Stajnia #2

zwykła: klacze, wałachy

stajnia Orchard
Awatar użytkownika
7
lat
1
cm
ośrodek jeździecki
Elita
Korytarz
ObrazekNemesis ♀Właściciel: Orchard Stable
ObrazekDuchess ♀Właściciel: Mirka Varinsdottir
ObrazekVandura ♀Właściciel: Orchard Stable
ObrazekSensationet ♀Właściciel: Brian Donney
ObrazekCassiopeia ♀Właściciel: Beatrix Loevy
ObrazekPrimavera Blue ♀Właściciel: Orchard Stable
ObrazekFleau de Baian ♀Właściciel: Orchard Stable
ObrazekMaebashi ♀Właściciel: Seth Allen
ObrazekMiss Americana ♀Właściciel: Orchard Stable
ObrazekRed Star d'Argent ♀Właściciel: Hayley Wright
ObrazekPeter Pan Właściciel: Etienn Delacour
ObrazekJim Beam RyeWłaściciel: Nadya Bravo
Myjka
Paszarnia
Myjka
Siodlarnia
Wyjście
Mów mi Orchard. Piszę w -. Wątkom +18 mówię -.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
19
lat
168
cm
studentka muzyki/ sprzedawczyni
Pracownicy Usług
#1

Na korytarzu dały się słyszeć taneczne kroki i ciche podśpiewywanie. Trix wyglądała jak małe dziewczę tryskające taką ilością energii, że musiała aż podskakiwać i brakowało jej tylko dwóch kucyków. Tymczasem włosy spięła w koński ogon, a dodatkowo spinki powstrzymywały niesforne włosy przed wpadaniem jej do oczu.. Miała na sobie nienaganne kremowe bryczesy, sportową koszulkę i kurtkę jeździecką. W końcu taneczne kroki umilkły, gdy zatrzymała się przed boksem najpiękniejszego konika Orchardu. Śmiało, change my mind if you can.
Z Cassiopeią nie znały się zbyt długo i wciąż były na etapie przyzwyczajania się do siebie, a Beatrix nigdzie się nie spieszyło, Kapsik (jedno z przezwisk Cassiopei, które zdążyła już wymyślić) była tak przyjemnym koniem, że Loevy przychodziła do niej się zrelaksować. W jeździectwie najpiękniejsze w końcu było budowanie więzi z koniem. Zacmokała na klacz, która podjadała sobie właśnie siana z siatki, a gdy Peia zbliżyła się do drzwiczek wystawiła jej dłoń do powąchania, aby następnie położyć na niej talarek marchwi dla klaczki do schrupania, by finalnie podrapać ją po mięciutkich chrapach.
- Cofaj. - poprosiła śpiewnym tonem. Miała jeszcze mnóstwo marchewki, głaskania i całusków jej do rozdania, ale nieco ambitniejsze plany też postały jej w głowie.

@Cassiopeia
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
5
lat
155
cm
Mały Sport & Rekreacja
01.
Standardowa, Peia zaczęła swój dzień od obchodu boksu i sprawdzenia, czy sąsiadki na pewno zostały w stajni tak jak ona. Z ulgą przyjęła fakt, że prawie wszystkie są na swoich miejscach, co znaczyło, że mogła spokojnie zająć się rytuałem męczenia koleżanki z boksu obok. Wychylając szyję ponad drzwiczkami, wyciągała pysk na tyle, aby dosięgnąć okienka sąsiedniego boksu. Oczywiście kończyło się to tylko na próbach, bo krótka szyja nie ułatwiała zadania, pomimo tak szczerych starań. Gdy doszła do momentu, w którym uświadomiła sobie, że dalej nie sięgnie, zaczęła swoją grę, wzywając sąsiadkę. Zawsze zaczynała od krótkich, tłumionych gardłowych rżeń, chcąc zwyczajnie się przywitać. Stopniowo przechodziła do głośniejszych wezwań, wreszcie osiągając wypragniony cel, którym było pojawienie się ponad drzwiczkami głowy koleżanki. Zupełnie nie zrażała się tym, że kilkukrotnie spotkała się już z zębami. W takich wypadkach podrywała jedynie łepetynę i nie zrażając się wyciągała wargi w kierunku towarzyszki. Bo to przecież na pewno było tylko nieporozumienie, prawda? A ona, Cassiopeia, powinna je wyjaśnić.
Wizyta stajennego zapewniła jej nową porcję siana, chociaż Peia wydawała się zainteresowana bardziej samą obecnością człowieka, niż jedzeniem. Jak zwykle szukała chociaż odrobiny zainteresowania, jednak dzisiaj została zbyta jedynie krótkim poklepaniem, co niekoniecznie zaspokoiło jej oczekiwania. Niepocieszona zajęła się wydobywaniem z siatki siana, co całkiem nieźle już opatentowała, biorąc pod uwagę to, jak szło jej na początku. Teraz potrafiła już wykiwać patent, najpierw rozpychając linki wargami, a następnie wyciągając zębami szybkim ruchem tyle, ile tylko zdołała. To zajęcie nie przeszkodziło jej jednak w niemal natychmiastowej reakcji na dźwięk cmokania. Niczym sprężynka uniosła łeb do góry, nastawiając uszy na sztorc i kierując łebek w stronę korytarza. Dwoma równie szybkimi krokami przemierzyła boks, przyklejając się do drzwiczek, jeszcze z pełnym pyskiem siana. Wyciągając w stronę Trix rozszerzone chrapy, dała jej do zrozumienia, że jej obecność jest tutaj zdecydowanie mile widziana. Talarek marchewki zgarnęła uważnie wargami, dokładając go do resztek siana i szybko przeżuła, nie spuszczając wzroku z przybyszki, żeby jej czasem nie zniknęła. Z aprobatą dała się pogłaskać po nosie, przyklejając go do wyciągniętej ręki i wydmuchując na nią ciepłe powietrze.
Na prośbę o zrobienie miejsca zareagowała energicznym cofnięciem, wpuszczając kobietę do boksu i niemal od razu podniosła pysk na wysokość jej twarzy, a jeżeli tylko Trix nie zareagowała wystarczająco szybko, to skończyła z miękki nosem przyklejonym idealnie do policzka. ♥

@Beatrix Loevy
Mów mi Gosia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Nikelvi#1843. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego.. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Nadmierną ilość słodyczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
19
lat
168
cm
studentka muzyki/ sprzedawczyni
Pracownicy Usług
Ta proludzkość, pragnienie uwagi, ale odwdzięczanie się tym samym było u Cassiopei cechą bardzo uroczą. Beatrix nie musiała się obawiać, że zagłaska ją na śmierć, to znaczy do momentu gdy klacz powie "hola, hola, nie jestem maskotką". Kto wie, może do takiej sytuacji by doszło, ale Beatrix jednak nie dawała się ponieść tak daleko. Niemniej widząc misiowaty pyszczek Cassiopei uśmiechała się od ucha do ucha, bo jak tu nie lubić takiego konika?
Kiedy Kapsik zrobiła jej miejsce Beatrix zgarnęła jej uwiąz i weszła do boksu, zamykając za sobą drzwiczki, aby stanąć oko w oko z Peią. Przyzwyczaiła się już do tego, że klacz od razu lgnęła do wchodzącego człowieka, przy tym nie była ani trochę onieśmielająca, w przeciwieństwie do niektórych koni, które testowały limity swoich właścicieli i jeźdżców. Jedynym limitem, jaki byłtu testowany, to limit miłości. Oczywiście nie zdążyła się uchylić przed noskiem Pei przy swoim policzku, delikatnie objęła ją ramieniem, zataczając kółka na jej sierści opuszkami palców.
- Peia, kto jest najukochańszą kucułką na świecie? - zapytała śpiewnie. Właściwie Kapsik nie byłą stricte kucem, a wyjątkowym miksem klaczy new forest i konia holsztyńskiego, dla Trix jednak nie była wyjątkowym zwierzęciem, które miało podkreślać unikatowość jej właścicielki. Starła niedbale jakieś drobinki siana, które mogły się pojawić na jej policzku, aby obdarzyć klacz kolejnym mizianiem po chrapkach, bokach jej pyska a także po szyi, wtulając twarz w jej mięciutką sierść. Te czułości trwały w najlepsze, w końcu Trix podpięła uwiąz do kantarka izabeli, otworzyła drzwi boksu i zacmokała na klacz, zachęcając ją do pójścia za nią, do czego pewnie nie trzeba było jej długo przekonywać. Podczas tej krótkiej drogi korytarzem raz lub dwa obejrzała się na klacz, oczywiście mając też na uwadze zasady poruszania się po korytarzu, aby "zaparkować" na najbliższej myjce, gdzie naszykowała sobie już wszystkie niezbędne przybory. Po przywiązaniu Cassiopei na miejscu poklepała ją po łopatce i sięgnęła po zgrzebło, uważając, aby podczas poruszania się po myjce nie przechodzić pod "ślepą" stroną klaczy. Zgrzebłem kreśliła krótkie, okrężne ruchy, pozbywając się zaklejek i innych, większych skupisk zabrudzeń, których Kapsik zdążyła się dorobić od jej ostatniej wizyty.

@Cassiopeia
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Elizabeth White
Awatar użytkownika
26
lat
176
cm
Zawodnik
Uznana Klasa Średnia
Ostatnim koniem do obskoczenia tego dnia była Miss Americana, którą Elizabeth rozważała w niedalekiej przyszłości kupić. Wpierw jednak chciała się z nią trochę zapoznać - zarówno pod siodłem jak i w obejściu. W tym celu zawitała pod jej boks i zacmokała, chcąc zwrócić na siebie uwagę klaczy. A gdy to się udało, wystawiła w jej kierunku dłoń z plasterkiem marchewki, ot tak na dobry początek. W końcu przez żołądek do serca!
Poczekała, aż kopytna zgarnie smaczka i zostawiła ją jeszcze na chwilę, chcąc przynieść sobie z siodlarni cały potrzebny sprzęt. Dopiero wtedy wzięła wiszący nieopodal kantar i uchyliła drzwi boksu, licząc na to, że Miss zrobi jej trochę miejsca. Jeżeli tak się nie stało, Kanadyjka nie zraziła się tym i mechanicznie przepchnęła klacz w tył, napierając dłonią na jej klatkę piersiową. Finalnie tak czy siak założyła jej kantar, po czym poświęciła chwilę na drapanie po szyi, głowie i okolicach. Nigdzie jej się nie spieszyło, a przecież nie samym trenowaniem człowiek (i koń!) żyje. Ostatecznie jednak wyprowadziła Americane na korytarz, gdzie przywiązała ją bezpiecznym węzłem i przystąpiła do czyszczenia.

@Miss Americana
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Miss Americana
Awatar użytkownika
7
lat
171
cm
Skoki
Duży Sport
Nowa stajnia i nowe otocznie wywołały u klaczy pewną nerwowość. Nie objawiała się ona niczym strasznym w zachowaniu, poza uważnym obserwowaniem otoczenia i mniejszą chęcią spożywania posiłków. Stajenni zadbali jednak by zapewnić jej dostateczną dawkę ruchu czy to na padoku, czy w karuzeli przez co Miss powoli dochodziła do siebie i akceptowała zmianę.
Z ciekawością obserwowała kobietę, która podeszła do jej boksu. Skierowała uszy w jej stronę, zaraz też wyciągając chrapy. Dosłownie wciągnęła kawałek marchewki, trącając dłoń dziewczyny i domagając się jeszcze kawałka. Przysmaki były zawsze czymś na co była łasa, bo choć jej standardowa dieta nie wzbudzała w niej ekscytacji, tak warzywka, owoce czy cukierki zawsze przyjmowała z wielką chęcią.
Powitała Elizabeth w uprzejmy sposób, robiąc krok w tył i pozwalając jej wejść bezpiecznie do boksu. Schyliła głowę do zakładania kantara, parskając cicho i już chrapami wędrując w stronę kieszeni, no bo może było tam więcej marchewki?
Tak jak lubiła przysmaki, tak lubiła też głaskanie. Jeszcze bardziej obniżyła głowę, wyginając ja przy tym pod śmiesznym kątem. Uszy lekko rozeszły się na boki, pokazując tym samym jak relaksująca była to dla klaczy czynność.
Czyszczenie przyjęła ze spokojem, chociaż Kanadyjka mogła obserwować napięcia mięśni przy czyszczeniu twardą szczotką. Americana była wrażliwa na dotyk, a plastikowe zgrzebło nie należało do jej ulubionych.

@Elizabeth White
Mów mi Liska. Piszę w brak danych. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Elizabeth White
Awatar użytkownika
26
lat
176
cm
Zawodnik
Uznana Klasa Średnia
Podczas czyszczenia nie tylko usuwała z ciała klaczy wszelkie zabrudzenia, ale również z zainteresowaniem obserwowała jej reakcje na poszczególne czynności oraz dotyk. Sprawdzała gdzie ma wrażliwe miejsca, co lubi, a co wywołuje u niej podenerwowanie. Co jakiś czas robiła sobie przerywniki w celu pomiziania Miss, czy zaoferowania jej kolejnego plasterka marchewki. W końcu co jak co, ale smaczków zawsze nosiła ze sobą pod dostatkiem, chowając je gdzieś po kieszeniach.
Uporawszy się z sierścią, rozczesała jeszcze na szybko grzywę i ogon Americany, po czym płynnie przeszła do kopyt. Przy okazji sprawdziła, czy gniada nie ma problemu z podawaniem nóg, oraz upewniła się o dobrym stanie samych kopyt. A skoro działała już w tych okolicach, to kolejnym etapem było założenie ochraniaczy. W międzyczasie posprzątała jeszcze szczotki i teraz zaczęła ubierać klacz w resztę rzędu jeździeckiego, zaczynając od siodła, a kończąc na ogłowiu.
Założyła na głowę kask, a na dłonie rękawiczki i z tak przygotowanym koniem u boku, wyszła ze stajni w poszukiwaniu jakiegoś dogodnego miejsca do treningu.

z/t

@Miss Americana
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Elizabeth White#8338. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Miss Americana
Awatar użytkownika
7
lat
171
cm
Skoki
Duży Sport
Czyszczenie i siodłanie nie były ogólnie rzecz biorąc dla niej czynnością nieprzyjemną. Toteż grzecznie stała podczas kiedy Elizabeth krzątała się przy niej, dając tylko znać o mniej przyjemnych ruchach spięciem mięśni czy podniesieniem głowy do góry. A nie lubiła wyżej już wspomnianych plastikowych szczotek i zapinania popręgu. Nie zamierzała się jednak na kobietę złościć z tego powodu, ot po prostu nie była to jej ulubiona czynność.
Z uprzejmością przyjmowała za to wszelkie przysmaki i głaskanie, o zdecydowanie umiliło ten czas w stajni. Co prawda do zaufania jeszcze daleko, ale już czuła się przy Elce dobrze.
Podawanie kopyt i ich stan pozostawały niezmiennie bez zarzutów, chociaż Miss wymagała kucia na cztery nogi i kaloszków na przód przy niemal każdej aktywności. Ich brak mógłby skutkować szybkim ściągnięciem jednej z podków.
Ubrana i przygotowana zajęła pożądane miejsce u boku Kanadyjki, grzecznie ruszając za nią w stronę wyznaczonej lokacji, przy czym ciekawie i z zainteresowaniem oglądała otoczenie.

zt

@Elizabeth White
Mów mi Liska. Piszę w brak danych. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Awatar użytkownika
5
lat
155
cm
Mały Sport & Rekreacja
Fakt, że Beatrix cieszyła się z miśkowatego stylu bycia Casssiopei, jeszcze bardziej zachęcał klacz do ciągłego szukania kontaktu z nią. Właściwie gdyby ją odganiała i próbowała się od niej uwolnić, to pewnie też wracałaby do niej jak bumerang. Peia z przyjemnością otaczała ludzi swoją czułością i bardzo niechętnie wypuszczała ich, tak jakby mieli już do niej nie wrócić. Kobieta nawet nie musiała się starać o miłość Pei. Od razu ją dostała, jakby w gratisie przy zakupie, a przy każdej kolejnej wizycie miała dostawać jej coraz więcej. Tak, fakt zainteresowania się izabelowatą był jak pułapka, cukierek we włosach albo rzep w psim ogonie. Tylko dużo bardziej uroczy i nie tak irytujący. W końcu takie mięciutkie chrapki przy twarzy oferuje tylko darmowy Peia-serwis.
Objęta ramieniem ani drgnęła, pozwalając się przytulić i przymykając oczka w reakcji na kreślone kółeczka na swojej sierści. Dopiero gdy Trix odezwała się, Peia podniosła na nowo w jej kierunku uszy, bo jeszcze przed chwilą wyglądała prawie jak osiołek z rozłożonymi na boki. Oczywiście nie zrozumiała słów, ale z tonu kobiety od razu rozpoznała, że chodzi o coś miłego i jakby w odpowiedzi wypuściła cieplutkie powietrze wprost na jej policzek i szyję. Faktycznie, klacz nie była pełnym kucem, ale budową dość mocno przypominała swojego przodka, w trochę powiększonej wersji. Zdecydowanie więc pasowało do niej takie określenie, a gdyby była w stanie zrozumieć o co tak dokładnie chodzi, to najpewniej zupełnie nie przeszkadzałoby jej zrobienie z niej kucyka. Takiego najukochańszego ma się rozumieć. Ponownie przymknęła oczy, bez ruchu pozwalając z siebie strzepnąć resztki siana i dopiero na dotyk chrap oraz boków pyszczka zareagowała ruchem warg, łaskocząc właścicielkę po policzku i szyi, bo jej się lekko pyszczek omsknął w dół.
Kiedy w końcu odkleiła się od Beatrix, pozwoliła sobie dopiąć uwiąz do kantara, wypuściła kobietę przodem i natychmiast ruszyła za nią. Energicznym krokiem podążała za nią aż do myjki, z ciekawością przyglądając się co tam słychać w innych boksach i nawet kierując głowę do wyglądających koni. Nie trzeba było jej jednak odciągać, bo szybko orientowała się, że ma teraz ciekawsze rzeczy do zrobienia i dłuższymi krokami nadrabiała dystans, a wówczas przyklejała się do ręki w której trzymany był uwiąz. Tak dotarły na myjkę, gdzie Peia zaparkowała bez obiekcji i na krótki moment zajęła się oglądaniem uwiązów. Później śledziła już tylko ruchy Beatrix, odchylając w jej stronę głowę, a kiedy kobieta przejechała zgrzebłem w pobliżu nasady grzywy, klacz podniosła pyszczek, mrużąc oczy i wywijając wargami. Jak na to wpadłaś? Dokładnie tutaj swędzi mnie caały ranek.

@Beatrix Loevy
Mów mi Gosia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Nikelvi#1843. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego.. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Nadmierną ilość słodyczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
5
lat
156
cm
Western
Mały Sport & Rekreacja
Z końca korytarza dobiegały dziwne odgłosy. To właśnie w ostatnim boksie, położonego w samym kącie pomieszczenia, umierała z nudów ona - Nemesis. Od zniknięcia pierzastowłosego człowieka, nie odwiedzał jej właściwie nikt (stajennych nie wliczamy - aczkolwiek przez potyczki z nimi kara mogła wyrobić o sobie błędne mniemanie postronnych osób).
Zazwyczaj dobierała się do drzwi, memłając je przeokrutnie/stukając nogą w drewnianą część drzwi.
Ale nie tym razem, o nie! Dziś dla odmiany jej uwagę przykuła lizawka świeżo zawieszona przez jednego ze stajennych. Zgodnie z procedurami musiała przejść odpowiednie testy wytrzymałościowe nim zacznie być spożywana przez fryzyjkę. Z boku mogło to wyglądać nieco komicznie, gdy klacz kilkukrotnie mieląc pyskiem obserwowała kostkę coraz wolniej bujającą się na sznurku, by następnie energicznym ruchem trącić ją nosem. Słyszalne było głuche stuknięcie kostki obijającej się o kratę niosące się dźwięcznie na część korytarza. W momencie stuknięcia kara podrzucała jakieś dwa, może trzy razy łbem. Łeb ten przyozdobiony był nieco rozczochraną, niezbyt dbale rozczesaną grzywą biegnącą niemal do kłębu, jakby sama sobie wiwatując. Nikt nie miał pojęcia co dzieje się pod pokrytą skórą i włosiem kopułą.
Co jakiś czas robiła krótką przerwę na skubnięcie siana z siatki, którą zresztą również trącała dla zabawy miękkim matowym nosem. Siatka jednak miała znacznie mniejsze powodzenie u karej - była sporo większa, nie wydawała tak interesujących dźwięków jak lizawka.
Fryzyjka była tak bardzo pochłonięta obserwacją kostki, że nawet nie zauważyła zbliżającego się dwunoga.
Gdy jednak już zorientowała się, co a raczej kto znajduje się przed jej boksem, poderwała gwałtownie łeb i cofnęła się głębiej w czeluści swojego boksu, wyraźnie zaskoczona. Obserwowała, łypiąc na kobietę z zaciekawieniem, lewym uchem skierowanym centralnie na dwudziestolatkę, a prawym strzygąc na resztę budynku, zbierając informacje. Niby dwunóg, ale jakiś nietypowy.
Parsknęła, wyciągając nochala w stronę dziewczyny, jednak zostając dalej przyspawana kopytami w jednym miejscu.


@Laylah Rasmussen
Mów mi Nemesis. Piszę w 3 os.. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam Człowieków chętnych na fabuły oraz właściciela.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Dla użytkownika

Laylah Rasmussen
Awatar użytkownika
20
lat
165
cm
kowal Orchard Stable
Uznana Klasa Średnia
Laylah zawitała zarówno w miejscu wypoczynku, jak i w miejscu swojej pracy po pewnej przerwie. Borykała się z małymi problemami finansowymi, ale aktualnie było wszystko w porządku i po ubłaganiu rodziców o dodatkowe środki, mogła ponownie przyjechać do stajni. Co prawda miała swoją robotę jako kowal, ale przez moment nie było napływu zleceń, co odbiło się na jej portfelu. Ale tylko trochę. Nic się wielkiego nie stało, każdemu zdarza się gorszy okres. Weszła do stajni przeznaczonej dla klaczy i wałachów, przechodząc wzdłuż różnych boksów z różnymi końmi, aż w końcu jej wzrok napotkał karą piękność. Kojarzyła klacz, to była Nemesis, jeden z nielicznych koni, które zostały ukształtowane w westernowy kierunek. Podeszła bezceremonialnie, obserwując chwilę zabawy fryzyjki, a potem reakcję, która wskazywała na... Wystraszenie? Zaskoczenie? A to ciekawe. Uśmiechnęła się delikatnie, stojąc cały czas w miejscu i lekko zaokrąglając ramiona, spuszczając wzrok z ciała klaczy, chociaż bacznie ją obserwowała kątem oka. Jak należała do tych bardziej strachliwych, to powinno to zadziałać, by poczuła się chociaż trochę bezpieczniej. Stała również w pewnej odległości od boksu, ale to nie przeszkodziło klaczy w wyciągnięciu do niej nosa. W zamian za ten gest, Laylah wyciągnęła ku niej dłoń, wierzchem skierowaną do nosa kobyłki, pozwalając jej zapoznać się z zapachem. Miała tylko nadzieję, że jej się negatywnie nie kojarzy przez swoją funkcję w tej stajni. Chciała mieć pozytywne relacje chociaż z tą garstką koni westernowych, które istniały w stajni.

@Nemesis
Mów mi Sherry. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda oppa roll#8038. Piszę w 3 os. l. pojedynczej. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Awatar użytkownika
5
lat
156
cm
Western
Mały Sport & Rekreacja
Zaintrygowana nieznajomym zapachem rozszerzyła zaciągnęła go większą ilość przez rozszerzone chrapy, wywijając nieco górną wargę. Parsknęła przyjaźnie, falując chrapkami. Nie no tej człowiekini jeszcze nie spotkała osobiście na tyle blisko, nie kojarzyła jej kompletnie. Może to przez fakt, że odkąd Mefjowaty pozbył się jej podków potrzebowała rzadszych wizyt kowala. Możliwe, że rozminęli się też z innym kowalem, kto wie.
Tak czy inaczej jej pierzasty człowiek zniknął raczej na dobre i w sumie kwestia kopyt na ten moment pozostaje zmartwieniem Orchardu. Wracając jednak od błądzenia nad myślami i faktami...
Konisko zbliżyło się do dziewczyny, na tyle na ile pozwoliły drzwi boksu. Czarny matowy nos trącił delikatnie dłoń, na którą następnie dmuchnęło ciepłe powietrze. Sam nochol powędrował dalej w kierunku twarzy, a raczej włosów. Tak, kara miała ewidentnie coś na punkcie włosów. W sumie zarówno włosów jak i okryć głowy. Żadna czapka czy kapelusz nie były w pobliżu karej bezpieczne. Zatem jeśli głowa Laylah była wyposażona w jakieś nakrycie, została podjęta próba podwędzenia artefaktu. Pytanie czy udana - a wystarczyła chwila nieuwagi, by kara z nakryciem w zębach triumfalnie potrząsała łbem, unosząc go tym wyżej, im wyżej dwunożna próbowała sięgnąć.

@Laylah Rasmussen
Mów mi Nemesis. Piszę w 3 os.. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam Człowieków chętnych na fabuły oraz właściciela.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Dla użytkownika

Awatar użytkownika
19
lat
168
cm
studentka muzyki/ sprzedawczyni
Pracownicy Usług
Takim najukochańszym kucem to już była. Nawet gdyby była fryzem, w niczym to by jej nie przeszkadzało.. no może poza lękiem wysokości, który nie pozwalał się Trix wspinać na duże konie.
Po wyprowadzeniu jej z boksu jak najbardziej pozwalała jej na rozglądanie się po korytarzu, a nawet próby bliższego zapoznania z sąsiadami, których jednak nie przedłużała, nie każdy był tak sympatyczny i szukający kontaktu jak Peia, w każdym razie dotarły na myjkę bez żadnych przygód, na miejscu Beatrix przywiązała klacz i rozpoczęła pielęgnację od zgrzebła. Jej twarz rozświetlił uśmiech podczas przejeżdżania zgrzebłem przy nasady szyi, w którym to momencie Kapsik zabawnie wywinęła wargami z widocznym zadowoleniem, a przynajmniej tak to sobie Trix poczytała, dlatego ozapewniła jej dodatkowe drapanko w tym miejscu. Następnie sięgnęła po twardą szczotkę najpierw przejeżdżając nią po gładziutkiej sierści izabelki pod włos, wydobywając jeszcze zachomikowany gdzieniegdzie syfek, aby następnie z włosem wybrać te syfki. Póżniej w ruch poszła miękka szczotka, która miała dopełnić efektu pełnej pielęgnacji, szczególną uwagę Trix poświęciła grzbietowi klaczki, z wyczuciem kreśląc okręgi na jej ciałku. Kolejno poświęciła uwagę delikatnemu czyszczeniu jej głowy i pyszczka, a także rozczesaniu grzywy i ogona z wszelkich kołtunów jakie mogły się pojawić, oraz oczywiście ze słomy.
W ten sposób zostały jej tylko kopytka Pei, więc sięgnęła po kopystkę i ustawiła się przy lewej przedniej nodze, dłoń powoli, delikatnie umieszczając na pęcinie kucułki, sygnalizując jej, aby ją podniosła, a gdy klacz to zrobiła oparła sobie jej kopytko i szybko pozbyła się wszelkich zabrudzeń, aby następnie szczotką wymieść poostałości i identycznie postąpić z pozostałymi kopytami, na koniec wszystkie opłukując. Kapsik lśniła czystością, z której strony by nie patrzeć, więc w nagrodę Beatrix poczęstowała ją ćwiartką jabłka i podrapała po chrapkach. Pozostało jej "ubrać" klacz w przygotowany sprzęt.

@Cassiopeia
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda mamabear#4191. Piszę w trzeciej osobie. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
5
lat
155
cm
Mały Sport & Rekreacja
Peia nie miała żadnego problemu z zachowaniem innych koni. Często próbowała się z nimi wręcz na siłę spoufalać, nawet jeżeli niekoniecznie miały na to ochotę i zupełnie nie przejmowała się ewentualnymi nieprzyjemnymi gestami. Właściwie była takim rzepem, który doczepiał się do innych koni. Całe szczęście, że mogła wychodzić razem ze stadem na pastwisko, bo jakby ją zamknąć w kwaterze, to chyba wyszłaby razem z płotem, żeby dostać się do towarzyszy. Tak czy inaczej, fakt że Trix pozwalała jej na krótkie przywitania z sąsiadami ze stajni, zdecydowanie na ten moment wystarczał klaczce. Nie przeciągała tego czasu, bo była zwyczajnie zbyt podekscytowana obecnością właścicielki i w tym momencie chętniej oddałaby się głaskaniom i mizianiom, z którymi kojarzyła pobyt na myjce, niż staniem przy drzwiach boksowych innego konia.
Kiedy Beatrix odkryła słaby, a dokładniej mówiąc niesamowicie swędzący punkt przy nasadzie grzywy, Cassiopeia wręcz odpłynęła i tylko wywijające wargi na uniesionym pysku dawały oznaki życia. Mrużąc oczka z zadowoleniem i rozkładając uszka na boki była w siódmym niebie i w tym momencie żaden odgłos dobiegający z wnętrza stajni nie był w stanie zwrócić jej uwagi. Lekko pokręcona grzywa w tym miejscu zdradzała, że klacz sama próbowała się już podrapać, ale żadna belka, kraty ani drzwi boksu nie mogły równać się z Trix i jej magicznym zgrzebłem. Zanim kobieta przeszła do innych partii izabelowatego ciałka, Peia kilkukrotnie dopominała się, aby nie przestawała drapać w tym miejscu. No albo przynajmniej podrapała jeszcze raz, tak troszeczkę i potem jeszcze raz, troszeczkę. Swoje prośby oznajmiała nie tylko przysuwaniem szyi i ciągłym nastawianiem się, ale prosiła nawet tak bardzo, że wygięła szyję niemal owijając Trix i kładąc na jej ramieniu pyszczek. Wtedy miała nieograniczoną niczym możliwość pokazywania jak jej cudownie, nawet szorując wargami po ramieniu kobiety, jakby odwdzięczając się jej. Kiedy magiczne zgrzebło przestawało drapać, Peia szturchała z wyczuciem policzek lub kark właścicielki, tak przypominająco.
Nie była szczególnie brudna, ale zaklejek zdążyła sobie narobić, bo była typem konia, który lubił leżakować w boksie co nieodłącznie wiązało się z jakimiś dziwnymi wzorkami odbitymi na sierści. Chętnie oddała się pozostałym zabiegom pielęgnacyjnym, z zadowoleniem parskając kilkukrotnie w trakcie tego spa. Nie nudziła się, bo właściwie cały czas obserwowała poczynania Trix. Za każdym razem kiedy właścicielka wymieniała szczotkę, Peia również zaglądała do skrzynki, a następnie pozostawiała ją i znowu zaczepiała kobietę, muskając ją nosem i chuchając na nią powietrzem. Zdecydowanie była fanką kulistych ruchów na grzbiecie, doskonale się przy nich rozluźniając. Nie utrudniała (nie licząc miłościowych zaczepek) czyszczenia również brzucha i innych partii ciałka, nie reagowała też negatywnie na dotyk w okolicach wnętrza nóg, słabizny ani innych czułych punktów. Mogłoby się wydawać, że kurz w sierści jest niemal nie do wyczesania, a jednak! Peia lśniła się i świeciła. Jedynie fryzurkę zrobiła sobie sama, po rozczesaniu grzywy podrzucając parę razy energicznie głową. Nogi podawała w ekspresowym wręcz tempie, więc Trix powinna mieć to na uwadze, nie pochylając się specjalnie, aby z tej nadgorliwości Peia nie przyłożyła jej kopytkiem w nos.
Chętnie przyjęła ćwiartkę jabłka, przemielając je szybko i jakby kiwając przy tym głową, a kiedy tylko kobieta odwróciła się, najpewniej po sprzęt, Peia zgrabnie otrzepała się i jakby nigdy nic nastawiła uszy w kierunku właścicielki, przestawiając się przy tym całym ciałkiem, na tyle na ile uwiązy jej pozwalały.

@Beatrix Loevy
Mów mi Gosia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Nikelvi#1843. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego.. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Nadmierną ilość słodyczy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Dla użytkownika

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Poranek. Navi zawsze na treningi wstawała z samego rana. Wtedy było w stajni najmniej osób. Nikt się nie kręcił, nikt nie przeszkadzał, a i uwielbiała ten moment, kiedy wszystko budziło się do życia. Albo jak się kładło spać. Godziny wczesne lub późne wieczorne - to był jej czas do jazdy, chyba, że jechała w teren, wtedy każda godzina była dobra. To nie tak, że nie lubiła ludzi, ale były takie sytuacje, gdzie wolała być sam na sam z koniem. Zwłaszcza, jeśli dopiero się miała z nim zapoznać.
Przygotowana i przebrana już w strój do jazdy, z uwiązem przewieszonym przez ramię, weszła do stajni gdzie miał się znajdować polecony jej koń. Znajoma mówiła, że Vandura znajduje się tu już jakiś czas, ale nie bardzo miał się kto nią zająć ze względu na ukierunkowanie w western. No tak, Navi już zdążyła się przekonać, że jej upodobania nie są tu zbyt popularne. Zdecydowanie przewyższały w Anglii skoki, ujeżdżenie, wyścigi czy WKKW… a ona musiała przyznać, że nigdy nie jeździła w stylu klasycznym, bo od dzieciaka siedziała w siodle westernowym. Możliwe, że kiedyś wsiądzie na konia czysto klasycznego ze zwykłej ciekawości, ale jeśli miała sobie znaleźć konia na stałe, kogoś z kim będzie mogła pracować każdego dnia i podbijać dyscypliny westernowe, to musiała rozglądać się za tymi cudownymi rodzynkami, które mogły być nieoszlifowanymi diamentami.
Pchnęła ciężkie drzwi do stajni i weszła do środka. Niektóre konie jeszcze spały, ale strzygły na nią uszami, kiedy mijała ich boksy. Spojrzenie Navi biegało od jednego do drugiego konia, aż w końcu zatrzymało się na jej ukochanej rasie - American Quarter Horse. To właśnie takie miała w przydomowej stajni w Meksyku, zanim świat się jej zawalił. Nic więc dziwnego, że pałała do nich szczególną miłością.
Kącik ust jej drgnął, kiedy odwracała się frontem do boksu. Zacmokała, aby zwrócić na siebie uwagę.
Cześć piękna. Dzisiejszy poranek spędzasz ze mną. — a jak dobrze pójdzie, to potem się od niej nie uwolni.
Otworzyła wejście do boksu i spokojnie weszła do środka, niezbyt głęboko, wyciągając rękę przed siebie w celu zapoznawczym. Oczywiście przyszła przygotowana, zawsze ma ze sobą talarki marchwi, bo przekupstwo przy przekonywaniu do siebie zwierząt z jakiegoś powodu działało najlepiej. Kogo nie przekona jedzenie? Jak ktoś ci daje jeść, to znaczy, że jest fajny, duuuh.
Przeszła kilka kroków do środka, kładąc sobie kawałek marchwi na otwartej dłoni, drugą sięgając do szyi klaczy, aby ją delikatnie pogładzić. W końcu wolną ręką ściągnęła sobie z ramienia uwiąz i zaczepiła go o koński kantar, aby wyprowadzić dziewczynę z boksu i przyczepić przed nim. Sięgnęła po szczotki i zaczęła od szyi wyczesywać zlepki brudu z rudawej sierści zwierzęcia.

@Vandura
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
4
lat
155
cm
Western
Duży Sport
Jakiś czas temu minęła pora porannego karmienia i koniska miały czas dla siebie, stajenni zaś zajmowali się swoimi codziennymi obowiązkami.
Vandura stała sobie spokojnie w boksie, łeb wystawiony miała nieco na korytarz, wypełniając swoją dzienną rutynę polegającą na obserwacji ludzi przebywających w stajni. Na razie niestety za wiele do obserwacji nie miała, ruch zaczynał się dopiero później. Na razie widziała właściwie tylko krzątających się stajennych. Gdy niedaleko boksu pojawiał się jej ulubiony, który zawsze przynosił jej jedzonko, podrzucała kilkukrotnie łbem uradowana na jego widok. Zawsze to jakaś rozrywka, szczególnie dla dość świeżego westernowca, który w większości stał w boksie czy na pastwisku i robił za ozdobę :lol:
Quarterka zauważyła kobietę wkraczającą na korytarz, szczerze nie mając zbytniej nadziei na dotarcie Navi niemal na koniec korytarza. Lecz dziewczyna zbliżała się i zbliżała, więc znudzone konisko zarżało jej na powitanie. Może faktycznie podejdzie? Pewnie nie - uwiąz na ramieniu raczej świadczył o przyjściu tu w konkretnym celu. A jednak!
Widząc zamiary dziewczyny wycofała się na tyle, aby pozwolić Navi na swobodne wejście do swojego mieszkanka, obserwując poczynania dwunożnej z zaciekawieniem. Na dźwięk cmoknięcia klacz zastrzygła rudymi uszami, wyciągając paszczura w kierunku kobiety. Marchewka w zamian za duszę? SPRZEDANE!
Grzecznie poczekała na zapięcie uwiązu, po czym wyszła prowadzona przez kobietę i została zaparkowana przed boksem.
Sierść kasztanowatodereszowatej nie była jakoś za specjalnie brudna, ot kilka sklejek i nieco kurzu. Na grzywie jakieś pojedyncze kołtunki, co i tak było niezłym wynikiem przy jej długości włosia. Chociaż bywały i koniska z dłuższym włosiem, to może wynik nie aż tak dobry? Może już ktoś policzył współczynnik plątalności dla danej długości grzywy?
Czyszczenie sierści poszło sprawnie, nadeszła pora na kopyta. Klacz nie miała większych oporów przed podnoszeniem kończyn, aczkolwiek przy dwóch ostatnich trochę za wcześnie działała grawitacja i Navi musiała się jeszcze raz pomęczyć xD
Trochę niecierpliwe konisko, ale cóż poradzić, dawno nic się nie działo.

@Navi K. Levine
Mów mi nick. Piszę w brak danych. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Jim Beam Rye
Awatar użytkownika
19
lat
170
cm
Mały Sport & Rekreacja
Wszystkie moje dni wyglądały ostatnio tak samo. Straciłem nawet poczucie czasu, nie będąc w stanie rozróżnić dnia od nocy. Jedyną wskazówką były czynności, które powtarzały się co parę godzin, jak na przykład karmienie, ale w gruncie rzeczy niewiele to zmieniało. Inne konie miały jakiekolwiek atrakcje w ciągu dnia, podczas gdy ja byłem skazany na cztery ściany swojego boksu. Szybko doprowadziło to do widocznej apatii, czemu ciężko było się dziwić. Nie pamiętałem już kiedy ostatnio życie było po prostu znośne. Wraz ze wzrokiem, straciłem wszystko, co sprawiało mi radość. Wiele osób zapewne skrycie zastanawiało się, czy wobec tego słusznym było utrzymywanie mnie przy życiu, ale poza całkowitą ślepotą, zupełnie nic mi nie dolegało. Było też grono, które twierdziło, że jeszcze nie wszystko jest stracone. Postępy były jednak wolne - ledwo przestałem robić sobie krzywdę we własnym boksie, ale wyjście poza niego wciąż było przeszkodą nie do przeskoczenia. Wychodziłem tylko na spacery w ręku, na które wcale nie miałem ochoty, bo nie miałem pojęcia, co się dzieje dookoła mnie, a nikomu nie ufałem na tyle, by pójść za nim w ciemno. Ostatnio spotykały mnie same przykrości ze strony ludzi (związane z pielęgnowaniem ran i podawaniem leków), dlatego niczyja obecność nie budziła pozytywnych skojarzeń, bardziej stres i niepewność, których zdecydowanie miałem już nadto.
Kolejny dzień z rzędu stałem cicho po środku boksu, niemrawo nasłuchując tego, co działo się dookoła. Czasem się przemieszczałem, ale ostrożnie, nie chcąc po raz kolejny uderzyć nosem w ścianę, co i tak zdarzało mi się nad wyraz często. Ta nowa rzeczywistość była strasznie ciężka i dziwna, ale moja. Sprawę zdecydowanie ułatwiał fakt, że jako koń nie miałem abstrakcyjnego myślenia i nie mogłem porównywać przeszłości z teraźniejszością. Żyłem chwilą.

@Randolph Varmus
Mów mi Jim. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: mogą być smutne.

Podstawowe

Osobowość

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
2.
Odkąd Varmus wrócił z Kanady, nie potrafił znaleźć sobie totalnie miejsca. Chodził jak struty. Musiał się ponownie „przebranżowić” w ciągu kilkunastu miesięcy, a zmiany w rutynie i w ogólnym schemacie jego życia, nigdy nie wpływały na niego dobrze. Był roztargniony, chociaż doskonale wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Mógł za dużo przez to stracić. Przede wszystkim motywację do dalszej pracy, a to ona była podstawą jego życia. Smutne? Zależy dla kogo i zależy, spod jakiego kąta się na to spojrzy. Był w dziwny sposób usatysfakcjonowany z nieposiadania niczego więcej poza końmi. Wiedział i nie wiedział, jak będzie wyglądał jego dzień. Zależnie od przypadku, charakteru i historii zwierzęcia, Ran wykonywał te same czynności non stop. Mechanicznie. Dzień w dzień. Varmus nie zdawał sobie sprawy, że może łączyć go dużo więcej z Jimem, niż założył to na początku...
Poprawił przymocowaną do paska spodni saszetkę ze smakołykami, przesuwając się posuwistymi, nieco anemicznymi ruchami przez korytarz stajni. Rozglądał się uważnie na boki, przyglądając się zwierzęcym pyskom. Czuł się obco w miejscu, które było dla niego bardziej domem, niż te, w którym się wychował.
Znajdując się dobre kilka kroków od boksu Beama, Ran zaczął cmokać donośnie. Zaangażowanie zaczynało się w pierwszej minucie, kiedy tylko przystępowało się do pracy. Czyli dla Varmus już dzień wcześniej. Kiedy przystanął pod drzwiczkami, odezwał się do zwierzęcia spokojnym głosem.
- Heeej, Jim. Dzisiaj spędzimy razem trochę czasu, stary. Dobra? - po czym od razu sięgnął do saszetki, wyciągnął pokaźny kawałek marchwi i układając ją sobie w dłoni, cmoknął dwukrotnie, akompaniując sobie przy tym również pstrykaniem palców. Dłoń zawiesiła się na bezpiecznej wysokości dla każdego — Jim musiał podążyć za dźwiękiem, a Ran w razie czego mógł spokojnie ją cofnąć, jeżeli zwierze zachowałoby się nieco bardziej... dynamicznie.
@Jim Beam Rye
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Jim Beam Rye
Awatar użytkownika
19
lat
170
cm
Mały Sport & Rekreacja
Doskonale słyszałem nasilający się dźwięk kroków stawianych na korytarzu, ale nie zwracałem na niego uwagi tak długo, dopóki nieznajomy mężczyzna nie zatrzymał się dokładnie przed moim boksem i nie zacmokał do mnie. Czujnie zastrzygłem uszami, w środku jednak automatycznie się kuląc. Wszyscy, którzy przychodzili, próbowali być mili i sympatyczni, ale prawie nigdy tak się to nie kończyło. Nie chciałem by ktokolwiek zwracał na mnie uwagę, nie w ten sposób. Chociaż wszystkie te zabiegi poprawiały mój stan, to wcale nie przynosiły mi ulgi, a przynajmniej nie odczuwałem tego tak.
Wyglądałem na wyraźnie skonsternowanego. Chciałem udawać, że mnie nie ma, ale nawet w moim pojmowaniu świata było oczywistym, że to tak nie działa. Z uszami lekko rozłożonymi do boków intensywnie analizowałem zaistniałą sytuację w głowie, dopóki mężczyzna znowu nie podrażnił mojego słuchu cmokaniem i pstrykaniem palcami. Po ruchach uszu mógł być pewien, że doskonale zdaję sobie sprawę z jego obecności. Wkrótce do moich nozdrzy dotarł także zapach marchewki, który sprawił, że ostrożnie przechyliłem głowę... całkowicie rozmijając się z warzywem. To nie tak, że węch też mnie zawodził - po prostu bałem się zrobić krok do przodu, w obawie przed niewidzialną przeszkodą, którą mogłem tam spotkać. Z boku była przestrzeń, tego byłem pewien, dlatego odruchowo ją wypełniłem, nie znajdując jednak poszukiwanego obiektu. Uszami znowu zdradziłem swoje zakłopotanie, po czym raz jeszcze spróbowałem namierzyć warzywo, ruchliwymi wargami błądząc w powietrzu aż Randalph prawdopodobnie trochę mi pomógł. Wówczas chwilowo odzyskałem pewność ruchów i zdecydowanie odgryzłem sporą część marchewki, której smak rozbudził mnie na tyle, że w poszukiwaniu kolejnych smakołyków odważyłem się zbliżyć o krok do drzwi. Mężczyzna powinien jednak uważać, bo byle dotyk potrafił mnie wystraszyć, a wbrew temu jak mizernie wyglądałem, wciąż miałem dużo siły, która w połączeniu z paniką mogła być niebezpieczna.

@Randolph Varmus
Mów mi Jim. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: mogą być smutne.

Podstawowe

Osobowość

Randolph Varmus
Awatar użytkownika
34
lat
188
cm
Bereiter, instruktor NHM
Uznana Klasa Średnia
- Na całe szczęście marchewka nie zając, Jim. Nie ucieknie Ci nigdzie, masz czas kolego... - Varmus nie przestał mówić, nadal utrzymywał swój spokojny, nieco leniwy, ale przyjazny ton głosu. Przyglądał się przez ten cały czas zwierzęciu, z niebywałą uwagą śledząc jego ruchy. Nie dało się nie zauważyć, jak bardzo Jim był osowiały i wycofany. Jak bardzo został odsunięty na ubocze, tylko i wyłącznie przez fakt, że stracił wzrok. Tylko, ale też przez to, że stracił swój wzrok.
Kiedy ogier odłamywał kawałek marchwi, Varmus nie zmienił nawet o milimetr swojej pozycji. Stał w ten sam sposób, całkowicie rozluźniony. Pomimo faktu, że Jim go nie widział, nie zwalniało to Rana z bycia czujnym i uważnym. To, jaką postawę ciała utrzymywał, miało ogromny wpływ na jego oddech, na to, czy jego głos brzmiał spokojnie. A w tej chwili, dla niewidomego zwierzęcia, które nie jest w stanie rozeznać się w tym, czy ktoś lub coś jest dla niego bezpieczne; to kwestia życia i śmierci.
- Nie zaglądają tutaj raczej do Ciebie, żeby pogadać, hmm? - bursztynowe tęczówki zatrzymały się na dłoni, w której spoczywał ostatni kęs marchewki — Wiem trochę, jak to jest, nie zazdroszczę. Serio mówię... Nie wiem, czy jest coś gorszego od pustej przestrzeni, a ty masz jej dwa razy więcej. - Za każdym razem, kiedy mężczyzna dostrzegał, że gniadosz mija się z warzywem, pomagał mu, przesuwając swoją ręką powoli, podkładając mu ją nieco bliżej chrap. Jednakże nigdy prosto pod nie, bez natarczywego podstawiania ręki pod pysk zwierzęcia, bez wykonywania całej czynności odnalezienia smakołyka za Jima.
- Nie wiem, jak bardzo masz wyszukane kubki smakowe, ale poza marchewką mam jeszcze kilka innych rzeczy. Popróbujemy dzisiaj trochę, co Ty na to? - jeżeli marchew całkowicie zniknęła z jego dłoni, Randolph nie zabrał jej do siebie z powrotem. Nie dotknął też zwierzęcia. Zacmokał w jego kierunku, ponownie dwukrotnie pstryknął palcami dłoni, którą karmił dziewiętnastolatka. Dłoń pozostawała otwarta, acz nieruchoma. Zapraszająca, ale nie nachalna. Jeżeli ogier sam z siebie dotknął ręki mężczyzny, Ran odezwał się do niego ponownie, łagodnie wymawiając dobry chłopak, wszystko jest okej, drugą dłonią sięgając do saszetki ze smakołykami i wyciągając kilka talarków suszonego jabłka i banana.
Na tej samej, otwartej dłoni, pojawiły się suszone krążki. Cmoknięcia, kolejno dwa pstryknięcia. Powtarzalność sygnałów. Spokojny oddech, rozluźniona przepona oraz zaokrąglona sylwetka. - Jedyne co Ci mogę zrobić, to zanudzić Cię swoim głupim pitoleniem. - rzucił półszeptem, uśmiechając się sam do siebie.
W międzyczasie Kanadyjczyk zdążył otaksować swoim spojrzeniem dużą część boksu, sprawdzając, jak dana przestrzeń została przystosowana dla gniadosza, a raczej nie przystosowana; co znajduje się w jego boksie i co ważniejsze — co się w nim nie znajduje.

@Jim Beam Rye
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez #4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię zawsze na tak.
Szukam brak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: seks, przekleństwa, przemoc, uzależnienia.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz