Kiedy do szkoły przybyła Jessie, chłopiec właśnie czekał przed gabinetem dyrektora, gdzie miał być skonfrontowany z Harrym, którego kopnął na poprzedniej przerwie. JJ o niczym innym nie marzył w tej chwili tak bardzo, jak przytulenie się do mamy i odjechanie jak najdalej od szkoły i tego złośliwego rudzielca, który od pewnego czasu prowokował go różnymi zaczepkami, aż w końcu mały Wrens nie wytrzymał i na swój, pewnie niezbyt mądry sposób, postanowił wymierzyć mu sprawiedliwość. Trudno powiedzieć, czy był z tego dumny, czy bardziej żałował? Nie miał czasu o tym pomyśleć, bo znów postawili go oko w oko z Harrym, który gdy tylko dorośli nie patrzyli wystawił JJ’owi język, co raczej nie wróżyło dobrze na przyszłość i najwyraźniej należało go kopnąć mocniej…
Popatrzył na mamę z niezrozumieniem i wyrzutem, bo nie chciał przepraszać, ale najwyraźniej wszyscy oczekiwali od niego, by powiedział to magiczne słowo. Więc bąknął je pod nosem, bez skruchy i przekonania, ale skoro rozwiązywało problem i widocznie przyniosło to ulgę nie tylko Jess, ale też nauczycielce, pod opieką której się znajdował, to mógł skłamać. I chyba z tym czuł się o wiele gorzej, niż ze zrobieniem krzywdy koledze, bo w końcu mówiono mu, że kłamstwo jest złe, a on wcale nie chciał być zły!
Naburmuszony i z nosem na kwintę, siadł w foteliku i od razu zaczął gapić się w okno, jakby to mogło przyspieszyć powrót do domu.
-
Nie - burknął w odpowiedzi na zadane przez mamę pytania, spuszczając przy tym głowę, by nie mogła tak dobrze w lusterku wiedzieć jego twarzy. Było mu trochę wstyd i był zły, nie do końca rozumiejąc te swoje emocje. -
Nie jestem skranży… skarżynpyntą - dodał, mając trudność z wymówieniem tego trudnego słówka, które zdążyło mu się już źle kojarzyć. Widział jak jedna dziewczynka poszła do pani pożalić się, że koleżanka pobazgrała jej piórnik i od razu zaczęto ją przezywać
beksą i
skarżypytą, dlatego Jeremy postanowił dusić w sobie te nieprzyjemności, które go spotykały, bo już i tak czuł się niezbyt fajnie, odstając od kolegów, których ojcowie byli na miejscu i szpanowali, jakie mają plany na spędzenie czasu ze swoimi pociechami.
-
Pojedziemy do kucyka? - zapytał unosząc przy tym głowę, by odnaleźć spojrzenie Jessie. To była całkiem świadoma zmiana tematu, która przy okazji mogła pomóc dowiedzieć się, czy będzie mógł pogadać ze swoim końskim przyjacielem, który na pewno nie będzie mu kazał nikogo na siłę przepraszać.
@Jessica Wrens