-
Nie wie - odpowiedział, chyba po raz pierwszy podczas tej rozmowy mówiąc coś, co nie miało jej jeszcze bardziej dobić. Z drugiej strony była to tylko pozornie dobra wiadomość. Genevieve starała się ze wszystkich sił ostrzec Aaren przed Tonym, a Holly cały czas żyła w niebezpieczeństwie. Oczywiście teoretycznym, bo tak naprawdę nic jej nie zagrażało ze strony Tonego. W życiu by jej nie skrzywdził. -
Poznaliśmy się jakoś niedługo po tym, jak wyszedłem z aresztu. Nie ma pojęcia, że kiedykolwiek w nim byłem. Ale widziała mnie niedługo po tym, jak twoja siostra pokiereszowała mi ryj wazonem. A nawet po tym, jak dźgnęła nożem. Ale nie zadawała pytań. Myślę, że nie chciała znać prawdy i wiedzieć, co za tym stoi. Podobnie jak moja rodzina i przyjaciele. Tego nigdzie nie było, prawda? - Zakończył dość ironicznie, ale skoro domagała się poznania szczegółów, to tak właśnie brzmiały. Obie te sytuacje nigdy nie wyszły na jaw. Musiało się tak stać, jeśli nie chciał mieć więcej kłopotów, choć były to jedynie konsekwencje jego wcześniejszych działań.
Nie miał pojęcia, czy Jolene w ogóle uwierzy mu w to, co właśnie powiedział, ale po chwili zastanowienia mogło mieć to sens. Na pewno zauważyła, ile miał blizn na ciele. Wiele z nich nie wyglądała na zdobyte w ringu czy po upadku z roweru za dzieciaka.
Nie wiedział też, czy dobrze robi przyznając się do tego, ile ludzi okłamywał odnośnie swojego życia. Kiedy teraz o tym myślał, widział przed oczami mgliste wspomnienia zmartwionej Hayley, zagubionej Isabelle czy cioci, która niczego nie rozumiała. Nie spodziewał się tego po sobie, ale zrobiło mu się nieprzyjemnie zimno, bo żadnej z tych osób nigdy nie chciał w ten sposób okłamywać. Nie potrafił jednak inaczej.
-
Nie miałem wyboru, kurwa. Nie mogłem ich stracić. Holly też nie mogę. Powinienem jej powiedzieć już dawno, ale nie chcę tego zniszczyć. Wiesz co niedawno powiedziała? Że nigdy nie była tak szczęśliwa jak teraz. Że nie wie, jak mogła na mnie trafić i czym sobie na to zasłużyła. Zupełnie jakby to ona była tą złą - powiedział, niespecjalnie kryjąc emocje, które temu towarzyszyły. Jolene mogła to interpretować na różne sposoby, za co nawet by jej nie winił. Brzmiało to trochę tak, jakby chciał wzbudzić jej współczucie, albo wykręcić się dobrem Holly, ale prawda była taka, że był cholernie zagubiony. Trudno powiedzieć, czy w tym wszystkim bardziej chodziło mu o własny komfort, czy o uczucia najbliższych, ale jedno jest pewne - gdyby Holly zostawiła go po poznaniu prawdy, kompletnie by oszalał. Na samą myśl, że mogłaby sobie zrobić krzywdę - co pewnie by się stało, gdyby jej bańka szczęścia pękła - lub odejść, serce zaczynało bić mu tak szybko, że czuł się wręcz niedobrze.
Czasami się zastanawiał, czy nie powiedzieć jej choć części prawdy, ale wiedział, że wtedy padłoby pytanie, którego bał się jak ognia. I choć na co dzień kłamstwa przychodziły mu z łatwością, to w tym przypadku nie był pewien, czy potrafiłby z zimną krwią skłamać, że nie zgwałcił Genevieve.
@Jolene Earnshaw