W ostatnim kwartale jazda konna znajdowała się na samym ogonie zainteresowań Javiera, w związku z czym najczęściej brakowało mu czasu, żeby pojawić się w stajni. Liczne wyjazdy i spotkania były na tyle absorbujące, że nawet za tym nie tęsknił. Mając świadomość, że koń jest w dobrych rękach, nie musiał się martwić jego losem. Ograniczał się więc do płacenia rachunków, czy to za pensjonat, czy za potrzeby, jakie zgłaszała Hayley, nawet niespecjalnie zwracając uwagę na to, jakie usługi lub rzeczy zamawiał na jej życzenie. Dla Greya w pewnym sensie były to wymarzone wakacje, bo mógł odpocząć od metod treningowych Javiera, a może nawet nieco podreparować swoje zdrowie z pomocą masażysty i ostrzykiwania, które spotkało go w tym czasie raz, znieczulając obalały grzbiet. Z pewnością jednak nie zatarł złych wspomnień, co wymagałoby zdecydowanie więcej czasu, którego nie otrzymał. W dniu, w którym Javier postanowił wrócić do jazdy, sielanka siwego miała dobiec końca, choć pierwszej jazdy nie planował szczególnie długiej czy męczącej. O ile Grey w tym czasie chodził pod siodłem, tak Javier zupełnie wypadł z formy.
Przygotowania do jazdy zajęły mu dobre czterdzieści minut, w trakcie których koń mógł zjeść trochę sieczki w trosce o jego żołądek, choć trochę zabezpieczając go przed negatywnym działaniem stresu, którego prawdopodobnie nie zabrakło, mimo iż Navarro zachowywał się bardzo spokojnie. Wykorzystał ten czas także na dokładne wyczyszczenie konia, a gdy już go osiodłał - dziś wybierając ogłowie z podwójnie łamanym wielokrążkiem i siodło skokowe, tym razem bez wodzy pomocniczych - wyszedł z koniem ze stajni, prowadząc go w jednej ręce, a w drugiej niosąc kask.
Wybrał się z ogierem na małą halę, wchodząc na którą upewnił się, że nikogo nie zaskoczy nagłym otwarciem drzwi. Okazało się jednak, że są na niej sami, co bardzo odpowiadało mężczyźnie, który lubił jeździć w takich warunkach. Zamknął za nimi drzwi, po czym założył kask, podciągnął popręg, jeśli się dało i z ziemi wsiadł na konia wiedząc, że ten zwyczajnie nie ustałby przy schodkach. Trzymał przy tym wodze na tyle krótko i mocno, by nie przyszło mu do głowy ruszyć szybciej niż stępem, co raczej było nieuniknione, a nie przeszkadzało Javierowi jakoś szczególnie. Znalazłszy swoje miejsce w siodle, łydką skłonił konia do ruszenia stępem, na początek dając sobie parę minut na wyczucie go. Wodze wziął na kontakt, ale na tym etapie nie starał się go zbierać.
@Dapple Grey