Randal Hodder
Awatar użytkownika
29
lat
187
cm
Prekariat

Do tej pory wydawało mi się, że życie to prosta linia…

Kreska. W moim przypadku kreska bardziej oddawała rzeczywisty stan rzeczy. A więc do tej pory wydawało mi się, że życie to prosta kreska od cholernego początku, aż do końca. Ani mniej ani więcej. Ot, kurwa, kreska. A potem okazało się, że to jakaś chora sinusoida wzlotów i upadków. Raczej upadków. Ciągłych, niezaprzeczalnych, bolesnych, dotkliwych, roztrzaskujących rzeczywistość w drobny mak, nieuniknionych uderzeń w ziemię. Tak jakby wszystkie zalążki nadziei tliły się tylko po to żeby zrzucić mnie jeszcze niżej. I niżej. Tak nisko, że chciało się wyć na schodach aż do rana. Stanąć na krawędzi mostu i igrać z życiem albo znowu przyjść do niej. Tej samej, o której zapomniałem. Którą wyrzucałem z głowy za każdym razem kiedy sięgałem po heroinę, bo jej obraz burzył wszystko. Nie rozumiał, że musiałem. Po prostu stał w tym cholernym wyobrażeniu, ze strachem i rozpaczą w oczach. A ja widziałem go tak realnie, że traciłem poczucie rzeczywistości. Widziałem ten przejęty wzrok, te same dłonie, ciągle starające się mnie podnieść i wiedziałem, że ona nigdy nie spojrzy wstecz. Nie cofnie się. Tylko ta świadomość pozwalała mi rozróżnić prawdę od fikcji. A więc nie pozostało mi nic innego jak tylko zapomnieć. Zapomnieć tak usilnie, że znów wszystko musiało jebnąć. Po raz kolejny stałem po jej drzwiami, kręcąc się w kółko jak porzucony pies. Instynktownie czułem, że powinienem odejść. Wyjechać z Easbourne. Zacząć jeszcze raz, bo tylko tak mam szansę przetrwać. Ale tak samo jak ten cholerny pies, nie mogłem. Nadzieja trzymała mnie tu jak łańcuch. Umierałem powoli odstawiając samego siebie na potem, bo wciąż czułem, że muszę dać się znaleźć. Że będzie mnie szukała.

Nie szukała.

A ja nie miałem już czasu na czekanie. Umierałem powoli. Zabijały mnie narkotyki, moja własna głowa, wyniszczone ciało, stres, brak snu, miejsca na ziemi, kogoś... I nagle dotarło do mnie, że przyszedłem się pożegnać. Sprawdzić czy sobie radzi, czy kogoś ma, czy poczuje ulgę kiedy już...Zaschło mi w ustach, dokładnie w momencie, w którym bezwiednie zapukałem w twardą fakturę. Tym razem jak należy, poza niezbyt rozgarniętą pozycją. Oparłem się o framugę leniwie jak kot. Zamek przeskoczył, drzwi uchyliły się delikatnie, a ja dopiero w tym momencie podniosłem wzrok. Wyprostowałem się nagle, słowa stanęły w gardle jeszcze zanim zdążyłem nadążyć ze wszystkimi myślami, aż w końcu dotarło do mnie, że popełniłem błąd. Nigdy nie powinienem tu przychodzić...Będzie się obwiniała, jakby mogła cokolwiek zmienić...
- Nieważne... – Mruknąłem nagle, odwróciłem się gwałtownie, czując jak napięte ciało traci swoją elastyczność. Momentalnie ruszyłem w stronę schodów zamaszystym krokiem. Musiałem wyjść, zniknąć, rozlać się w powietrzu, odejść jeszcze zanim zdąży się przestraszyć, dopowiedzieć sobie ciąg dalszy, wniknąć w samo sedno duszy i znów wyrządzić w nim rewolucję. Dzisiaj nie miałem już na to siły. Podjąłem decyzję.

@Naomi Eaton
Mów mi jak tylko chcesz. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak, z umiarem.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienie od narkotyków, przemoc, dekadentyzm, wulgaryzmy.

Podstawowe

Za fabuły

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Naomi wesoło nuciła piosenkę lecącą z głośników, kiedy nagle usłyszała pukanie do drzwi. Od razu przeszło jej przez myśl, że może trochę za głośno puściła muzykę i to jeden z sąsiadów właśnie się dobija, żeby zwrócić jej na to uwagę. Podczas sprzątania lubiła nieco podkręcić głośniki i dać się porwać muzyce, co przy dobrym nastroju często kończyło się tak, że zaczynała tańczyć. Dzisiaj był jeden z takich dni, więc rozbawiona własną niefrasobliwością, pospiesznie ściszyła muzykę i wciąż nieco tanecznym krokiem zmierzyła do drzwi, nie posyłając nawet jednego spojrzenia w kierunku lustra. Wychodziła z założenia, że może gburowaty sąsiad w zetknięciu z nieco zarumienioną blondynką, z włosami związanymi w luźny kok, powyciąganym dresie i zabawnym t-shircie po prostu uzna, że to nie na jego siły i nie będzie jej długo truć dupy. W żadnym razie nie spodziewała się, że za drzwiami może ujrzeć Randy'ego...
Po ich ostatnim spotkaniu myślała o nim dłużej niż powinna. Nie mogła o nim zapomnieć tygodniami. Pierw była wystraszona, wychodząc z domu wielokrotnie upewniała się, że na pewno dobrze zamknęła drzwi, i ten sam schemat powtarzała po każdym powrocie, chcąc mieć pewność, że mężczyzna znowu jej nie zaskoczy swoją obecnością. Na ulicy również nie czuła się zbyt pewnie - w losowych momentach nerwowo oglądała się przez ramię, jakby oczekiwała, że przyłapie go na gorącym uczynku. W końcu musiał ją wcześniej śledzić, skoro dowiedział się, gdzie dokładnie mieszka i kiedy wychodzi z mieszkania.
Nic się jednak nie wydarzyło, więc niepokój zaczął z czasem wygasać. Nie zaznała jednak spokoju - wciąż o nim myślała. Może nie codziennie, ale co parę dni zastanawiała się, co u niego. Tak po prostu. Czy dalej jest w mieście, czy czuje się lepiej, czy... jeszcze żyje. Kiedy parę dni temu były jego urodziny, była nawet bliska wysłania do niego wiadomości, ale ostatecznie się powstrzymała. Znowu pozwoliła na to, żeby wygrał rozum, a nie serce. Serce już dawno by poszło go szukać. Dokładnie tak, jak wyobrażał to sobie Randy.
Ale rozum był innego zdania. Wiedział, że to nie skończyłoby się dobrze. Że nie było już ratunku. Że znowu by cierpiała. Podpowiadał, że powinna odpuścić i zapomnieć, choć nie godziło się to z jej naturą. Nie do końca potrafiła taka być.
Nawet nie spojrzała przez judasza, zanim otworzyła drzwi i zobaczyła w nich osobę, która sprawiła, że czas znowu stanął w miejscu. Jeszcze przed chwilą jej głowa była pełna myśli i emocji, a teraz miała w niej kompletną, przytłaczającą pustkę. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, Randy już odwrócił się na pięcie i zaczął jej znikać z oczu. Tym razem jednak wewnętrzny spór nie trwał długo - postanowiła pójść za nim, ewentualne konsekwencje tego wyboru zostawiając na później. W locie włożyła jakieś buty, trzasnęła drzwiami, nawet nie zamykając ich na klucz i zbiegła po schodach, żeby już po chwili wypaść na ulicę. Tłum ludzi i jasne, dzienne światło nagle okazały się oślepiające. Bezradnie stanęła na środku, obejrzała się w lewo, potem w prawo, nie wiedząc, w którą stronę skierował się Randy. W tej chwili byłaby nawet skłonna uwierzyć w to, że to wcale nie był on, tylko złudzenie, ale jednocześnie była przekonana, że nie postradała jeszcze zmysłów. Nie mogło jej się wydawać.
I nie wydawało, bo w ostatniej chwili zobaczyła go jak znika za rogiem kamienicy. Sekunda dzieliła ją od tego, by straciła go z oczu bezpowrotnie. Nie zastanawiając się długo, ruszyła tym śladem, sprawnie wymijając przechodniów.
- Randy? Poczekaj! - Zawołała za nim, gdy również skręciła za wspomnianym budynkiem, gotowa dalej za nim iść, gdyby jednak nie posłuchał. Nawet jeśli nie była do końca pewna, co chce i co powinna dalej zrobić.

@Randy Hodder
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Randal Hodder
Awatar użytkownika
29
lat
187
cm
Prekariat

Czułem za sobą jej kroki. Były tak ciche, że z łatwością mógłbym je zignorować, ale paliły mnie pod skórą. Czułem je w każdej swojej cząstce, w kościach aż do szpiku, w żyłach, w wydychanym powietrzu, w głowie, w uszach, w drżeniu palców. Wszędzie. Zacisnąłem wargi, wydawało mi się, że mam czas na podjęcie decyzji, ale jej głos dosłownie zatrzymał moje ciało jeszcze zanim do głowy dotarły pierwsze skonkretyzowane myśli. Działem tak mechanicznie jakby ktoś mnie zaprogramował, ale cholernie bałem się spotkania. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że w mojej ucieczce to nie Naomi chroniłem. To nie ja przewracałem jej rzeczywistość do góry nogami. Pojawiałem się od czasu do czasu i znikałem, ale ostatecznie... znikałem. To ona, jej wyobrażenie, ciągle dręczyło mój umysł. Po ostatnim spotkaniu nie mogłem się otrząsnąć. Zmiażdżyła mnie. Mój światopogląd, moją słabość, moje zwątpienie, cały ten cholerny impas, w którym tkwiłem. Sprawiła, że przez chwilę zachciało mi się walczyć. A później znowu przegrałem. Jeszcze mocniej, dobitniej, dosadniej, boleśniej i tak, że wydawało mi się, że już nie wstanę. Aż do teraz. Aż do mojego imienia z jej ust.
- Nie powinienem był przychodzić – Rzuciłem na swoją obronę. Bałem się odwrócić głowę, bo spojrzenie w jej stronę mogłoby całkowicie odwieść mnie od podjętych decyzji. Zaschło mi w ustach, ale zignorowałem ten stan.
- Chciałem tylko wiedzieć, że wszystko jest dobrze... – Nie do końca. Dzisiaj chciałem wziąć więcej, zobaczyć ją ostatni raz, a później zniknąć z jej życia. Dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. Byłem intruzem w jej świecie. I musiałem to zaakceptować aż w końcu zdążyłem się do tego przyzwyczaić.
- Ale jest lepiej beze mnie – Dopiero teraz odważyłem się odwrócić w jej stronę. Była taka inna. Radosna, rozluźniona, pełna energii, radości, spokoju, jakiegoś takiego luzu, który traciła w mojej obecności. Spuściłem wzrok. Pozwoliłem sobie na milczenie, jednak nie oczekiwałem niczego poza ciszą. Dookoła było za dużo ludzi, ale ich obecność nie znaczyła dla mnie już kompletnie niczego. Minął czas kiedy żyłem na pokaz, bo w tej chwili naprawdę niewiele liczyło się w moim życiu. Wyrabiałem sobie opinię samym wyglądem. Wystarczył żeby natręci trzymali się z daleka. To wygodne. A mimo wszystko kilka osób odważyło się posłać nam zaciekawione spojrzenia, co w innych okolicznościach sprowokowałoby mnie do odwzajemnienia kontaktu wzrokowego. Teraz nawet na to nie miałem ochoty. Liczyła się reakcja Naomi. Spijałem ją z jej twarzy w każdej, najdrobniejszej cząstce. Czułem, że patrzę tak, jakbym w tym jednym momencie chciał prześwietlić jej duszę na wylot i wiedziałem, że też to zauważyła. Kiedyś patrzyłem dokładnie tak samo, kiedy opowiadała mi coś ważnego ze swojego życia. Kiedy mówiła o problemach, podczas długich rozmów nocą, zaraz po seksie kiedy jeszcze wszystko było między nami dobrze, w najcichszych momentach bliskości. Ten wzrok dzisiaj był już...niewłaściwy.

@Naomi Eaton
Mów mi jak tylko chcesz. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w pierwszej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak, z umiarem.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: uzależnienie od narkotyków, przemoc, dekadentyzm, wulgaryzmy.

Podstawowe

Za fabuły

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Poczuła ulgę, kiedy nagle stanął jak wryty, choć co prawda również wtedy zaczęły nachodzić ją wątpliwości, przypominając o tym, że nie miała przecież żadnego planu. Podążyła za nim bez zastanowienia, nie wiedząc dokąd idzie ani czego może się po nim spodziewać. Po raz pierwszy obawiała się jednak tego, co mogła od niego usłyszeć, a nie tego, co mógłby zrobić, a jej obawy zdawały się ziścić już z pierwszymi słowami Randy'ego. Stała bezradnie w niewielkiej odległości za nim, nic nie rozumiejąc z jego zachowania, które już od ostatniego razu było dla niej wielką zagadką. Czuła się tak bardzo zagubiona, że nie docierał nawet do niej sens wypowiadanych przez niego słów. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś złego i ciężkiego wisi w powietrzu. Milczała, pozwalając słowom płynąć z jego ust.
Ciężko było się z nim nie zgodzić. Nie powinien był wracać, bo bez niego naprawdę było lepiej. Mimo to nie potrafiła tego przyznać na głos, ani w to uwierzyć w stu procentach. Nie mogła zapomnieć czasów, kiedy im się układało, a to potrafiło przyćmić wszystko inne. Nie pomagało wmawianie sobie, że to definitywnie skończone i już nigdy nie wróci. Że nie ma już żadnych szans na to, żeby byli tymi samymi ludźmi, co wtedy. Wstydziła się tych myśli. Wiedziała, jakie są naiwne, irracjonalne i nieprawdziwe. A mimo to wciąż wracały, zwłaszcza w takich momentach, przy wspomnieniach pobudzonych zwykłymi słowami.
Kiedy się odwrócił, w jej spojrzeniu zaszła kolejna zmiana. Przestało być takie zdeterminowane, jak jeszcze przed chwilą, kiedy próbowała go dogonić i zatrzymać. Wyraźnie złagodniało, ale było też pełne napięcia i troski. Jednak przede wszystkim otworzyło portal do jej duszy. Wiedziała, co robił. Dobrze znała to przeszywające spojrzenie, zaglądające w głąb duszy, potrafiące odgadnąć myśli i poznać najbardziej skryte emocje. Lubiła je, bo w przeszłości często pozwalało im porozumiewać się bez słów. Pozwalało poczuć bliskość, której nie mogły wydobyć żadne słowa i gesty. Szalenie kochała przepadać w jego oczach, które przez długi czas patrzyły na nią z miłością i uwagą, których nie doświadczyła od nikogo innego.
Coś się jednak zmieniło kiedy wszystko zaczęło się sypać. Coraz częściej go gubiła, choć w teorii był tym samym człowiekiem. Przestawała w nim widzieć to, co widziała przedtem. To sprawiało, że sama również zaczęła się zamykać. Połączenie dusz, które udawało im się osiągać w tych intymnych chwilach, już nigdy nie było takie samo. Nie pozwalała na to.
Teraz, gdy znowu zobaczyła ten wzrok, nie potrafiła zareagować. Spojrzała mu w oczy, bo było to od niej silniejsze, nawet jeśli bała się tego, co może w nich zobaczyć. Czuła się jakby patrzyła przez gęstą mgłę, nie będąc w stanie zobaczyć w oczach Randy'ego mężczyzny, którego kiedyś tak bardzo kochała. Z drugiej strony nie mogła pozbyć się wrażenia, że on cały czas tam jest. Zagubiony, niewidoczny dla jej oczu, czekający na odnalezienie. Nie dawało jej to spokoju, więc przez chwilę mierzyła się z nim wzrokiem, nawet nie próbując ukrywać swoich rozterek, nie dbając o to, co mógł sobie pomyśleć. Najcięższe emocje i myśli i tak były zasnute mgłą, przez którą była pewna, że i on się nie przedrze, bo po prostu mu na to nie pozwalała...
- Powiedz mi co się dzieje - poprosiła, zupełnie ignorując jego słowa. Nie chciała o tym rozmawiać. Wiedziała natomiast, że chodziło o coś więcej. Brała poprawkę na to, że pod wpływem narkotyków mógł robić nieracjonalne rzeczy, ale wciąż wydawało jej się nieprawdopodobne, że przyszedł tylko po to, by sprawdzić, jak się ma.

@Randy Hodder
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Odpowiedz