Boldowe przywitanie nie mogło zostać zignorowane więc łatwo się domyślić, że poskutkowało oczywiście przyspieszeniem kroku do boksu i jeszcze większym uśmiechem na twarzy blondynki. Srokacz aż ociekał swoją uroczością, a Nicole nie mogła się nadziwić jego misiowemu charakterkowi. Co prawda zawsze marzyła o towarzyskim wierzchowcu, ale trafić takiego w ciemno? Niby była takim pechowcem, a tutaj proszę, nie tylko zwykły sukces. Sukces z nadwyżką, bo z każdym dniem Nicole utwierdzała się w przekonaniu, że jej podopieczny ma niemal bajkowy charakter. Doskonale też zdawała sobie sprawę, że mimo regularnego treningu, Boldzik wciąż ma masę energii i czasem dokazuje w stadzie. Wysnuła nawet swoją teorię, zakładającą, że to nie tylko ona przy nim ładowała swoje baterie. Tak, tak, ewidentnie włosy Nicole były dwustronnym przewodnikiem energii i poprzez memlanie ich oboje wymieniali się pokładami mocy.
Po wejściu do boksu nie pozostała specjalnie czujna jeżeli chodzi o linię obrony swojej czupryny. Może to czapka sprawiała, że czuła się jakoś bezpieczniej w tym względzie, ale to nie tak, że droga do nich była zamknięta. Jasne włosy wystawały spod niej, związane w zwykły kucyk sięgający do połowy pleców i raczej nie wymagały podcinania, ani specjalnych zabiegów ślinowych. Kobieta już nawet częściowo pogodziła się z faktem, że po każdej niemal wizycie w stajni musi zafundować sobie dodatkowe mycie włosów, ale dopóki były na swoim miejscu (przynajmniej w pewnej ilości) składała je na ołtarzyku uwielbienia do synka. Z kantarem w ręce przykleiła się do umięśnionej szyi srokacza, otaczając go ramionami jak dziecko i jeżeli tylko specjalnie się nie opierał takim czułościom, których dzisiaj szczególnie potrzebowała, to tkwiła tak chwile, mamrocząc mu komplementy.
-
Jesteś najlepszy, wiesz? - uśmiechnęła się, odsuwając się nieznacznie i sięgnęła do kieszeni po kolejny plasterek suszonego bananka, który prędko mu podała -
Daj, ubierzemy to i lecimy - sięgnęła po jego pysk, kładąc rękę na kości nosowej i delikatnie go przytrzymując, aby drugą ręką sprawnie nasunąć kantar. Jeżeli tylko nie postanowił zamienić się w żyrafę, to sprawnie przesunęła pasek ponad uszami, zapięła kantar i dopięła do niego uwiąz.
Pogładziła go po nosku i cmoknęła otwierając drzwi boksu, z którego wprowadziła go i ostrożnie, obszernie obróciła w taki sposób, aby stał głową w stronę boksu. W pobliżu drzwiczek, na ścianie znajdowało się kółeczko do przywiązania uwiązu. Podejrzewała, że spokojnie będzie w stanie upilnować go tutaj, bez konieczności prowadzenia na myjkę, dlatego przysunęła skrzynkę ze szczotkami i schyliła się, aby przekopać ją w poszukiwaniu tej odpowiedniej.
@Bold Venture