Mimo tego, że jesień była już w pełni, pogoda wciąż była zachwycająca jak na angielskie warunki. Tyler postanowił wykorzystać ten fakt do tego, żeby dzisiejszy trening odbyć na dworze. Piękne słońce urzekło go jednak do tego stopnia, że zamiast kręcić się po czworoboku, który oboje znali już z Johnnym do bólu, postanowił wyjechać poza teren stajni. W końcu kto powiedział, że treningu ujeżdżeniowego nie można odbyć w terenie? W ciągu ostatnich paru miesięcy mężczyzna poznał okolicę na tyle dobrze, że doskonale wiedział, dokąd pojechać, żeby mieć do dyspozycji równą, otwartą przestrzeń, jazda po której na pewno będzie o stokroć bardziej ekscytująca niż na dobrze znanym czworoboku. Miało to też na celu przyzwyczajenie wałacha do różnych warunków, tak, żeby na zawodach już nic ich nie zaskoczyło, choć w porównaniu z innymi końmi, Johnny był wyjątkowo opanowany i obyty w świecie. W końcu chyba jako jedyny w całym Orchardzie podróżował samolotem...
Tradycyjnie powitał swojego przyjaciela marchewką, a potem zaprowadził go na myjkę, gdzie starannie i niespiesznie wyczyścił kasztana. Nie musiał się nigdzie spieszyć, więc cieszył się z czasu, jaki mógł spędzić w towarzystwie swojego niekwestionowanego ulubieńca. Ostatnio trenował na nim trochę lżej, skupiając się na tym, by umiejętnościami doścignąć Escudero, ale mimo to nie zapominał o Jasiu. Po wyczyszczeniu konia, zaczął go siodłać, zaczynając od ułożenia na jego grzbiecie ujeżdżeniowego czapraka oraz podkładki, na której z kolei umieścił ujeżdżeniowe siodło. Delikatnie zapiął popręg, po czym zdjął wałachowi kantar, nie bojąc się, że ten gdzieś sobie pójdzie. Po chwili przełożył przez jego głowę wodze i założył ogłowie, podając mu wędzidło wraz ze smakołykiem, co powtarzał od czasu do czasu, żeby umocnić pozytywne skojarzenia. Dokładnie zapiął wszystkie paski i wyprowadził konia z myjki. Nogi pozostawił gołe, nie chcąc ich bez powodu przegrzewać. Tam, gdzie chcieli pojechać, zdecydowanie nie czekały na nich żadne przeszkody, więc dodatkowa ochrona była niepotrzebna, tym bardziej, że kasztan nie miał wybujałego ruchu, żeby zrobić krzywdę samemu sobie.
Założył kask i rękawiczki, wziął bat ujeżdżeniowy, po czym po sprawdzeniu popręgu, wsiadł ze schodków by stępem udać się w kierunku Butts Brow, które znajdowało się nieopodal stajni. Dał koniowi luźną wodzę, kierując go samym dosiadem i łydkami tam, gdzie chciał się udać. Był kompletnie zrelaksowany, co szybko powinno udzielić się także Johnny'emu, któremu Tyler zaczął opowiadać jakieś głupoty.
@Johnny Bravo