Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Guestling Wood
las

Jeśli jesteś osobą świadomą i zdającą sobie sprawę z grożących nam niebezpieczeństw klimatycznych, to Guestling Wood jest miejscem, w którym zechcesz spędzić resztę życia. Prócz naturalnej przyrody z okazami roślin standardowymi dla tych okolic, oferuje także mnóstwo biodegradowalnych, ekologicznych tablic edukacyjnych, z których dzieci, młodzież, ale także dorośli dowiadują się więcej o otaczającym nas świecie. Każdy bilet wstępu to jedno posadzone drzewo, a każdy datek przeznaczany jest na utrzymywanie parków narodowych w Anglii i opiekę nad zagrożonymi gatunkami fauny i flory.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy
__-... ale za chuja go nie rozumiałem, tak czy siak. Mógł się powtarzać do usranej śmierci, a i tak nie wiedziałbym, o co mu chodzi. Rozpraszał mnie jego smród. Jebał jak resztki żarcia w zlewie i tona gówna... — Keanan starał się skończyć opowiadać Max o żulu, który wczoraj go zatrzymał, kiedy ten szedł do pracy. I o dziwo, zatrzymał Hale'a nie po to, żeby wysępić od niego papierosa, albo poprosić o kilka drobnych, ale żeby przepowiedzieć mu przyszłość. Rychły koniec, śmierć w cierpieniach i pieczenie się na grillu w ogródku Lucyfera. Problem był jednak w tym, że Kean był na górce i miał bardzo dobry humor. Historia, którą opowiadał, mogła ciągnąć się w nieskończoność. Blada dłoń na gałce drążka zmiany biegów zaciskała się, to rozluźniała, starając się upuścić nieco napięcia z przeładowanego ciała -... to był ten sam typ co dwa tygodnie temu. Tylko że dwa tygodnie temu byłem dla niego przyszłym milionerem... Maxi w schowku są gumy do żucia, podaj mi je, proszę. - A w schowku mogło znajdować się wszystko. Kiła na zmianę z sodomą i gomorą. Keanan nie pamiętał, kiedy ostatni raz sprzątał samochód. W drzwiach po jego stronie wsunięte były dwie wymolestowane i zgniecione puszki po red bullu, które obiecywał sobie wyrzucić za każdym razem, kiedy wysiadał z auta. Czyli codziennie od prawdopodobnie jakichś trzech miesięcy. Albo lat. -... albo nie, olej te gumy i tak zaraz wysiadamy.
__Czarny citroen przecinał ostatni asfaltowy odcinek drogi przed jednym z wielu zjazdów do lasu Guestling, z którego mężczyzna miał zamiar skorzystać. Kean nawet nie starał się w racjonalny sposób wytłumaczyć, dlaczego zaproponował Maxine wypad akurat tutaj. I dlaczego akurat jej. W telefonie miał jakieś dwadzieścia innych kontaktów, dwadzieścia innych twarzy, które mógł sobie dzisiaj do woli oglądać, a jednak Max była pierwszą osobą, o której pomyślał. Troszeczkę starał się to zrzucić na poczucie winy, które podgryzało go, kiedy przypominał sobie, od jak długiego czasu unikał swojego ojca i jego partnerki. Nie miał siły z nimi rozmawiać; pytania o to, jak się ma i jak mu się układa w życiu, były mdłe i męczące. Wałkowali to za każdym razem i za każdym razem dawał im identyczną odpowiedź. Hale czuł się jak w taniej czeskiej komedii, powtarzając dzień w dzień tę samą kwestię. Jest okey, serio. Powoli do przodu. Odbijało się to jednak na kontakcie z Maxine, która obrywała rykoszetem tych pokrzywionych relacji. 
__Mężczyzna zamaszyście zjechał z drogi, żeby zaparkować na żwirowo-piaskowym mikro parkingu. Zaciągając ręczny, który zaskrzypiał przerażająco, Keanan zerknął na zegarek na desce rozdzielczej. Było jeszcze bardzo wcześnie, co mocno go ucieszyło, bo mieli cały dzień przed sobą, a on bardzo potrzebował całego dnia wolnego. Ostatnio prawie w ogóle nie wychodził z kuchni i obawiał się, że jeżeli potrwa to o jeden dzień dłużej, zamorduje kogoś.
Błękitne oczy przesunęły się po sylwetce dziewczyny wbitej w siedzenie pasażera. - No! Dupa do góry Maxi, robimy to, ruszamy się, żyjemy.
@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Skrzywiła się, słysząc opowiadanie o tym jak bardzo jebał żul. Dobrze, że nie musiała sama wąchać tego smrodu, bo pewnie by zwymiotowała. — Żul ci przyszłość opowiadał? Ty to masz farta. Mój żul się o mnie w czwartek tylko ocierał w kolejce do kasy w osiedlowym. Przynajmniej nie jebał tak bardzo, jak ten twój — mruknęła, rozwalona na przednim siedzeniu pasażera. Ręce trzymała pod głową, opierając je na zagłówku, a stopy walnęła wysoko, tak że prawie dotykały przedniej szyby. Wszystko tak po skosie, żeby się tam zmieścić. Wystarczyło odsunąć nieco fotel i gotowe. Była w końcu stosunkowo mała.
Westchnęła, gdy poprosił ją o gumy, ale opuściła nogi i otworzyła schowek. Kilka pierdół z niego wypadło, a reszta była tak upchnięta, że znając jej szczęście, gumy będą pewnie pod całym tym burdelem. — Kean, kurwa, jaki tu pierdolnik. Ogarnąłbyś czasem — mruknęła, odsuwając chusteczki, słuchawki, kilka listów i jakiś woreczek z chuj wie czym w środku. Nie zdążyła porządnie przeszukać schowka, bo chłopak zrezygnował w końcu z gum. Wzruszyła ramionami, wepchnęła wszystko z powrotem, po czym zamknęła szufladkę z głośnym trzaskiem. — Mogę ci dać swoją — zażartowała, po czym zrobiła dużego balona z gumy, którą właśnie żuła, a ten zaraz pękł i zwinął się. Syn jej prawie ojczyma (z którym miała lepszy kontakt, niż z prawie ojczymem), nie zdradził jej gdzie dokładnie jadą i po co, ale wcale nie musiała tego wiedzieć. Ważne, że spędzi z nim w końcu trochę czasu. Sama ostatnio nie dogadywała się najlepiej z matką i jej facetem i też raczej ich unikała i chyba trochę unikała samego Keanana od dnia, w którym pocieszał ją po tym, jak ją facet zdradził. Było to jakiś miesiąc temu i w zasadzie nie rozmawiali o tym od tamtego czasu. Może nie było o czym mówić? Uśmiechnęła się pod nosem, gdy zobaczyła, że jadą do lasu. — Zajebiesz mnie i zakopiesz? Pewnie masz w bagażniku łopatę, co?
Wyszczerzyła się do niego bez skrępowania. Znał jej poczucie humoru i mogła mówić przy nim co tylko chciała, a on zajebiście to zawsze znosił. Bardzo to w nim lubiła.
O powtarzaniu wyuczonych formułek na pamięć też co nieco wiedziała. Jest ok, jest w porządku, wszystko gra, u mnie dobrze - czemu nikt nigdy jej nie powiedział, że czasami może nie być ok i to też jest spoko. Chyba po prostu musiała sama do tego dojść. Albo z kimś, kto też to rozumie, jak Kean.
Wygramoliła się z auta, słysząc ponaglanie rudego, zatrzasnęła drzwi od strony pasażera, po czym oparła się o maskę i założyła ręce na piersiach. — To co mamy w planie? —spytała zaciekawiona. Zaraził ją tym pozytywnym podejściem dzisiaj, chociaż nie tylko dziś. Jeżeli się kogoś naprawdę lubi, to chętnie spędza się z tym kimś czas. Tak po prostu. Bez zbędnego zastanawiania się i myślenia nad milionem niepotrzebnych spraw. Co wypada, co nie wypada - w końcu i tak liczy się tylko to, co ważne, czyli to co nas umacnia, a nie osłabia.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy
__ — Przystojny był, chociaż? — rzucił spokojnym, bardzo poważnym tonem, ściągając przy tym delikatnie brwi — ... ale rozumiem, że zły dotyk boli do końca życia... jeżeli nie chcesz, nie musimy o tym rozmawiać. — Wyobrażenie żula ocierającego się kroczem o ciało Max było obrzydliwe, zabawne i uwłaczająco... nakręcające? W głowie Keanana działo się ciągle coś i bardzo często to „coś” było napędzane czystą i niemożliwą do zatrzymania seksualnością. - Będziesz myła ten samochód, jeżeli ujebiesz go butami, tak swoją drogą - błękitne tęczówki prześledziły z uwagą jej nogi, zatrzymując się na jej twarzy po długiej podróży, jaką przebyły przez jej ciało. Hale wydął lekko policzki, zakwaszając nieco komicznie swoją minę, po czym kilkukrotnie poruszył brwiami ku górze. Skurczybyk był ekspresyjny i nikt mu tego nie odbierze. Ale perspektywa szarych mazów wcale go nie cieszyła i jeżeli będzie zmuszony, to wręczy jej szmatę. Rudzielec starał się w pełni skupić na drodze, ale Maxine zawarła w swojej krótkiej historii dwa elementy, które go bardzo interesowały. Miejsce publiczne i ona. Z braku laku mógłby to być też żul, gdyby dał się porządnie wyszorować i nie był przy tym najbrzydszym menelem na świecie... Po nieco dłuższym zastanowieniu Kea na wygląd mógł zasadniczo całkiem mocno przymknąć oko (a nawet je zamknąć) i bardzo często to robił. Nie ważne kto, ważne jak, gdzie i kiedy; a jeżeli „kiedy” to najlepiej już teraz.
__ — Nie ma sensu tego sprzątać, jeżeli mogę to zamknąć i nie patrzeć tam po prostu. Tak się rozwiązuje problemy. A po drugie po to są te wszystkie schowki. Do chowania. Nie do układania. Chowasz i chuj, z głowy — i chociaż uśmiechnął się subtelnie w trakcie wypowiedzi, to wcale nie żartował. On naprawdę nie miał zamiaru tego pierdolnika ogarniać. Każda szafka w jego domu wyglądała w identyczny sposób i każdy o tym doskonale wiedział. Nie przejmował się rzeczami, których nie było na pierwszy rzut oka widać. Jeżeli mógł coś upchnąć i schować, upychał to i chował, a potem zapominał. Samo zapominanie przychodziło mu z niesamowitą łatwością i był w tym niedoścignionym mistrzem. Jego skleroza była jak final boss w platformówkach z początku dwutysięcznego roku. Na domiar złego, Keanan magazynował w pamięci pierdoły pokroju informacji; w 1893 r. Sąd Najwyższy USA orzekł, że pomidor jest warzywem, a nie owocem, albo, że Jowisz ma ponad siedemdziesiąt księżyców, ale to gdzie położył okulary dosłownie pięć minut temu, było już sfinksową zagadką. Był pewien, że jest w posiadaniu rzeczy, o których istnieniu nie ma bladego pojęcia. I gdyby ktoś mu je pokazał, zarzekałby się, że to nie jego. Wszystkie te szafki i szuflady były lustrzanym odbiciem jego stanu psychicznego i tego, jak wyglądało wnętrze jego czaszki. Bajzel wyzierający spod drzwiczek, zapisane drobnym maczkiem żółte karteczki, do połowy opróżniona paczka fajek, jakieś zdjęcie, papierek po mlecznym cukierku, wspomnienie z dzieciństwa, trauma z przeszłości, przerażenie na myśl o przyszłości... Jeżeli tylko zajrzał do środka, automatycznie wpadał w sidła, z których niczym spanikowane zwierze, starał się gwałtownie wyszarpać. Swoją paniką pomagał metalowym szczęką zaciskać się wokół nogi jeszcze silniej, pozwalając im wgryzać się do samej kości. Boleśnie przecinać skórę, mięśnie i nerwy — czego na samym początku nie czuł, bo przecież adrenalina kopała jak koń pociągowy. Opadała też nadzwyczaj szybko, ale ból psychiczny był w porównaniu do tego mentalnego, nieporównywalnie mniejszy.
__Mężczyzna w ciągu ostatniego miesiąca kilkukrotnie wracał do dnia, w którym Max otworzyła się przed nim i uwolniła rzekę żali oraz wkurwienia na swojego byłego. Ilość słów, jakie z siebie wtedy wyrzuciła, przypominała tsunami. Doceniał to, że poczuła się na tyle swobodnie, aby zwrócić się z tym problemem do niego... Doceniał też to, że mógł pochłaniać jej emocje, słowa i te drobne „sekreciki”, żeby schować je do swojego małego sejfu i wyciągnąć, kiedy przyjdzie na nie czas.
— A powiedz mi mądralo, co ja będę miał z tego, jak Cię zajebię i zakopię? Zakwasy co najwyżej i obolałe plecy, jak będę zrzucał Twoje dupsko do dziury. Nie opłaca się — odpowiedział na głębokim westchnięciu, przyglądając się dziewczynie z politowaniem — ba, gorzej... mi się nawet Ciebie dla okupu nie opłaca porywać, bo zamiast kasą będą chcieli Cię wykupić Smarties i Jelly Tots.
__— Dostaniesz wiaderko i będziesz zbierała grzyby... — podniósł głos, chcąc, żeby Max, która stała oparta o maskę Citroeana, mogła go usłyszeć, kiedy ten, będąc zanurzonym do połowy w bagażniku, wyjmował plecak — ... a tak na serio, to sobie po prostu pochodzimy, żeby się odchamić. - Stanął przed nią w lekkim rozkroku, obniżając się do jej poziomu i obie dłonie ułożył płasko na jej policzkach. Odezwał się głosem Elma - squishy... - i delikatnie przesuwał swoimi palcami po skórze twarzy Maxine, przyglądając się jej wargom, kiedy te w zabawny sposób wysuwały się do przodu. Był jak dziecko, ona też i właśnie dlatego czuli się tak dobrze w swoim otoczeniu. Posłał dziewczynie delikatny uśmiech, wyprostowując się i robiąc kilka zamaszystych kroków w kierunku wejścia na ścieżkę. - Chodź, chodź, szkoda dnia - wrzasnął na nią przez ramię, klaszcząc w dłonie, jakby był opiekunką grupy przedszkolaków, które nie chcą się zebrać na zbiórce.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Parsknęła cicho, niby zgorszona, ale tak naprawdę rozbawiło ją to zainteresowanie rudego żulem obcieraczem. — Tak w skali od jeden do dziesięć? — spytała, przykładając palec wskazujący do swojego policzka, jakby się faktycznie zastanawiała — Tak jakoś z minus milion? Był otyły, brudny, nawalony, śmierdzący i gadał do siebie.
Nawet przeszło jej przez myśli, że może nawet nie zauważył, że się o nią ocierał. Chociaż halo, w końcu jest młodą hotówą, więc czemu miałby nie zajarzyć? To byłaby wtedy trochę taka obelga, chociaż z drugiej strony dziwnie było się szczycić takim powodzeniem u obleśnych żuli.
Nie miała pojęcia co dzieje się w chorym łbie Keanana, a czasami niewiedza życie ratuje, więc nie ma co żałować. Czy ona chociaż w ułamku sekundy pomyślała, że ocierające się o nią żulisko mogłoby być nakręcające? Nope. Zdecydowanie wolałaby, aby ocierał się o nią ktoś inny.
Patrzyła na niego z lekkim uśmiechem, kiedy wspomniał o butach i myciu auta. Nie skomentowała tego, po prostu z tym samym rozmarzonym, odrobinę nachalnym, uśmiechem zsunęła ze stóp buty, które upadły na podłogę, jednocześnie nie odrywając wzroku od niego, jakby mówiła “niech ci będzie tym razem”. Tak naprawdę wcale jej się nie uśmiechało mycie auta, a mogła pójść na kompromis, więc to zrobiła. Skarpetki nie zostawią smug.
Zaśmiała się, słysząc jego szufladową mądrość. — Dokładnie, kurwa, nie ma lepszego sposobu na rozwiązanie problemów, niż zamiatanie ich pod dywan — zawołała, stukając się palcem w czoło, jakby faktycznie rozgryzła właśnie bardzo skomplikowane równanie matematyczne. Tak naprawdę doskonale wiedziała o co mu chodziło, w końcu sama święta nie była. Trochę się nabijała, ale miała dobry humor i nadzieję, że tak dziś zostanie. A jutro? Jutro będzie nowy dzień i dopóki nie obudzi się po nocy, to nie wiedziała jak się będzie czuła.
Spojrzała na drogę i na moment się zamyśliła. Zapominanie było błogosławieństwem. Gorzej jeżeli o czymś nie można było zapomnieć, mimo że usilnie się chciało. Wracało jak bumerang, jak natarczywa, durna piosenka, którą usłyszało się przypadkiem w radiu albo centrum handlowym i która nie chce opuścić głowy. Człowiek nuci ją nawet siedząc na kiblu. Odgarnęła długi, (bo aż do pasa) kosmyk czarnych włosów, który opadł jej na policzek. Bardzo rzadko związywała włosy, raczej tylko w pracy - zazwyczaj pozwalała im swobodnie układać się wokół niej, nawet jeśli przeszkadzały albo trochę się plątały. Lubiła je, były jak tarcza. Zastanawiała się nad tym słowem “schowek” - do chowania, nie do układania. Chowasz i zapominasz - czy to nie na tym polegała cała ta pieprzona sztuka radzenia sobie z problemami? Prawdziwymi problemami, nie typu co zjem na śniadanie, w co się ubiorę do klubu. tylko głębokimi, krwawymi ranami, które zostawiały po sobie paskudne blizny. Takie rzeczy po prostu się chowało, czasami tak głęboko, aby mieć pewność, że nikt ich nigdy nie znajdzie. Skoro nie można się ich pozbyć, to kolekcjonuje się je, jak porcelanowe lalki - te najbardziej popękane kryją w sobie to, co najgorsze. To ciekawe, że pomyślała właśnie o takim porównaniu - zawsze bała się lalek, szczególnie porcelanowych.
Spojrzała na niego, gdy tłumaczył jej jak bardzo mu się nie opłaca jej mordować na tym leśnym zadupiu. Przekręciła oczami i westchnęła wręcz teatralnie. — A bo ja wiem, nie jestem psychologiem — odparła, a gdy wspomniał o okupie za nią, to parsknęła śmiechem. To akurat się zgadzało. — Dzięki mnie się nie wzbogacisz, przykro mi. Nie jestem dużo warta — przyznała, wzruszając ramionami. Była realistką i nie miała się co oszukiwać.
Uniosła lekko brew, słysząc o grzybach, ale lepszy był tekst o odchamieniu się. — Wątpię, że… — zaczęła, ale on wtedy postanowił pobawić się jej twarzą. Złapała go za nadgarstki i próbowała się wyswobodzić, nawet jeśli to ją niemiłosiernie rozbawiło. — Kea, kurwa, nie jestem z plasteliny — powiedziała przez śmiech, zaraz ruszając za nim w stronę ścieżki. — Chciałam powiedzieć, że wątpię czy cokolwiek ci pomoże na to chamstwo.
Trochę przyspieszyła, bo rudy zasuwał, jakby miał motorek w dupie. W pewnym momencie zerwała się do biegu, wyminęła go i ruszyła krętą ścieżką, nie mając pojęcia gdzie ją zaprowadzi. — No to ruszaj się! — krzyknęła, mając nadzieję że się w końcu nie zgubią. Dopóki trzymają się ścieżki, to są bezpieczni. Lubiła biegać, czuć mięśnie i ból w płucach - wtedy czuła, że żyje. Zazwyczaj nie trwało to długo, bo nie miała jakiejś super kondycji, ale nawet krótki dystans to zawsze coś. Rozejrzała się, zastanawiając się co tu takiego ciekawego jest.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

- Jesteś, Maxi. Jesteś więcej warta niż większość tych skurwysynów — rzucił bardziej w eter niż w kierunku dziewczyny. Szanował Maxi za jej szczerość i otwarte podejście do życia, tę niesamowitą wytrzymałość, jaką musiała wykazywać się każdego dnia, żyjąc w tym padole. Wychowywali się w podobnych warunkach i okolicznościach, przez co Keanan bardzo szybko poczuł sympatię do Maxine. Byli podobni pod wieloma względami, a ich historia w wielu miejscach wyraźnie się zazębiała. Cierpieli przez system, w jakim żyli, swoich rodziców i najbliższe otoczenie. Oszukiwani, manipulowani i trącani z kąta w kąt. Z tą różnicą, że Kean przez lata bycia popychadłem zmienił się w „popychacza”, kiedy to Max potrafiła pozostać neutralna. Broniła się i atakowała, kiedy została do tego popchnięta, ale nigdy nie zauważył, aby sama z siebie wybuchała gniewem. Więc jej wartość w jego oczach była znacząca i wyraźna. Tym bardziej po ich ostatnim spotkaniu, kiedy otworzyli się przed sobą. Podczas spotkania, które wspominał w bardzo przyjemny sposób, nadal delektując się nim w swoich myślach.

- Jeżeli uważasz, że moja szczerość to chamstwo, to znaczy, że karmili Cię samymi kłamstwami, szujo! - mężczyzna krzyknął za oddalającą się sylwetką kobiety, uśmiechając się przy tym szeroko. Że niby miał za nią biec? Nie miał już 15 lat i palił fajki, odkąd pamiętał. Pomińmy niezliczoną ilość chemii i śmieci, jakie w siebie wciska każdego dnia. Tryb życia, jaki zawsze prowadził, nie należał do najzdrowszych, a bieganie raczej podchodzi pod tę zdrowszą stronę. Nie, żeby się tym jakoś szczególnie brzydził, ale szczerze nie potrafił zrozumieć zajawki większości osób na bieganie. Męczysz się, pocisz, a potem śmierdzisz jak tuczny wieprz. Nie zastanawiając się jednak zbyt długo, bo jego mózgu trzaskał komunikaty między neuronami w zastraszająco szybkim tempie — wyrwał się za Max biegiem.

W pewnym momencie, kiedy znajdował się naprawdę blisko dziewczyny, chciał rzucić się na nią, jak zawodnik rugby i przyszpilić ją do ziemi. Cieszył się jednak, że miał na ten moment jeszcze szczątki zdrowego rozsądku i tylko złapał ją za biodra i pociągnął na siebie. W opcjach był jeszcze rzut szyszką, ale gdyby miał się schylić po coś podczas biegu, mógłby potrzebować kolejnego, albo kilku kolejnych złotych zębów. Przytrzymując jej ciało przez chwilę blisko swojego, szepnął jej do ucha - berek... - i ruszył znowu biegiem przed siebie, wzdłuż ścieżki, pokazując Maxi środkowy palec.

Jego kondycja nie pozwalała jednak na nie wiadomo jak długi wysiłek fizyczny. Dlatego po chwili przystanął w miejscu, pochylając się do przodu i obie swoje dłonie zapierając na kolanach. Plecak Hale zsunął się do przodu, opierając się na jego karku, sprawiając, że wyglądał trochę jak żółw, który starał się schować do za małej skorupy. Biorąc kilka głębokich wdechów, przeszył błękitnym spojrzeniem poszycie lasu. W jego źrenicę wbił się ostro odcinający się na tle popielato-słomkowej ściółki czerwony kapelusz. Muchomor. Muchomor, grzyb, no właśnie! Przykucnął, żeby zrobić mu szybkie zdjęcie. Skończyło się to oczywiście profesjonalną sesją zdjęciową z trzech stron, wyłapując każdy możliwy kąt, wybierając najbardziej sprzyjający muchomorowi profil. Dla Żaklin, z którą ostatnio go zmachowało, był to pewien vibe check, który musiała przejść. Keanan nie brał na poważnie tindera, bo przecież kto go bierze. Wstając z klęczków bez większego zastanowienia skleił szybką wiadomość, wysłał małego muchomorka i schował telefon do kieszeni spodni.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Nie umknęło jej uwadze zdanie, które wypowiedział. Więcej warta, niż większość tych skurwysynów. - nie umiała tego ocenić, chociaż chciała żeby to była prawda. Nie raz to całe szambo, które ją otaczało, było wręcz nie do zniesienia - wciągało ją jak ruchome piaski, ciągnąc w dół. Nie raz, kiedy budziła się na kacu, miała ochotę po prostu się poddać i rzucić wszystko w cholerę. Miała jednak na tyle siły, żeby pokazać życiu środkowy palec, wstać i wziąć zimny prysznic. Czasami nie mogła jednak rozróżnić czy faktycznie jest twardą laską, czy może tylko stwarza takie pozory. Ile potrzeba było, żeby ją złamać? Miała nadzieję, że nigdy się tego nie dowie. W okresie jesienno zimowym było jej najtrudniej, za to przebudzenie się wiosny wprawiło ją w całkiem dobry nastrój. Jakby razem z wyjściem pierwszych wiosennych kwiatów, dostała zastrzyk energii.
Biegnąc, usłyszała odpowiedź rudego i parsknęła cicho, rozbawiona. Miał w sumie trochę racji, karmiono ją wieloma kłamstwami i to od najmłodszych lat. Pewnie dlatego była tak nieufna i trudno było jej odróżnić kłamstwo od prawdy. Starała się wierzyć chociaż własnym przyjaciołom, ale perspektywa kolejnej zdrady tak bardzo ją przerażała, że było to tylko coraz trudniejsze.
Biegnąc, nie spodziewała się że Keanan tak szybko ją złapie, jak widać miał lepszą kondycję, niż jej się wydawało. Z drugiej strony może i lepiej, bo chyba miała dosyć tego sportu na dziś. Gdy została złapana, cudownie nieświadoma tego, że mogła zostać przygnieciona do ziemi, co pewnie skończyłoby się bólem cycków, zatoczyła się lekko i oparła na “berku”. No proszę, czyli teraz bawią się w zabawy dla małych dzieci?
Mimo zadyszki, chciała wyrwać się do biegu, aby wetknąć mu ten jego palec tam, gdzie światło nie dociera, jednak ku swojemu zaskoczeniu zobaczyła między krzakami zająca. Bydle było ogromne. Zwierzak stał na tylnych nogach, wyprostowany, z postawionymi uszami i wpatrywał się w nią wyłupiastymi oczami, jakby mu ktoś marchewkę w kuper wcisnął. Biorąc pod uwagę, że niedawno była Wielkanoc, to brakowało mu tylko koszyczka z pisankami. Przeraziła się, bo od zawsze miała na nie alergie (przynajmniej tak zawsze upewniała ją jej starsza siostra), a poza tym bała się ich tak w ogólnym tego słowa znaczeniu. — Keanan, kurwa wracaj! Tu stoi jakiś jebany zając! — wrzasnęła histerycznie, stojąc jak wryta. Czasami, jak bardzo się czegoś przestraszyła, to po prostu dostawała paraliżu i nie umiała się ruszyć. Gdyby gonił ją jakiś morderca, a ona wpadłaby w taki stan, to pewnie bardzo szybko skończyłaby six feet under. — Jak byłam mała, to siostra pokazała mi nagranie z jakiegoś horroru, w którym facet w przebraniu strasznego królika, lub zająca, nie wiem, mordował ludzi. Do dziś mam koszmary, po których budzę się z krzykiem.
Mówiła coraz szybciej, mając nadzieję, że albo rudy przegoni tego futrzaka, albo może samo sobie pójdzie. — Idź, wynocha, sio…
Zamknęła oczy i zaczęła liczyć do dziesięciu, mając nadzieję, że jak potem otworzy oczy, to zająca już tu nie będzie. To działało w nocy po koszmarach i jak była na haju.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Przeraźliwy krzyk wyszarpał go brutalnie ze stanu zachwytu nad nakrapianym kapeluszem muchomora. Pozwolił sobie na chwilowe odpłynięcie myślami hen daleko poza rzeczywistość, kiedy przez jego opłucną przebijał się bolesny skurcz. Kea... chyba musisz rzucić fajki. Z zamgloną świadomością i mocno zdezorientowany, cofnął się biegiem do Maxi. Wydawało mu się, że biegnie tak szybko, że zielony las po obu stronach ścieżki, rozmazuje się. W pierwszej chwili nie dotarło do niego, że wrzasnęła "jebany zając". Słowa nie miały teraz dla niego żadnego sensu ani znaczenia. Zlepek mało istotnych dźwięków. Nie łącząc więc kropek, spodziewał się, że zobaczy czyjeś zwłoki. Jak na zdjęciach w gazecie z miejsca zbrodni. Niedbale rzucony w krzaki rower, wystające spod niego stopy bez butów... Dopiero stając obok dziewczyny, zmarszczył czoło, pozwalając brwią praktycznie zbiec się ze sobą.
- Co...? - wyszeptał, podążając błękitnymi tęczówkami za przestraszonym wzrokiem Maxine - chyba sobie pisanki ze mnie robisz... w sensie jaja, jaja robisz... — wypowiedzenie jakichkolwiek słów wymagało od niego pełnego skupienia, od którego bolały go w tej chwili nawet gałki oczne.

Cała sytuacja wydała się Halowi na tyle abstrakcyjna, że na moment sam się wzdrygnął, widząc, jak smukłe ciało zwierzęcia wystaje znad kępy trawy i dopiero co zakwitłego fiołka, ledwo co wyrośniętego z cebulki. Kwiat odcinał się jasnym fioletem na tle jego brązowego futra i to prawdopodobnie do niego zwierze chciało się dobrać, rozkopując ziemię wokół.

- Już dobrze... on się bardziej Ciebie boi niż ty jego. Chociaż tak... - przerwał na moment, powstrzymując się od śmiechu, który łaskotał go w gardło - ten jebany zając to bydlak. Waga ciężka. Pewnie napierdala wszystkich swoich kolegów - Keanan ruszył powoli w stronę długouchego stworzenia, psytpsytając na niego i machając przed sobą rękami. - To tak samo, jak z pszczołami, jeżeli będziesz drzeć japę i starać się je agresywnie odgonić, to pszczoła się zdenerwuje i przestraszy, a potem użądli. Obrona, Maxi, odruch obronny... - nie chciał mędrkować i się wymądrzać, nie o to mu chodziło. Wiedział, że jeżeli będzie przemawiał do wystraszonej dziewczyny spokojnym tonem, zajmie czymś jej umysł i odciągnie uwagę, a ta będzie mogła dzięki temu szybciej dojść do siebie. Sam wielokrotnie znajdował się w stanach tak silnej paniki, że cały świat wirował z zastraszającą prędkością, a on wymiotował na własne buty. Keanan przykucnął, widząc, jak zając wycofuje się i ucieka w leśną głębię, pozostawiając po sobie jedynie tego rozkopanego fiołka i szelest niskich paproci, które porastały poszycie lasu.

- Powtarzałem to zawsze... Twoja siostra powinna się leczyć na łeb... Tak czy siak, zająca już nie ma, także wdech i wydech. - wytatuowaną dłonią przykopał nieco kwiatka, usadzając go stabilniej w ziemi - ... w ogóle wiesz, że fiołki są jadalne? - zarzucił przynętę do zmiany tematu, rozglądając się dookoła. Jeżeli zającowaty krążył w tym miejscu, mogło to oznaczać, że jest tutaj coś więcej do jedzenia, niż tylko kwiatki.

- Jako mały dzieciak, taki naprawdę mały, nie wiem, mogłem mieć 5-6 lat, jak zacząłem to robić... odkładałem przed Wielkanocą każdego pensa, jakiego tylko udało mi się znaleźć, albo ktoś mi dał, żeby kupić czekoladowe jajka dla mojej siostry. Potem czekałem aż zaśnie, ukrywałem je w różnych miejscach w mieszkaniu i na następny dzień robiliśmy zawody, kto znajdzie więcej. Oczywiście, że się podkładałem i dawałem jej wygrać... - Keanan opowiadał Maxine spokojnym głosem, jedną z tych historii ze swojego życia, które chował na dnie wspomnień i tylko dla siebie. Zamknięte na tysiąc pięćset zamków i zasów, aby przypadkiem nie wydostały się na światło dzienne. Otarł swoje dłonie z ziemi o materiał spodni, podnosząc się z przykucnięcia. - Rodzice nigdy nie strzelili mnie z dupy, chociaż doskonale wiedzieli, że to ja jestem Zajączkiem. Słyszeli też na pewno, jak rozbijałem się po nocy, upychając słodycze po szafkach, za kanapę, między ręczniki w łazience... - dokończył, wydychając w tym samym czasie, zaległe na dnie płuc powietrze. Kea zagarnął ramieniem do siebie dziewczynę i delikatnie przytulił - Lepiej już?

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Gdyby nie była tak zaaferowana i wystraszona zającem, to na pewno zwróciłaby uwagę na pomyłkę Keanana. No bo kto mówi pisanki zamiast jaja? Szczególnie w takim znaczeniu, w jakim ujął ten wyraz rudy. No nic, może bardzo lubił Wielkanoc. Najważniejsze jednak, że on już tutaj był i nie musiała mierzyć się sama z tą katastrofalną sytuacją. To jak koszmar na jawie.
Oderwała na moment wzrok od zająca, żeby spojrzeć na rudego. No nie była taka pewna, czy ten bydlak boi się jej bardziej, niż ona jego. Gdyby tak było, to zwierzak chyba zszedłby ze strachu na zawał. Mina dziewczyny wyrażała więc dosyć mocne powątpiewanie.
Trochę się jednak rozluźniła, kiedy mężczyzna zaczął żartować i faktycznie ruszył w stronę zwierzęcia, aby go wystraszyć i żeby sobie poszedł. A może lepiej go zabić? Wtedy na pewno by już nie wrócił.
No nie wiem, jedyny odruch, jaki miała, to ten wymiotny — przyznała z nieciekawą miną. W takich sytuacjach jej mimika była naprawdę bogata.
Też patrzyła uważnie jak zająć ucieka. Pewnie poza bałaganem i rozwalonym fiołkiem zostawił po sobie kilka bobków. Jakie to obrzydliwe.
Pewnie powinna, ale teraz to i tak za późno — przyznała, odpowiadając na komentarz odnośnie jej siostry. Rewelacja o fiołkach niespecjalnie jej zaimponowała, szczególnie że faktycznie wolałaby zjeść jednak coś innego, niż garść kwiatków. Może i były jadalne, ale czy dobrze smakowały? No pewnie nie. Ruszyła powoli w kierunku Keanana, mając nadzieję, że ten zając nie wyskoczy zaraz znowu zza jakichś krzaków - on albo jakiś jego kolega. Czy one nie łaziły po lesie w stadach? Czy tam rodzinach…
Rozejrzała się dookoła, wysłuchując opowieści Kea. Uśmiechnęła się lekko, wyobrażając sobie go w roli króliczka wielkanocnego - jak oszczędza na czekoladowe jajka tylko po to, aby sprawić radość siostrze. Z drugiej strony trochę jej się też smutno zrobiło, bo to rodzice powinni robić takie rzeczy dla dzieci. Jebani starzy, to wszystko ich wina, że zarówno Max, jak i Kae byli teraz tacy pojebani, nawet jeśli więcej warci, niż większość tych skurwysynów. Stanęła obok niego, a gdy ją przytulił, po prostu mu na to pozwoliła. Nawet położyła mu dłoń na plecach w dosyć naturalnym odruchu. Nie spinała się, nie zrobiła się nagle sztywna i nie czuła się niezręcznie. Niewielu osobom pozwalała się dotykać. Mogli to robić tylko najbliżsi i to też nie wszyscy - na przykład nie lubiła fizycznej bliskości z matką czy siostrami. A może one po prostu nie były jakoś specjalnie blisko? Więzy krwi nie miały chyba wiele wspólnego z prawdziwą więzią między dwoma osobami.
Lepiej — powiedziała krótko.
Mówiąc o swoim lepszym samopoczuciu, pomyślała też o czymś, czym chciała się jeszcze podzielić z Keananem.
Wiesz co jeszcze wprowadza mnie w całkiem dobry nastrój. W zasadzie to też kojarzy mi się z Wielkanocą i ogólnie wiosną. Kojarzysz Happy Song od BMTH? W każdym razie chodzi o to, że jak wszystko jest tak zajebiście do dupy, wali się świat i najchętniej chciałoby się umrzeć, to wystarczy posłuchać jakiejś szczęśliwej piosenki, żeby poczuć się lepiej. Dla mnie szczęśliwą piosenką jest na przykład wiosna, relaks w słońcu i świadomość, że skoro wszystko budzi się do życia, to czemu ja mam się nie obudzić? No i te wszystkie symbole, jak baranek w Wielkanoc albo chociażby bocian czy motyl, piękne i wolne zwierzęta, typowe dla tej pory roku. Uwielbiam motyle, kiedyś sobie myślałam, że chciałabym mieć takie piękne skrzydła. — opowiedziała i parsknęła cicho, bo to były głupie, dziecięce marzenia, ale czasami dobrze się było tak uzewnętrznić. Nie każdemu mogła takie rzeczy mówić i w dodatku zostać zrozumianą.
Czy to nie jagody? — spytała nagle, wskazując na mały krzaczek przed nimi.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Keanan nie był taki zły — jeżeli naprawdę mu na kimś zależało, jeżeli był spragniony bliskości i drugiego człowieka, potrafił iść za tą drugą osobą ślepo w najgorsze gówno, jakie była mu w stanie zgotować. Nawet nie chodziło o związki, ale też o przyjaźń, czy właśnie rodzinę. Rodzinę, która w przypadku Hale'a była jednym wielkim bajorem toksyczności i dysfunkcji. Kiedy był dzieciakiem, wierzył w to, że jego siostra będzie dla niego ostoją „normalności". Czyli tak, tak powinno być między rodzeństwem — chciał jej wsparcia i aprobaty. W każdym momencie dnia szukał sposobności do zaimponowania jej i zbliżenia się. Z czasem nauczył się, że jeżeli ktoś odpycha Cię tysiąc razy, za tysiąc jednym,  zbudujesz w sobie mur o tysiącu warstw. Przy Maxine było mu przez to momentami dziwnie. Chciał traktować ją jak swoją siostrę, ale z drugiej strony, po ich ostatnim spotkaniu, na samą myśl o tym, że są „rodziną”, mieliło go w żołądku. Chociaż przecież, co w rodzinie, to nie zginie.

Słysząc, jej lepiej uśmiechnął się z westchnięciem, delikatnie gładząc ją dłonią po włosach. Starał się utrzymać uwagę na jej słowach, kiedy lawirowała między BMTH a motylami. Zmarszczył czoło na myśl o bocianie i baranku, szczególnie zawieszając swoje zastanowienie na tym drugim. Czy w Maxi obudziła się jakaś taka... myśl chrześcijańska? - Nie tylko Twoja siostra powinna się leczyć na głowę, ale ty też, Bubblebee. - kąciki jego ust powędrowały od razu do góry, słysząc jej jakże głębokie rozważania. Ucałował ją krótko w linie włosów tuż przed przedziałkiem, po czym skierował twarz w kierunku, w który wskazywała. I tak, miała rację. Na niewysokim krzaku nieopodal, majaczyły ciemne kuleczki. Wyglądały jak jagody, miały kolor jagód i rosły w miejscu, w którym jagody zazwyczaj rosły. Wypuścił dziewczynę z objęcia, spacerowym krokiem zbliżając się do rośliny. Przykucnął przy niej w akompaniamencie trzasku kolan - O ja pierdole, za stary już jestem na to... - zabuczał, zgarniając na dłoń może maksymalnie dziesięć kulek. Zdawał sobie sprawę, że może to być wilcza jagoda, a jeżeli nią była, to trochę byli w dupie. Nie pierwszy raz, więc czego się niby mógł obawiać. Skończy na OIOM'ie? To zawsze lepsza opcja niż zmuszanie się do dalszego życia między tymi krzywymi mordami, które widział na co dzień.

Trzymając ciemne owoce w garści, podszedł nieśpiesznie do Maxine - Otwórz usta - polecił jej krótko, a jego głos był stanowczy, ale też przy tym ciepły i przyciszony. Wibrował w powietrzu, będąc subtelnie zmysłowym. Na pewno cała sytuacja trochę go rozbawiła, co dało się usłyszeć między wypowiadanymi przez Hale'a zgłoskami. To, co dzisiaj działo się w lesie, wykraczało poza jego plan spokojnego spaceru — ale co w jego życiu niby było spokojne i ułożone? Fuck it. Mogło być tylko lepiej. Przyjemniej. Ciekawiej. Dla takich momentów było się żywą istotą, tutaj, w tym marnym gnoju, brudzie i ciągłym cierpieniu. Między walką o przetrwanie a przytłaczającą samotnością i znudzeniem, była ta mała szparka, luka, w której mogło zagnieździć się trochę... rozrywki. Błękitne tęczówki Keanana oparły się na źrenicach dziewczyny. Palec wskazujący jego lewej dłoni delikatnie przejechał po jej szczęce, zatrzymując pod brodą. Był cierpliwy i nigdzie mu się nie śpieszyło.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Maxine za to rozpaczliwie szukała kogoś, dla kogo mogłaby być najważniejsza, na dobre i na złe. Nawet jeśli starała się, żeby to nie brało nad nią góry i żeby tego nie okazywać. Uważała to pragnienie za słabość, obawiając się, że jak się z tym obnaży, to zostanie zraniona. Nie ufała ludziom, nie ufała nawet samej sobie. Żeby tego było mało, nie tak dawno temu zdradził ją chłopak, który podobno traktował ich związek poważnie - tym bardziej podchodziła sceptycznie do przyszłości związanej ze sprawami sercowymi. Nie sceptycznie, wręcz pesymistycznie. Była przekonana, że nic specjalnego jej już nie spotka, że nie chce szukać, nie chce się angażować od nowa, trudzić by obdarzyć kogoś zaufaniem i pozwolić drugiej osobie wejść do jej życia. Po prostu nie. Była beznadziejna, faceci to oszuści. a świat to chore, obrzydliwe miejsce w którym nie ma miłości. Relacja z Keananem wychodziła w zasadzie poza wszystko, co dziewczyna znała. Wcześniej nastawiała się do niego, jak do brata - w końcu był synem faceta jej matki. Taką luźną rodziną, być może przyjacielem. Podczas ich ostatniego spotkania wydarzyło się coś, co zmieniło jej podejście. Pomijając zbliżenie fizyczne, stał się on oparcie również emocjonalnym. Nawiązali prawdziwy kontakt, czego nie spodziewała się kiedy do niego wtedy poszła. Sama nie wie czego oczekiwała i dlaczego wybrała akurat jego, ale jak widać nic nie działo się bez przyczyny. Nie była pewna jak on to odebrał, ale był z nią tu i teraz i wyglądało na to, że czuli się w swoim towarzystwie lepiej, zamiast gorzej, więc cokolwiek się stało, było to pozytywne. Chyba nie ma na co narzekać. Jasne, że patrzyła n a niego teraz zupełnie inaczej, niż wcześniej i nie ani trochę nie przejmowała się ewentualną reakcji otoczenia na ich bliskość. Cokolwiek powie jej matka lub jego ojciec, ich rodzeństwo (o ile się dowiedzą) - miała to w dupie.
Parsknęła śmiechem na jego słowa i przekręciła oczami. — Fuck you to — odparła, jednak nie odsunęła się gdy musnął ustami jej głowę. Jak on w ogóle ją nazwał? Znowu się lekko zaśmiała, tym razem podczas, gdy obserwowała z założonymi na piersiach rękami, jak podchodzi do rzekomych jagód. Trzask w jego kolanach usłyszała aż tam, gdzie stała, co znowu ją rozbawiło. — Tylko się nie przekręć, nie będę cię niosła do auta — zapowiedziała, czekając aż ogarnie w końcu czy to jagody, czy jednak nie. Ona się średnio na tym znała. Znaczy… Wiedziała jak wyglądają jagody i znała ich smak, ale nigdy wcześniej ich tak naprawdę nie zbierała w lesie. Nie miała pojęcia co myśli sobie rudy, ale gdyby wiedziała, przyznałaby mu całkowitą rację.
Żartujesz sobie? — spytała, unosząc brew. Czemu to ona miała być królikiem (zającem) doświadczalnym? — O nie, skarbie. Próbujemy razem. Najwyżej się przekręcimy, ale przynajmniej jedno z nas nie zostanie z problemem. Będziemy mieć już wtedy wszystko głęboko w dupie — powiedziała, po czym uśmiechnęła się milutko, używając do tego swojego najlepszego, sympatycznego uśmiechu. Przejęła od niego połowę jagód i podsunęła mu je do ust. Dopiero wtedy otworzyła buzię. Raz się żyje. Podniosła wzrok na oczy mężczyzny, ciekawa jego reakcji na smak owoców. Z reszta sama się zaraz przekona jak smakują.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Keanan nie przejmował się zdaniem swojego ojca — ba, nie przejmował ani nie liczył się ze zdaniem kogokolwiek poza sobą samym, a co dopiero, jeżeli chodzi o członków rodziny. Przynajmniej nie  w kwestii JEGO intymnych relacji. Wszyscy wiedzieli o tym, że Kea lubił się dobrze bawić, a z tą dobrą zabawą, wiązał się często przygodny seks. Problem był w tym, że ich seks ciężko nazwać przygodnym, bo przygodnie widywali się też przy rodzinnym stole w każde Boże Narodzenie. I to wcale nie jako para. Byli jednak dorośli, cholera jasna, byli dorosłymi ludźmi, którzy potrafili podejmować racjonalne i dojrzałe decyzje. Prawda? Oczywiście, że tak — dlatego teraz mieli zamiar zjeść wilcze jagody.

Maxine miała w sobie coś, co bardzo pociągało Hale'a. Między innymi ta potrzeba bycia dla kogoś ważną, ta słabość, subtelne pęknięcie na jej silnym charakterze — niczym pies gończy wyniuchał to od razu, wiedząc, że będzie mógł to wykorzystać w przyszłości. Wiedział, co czuje kobieta, kiedy znajdowała się sama za zamkniętymi drzwiami. Kea był na wygranej pozycji, bo wychowywali się w podobnym środowisku, więc na swoim przykładzie i przykładzie swojej siostry, potrafił dać Max złudzenie, że jest dla niej wszystkim, czego potrzebuje w danej chwili. Nigdy nie był z nią zupełnie szczery, generalnie szczerość u niego bardzo mocno kulała. Na tę chwilę dziewczyna dawała mu wszystko, czego potrzebował on sam — rosnącą kontrolę nad jej uczuciami.

Brwi mężczyzny powędrowały na moment ku górze, kiedy usłyszał jej pyskówkę. Uśmiechnął się zaraz delikatnie, pozwalając jej zgarnąć owoce ze swojej dłoni. Nie sprzeciwiał się, podobało mu się to. Mogła bawić się w bycie pewną siebie i nawet wulgarną, kiedy byli razem. Wrzucając między jej rozchylone wargi okrągłe owoce, sam zgarnął z jej dłoni ciemne kulki. Pierwsze co poczuł to ujmującą kwasotę. Z reguły po kwaśnym smaku następowała chwila słodyczy. Tej słodyczy próżno było się jednak doszukiwać, bo gorycz zaatakowała język Keenan'a w mniej niż sekundę. To nie były jagody, które powinni jeść. A jeżeli były — to skrajnie niedojrzałe i powinny jeszcze zostać na krzaczku. Najwyżej się przekręcimy... Będziemy mieć już wtedy wszystko głęboko w dupie... Lewa powieka Hale'a zadrgała widocznie, a kącik ust zatańczył sambę, opadając na chwilę, aby zaraz się podnieść i wykrzywić do góry - gówno straszne... - wyrzucił z siebie w końcu, przełamanym chrypą głosem, kiedy gorzka ślina przesuwała się w dół jego krtani - ...jak to było? Wszystko głęboko w dupie będziemy mieli? - i zaśmiał się, ocierając kciukiem prawej dłoni kąciki ust - Już gorsze rzeczy w życiu żarłem, ale to, to na sto procent nie jest jagoda. Miło było Cię poznać Max, widzimy się po drugiej stronie.

Mężczyzna poprawił plecak na swoim grzbiecie, na moment zastanawiając się, co może stać się dalej. Nie jednak w zdrowy sposób — racjonalny. Na takie wyżyny jego mózg nie miał szans się porwać. Bardziej był ciekaw, czy ich cokolwiek kopnie, jak kopnie, jak toksyczna zareaguje z ich organizmami. To poniekąd podniecające, nie wiedzieć co będzie dalej, co kryje się za rogiem... Nie chcąc jednak tracić czasu na rozmyślania, które mogą zagłuszyć pierwsze oznaki haju, pokiwał na brunetkę głową, wskazując na ścieżkę przed nimi.

Już po pierwszych 15 minutach, czubki palców Keanan'a zaczęły delikatnie drętwieć, mrowić, jakby ktoś wbijał w nie szpilki do akupunktury. Błękitne tęczówki prześledziły linię palców, którymi poruszał przez moment, chcąc pobudzić w nich krążenie. Nie panikował, bo w jego uszach już brzęczał przyjemny, biały szum. Czuł się tak, jakby ktoś obok niego obracał kolorową deszczownicę, w której srebrne kulki ocierały się o siebie i przesuwały rozkoszną, jednostajną falą. Czuł się błogo, chociaż zakładał, że ta błogość to tylko preludium. Wszystko zaczynało się tak, jak przy grzybach, a zjazd w grzybową przepaść znał doskonale.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Czy Maxine się przejmowała zdaniem innych? Ogólnie rzecz biorąc nie, zawsze robiła swoje i sama mierzyła się z konsekwencjami własnych wyborów. Wokół było tylko kilka nielicznych osób, które wpuszczała do swojego świata i których zdanie było dla niej cenne, a żadną z tych osób nie była jej matka czy siostra ani tym bardziej ojciec Keanana. Byłaby być może zaciekawiona jak by zareagowali i czy w ogóle by się przejęli. Miała wrażenie, że ostatnio wszyscy są jacyś zaślepieni - własnymi sprawami, relacjami, uczuciami. Wszyscy chcą wyszarpnąć jak najwięcej dla siebie, a ich własne, samolubne pobudki zawsze są ważniejsze, niż uczucia innych.
Kiedy przyszła do Kae, tuż po tym jak zdradził ją chłopak, szukała czegoś co odciągnie jej myśli o tego nieprzyjemnego zdarzenia. Czemu akurat Kae? Nie pamiętała dokładnie, po prostu skierowała swoje kroki do jego mieszkania, nie bacząc już na nic. Nie chciała wracać do siebie, gdzie współlokatorzy mogliby zadawać milion zbędnych pytań, tym bardziej nie chciała iść do matki i usłyszeć: “a nie mówiłam?”. Kae wydawał się łatwym wyborem, bezpiecznym - nie miała pojęcia, że właśnie z własnej woli pakuje się w paszczę lwa. Rudy zrobił wtedy wszystko, a nawet i więcej, czego od niego oczekiwała i nawet dziś był dobrym wyborem - on i ten wypad do lasu. Czuła się wolna, swobodna i nieśmiertelna, nawet jeśli to było złudzenie, chciała się łudzić. Może kiedyś pożałuje, ale miała to do siebie, że nie myślała o jutrze.
Czy była pewna siebie? Tak. Wulgarna? Jasne, często. Nadwrażliwa, emocjonalna, uczuciowa? Tylko jak trafiło się w jej czuły punkt.
Patrzyła na wykrzywioną twarz rudego, wiedząc że za moment sama poczuje ten smak. Po prostu rozgryzła jagody, a gdy fala goryczy rozlała się po jej buzi i gardle, przez krótką chwilę walczyła ze sobą, żeby tego nie wypluć. Nie zdążyła jednak podjąć decyzji, bo automatycznie wszystko połknęła. Dziękuję, dobranoc.
Chyba mi ryj zdrętwiał — mruknęła, po czym odchrząknęła i połknęła resztkę gorzko-kwaśnego soku, który został jej w ustach. Parsknęła śmiechem, bo nagle ta sytuacja wydała jej się wyjątkowo zabawna. Co za pizdy zapuszczają się do lasu i żrą wszystko, co im w ręce wpadnie? Zaśmiała się po raz drugi i pochyliła, opierając dłonie na kolanach i spuszczając głowę. Długie włosy opadły ciemną kaskadą do przodu i dotknęły ciemnego mchu, po czym lekko się zakołysały. — Zostawmy jakąś wiadomość dla tych, którzy znajdą nasze ciała.
Wyobraziła sobie jak piszą sobie na rękach krótkie notki typu: Pierdolcie się wszyscy albo Jezus was nie kocha.
Ruszyła za mężczyzną, chociaż trzymała się kilka kroków za nim, rozglądając się, chcąc się upewnić, że ten okropny zająć na pewno stąd zniknął. Wydawało się, że tak. Po drodze donikąd zobaczyli niewielkie statdko wiewiórek, które uciekły przed nimi w popłochu, wspinając się pospiesznie na wysokie drzewa. Niektóre z nich były na tyle ciekawskie, że nie uciekły zbyt wysoko, tylko przystanęły i spojrzały na nich, w dół.
Czuła się coraz bardziej lekka, a potęgowało to uczucie odrętwienia, rozlewające się po ciele ciepłą falą. Miała wrażenie, że zaraz po prostu stąd odleci. Odgarnęła włosy powolnym ruchem , po czym spojrzała na swoją dłoń i zmarszczyła brwi. Czy jej ręce zawsze miała taki dziwny kolor? Czy skóra zawsze była taka gładka i przyjemna w dotyku?
W pewnym momencie uderzyła w Keanana, a dokładniej twarzą w jego ramię, bo ten z jakiegoś powodu gwałtownie się zatrzymał. Zamiast spytać o co chodzi albo zwrócić uwagę na swój nos, który chyba trochę ją zabolał, wpatrzyła się w tatuaże na ręce rudego, a dokładniej na ten czerwony. Dotknęła go opuszkami palców, delikatnie, zastanawiając się czy ten kształt był tam wcześniej i czy zawsze był taki piękny.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Czy kiedyś przeleciała go tak zwana śmiertka? Nie, do dzisiaj. Jego ojciec zawsze powtarzał, że kiedy nagle przechodzą Cię ciarki, a ty dygoczesz, jakbyś się czegoś przestraszył, to właśnie przeleciała obok Ciebie śmierć. W tym momencie śmiercią była Maxi. Gdyby Keanan miał w ręku coś, czym mógłby ją uderzyć, zrobiłby to bez zastanowienia. Odruchowo. Nie dotyka się tak ludzi. Nie dotyka się ludzi z zaskoczenia, a co dopiero ludzi, którym wjeżdża faza - Ja pierdole! Maaaaaxiiineee...- wrzucił z siebie na wydechu, odskakując od niej jak oparzony. Jego głos stał się zaskakująco wysoki, co widocznie wprowadziło go w konsternację, bo nikt nie potrafił wyciągnąć aż tak wysokich dźwięków. Nie poczuł, że dziewczyna przygrzmociła w niego twarzą, jakby to uleciało gdzieś, rozpłynęło się w powietrzu; ale delikatny dotyk okazał się o wiele bardziej irytować receptory na jego skórze. Serce mężczyzny zaczęło bić szybciej, pompując krew z niesamowitą siłą. Spojrzał na Max z ukosu, analizując przestrzeń wokół nich. Przestrzeń, która falowała, jakby od gorącego powietrza. Nie przypominał sobie, żeby las był blisko plaży, albo żeby teleportowali się gdzieś pod równik. Może jednak? Może z jagodami jest jak z pigułkami w Matrixie. Mają podobny kształt. Dodatkowo Matrix i Maxine w głowie rudego brzmiały identycznie. Keanan właśnie zrozumiał, że w tym chorym myśleniu, paranoicznej teorii konspiracyjnej, jest sens. Właśnie go ujrzał, stał przed nim. Nie był to ani Neo, ani Morfeusz, ale Maxine.

Jej włosy połyskiwały w świetle przebijającym się przez korony drzew. Kea odnosił wrażenie, że są mokre, ciemniejsze i o wiele dłuższe niż jeszcze dwie sekundy temu. Uśmiechnął się do niej szeroko, obcierając dłonie o swoje uda, jakby chciał z nich ściągnąć nieistniejące paprochy, wytrzeć lepki brud - Pada nad Tobą? - brzmiał... prawdziwie. Jakby był święcie przekonany, że nad dwudziestolatką zawisła chmura, z której padał deszcz, ale tylko i wyłącznie na nią. Jakby widział ten obłoczek i kreskówkowe strugi wody. Jego palce wplotły się w dziwnie chłodne kosmyki włosów kobiety i automatycznie głośno się zaśmiał - Jak ugotowany makaron - próbując się uspokoić, bo w uszach dzwonił mu pogłos własnego chichotu, Hale zrobił dwa szerokie kroki w tył, nie patrząc nawet, gdzie idzie. Szedł przecież prosto... tylko, jego prosto było bardziej w lewo. Poczuł, że znajduje się na moment w powietrzu i opada na coś niesamowicie miękkiego. Jakby był lekki niczym piórko i ktoś zdmuchnął go prosto z dłoni na poduszkę. Dla osoby w pełni trzeźwej Keanan zwalił się gwałtownie w chaszcze, niskie krzewy, które obrastały gęsto brzeg ścieżki, której o dziwo jeszcze nie zgubili.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Śmiertka? Jej nigdy nie przeleciała żadna kobieta, ani żywa ani martwa. A czy bywało, że czuła bezgraniczne przerażenie? Jasne, chociaż głównie w nocy, kiedy budził ją koszmar i nie mogła zasnąć, więc wpatrywała się w skąpane w mroku kąty i czasami wydawało się jej, że widzi sylwetkę lub że coś się porusza. To tylko wyobraźnia płatająca jej figle, ale mimo wszystko to potrafiło być tak przerażające, że przychodził ją dreszcz. Obecnie się jednak nie bała i to niczego, dosłownie. Była we wspaniałym nastroju, podziwiając te egzotyczne, czerwone kwiaty i czuła nawet ich słodki zapach. Nie miała zielonego pojęcia, że była o krok od dostania w łeb. Dobrze, że rudy akurat nie miał nic w rękach.
W każdym razie, kiedy usłyszała bluzgę w zestawieniu z jej imieniem i ktoś zabrał jej te kwiaty tak niespodziewanie, to zmarszczyła gniewnie brwi, a potem wyciągnęła do niego rękę, jakby chciała powiedzieć: “Oddawaj, ty gnoju jeden, kwiatki”. Wtedy usłyszała bardzo dziwne zdanie, wychodzące z ust Keanana. Opuściła powoli dłoń, rozkładając zdanie na litery i każdą z nich ostrożnie analizowała.
P a d a . n a d . t o b ą ?
Pada nade mną — odpowiedziała trochę niepewnie, jakby jednocześnie się z tym zgadzała, chociaż jednak nie. Odchyliła głowę i wysunęła z ust język, jakby to była najlepsza metoda, by przekonać się czy faktycznie pada. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na korony drzew i prześwitujące przez nie niebo. Czy ona jeszcze stała czy już leżała? Nie zorientowała się, że rudy dotyka jej włosów, ale może dlatego że to było przyjemne, więc uznała że to normalne, bo obecnie wszystko było przyjemne. Zaśmiała się, gdy i on się zaśmiał, patrząc dalej w niebo z odchyloną głową. Nagle przeleciał nad nią jakiś owad, chyba ważka i niespodziewanie dziewczyna runęła na plecy i zdziwiona zamrugała. Co się właśnie stało? Czy teraz już leżała czy jednak dalej stała? Czy to była ważka czy helikopter?
Przekręciła się na bok, a potem podniosła i uklękła na mchu. Gdzie ten samolot? Rozbił się. Czy to stróżka dymu między drzewami? — Rudy, rudy — zawołała, chociaż tak naprawdę to szeptała. Rozejrzała się, ale jego nigdzie nie było. Zostawił ją samą z katastrofą lotniczą? A może pobiegł pomóc rozbitkom? Podniosła się i pobiegła w stronę rzekomego dymu pomiędzy drzewami. Nawet słyszała wołanie o pomoc. Przebiegła kilkadziesiąt metrów i obróciła się, rozglądając dookoła trochę wystraszona. Szybkie bicie serca i płytki oddech sprawiły, że trochę, zakręciło jej się w głowie.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Liście drzew nad nim obracały się w spokojnym tempie. Keanan był zachwycony ich powolną rotacją, falistym ruchem, tym z jaką lekkością przemieszczając się z jednej strony na drugą. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że jego świadomość nadal tam jest i stara się utrzymać go przy zdrowych zmysłach, ale skutki działania narkotyku, zepchnęły ją daleko do tyłu. Gdzieś na dno czaszki, która była teraz wypełniona zielonymi, wirującymi kształtami, które wydawały się spoglądać na niego wprost z nieba. Było mu tak cholernie wygodnie. Rudy, nawet jeżeli usłyszał Maxine, ten głuchy łoskot upadku na ścieżkę, później jej ciche nawoływanie, nie odezwał się. Zachichotał bezgłośnie, mrużąc oczy i mocniej wsiąkając w krzak. Wydawało mu się, że mijające sekundy rozciągają się na całej linii czasoprzestrzeni, roztapiają niczym zegary na obrazie Daliego. Uczucie oderwania od sztywnych ram czasu, myśl, że nie ma on teraz najmniejszego sensu i znaczenia, dawał mężczyźnie poczucie nieposkromionej wolności. Ten krzak, na którym teraz leżał, ten żywy, zielony, w pełni wygodny krzew, był dla niego wszystkim, czego potrzebował. Jego egzystencja ograniczała się do leżenia i doświadczania. Minuta za minutą, chrzęst gałązek pod jego ciałem, za kolejnym chrzęstem. Hale nie wiedział, czy spirala przebijającego się między drzewami błękitu zbliża się do niego, aby go wchłonąć i zniszczyć, czy po to, aby go otoczyć swoim lepkim błękitem. Wszystko wydawało się przyjemnie wilgotne. Jakby wyszedł dopiero z morza i sechł na ręczniku rozłożonym na gorącym piachu.

Mogło minąć pół godziny, ale równie dobrze godzina lub dwie. Gdyby nie skurcz, który zakleszczył się na jego szyi, Hale nadal odpoczywałby na wznak, rozkoszując się widokiem liści i niesamowicie żywego, wręcz agresywnego błękitu nieba. Nie zauważył zniknięcia Maxine, nie wiedział, gdzie poszła, czy w ogóle tu z nim była. Może wróciła do Matrixa. Wróciła do siebie. Doszło do implozji i kobieta zapadła się w sobie, nie pozostawiając po swojej obecności nawet najmniejszego, najdrobniejszego neutronu w tym przesiąkniętym wibracjami powietrzu. Oba ramiona Rudego wyciągnęły się do przodu niczym u wstającego z grobu zombie. Był jak niskobudżetowy Dracula. Zmora, blada, przyćpana zmora. Chciał załatwić sprawę jednym gwałtownym ruchem, całą swoją energię kumulując w dłoniach, jakby te potrafiły złapać się powietrza. Mrucząc coś niezrozumiale pod nosem, wytoczył się zamaszyście, stając na zdrętwiałych nogach.

Szybkie rozejrzenie się po okolicy i równie szybki test, czy mijane obrazy nadal pozostawiają po sobie długie smugi — miało mu pomóc w ponownym zanurzeniu się w trzeźwości. Nie dało rady. Nadal cisza, biały szum w uszach i wilgotny materiał na ciele, chociaż nie padał deszcz... Może to ta chmura znad Maxine przeszła teraz na niego. Przypominając sobie o kobiecie i jej małym obłoczku, postanowił jej go oddać. Tylko, jak miał to zrobić, jeżeli dwudziestolatka zrobiła poof, wessała swoją egzystencję i zniknęła.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Przez długą chwilę czuła się bardzo zagubiona, bo dopiero co była niemalże przekonana, że gdzieś tu rozbił się samolot i ktoś woła o pomoc. Teraz wcale nie była tego taka pewna.
Obróciła się po raz kolejny, aby się rozejrzeć, jednak w międzyczasie usłyszała cichą muzykę, tak piękną, że im dłużej grała, tym ona zapominała o samolocie, katastrofie i o całym świecie. Zamknęła oczy i obrót nagle przerodził się w dziwny taniec. Nie powiedziałaby z pewnością jaki to był gatunek muzyczny, jaki był rytm, jaka melodia - po prostu czuła że to bardzo piękne.
Kiedy otworzyła oczy, kolory otoczenia były zupełnie inne. Widziała soczyste fiolet zamiast brązu, toksyczną zieleń zamiast błękitu nieba i wściekłą żółć zamiast zieleni liści, trawy i mchu. Otworzyła lekko usta, patrząc na to wszystko zafascynowana. Motyl, który właśnie leciał w jej stronę miał czerwone skrzydła, na których widniały białe kropki - zupełnie jak na muchomorze. Wyciągnęła dłoń, a motyl usiadł na jej palcu wskazującym i - mogłaby przysiąc - puścił do niej motyle oczko. Zaśmiała się cicho i odwróciła, aby pokazać go rudemu. — Patrz jaki fajny… — zaczęła, ale o dziwo rudego wcale tu nie było. Zmarszczyła brwi, bo była pewna, że chłopak dopiero co turlał się po krzakach tuż obok niej.
Wróciła wzrokiem do motyla, ale ku jej przerażeniu na jego miejscu siedział brzydki, czerwony pająk. Strząsnęła go z obrzydzeniem i wytarła palec o koszulkę. Nagle ziemia zadrżała, a między drzewami coś dużego zaczęło się przesuwać. Jasnozielony, ogromny wąż sunął w jej stronę. Miał pomarańczowe ślepia i długie białe kły. Spiczaste uszy też zdawały się nie pasować do całości, chociaż teraz miało to sens - zawsze się zastanawiała jak węże cokolwiek słyszą, skoro nie posiadają uszu. Ten posiadał i to całkiem imponujące.
O nie, kurwa. Spierdalaj… — powiedziała, po czym sama zaczęła spierdalać i to nie patrząc nawet gdzie leci. Zobaczyła przed sobą dwa znaki, pokazujące w różnych kierunkach. Na jednym widniał napis “life” i wskazywał on na lewo, a na drugim, wskazującym w prawo, napisane było “death”. — To są chyba jakieś jaja… — mruknęła zdezorientowana, zwalniając. Wybrać życie? A jeżeli to podstęp i życie było śmiercią, a śmierć życiem? Czy to w ogóle miało znaczenie, skoro to nie było prawdziwe? Co? Uszczypnęła się w rękę i skrzywiła, bo faktycznie zabolało. Przypomniała sobie o wężu i odwróciła głowę, by zerknąć w tył. Zielony wąż patrzył na nią pomarańczowymi oczami i chyba uśmiechał się z satysfakcji, że był coraz bliżej. Olała tabliczki i wyrwała biegiem prosto, przebiegając między nimi. Chuj z życiem i śmiercią, tam z tyłu jest jakiś jebany, zmutowany wąż!
Przebiegła tuż obok Keanana, nawet go nie zauważając. Zdała sobie sprawę, że chyba go minęła dopiero po dłuższej chwili. Wyhamowała z piskiem opon, a przynajmniej taki odgłos usłyszała w głowie, i odwróciła się gwałtownie. — Biegnij kurwa, bo ten wąż nas dorwie! — wrzasnęła, niedowierzając że chłopak sobie tak po prostu tam stoi. Jakby… Nie wiem… Jakby sobie myślał, że to tylko niewinna wycieczka do lasu na jagody.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Poczuł uderzenie wiatru, jakby przejechał przed nim tir, ciągnąc za sobą korytarz powietrza. Jego spowolniony umysł potrzebował chwili, żeby połączyć kropki. Maxi była cholernie szybka, jakby coś ją goniło, a jeżeli to coś goniło ją, to mogło się przerzucić na niego. Spanikowany pochłonął jej nerwową energię, zrywając się bez najmniejszego zastanowienia do biegu,  chociaż nie widział żadnego... węża?

- Maxi... Maxi! Jaki kurwa wąż?! - Czuł, że jego głos zatrzymuje się w ciężkim powietrzu i wraca do jego ust, nie mając dostatecznie dużo energii, aby przebić się dalej. Mężczyzna był dodatkowo cholernie zmęczony i odnosił wrażenie, że nie biegnie szybciej od maksymalnie rozpędzonego trzylatka. Ilość bodźców, które napierały na psychikę i ciało Keanan'a, była przytłaczająca, przez co Rudy miał ochotę schować głowę w ramionach i po prostu wykasować się z otoczenia do momentu, w którym całkowicie otrzeźwieje. Uciec, tak, uciec... Przecież uciekał. On i Maxine uciekali, przed nie wiadomo czym, przed czymś, czego nie rozumieli i czego nie zrozumiałby w tej chwili totalnie nikt. Byli uwięzieni w psychoaktywnej imaginacji, która nie miała zamiaru ich od siebie uwolnić, a jedynie mocniej zakleszczała się na ich umysłach, karmiąc lękami.

Kilka razy potknął się, wytracając impet, starając się nie stracić sylwetki Leftley z pola widzenia. Nie patrzył pod nogi, bo wiedział, że jeżeli zerknie w dół, zobaczy coś, czego nie chciał wcale widzieć. Obrazy i tak zlewały się w jedną papkę i wibrowały agresywnie, jakby chciały go w siebie wchłonąć. Hale miał dosyć — był wycieńczony, a każda kolejna, mijająca sekunda, rozciągała się, jakby miała trwać wieczność. Wyciągnął ramię do przodu, zagarniając Maxine i obejmując jej ciało ciasno. Zatrzymał się na raz, przylegając plecami do drzewa, łapiąc nerwowo oddech, zziajany jak pies. - Maxine, dosyć. Stop. Kurwa, dosyć. - W jego głosie słychać było nerwowość zmieszaną z troską, bo chociaż nadal czuł działanie pieprzonych jagód, odnosił wrażenie, że z ich dwójki, to kobieta zagrzebała się głębiej w gówniane halucynacje. - Musimy wrócić do domu. Samochód, Maxine... musimy znaleźć samochód i stąd spierdalać. - Nie wypuszczał jej; nie rozluźniał uścisku. Ciepło brunetki, jej plecy zaparte na jego torsie, który unosił się w nieregularnym rytmie przez walące dziko serce i gwałtowny oddech, przynosiły ukojenie. Hale starał się zakotwiczyć w rzeczywistości.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Jak to jaki wąż? Czy Keanan to na poważnie takie pytania zadawał pozbawione barwy jakiejkolwiek? Przecież wiadomo było jaki wąż, gonił ich tylko jeden.
Ten tam, co nas goni, ten! — zawołała i biegła dalej, i mimo że zdawało się jej, że porusza się z prędkością światła, to tak naprawdę truchtała coraz wolniej, bo wcale niemiała kondyzji superbohatera. Ktoś mógłby ją ponieść. Ktosiem był oczywiście Keanan, ale znając życie pewnie zostawiłby ją na pożarcie. Tak to już było. Niewiele osób było gotowych na poświęcenie się dla kogoś innego.
W pewnym momencie przestała być jednak pewna czy faktycznie jest jakiś wąż i przed czym uciekają. Czuła się trochę jak w krzywym zwierciadle
Była tak oderwana od rzeczywistości, że w pewnym momencie nie wiedziała co jest prawdziwe, a co tylko się jej wydaje. Podobnie było z jej uczuciami i emocjami. Miała wrażenie, że odczuwa wszystko ze zdwojoną siłą. W momencie, w którym rudy ją złapał, zadrżała i na moment jakby opadła z sił. Jego słowa docierały do niej, ale jakby ktoś wypowiadał je pod wodą, tak jakby były zniekształcone, niewyraźnie, bez sensu.
Przymknęła na moment oczy, czując jego ciepło, unoszącą się klatkę piersiową, napierającą na jej plecy i szybkie bicie serca, które nadawało rytm całej tej groteskowej sytuacji. Jeszcze na skraju urojeń i rzeczywistości, na moście pomiędzy tym, co jej się wydawało i tym, co było autentyczne, obróciła się na pięcie, wykręcając się tak, aby przylgnąć do jego torsu piersiami.
Zamknij się — powiedziała na wydechu, kierując po części nieobecne spojrzenie na jego błyszczące oczy. A może to gwiazdy tak błyszczały? A może promienie słońca?
Czy to kolejne przewidzenie czy ciepło jego ciała było prawdziwe?
Zrobiłaby wszystko, aby to sprawdzić, nawet pociągnęłaby za spust pistoletu, którego lufa przyłożona by była do jej skroni - ciężka i chłodna. A może wystarczyłoby tylko…Odnalazła drogę do jego ust, w końcu poznała ją już wcześniej. Stanęła na palcach, wsuwając dłonie na jego kark, aby się przytrzymać. Nie miała pojęcia dlaczego to wszystko się działo, ale tak cudownie było się zapomnieć i nie jeden raz - każdy kolejny był coraz bardziej ekscytujący, coraz bardziej popierdolony, przez co coraz bardziej właściwy. Miała wrażenie, że ten chory tok rozumowania zrozumiałby tylko i wyłącznie Keanan. Miała w dupie wszystkich wokół. Jej matkę i ojca rudego, którzy tworzyli tak, na pozór, zgarną i idealną rodzinę. Ciekawe jak zareagowaliby na to ziarno złośliwości, które kiełkowało w jej wnętrzu i domagało się wręcz tych niekontrolowanych reakcji. Jednak nie to było dla niej najważniejsze. Najważniejsza była ona i on… w tym momencie. To, jak się z nim czuła. Gdyby mogła, zapominałaby się częściej.
Smakował jak poszycie leśne, a może to tylko zmysły płatały jej figle? W końcu wszystko wokół pachniało lasem. Nagle zapomniała o wszystkich jej przewidzeniach, które jeszcze chwilę wcześniej były w końcu tak istotne. To w końcu oni są Panami swojego losu i mogą robić ze swoim życiem co tylko chcą. Dlatego całowała go, jakby jutro miało nie nadejść i nikt jej tego nie odbierze.

@Keanan Hale
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Keanan Barnaby Hale
Awatar użytkownika
33
lat
179
cm
Szef kuchni
Nowi Zasobni Pracownicy

Nie sprzeciwił się. Nie miał na to czasu. Był przecież grzecznym chłopcem; czasami. Palce kobiety sunące po karku przyprawiły go o gęsią skórkę, w jednym momencie wypieprzając psychikę na kolejny poziom ukrytej wcześniej rzeczywistości. Kurczowo trzymał się realności, którą udało mu się na moment liznąć, a która znowu zaczynała przeciekać między palcami. Jej ciało wibrowało, pulsowało ciepłem niczym rozgrzana żarówka. Chciał się sparzyć, przesunąć palcami po nagrzanej powierzchni gładkiego szkła. Usłyszeć syk palonej skóry. Poczuć, jak roztapia się i przykleja do jej powierzchni.

Byli razem w tej chorej zabawie — zabawie w rodzeństwo,  zabawie w kochanków, znajomych, w rozwścieczone dzieciaki, które chciały podpalić świat i patrzeć, jak wszystko znika. Mógł napełniać z nią butelki benzyną i rzucać nimi w bezmyślny, szary tłum. Powietrze zaświszczało w uszach Hale'a, kiedy usta kobiety spoczęły na jego wargach. Poczuł się tak, jak gdyby zassała go próżnia, rozrywając ciało i rozrzucając je w targane spazmami niebo.

+16

Kea poprowadził jedną z dłoni wzdłuż boku Maxi, gładząc napastliwie jej ciało, dociskając ją do swojego torsu. Chciał ją mieć bliżej, mocniej, wchłonąć ją w siebie. Palce zakleszczyły się na pośladku brunetki, kiedy wolna ręka zatopiła się w jej długich włosach. Jedwabiste pasma owinął wokół swoich palców. Nie przerwał pocałunku nawet na krótki moment. Nie chciał jej tracić — tego momentu, w którym nie wiedzieli, kim są, ale czuli czego pragną. Klarownie i jasno podążając za pragnieniem zatracenia się, wyłamania z paskudnego schematu, w którym trwali odkąd pojawili się na świecie. Tłamszeni, kopani, opluwani przez patologiczne fatum. - Lubię Cię taką. - Wychrypiał, odciągając jej głowę od siebie, ciągnąc ją jednostajnym ruchem za włosy, zmuszając do wyeksponowania linii szyi. Lubię Cię taką. Dziką. Prawdziwą. Zatraconą. Wargi Keanan'a oparły się na krtani Maxi, wędrując w stronę jej szczęki. Język przylegał ciasno do jej skóry, rozkoszując się ciepłem, jej aksamitnością. Obawiał się, że jeżeli potrwa to jeszcze kilka chwil więcej, pożre ją. Wiedział, że mógłby to zrobić. Wgryźć się w jej ciało, a ona broniłaby się jedynie przez moment. Serce w klatce piersiowej Hale'a tłukło się szaleńczo, obijając żebra, skacząc po zawiązanym na supeł żołądku. Nie słyszał już nic poza basowym łomotem krwi, szumem własnego podniecenia. Czy właśnie nie tego chciała od niego Leftley? Czy właśnie nie takiego Rudego oczekiwała? Prawdziwego, zachowującego się jak wygłodniałe zwierzę, skończony kretyn, dzieciak i wyrozumiały „starszy brat”, który mógł dać jej poczucie bezpieczeństwa.

@Maxine Leftley
Mów mi Klaudia. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda krez#4898. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yass, please.
Szukam najlepszego przyjaciela z dzieciństwa.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: choroby psychiczne, uzależnienia, wulgaryzmy, nagość, przemoc.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Odpowiedz