Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Ballie Ballerson
klub rozrywkowy

Powiedz STOP dyskryminacji dorosłych. Dorośli też chcą bawić się w basenikach z kolorowymi kulkami! Do tego najchętniej wypiliby jakiegoś dobrego drinka i zagryźli serową pizzą. Czy to nie brzmi jak marzenie?
To marzenie może się spełnić - Ballie Ballerson to niezwykły klub, który przemienia lamerskie kolorowe kulki w niezapomniane doświadczenie dla Ciebie i Twoich znajomych. Cieszcie się kolorowymi drinkami, pysznym jedzeniem, a przede wszystkim ogromnym basenem pełnym plastikowych kulek, które zamienią zwykły wypad do klubu w pełną zabawy noc, której na pewno długo nie zapomnicie.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Eveline Rodriguez
Awatar użytkownika
27
lat
159
cm
dżokej
Techniczna Klasa Średnia
Szczerze nie miała zielonego pojęcia, co ją podkusiło, że napisała do C.J’a po takim czasie, a już tym bardziej była zdziwiona, że przystał na jej propozycję. Od ostatniego spotkania widywali się przelotnie na terenie Orchardu, wymieniali zdawkowe kwestie, które głównie opierały się na czysto praktycznych aspektach: C.J, czy mógłbyś… Eveline, kiedy boks będzie… Doprowadzało ją to do szaleństwa. Czy zrobiła coś źle? Nie zauważyła aluzji? Nieświadomie pokazała, że robi sobie jakieś nadzieje po zaledwie dwóch spotkaniach niemal sam na sam? Niezależnie od powodu tego stanu rzeczy, trwała w tej znajomości tak, jak wcześniej – specjalnie spacerowała na trasach, gdzie mężczyzna miał w zwyczaju organizować pokaz brakdance. Oglądała je, będąc z boku, choć na tyle blisko, na ile pozwalała jej reszta publiki. Czy chciała być zauważona? Nie. To było dobre dla atencyjnych fanów, reporterów, gazet, a Eve chciała po prostu kibicować osobie, którą widziała niegdyś w zupełnie innym repertuarze – tańczącego odpowiednie kroki, niemal w stu procentach zgodne z oryginalną choreografią, jednocześnie śpiewającego piosenkę Elsy z Krainy Lodu. Tyle się od tamtego czasu pozmieniało i choć zachowywali wobec siebie dystans, to w oczach mężczyzny nadal widziała mężczyznę z tamtego właśnie dnia. Wesołego, rozluźnionego, śmiejącego się pełną piersią.
Stała przed mało atrakcyjnie wyglądającym klubem Ballie Ballerson przy którym ostatecznie się umówili. Przestępowała z nogi na nogę, próbując nie ścierpnąć z chłodu, który zaskoczył ją dzisiejszego wieczoru. Wypatrywała. Czekała. Była zbyt wcześnie, definitywnie przed czasem, jak zawsze zresztą, ale tym razem było to spowodowane szczwanym planem powtórzenia tamtego wieczoru, w końcu nie bez powodu wybrała akurat to miejsce. Spoglądała na zegarek, by pilnować umówionej godziny, którą ustaliła wcześniej z prowadzącym – ponoć karaoke miało się zacząć za pół godziny, akurat, by móc jeszcze wymienić kilka zdań i coś wypić. Niecodziennie bywały tu takie atrakcje, ba, był to jeden z pierwszych wieczorów karaoke w tym klubie, więc nawet jeżeli C.J coś wcześniej podejrzewał, to zdecydowanie nie tutaj.
Odwróciła wzrok w północną część ulicy i uśmiechnęła się półgębkiem na widok zbliżającej się, znajomej sylwetki. Wyprostowała się, bo choć odznaczała się neonową czapką, to jednak była karyplem, który o zmierzchu mógł być mało widoczny. – Dobrze cię widzieć przed czasem – cisnęła słowami, zachowując ironiczną, chrypliwą nutę w głosie, ot dla przypomnienia nie zwyczajowej punktualności tejże dwójki, a bywało z nią różnie, szczególnie w ostatnim czasie, gdy mieli mieć ze sobą styczność, przynajmniej w odczuciu kruczowłosej.
Wetknęła dłonie w kieszenie i poprowadziła mężczyznę do środka, wprost do baru, po drodze zostawiając nadmiar odzienia w szatni z której zgarnęła numerek. Klub nie wyglądał na tyowe karaoke, żadnych reklam, żadnych ulotek na temat atrakcji wieczoru, sprzęt jeszcze nie został rozstawiony, ot grała muzyka z głośników, która zmuszała klientów do lekkiego podnoszenia głosu przy rozmowie. Rozsiadła się na stołu na tyle, na wygodnie na ile było to możliwe, zamówiła podwójną szkocką, ewidentnie czując, że musi się bardziej przygotować na dzisiejszy wieczór i wreszcie obróciła się w kierunku Marshalla. Podekscytowanie aż z niej emanowało, choć tak bardzo starała się nie zdradzić. – Widziałam cię w zeszłym tygodniu, już lepiej trzymasz kolana przy virgin flares, trochę ci to zajęło – mruknęła z przekąsem, serwując mężczyźnie lekkiego kuksańca. Zupełnie tak, jakby nic się między nimi nie zmieniło. Irracjonalne.
Otrzymała swojego drinka i z marszu upiła z niego dwa łyki, mając nadzieję, że zdąży przyjąć tę dawkę jeszcze kilkukrotnie bez zagrożenia, że jej tajemnica wyjdzie na jaw. Uśmiechnęła się pod nosem, nie mogąc się powstrzymać. – Coś się ostatnio zmieniło? Opowiadaj – przybrała ton nader poważny, wręcz teatralny, jakby od jej przedpołudniowego wyjścia ze stajni miało nastąpić całkiem pokaźne apogeum wybryków. Od razu widać było po niej, że coś jest na rzeczy. Próbowała odwrócić uwagę mężczyzny od rozkładanego sprzętu za jego plecami.
Nagle głośniki zaskrzypiały w charakterystyczny sposób, by po kilku niekontrolowanych piskach mógł wybrzmieć głos prowadzącego dzisiejszego wieczoru - Witamy na wieczorze karaoke! Trzymajcie się mocno, bo zapowiada się huczny wieczór pełen baśni i bajek! - mężczyzna przemówił tubalnym, przyjemnym głosem - Nie musicie się wstydzić, mamy już pierwszego zapisanego odważniaka! C.J Marshall i piosenka Pół kroku stąd! Proszę o zachęcające oklaski! - wyrok wybrzmiał z głośników, a w ślad za nim głośny doping ludzi, którzy szukali owego mężczyzny. Eveline zdążyła przybrać udawaną, zaskoczoną minę. Zupełnie tak, jakby sama nie była prowodyrką tego zamieszania. Przecież nie przypadkowo wybrała jedną ze swoich ulubionych piosenek z bajek Disney'a, prawda? Hm, no, może prócz piosenek z Pocahontas, czy filmowego Aladyna, ale te nie do końca jej tu na start pasowały.

@Charlie Jared Marshall
Mów mi Evi. Piszę w trzeciej osobie liczby pojedyczej. Wątkom +18 mówię to zależy.
Szukam kliknij i sprawdź.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: skutki katastrofalne i działania nieodpowiedzialne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

C.J. Marshall
Awatar użytkownika
32
lat
188
cm
stajenny, tancerz
Pracownicy Usług
Jedyną osobą, która była odpowiedzialna za ten stan rzeczy, był Charlie. To on pozwolił by ta znajomość się rozmyła i stanęła w niejasnym punkcie. I chociaż Eveline mogła odnieść błędne wrażenie, że to z jej powodu, to nic bardziej mylnego. Prawdziwy powód był nieco... wstydliwy. Przynajmniej teraz, gdy patrzył na to z perspektywy czasu, bogatszy o nowe doświadczenia. Mowa o oczywiście o kobiecie, bo z jakiego innego powodu mógłby całkowicie stracić głowę, zapomnieć o bożym świecie i zmienić się nie do poznania? Dzisiaj ta relacja była już przeszłością, ale jeszcze do niedawna miała spory wpływ na CJ'a. To z jej powodu trzymał innych na lekki dystans, choć nigdy nie przestał być życzliwy i pomocny. Stał się po prostu profesjonalny w kontaktach w pracy. Teraz wiedział, że to było głupie. Mógł po prostu powiedzieć, w czym rzecz, zamiast odstawiać taki cyrk. Z drugiej strony... Nie musiał się przecież z tego tłumaczyć. Nie miał wobec nikogo żadnych zobowiązań.
Zauważał oczywiście, że Eveline pojawia się w jego otoczeniu jakby częściej. O ile w stajni nie budziło to już żadnych podejrzeń, to na mieście - trochę. Wtedy jednak nie było przestrzeni na wymienienie choćby słowa, bo show samo się nie robiło. Jeżeli chciał cokolwiek zarobić, to nie wystarczyło zatańczyć. Trzeba było też złapać kontakt z publiką, obudzić ją i urzec. Gdy było już po wszystkim, najczęściej nie był w stanie znaleźć Eveline w tłumie. A później po prostu wypadało mu to z głowy, bo pani, która tak namieszała mu w głowie... była delikatnie mówiąc absorbująca.
Ale skoro to już zamknięty rozdział, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby gdzieś razem wyjść. Bez wahania zgodził się na jej propozycję. Dobrze wspominał ostatnie spotkanie i zdecydowanie brakowało mu czegoś takiego.
Wypatrzył ją bez trudu, co prawda dzięki neonowej czapce, a nie niczemu innemu. Od razu uśmiechnął się szeroko, w czym nawet nie przeszkodziło mu odrobinę kąśliwe powitanie. Jeśli chodzi o punktualność, a właściwie jej brak, to byli sobie równi. - Tak myślałem, że będziesz czekać z zegarkiem w ręku - zaśmiał się. Tym razem jednak nie dał jej takiej satysfakcji i wszystkie spóźnienia odbił przyjściem przed czasem. Szkoda, że nie wiedział, jakie ona miała dla niego niespodzianki...
Wszedł za Eveline do klubu. Był tu pierwszy raz w życiu i zgodnie z jej planem, niczego nie podejrzewał. - Od kiedy jesteś taką specjalistką, co? - Zapytał z rozbawieniem, także zamawiając whisky. Picie ostatnio nie kończyło się dla niego dobrze, nie ze względu na kaca, ale późniejsze przygody. Już pierwszy łyk drinka przypomniał mu ostatnie dokonania...
- Chyba nie...? - Wyczuwalna w jego głosie nuta zawahania i zapytania mogła wskazywać na to, że wyczuwał jakiś postęp. Jednak nawet w najśmielszych snach nie podejrzewał, że mogła wyciąć mu taki numer. Zdążył jej tylko opowiedzieć jakąś mało istotną historię sprzed paru dni, gdy nagle usłyszał za plecami pisk mikrofonu. Wieść o karaoke nie zrobiła jednak na nim takiego wrażenia, jak jego nazwisko i imię z ust prezentera. Obejrzał się raz jeszcze, z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Dosłownie rozchylił usta i wysoko uniósł brwi, po czym znowu spojrzał na Eveline.
- Kiedyś się odegram, Eveline - odezwał się śmiertelnie poważnym tonem, taksując ją wzrokiem. - Ale pierw zaśpiewam, bo FANI na mnie czekają - w tym momencie mogła mieć już pewność, że się nie gniewał, a wesoły, roześmiany mężczyzna, którego widziała w jego oczach, wciąż był na miejscu i miał się dobrze.
Ostatnio był trochę w tyle, jeśli chodzi o piosenki Disneya. To jednak nie przeszkodziło mu w wyjściu na scenę. Pierw wziął solidny łyk whisky, po czym wstał od baru i skierował się prosto na scenę z uniesionymi rękoma w górę, machając do bijących brawo ludzi.
- Raz, dwa... - przetestował mikrofon, musząc się pierw w nim usłyszeć. - Dobry wieczór, witam, już kończę gadać. Możemy zaczynać! - Zachęcił prowadzącego do włączenia muzyki i wyświetlenia tekstu, którego Charlie za cholerę nie znał. Jednak na trzeźwo nie było to dla niego przeszkodą - nieporadnie, bo nieporadnie, ale stanął na wysokości zadania i zaczął śpiewać. Czy może raczej fałszować, a ratowała go tylko przyjemna barwa głosu i... gra aktorska, bo robił to z TAKIM przekonaniem, jakby oryginalna wersja brzmiała właśnie w TEN, a nie inny sposób. Nawet jeśli czuł się teraz jak skończony idiota, to nie dawał tego po sobie poznać. Właściwie to nawet dobrze się bawił, zresztą jak zawsze, gdy otaczali go ludzie, a on się wygłupiał. Miało to miejsce zawsze, w tańcu, w karaoke, nawet w stajni z miotłą. Ot, urodzony błazen.
Wczuł się w szczególności w refren, jedyny fragment, który choć odrobinę świtał mu w głowie. Specjalnie śpiewał wtedy głośniej, przeciągając samogłoski. Dalekooo STĄĄĄĄD, maaaarzeeenia SĄĄĄĄ...

@Eveline Rodriguez
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam młodszego lub starszego rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Eveline Rodriguez
Awatar użytkownika
27
lat
159
cm
dżokej
Techniczna Klasa Średnia
Zmrużyła oczy, a na jej ustach pojawił się perfekcyjnie teatralny grymas. Prędko schowała dłoń za siebie, zupełnie tak, jakby słowa mężczyzny były czczym wymysłem. – Nieprawda, żadnych zegarków! – broniła się buńczucznie z wyraźnie pobrzmiewającą przekorą w głosie. Nie miała zamiaru się przyznawać, że została zaskoczona, ba, była wręcz pewna, że C.J się spóźni i nawet uwzględniła to opóźnienie w swoim planie, a tu taka niespodzianka.
Zawahała się po pytaniu, niemrawo okręcając się na barowym stołku. Cóż, jak mogłaby to wytłumaczyć? W końcu jawne było to, że normalnie w życiu nikt by jej nie wyciągnął z domu w celu oglądania ulicznych występów. Była domatorką, uwielbiającą kursować jedynie między domem, a stajnią, czy barem, nic więcej. - Pomyślmy… - zapatrzyła się w szklaneczkę whisky, obracając nią tak, by wprawić płyn w okrężny ruch po ściankach. - Odkąd Liam postanowił porzucić branżę gastronomiczną i utrzymywać się z popisów na ulicy? – przyznała wprost, co brzmiało bardziej jak pytanie, wychylając od razu porządny łyk trunku, by przełknąć rozgoryczenie. Jej młodszy brat znany był z wprowadzania gwałtownych zmian w swoim życiu, ale ta była jedynie następstwem po upadku na torze sprzed kilku miesięcy. Powikłania ostatecznie urosły do rangi „nigdy więcej nie będziesz się ścigać”, a Rodriguez chyba sobie z tym nie poradził. Nawet Eveline nie była w stanie mu pomóc, choć próbowała, to każda rozmowa kończyła się kłótnią, mieli nawet epizod braku kontaktu przez dłuższy czas, a potem spotkała go tańczącego na ulicy. Co mogła zrobić? By odzyskać kontakt z bratem musiała się zainteresować tym, co robił. Dużo ją to kosztowało, ale zawsze w mig łapała teorie, gorzej z praktyką i dostosowaniem wprawnego oka. Nie mogła uratować kariery brata, ale za to była w stanie go wesprzeć w tym, co teraz stało się jego pasją.
Wiedziała, że odwracanie uwagi nie było jej specjalnością, można by się nawet pokusić, że zupełnie jej to nie wychodziło, ale Marshall był najwyraźniej mocno współpracujący, w końcu zawahał się jedynie przez moment. Dlatego słuchała go tak, jakby jej nie było w stajni co najmniej pół wieku, a w tym czasie zadziały się niebywale ogromne zmiany. Dopiero przy wywoływanym nazwisku rozszerzyły jej się oczy, jednocześnie z udawanego zaskoczenia, jak i zwykłego podekscytowania. Nijak nie przyjęła do siebie wstępnej pseudo nagany, mając zamiar już coś odpysknąć w temacie kija w czterech literach, zaraz jednak doszły do niej kolejne słowa na które szczerze się rozpromieniła. – Nie obiecuj, tylko idź zabawiać publikę – odparła z przekąsem i wesołymi ognikami w oczach. Czy mogła mu zrobić większą niespodziankę? A owszem, planowała nawet narobić niemałego wstydu, ubrać się w klimacie hawajskim, koszulką obklejoną cekinami, brokatem i wstążeczkami z kolorowym, wielokrotnie powtórzonym napisem „funclub Marshalla” i odstawiać dumną matkę-kwokę pod niewielkim podestem, ale ostatecznie darowała sobie takie przedstawienie. Ktoś musiał tu być poważny, prawda?
Po jakże niecodziennym przywitaniu nowego artysty, poczęła klaskać wraz z resztą, ba, zaczęła gwizdać z palców i wydawać wszystkie okrzyki, które zwykle słyszała na powitanie gwiazdy wieczoru podczas koncertów. Ktoś tu musiał rozgrzać publikę, a że Eveline nigdy nie miała problemu z robienia z siebie durnia, to i tym razem wychodziło jej to całkiem naturalnie. W pierwszych dźwiękach melodii którą tak dobrze znała, złapała za swoją szklankę, upijając łyk i wtedy doszły do niej pierwsze dźwięki, czy raczej niemały jazgot, który zapewne miał być śpiewaniem. Powiedzieć, że kruczowłosa się popluła to tak, jakby nic nie powiedzieć. Parsknęła niekontrolowanym, rozbawionym śmiechem, bowiem mężczyzna o ile śpiewał nieczysto, to reszta jego scenicznego teatrzyku była wręcz genialnym przedstawieniem i gdy nie znało się oryginału, to faktycznie można byłoby pomyśleć, że tak właśnie miało to wyglądać. Można było powiedzieć, że tu ponownie została zaskoczona, w życiu nie spodziewała się, że dokładnie tak to się rozegra.
W trakcie refrenu, który zbliżał niestety piosenkę ku końcowi, trzęsła się ze śmiechu jak norka, całkowity dzieciuch, przez co omal nie spadła ze stołka, balansując ostatecznie niebezpiecznie własnym ciężarem, a przecież jeszcze nawet nie zdążyła się podchmielić. Pozbierała się prędko i zrobiła pierwsze, co przyszło jej do głowy. – Woooohooooo! – krzyknęła głośno, zupełnie jakby była na jakimś stadionie, a nie w barze, bo ten choć głośny, to jednak nie na tyle, by musiała używać aż tyle sił z płuc i przepony. Czekała ku ostatecznemu końcowi, ale miała szczerą nadzieję, że pojawiły się tu w międzyczasie jakieś nawiedzone fanki, które obsesyjnie darzyłyby Marshalla uwielbieniem po tym przedstawieniu, kto by nie chciał latających staników po występnie? Czy było coś bardziej gorszącego niż nienasycone fanki, które żądają bisu, obłapiając artystę? Na szczęście byli w niewielkim barze i takie sensacje nie miały zbyt wielkich szans na wystąpienie.

@Charlie Jared Marshall
Mów mi Evi. Piszę w trzeciej osobie liczby pojedyczej. Wątkom +18 mówię to zależy.
Szukam kliknij i sprawdź.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: skutki katastrofalne i działania nieodpowiedzialne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

C.J. Marshall
Awatar użytkownika
32
lat
188
cm
stajenny, tancerz
Pracownicy Usług
Piosenka nie należała do szczególnie dynamicznych, więc między poszczególnymi zwrotkami Charlie miał sporo czasu, żeby nawiązać kontakt z publiką. O jego uwagę najbardziej zabiegała jednak Eveline, której nie sposób było przeoczyć. Właściwie musiał się pilnować, żeby przypadkiem za długo na nią nie patrzeć, bo od razu chciało mu się śmiać. Tak jak on był urodzonym artystą scenicznym, tak ona urodzoną fangirl, bo musiał przyznać, że dawała mu naprawdę niezłego kopa, a przy tym przekrzykiwała niemal całą widownię. Nikt inny zresztą chyba nie podzielał jej entuzjazmu, przynajmniej nie w takim stopniu. Po raz kolejny ratował go urok osobisty, bez którego na pewne przerwano by mu występ już w połowie, gdy tak bardzo kaleczył tę uroczą piosenkę... Po dzisiejszym wieczorze był jednak pewien, że zapamięta jej melodię i tekst na długo, choć zapewne już nigdy nie miało mu się to do niczego przydać. Równie mocno był przekonany co do tego, że były to jedne z najdłuższych trzech minut jego życia, bo mniej więcej tyle trwało odtworzenie całego utworu.
Występ zakończył głębokim ukłonem, po którym uśmiechnął się od ucha do ucha, czekając na oklaski, blask i chwałę. W zamian otrzymał zapewne tylko gorące brawa od osoby, która sama go w to wrobiła, oraz mniej wylewne wyrazy uznania od reszty publiczności, wśród której zdecydowanie zabrakło osób, o których była mowa. Nikt nie garnął się do zdobycia autografu, ani tym bardziej do wyznania mu miłości, czego powód mógł być tylko jeden: Eveline postawiła go w niekorzystnej roli osoby otwierającej całą zabawę, a taka osoba zawsze miała najciężej. Może i nieskromnie, ale sobie nie miał nic do zarzucenia, bo zrobił wszystko, co w swojej mocy. No dobra... Mógł się wykazać lepszą znajomością tekstu, ale na swoje usprawiedliwienie miał to, że nikt go nie uprzedził o repertuarze.
- Świetna zabawa, naprawdę, polecam. Można się jeszcze zapisać? Nie? Szkoda... - Spytał prowadzącego, nim oddał mu mikrofon, by ten mógł zaprosić na scenę kolejną osobę. Naturalnie nie chodziło mu o siebie, absolutnie nie pchał się, żeby powtórzyć występ, ale liczył na to, że ponownie uda mu się wciągnąć w tą samą grę Eveline, jak ostatnio. Niestety, tym razem mu się nie udało. Rewanż musiał więc poczekać, może to i lepiej, bo ten byłby wyjątkowo słaby i oklepany, a było go stać na coś lepszego.
Zszedł ze sceny i wrócił do Eveline, którą nagle złapał w pasie, jakby chciał ściągnąć z barowego stołka, czego jednak nie zrobił. Zamiast tego przytrzymał ją i dźgnął palcem drugiej ręki między żebra, trochę licząc na to, że miała łaskotki, na co w pełni sobie zasłużyła. Nie znęcał się jednak nad nią długo, nie chcąc też, żeby przypadkiem spadła ze stołka. Miał jeszcze trochę sumienia.
- Czy już czujesz się jak VIP? - Zapytał, biorąc do ręki szklankę z whisky, której nie zdążył wypić przed wyjściem na scenę. Od razu pociągnął spory łyk, nie tylko żeby zwilżyć gardło, ale też się otrząsnąć. Jak VIP, bo to jej, a nie nikomu innemu przypadł zaszczyt obcowania z gwiazdą tego wieczoru. - Ja naprawdę nie wiem... I chyba nawet nie chcę wiedzieć, co sobie myślałaś, gdy wpadłaś na ten pomysł - pociągnął temat, mimo powagi tych słów, absolutnie nie będąc na nią złym. Znała go już na tyle dobrze by wiedzieć, że dobrze się bawił; ciężko byłoby to zresztą udawać na oczach wszystkich. Ba, było mu to wręcz potrzebne, dlatego po chwili mogła dostrzec w jego oczach coś na rodzaj wdzięczności.

@Eveline Rodriguez
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam młodszego lub starszego rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Eveline Rodriguez
Awatar użytkownika
27
lat
159
cm
dżokej
Techniczna Klasa Średnia
Śledziła to wydarzenie już wcześniej i specjalnie, wręcz z paskudną premedytacją upewniła się, że prócz wcześniej zapisanych osób nie będzie można dołączać do zabawy. Ubezpieczyła tym samym siebie od chęci odwetu ze strony Marshalla i nie omieszkała szczerzyć się szeroko, gdy dojrzała, że ten zadaje pytanie prowadzącemu. Nie z nią te numery. Czujnym, rozbawionym wzrokiem śledziła nowego gwiazdora, który schodził ze sceny, zmierzając w jej kierunku, totalnie ignorując kolejnego występującego, który powoli, dość niemrawo zaczynał wchodzić w klimat jednej z piosenek z Króla Lwa. Zupełnie nie była przygotowana, że mężczyzna nie zatrzyma się przy stołku obok i gdy tylko złapał ją w pasie, ta wpierw zaparła się w obawie przed ściągnięciem na ziemię, by zaraz skulić się w obronie przed następującymi dźgnięciami w bok. Roześmiała się na głos w odruchu bezwarunkowym i przez chwilę wiła pod dłońmi mężczyzny, próbując uciec z potrzasku, zaciskając własne dłonie na przedramionach Charliego. Bezcelowe były jednak próby zatrzymania go, bo choć próbowała użyć większych pokładów własnej siły, to i tak była na zdecydowanie przegranej pozycji i musiała ostatecznie skapitulować.
Dopiero, gdy ją puścił, zaczerpnęła kilka głębszych, podsyconych głupim chichotem wdechów, próbując przywrócić swoje przyspieszone tętno i oddech do stanu względnego spokoju, a zawadiacki uśmiech wciąż błąkał się na jej ustach, zwiastując odpowiedź na zadane pytanie. – Jeszcze jak, napawam się zazdrością gapiów – rzuciła z teatralną, komiczną nonszalancją, jakby to było prawdą. Już miała łapać za swojego drinka i odpowiadać, gdy zdała sobie sprawę, że przez to zamieszanie straciła go na moment z oczu. Nie ufała ludziom, więc jej myśli zasłała paranoja, rosnąca obawa o to, że z tym alkoholem w ciągu tych kilku krótkich chwil mogło stać się wszystko. Przez ułamek sekundy po jej twarzy przemknął cień, a jej sylwetka zastygła, wyszarzając na moment wesołość, która do tej pory była po oczach. Odsunęła szklankę daleko od siebie i prędko, dla zupełnej niepoznaki, zamówiła kolejnego, którego nie miała zamiaru już wypuszczać z dłoni. Upiła łyk napoju, a jej po jej chwilowej niedyspozycji nie było widać nawet śladu. Zastanawiała się przez chwilę nad swoją potencjalną odpowiedzią, ale każda z nich wprawiała ją w niewybredne rozbawienie – Nie chcesz, ale uwierz mi, że były to bardzo piękne myśli – parsknęła, przykładając pięść do ust, próbując zapanować nad sobą. Nie miała zamiaru się przyznawać do swojej nad wyraz rozwiniętej wyobraźni i zdolności przywoływania stosownych (a może i nie) obrazów w każdej możliwej sytuacji. Jednak perspektywa Marshalla w hawajskiej spódnicy z trawy, śpiewającego tę konkretną piosenkę, wciąż pojawiała jej się przed oczami. Skrzyżowała spojrzenie z mężczyzną, próbując go rozszyfrować, choć w tym przypadku wszystko, co chciała wiedzieć wystawiał jej jak na dłoni. – Podobało ci się – pewność w jej głosie była absolutna, niezaprzeczalna, a jednocześnie pokazywała jak bardzo kobieta była zadowolona z siebie i swojego pomysłu. Nie miała zamiaru wyciągać z niego jawnego potwierdzenia, zdecydowanie wystarczały jej drobne wskazówki i gesty. Potrzebowała tego wszystkiego, podobnie jak on, choć może i bardziej. Oderwania się od rutyny, zmiany, rozrywki, która nie będzie kończyła się kolejnym głupstwem nietrzeźwego umysłu. Ostatnie miesiące nie były łatwe i często uciekała się do różnych sposobów ucieczki od rzeczywistości, choć nigdy nie była z tego dumna.
- To był dopiero wstęp, wiesz? – wypaliła nagle, zupełnie niespodziewanie, jakby nie mogąc dłużej utrzymywać języka za zębami. O ile karaoke było względnie przyjemne, tym bardziej, że nie musiała się angażować, o tyle kolejna część wieczoru i ją wywoływała do tablicy. Nie miała jednak zamiaru mu mówić o tym, że ten konkretny bar był nastawiony na mocno infantylnych dorosłych, którzy szukali niecodziennej rozrywki. O ile CJ nie zauważył jeszcze tego nieszczęsnego, wielkiego, a wręcz ogromnego basenu pełnego różnokolorowych kulek, który znajdował się w osobnym pomieszczeniu, to miała szansę na kolejny element zaskoczenia. Chciała jednak dać im jeszcze te kilka chwil spokoju, szansę na podłapanie alkoholowego nastroju, a tym samym i większej odwagi, o tolerancji na głupotę nie wspominając. – Trafiłeś na mój dobry dzień, tylko nie wiem jeszcze, co to może dla ciebie oznaczać – wzruszyła ramionami, bo nawet jeżeli zastanawiała się wcześniej, czy w ogóle mężczyzna będzie chciał uczestniczyć w jej planach i brała pod uwagę jego ewentualne wycofanie się, o tyle z każdym kolejną chwilą sączenia procentów powoli przestawało mieć to aż takie znaczenie. Przecież najgorsze, ale zarazem najlepsze pomysły i spotkania rozgrywają się spontanicznie, prawda?

@Charlie Jared Marshall
Mów mi Evi. Piszę w trzeciej osobie liczby pojedyczej. Wątkom +18 mówię to zależy.
Szukam kliknij i sprawdź.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: skutki katastrofalne i działania nieodpowiedzialne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

C.J. Marshall
Awatar użytkownika
32
lat
188
cm
stajenny, tancerz
Pracownicy Usług
Jemu z kolei nawet nie przeszło przez myśl, że z jego drinkiem mogło stać się coś złego podczas gdy bawił się na scenie. Cały czas zdawał się mieć oko na to, co się działo wokół Eveline podczas występu, ale prawda była taka, że gdyby ktoś chciał im czegoś dosypać, to zrobiłby to bez trudu, bo Charlie nie był w stanie wszystkiego wyłapać. A skoro nie pomyślał o tym nawet teraz, to na pewno nie robił tego też na scenie. Było to z jego strony bardzo lekkomyślne, ale wciąż był nieco oszołomiony tym, co wydarzyło się na scenie, a takich okazji zapewne wyczekiwali ci, którzy dosypywali ludziom jakiegoś świństwa do drinków zostawionych bez opieki. Dopiero ruch Eveline go uświadomił, że nie było to za mądre posunięcie. Co prawda jemu taka akcja groziła co najwyżej bólem głowy i utratą portfela, w którym nie było za wiele pieniędzy, ale i tak w jednej chwili pożałował tych paru łyków, które zdążył wziąć.
- I dlatego właśnie mężczyźni żyją statystycznie krócej niż kobiety - obrócił tę sytuację w żart, tylko tyle mogąc teraz zrobić. Z dalszego picia oczywiście zrezygnował, idąc za Eveline i kupując nowego drinka, którego mógł już pić bez obaw, zasianych w nim przez kobietę, poniekąd słusznie.
- Nie będę zaprzeczać - zdobył się na odwagę i przyznał, że rzeczywiście sprawiła mu tym sporo radości, choć jego mimika i zachowanie mówiły same za siebie. Słowa były tu zdecydowanie zbędne.
- Tak? - Pociągnął ją za język, unosząc lekko brwi i biorąc kolejny łyk whisky. - Co jeszcze wymyśliłaś? Może zostanę tego wieczoru jeszcze chippendalesem? - Zapytał, spodziewając się usłyszeć wszystko, jak mogła sądzić po jego sugestii (z której, miejmy nadzieję, nigdy nie skorzysta, choć Marshall bardzo by pasował do tej roli). Był też gotów zmierzyć się ze wszystkim, co tylko sobie wymyśliła - i to nie dlatego, że nie chciał jej sprawić przykrości, tylko dlatego, że skrycie był dużym dzieckiem i cieszył się, gdy jego prawdziwe ja mogło dojść do głosu. Bycia poważnym miał już powyżej uszu, więc jeśli szukała kompana do wspólnych wygłupów, to nie mogła trafić lepiej. Nawet na trzeźwo dałby się w to wszystko wciągnąć, choć po alkoholu faktycznie mogło być zabawniej.
- Mam wrażenie, że cały wieczór robienia z siebie idioty. Zgadłem? - Zapytał tonem, który nie nosił znamion sprzeciwu. Był tylko ciekaw, co jeszcze miała w planach, a co miało jej dopiero przyjść do głowy. Wszystko zamierzał wziąć na klatę, nie zapominając jednak o obiecanym rewanżu, którego Eveline nie powinna bagatelizować. Na jej miejscu dwa razy by się zastanowił nad kolejnym krokiem. W tak rozrywkowym mieście na pewno nie brakowało atrakcji, w których dla odmiany ona mogłaby się przypadkowo odnaleźć. Walka w kisielu? Mechaniczny byk? Te i parę innych pomysłów od razu przyszło mu do głowy, ale póki co milczał jak grób, nie chcąc odkrywać swoich kart przedwcześnie.

@Eveline Rodriguez
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam młodszego lub starszego rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Eveline Rodriguez
Awatar użytkownika
27
lat
159
cm
dżokej
Techniczna Klasa Średnia
Słysząc wzmiankę o statystyce była wdzięczna za ten żartobliwy ton, nie chciała tu nostalgii, choć przypadkowo sama na chwilę ją wprowadziła. Szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy. – Otóż to - uniosła w górę swoją szklankę, by zaraz upić z niej kolejny łyk. Niegdyś sama lekceważyła takie rzeczy, nie zwracała uwagi na czyhające niebezpieczeństwa i srogo się na tym przejechała, cóż, ostatecznie skończyło się zaprowadzeniem jej do domu przez przyjaciół, ale gdyby była sama? Kto wie, co mogłoby się zadziać. Przez lata nabrała odrobinę więcej zdrowego rozsądku, znała świat na tyle, by mu nie ufać i właśnie dlatego cały czas mogła błyszczeć tą swoją niezachwianą pewnością siebie. Nawet jeżeli czyhały na nią inne niebezpieczeństwa, to tylko takie na które sama wpływu mieć nie mogła, wszystko inne było zaś skrupulatnie pilnowane.
Duma aż z niej kipiała, a jej wewnętrzny narcyz puchł z zadowolenia, którego nie zamierzała kryć. Była cholernie dumna, że jej się udało i zamierzała to okazywać całą sobą, nic sobie mając z ludzkiej nieśmiałości. – Nie będę ciągnąć cię za język, to minimalistyczne trofeum mi jak na razie w zupełności wystarczy – szczerość biła z jej słów, a po niej samej widać było, że niemal w pełni wyszła ze swojej codziennej maski marudy i niszczycielki dobrego humoru. Niemniej jednak pewnym było, że lubiła obserwować ludzi zmieszanych, napierających na własne bariery, a więc tym bardziej uwielbiała ich sprawdzać i stawiać w niekomfortowych sytuacjach, sprawdzać, co powiedzą i jak postąpią, czy zrozumieją żart, czy się obruszą, a może odegrają się tym samym. C.J był inny, gdy ona stawiała mu wyzwanie, on po prostu przyjmował je bez żadnego zawahania, nie marudził, nie wycofywał się, a ona, cóż, miała ochotę testować go dalej, nawet jeżeli chodziło o zwykłe karaoke, basen z kulkami, czy odegranie jakiejś abstrakcyjnej sceny na środku baru. Musiała przyznać, że bawiła się przy tym świetnie.
Pokręciła głową z zagadkową miną. Nie miała zamiaru zdradzać mu nic więcej, nawet jeżeli nie były to jakieś szczególnie wielkie plany, tym bardziej, że większość wymyślała na poczekaniu. Akcja wprowadzała reakcję, nic więcej. – Och, nie ze mną te numery, nic ze mnie nie wyciągniesz – okręciła się na stołku w jego stronę. Zaraz jednak niemal zachłysnęła się powietrzem na założenie wysnute przez Marshalla. – Chippendalesem? Och, to świetny pomysł! Jednak nie mam ochoty robić za ochroniarza i biletera w jednym momencie, przegapiłabym całe widowisko – uśmiechnęła się pod nosem i choć wypowiedziała się o tym pomyśle w dość osobliwy sposób, to zapisała go jednak z tyłu głowy, kto wie, może kiedyś przyjdzie jej to wykorzystać? Z drugiej strony szala mogła się wtedy przechylić niebezpiecznie na jej niekorzyść i cóż, odegranie się mogłoby być dość nieprzewidywane, a jeszcze nie była pewna, czy jest na to w stu procentach gotowa, w końcu mężczyzna mógł mieć niezłe asy w rękawie.
- Zaraz cały wieczór, pozwolę ci na kilka przerw na wzięcie oddechu, jestem dziś nad wyraz łaskawa – delikatny uśmiech był jedynie dodatkiem do teatralnego tonu niewiniątka. Oczywiście lepiej byłoby, gdyby wierzył, że naprawdę zaplanowała przed nim cały wieczór kompromitujących rozrywek, ale nie chciała wystrzelać się ze wszystkiego, jeżeli miała mieć plany na następne spotkania, szkoda byłoby, gdyby ustalona przez nią tradycja wypaliła się przedwcześnie. – A skoro o tym mówimy, to czas na nas - wskazała głową na korytarz lokalu i zaraz zeskoczyła ze stołka, zabierając ze sobą swój napój. Miała nadzieję, że mężczyzna za nią podąży i nie będzie się rozglądał w poszukiwaniu kruczków, skoro to ona ruszyła przodem.
Odległość do drugiej sali nie była długa, bardziej musiała się przeciskać między ludźmi, a z uwagi na swój wzrost nie było to takie łatwe. Do tej pory miała wrażenie, że nie było tu tak tłumnie, choć pewnie winić mogła odnogę korytarza, która prowadziła do stolików na zewnątrz. Minęła to miejsce czym prędzej i zaraz dotarli do drugiej sali. Miała już iść dalej, prosto do pierwotnego celu, gdy nagle dostrzegła coś, co od razu zmieniło jej plany. Zboczyła z trasy, by po chwili nonszalancko oprzeć się o wolny stół bilardowy, odwracając się w kierunku swojego towarzysza. – Zagrajmy – powiedziała nagle, a w jej oczach można było dostrzec wesołe ogniki i chęć rywalizacji. Potrafiła grać, może nie była w tym mistrzem, ale i nie można było nazwać jej nowicjuszem. Przebiegła palcami po kancie stołu. – I oczywiście co to byłaby zabawa bez zakładu, prawda? – posłała pytanie w przestrzeń, choć jeszcze nie wiedziała, czego mogłaby dotyczyć jej potencjalna wygrana. Cóż, miała jeszcze kilka chwil na jej przemyślenie, w tym czasie mogąc jednocześnie obserwować reakcję Marshalla, by sprawdzić w jaki sposób podejmie się tego wyzwania. Miała nadzieję, że to pozwoli jej skutecznie ocenić własne szanse i na tej podstawie ułożyć korzystny dla siebie wynik tej zabawy.

@Charlie Jared Marshall
Mów mi Evi. Piszę w trzeciej osobie liczby pojedyczej. Wątkom +18 mówię to zależy.
Szukam kliknij i sprawdź.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: skutki katastrofalne i działania nieodpowiedzialne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

C.J. Marshall
Awatar użytkownika
32
lat
188
cm
stajenny, tancerz
Pracownicy Usług
- Aż nie wiem jak Ci dziękować - odpowiedział, przyglądając się jej z szerokim uśmiechem. Nie potrafił ukryć ciekawości. W jego spojrzeniu wciąż tańczyły figlarne chochliki, które świadczyły o tym, że był gotów na kolejne wyzwania rzucone przez Eveline. Mimo to chwila przerwy przed stawieniem czoła kolejnemu wyzwaniu zwyczajnie mu się należała.
Biorąc drinka do ręki, ufnie podążył śladem kobiety wgłąb klubu. Nie miał pojęcia dokąd idą i w jakim stylu, ale ta niewiedza w żadnym razie nie odbierała mu pewności siebie. Nie sądził by była w stanie wpaść na coś, co rzeczywiście stanowiłoby dla niego wyzwanie i choć trochę naruszyło jego strefę komfortu. Chyba po prostu nie miał wstydu.
Przebiwszy się przez tłum ludzi, trafili do stołu bilardowego, który pobieżnie omiótł wzrokiem, ostatecznie podnosząc go na Evi z delikatnie zadziornym uśmiechem. Nie musiała go dwa razy pytać. W bilarda, darta i inne gry mógł grać o każdej porze dnia i nocy.
- W porządku - zgodził się. Chyba nie spodziewała się po nim innej reakcji niż podjęcia się wyzwania, choć wcale nie był przekonany o swojej wygranej. Nie grał wybitnie często, a poza tym wcale nie zależało mu na zwycięstwie, przynajmniej dopóki nie usłyszał o możliwym zakładzie. - Fakt. Co proponujesz? - Zapytał, nie spuszczając z niej już wzroku. Prawdopodobnie od jej słów, rodzaju "kary", jaki przewidywała, miał zależeć jego poziom determinacji by wygrać... i z wielkim prawdopodobieństwem miało to tak samo zadziałać w drugą stronę.
- Myślę, że w zależności od tego, kto wygra, kara dla przegranego powinna być inna - wtrącił, przypuszczając, że dla obojga co innego mogło oznaczać prywatny dramat. Dobrze się dogadywali, z dużym prawdopodobieństwem na wiele rzeczy zareagowaliby tak samo, ale wiedział, że gdyby ta maruda miała zrobić coś, co wymagałoby interakcji z ludźmi (na przykład zabawianie dzieci w kostiumie jakiejś popularnej teraz postaci), to nie byłoby jej do śmiechu. Jemu natomiast wcale by to nie przeszkadzało. Mógłby to zrobić wręcz z dobrej woli.
Jedno było jednak pewne - do gry miało dojść lada moment, więc w oczekiwaniu na jakieś decyzje, podszedł do obsługi żeby wypożyczyć sprzęt do gry. Jeden z kijów oddał Eveline, drugi zatrzymał dla siebie, po czym ułożył kolorowe bile w trójkącie, tylko białą zostawiając luzem, na drugim końcu stołu.
- Kamień, papier i nożyce o rozpoczęcie? - Zapytał, unosząc przy tym lekko brew i posyłając kobiecie figlarny uśmiech. Wydawało mu się to najuczciwszym sposobem na rozpoczęcie gry, więc jeśli przystała na jego propozycję, dwukrotnie potrząsnął ręką zaciśniętą w pięść, nim za trzecim razem wyrzucił nożyce, wygrywając z Evi (rzut kostką na Discordzie tak twierdzi :lol2:). - Nie chciałem się chwalić, żeby nie odbierać Ci pewności siebie, ale w tej grze nie mam sobie równych - zażartował, po chwili - gdy już dogadali między sobą warunki przegranej, ewentualnie zostawiając to na koniec gry, żeby podtrzymać niepewność - przystępując zaszczytu rozpoczęcia gry. Pochylił się nad stołem, celując w białą bilę, po czym pchnął ją kijem, rozbijając kolorowe bile na wszystkie strony. Jako pierwsza wpadła w pełni fioletowa bila, a pozostałe rozpierzchły się po stole.

@Eveline Rodriguez

/Totalnie nie wiem o czym piszę, więc z góry przepraszam za błędy :lol2:
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam młodszego lub starszego rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Eveline Rodriguez
Awatar użytkownika
27
lat
159
cm
dżokej
Techniczna Klasa Średnia
Wiedziała, że nie będzie oponował przed możliwością podjęcia się wyzwania i nie mogła ukryć swojego zadowolenia z tego też powodu. Granie z nią w cokolwiek było niczym stąpanie po grząskim gruncie pełnym wybuchowych utrudnień i nieczystych zagrań. Nie musiała wygrywać samej gry – możliwość rywalizacji sama w sobie wystarczająco ją zadowalała. Dlatego tym bardziej zainteresowały ją kolejne słowa. - Och, kara dla każdego powinna być inna? – powtórzyła po nim, układając słowa w pytanie z uśmiechem na ustach. Wyglądało tak, jakby tylko czekała na taką możliwość – raz kozie śmierć, prawda? Najwyżej zwali to wszystko na alkohol, który zdecydowanie dodawał jej odwagi, pozwalając wysnuwać wszystkie niecne myśli. – Bardzo dobrze się składa, bo o ile dobrze pamiętam, to wspominałeś coś o chęci zastania chippendalesem… To co? Jeden, mały pokazik? – śledziła jego reakcję, nie kryjąc się z tym, jak bardzo jest zadowolona, że ten pomysł wpadł wcześniej, ba, sama by tego nie wymyśliła, a w życiu! Nie ukrywała jednak, że mogłaby odrobinę popatrzeć, może nawet się pośmiać, ewentualnie też zawstydzić. Czuła się jednak na tyle zrelaksowana alkoholem, że ewentualnie wyrzuty sumienia pojawiłyby się dopiero następnego dnia, wraz z pobudką i kacem moralnym. – W zamian możesz wybrać nagrodę oczywiście, choć nie daję ci żadnych szans na wygraną – przyznała z cichym parsknięciem wywołanym przez trzymające się niej rozbawienie.
Skinęła głową na propozycję gry w kamień, papier, nożyce, to wydawało się być najsprawiedliwsze, choć uważała tak tylko przez krótką chwilę. Naprawdę krótką, bo gdy potrząsnęła dwa razy zaciśniętą pięścią, by za trzecim razem otworzyć ją na kształt papieru, dostrzegła dłoń mężczyzny złożoną w kształt nożyczek. Chyba jej szczęście skończyło się równie szybko, jak przyszło (ty mordercza kostko discordowa, zapamiętam to sobie! :lol:). Zrzuciła to na karb niesprawiedliwości wywołanej figlarnym uśmiechem Marshalla, tak, to z pewnością była jego wina. – Nawet gdybyś był mistrzem tej gry, nie odebrałbyś mojej pewności, ona jest zdecydowanie bezkresna, przynajmniej teraz – zaśmiała się, przyjmując zaraz podarowany kij, którego końcówkę potarła znalezioną kostką kredy. W międzyczasie przyglądała się rozpoczęciu gry, pozostawiając jeszcze nieczyste zagrania dla siebie – to był zaledwie początek, równie dobrze mógł nie trafić niczego. Mina odrobinę jej zrzedła, gdy dostrzegła fioletową bilę wpadającą do łuzy, z uznaniem uniosła jedną brew ku górze. Może jednak trzeba było zagrać w darta, pomyślała, obserwując obecne rozłożenie na stole. Niechętnie musiała przyznać przed sobą, że akurat wszystkie połówki miały mało korzystne ustawienie. To oznaczało wojnę!– Pełne, brawo. Może jednak porozmawiamy o mojej karze już teraz? – zapytała, siadając na rancie stołu, zakrywając tym samym pozornie najlepsze miejsce do następnego uderzenia w pomarańczową, pełną bilę, która zatrzymała się tuż przy środkowej łuzie po drugiej stronie od kruczowłosej. Nie była jeszcze do końca pewna, czy próbowała go tym pytaniem zająć, odwrócić uwagę, a może dowiedzieć się, co też nastanie po jej przegranej. Z drugiej strony liczyła, że passa mężczyzny jest chwilowa, ot wbije maksymalnie trzy pod rząd, czwartą chybi, dając jej w ten sposób przejść do działania. Niemniej będzie to upiornie ciężka rozgrywka, gdy jej bile ewidentnie nie chciały współpracować z ułożeniem łuz i będzie musiała się napracować, by uzyskać kilka trafień pod rząd, a to może zaważyć na jej potencjalnej szansie na wygraną.

@Charlie Jared Marshall

/dobrze, nie jesteśmy znawcami, może ta gra się skończy w nieprzewidzianym momencie, wiemy w końcu jak przegrać! :lol:
Mów mi Evi. Piszę w trzeciej osobie liczby pojedyczej. Wątkom +18 mówię to zależy.
Szukam kliknij i sprawdź.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: skutki katastrofalne i działania nieodpowiedzialne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

C.J. Marshall
Awatar użytkownika
32
lat
188
cm
stajenny, tancerz
Pracownicy Usług
Uśmiech, który pojawił się na jej twarzy wraz z propozycją Charliego, wzbudził jego zainteresowanie. Domyślał się, że odpowiadały za to kiełkujące w głowie Eveline pomysły, a jeden z nich nawet ujrzał światło dzienne. - Prywatny czy z publicznością? - Odpowiedział na jej propozycję, nie wykazując nawet najmniejszego zawahania, zupełnie jakby pokazu tego rodzaju były jego chlebem powszednim. Co oczywiście nie było prawdą, choć mogłoby być, bo Marshall miał ku temu wszelkie predyspozycje. Ciało, poczucie rytmu, umiejętność tańca i przede wszystkim cechy charakteru, wśród których na próżno było szukać wstydliwości.
Podobnie jak ona, nie zakładał możliwości, że przegra, więc pozwalał sobie na to, żeby podbijać stawkę. Po części odpowiadał za to wypity alkohol, a po części zwyczajna pewność siebie, która - a jakże - czasami go gubiła. Czasami zapędzał się naprawdę za daleko i wszystko wskazywało na to, że dzisiaj nie zamierzał prędko wyhamować.
- Masz na myśli swoją karę? Nie martw się, zaraz wpadnę na coś wyjątkowego - zapewnił ją, kiedy wspomniała o wyborze nagrody. Oboje byli równie pewni siebie swojej wygranej, ale gra w bilard przewidywała tylko jednego zwycięzcę. Już wkrótce mieli się przekonać, kto nim zostanie. Pierwsze zagranie okazało się korzystne dla Charliego, co skłoniło go do kontynuowania tej narracji.
- Właśnie widzę, ale jeszcze niedługo... - odpowiedział, zupełnie jakby przewidział, że uda mu się poprawnie rozpocząć grę. Kiedy bila wpadła do łuzy, uśmiechnął się, nie tylko zadowolony z obrotu spraw, ale też ze słów Eveline, która nawiązała do swojej kary. - Zastanawiałem się nad różnymi opcjami - przyznał, nie odrywając wzroku od stołu, wbrew temu, co kobieta próbowała osiągnąć. Nie był mistrzem skupienia, bardzo łatwo było go rozproszyć, ale rozmowa akurat nie była w stanie tego zrobić. A przynajmniej tak mu się wydawało.... - Może jakiś stand-up, skoro tak fascynuje Cię scena? Albo jakiś live na twoim profilu? - Zaczął wymieniać, nie wskazując jeszcze na konkretne rozwiązanie, zupełnie jakby badał grunt i próbował przewidzieć, która opcja "dokuczy" jej najbardziej. W końcu na tym polegała kara. - Twoi znajomi pewnie z radością poznaliby twoje drugie ja - rozwinął swoją myśl, zgadując, że na co dzień nie była taka rozrywkowa, jak dziś. Był o tym wręcz przekonany, bo przecież widywał ją często w stajni. Jak zupełnie dwie różne osoby. Nie chodziło mu jednak o zdemaskowanie jej, tylko raczej o fakt, że przed gronem znajomych trudniej się wygłupić, niż przed tłumem obcych osób, tak, jak on robił to jeszcze przed paroma chwilami na scenie. - Jest jeszcze jedna opcja... - zaczął, pochylając się nad stołem i przymierzając się do pchnięcia kolejnej bili. Zignorował tą, która stała obok Eveline, chociaż jej ułożenie faktycznie było sprzyjające. Uznał jednak, że się popisze i wybierze trudniejszą, ale wciąż wykonalną opcję. Wykonalną, gdyby był bardziej skoncentrowany, a że nie przestawał gadać, to cóż - w bilę trafił, ale nie do końca tak, jakby sobie tego życzył, bo nie wpadła do łuzy, tylko potoczyła się w ciut innym kierunku, nie zapewniając mężczyźnie punktu i oddając Eveline dostęp do stołu. Wcześniej, niż CJ by sobie tego życzył. - Eh, zagadałaś mnie - rzucił na swoje usprawiedliwienie, oczywiście nie oskarżając jej na poważnie, bo winić mógł tylko siebie. Jeszcze nie wszystko było stracone, bo mogła przecież spudłować od razu, albo skończyć równie szybko, co on, a wtedy miałby kolejną szansę.

@Eveline Rodriguez
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam młodszego lub starszego rodzeństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Odpowiedz