo się postarała…

@Paul Delaney
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Odpowiedz