Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Dew Drop Inn
pub

Ten pub to zdecydowanie miejsce z charakterem - widać to nie tylko po fasadzie budynku, w którym się znajduje, ale również po niezwykłym wnętrzu lokalu. Rozsiądź się na jednej z wygodnych kanap i zamów coś ze stale zmieniającego się menu, w którym zawsze każdy znajdzie coś dla siebie. Sprawna obsługa szybko przyniesie Ci Twoje zimne piwo i skutecznie poradzi sobie z ewentualnymi pijakami szukającymi tu miejsca dla siebie, gdy inne lokale w okolicy pękają w szwach.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
6

Po raz pierwszy od tak dawna chciała się komuś podobać!
Było to oczywiście tak samo przyjemne, jak stresujące – spędziła praktycznie pół dnia przed górą ciuchów wywalonych ze swej szafy. Były w niej zarówno rzeczy świadczące o jej wielotygodniowych okresach ciągu, w nastroju Curta Cobaina – jakieś postrzępione bluzy, jeszcze gorsze tiszerty i szorty, były ciuchy dokumentujące jej kiedyś całkiem normalne, przeciętne życie (nieco pod designowym wpływem starszej siostry), były ciuchy „wybitne”, koncepcyjne, edgy-indie, z tych chwil gdy było imprezowo, dziwnie, egzotycznie, dziko – a teraz musiała znaleźć coś odpowiedniego na „spotkanie” (och, to tylko spotkanie, Jen!) z kimś, na kim zależało jej bardziej niż na sobie samej.
Jak to możliwe? Oszalała? Może trochę… Tak to wygląda, gdy pierdzielnie człowieka w tym wieku w sumie po raz pierwszy. Jenny była w euforii, a jednocześnie w paraliżującym strachu. Chciała być tajemnicza – a jednocześnie pokazać absolutnie nie wprost coś w stylu „bierz mnie”. Jednocześnie chciała pokazać styl, a poprzez niego – coś w rodzaju estetycznej inteligencji, nawet jeśli to był tylko podświadomy odruch – i fantazyjną swobodę spod znaku hobo-queen. W zasadzie to chciała pokazać wszystko naraz – a miała w sobie naprawdę szeroki wachlarz stanów.
Pewnie dlatego ostatecznie ruszyła do pubu ubrana właśnie tak:
CLIC
Że niby małolata, ale świadoma swego potencjału. Że niby eksperymentuje, ale i prowokuje. Najwyraźniej tak wyobrażała sobie siebie podczas spotkania z chłopakiem, który – mówiąc krótko – w ułamek sekundy pierwszego spotkania wpakował jej się do umysłu i serca. I teraz pędziła kurc-galopkiem do pubu, gdzie się umówili, przez fatalną brytyjską pogodę.

Na miejscu zaś była przed czasem. Nie rozglądała się – choć w takich pubach też często kolesie siedzą godzinami w jednym miejscu, to nie McDonald’s. Więc siedziała i Jenny.
I siedziała.
I siedziała.
I minął już umówiony czas, ale nie łamała się, zuch dziewczyna. Nie ma problemu – Stan był dilerem, miał też legalną pracę, mogła na niego czekać jeszcze z głupią pokorą choćby i kwadrans.
I kolejny.

I kolejny...

Aż zaczęła rozumieć. I starać się widzieć to nie dosłownie. Ale do tego potrzebowała… czegoś.
Tak – najchętniej tego, ale taka słaba swoim zdaniem nie była, więc po prostu kiwnęła na barmana (przy okazji zwracając pewnie uwagę sąsiada przy kontuarze), i zamówiła piwo.
A barman na to: „Dokumencik potwierdzający pełnoletniość”.
Say what? – Jenny uniosła brwi – i natychmiast je zmarszczyła, żeby wyglądać na więcej lat, oczywiście.
– Dzięki, że mnie pan odmładza, ale tak czy siak proszę piwo. Albo wino. Czerwone wytrawne.
A barman dalej – „dokumencik”. No cóż za…
– Okej, jest tak: osiemnaście lat? – gotowe. Dokument? – zostawiłam. Ale obsłużona chcę być i proszę naprrawdę czerrwone wino…
W głosie była irytacja, choć nie tyle na barmana, co na siebie, na los, na swoją sytuację; cała nastoletnia wrząca mieszanka zawodu, niewiary w to, że została zrobiona w bambuko, siły, słabości, i wielu innych rzeczy, a ten jej odmawia wina! Przecież każdy widzi że ona potrzebuje teraz konkretnego remedium na pewien dramat, tak? – Aż spojrzała na bok, na faceta w rogu pola widzenia. No on na pewno rozumie! Jeśli się odwrócił, zainteresowany sceną, to puściła mu oko (w pośpiechu wyobrażając sobie, że on zrozumie, że teraz należy kupić kielich wina, a ona potem odda kasę), bo im bardziej jej odmawiano, tym bardziej jej się włączał jakiś system agresywnego sparringu; po czym odwróciła się do barmana:
– Może pan już nalewać.

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Jeszcze parę lat temu był stałym bywalcem barów, ale przez te cztery lata, kiedy nie pił, wiele się zmieniło na rynku. Niektóre z miejsc, które w przeszłości regularnie odwiedzał, nie istniało już na mapie. Wypadł z obiegu, ale wiedział, że to kwestia czasu aż znajdzie miejsce, które go uwiedzie i będzie mu wierny bardziej, niż kiedykolwiek jakiejkolwiek kobiecie. Chociaż pił już ponad dwadzieścia lat, to wciąż robił to z klasą, o ile w ogóle można tak powiedzieć. Co prawda na przestrzeni lat jego warunki mieszkaniowe znacznie się pogorszyły, a finanse znacznie uszczupliły, to na nieco lepszy alkohol było go (jeszcze) stać. Coraz częściej pił w swoich czterech ścianach, gdzie znacznie łatwiej było stracić nad tym kontrolę, ale czasami wciąż wychodził na miasto. Ktoś, kto nie wiedział o jego problemie, raczej nie zorientowałby się o nim od razu. Jedynie popękane naczynka na twarzy i zaczerwieniony niekiedy nos sprawiały, że można było go podejrzewać o bycie pod wpływem. Poza tym pił tak dużo, że nie miało to wpływu na jego zachowanie czy zdolność wyrażania się. Może inaczej - dopiero gdy trzeźwiał, stawał się wredny i opryskliwy, ale że w ciągu taki stan był praktycznie niespotykany, to nie było takiego problemu.
Lubił przebywać w barach. Ludzie zawsze go fascynowali. Kiedyś dużo o nich pisał, o zachowaniach w społeczeństwie i relacjach międzyludzkich. Później skupił się na sobie, na swoich wewnętrznych przeżyciach, bo przynosiło mu to swego rodzaju ulgę. Do dzisiaj zdarzało mu się usiąść późną nocą nad kartką papieru i literacko wyrzygać to, co leżało mu na duszy. Ale bez zewnętrznych bodźców, jego wena cierpiała.
Siedział właśnie drugą godzinę w pubie, pijąc nie wiadomo które z rzędu rozwodnione piwo (co za strata pieniędzy...!), i trochę nieobecnym wzrokiem spoglądał czasem po ludziach, nie znajdując jednak nikogo, kto wydawałby się choć odrobinę intrygujący. Tutaj do barów chodzili wszyscy. Jak do kościoła czy sklepu, jeśli nie bardziej. Patrzył więc głównie w blat, ale gdy po pewnym czasie na sąsiednim stołku usiadła młoda dziewczyna, która wdawała się w dyskusję z barmanem, ciężko było to zignorować. Pierw tylko się temu przysłuchiwał, ale szybko doszedł do wniosku, że to trajkotanie jest nieznośne. Rzucił jej więc krótkie spojrzenie, pech chciał, że zrobiła to w tym samym momencie, a wtedy już wiedział, że to niema prośba o pomoc.
- Jeszcze jedno piwo i czerwone wino. - Zwrócił się do barmana, zachrypniętym i przepitym głosem. Nie spotkał się ze zbyt przychylnym spojrzeniem, ale pracownik w tej sytuacji nie miał nic do gadania - Wayfordowi było wolno kupić to wino dziewczynie nawet, gdyby nie miała tych osiemnastu lat. Jedynym minusem tego dobrego odruchu serca było to, że teraz teoretycznie musiał za nią odpowiadać i udawać, że przyszli tutaj razem, ale na szczęście nie wyglądała na kogoś, kto miałby tu siedzieć do późnych godzin. Chociaż... Coś w jej wyglądzie sugerowało mu, że nie jest to standardowa nastolatka.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Spojrzenia niemal stuknęły o siebie w nieoczekiwanym spotkaniu – ale może to tylko pannie Hynes tego rodzaju sytuacje jawiły się tak dosłownie, albo nie osobiście jej, a komuś w takim stanie. Był to stan trudny, pomieszany i chyba dość (i niepotrzebnie) skomplikowany. Ale właśnie doznał pięknego uproszczenia: facet, mimo pewnej podświadomie wyczuwalnej dezaprobaty, stanął na wysokości trochę bezczelnie rzuconego mu zadania i po chwili zwycięstwo nad barmanem ujawniło się w kieliszku czerwonego wina, stawianym przed Jenny. Pokiwała nad nim głową, żeby nie wyrwało się z niej coś w rodzaju „A widzisz? niedobry barmanie?” i przede wszystkim wypiła kilkoma łykami pół porcji. Jakiejś takiej za małej. Dopiero potem zaś spojrzała na mężczyznę.
- Dzięki – powiedziała cicho, jakby zbyt jawna wdzięczność odzierała tę sytuację z pozoru, jakoby to mężczyzna potrzebował tego wina, które nie wiadomo dlaczego następnie przekazał przypadkowej dziewczynie.
W jej wzroku była wdzięczność, oczywiście, ale też coś w rodzaju mimowolnego zainteresowania. Mimowolnego, bo wszak wciąż ogromną większość myśli miała poprzylepianą do tematu „Stanley nie przyszedł i nie przyjdzie, olał mnie, wyszłam na debilkę, nie umiem w ludzi, nie umiem w życie”. Im dłużej zerkała w milczeniu bokiem na sąsiada z lekkim piwem, tym więcej tych myśli odlepiało się od ponurego zagadnienia, a zmierzało do jej winnego wybawiciela.
Przez te parędziesiąt sekund dopiła zresztą to wino, a następnie kręciła stopką kieliszka po stole…
– Faceci to jednak świnie – bąknęła niby przed siebie, ale barman akurat odszedł na inną flankę swego frontu, ściągnięty odległym zamówieniem, więc w sumie jeśli ktoś to usłyszał, to pewnie litościwy Mister Lightbeer po prawej. Zresztą zaraz Jen skumała, że jej osąd może mieć większy zasięg, niż zamierzała, odwróciła się więc do niego zupełnie, dodając zaraz: - Ale niektórzy tylko! Tylko niektórzy, wiadomo.
Zapewnienie mogło nie wyjść wiarygodnie i Jen coż, czuła, że może lepiej nic nie mówić. Ale nie tylko ostatnie słowa, ale cała jej sytuacja była totalnie niezgrabna, a jednocześnie pewnie już dla mężczyzny czytelna: laska się umówiła, koleś ją olał, to ona teraz będzie pić, aż jej smutek i zawód nie przejdzie? Błeee, to było tak typowe, że aż pokręciła głową.
– Strasznie mało tego wina nalewają – uniosła brwi – Strata kasy. Więc… może lepiej kupić całą butelkę? I wypić po prostu razem?
Być może uderzała w czystą logikę i ekonomię, choć może próbowała naciągnąć go po prostu na kasę? Otóż – nie, bo w tym momencie wyłuskała z futerału komórki kartę kredytową i przesunęła ją ku mężczyźnie niczym alternatywną podkładkę pod kufel. – Zero cztery zero trzy osiem – wyznała, ściągając kąciki w lekko zakłopotanym (lub udającym zakłopotanie) uśmiechu. Coś trzeba z życia mieć, prawda? A Mister Lightbeer też zaczynał jej wyglądać na takiego, który może tak uważać; a jak nie – to najwyraźniej dziewczyna była gotowa go zachęcić: – Butelka wina to chyba lepsze niż te szczyny.

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
W odpowiedzi skinął jej tylko głową i przesunął kufel bliżej siebie. Zawsze był oszczędny w słowach, zwłaszcza gdy padały z ust. Trochę lepiej szło mu w piśmie, ale z jakiegoś powodu nigdy nie skończył tej przeklętej książki, od której wszystko się zaczęło. Wciąż ją trzymał w szufladzie, nie wiadomo po co i dla kogo, skoro nie interesowała już nawet samego autora.
Podczas gdy on zdążył wziąć dopiero drugi łyk piwa, jego przypadkowa towarzyszka rozprawiła się już prawie z całą lampką wina. Raczej nie zrobiło to na nim wrażenia, co innego gdyby wypiła w ten sposób whisky albo wódkę. Jemu się nie spieszyło, może dlatego, że nie musiał niczego zapijać, czy raczej nie istniała ilość alkoholu, która ukoiłaby jego wewnętrzny ból; a może dlatego, że miał już dobry promil we krwi jeszcze z poprzedniego dnia, a kolejne piwa miały tylko podtrzymać ten stan.
Mimowolnie uśmiechnął się kątem ust, gdy do jego uszu dotarła niepochlebna opinia o mężczyznach. Aż na nią spojrzał, jeszcze zanim się zreflektowała, choć zupełnie niepotrzebnie, bo nie miał ani jednego argumentu przeciw tej opinii.
- Nie musisz się tłumaczyć - zapewnił ją, nawet nie chcąc wiedzieć, kto i co jej zrobił, że padły takie mocne słowa. Nie czuł się też urażony - jakby nie patrzeć, miała właśnie do czynienia z jedną z takich świń. Może nie najgorszą, ale wciąż zasługującą na takie miano. - Po czerwonym winie mam okropnego kaca, ale Ty sobie nie żałuj - jeszcze nie upadł na głowę, żeby obalać z małolatą taniego winiacza. Inna sprawa, że jego organizm naprawdę źle znosił inny rodzaj alkoholu niż wspomniana whisky czy piwo. Ewentualnie odpowiadał za to efekt placebo. - Ale masz te osiemnaście lat? - Upewnił się, unosząc lekko brew. Zrobił to specjalnie, chcąc ją jeszcze trochę poddenerwować, wszakże było to całkiem zabawne widowisko. Jednocześnie bez słowa wziął jej kartę do dłoni i poprosił barmana o butelkę tego, co przed chwilą jej nalał, w zamian otrzymując jeszcze gorsze spojrzenie niż przedtem. Dało się wyczuć, że najchętniej by ich stąd wyprosił, ale niestety - nie miał ku temu powodu, bo zachowywali się nadzwyczaj kulturalnie. - Będziesz mnie uczyć jak się pije? - Zapytał, posyłając jej zainteresowane spojrzenie znad kufla piwa. Nie brzmiało to jednak ani trochę żartobliwie, choć wcale nie chciał jej rugać.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Dziewczyna w jej wieku powinna srogo pilnować, czy nie jest obciachowa.
Ale Jennilynn wykonała już taką ilość tak ciężkich wtop tylko w ostatnich latach, że szczerze mówiąc nie miała zbyt wielkiego imperatywu, żeby nakładać na siebie jakieś konwenanse. Zgorzknienie i frustracja wywołana olaniem przez ledwo poznany obiekt jej zadurzenia zdejmował z niej obowiązek zachowania konwenansów.
Wobec (skądinąd trochę wymuszonej) gotowości mężczyzny do nabycia całej butelki wina uniosła brwi, ale tylko na chwilę. W sumie… pieprzyć wszystko. Pieprzyć tego palanta Stanleya.
(Oj, wcale tak nie myślała – ale to inna sprawa). Pieprzyć co będzie w domu.
I pieprzyć minę barmana. Jenny i Nieznajomy rządzili. A to poprawiało humor i – w jakiś pokrętny sposób – samoocenę. Podobnie jak jego niepewność co do jej wieku. Czy „miała te osiemnaście lat”?
– W takich momentach jak ten mam wrażenie, że mam w ogóle trzydzieści kurwa siedem – wychyliła się ku niemu, żeby przesunąć ku sobie kartę kredytową i tym sposobem znów znalazła się wraz z barowym zydlem odrobinę bliżej niego. Teraz to już było ewidentne, że piją razem. – Uczyć jak się pije? Ciebie? – wyrwało jej się i znów nie zdążyła się ugryźć w język. Wychodziło z tych słów jasno, że gość robi wrażenie starego pijaka – a przecież w tym momencie wcale takiego wrażenia realnie nie robił.
Nawet nie było sensu go przepraszać: po prostu sapnęła z dezaprobatą dla samej siebie (na to prawie zawsze był dobry powód) i nalała wina do kieliszka, siłą rzeczy tylko sobie. Ale uniosła go ku kuflowi mężczyzny, nakładając na twarz celowo teatralną, ironiczną minę badassa: – Po prostu pijmy. Ja piję za… – spojrzała w sufit – …za moją naiwność. Chyba. No tak: w sumie za pierdoloną naiwność. Bo przecież w sumie wcale się na tego dupka nawet nie gniewam! – oświadczyła trochę głośniej i mocniej, niż wypadało, i zwróciła się do Lightbeera: – A ty? Za co byś wypił? Hę? – zbliżyła kieliszek jeszcze bardziej – No? Dawaj: nadajmy temu sens… – i gdy tylko drgnął w reakcji – wypiła swoją porcję wina więcej niż do połowy, krzywiąc się trochę – ale tylko troszeczkę, wyszeptując na wydechu po przełknięciu trochę z rozpędu: – Whisky byłoby bardziej... na miejscu... – spojrzała na niego badawczo – No ale dopiero zaczęłam butelkę, więc... po kolei.

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
- Możesz się bardzo zdziwić, gdy już będziesz mieć te trzydzieści siedem lat - podejrzewał, że nawet nie była sobie w stanie wyobrazić, jakie to uczucie. Kiedy miał trzydzieści siedem lat, był dokładnie w tym samym miejscu co teraz, co wydawało mu się nieśmiesznym żartem. Nie tęsknił za tamtymi czasami, nie chciał do tego wracać, ale los miał wobec niego inne plany. Może miał to być rodzaj drugiej szansy? Tylko na co, skoro wszystko znów było kupą śmierdzącego gnoju...
- Uznam to za wyraz uznania - odpowiedział po chwili ciszy, której pozwolił zapaść po jej niefortunnym komentarzu. Ale w pewnym sensie była to jedna z nielicznych rzeczy, jakie naprawdę mu w życiu wyszły. Nie wychodziło mu tylko zrywanie z nałogiem, ale to dwie osobne kwestie.
Słuchając jej toastu, musiał się powstrzymać przed uśmiechem. Problemy nastolatków, tak różne od jego problemów, nieustannie budziły w nim nostalgię. Wcale nie dlatego, że tęsknił za utraconą młodością. Były mu bliskie z zupełnie innych powodów - jako ojciec trójki dzieci, doskonale rozumiał czym jest miłosny zawód.
- Co to za jeden? - Zapytał od niechcenia, bo chociaż Jenn już któryś raz próbowała dać mu do zrozumienia, że wcale jej to nie dotknęło, to wyraźnie leżało jej to na sercu. Na swoje szczęście trafiła na dobrego słuchacza. Jutro pewnie nawet nie będzie pamiętał tej rozmowy, więc mogła się podzielić nawet najbardziej kompromitującymi szczegółami. Daleki był od oceniania innych.
- Nie skończyłem jeszcze pić od wczoraj, a Ty mi dopiero mówisz, że powinienem nadać temu sens...? - Aż westchnął ciężko i odruchowo położył dłoń na kieszeni, w której kryła się paczka papierosów, których nie mógł nawet zapalić, siedząc przy barze. Od razu sobie przypomniał, dlaczego woli pić w domu. Albo w ogródku, ale początek lutego nie sprzyjał temu.
Nie zostało mu nic innego niż wypić z Jenn, za jej zawód i swoje pozbawione sensu życie. Tym razem wypił piwo do końca.
- Whisky? Jak Ty po tej butelce nie trafisz do domu - spojrzał na nią pobłażliwie. - Jeśli się mylę, to będę pod wrażeniem - w jej wieku nie był to co prawda powód do dumy, ale nie był jej ojcem, żeby ją umoralniać i tłumaczyć, że picie jest złe.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Jennilynn nie była na co dzień typem wylewnym ani specjalnie gadatliwym. Ale teraz nie była uczestnikiem codziennej sytuacji: po pierwsze czuła się doroślej, siedząc tak w pubie przy kontuarze z facetem, który był starszy (na oko) od jej ojca, i rozmawiając, powiedzmy, jak „równy z równym”, bez względu na to, jak bardzo była to tylko jej chwilowa ułuda. Po drugie – jej stan sprzyjał wylewaniu żalu. Temu zaś procesowi sprzyjało – po trzecie – wino, które w tej chwili obiecywało jeszcze dużo swobodnego czasu usprawiedliwionego pełną butelką.
A po czwarte w tym mężczyźnie – a może w sytuacji? ale nie: chyba w nim, przede wszystkim – było coś takiego, co zapraszało do rozluźnienia intymności własnych nastoletnich oporów i emocji. Niech to szlag – chciała mu powiedzieć, tylko jak to zrobić, żeby go nie zagadać, a naświetlić cały sens?
– W zasadzie go nie znam. Spotkaliśmy się jeden pieprzony raz. – Wspomnienie kolejnego totalnego przypadku, także w pubie, wciągnęło Jenn na dwie sekundy wgłąb wspomnień. Nabrała duży wdech, uniosła brwi i mówiła dalej, bezmyślnie kręcąc kieliszkiem po blacie: – Nie znam go, ale chcę go znać. A jedyne co wiem, to że jest dilerem – zerknęła na rozmówcę badawczo – Narkotykowym. Regularnym narkotykowym dilerem…
No tak: gdy się to powiedziało, to brzmiało dziwnie. I w jej ustach wcale nie oskarżycielsko.
– Problem w tym, że… – zawahała się – To znaczy jeden z problemów, bo główny polega na tym, że, hehe – zaśmiała się niewesoło – zrobił ze mnie idiotkę. Albo sprawił, że ja sama zrobiłam z siebie idiotkę? – to było pytanie? Chyba tak, skoro spojrzała na niego znad kieliszka wnikliwie – No ale poza tym, problem w tym, że ja…
Urwała. Było jej dobrze tak czuć, że może mówić, ale były sprawy, do których człowiek nie przyznaje się byle jak, i na trzeźwo.
Trzeźwość była tu w ogóle wielowarstwowym zagadnieniem. Jedną z tych warstw mężczyzna poruszył całkiem zasadnie, dając Jenn nieświadomie możliwość niedokończenia poprzedniego zdania. Uśmiechnęła się znów, szerzej, ale i tak półgębkiem. – Skoro nie chcesz pić wina, to można powiedzieć, że będę w połowie tej butelki pijana przez ciebie, nie? – spojrzała na niego uśmiechając się całkiem otwarcie, i nagle podała mu dłoń: – Jestem Jenn, tak w ogóle. No więc – sprawdźmy to. Mam teraz taki nastrój, że… że proponuję ci przeskok na whisky. Bo coś mi mówi, że też masz powód tak siedzieć i pić, hm? I że to jest piwo tylko dlatego, że nie masz z kim pić łyskacza.
Niebezpieczeństwo. Uwaga. Powinna usłyszeć ten alarm w głowie, mówiący że jest na najlepszej drodze do wewnętrznego stwierdzenia, że teraz, w tej sytuacji, przestaje być ważne, jak wróci do domu. I której nocy. A niedokończone zdanie zaczęte dwa razy od "problem w tym, że" – wisiało w powietrzu, tęskniąc za towarzystwem gęstego dymu. Kto, do cholery, wymyślił zakaz palenia w pubach...?

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Każdy inny zareagowałby na takie wyznanie chociaż uniesieniem brwi, ale nie Wayford. Pozostał niewzruszony, zupełnie jakby przedstawiła mu typową historię, w której poznała pięknego chłopca w szkole i chodzili razem za rękę, a najgorszym, czego się dopuszczali, były wagary. Tymczasem mówiła mu, że wpadł jej w oko diler. Cholera wie, czy starszy, czy może to jeden z tych szczeniaków, którzy handlują na ulicy, a potem kończą z poderżniętym nożem gardłem. Gdyby to była jego córka, dostałaby wykład życia. I prawdopodobnie szlaban, albo nadzór nad każdym wyjściem z domu.
- Myślę, że mimo wszystko na dobre Ci to wyszło - podsumował, darując sobie gadki o tym, jakie niebezpieczeństwo niosło za sobą umawianie się z dilerami. Zwłaszcza w tym wieku, kiedy jest się tak bardzo podatnym na zdanie innych, mimo iż twierdzi się inaczej. Podejrzewał, że i tak nie odwiodłoby jej to od kolejnych takich spotkań, w co zresztą i tak nie zamierzał się mieszać. - Chyba, że już za późno. Bierzesz? - Zapytał wprost, ale nie był to oskarżycielski ton. Nawet nie ciekawość, po prostu zwykłe pytanie, odpowiedź na które pozwoliłaby mu mieć szerszy obraz na sytuację. Nie były to rzeczy, którymi się chwaliło na prawo i lewo, zwłaszcza obcym, ale skoro już rozplątał się jej język i tak ochoczo dzieliła się z nim szczegółami ze swojego życia...
Kiedy urwała w pół zdania, posłał jej pytające spojrzenie, ale nie naciskał. Powiedzmy, że przyjęło to formę swego rodzaju spowiedzi, z tym, że na końcu nie miało być pokuty. Rozgrzeszenia też raczej nie, przynajmniej nie takiego, które faktycznie by się liczyło.
- O nie. Nie wrobisz mnie w to - zareagował żywo, broniąc się przed jakąkolwiek odpowiedzialnością, chociaż przecież przyłożył rękę do tego. Mógł jej kazać spadać na drzewo, ale jak na odpowiedzialnego gościa przystało, kupił jej całą butelkę wina. Eh. Kogo on próbował oszukiwać? Było wiadomo, że jeśli Jennilyn doprowadzi się do stanu kompletnej nietrzeźwości, to jej nie zostawi na pastwę losu. Miał jeszcze jakieś dobre odruchy.
- Gerard - uścisnął jej drobną, delikatną dłoń, tak bardzo kontrastującą z jego nieco szorstką, ozdobioną tatuażami i sygnetami dłonią. - Ale nie będziesz płakać? - Znowu ją zaczepił, choć nie bez powodu. Whisky docierała do duszy. A skoro była rozczarowana, to istniało całkiem duże ryzyko, że tak by się to skończyło.
Gdyby to brak towarzystwa powstrzymywał go przed piciem, to dziś byłby zupełnie innym człowiekiem. Niestety nie tak to działało. - Jeżeli pytasz, czy za moją obecnością tu też stoi jakaś osobista tragedia: nie. Po prostu lubię tak spędzać czas. - Nie był do końca szczery, ale na jego szczerość trzeba było zasłużyć, a stopień nietrzeźwości nie miał tu nic do gadania. - Ale napić się możemy. - Zgodził się, dopijając wreszcie piwo.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Pierwsze stwierdzenie, noszące pozór tak zwanej dobrej rady, wywołało na twarzy Jenn uśmiech lekkiego politowania, bardzo ulotny jednak – bo zniknął zupełnie, gdy padło co najmniej trafiające w sedno pytanie.
Nie powinna się dziwić, facet nie wyglądał na takiego, który wyrywa się do baru tylko wtedy, gdy żona wyjedzie do mamusi i dopiero gdy najpierw posprząta kuchnię i wywiesi pranie (dbając żeby na suszarce sąsiadowały ze sobą skarpetki z jednej pary) – wyglądał na takiego, który wysiedział już niejeden barowy stołek aż do samych śrubek i w oparach fajek wszelkich gatunków, oraz wszelkich alkoholi, wysłuchał już tysięcy głupio niepotrzebnych strzępków ludzkich historii i kłopotów. I to też nic dziwnego, bo przy nim nawet Jenn, z natury niekoniecznie gadatliwa, miała ochotę po prostu mu – odpowiedzieć.
– To skomplikowane – przekrzywiła głowę na bok i nalała sobie do kieliszka więcej, niż radzą periodyki enologiczne – Znaczy wszystko jest, generalnie, skomplikowaneprzynajmniej w świecie nastolatek, i w ich mniemaniu o tym świecie – ale tu chodzi o to…
I co, będzie się tak wywijać? Przy nim? Bez sensu…
Nabrała powietrza i dokończyła stanowczo: – Już nie.
I zerknęła badawczo znad szklanej krawędzi.
– Jestem czysta od kilku tygodni.
Uścisk dłoni, dokonany już w trakcie wymiany słów, kazał jej pomyśleć, nie wiadomo dlaczego o ojcu. O tym że w sumie nie ma pojęcia, jak Howard Hynes ściska dłoń. Dużo zależy, rzecz jasna, od dłoni. Dłoń Gerarda ściągnęła na moment jej spojrzenie: pasowała do Gerarda, tak jak tatuaże, i tak jak Gerard pasował do tego miejsca.
– Płakać? Czemu miałabym płakać? – Nawet się uśmiechnęła, choć tylko ospałość tego uśmiechu chroniła przed podejrzeniem, że jest to uśmiech mający przekonać o jej powadze, a nie o rozśmieszeniu. – Nie mowię ci tego, bo mnie to gryzie.Nie no, broń Boże! – Mówię to, bo… Bo to dobry powód do wypicia tak?
I znów toast. Zdecydowanie zachęcony jego słowami: po iluś tam piwach (cienkich, okej) gotowość – jeśli dobrze zrozumiała – przejścia z czasem na whisky, świadczyła o tym, że ma przed sobą poważnego zawodnika. To nie to co rówieśnicy na bibkach, gadający co to nie oni, a potem kłaniający się kiblom.
Sama Jenn nie była nawykła do grubszego picia, wolała – jeszcze niedawno – rozhuśtywać sobie świat innymi środkami. Więc może to, że deklarowała teraz z taką pewnością, że dragi to przeszłość, będzie ją usprawiedliwiać przed wychyleniem nieco więcej niż kontrolnego kieliszka wina?
Właśnie kończyła trzeci. Stopniowo – ale wyraźnie – wszystko robiło się sympatyczniejsze i mniej obciążone problemem. Pomagało to cholernie wynurzać się z depresyjnego grajdołka, w który wpędziła ją ewidentna porażka jej randki.
– Rozumiesz, to jest tak: powinnam mieć chłopaka. W sumie – bardzo bym chciała. Do tej pory miałam po prostu inne cele. A teraz, kiedy już wiesz, że brałam, ale jestem czysta, to rozumiesz, że no… nie ma nic dziwnego w tym, że się człowiek zabuja – rozmarzyła się nieco, ale fakt, że siedział obok niej gość po pięćdziesiątce, a nie dwudziestokiluletni byczek, który już zdążył uniemożliwić jej zaśnięcie przez dwie noce z rzędu, otrzeźwił ją z tego słodko-pierdzącego rozmarzenia. Po co marzyć, kurwa? Po co się szykować, pięć godzin wybierać look, po co zapierdzielać na umówione miejsce i być tam wcześniej (zamiast kazać mu czekać)?
No właśnie. Więc do rzeczy:
– Ty też musiałeś kiedyś być zakochany – wjechała łokciem daleko w głąb blatu i na wierzchu dłoni zawisła głową skierowaną ku Gerardowi – Co robiłeś jak miałeś osiemnaście lat? – Czy to nie zbyt niefortunna ciekawość? Jeśli tak, to najwyraźniej Jennilynn się o tym jeszcze nie zorientowała, bo brnęła dalej: – Myślałeś, że skoro tak się kochacie, to będziecie ze sobą do końca świata, czy coś w tym stylu, nie? – rzucała te pytanie tonem ospałym, nielicującym w sumie z ich wagą – Czy na przykład odwrotnie – o tym się nie myśli w takim wieku? Sądzisz, że Stanley mnie olał, bo na przykład chętnie by mi opchnął parę gramów mety, a powiedziałam mu, że jestem czysta? Czy może coś jest ze mną nie tak, a dowód mamy tutaj – i wolną dłonią wskazała samą siebie, w swym nastoletnim egocentryzmie mogąc doprowadzić do eye-rolla nawet wytrawnego słuchacza ludzi każdej grupy wiekowej… Podświadomie wyczuła, że być może trochę zaczadziła ostatnie kilka minut, nie zmieniając półleżącego skrętu korpusu nalała sobie czwarty pełny kielon wina. – Słuchaj – jak bym się upiła, to... pomożesz, nie?

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Naprawdę ciężko było mu się skupić, gdy udzielała odpowiedzi w ten sposób. Zamiast powiedzieć "tak", lub "nie", wypowiedziała komplet zupełnie nieistotnych zdań. Nie była to kwestia braku cierpliwości, bo tej miał aż nadto, ale po spożyciu pewnej ilości alkoholu, świat rządził się trochę innymi prawami. Czas płynął wolniej, w nieznanej nikomu jednostce, więc nic dziwnego, że do momentu uzyskania właściwej odpowiedzi, mógł mieć problem z połączeniem faktów. Chyba wyczytała to w jego spojrzeniu, bo w końcu padło "już nie", na które wyraźnie czekał. - Oby tak dalej - nie wiem, czy tego się spodziewała, skoro tak długo migała się od odpowiedzi, ale nie miał jej do zaoferowania nic innego niż pełną akceptację.
- Tak. To dobry powód do picia - zgodził się z nią, ale pobłażliwy ton głosu wskazywał na to, że kompletnie jej nie wierzył. Nie zostało mu więc nic innego, niż przekonać się samemu, w którą stronę to zmierzy. Zagadka na pewno miała rozwiązać się szybko. Góra po pierwszej szklance whisky, pewnie nawet niepełnej. Jeśli chodzi o niego, to ciężko byłoby komukolwiek go przepić. To już był ten etap, kiedy półtora promila we krwi nie wpływało znacząco na zachowanie, skoro utrzymywało się każdego dnia na tym, samym lub podobnym poziomie.
- Więc masz apetyt na miłość... - Rzucił w przestrzeń, nim z jej ust popłynął wartkim strumieniem prawdziwy słowotok. W tej kwestii był ją w stanie zrozumieć: zakochanie było pięknym uczuciem. Dojrzała miłość również, choć miała też swoje ciemne strony. Życie bez niej było dosyć przykre, fakt. Zapytany o własne przeżycia, uśmiechnął się pod nosem. Miała zaskakująco trafne spostrzeżenia - takie właśnie było myślenie Gerarda, gdy był zakochany po raz pierwszy.
- Oczywiście, że się myśli. Jeśli tylko trafisz na odpowiednią osobę, zmienia Ci się cała perspektywa. - Czy chciał jej opowiadać historię swojego życia i cofać się do szalonych lat osiemdziesiątych, kiedy wydarzenia, które tyczyły się bieżącego tematu, miały miejsce? Nie był co do tego przekonany, ale ta teza wymagała chyba poparcia jakimkolwiek dowodem, choćby anegdotycznym... - W moim przypadku minęło trochę czasu, zanim się to stało. Ale od razu zdradzę Ci zakończenie: nie było happy endu. Więc nie masz co rozpaczać... Nawet wielkie miłości czasem umierają. Chyba lepiej rozczarować się teraz, niż po dwudziestu latach.
Na pewno miała jeszcze spotkać wielu chłopaków, którzy zawrócą jej w głowie. Nawet jeśli ten wydawał się wyjątkowy, to kolejny też na pewno taki będzie, aż wreszcie trafi na tego, który naprawdę taki będzie, przynajmniej do czasu, aż nie okaże się jak wszyscy...
Westchnął ciężko, gdy stało się to, czego się obawiał. - Pomogę - zgodził się. Ale że nie miał pojęcia, co miałby z nią wtedy niby zrobić, to zapobiegawczo odwlekał ten moment. - Idę zapalić - poinformował ją, nie pytając, czy wybiera się z nim. Wtedy wydarzyło się coś, co mogło wprawić ją w zaskoczenie - stając na nogach, podparł się drewnianą laską, dotąd niezauważoną i posłusznie czekającą, aż znowu będzie potrzebna. Jego twarz przeszył lekki grymas bólu, gdy postawił pierwszy, nieco niezgrabny krok w stronę wyjścia. Bez laski nie był już w stanie chodzić, co najwyżej po mieszkaniu, gdzie za oparcie służyły mu ściany. Niepełnosprawność była okropna. Wyklinał ją każdego dnia, ale - dziwne, prawda? - nic sobie z tego nie robiła i nie chciała odejść. Utykając, wyszedł wreszcie przed lokal i oparłszy się plecami o ścianę, wyjął z kieszeni papierosa. Osłaniając go od wiatru, po paru próbach odpalił go od kończącej swój żywot zapalniczki i wreszcie zaciągnął się. Był to już któryś papieros tego dnia, ale każdy smakował tak samo dobrze.
Był pewien, że jego stan nie umknął uwadze Jennilyn, ale specjalnie nawet się nie oglądał, żeby jej nie sprowokować do wyjścia i zadania pytań. Pewnie z marnym skutkiem.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Najpierw pokręciła głową w stanowczym (w jej mniemaniu) zaprzeczeniu: „to nie żaden apetyt na miłość, człowieku, to Miłość, oczywista i unikalna!” – ale najpierw sama się zagadała, a potem, po jego tym, jak zakończył swoje wyznanie, tamto jej święte przekonanie trochę osłabło. Nie będzie happy endu… Lepiej rozczarować się teraz niż po dwudziestu latach… Zmarszczyła brwi, i choć w tej minie były już pierwsze oznaki alkoholowej przesady reakcji (zbyt wyraźne miny, zbyt głębokie gesty), to zamilkła; na jego deklarację pomocy tylko kiwnęła głową – z opóźnieniem, więc połączyła się w tym geście także jej reakcja na jego „Idę zapalić”.
A potem milczała w zupełnie inny sposób – mianowicie w zaskoczeniu: faktycznie, laski ani wcześniej nie widziała, ani się jej absolutnie nie spodziewała, raz – dlatego że nie miała przesłanek, by rozpoznać w nim jakąś niepełnosprawnóść, dwa – że ogólnie wyglądał jej na jednego z tych raczej amerykańskich niż brytyjskich królów szos i powolnych, ciągniętych zachrypniętym głosem opowieści mężczyzn, którzy „chcąc nie chcąc” pasują do roli wolnego od wad bohatera.
I wlokła za nim zdumionym wzrokiem, aż zniknął za drzwiami.

Zdążył wypalić połowę papierosa, gdy (oczywiście?) wynurzyła się z pubu w chłodny mrok. Krok miała odrobin chwiejny, ale bez problemu jeszcze mogłaby udawać pełną kontrolę nad balansem, gdyby ją ktoś zaskoczył. Natomiast udawać nie chciała. Niczego. Gerard najwyraźniej potrafił (może tym swoim wizerunkiem, w pewnej mierze?) sprawić, że coraz porządniej podpita Jennilynn nie widziała powodu taić przed nim tego czy tamtego. A na pewno też zachęcał do rozmowy, nawet gdyby miało się okazać, że jej potrzeba rozmowy o ważnych dla niej dziś sprawach jest większa niż jego potrzeba dialogu, i że to ona, Jenn, nieco bezwładnie lgnie do kogoś takiego. Dlaczego? Nie wiedziała.
– Moment.
Przesadne zdecydowanie w jej głosie, oraz przesadnie stanowczy gest uniesionej dłoni mógł już świadczyć o tym, że alkohol działa z pewnym opóźnieniem; choć w jej przypadku – osoby niekoniecznie zaprawionej i dość mikrej anatomicznie – chyba niewielkim.
– Moment: – i niby miała mówić dalej, ton na to wskazywał, ale zamarła zaraz głupio w geście wskazującym jego laskę, a może, domyślnie, jego nogę. I nie wiedziała jak ująć to, co ją poruszyło. – Nie mówiłeś nic, że… no… – zmieszała się – Przepraszam, ale… – pokręciła głową, do samej siebie: nie, nie powinno się pytać, no bo jak: Co ci si stało w nogę? Byłeś na wojnie? Wypadek motocyklowy? Nawet gdyby jej odpowiedział – to tylko potwierdzając że jest bardziej kulturalny od niej. Jenn nie myślała jednak teraz o kulturze, być może więc bardziej zatkało ją zderzenie jej przekonania o tym, że to ona jest centrum sytuacji, ona, jako dramatycznie pokrzywdzona – z nagłym stwierdzeniem, że poszkodowany i pokrzywdzony może być też ktoś inny, i to nie jakiś tam ktoś, ale Ktoś, kogo los wepchnął jej w życiorys ku jej nieuświadomionej, ale znaczącej satysfakcji z tego spotkania.
– Nie wiedziałam – bąknęła, opierając się plecami o mur obok Gerarda i zakładając połę na połę swej ramoneski, niezbyt pasującej do pogody i pory doby. – Masz papierosa? – wyciągnęła dłoń w odruchu dość bezczelnym, ale i niewinnym: „skoro jesteśmy tu razem, to chcę robić to, co ty”. – Przemyślałam to. Nie dam się rozczarować, choć pewnie masz rację. Myślę, że mówisz tak wprost o tym, że nie będzie happy endu, bo jednak wiesz, że gówniaki w moim wieku i tak żywią się przekonaniem, że to wszystko co ich spotyka jest unikalne i jakby… najważniejsze. I, no… trochę, tak jest, hehe – zaśmiała się niewesoło i pociągnęła nosem. – Tylko że, jasna cholera, kurwa mać, ja nie mam siły myśleć, że jak się zakochałam, tak naprawdę kurwa zakochałam, w sumie pierwszy raz, czaisz?, to akurat muszę natychmiast się nauczyć, że właśnie ta wspaniałość musi się rozpierdzielić, że to co czuję, i że chcę żeby było pięknie, a się nie udaje – to mnie jakoś… rozbraja, czyni słabą… – spojrzała na Gerarda poważnie oczyma powiększonymi od emocji, a jeśli zerknął w nie, mógł zobaczyć lśnienie niechcianej wilgoci. – Nie chcę być słaba, kurwa mać… Nie chcę walczyć o coś, co powinno być zajebiste i piękne. I dobre. I należy mi się! – drgający emocjami głos uniósł się, zahaczając o zbuntowane warknięcie. – Walczę z samą sobą odkąd pamiętam i teraz chciałam… chciałam właśnie jakby… odpocząć, czuć że jest mi dobrze, i że to płynie od kogoś, naprawdę i na stałe!, a nie z dragów, na chwilę i na pohybel… – Odwróciła się od niego i pokręciła głową. – Fuck. – Jedno proste słowo, nastoletnie „zaklęcie” dobre na wszystko, wypowiedziane tonem pełnym zawodu i smutnego zrozumienia, że najwyraźniej „jednak musi być chujowo”. Chciała mowić dalej, ale myśli były szybsze i dobitniejsze, więc wyszło jej z tego tylko kolejne – Fuck! – i zamilkła, paląc jeśli ją poczęstował, z jedną dłonią wepchniętą w zimną i za płytką kieszeń kurtałki.
I tak stała w milczeniu, zagapiona głównie przed siebie, czasem zerkając na Gerarda, trochę naburmuszona, troch smutna, a na pewno coraz bardziej ulegająca alkoholowemu rozmemłaniu; co jakiś czas podcierająca nos jak dzieciak, a w środku naprawdę walcząca z dopominającą się atencji potrzebą. Gdybyż mogła coś wziąć! Coś pocieszającego – coś, co położyłoby ją w miękką pościel bezproblemowego zapomnienia, w kwiatki i wzorki „będzie okej” oraz „trudne sprawy poczekają, a ty, Jenn, odleć sobie…”
– Powiem ci jedno, Gerard – oznajmiła nagle z podejrzaną determinacją – Chcę się dziś upić. Naprawdę. – I wbiła w niego spojrzenie trochę pytając, a trochę już wymagające aprobaty dla tego pomysłu kretyńskiego, ale też – być może – w pełni dla Gerarda… znanego?

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Słysząc, jak drzwi lokalu otwierają się, nawet nie musiał patrzeć w ich stronę, by wiedzieć, kto się w nich właśnie pojawił. Wypuścił zebrany w płucach dym przez nos, pozwalając by delikatnie połechtał jego śluzówkę i oddał jeszcze więcej smaku. Strzepnął popiół, parokrotnie pukając wskazującym palcem w papierosa i dopiero wtedy podniósł wzrok na stojącą przed nim Jenn, która znowu miała problem z wysłowieniem się. Domyślał się, co miała na końcu języka, ale nie ułatwił jej zadania. Zamiast tego znowu się zaciągnął i przyglądał się jej nieporadnym próbom ubrania myśli w słowa. Nie chciała go urazić, to miłe, choć niepotrzebnie się tak tym przejmowała, bo nie był to temat, który budził w nim urazę. Bardziej drażniło go współczucie, nie chciał go i nie szukał, na szczęście unosząca się za nim woń alkoholu często go przed tym chroniła. W końcu alkoholik to podczłowiek. Pasożyt, którego najlepiej wyeliminować, albo przynajmniej zepchnąć na bok, żeby przypadkiem nie burzył estetyki.
- Wypadek na motorze - zaspokoił wreszcie jej ciekawość, zupełnie jakby czytał jej w myślach. Wypadek na motorze i jeszcze parę innych, niefortunnych zdarzeń, ale w gruncie rzeczy wszystko miało swoje źródło właśnie w nim. Bez słowa poczęstował ją papierosem, czerwone Marlboro, które palił od lat, na przemian z samodzielnie skręcanymi fajkami.
Na szczęście szybko uciekła z powrotem w swoje nastoletnie problemy. Słuchał jej jednym uchem, ale to jej chyba zupełnie nie przeszkadzało. Zdążył nawet wypalić całego papierosa i sięgnął po kolejnego, gdy wciąż lamentowała nad swoją niespełnioną miłością. Może nie wyglądał na takiego, co by to rozumiał, ale tak właśnie było. Co prawda mówił o miłości w inny sposób, bo przelewając słowa na papier, ale wciąż był to nawracający temat, który nie dawał mu spokoju. Było sporo racji w tym, co mówiła, nie było w tym za grosz sprawiedliwości, nikt nie powinien błagać o miłość, i pod żadnym pozorem nie tak powinna wyglądać. Ale cóż z tego? Rozczarowanie już nadeszło. Nie mogła cofnąć czasu i sprawić, że ta historia potoczy się innym torem.
- Wiem, że teraz może Ci się to wydawać niemożliwe... Ale jeszcze kiedyś się zakochasz. Pewnie niejeden raz - przypomniał jej. Nawet jemu się to udało. Ktoś zwrócił uwagę na zachlanego faceta w mocno dojrzałym wieku i uznał, że może im wyjść. I może nawet by wyszło, gdyby nie to, że był nienaprawialnym, beznadziejnym przypadkiem. - Ale teraz to nieistotne. Musisz pierw przeżyć to, co w sobie masz... Albo wykrzyczeć? - stwierdził, co podsunęło mu któreś z rzędu głośne przekleństwo, które wyrwało się jej z ust. Już prawie nie pamiętał jak to jest miotać się w takiej bezsilności. Od dawna, gdy dotykała go jakaś tragedia, przyjmował to na klatę, co by nie powiedzieć, że z obojętnością. Jego sposobem radzenia sobie z problemami było picie, wtedy szybko zapominał o co to całe zamieszanie, a przynajmniej przestawało go to obchodzić i uwierać. Można i w ten sposób.
- I mówisz mi o tym... Bo? - Zapytał, z lekko uniesioną brwią wypuszczając kolejne kłęby dymu. Nie bardzo rozumiał, co chciała mu przez to powiedzieć. Miał jej zapewnić bezpieczne miejsce do urżnięcia się w trzy dupy, kupić mocniejszy alkohol czy po prostu towarzyszyć w tej emocjonującej, choć jakże krótkiej drodze na samo dno, którego dotknęłaby nie tylko metaforycznie?
- Spłonę w piekle za rozpijanie małolat - mruknął pod nosem, bardziej do siebie, niż do niej. Nie żeby było to najgorsze co zrobił w życiu, ale na pewno nie było to nic, co zasługiwałoby na pochwałę.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Po swoim chwilowym (i wcale nie chcianym) zezłoszczeniu się Jennilynn utkwiła niewidzący wzrok w przestrzeni przed sobą i chwilowo się zawiesiła, aczkolwiek jej twarz pełna wręcz była wyrazu, mianowicie czegoś w rodzaju obrzydzenia i dezaprobaty – z tym e w tej sytuacji wyglądało to na obrzydzenie i dezaprobatę dla ulicznej lampy, tkwiącej akurat na środku kadru jej nieświadomego spojrzenia.
W rzeczywistości oczywiście mieliły się w niej myśli, rozmaite, a dzięki wypitej dotąd ilości wina – dość rozbiegane i generalnie dość emfatyczne, pełne osiemnastoletnich „Och!”ów i „Kurwamać!”ów.
W końcu delikatny skurcz, i w efekcie mrugnięcie powiekami, niczym sygnał zmiany trybu w urządzeniu, przepchnęły ją z powrotem na tę stronę reala, po której biedny Gerard całkiem nieźle radził sobie z balansem między pocieszeniem a kliszą w swoich poradach.
Jenn odwróciła do niego twarz i spojrzała, najpierw jeszcze niezbyt przytomnie, ale zaraz wyostrzyła spojrzenie, zagrały na policzkach mięśnie, kąciki podskoczyły w uśmiechu i opadły.
– Dość pierdzielenia o miłości – pokręciła głową, jakby tłumaczyła Gerardowi, że temat był może delikatny, ale zaczyna się robić obciachowy i stawia ją na coraz bardziej przypałowej pozycji, również w tym wieczorze i w tej rozmowie. A na tej rozmowie zależało akurat Jenn chyba najbardziej. I na Gerardzie w tym wieczorze. – Może się „kiedyś jeszcze zakocham”, tak, okej – ale na teraz chyba mi wystarczy – uniosła otwarte dłonie w geście „stop”. – Pozwoliłam sobie raz: RAZ kurwa w życiu – i dostałam w ryj – o okej: czaję – kąciki w dół, mina pewniachy – niektórzy przeżywają to w wieku piętnastu lat czy coś, i w moim wieku są już specjalistami i nie dają się podejść durnym emocjom. A ja – okej: mam problem czasem z emocjami i umówmy się, że to mnie tłumaczy. I robi ze mnie idiotkę, nie?
Nagle obróciła się na niego z wnikliwym spojrzeniem – nie wiadomo, czy wymagającym odpowiedzi, czy tylko szybkiej akceptacji. – Chyba trochę większy niż inni – dokończyła, odejmując spojrzenie, ze zmarszczonymi teraz brwiami, nieświadoma akurat że zabrzmiało to pewnie egocentrycznie i płytko. Każdy nastolatek wręcz zbudowany jest z emocji, jej wywalony emocjami na wierzch, jak płaszcz podszewką, więc cóż miałoby być dodatkowo szczególnego w tym względzie akurat z nią?
Przecież o podejrzeniach, jakie powziął tylko wobec jej rodziców kilka dobrych lat temu pewien wnikliwy psycholog, nikt jej nie powiedział.

Wyswobodzona jako tako z tego, co jej leżało na serduchu, Jenn znów zerknęła na mężczyznę, ale nagle – uśmiechnięta.
– Dooobra, pieprzyć to! Nie? – i złapała go za rękaw, żeby go pociągnąć do środka, sama się już odwracając – gdy nagle uprzytomniła sobie, że akurat on to nie wykona młodzieńczego piruetu, żeby wskoczyć do wnętrza krokiem Micka Jaggera. Puściła rękaw, ale wciąż się uśmiechała. – Mówię ci o tym, żeby być wobec ciebie fair, hehe. Jak ja będę pić i ty będziesz pić, to przecież ja pierwsza trochę… odpadnę, nie? – prychnęła rozrywkowym śmiechem, trzymając dla niego drzwi, żeby sobie swobodnie wkroczył do wnętrza ciepłego, ale niewiele jaśniejszego niż liźnięty światłem latarni wycinek ściany, przypadkiem (typowym dla ścian przy wyjściach z pubów) zmuszony przed chwilą wysłuchiwać jej płytkich wynurzeń. – Nie spłoniesz, ja powiem że sama chciałam. I jeszcze cię będę ratować, zobaczysz!
Obietnica była zdecydowanie symboliczna, zwłaszcza odkąd laska w jego ręku poddała w wątpliwość realizm wizji Jenn, w której to wizji silny krzepki mężczyzna pomaga wiotkiej nastce nawigować po wyzwaniach płyt chodnikowych. Do czegoś takiego trzeba mieć dwie ręce wolne i stabilną postawę, tak? No ale – teraz się tym jednak na razie nie martwiła, wręcz przeciwnie: tryskała rozwiązaniami:
– Słuchaj… – gdy się odwrócił, przekazała mu wyjęty z ramoneski banknot; wszak wisiała Gerardowi za kieliszek oraz za butelkę wina. Czy nominał banknotu wystarczał na te zakupy, czy nie – nie zainteresowała się – …a może nie pójdziesz do piekła, bo zrobimy odwrotnie: że to ja rozpijam ciebie? Ej, to zdrowsze – bo ty jesteś rozsądny gość, który raczej potrafi kontrolować przebieg spotkania z procentami, nie? – jej głos już był trochę roztańczony, nie wszystkie trudne spółgłoski wychodziły z dobrą dykcją, ale ogólna radość bycia i pewna stanowczość, wynikająca ze zmiany nastroju, dodawały jej wyraźnie mocy. Ich barowe stoliki czekały, czekała jedna trzecia butelki wina, a w naczyniach na miejscu po Gerardzie pustka, którą należało dalej zapełniać. Na pewno było w Jenn coś, co pchało ją do takich aktów, do tego używkowego (w tym przypadku alkoholowego) bezwładu, jakby nie bała się konsekwencji tej beztroski, z jaką deklarowała cały wieczór, a może i noc picia – mimo że wyglądała na taką, która więcej niż ta reszta wina nie przyjmie bez pewnych przygód. Ale – czyż nie chodziło właśnie o przygodę? Głupią może, ale w gruncie rzeczy właśnie jako taka potrzebną? Te słowa, dotknięcie tych tematów i wywalenie ich – jakoś jej na pewno pomogło. A Gerard, którego los postawił na drodze akurat teraz, dostał w związku z tym naszywkę „superfacet” i tak łatwo już jej w oczach Jenn nie oderwie…

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Przyznanie jej racji było w tym momencie może niezbyt grzeczne, ale ciężko byłoby tego nie zrobić. Chociaż nic nie powiedział, ani nawet nie skinął głową, to jego spojrzenie mówiło samo za siebie. Czasem trudno było mu ukryć to, co chodziło akurat mu po głowie, tak jak teraz, gdy po długim, emocjonalnym wywodzie Jennilyn doszła do wniosku, że ma problem z emocjami. Taka autorefleksja dawała jednak nadzieję na to, że wcale nie była tak beznadziejnym przypadkiem, za jaki się uważała. Przynajmniej widziała w czym jest problem. Niektórzy potrzebowali do tego miesięcy drogiej terapii... Z drugiej strony była jednak tylko nastolatką. Wcale nie tak bardzo wyróżniającą się od innych, choć Gerard musiał przyznać, że miał trochę inne wyobrażenie o współczesnych dzieciach. Jego młodsza córka miała dopiero cztery lata, starsza natomiast... 25, więc miał prawo nie wiedzieć, co słychać w świecie tych nastoletnich. Choć istniało pewne ryzyko, że nie różnił się on tak bardzo od jego nastoletnich lat, tylko już tak tego nie pamiętał.
Pokręcił tylko głową, gdy pociągnęła go znowu w stronę baru. Ostatni raz wypuścił dym i zgasił papierosa, po czym - znowu utykając - wrócił za Jenn do baru.
- Dzięki... To na pewno rozwiało wszystkie moje wątpliwości - skomentował jej rzekome bycie fair względem niego, które byciem fair wcale nie było, bo chciała obarczyć go odpowiedzialnością, ignorując, że wzbraniał się przed tym jak tylko mógł. Głównie z przyczyn, do których sama doszła - nawet gdyby chciał, to fizycznie nie bardzo był w stanie jej pomóc. Gdy nie pił, z jego nogą nie było tak źle, była jakby bardziej sprawna - a może tylko mu się wydawało, bo był wtedy w ogólnie lepszej kondycji? - ale za to życie było bardziej uciążliwe. I weź tu znajdź złoty środek.
- Daj spokój, Jenn... Żartowałem przecież. Nie boję się co mnie czeka po drugiej stronie, o ile cokolwiek - przerwał jej ten monolog, w którym zachodziła w głowę jak rozwiązać jego dylematy moralne, których tak naprawdę nie miał. Gdyby był odpowiedzialny i rozsądny, to już dawno temu pokazałby jej drzwi i kazał wracać do domu. Nie powinna więcej pić. Ale mimo to tego nie zrobił. Może dzięki temu wreszcie miał się do kogo odezwać, choć nie przyznawał tego sam przed sobą?
Zajął z powrotem swoje miejsce przy barze, miejsce, gdzie niedoskonałości znowu schodziły na drugi plan. Zamówił dwie podwójne whisky - skoro młoda tak bardzo pragnęła być traktowana na równi i za wszelką cenę dorównać mu, doświadczonemu alkoholikowi w piciu - i podczas gdy barman lał ją do szklanek, Wayford znowu skupił uwagę na dziewczynie.
- Naprawdę mam nadzieję, że to nie będzie Twój koniec - przez koniec miał oczywiście na myśli doprowadzenie się do stanu, w którym straci kontakt ze światem. Doświadczenie mu podpowiadało, że jego nadzieje były jednak płonne. Nawet on patrzył na pierwszą szklankę z niejaką odrazą, ale szybko mu mijała niechęć do whisky. W końcu tylko ona tak naprawdę go rozumiała. Wypalone wcześniej papierosy, których smak wciąż czuł w ustach, doskonale uzupełniały się ze smakiem alkoholu, którego napił się krótko potem, jak postawiono przed nimi szklanki.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Po dotarciu do baru najpierw chwyciła kieliszek z resztką wina, żeby unieść go od razu w toaście na jego ironię o rozwiewaniu wątpliwości, a dopiero potem zdecydowała się usiąść z powrotem.
– Nie boisz się? – podjęła, opuszczając się na hoker – i nie trafiając, to znaczy trafiając, ale tylko jednym pośladkiem, więc natychmiast ją zniosło na bok, wolną dłonią złapała się blatu kontuaru, ale drugą, tę z kieliszkiem, wyrzuciła dla równowagi w górę… Fontanna wina – nieduża, ale jednak spektakularna i zaskakująca – poszybowała w górę i wylądowała z kretyńskim ciapnięciem na podłodze między nią a Gerardem. A może i dostało się któremuś z nich?
– Psiakrew! – Jenn najpierw się zdumiała, a potem roześmiała, trochę niebezpiecznie odchylając się korpusem na bok. Złapała równowagę do końca, przypieczętowała ją mocnym zaparciem się łokcia o blat i dopiła… nic, które miała w kieliszku,. Po czym odjęła go od ust z wyrazem dezaprobaty.
Zerknęła na barmana, czy widział wypadek z winem, na Gerarda... Poprawiła się na hokerze, odstawiła kieliszek i wzięła, z pewną obawą, szklaneczkę whisky.
– Wracając do tematu… – powiedziała, w zasadzie do tej whisky w szklaneczce – …nie boisz się co cię czeka po drugiej stronie, ale nie wiesz co tam jest? Albo raczej: nie wiesz, co tam jest, ale i tak się nie boisz… – nieco pijackie wydeptywanie tej samej ścieżki słów mogło świadczyć dodatkowo o szybko rosnącym upojeniu. A przecież wisiała twarzą nad zalatującym niekoniecznie zachęcającą złotym płynem… – Może są różne „drugie strony”… Ale możesz mieć rację, wiesz? Pewnie to zabrzmi obrzydliwie czy pretensjonalnie, ale jak ja byłam po drugiej stronie – teraz podniosła twarz i spojrzała na mężczyznę spod nieco ciężkich powiek – to faktycznie, nie było tam nic. Albo po prostu nic nie pamiętam – odkryła, unosząc dłoń, jakby pozdrawiała swoje wspomnienia sprzed pół roku. Nie były specjalnie godne polecenia, a zwłaszcza nie były godne polecenia jej prowadzące do nich decyzje. – A przy najmniej niewiele pamiętam, ale Justin mówił mi, że wyglądało to, jakbym chciała tam zostać.
To stwierdzenie było już adresowane tak samo do Gerarda, jak i do siebie samej. Zamyślona na kilka sekund Jenny wyglądała trochę jak w hipnozie – zagapiona na szklankę, nieruchoma, jeśli nie liczyć delikatnego falowania jej korpusu, próbującego odruchowo nie stracić równowagi. Ale nagle wyrwała się z tego posągowego nieco stanu, uniosła głowę, naprężyła się jakimś niezbyt uświadomionym aktem woli, po czym uniosła szklankę. – Twoje zdrowie, Gerard. Życzę ci żeby nie bolała cię noga, a ty żebyś nie bolał swoich bliskich, czy… no, jakoś tak; nieważne – zaplątała się trochę, ale jej przepraszający uśmiech zaraz zniknął zakryty przechylaną ostrożnie szklanką.
– Błeeee…! – wygłosiła na wydechu z grymasem kogoś, kto właśnie wypił lakier do paznokci. Z tą miną dorzuciła, łapiąc płytkie wdechy – Ja też mam nadzieję, że to nie będzie mój koniec…Moje końce… Uch! – whisky wstrząsnęła jej ciałem – …moje końce nie są ani ładne, ani bezproblemowe… Czyli, Gerard – nie wierzysz w Boga, nie? – strzeliła nieoczekiwanie, może dlatego, że whiskaczowy chwyt za gardło powoli przechodził, a pozostawało uczucie gorącego rozluźnienia oraz podskórne wrażenie, że (może na pohybel barmanowi albo i samemu Gerardowi) mogła by odtąd tak siedzieć i gadać z nim, jakby czas nie istniał. Zresztą czas faktycznie zdawał się jej powoi trochę rozpuszczać, mięknąć i tracić liniowy charakter. I to było naprawdę przyjemne…

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Nie zdążył w żaden sposób potwierdzić, gdy równowaga Jennilyn przeżyła poważny kryzys. Odruchowo się spiął, drgnął w jej stronę, żeby ją złapać, lecz na szczęście nie okazało się to potrzebne. Nie zostało mu nic innego niż odetchnąć z ulgą, skoro ona i szkło byli cali. Ucierpiał tylko alkohol, ale wina nie była mu specjalnie szkoda. Spojrzał tylko z lekką dezaprobatą na cały ten bałagan, jeszcze większej wątpliwości niż dotychczas poddając możliwości dziewczyny. Na nikim jednak nie zrobiło to większego wrażenia, bo zapewne nawet obsługa spotykała się z takimi, jak nie gorszymi sytuacjami każdego dnia. Zresztą nic takiego się nie stało - małe potknięcia zdarzają się każdemu.
Mając whisky, mógł słuchać jej gadania jeszcze przez długie godziny. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę z tego, że się zaczęła plątać w swoich słowach, powtarzać i generalnie pleść bez sensu, czy po prostu tego nie zauważał będąc wystarczająco pijanym.
- Chcesz powiedzieć, że przedawkowałaś? - Zapytał, chcąc się upewnić, czy to właśnie w tych okolicznościach miała okazję znaleźć się po drugiej stronie. Tudzież w kompletnej pustce, co wydawało mu się bardziej prawdopodobne i co też sama potwierdziła. - To by było, kurwa, okrutne, gdyby po śmierci było coś jeszcze. - Stwierdził nagle. Nawet perspektywa raju nie wydawała mu się kusząca. Interesowała go tylko nicość i święty spokój, nic innego i nic po środku.
Zmarszczył lekko brwi, słysząc te niecodziennie życzenia. W pewnym sensie były miłe, ale tylko pozornie; z czego chyba sama zdała sobie sprawę, gdy uśmiechnęła się przepraszająco. Racja. Nieważne. Zgodził się z nią więc i znowu napił, w przeciwieństwie do niej, już po pierwszym łyku nie męcząc się w najmniejszym stopniu. Początkowa odraza minęła tak szybko, jak się pojawiła, a i tak nigdy nie była związana ze smakiem. Bardziej z jakąś psychologiczną barierą, która - niczym ostatni bastion - przypominała mu o tym, że w głębi duszy, wcale tego nie chce.
- Nie. Ani nie wierzę, ani go nie potrzebuję - odpowiedział, biorąc pełną odpowiedzialność za swoje słowa. Bo skąd mógł wiedzieć, czy faktycznie za cały ten bajzel nie odpowiadał jakiś gość na górze. Wydawało mu się to nieprawdopodobne, wyssane z palca, choć musiał przyznać, że na tej podstawie powstało wiele inspirujących dzieł. Co by nie powiedzieć, był to temat rzeka, źródło wielu inspiracji i potężna siła, która przecież niejednokrotnie w historii doprowadziła do wojen i konfliktów. Także z pewnego punktu widzenia nie mogło to być takie "nic", jak teraz powiedział. - Podobno wierzącym jest łatwiej. Wiara daję im siłę... Doświadczają nawet cudów. Ale czasem już nawet cud nie pomoże i myślę, że mogę być takim przypadkiem - stwierdził, z lekkim rozbawieniem przyglądając się jej zniesmaczonej whisky minie. - A Ty? Wierzysz?

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Cóż, in vino veritas, powiadali mądrale jakiś czas temu: alkohol nie tylko sam w sobie ma taką moc, że potrafi wyciągnąć z człowieka to, co chciałby powiedzieć, ale czuje że nie powinien, ale dodatkowo trzeba przyznać, że Jenny nie miała mocnej głowy. Była też organizmem niekoniecznie w swoim maksimum sił i dyspozycyjności, a poza tym należała do istot drobnych, pozbawionych masy, dającej ochronę przed różnymi przeciwnościami. Skutek był taki, że upijała się szybko. Skutek pewnie negatywny – ale pozytyw był taki, że stany kojarzące się z utratą kontroli miała przećwiczone, a ponadto, hm, w jakiś sposób je lubiła. Czy może to te stany lubiły ją. W każdym razie pierwsze fazy upicia się objawiały się u niej dziecinną szczerością, miękkością serca i ciała, wisielczym, ale sympatycznym nastrojem, oraz brakiem hamulców przed nabieraniem rozpędu w procesie intoksykacji. Teraz więc, po butelce wina i prawie całej szklaneczce whisky, czuła się przegrzana na ciele, wylewna na duszy, niezgrabna w mowie, a rozweselenie i przyjacielskość (zwłaszcza wobec rozmówcy, jasna sprawa) splatały się w niej z potrzebą głębokich wyznań wobec grzechów, które następnie można będzie obśmiać, albo się nad nimi załamać.
Tak… No, nikt nie będzie chyba twierdził, że nastolatka ze skłóconej na co dzień rodziny, na co dzień dręczona oczywistymi i nieoczywistymi wyrzutami sumienia, wahająca się między skłonnością do lekkiej depresji i skłonnością do lekkiej maniakalności, to jest istota prosta jak dwa razy dwa cztery.
Teraz więc spojrzała na Gerarda wzrokiem, w którym było i lekkie przymulenie procentami, i rodzaj wdzięczności, odpowiedziała więc od razu (w swoim mniemaniu, bo faktycznie – z opóźnieniem kilku sekund):
– Przedawkowałam.
Kiwnęła głową przesadnie zamaszyście, czarne kędziory zakryły jej twarz. Odgarnęła je dłonią ze szklanką, mówiąc dalej, choć jakby czuła że powinna zacząć gryźć się w język.
– Przedawkowałam nie raz i nie dwa. Nie zdechłam jeszcze - tadaaam! – jak widać – ogłosiła, rozkładając ramiona na boki ze śmiechem, który znikał z jej twarzy stopniowo – ale nie chciałabym, żeby po drugiej stronie niczego nie było. To właśnie byłoby pojebane! I okrutne.
Wypiła whisky ze szklanki do końca, pchnęła szklankę w stronę Gerarda, spod uniesionych brwi (i lekko opadających powiek) sugerując wzrokiem, że pora na dolewkę, gdyby był łaskaw. – Pytanie jest inne: czy strach umierać. Ja mam niestety czasem… no, często… zwłaszcza kiedyś, jak cały czas brała dragi… więc czasem mam wrażenie, że się nie boję– tu wzruszyła ramionami dość gwałtownie, co niestety odebrało jej wyznaniom sporo powagi, jaką skądinąd miała dla kontrastu wyrysowaną teraz na obliczu – Bardziej się boję, że nie będę w stanie... jakoś odpłacić tym, którzy mnie kochają, za to co…
Tutaj trochę jej się ścisnęło gardło, to fakt, słowa uwięzły gdzieś w pół drogi – ale trzymała się, ba, nawet zmarszczyła srodze brwi, żeby się trzymać lepiej, twardziej i bardziej po męsku. Jeśli w tym czasie Gerard był tak kochany, że dolał jej whisky, mógł przegapić mimiczną warstwę jej nagłego przytkania się, a ona mogła udrożnić gardło sporym łykiem nowej porcji whisky.
– Trochę chujowo się czuję, kiedy pomyślę co im zrobiłam… – sapnęła ze wzrokiem gdzieś w bok – Jeśli Bóg jest, to widział to, więc mam przesrane. To czy wierzę czy nie, chyba nie ma znaczenia. No ale jeżeli go nie ma… – przeniosła spojrzenie na mężczyznę – to mam przesrane przez własne sumienie, nie?
Odwróciła się na hokerze tak, że teraz opierała się plecami i łokciami o krawędź kontuaru.
– A może to my decydujemy, czy Bóg tam jest, czy nie? W sensie wiesz: jak wierzysz, to on się pojawia. A jak nie – to jak, do cholery, ma zaistnieć?
Wbiła w Gerarda spojrzenie mówiące „Oj…?”, pełne rozbawionej obawy… – Jeśli coś pierdolę, to daj mi znać, okej? Ty na pewno sobie radzisz świetnie z dowolnymi ilościami alkoholu, a ja no… trzymam się, trzymam się zajebiście, uważam (nie?), ale mogę zacząć trochę odpływać…
Nad tym się zadumała, nawet jeśli Gerard akurat zaczął mówić – kiwając przy tym głową z podpitym niby-namysłem, po czym nagle uniosła dłoń: – Słuchaj… mogę ci zadać pytanie? Takie w sumie… chujowe trochę? Może osobiste…

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Chociaż wszystko działo się przede wszystkim w jej głowie, to patrząc na jej nieskoordynowane ruchy i niewyraźne, rozbiegane spojrzenie, był w stanie wyobrazić sobie ten stan. Był też w stanie zrozumieć, co ją w tym pociągało, choć sam kierował się tą logiką przeszło trzydzieści lat temu, kiedy też był chodzącym chaosem, pełnym silnych emocji, rzeczy, którymi chciał się podzielić z innymi. Alkohol i narkotyki zdecydowanie temu sprzyjały. Wtedy miał jednak inną tolerancję na używki niż teraz, nie dawały mu już takiej satysfakcji jak kiedyś, a mimo to nie był przekonany, czy to aż taka szkoda. Po prostu było inaczej, ani lepiej, ani gorzej.
Gerardowi przedawkować nigdy się nie zdarzyło, nie wiedział więc, czy jej opinia miała jakikolwiek związek z tym doświadczeniem, czy nie. Sam fakt, że zrobiła to parę razy, nie wydawał mu się w żaden sposób szokujący. Po wszystkim, co zdążyła mu już opowiedzieć, zaryzykowałby nawet stwierdzeniem, że pasowało to do jej całokształtu.
- Dlaczego nie? - Zapytał, chcąc lepiej zrozumieć jej perspektywę, tak odmienną od jego. Czy to była kwestia tego, że miała przed sobą jeszcze całe życie i nie zdążyła się nim nacieszyć (tudzież obrzydzić), a on najlepsze lata miał już za sobą? Niewielu rzeczy żałował w życiu, ale na pewno nie tego, że czegoś nie zrobił, bo nigdy się przed niczym nie wahał. Może to dawało mu spokój ducha, który pozwalał na śmiałe stwierdzenie: mogę umierać i nie chcę tego powtarzać?
W międzyczasie zamówił jeszcze jedną kolejkę i również bez słowa podsunął Jennilyn jeszcze jedną szklankę, tym razem definitywnie ostatnią, bo zgodnie z jego wcześniejszymi obawami, zaczynała się powoli mazać.
- Podobno jest litościwy, więc bardziej martwiłbym się o sumienie. To ciężki przeciwnik - zgodził się z nią, z własnego doświadczenia wiedząc, że dogadanie się z samym sobą, swoim sumieniem, może zająć wieki. Ale dobra wiadomość była taka, że było to wykonalne, o czym nie omieszkał się podzielić z Jennilyn.
Gdy dotarł do niego sens jej słów, na jego twarzy znowu pojawił się pobłażliwy uśmiech, co musiało być dla niej chyba wystarczającym sygnałem, że popłynęła, skoro za chwilę padł taki, a nie inny komentarz. - Nie przerywaj sobie... Jest coś wyjątkowo w tych wszystkich wnioskach - uspokoił ją, najwyraźniej dobrze się bawiąc podczas słuchania tych filozoficznych, niekoniecznie mądrych wywodów. - Co to za pytanie? - Była niewielka szansa, że mogła go nim zaskoczyć, choć brał taką możliwość pod uwagę, bo już nie raz dała mu pokaz swoich możliwości w trakcie tej rozmowy, a wcale nie była taka długa, pili przecież zaledwie drugą szklankę, nie licząc tej przystawki w postaci piwa i wina.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
Co on tu w ogóle robił. Zdecydowanie nic dzisiaj nie szło po jego myśli, a stajenne wyjście na piwo skończyło się zbyt dużą popijawą jak na jego standardy. Owszem, lubił się napić, ale plan był taki aby zrobić to kulturalnie, a nie urządzać głośną rozpierduchę z wokalnym przedstawieniem największych hitów Boney M. I choć na początku było nawet zabawnie, tak kiedy na głośnik weszło Rivers of Babylon, to musiał odpocząć. Jeśli tak bardzo chcieli śpiewać, to przecież można było iść do baru karaoke, a nie tworzyć samodzielny z całkiem kulturalnego lokalu. No ale jak widać już wszystko przepadło. Może jak zapali to przejdzie mu ten dziwny skok humoru, który go dzisiaj prześladował.
- Zaraz wracam. – mruknął jedynie, kiedy nikt nie postanowił wyjść z nim zapalić i ruszył w kierunku wyjścia w towarzystwie epickich wokali swoich znajomych. Było chłodno, ale niespecjalnie mu to przeszkadzało. Co prawda zarzucił na siebie kurtkę, ale bardziej była to kwestia przyzwyczajenia aniżeli szczególnego przykładania wagi do niższych temperatur. Odpalił jedną z fajek i sztachnął się, odkładając na chwilę rękę na bok. Mimowolnie uśmiechnął się słysząc, że playlista została wzbogacona o „Rasputina” i pokręcił głową, na nowo wkładając papierosa do ust i oddychając resztkami świeżego powietrza jakie pozostały wokół niego i oparów jego używki w tę jakże spokojną noc.

1/x
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz