Och, on też zdecydowanie nie należał do otwartych osób! Nie lubił dzielić się swoimi uczuciami, nie lubił głośno o nich mówić, a właściwie jedyną emocją, z której wyrażaniem nie miał większych problemów była
złość. Tak, wściekał się na wszystko i wszystkich, nie do końca zdając sobie sprawę, że zawsze była ona podszyta czymś innym - bólem, odrzuceniem, niechęcią, smutkiem, żalem, rozgoryczeniem czy też biednym małym, złamanym Justinowym serduszkiem. Teoretycznie, skoro sam się z tym zmagał, powinien rozumieć Jolene w stu procentach i nie wściekać, bo praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę robił dokładnie to samo - ale po co? Lepiej skomplikować sobie życie, trzasnąć teatralnym fochem i jeszcze bardziej pokłócić!
-
Myślisz, że nie zrobiłem tego pierwszego dnia? - prychnął z irytacją, widocznie urażony insynuacją, że nie poszedł do swojego przełożonego i rzeczywiście nie poprosił o nowego praktykanta - i nawet całkiem mu to wyszło, nawet się nie zająknął, a na jego twarzy rzeczywiście malowała się niechęć i zrezygnowanie!
Dobra, tak naprawdę nie poszedł, ale Jolene nie musiała o tym wiedzieć. Prawdę mówiąc, z dwojga złego wolał ją, niż jakiegoś totalnie nieogarniętego syna komendanta, który wychodził z założenia, że skoro jego starszy pracuje na dość wysokim stanowisku, on nie musi robić kompletnie nic, a zaparzenie - niedobrej, zresztą - kawy to szczyt jego możliwości. Earnshaw była irytująca, doprowadzała Callawaya do szewskiej pasji, miał ochotę popełnić seppuku praktycznie za każdym razem, gdy otwierała usta, lecz
coś tam potrafiła. Pomimo swojej antypatii (taa) do młodej stażystki, przynajmniej wiedział, że robota. którą jej powierzy zostanie wykonana... Stosunkowo całkiem nieźle.
Zacisnął wargi w cienką linię, wyjeżdżając z nielegalnego miejsca parkingowego, które zajął. Zamierzał nie odzywać się do niej przez resztę drogi, zatrzymać pod domem studenckim i po prostu wyrzucić z samochodu, by następnego dnia w ramach złośliwego odwetu zarzucić Jolkę czarną robotą. Ona najwidoczniej miała inne plany.
-
Czy Ty się z chujem na mózgi pozamieniałaś? - warknął, widząc jak mocuje się z pasem bezpieczeństwa. W takim stanie nie mógł pozwolić jej wracać pieszo do domu, niezależnie od tego, jak wielką ochotę na wykopanie dziewczyny z auta miał. Przez moment chciał zakluczyć drzwi od strony kierowcy, tym samym uniemożliwiając jej wybiegnięcie na ulicę, ale ostatecznie zrezygnował. Nie był przecież - aż takim - psychopatą. -
Przestań zachowywać się jak księżniczka, bo nie jestem Twoim znajomym, a tym bardziej facetem, żeby znosić humorki. Zapinaj z powrotem ten pas - nakazał ostrym głosem. Szarpać się z nią nie będzie, siłą nie zmusi do pozostania na miejscu pasażera, lecz spróbować mógł.
@Jolene Earnshaw