Regulamin forum
Za wątki rozgrywane w tym dziale nie przysługują odznaki, a posty nie są zliczane - są traktowane jako zwykły off-top, w którym jednak wciąż obowiązuje regulamin forum (głównie punkt dotyczący oznaczania wrażliwych treści). Na jedną fabułę przypada jeden temat, który można założyć samodzielnie.
Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Bridgerton AU This world can hurt you, it cuts you deep and leaves a scar
Things fall apart, but nothing breaks like a heart
[ @Romy Barrow ]

Obrazek


_____________________________________


Nie lubi tej posiadłości.
Od śmierci ojca minęło już dziesięć lat (pięć z nich spędził poza granicami kraju, pięć w szkockiej części Wysp), zwiedził pół świata i mnóstwo znacznie mniej rozwiniętych państw, a rezydencja Byronów i tak jest w jego oczach najbardziej znienawidzonym miejscem na świecie. Socjeta uważa ją za ósmy cud świata: przepiękne zdobienia, architektura zeszłej epoki i historia, którą kryją w sobie mury tego budynku — wszystko to przyciąga ludzi (tłumy ludzi), a jeśli jest coś, czego Alexander nie lubi bardziej niż tego miejsca, to właśnie gości.
Wybrał wyjątkowo niefortunny termin na powrót.
Dzisiejszego poranka ledwie postawił nogę na londyńskiej ziemi, i już nie mógł odeprzeć wrażenia, że ktoś go śledzi. Wydawało mu się, że wszystkie głowy odwracają się w jego stronę, że wszystkie pary oczu ślizgają się po nowym, czystym surducie (czarnym, z delikatnymi, złotymi zdobieniami), że w jego stronę wyciągają się spragnione dłonie należące do matron, które od lat polowały na taki kąsek. Alexander czuje się w tym mieście jak zwierzę w klatce. Robi mu się niedobrze na myśl o wszystkich uroczystościach, w których będzie musiał wziąć udział.
Nie miał (ku własnej rozpaczy) innego wyboru. Jako jedyny dziedzic Byronów i, co za tym idzie, opiekun prawie dorosłej siostry, zobowiązany jest zapewnić jej dobrą przyszłość. I choć ta powinność wcale mu się nie podoba (nie tyle ze względów moralnych, ile przez to, że zwyczajnie nie ma na to wszystko czasu), wrócił do Londynu zgodnie ze złożoną obietnicą.
Przybycie do posiadłości udało mu się zachować w tajemnicy przez całe trzy godziny. Służących odesłał, zaszył się w swoim gabinecie i odpoczął po podróży. Krótka drzemka pomogła mu pozbyć się bólu w zastałych mięśniach, uleczyła głowę z tępego dudnienia i odrobinę poprawiła humor. Dopiero kiedy się odświeżył, zszedł do przestronnego pokoju dziennego na parterze.
To tam, zupełnie się tego nie spodziewając, dostrzega zupełnie obcą osobę.
— Czy pani jest tą nową guwernantką? — pyta, taksując Romę uważnym spojrzeniem. Przygląda się eleganckiej, błękitnej sukni (odrobinę zbyt wyszukanej jak na jego gust), upiętym wysoko, ciemnym włosom i skórze w kolorze, który przypomina mu o zeszłorocznej wycieczce do Południowej Ameryki. Jest w tej dziewczynie coś, co go rozprasza; zamiast skupić uwagę na siostrze, która aż rwie się w stronę brata, łapie spojrzenie nieznajomej damy. Patrzy jej w oczy o sekundę za długo.
— Nie, Aleksandrze! — odpowiada rozbawiona Marie, chwytając go pod ramię. Wtula się w bok brata, jakby już nigdy nie miała zamiaru go puścić. — To jest lady Barrow — wyjaśnia, jakby to nazwisko miało mu cokolwiek mówić — córka barona Barrowa z West Yorkshire.
Jego brew najpierw się unosi, później wygina w delikatny, pełen zaciekawienia łuk. Dopiero teraz dostrzega wbiegającą do salonu kobietę, najprawdopodobniej w wieku staropanieńskim, zarumienioną z wysiłku i odrobinę korpulentną. Zatrzymuje się ona przy lady Barrow, dyga i przeprasza za chwilę nieuwagi, po czym kłania się przed panem domu. Przyzwoitka, dociera do niego w jednej chwili i ta świadomość wywołuje w nim niemały szok. Stojąca naprzeciw niego panna nie wygląda młodo. Jej skóra promienieje, na twarzy nie widać żadnej zmarszczki, ale podkreślone falbankami i ciasnym gorsetem ciało przywodzi na myśl dojrzałą kobietę, nie debiutantkę, którą patron po raz pierwszy wystawia na salony.
Przekrzywia głowę.
— Lady Barrow — odzywa się w końcu i skłania głowę, nie zmniejszając dzielącej ich przestrzeni. Połowa salonu, dobre trzy czy cztery metry to odpowiednia odległość do obcowania z niezamężną kobietą. Nikt nie chce przecież ryzykować skandalu. — Jest więc pani przyjaciółką mojej siostry? Dotrzymywała pani towarzystwa Marie podczas mojej nieobecności?
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Nie czuje się komfortowo w tej przyjaźni. Kiedyś, razem z Lady Byron stanowiłyby najlepszą parę oddanych przyjaciółek. Rozmawiałyby o swoich planach i marzeniach, raz po raz wsuwając do ust soczyste winogrona. Przymierzałyby sukienki i snuły wizję tego, co może wydarzyć się na balu. Ale chociaż Roma była zaledwie kilka lata starsza, to ostatni czas sprawił, że stała się dojrzała znacznie ponad wiek i w jej życiu nie było już miejsca na radość godną dziewczęcych podlotków. Dzisiaj również pojawia się w posiadłości niechętnie. Dostała od Marie prezent, który chce zwrócić. Wie, że dziewczyna nie miała nic złego na myśli, ale nie może przyjąć pięknego kompletu biżuterii. Wszyscy wiedzą, że baron Barrow ma słabość do kart i alkoholu, a po śmierci żony ktokolwiek przestał mieć nad nim kontrolę. Zaczęło się od majątku, a skończyło nawet na rodowych ozdobach. Roma nie nosi więc bransoletek czy naszyjników, a ich nagła obecność na jej ciele wzbudziłaby więcej sensacji, niż jest to warte. Od roku stara się żyć w cieniu swojego upokorzenia. Nie lubi pokazywać się publicznie i stroni od wystawnych przyjęć. Większość dni spędza w ogołoconym z jakichkolwiek wartościowych przedmiotów domu. Cud, że zostały meble. Nie chce narażać się na kolejne rozbawione spojrzenia i szepty za jej plecami. Jej ojciec przegrał ją w karty. Jego uzależnienie postawiło na szali jej życie, sprawiając, że jej ręka należy formalnie do mężczyzny, który nadal nie śpieszy się, by odebrać swoją nagrodę. Mało tego, nikt nie zna jego dokładnej tożsamości – wszyscy wiedzą za to, że posiada pierścień rodowy Barrowów i może zgłośić się po swoją narzeczoną oraz resztę majątku, którego teść nie zdążył przepuścić w dowolnej chwili. A kiedyś diament królowej dziś nie świeci już takim blaskiem.
Nade wszystko nie spodziewa się, że do rodzinnego domu Byronów wrócił dziedzic. Marie mówiła co prawda o przyjeździe swojego brata, ale miało się to wydarzyć tyle razy wcześniej, że dziewczyna po prostu nie przywiązywała się zbytnio do tych deklaracji. Dlatego, teraz kiedy schodzi do saloniku, jest jeszcze bardziej zawstydzona, kiedy zaciska palce na ozdobnym pudełku.
Guwernantka, czego się mogła spodziewać. Jej twarz oblewa niezbyt delikatny rumieniec. Podnosi jednak spojrzenie, dość dumnie, jakby starała się pokazać, że ta p o m y ł k a wcale jej nie uraziła.
— Lordzie Byron — Roma delikatnie dyga, ale nie odważa się ponownie na niego spojrzeć. Musi przyznać w duchu, że dużo jest prawdy w tych wszystkich plotkach, którego swojego czasu rozlewały się po salonach – Alexander Byron to niezwykle urodziwy mężczyzna, a wiele matek panien na wydaniu chciałoby go widzieć u boku swojej córki nie tylko dla okazałego majątku, ale także zwyczajnie po to, by nacieszyć nim własne oczy.
Dziewczyna wzdryga się do swoich własnych myśli, a jej skórę pokrywa gęsia skórka.
— Marie, to znaczy Lady Barrow to wyjątkowa towarzyszka. Mam nadzieję, że teraz i panu uda się nacieszyć jej słodkim towarzystwem — pozwala sobie na delikatny uśmiech, chociaż swój wzrok kieruje w stronę uczepionej ramienia mężczyzny nastolatki.
— Nie zamierzamy też przeszkadzać dłużej, niż to konieczne — rzuca spojrzeniem na swoją towarzyszkę — Chciałam zwrócić tylko pożyczony naszyjnik — celowo akcentuje jedno ze słów i ściąga lekko brwi, kiedy zauważa, że Marie planuje się zbuntować. Roma podaje kobiecie stojącej obok opakowanie, a ta podchodzi bliżej rodzeństwa i wręcza pakunek dziewczynie. Najwyraźniej Roma nie chce podchodzić bliżej. Poniekąd jest zaręczona. Nie może sobie pozwolić na to, by ktoś dodatkowo plotkował za jej plecami, że jest gotowa rzucić się na każdego, kto pomoże jej wyrwać się z tego marazmu.
— Marie zwykła pijać popołudniową herbatę na małym tarasie. Nadchodzi chyba właściwa pora. Na pewno macie tak wiele do nadrobienia — uśmiecha się ponownie, chociaż tym razem widać na jej twarzy lekki grymas. Alexander p o r z u c i ł swoją siostrę na wiele lat, dając jej złudną nadzieję, że kiedyś przyjdzie dzień, kiedy naprawdę przyjedzie. Najwyraźniej wrócił tylko po to, żeby pozbyć się kłopotu.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Marie posyła Romie spojrzenia, które sugerują, że gdyby nie miała u boku starszego brata, już rzuciłaby się przyjaciółce do gardła. Nieładnie jest oddawać prezenty. I choć Marie, pomimo młodego wieku, może domyślić się, dlaczego lady Barrow nie chce trzymać podarku w rodzinnej posiadłości, to i tak jest jej niesamowicie przykro. Przyjmuje paczuszkę od służącej i delikatnym skinieniem głowy daje znak, że dziękuje za oddanie pożyczonej biżuterii.
— Ach, tak — z rozmyślań wyrywa ją głos Alexandra, który wciąż nie potrafi oderwać spojrzenia od wielowarstwowej, błękitnej sukni — oczywiście — mówi, w końcu zmuszając się do przeniesienia wzroku na siostrę — nie mogę się doczekać, aż Marie wszystko mi opowie. — Poklepuje drobną dłoń zawieszoną na jego przedramieniu i ściska ubrane w kremową rękawiczkę palce; to jedyny przejaw czułości, na jaki lady Byron może liczyć.
Alexander kiwa głową i ruchem nadgarstka wskazuje na szeroko otwarte drzwi prowadzące na taras, następnie szeroki dziedziniec i ostatecznie bramę, przy której zaparkowano powóz lady Barrow. Już ma ponownie się skłonić, by odpowiednio ją pożegnać, gdy pewna myśl zaczyna zaprzątać jego głowę.
— Czy jutro w porze brunchowej będzie pani obecna na prezentacji tegorocznych debiutantek? — pyta głośno, nim Roma zdąży opuścić salon. Wpatruje się w czarne włosy, sunie spojrzeniem po częściowo zasłoniętych ramionach, jego oczy niemalże z czułością zerkają na wcięcie sukni powstałe nie tyle dzięki mocom natury, ile dzięki porządnie ściągniętemu gorsetowi. Na ustach Alexandra osiada łagodny uśmiech, ale radość nie sięga jego spojrzenia. Tęczówki pozostają ciemnobrązowe, z perspektywy dzielącej ich odległości — niemal czarne. Doskonałe dopełnienie eleganckiego stroju.
— Och, nie — odpowiada szybko Marie, ponownie zaaferowana i ucieszona faktem, że rozmowa schodzi na tory, które rozumie i w których może wykazać się wiedzą. — Rodzina lorda Barrow w tym roku nie bierze udziału w prezentacji.
Czoło Alexandra przecinają podłużne zmarszczki.
— Lord Barrow nie ma młodszych córek — tłumaczy Marie, patrząc w stronę starszej przyjaciółki, gdy posyła jej szeroki, niewinny uśmiech. Nie chce, by jej słowa brzmiały złośliwie. Choć sama nie do końca pamięta, w jakim wieku jest Roma, to podstawy matematyki, które zdążyła do tej pory opanować pozwalają jej sądzić, że tegoroczny sezon będzie jednym z jej ostatnich, który spędzi jako panna na wydaniu. Bo choć Marie wie, że los przyjaciółki jest prawie przypieczętowany, to część socjety patrzy na te rewelacje z przymrużeniem oka. Trudno jest poważnie przyjąć plotkę o tym, że córka niegdyś szanowanego lorda została przehandlowana w kartach.
— W takim razie jutro na balu? — pyta Alexander, wciąż nie pozwalając Romie opuścić pokoju dziennego. Szuka spojrzeniem jej oczu i odrobinę irytuje go, że kobieta ucieka wzrokiem. — Zobaczę panią na wieczornym balu, lady Barrow?
Jej nazwisko wypowiada wyjątkowo osobliwie, jakby jego język sam z siebie sięgnął po francuski akcent. Lata spędzone poza Wyspami wpłynęły na sposób, w jaki Alexander przemawia, ale chwilowo nawet on wydaje się zdziwiony miękkością, z jaką nazwisko Romy ułożyło się na jego wargach.
Ma ochotę zawołać ją ponownie.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Nie rozumie, dlaczego w ogóle lord Byron zadaje jej jakiegokolwiek pytania. Czy to coś, czego nauczył się za granicą? Marie wielokrotnie opowiadała jej, że brat pisuje do niej listy z różnych podróży. Czasem Barrow zazdrościła mężczyznom tego, że mogą decydować o tym, gdzie przywitają następny dzień. Nie musieli przed nikim dygać, martwić się swoim stanem cywilnym i sznurować gorsetów tak ciasno, że nie można było w nich oddychać.
Jej przyzwoitka zatrzymuje się, skora sama odpowiedzieć na pytanie ciemnowłosego mężczyzny. Gotowa jest także pociągnąć lady Barrow za rękaw, żeby na pewno się zatrzymała. Roma odwraca się więc jeszcze na moment w jego kierunku i wymusza na ustach delikatny uśmiech. Po moim trupie.
—Oczywiście. Nie chciałabym przegapić pierwszego balu lady Byron — zerka w stronę młodszej przyjaciółki i skłania się jeszcze dwójce gospodarzy, zanim pośpiesznie nie opuści posiadłości.

* **

Nie jest gotowa stawić się na jakimkolwiek wyjściu towarzyskim, a co dopiero pierwszym balu w sezonie. Kiedyś bardzo je lubiła, podobały jej się i tańce i to, że wzbudza zainteresowanie. Ale to było jeszcze za czasów słodkiej beztroski, bez realiów dorosłości. Jej życie w ogóle dzieliło się na to przed upokorzeniem i po. Dwie diametralnie różne rzeczywistości. W najśmielszych myślach nie spodziewała się dla siebie takiego zakończenia. C z e k a n i e. Tylko na co? Na codzienność jeszcze gorszą niż ta, która towarzyszyła jej obecnie?
Z pomocą ostatniej pokojówki wcisnęła się w zeszłoroczną sukienkę. Oparta o swoje łóżko pozwoliła zasznurować się tak ciasno, że ledwie mogła złapać oddech. Dziewczyna próbowała powiedzieć jej, że może to już nie przystoi, ale Barrow nie chciała jej słuchać. Nie miała nic poza tymi jedwabiami sprzed sezonów. Tym razem pozwoliła też swoim falowanym włosom spłynąć po ramionach. Bez biżuterii, z lekkim zaledwie makijażem. Nie chce się wyróżniać. Nie ma powodu, skoro większość wieczoru spędzi pod ścianą sali balowej, ratując się rozmową z matkami debiutantek. O ile którakolwiek z nich będzie chciała zamienić z nią kilka słów.
Nie może się zaszyć w domu na wieki. Poza tym obiecała Marie. Z tą myślą wchodzi na salę, nieco spóźniona – w końcu długo toczyła ze sobą walkę, czy w ogóle powinna się tu pojawić. Pozwala swojej towarzyszce odpłynąć w kierunku tac ze słodkościami, a sama powoli robi kilka nieśmiałych kroków w stronę innych młodych kobiet, ale szybko rezygnuje. Najpierw dlatego, że przeraża ją, że mogłyby posłać jej tak dobrze znane spojrzenie pełne wyższości, ale kiedy tylko zdobywa się na odwagę… Widzi czym, a raczej kim są zajęte. Większość z grupek szepcze do siebie nawzajem w ekscytacji. Nie są jednak zbyt dyskretne. Romie łatwo podążyć jest za ich spojrzeniem. Kieruje swój wzrok w to samo miejsce i już wie, skąd wynika to poruszenie. Lady Whistledown dała popis swoich możliwości w ostatniej kronice, rozckliwiając się nad urodą lorda Byrona. Barrow z jednej strony to rozumie, ale z drugiej nie rozumie, dlaczego to piękna twarz miałaby przesądzać o atrakcyjności człowieka. Człowieka, który na lata porzucił swoją małą siostrę, tylko dlatego, że nie był związany już żadnymi obowiązkami. Nie czuła do niego przesadnej sympatii. Wydawał się być chłodnym i zdystansowanym człowiekiem. Zwłaszcza kiedy przywołała w pamięci, jak przywitał się z Marie. Roma odwraca więc wzrok, zanim Alexander mógłby się zorientować, że w ogóle patrzyła w jego kierunku. Na szczęście jest bezpieczna. Na bruneta szybko rzucają się wszelkiego rodzaju swatki i matki, proponują karnety swoich córek i protegowanych, zapraszają na herbatę, pikniki, wyścigi konne, kolacje i przyjęcia w ogrodach.
Dziewczyna uśmiecha się więc pod nosem, kiedy Marie puszcza z rezygnacją ramię brata, świadoma, że to jeszcze chwilę z pewnością potrwa. Szuka wzrokiem Romy i niemal podbiega do niej podekscytowana. Barrow dotyka jej policzka.
— Marie, rozmawiałyśmy już o tym, że w dobrym tonie jest po prostu się nie śpieszyć, prawda? — szepcze jej do ucha. — Pięknie wyglądasz. Jestem przekonana, że twój karnet szybko się zapełni — dodaje jeszcze z troską. Zamienia z dziewczyną jeszcze kilka miłych słów i kiedy czuje już na swoich plecach spojrzenia, prosi ją, żeby uratowała brata z opresji. Bynajmniej nie z powodu troski o Alexandra, ale po to, żeby lady Byron nie była z nią widziana zbyt długo. To w końcu jej pierwszy bal. Kiedy odprowadza dziewczynę wzrokiem, przypadkiem krzyżuje swoje spojrzenia z mężczyzną. Na zaledwie krótką chwilę, bo Barrow odwraca szybko głowę i przesuwa się na tył sali, kiedy bal rozpocząć ma się pierwszym tańcem.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Obrazek


_____________________________________


Alexander dostrzega ją od razu.
Elegancko spóźniona, z trudem łapiąca oddech w ściśnięte pod gorsetem płuca, zarumieniona od wysiłku wynikającego ze wspięcia się po setce schodów prowadzących do sali balowej.
Pierwsze, co widzi, to płomienie; przynajmniej tak mu się wydaje, kiedy czuje, jak własny kręgosłup gwałtownie się prostuje, gotując organizm do walki z żywiołem; dopiero po chwili dociera do niego, że to, co nieopacznie wziął za ogień, jest suknią — piękną, czerwoną, wielowarstwową suknią, w której Roma wygląda... inaczej. Gdy dojrzał ją wczoraj w rodzinnej posiadłości, odzianą w błękity i turkusy, wydawało mu się, że to w nich wygląda pięknie. Teraz na krótką sekundę zapiera mu dech w piersi. Serce gubi rytm, zatrzymuje się na jedno uderzenie, a kiedy znów zaczyna bić, Alexander czuje gorąco uderzające w policzki. Nie potrafi oderwać spojrzenia od ciemnych loków podkręcających się przy dekolcie, od oczu, które krzyżują się z jego własnym spojrzeniem nim dziewczyna zdoła powstrzymać się przed patrzeniem w tę stronę.
— Lordzie Byron? — Jedna z matron stojących w kółeczku wyciąga dłoń w jego stronę i układa palce na jego nadgarstku. Alexander wzdryga się, wyszarpuje rękę z uścisku i posyła jej spojrzenie, które odbiera kobiecie mowę. Mruga gwałtownie, widocznie przejęta, i od razu robi kilka kroków w tył. Więcej nie będzie mu przeszkadzać.
Alexander zmusza się jednak do skupienia na toczących się wokół niego rozmowach. Kiwa głową, gdy czyjś ojciec pyta go o problemy z rozliczeniami, odpowiada pobieżnie, gdy jakaś dama zachęca go do rozmowy o miejscach, które odwiedził w ciągu ostatniej dekady. Tegoroczni patroni przyprowadzają dziesiątki debiutantek — dziewczyn w wieku szesnastu, siedemnastu lat, z których każdą ubrano w najdroższe materiały i obwieszono kilogramami biżuterii. Alexander każdej z nich patrzy w oczy i widzi to samo: odrobinę strachu, ogromne uwielbienie i głupią nadzieję, że to ją jako pierwszą poprosi do tańca.
— Byron, draniu! — Słyszy nagle znajomy głos i z niemałą ulgą odwraca się w stronę dawnego przyjaciela. Całkiem przystojny, ciemnowłosy mężczyzna, który kilka lat temu przekroczył trzydziestkę, podaje Alexandrowi dłoń, przyciąga i zamyka w ciasnym uścisku. — Zostałeś, jak widzę, gwiazdą wieczoru?
— Daj spokój — mruczy młody lord, klepiąc towarzysza po ramieniu. Z ulgą przyjmuje fakt, że Anthony wykonuje kilka kroków w stronę zastawionych kieliszkami stołów, z daleka od parkietu i dam, które przynajmniej jedno miejsce w swoich karnetach zarezerwowały dla lorda Byrona. Oddalają się od wszystkich tych strasznych kobiet, choć Alexander zmuszony jest co jakiś czas zerkać w stronę siostry. Cholerne obowiązki. — Zupełnie nie rozumiem tego szaleństwa — przyznaje, przyjmując od przyjaciela kieliszek wypełniony przezroczystym, pełnym bąbelków trunkiem.
— Poważnie?
Alexander marszczy czoło.
— Czuję się jak małpa w cyrku.
— Możesz podziękować przeklętej Lady Whistledown.
— Komu?
— Lady Whistledown.
Nic mu to nie mówi.
— Sporo cię ominęło, co? — Anthony robi krok w stronę sąsiedniego stolika i sięga do stosu ułożonych na nim papierów. Podaje Alexandrowi coś zatytułowanego Kronika Towarzyska i uderza palcem w zakreślone zgrabnym pismem nazwisko, które w tekście pojawia się przynajmniej kilkukrotnie.
— Jesteś atrakcją wieczoru. Ba, powiedziałbym, że nie tylko tego, ale przynajmniej kilku następnych.
Alexander przebiega spojrzeniem po trzymanej w dłoniach kartce, a z każdym skończonym zdaniem jego brwi wyginają się w coraz większy łuk.
— Kto to napisał? Kim jest ta lady Whistledown?
— To jest najlepsza część — mówi Anthony, wciskając sobie do ust aż dwa kawałki lukrowanego ciasta. — Nikt nie wie. Nie mamy pojęcia. Zaczęła pisać te gazetki na początku zeszłorocznego sezonu i od tamtej pory ukazują się regularnie, przynajmniej trzy razy w tygodniu. Ostatnio częściej. Nie miałem nawet pojęcia, że wracasz do Londynu, dopóki nie przeczytałem o tobie we wczorajszej Kronice. — W głosie Anthony‘ego pobrzmiewa odrobina żalu, który Alexander postanawia zignorować.
— „Problematyczny lord”? — cytuje, wyraźnie wytrącony z równowagi. — „Świetna partia dla tegorocznych debiutantek”? „Mężczyzna, który w życiu ma wszystko prócz idealnej partnerki”? — Prycha, odrzucając kartki na stół.
— Daj spokój, Byron — mamrocze przyjaciel, popijając trzeci kawałek ciastka słodkim ponczem. — Ludzie lubią ją czytać, bo potrzebują rozrywki. W przyszłym tygodniu przestaniesz być interesującym tematem. Po prostu... staraj się nie rzucać w oczy. Nie rób niczego głupiego. — Anthony wzrusza ramionami. — Jeśli będziesz po prostu starym, nudnym sobą, to Lady Whistledown szybko straci tobą zainteresowanie.
Alexander nieświadomie zaciska szczękę i prawie zgrzyta zębami.
— Muszę znaleźć siostrę, niedługo zaczną się pierwsze tańce — mówi, odwraca się na pięcie i nie czekając na reakcję przyjaciela, odchodzi w stronę parkietu. Wie, że wkracza na niebezpieczne ziemie, bo wszędzie czają się czekające na zaproszenie do walca damy, ale chwilowo wszystkie je ignoruje. Dostrzega w tłumie ubraną w jasnozieloną suknię Marie, przeciska się między tysiącem falban i kokard, cudem unika zdeptania przez buty na zbyt twardym obcasie i w końcu ujmuje siostrę za łokieć.
— Chodź. — Krótkie polecenie, które lady Byron od razu wykonuje. Na jej młodej buzi widać ulgę; nie czuła się dobrze, zagubiona wśród zupełnie obcych ludzi. Alexander pozwala, by chwyciła go pod ramię, i prowadzi ją w stronę stojących po drugiej stronie parkietu kawalerów. Część z nich jest w wieku podobnym do Marie, część — podobnie jak Alexander — przekroczyła już trzydziestkę. Młoda dama trochę się ociąga; przedstawiana lordom, których jej brat zna głównie z widzenia, ładnie się kłania, dyga, pozwala, by składali pocałunki na odzianą w rękawiczkę dłoń. Wszystko to wydaje się lorda Byrona wyjątkowo irytować. Bada spojrzeniem twarz siostry, wypatruje poszlak, które pozwoliłyby mu sądzić, że któryś z ustawionych w rzędzie kawalerów choć trochę jej się podoba.
I w końcu — jest.
Alexander widzi, jak ciemne (choć bardziej brązowe niż czarne, w przeciwieństwie do jego własnych) oczy Marie rozjaśnia pełen ekscytacji blask, jej policzki pokrywają się czerwienią, a usta wypowiadają tak wiele słów, że brat zupełnie za nimi nie nadąża.
Podnosi wzrok.
— Na pewno nie. — Chwyta siostrę za łokieć dokładnie w tej samej chwili, gdy Anthony ma poprosić ją o pierwszy taniec. Posyła przyjacielowi jedno chłodne spojrzenie i oddaje Marie w ręce stojącego obok młodzieńca. Z jego buzi nie zeszły jeszcze wszystkie pryszcze, ale patrzy na lady Byron z takim uwielbieniem, że prawie wyskakuje z butów, gdy Alexander nakazuje mu zabrać ją na parkiet.
— Nie — powtarza, gdy Anthony próbuje dojść do słowa. — Absolutnie nie.
Patrzy za siostrą, gdy podskakujący z radości baron prowadzi ją między inne pary, i opiera się ramieniem o jeden ze złoconych filarów. Jest na tym balu od niecałej godziny, a już czuje się niesamowicie zmęczony. Przymyka oczy, unosi dłoń do twarzy i pociera palcami mostek nosa. Choć płynąca z orkiestronu muzyka jest wyjątkowo piękna, lord Byron nie przejawia ani krztyny zainteresowania dołączeniem do tańczących.
Otwiera oczy.
Anthony gdzieś zniknął. Dobrze.
Odpycha się od chłodnego filaru, strzepuje z marynarki niewidzialny kurz i odwraca się w stronę otwartego balkonu. Żyrandole rozświetlone setkami świec rozjaśniają wnętrze sali balowej, ale tam — na zewnątrz — jest całkowicie ciemno. Noc czule obejmuje górujący nad miastem pałac i jedyne, czego Alexander teraz pragnie, to odrobina świętego spokoju. Ucieka więc od tłumu, od zobowiązań i ogłuszającej muzyki, i prawie biegiem pokonuje dzielącą go od balkonu odległość.
Wdech.
Mija kilka sekund.
Powolny wydech.
Chłodne, wieczorne powietrze uderza go w twarz, czule rozczesując ciemne, przydługie włosy. Policzki znów pokrywają się jasną czerwienią, dłonie sięgają do przeciwnych nadgarstków, by rozpiąć dwa, trzy złote guziki z wygrawerowanym „B” na awersie.
Właśnie wtedy dociera do niego miarowe stukanie. W ciągu kilku sekund uświadamia sobie, że znajomy dźwięk to nic innego, jak uderzające o marmurową posadzkę obcasy. Wychyla się w stronę ukrytych w ciemności barierek na samym końcu przestronnego balkonu i wykonuje kilka kroków w tamtym kierunku.
Jak mógł o niej zapomnieć?
Znów widzi płomienie. Wspinają się po szczupłej sylwetce, liżą ściągniętą gorsetem talię, głodnymi językami zahaczają o obręb głębokiego dekoltu. Głupie serce znów traci rytm, nogi zapominają, jak stawia się kroki i Alexander zupełnie nieświadomie potrąca czubkiem buta ogromną donicę. Głuchy, pusty dźwięk przenika ciszę.
— Proszę mi wybaczyć — mówi szybko, gdy dostrzega w ciemności roziskrzone oczy Romy. Unosi dłonie w prawie obronnym geście, dając kobiecie znak, że nie ma złych intencji. Nie podchodzi bliżej. I tak nie dzieli ich wiele więcej niż marne dwa metry. Przynajmniej o dwa za mało.
— Nie miałem pojęcia, że postanowiła się pani tutaj... — przechyla głowę —...ukryć. — Nie uśmiecha się. Odkąd wczorajszego popołudnia spotkali się po raz pierwszy, na jego twarzy nie pojawił się nawet słaby przebłysk radości. Jego wargi są lekko rozchylone, jakby w każdym momencie gotowe były ułożyć się w kształt kolejnych słów; oczy tak ciemne, że niemożliwe do dostrzeżenia w panującym na balkonie mroku.
— Pierwszy taniec już się zaczął — informuje, sunąc spojrzeniem po sylwetce lady Barrow. — Jestem pewien, że pani partner z niecierpliwieniem wyczekuje wstąpienia na parkiet.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Nie chciała być zauważona. Przez chwilę rozważała nawet, żeby wyjść stąd bez informowania kogokolwiek. Możliwe, że nikt nie zwróciłby uwagi. Zanim jednak podjęła tak radykalne kroki, postanowiła skorzystać okazji, że jej łapczywa przyzwoitka znalazła coś bardziej interesującego niż nietowarzyska lady Barrow i całą swoją uwagę poświęciła objadaniu się kolorowymi ciastkami. Roma nie spodziewała się jednak towarzystwa. W kierunku intruza odwraca się przestraszona, ale jej twarz nie pokazuje ulgi, kiedy dostrzega, kto do niej dołączył. Robi mimowolnie krok do tyłu. Nie chciałaby być widziana w niedoświetlonej części tarasu z lordem, który nie szuka żony. Poza tym jest niewiarygodnie wdzięczna okolicznościom, w których Lady Whistledown nie poświęca jej uwagi w swojej kronice. Za żadne skarby świata nie chciałaby, żeby ta sytuacja się odwróciła. Mimowolnie kładzie dłoń na swoim dekolcie, jakby chciała się nieco zasłonić. Lord Byron nie budzi w niej zaufania. Wydaje jej się wyjątkowo mroczny i znużony. Sprawia wrażenie, jak gdyby był ponadto wszystko, co zdecydował się przed laty porzucić. Taki mężczyzna może drwić z konwenansów i tańczyć socjecie na nosie, podczas gdy kobieta, która zrobi jeden zły krok, może w oczach wszystkich pozostać straconą na zawsze. Alexander generuje w niej potrzebę dystansu. Mimo to, z przyjemnością przesuwa wzrokiem po jego ciemnych oczach. Tak podobnych do tych Marie, ale pozbawionych radości i uroku pełnego niewinności. Są ciemne i nieprzeniknione, zauważyła to już przy okazji pierwszego spotkania.
Roma opiera rękę o murowaną barierkę i spogląda w stronę ogrodu, żeby nie musieć patrzeć na niego dłużej, niż uchodzi to za przyzwoite.
—Tym bardziej zastanawiające, że najbardziej pożądany kawaler w sezonie nie prezentuje właśnie swoich umiejętności w sali balowej — uśmiecha się, zadowolona, że zdobyła się na taką złośliwość, ale spogląda na niego przelotem, jakby w ramach krótkich przeprosin. Uśmiech szybko schodzi z jej ust, kiedy dociera do niej, że Alexander może wiedzieć o niej to wszystko, co wszyscy zebrani w rozświetlonym pałacu ludzie. Jego komentarz mógł być w takim razie niewybrednym żartem. Próbą zadrwienia. Momentalnie wydaje jej się, że zrobiło się chłodniej. Podciąga więc i tak wysokie rękawiczki, jakby to miało jej w czymkolwiek pomóc.
— Mój partner… — powtarza za nim, z cichym prychnięciem. — Nie wszyscy mogą pozwolić sobie na beztroskie tańce, lordzie Byron — dopowiada w końcu.
Odwraca się w kierunku bruneta. Tylko przechodząc obok niego, może trafić z powrotem na salę, bez konieczności błądzenia w nieoświetlonej części tarasu otaczającego cały budynek. Nie byłoby to najmądrzejsze posunięcie. Już to, że wyszła sama na zewnątrz, było dużym i głupim ryzykiem. — Co nie znaczy, że wszyscy krótką przerwę od obowiązków traktują jako ucieczkę — to wbicie szpilki przychodzi jej mimowolnie, nie myśli, zanim wypowie te słowa, dlatego na jej policzkach pojawia się delikatny, pełen zawstydzenia rumieniec. Nie mówi już nic więcej. Dyga krótko w ramach pożegnania i chce minąć go, żeby wrócić do środka.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Rodzi się w nim dziwna agresja. Zupełnie jakby samo muśnięcie czerwonej sukienki wystarczyło, by całe ciało Alexandra stanęło w płomieniach. W jednej chwili zaciska dłoń w pięść, starając się zapanować nad emocjami, a w drugiej jego ręka wystrzeliwuje w bok, by objąć szczupły nadgarstek. Nie trafia.
Opuszki ślizgają się po materiale długiej rękawiczki, a kiedy w końcu zdołają zacisnąć się na szwie, jeden źle wymierzony ruch obnaży skórę uciekającej damy. Rękawiczka zsuwa się wzdłuż przedramienia lady Barrow i zamiera w dłoni zdziwionego Alexandra. Opuszcza na nią pociemniałe spojrzenie, marszczy czoło w wyrazie konsternacji, zupełnie niezdolny do przetworzenia tych kilku sekund, w ciągu których nieświadomie pozbawił Romę fragmentu odzienia.
Jego wargi rozchylają się, by wydusić z gardła przeprosiny, ale słowa zamierają w głuchej ciszy. Teraz, gdy ciepłe światło świec tańczy z cieniami na twarzy Romy, lord może dobrze się jej przyjrzeć. Wydatne kości policzkowe, ostry podbródek, ciemne brwi i usta zastygłe w wyrazie zaskoczenia. Patrzy na nie o kilka sekund za długo, po czym zmusza się do uniesienia oczu. Zatapia się w ciemnobrązowym spojrzeniu, w tańczących w nim iskrach, w przebłysku emocji, której nie potrafi nazwać, ale wie, że tam była.
Słyszy tylko dudnienie własnego serca i ciche, miarowe oddechy wydobywające się z piersi Romy. Choć wymownie głęboki dekolt unosi się i opada szybciej niż dotychczas, kobieta nie wydaje prawie żadnego dźwięku. Alexander zastanawia się, jak wiele samokontroli kosztuje ją tkwienie w całkowitym bezruchu.
To jego własne westchnięcie przerywa ciszę.
— Zastanawiam się, co Lady Whistledown miałaby do napisania o pani mówi w końcu, wbijając ciężkie, ciemne spojrzenie prosto w oczy Romy. — Kryje pani jakąś tajemnicę? Jest samotna z wyboru? — Jedna z brwi Alexandra wygina się w łuk, nadając jego twarzy odrobinę kpiący wyraz. Brakuje pani czegoś prócz dobrych manier?
Posyła jej wymuszony, słaby uśmiech. W tej samej chwili pochyla się nieznacznie w jej stronę i przypadkowy widz mógłby uznać, że lada chwila zhańbi ją pocałunkiem, lecz w porę robi krok w drugą stronę, umożliwiając Romie opuszczenie balkonu.
— Proszę — wyciąga w jej stronę dłoń, lecz nie tę, w której trzyma rękawiczkę. Ujmuje nagi nadgarstek kobiety, przyciąga jej rękę do siebie i ostrożnie, palec za palcem, wciąga materiał na swoje miejsce. Nie wie, czy to dotyk, czy chłodne powietrze wywołują u Romy gęsią skórkę, ale czuje jej drżenie, które posyła wzdłuż jego kręgosłupa chłodny, pobudzający dreszcz.
Choć rękawiczka jest już na swoim miejscu, dłoń Alexandra wciąż spoczywa tuż przy łokciu lady Barrow. Mniej czy bardziej świadomie muska kciukiem rozgrzaną w tym miejscu skórę, nim w końcu przerwie ten niezmiernie przyjemny i piekielnie niepoprawny dotyk.
— Jestem pewien, że w całej tej sali balowej nie ma mężczyzny, którego nie uszczęśliwiłoby towarzyszenie pani na parkiecie. — Kiwa głową w stronę rozwartych drzwi balkonowych, zza których dobiegają ostatnie dźwięki walca. — Proszę iść przodem. Nie zhańbię pani swoją obecnością.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Spotkała się z uszczypliwymi komentarzami, szeptaniem za jej plecami i skrywanymi uśmieszkami. Nikt nigdy jednak nie drwił z niej wprost. Spodziewała się, że Marie mu o wszystkim opowie, ale martwiło ją tylko to, że co najwyżej nie zgodzi się na to, żeby nadal towarzyszyły sobie nawzajem publicznie. I była w stanie to zaakceptować. Lady Byron miała znaleźć w tym sezonie najlepszą partię i wyjść szczęśliwie za mąż. Przyjaźń z kobietą, którą ojciec przegrał w karty nie wydawała się czymś, czym należało się publicznie chwalić. Nie spodziewała się jednak, że Alexander będzie wyśmiewał się z niej, pełen złośliwości, prosto w twarz.
Jej mina tężeje. Rozchyla usta w szoku i kilkukrotnie mruga powiekami, kiedy jeszcze mężczyzna jej dotyka. Czuje się tak, jakby uderzył ją w policzek. Wydaje mu się, że skoro brakuje jej posagu i z wyboru ojca nie może wyjść za mąż, to może ją… dotykać? Że jest już tak nisko w pozycji społecznej, że można byłoby ją mieć za pieniądze, którym akurat Byronom nie brakuje? Na są myśl o tej okropności, dostaje gęsiej skórki. W jej oczach pojawiają się łzy, ale szybkie, ponowne poruszenie powiekami pozwala jej się nie rozpłakać. Najchętniej by go uderzyła, ale stoją zbyt blisko wejścia na salę balową, by ryzykować. Nie chce też, żeby ktoś dopowiedział sobie do tego wydarzenia resztę historii.
Lady Barrow wyszarpuje więc rękę spod jego palców i odsuwa się jak oparzona. Nawet mu już nie odpowiada. Rusza szybko w kierunku wejścia i gdyby tylko mogła, podbiegłaby. Odwraca się jeszcze w jego kierunku na chwilę, przez ramię, przez co staje się dość nieostrożna. Podciąga suknię, żeby zejść po kilku schodkach, za szybko, z ogromnymi rumieńcami i tym samym wpada na kogoś. Uderza twarzą w jego klatkę piersiową i odsuwa się przestraszona.
— Lordzie Cowell — zwraca się do mężczyzny, od którego chciałaby uciec jeszcze dalej. Czuje się, jakby była w potrzasku. Wie, że za moment z tarasu do środka wejdzie Aleksander, a ona nie ma pojęcia, jak szybko pozbyć się Anthony’ego, który spogląda na nią tym swoim dziwnym spojrzeniem. Nigdy nie potrafiła go rozgryźć. Co prawda zdawała sobie sprawę z tego, że zawsze był nią zainteresowany, ale z drugiej strony, nigdy nie miał zamiaru formalnie zabiegać o jej rękę. Lustruje więc go wzrokiem, otwiera usta, jakby chciała coś powiedzieć, na jej twarzy pojawia się jeszcze większy rumieniec, w zaniepokojeniu odwraca się znów za siebie, a zdziwiony Anthony podąża za nią wzrokiem.
— Czy… — nie zdąży zadać pytania, bo z ciemności za nimi wyłania się właśnie Alexander. Roma patrzy tylko na hrabiego Cowella i widzi, jak na jego twarzy maluje się zmieszanie, przykryte rumieńcem niezadowolenia. Nie patrzy nawet na nią. Wpatruje się prosto w Byrona, jakby tym wzrokiem chciał mu zadać jakieś pytanie.
— Chciałem cię znaleźć, żeby zapytać, czy może jednak zmieniłaś zdanie co do walców, ale mogę zrozumieć, że twój karnet jest już zajęty — Anthony mówi cierpko, a brunetka, chociaż nie darzy go sympatią, zrobiłaby aktualnie wszystko, żeby naprawić tę sytuację. Tonie i dramatycznie potrzebuje ratunku. Sytuacji nie poprawia także to, że na korytarzu, tuż przed wejściem na salę pojawia się także Marie. Rozentuzjazmowana chce pochwalić się swoim pierwszym tańcem, ale widząc całe to dziwne napięcie, zatrzymuje się wpół słowa.
— Nie, nie… To znaczy. Myślę, że mogę zrobić wyjątek, jeśli chodzi o jeden taniec. Nikt w końcu od tego nie zginie — sili się na żart i wyciąga w kierunku Cowella rękę w białej rękawiczce. Ten waha się przez moment, ale w końcu prowadzi ją przodem, w kierunku parkietu. Układa też dłoń na jej plecach, kiedy wydaje mu się, że nikt nie widzi. Przejeżdża kciukiem po cienkim materiale, ale niestety, to nie właścicielce czerwonej sukni robi się gorąco.
Marie dostrzega ten gest i lekko blednie. Nie ośmieliłaby się tego powiedzieć bratu, ale Anthony Cowell jest tym, w którego kierunku podążają jej niewinne myśli. Czuje… zazdrość, kiedy ten d o t y k a Romy. Tego chyba nie powinien robić żaden dżentelmen? Jest lekko rozedrgana i odwraca się w stronę Alexandra, starając uspokoić. Przykleja sobie na usta uśmiech i pyta, czy on również planuje dzisiaj tańczyć.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
— Nie wydaje ci się to dziwne? — pyta, posyłając siostrze pełne konsternacji spojrzenie. Znowu ignoruje jej naciski na wstąpienie na parkiet, udając, że zupełnie ich nie słyszał.
— Co konkretnie?
Alexander marszczy czoło i kręci głową.
— Nieważne — decyduje i zmusza usta do ułożenia się w łagodny uśmiech. Wyciąga do Marie tę samą dłoń, którą jeszcze przed kilkoma minutami gładził materiał białej rękawiczki, i prowadzi siostrę w stronę tańczących. Choć mogłoby się wydawać, że idzie po prostu przed siebie, tak naprawdę kieruje kroki tą samą ścieżką, którą przebyli Roma i Anthony. Widzi ciemne loki na tle ognistej sukienki, dostrzega męską dłoń ułożoną w czułym geście zdecydowanie zbyt blisko brzegu gorsetu. Z jakiegoś — Bóg jedynie raczy wiedzieć, jakiego konkretnie — powodu, Alexander odczuwa szczery niepokój.
Dopiero po chwili dociera do niego, że zapadła nagle cisza oznacza, iż Marie właśnie skończyła mówić i czeka na odpowiedź. Zerka w jej stronę.
— Pytałam, czy zaprosisz mnie do tańca — wyjaśnia spokojnie młoda dama, mocniej zaciskając palce na przedramieniu brata. Alexander po chwili wahania kiwa głową i pozwala zaciągnąć się w tłum.

***

— Co robiłaś na balkonie? — Anthony mruży oczy, sunąc spojrzeniem po zarumienionej twarzy Romy. Zatrzymali się już chwilę temu, wystarczająco daleko od innych gości, by mógł mówić swobodnie, ale jednak na tyle blisko, by nikt nie mógł im zarzucić łamania surowych reguł. Choć jedna z nich jasno stwierdza, że kawaler nie powinien dotykać panny na wydaniu bez pozwolenia oraz obecności przyzwoitki, palce lorda wciąż błądzą po szczupłej talii. — Nie chcę być wścibski, po prostu... ta sytuacja nie działała na twoją korzyść. Rozumiem, że ostatnie lata były dla ciebie ciężkie, ale Alexander — twarz Anthony‘ego wygina się w brzydkim grymasie — nie jest dla ciebie dobrą partią.
Dłoń wreszcie zsuwa się z czerwonego materiału i ujmuje ubrane w białą rękawiczkę palce. Pierwsze nuty wygrywanej przez orkiestrę melodii uderzają echem w złote ściany sali balowej i setki gości płynnie ruszają w tan.

***

— Przepraszam — mamrocze Alexander, drugi raz prawie ścinając siostrę z nóg. Zbyt zaaferowany próbą unikania sąsiadujących par i przechodzących przez tłum służących, nie zauważa drobnych stóp Marie. Choć nie może powiedzieć o sobie, że jest złym tancerzem, dziś wyjątkowo trudno mu się skupić. Ciemne spojrzenie co jakiś czas ucieka w stronę roztańczonych ciał, usta w ciągu ostatnich trzech minut dwa razy ułożyły się w „przepraszam, ale powinienem już iść”, choć przez rozsądek i miłość do siostry gardło nie wydało żadnego dźwięku.
— Jesteś dzisiaj bardzo rozproszony — zauważa lady Byron, posyłając bratu pełne troski spojrzenie. — Czy coś się stało? Widziałam cię wcześniej z An— z lordem Cowellem i lady Barrow, wyglądaliście na przejętych. — Jej głowa delikatnie się przechyla i w tym momencie Marie wygląda jak idealna, choć ładniejsza, kopia swojego brata.
— Głupstwo — wyrzuca z siebie Alexander, patrząc jej prosto w oczy. — Lord Cowell po prostu zapomniał wspomnieć, że się znają — wyjaśnia i technicznie rzecz biorąc wcale nie kłamie. Anthony z jakiegoś powodu nie powiedział mu, że w tym sezonie będzie ubiegał się o czyjeś względy. I choć Byron nie ma prawa spodziewać się, że przyjaciel zostanie wiecznym starym kawalerem, to czuje się odrobinę oszukany. Nie rozumie natury tego uczucia.

***

Melodia się zmienia. Orkiestra, zamiast przerwać piosenkę i pozwolić tancerzom na płynną zmianę partnerów, po prostu uderza w inne dźwięki. W sali balowej najpierw zapanowuje poruszenie, a chwilę później — goście głośno klaszczą i wybuchają śmiechem, z werwą podając dłonie i ramiona osobom, z którymi dotychczas nie mieli okazji tańczyć. Alexander oddaje siostrę w ręce barona, który cały wieczór poświęcił jednej z córek hrabiego Davidsona (chociaż wszystkie mają szpakowate nosy i prawie wklęsły biust), a sam szybko skłania się rudej dziewczynie, której twarz ozdabia milion piegów. Uśmiecha się przyjaźnie, wyraźnie podekscytowana możliwością zatańczenia z lordem Byronem i to właśnie ten uśmiech przekonuje go, że powinien zostać.

***

Anita depcze go po stopach tak mocno, że mógłby przysiąc, iż jutro nie będzie w stanie założyć butów.
Gwyneth pyta o plany na przyszłość: czy chciałby mieć dzieci (jeśli tak, to ile), czy woli koty, czy psy, czy odpowiada mu, że ona chciałaby już zawsze mieszkać w posiadłości ojca.
Lydia jest miła (bo w ogóle się nie odzywa), ale ucieka przed jego spojrzeniem i Alexander odnosi wrażenie, że wolałaby spędzić ten wieczór pod jednym ze stołów z poczęstunkiem.
W pewnym momencie traci rachubę. Wszystkie te kobiety zlewają się w jedną, kolorową masę, wszystkie rękawiczki mają tę samą fakturę, wszystkie buty uderzają o posadzkę w tym samym rytmie. Widzi piękne debiutantki i rozochocone matrony, z kilkoma z nich zamienia nawet po dwa zdania, ale są mu zupełnie obojętne. Pragnie stąd jak najszybciej uciec.

***

Najpierw dostrzega w swojej dłoni biały materiał, później pożerające parkiet płomienie. Falbany czerwonej sukni otaczają go ze wszystkich stron, gdy zaciska palce na szczupłej talii, przytrzymując partnerkę w świetnie wyćwiczonej pozie. Nagle wszystkie kroki wydają się bajecznie proste. Muzyka przepływa przez ciało Alexandra, zamieniając się w ekscytację, której nie potrafi zwalczyć. Jego oczy iskrzą, gdy szuka spojrzeniem wzroku lady Barrow.
— Przepraszam — rzuca, chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. W tej samej chwili ktoś próbuje ją skraść. Czyjeś ręce kierują się w stronę czerwieni, więc Alexander przyciąga ją mocniej. Bliżej. Jakby chciał zamknąć ją w swoich ramionach niczym w złotej klatce. — Nie wiedziałem, że kawalerem, który zabiega o pani względy, jest mój przyjaciel. — Kręci głową, najwyraźniej niezwykle sobą zawiedziony. — Nie było moją intencją urażenie pani przesadnym spoufalaniem. Proszę przyjąć moje przeprosiny.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Nie jest zadowolona z obrotu, jakie przybrały sprawy. I że konkretnie, ów obrót dzieje się na parkiecie, na oczach wszystkich, kiedy Anthony mocno, czasem nawet zbyt, przyciąga ją do siebie. Nie podoba jej się, jak się do niej odzywa. Ani to, że z jakiegoś powodu rości sobie prawa do tego, by kwestionować jej zachowanie. Kiedyś wydawało jej się, że są przyjaciółmi. Dzisiaj jest boleśnie świadoma tego, że w przyjaźni intencje powinny być klarowne. I mocno żałuje tych wszystkich wyjść z Cowellem – mniej i bardziej oficjalnych.
— Oczywiście, żaden z was nie jest. To w końcu twój przyjaciel. Jesteście do siebie nawet podobni — odpowiada złośliwie i z ulgą przyjmuje fakt, że może zmienić parę. Uśmiecha się lekko do swojego kolejnego partnera w walcu i błogosławi fakt, że mężczyzna nie próbuje z nią rozmawiać. Wręcz przeciwnie, wygląda na dość speszonego. Lady Barrow nie czerpie z tego tańca przyjemności. Chciałaby móc usunąć się już w cień, ale dopóki gra muzyka, posłusznie odgrywa swoją rolę. Dopiero kolejny i kolejny obrót sprawia, że ląduje w ramionach, których dotyk znów sprawia, że jej ciało pokrywa się gęsią skórką.
Jest zaskoczona i z tym właśnie pełnym niepokoju spojrzeniem przygląda się jego twarzy. Nie do końca rozumie to, co wypowiadają usta Alexandra. Zupełnie nie łączy się to z tym, co mówił do niej zaledwie chwilę wcześniej. Nie może pozbyć się więc konsternacji, którą dodatkowo dopełnia panika, kiedy lord Byron nie przekazuje jej w kolejnym już obrocie następnemu partnerowi. Trzyma ją równie mocno, jak silne spojrzenie ciemnych oczu wwierca się w nią w oczekiwaniu na reakcję. Roma najpierw ucieka przed tym spojrzeniem. Spogląda przez jego ramię na zebraną w sali balowej śmietankę towarzyską, która nagle zaczyna śledzić ich kroki. Padają pierwsze słowa wypowiadane szeptem za dłońmi zakrywającymi usta. Kobieta czuje, jak zaczyna robić jej się gorąco.
— Przepraszam? Zabiega o względy? Lordzie Byron, te słowa, które wypowiedział pan na tarasie, zdecydowanie wskazały na to, co myśli pan o mojej… sytuacji. Chce pan teraz określić je spoufalaniem? — wyrzuca z siebie pełne irytacji pytania, ale próbuje się opanować. Czuje, że na jej twarzy pojawiają się rumieńce i nie chciałaby, żeby ktoś pomyślał, że te emocje wywołuje b l i s k o ś ć mężczyzny. Modli się o to, żeby taniec się już skończył, albo Alexander w końcu wypuścił ją ze swoich objęć. Tymczasem jego ręce mocno wspierają ich taneczną pozę i przy kolejnym obrocie znów nie zmieniają partnerów. Roma wie, do którego z elementów tańca zbliżają się niebezpiecznie. Za chwilę Byron musi podnieść ją do góry i powoli opuścić, podczas gdy jej ciało, ciasny gorset i tasiemki przesuwają się po jego fraku. Teraz płonie nie tylko jej suknia, ale także twarz. Wypieki pojawiają się nawet na dekolcie. Jest już przekonana, że wszyscy patrzą.
— Nikt nie zabiega o moje względy. Nikt, po tym, co wydarzyło się w minionym sezonie, nie byłby na tyle głupi. Wiele pana ominęło, podczas tej długiej nieobecności lordzie. Na przykład wyrafinowane okrucieństwo mieszkańców londyńskich posiadłości. Myślę jednak, że szybko dopasuje się pan do naszych realiów — wciąż pije do tego, jak odebrała jego słowa na zewnątrz. Wsuwa jednak palce w jego dłoń i pozwala poprowadzić się do końca.
***
Anthony jest niezadowolony. Ma wrażenie, że Byron próbuje popsuć mu jego przypadkowy, ale niezwykle rokujący plan. Śledzi parę na parkiecie, próbując wrócić do lady Barrow, ale z każdym kolejnym krokiem i obrotem znajduje się dalej. Zaczyna go to irytować. Najchętniej stanąłby na środku i zakończył całe to przedstawienie. Jak dziecko, któremu coś nie poszło po jego myśli. To słowa, których Alexander użył kiedyś w kierunku przyjaciela. Wspomnienie tego tylko potęguje jego złość. Byron zawsze dostaje to, na co nie zasłużył. Sympatię ludzi. Bogactwo ojca. I najpiękniejsze kobiety.
Hrabia Cowell jest bliski ostentacyjnego zejścia z parkietu, kiedy jednak przypadkiem, w jego taneczną ramę wpada Marie Byron. Debiutantka z roziskrzonym spojrzeniem, które bez skrupułów sięga oczu Anthony’ego. Mężczyzna odwzajemnia delikatny uśmiech i przesuwa dłoń po jej plecach.
— Lady Byron. Nie sądziłem, że pani brat tańczy. Zresztą nie tylko on. Pani przyjaciółka, lady Barrow też nie pojawiała się ostatnio na salach balowych — zaczyna rozmowę, która ma rozpocząć jego usnuty momentalnie plan.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Młodziutka dama zerka w bok, starając się dostrzec czerwoną suknię przyjaciółki lub ciemne włosy brata, ale Anthony skrupulatnie zasłania jej widok. Ma przed sobą tylko jego przyjemnie szerokie ramiona, dostrzega uśmiech przeznaczony tylko dla niej i na chwilę odbiera jej mowę. Wpatruje się w niego ogromnymi, sarnimi oczami, starając się zamknąć tę chwilę w sercu. Nigdy wcześniej nie miała okazji tańczyć z nim w ten sposób. Nie licząc może kilku zabawnych wyskoków sprzed dekady, kiedy była jeszcze małym szkrabem, a on przychodził w odwiedziny do Alexandra, ale wówczas jedynie deptała mu po palcach.
Już wtedy wyobrażała sobie, że gdy dorośnie, zostanie jego żoną. Nikomu nigdy o tym marzeniu nie powiedziała, bo wydawało jej się niemożliwe do spełnienia. On i lord Byron zawsze byli w socjecie pożądani. Przystojni, bogaci, o dobrych manierach, w dodatku wspólnie stacjonowali w królewskim wojsku przez całe trzy lata. Nikt nie przypuszczał, że w wieku trzydziestu pięciu lat wciąż nie znajdą sobie odpowiednich partnerek.
— Tak, cóż... wyglądają, jakby dobrze się dogadywali, prawda? Nie uważasz, lordzie, że to wspaniale? Moja najlepsza przyjaciółka i mój najdroższy brat — to wielka radość, że potrafią złapać wspólny język. — Marie posyła Anthony‘emu najpiękniejszy uśmiech, ledwo powstrzymując się od szczerzenia zębów. Podoba jej się w sposób, w jaki mężczyzna trzyma ją w ramionach. Ma wrażenie, że nikt inny nie potrafiłby jej tak obejmować.
— Lady Barrow — zaczyna mówić, niepytana — ma za sobą bardzo ciężki okres. Zapewne nie powinnam o tym rozmawiać — mamrocze, ale szybko potrząsa głową, najwyraźniej dochodząc do wniosku, że nie wypada mieć tajemnic przed mężczyzną swojego życia. — Myślę, że ona... straciła nadzieję, że znajdzie kiedyś przyjaciela. Oczywiście zawsze może na mnie liczyć, ale ja mam nadzieję znaleźć sobie w tym sezonie męża — trochę mocniej zaciska palce na ramieniu Anthony‘ego — i nie będę mogła poświęcać jej tak wiele czasu, jak dotychczas.
Marie Byron jest osobą szczerą, o dobrym sercu. Taką, której chciałoby się opowiedzieć o wszystkich problemach, bo wierzy się, że zachowa sekrety dla siebie. Mało kto wie, że tajemnice nie są z nią bezpieczne; że wystarczy tylko spojrzenie tych orzechowych oczu, różowe usta rozciągnięte w uśmiechu i ciepły oddech uderzający w zarumienione policzki, by traciła grunt pod nogami. Mogłaby opowiedzieć mu wszystko. Mogłaby zrobić wszystko, gdyby tylko poprosił.
Beznadziejnie zakochana, marzy jedynie o tym, by na krótką chwilę poświęcił jej swoją uwagę.

***

Alexander niewiele z tego wszystkiego rozumie. Słyszy słowa, które wypowiada Roma i udaje mu się złożyć je w całe zdania, ale wciąż brakuje im sensu. Milion pytań rodzi się w jego głowie, gdy na wpół świadomie, na wpół mechanicznie przesuwa dłoń wzdłuż białej rękawiczki i odkrytego przedramienia, by obiema rękami objąć lady Barrow w pasie. Palce plączą się w sznurkach mocno zaciągniętego gorsetu, gdy Alexander poprawia chwyt i — do dźwięków muzyki dołączają dwie pary skrzypiec — unosi Romę wysoko w powietrze.
Może trzyma ją tam odrobinę za długo. Może, kiedy w końcu nadchodzi czas, by pozwolić jej wrócić na ziemię, opuszcza ją zbyt wolno. I może, w przeciwieństwie do wszystkich innych par, wcale nie zachowuje między ich ciałami odpowiedniego dystansu; czuje dekolt damy sunący wzdłuż jego własnej klatki piersiowej, patrzy jej w oczy, gdy obcasy uderzają o posadzkę.
W oczach Alexandra czai się niewypowiedziane pytanie. Chęć zrozumienia wszystkiego, czego właśnie się dowiedział.
— Jaka jest pani sytuacja, lady Barrow? — jego głos brzmi całkowicie poważnie, szczerze, jakby naprawdę nie miał pojęcia, o czym kobieta mówi. Stara się złapać jej wzrok, próbuje znaleźć odpowiedź, która raz na zawsze rozwiałaby wszystkie wątpliwości. — Ja nie...
„Nie rozumiem”, próbuje powiedzieć, ale w tej samej chwili ktoś kładzie na jego ramieniu dłoń. Alexander najpierw się wzdryga, a sekundę później prostuje, bo dopiero teraz zauważa, że prócz nich, na parkiecie zostało jeszcze tylko kilka par. Muzyka ucichła, goście rozpierzchli ku zastawionym poczęstunkiem stołom, a palce zaciskające się na ramieniu lorda należą do podstarzałego barona, który najwyraźniej czeka na swoją kolej w towarzyszeniu Romie.
Choć zdrowy rozsądek podpowiada mu, że powinien odpuścić, ręce Alexandra ani drgną. Posyła ubranej w czerwoną suknię kobiecie jeszcze jedno, zacięte spojrzenie, i przyciąga ją mocniej, pozwalając, by uwiesiła się jego ramienia.
— Oczywiście, lady Barrow — mówi na tyle głośno, by usłyszał go nie tylko baron, ale i kilka osób w pobliżu — niezwłocznie odprowadzę panią do wyjścia. Jestem pewien, że Jej Wysokość zrozumie, iż złe samopoczucie nie pozwoliło pani wziąć udziału w reszcie balu.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Anthony uśmiecha się lekko, jakby przykrycie nim zupełnie odmiennych myśli nie stanowiło dla niego wyzwania. Podnosi Marie w górę, tak jak prowadzący w każdej innej parze i przygląda się jej zaróżowionej cerze. Byłby głupi, gdyby nie zauważył, jak na nią działa. Zastanawia się przez moment, czy wspomniana przyjaciółka zdążyła wpoić jej te wszystkie swoje durne zasady. Czy w trakcie poszukiwania męża stanie się tak samo n u d n a, jak przytrafiło się to Romie. Zagryza mimowolnie usta i odstawia lady Byron na ziemię. Taniec powoli się kończy, muzyka cichnie.
— Lady Barrow… Nie chciałbym, żeby zrozumiała mnie pani źle, w końcu to osoba bliska pani sercu. Dlatego przepraszam z góry za tę zuchwałość, ale jeśli mógłbym wtrącić swoją obserwację… — lord Cowell udaje, że krępuje się powiedzieć to, co uciska go w klatce piersiowej. Zachowuje się, jakby był zawstydzony, chociaż gra z pełnym wyrachowaniem.
— Oczywiście to wszystko zależy od pani oceny, mogę się oczywiście mylić, ale z własnego doświadczenia… Po prostu powiem wprost. Nie chciałbym, żeby ktoś panią wykorzystywał, lady Byron. Przyjaźń z panią i a t e n c j a pani brata to coś, o co zapewne zabiega wiele osób. Prędzej czy później lord Byron będzie szukał żony i niektóre kobiety zrobią, w s z y s t k o, by wykorzystać taką szansę. Proszę nie dać się zwieźć pozorom. W końcu w każdej z plotek jest odrobinę prawdy — wygłasza w końcu swoją krótką przemowę z dobroci serca i by mieć pewność, że zostanie zapamiętana, palcami dotyka przelotnie skórę ramienia Marie ponad jej rękawiczką. Niezauważalnie, zanim nie ukłoni się i nie odejdzie, zostawiając ją samą, w towarzystwie innych panien. Samą ze swoimi myślami i uczuciami. Samą z całą tą dziecięcą miłością.

***

Nie rozumie, skąd bierze się to dziwne zainteresowanie lorda Byrona. Nieco ją to nie pokoi. Bardzo boi się, że chce z niej zadrwić. Nie zamierza więc spuścić z tonu, będzie ostrożna.
Patrzy na niego, jakby był obłąkany, ale nie ma innego wyjścia, niż dołączyć do jego kłamstwa. Opiera się na jego ramieniu i dotyka palcami czoła, jak gdyby dostała właśnie silnej migreny. Byron jeszcze kilku mijanym osobom musi powtórzyć tę historię, którą Roma dopowiada przepraszającym uśmiechem i ściągniętymi brwiami. Dopiero kiedy widzi, że Alexander wcale nie prowadzi jej w stronę dorożek, tylko w stronę ustronnego korytarza, odpycha go od siebie w złości. Wygląda tak, jakby miała wpaść zaraz w furię, a kolor twarzy dopełni koloru jej sukni. Kręci przecząco głową i przykłada obie dłonie do skroni.
— Nie mogę w to uwierzyć, przysięgam. Mężczyźni… Czy wszystkim wam naprawdę się wydaje, że macie władzę absolutną? Że można kogoś zaciągnąć w ciemny kąt pałacu, bo ma się silniejszą p o z y c j ę? — prycha. — Jest pan bardzo podobny do przyjaciela, lordzie Byron. B a r d z o.
Przygląda mu się teraz już bez cienia wstydliwości. Musiała podnieść głos, chociaż nie wie, na co jest bardziej zdenerwowana. Na niego? Na to, że musiała tu przyjść? Czy na to, że lord Cowell najwyraźniej podjął święte postanowienie o tym, że planuje zatruwać jej życie. Bierze głęboki oddech. Opiera się odsłonionym ramieniem o zimną, murowaną ścianę.
— Przecież pan wie, odbierał pan księgi — wzdycha lekko, już spokojniejsza, wzrokiem błądzi po podłodze.— Mój ojciec stracił cały majątek. Podejrzewam, że nie oddaje od jakiegoś czasu także pieniędzy pożyczonych od pana ojca. Lord Barrow nie jest najlepszym graczem, a bardzo to lubi. Tak bardzo, że kiedy zabrakło mu pieniędzy, postanowił obstawić swoją wygraną, podbijając stawkę swoją córkę i rodowy pierścień zaręczynowy. Przegrał. Szkoda, że nie pamięta na rzecz k o g o — Roma zagryza dolną wargę ust. Jest zawstydzona, ale równocześnie pewna, że powtarza to, czego mężczyzna jest już świadomy.
— Dał pan im wszystkim bardzo dużo materiału do kolejnych plotek. Proszę się nie zdziwić, jeśli zostanie pan gwiazdą jutrzejszej kroniki — płynnie przechodzi do złośliwości. Znów wchodzi w stan podenerwowania i irytacji, kiedy uświadamia sobie, że Lady Whistledown nie zostawi na niej suchej nitki. — Ogromnie dziękuję, że tym razem będą mogła w tym panu towarzyszyć — dodaje i wreszcie ponownie na niego spogląda.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
— Nie chcę przecież... — Wyciąga w jej stronę ręce, jakby zamierzał ją chwycić i uspokoić, ale dostrzega w oczach Romy coś, co każe mu ustąpić. Pozwala dłoniom opaść bezczynnie i zacisnąć się w pięści. — Nie planowałem zrobić niczego, co zostałoby źle odebrane, czy to przez panią, czy resztę gości — wyjaśnia spokojnie, patrząc kobiecie prosto w oczy. Widzi, że jest wyraźnie poirytowana, chociaż nie do końca rozumie jej zachowanie. Może odrobinę zapomniał, jak sztywna w obyciu jest brytyjska elita. Może swobodne usposobienie francuskich dam kazało mu sądzić, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat również w Londynie zaszły pewne zmiany. Wydawało mu się, że... że nie ma nic złego w okazywaniu zainteresowania w tak otwarty sposób. Dopiero teraz dociera do niego, że jedyne, do czego Roma była trenowana przez całe życie, to granie i próba zachowania pozorów.
W ogóle mu się to nie podoba.
— Nie rozumiem pani gniewu — mówi w końcu, robiąc krok w jej stronę. Wciąż trzyma ręce przy sobie, choć palce aż świerzbią go, by dostać się między warstwy czerwonej sukni. Tak przyjemnie było trzymać ją w ramionach. Zupełnie inaczej, niż z wszystkimi tymi małolatami, które co prawda pięknie tańczą, ale nie mają w sobie za krzty iskry. Charakteru. Siły. Lady Barrow ma ich wszystkich nazbyt wiele. — Chciałbym, naprawdę chciałbym zrozumieć, dlaczego moje słowa za każdym razem wywołują u pani tak wielką niechęć. Jedyne, co próbowałem osiągnąć, to zaskarbienie sobie odrobiny przychylności. Nie sądziłem... — w porę gryzie się w język. Zaciska usta w wąską kreskę i kręci głową, raz, drugi, trzeci. Nieważne, zdaje się mówić, gdy macha ręką w powietrzu.
— Nie wiem, dlaczego pani sytuacja miałaby mieć jakiekolwiek znaczenie. Pomyślała pani o tym, że jestem pani wdzięczny? Marie opowiedziała mi o wszystkich tych latach, kiedy była pani dla niej jak siostra. O tym, że zawsze miała pani odpowiedzi, że pomagała jej pani w nauce czytania, że spędzała pani z nią wolny czas, prawie jak m— jak „matka”, mógłby powiedzieć, gdyby w porę nie ugryzł się w język. — Moją intencją nigdy nie było dokuczanie pani z powodu dyshonoru, jakiego doznała pani ze strony ojca — dodaje nieco ciszej, cofając się o kilka kroków. Tym razem stoją naprzeciw siebie, choć po dwóch różnych stronach przejścia. Ukryci w cieniu, oparci o chłodne ściany, tocząc walkę na spojrzenia. Alexander nigdy nie odwraca wzroku jako pierwszy.
— Wydawało mi się, że będzie pani rozważniejsza. Trochę mniej arogancka, niż większość kobiet, z którymi musiałem dzisiaj tańczyć. Przykro mi stwierdzić, że się przeliczyłem. — Unosi dłoń do twarzy, rozmasowuje nos na wysokości zatok i kręci głową, wyraźnie zawiedziony. — Doprawdy nie rozumiem, dlaczego to zawsze musi chodzić o was. Dlaczego damy twojego pokroju szukają w sobie najgorszych wad i wiecznie utrudniają nam wszystkim życie. Pani wybaczy. — Skłania się jej dość sztywno, odwraca na pięcie i rusza korytarzem w stronę sali balowej, w której nieopacznie zostawił młodszą siostrę. Powinien poinformować ją, że czym prędzej wracają do posiadłości. I tak nie czeka ich tutaj nic przyjemnego.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
***

Kiedy budzi się rano, okazuje się, że świat nie runął. Co prawda powieki otwiera powoli, jakby przestraszona, czy nie wisi nad nią jeden wielki publiczny ostracyzm, ale w domu jest dość cicho. Roma wychodzi ze swojego pokoju w bieliźnie nocnej i rozpuszczonych, długich włosach, poszukując nowego odcinka kroniki towarzyskiej. Jedna z ostatnich służących pracujących w posiadłości informuje ją, że nic dzisiaj się nie pojawiło. Lady Barrow upewnia się jeszcze, która jest godzina, a odpowiedź ściąga jej czoło w geście lekkiego zdziwienia. Cóż, może autorka niewybrednych plotek również brała udział we wczorajszym balu, a teraz wypoczywa. Kobieta czuje coś na kształt ulgi i z entuzjazmem przystaje na propozycję przygotowania dla niej kąpieli.
Kiedy polewa ciało ciepłą wodą i przesuwa po skórze różanym mydełkiem, trafiając akurat na ramię i miejsce, gdzie kończy się zazwyczaj rękawiczka, przypomina sobie dotyk Alexandra i wzdryga się lekko. To naprawdę dziwny mężczyzna i brunetka nie bardzo rozumie zainteresowania, którym ją obdarzył. Może rzeczywiście był jej wdzięczny za opiekę nad siostrą. Wydaje się jej to jednak dziwne, biorąc pod uwagę, że ciąż jest jednak za blisko. Zbyt blisko w tańcu, zbyt blisko na tarasie… Zamyśla się, a w tym czasie mydło wyślizguje jej się z ręki i wpada z pluskiem do wanny, co wyrywa ją z zamyślenia. Dość tego. Skoro nie spłonęła na publicznym stosie, to pora na spacer w parku, tak pięknym o tej porze roku.

Czasem błogosławi fakt, że chwilowo zatrzymała się u nich daleka kuzynka. Może nie przepadała za rozmowami z nią, które głównie kręciły się wokół wystawnych przekąsek, których miała okazję spróbować tu czy tam, to wyjątkowo przyjemnie było wyjść z domu bez troski o to, kto mógłby jej tym razem towarzyszyć. Przekonanie Lucille do aktywności fizycznej wyjątkowo ciepłego dnia przychodzi jej z trudem, dlatego naburmuszona dziewczyna nie odzywa się do niej zbyt często, zarówno podczas drogi dorożką, jak i pierwszym kroków parkowymi alejkami. Jasnobłękitna suknia Romy, ściśnięta gorsetem równie mocno, co na wczorajszym balu sunie po ubitym żwirze. Tym razem ma na sobie krótkie rękawiczki w kolorze ciemniejszego karczku sukni i włosy lekko spięte na karku. Słońce przyjemnie muska jej skórę, kiedy wystawia twarz do słońca, chociaż na krótką chwilę, zanim nie będą musiały przejść do cienia. Nie wypada, żeby na twarzy arystokratki pojawiły się piegi. Wydaje jej się, że to będzie przyjemny dzień. Aż do momentu, kiedy… Pierwsza mijająca je para dziewcząt szepcze sobie coś do ucha. Matka z córkami obejmuje swoje latorośle, jakby chciała tym samym odsunąć je od lady Barrow. Roma zaczyna panikować. Rozgląda się dookoła i ma wrażenie, że wszyscy patrzą. Uśmiechają się. Spoglądają w jej kierunku z powątpiewaniem. Dopiero po chwili dostrzega w ręku jednej z dam świstek beżowego pergaminu. A więc kronika została dziś rozesłana, po prostu nie do niej.
Strach ściska jej klatkę piersiową. Serce bije szybciej, a na twarzy mimowolnie pojawiają się silne wypieki. Unosi swoją suknię i zmierza w kierunku chłopca, który sprzedaje gazety, razem z kroniką. Wciska mu w dłoń kilka monet i zabiera z jego ramienia zbyt szybko swój egzemplarz. Przeczesuje go wzrokiem, szukając w panice swojego nazwiska. A kiedy je widzi, żałuje, naprawdę najbardziej na świecie żałuje tego, że damom nie przystoi używać brzydkich słów. Mimowolnie zgniata lekko kartkę, ale gdyby mogła wepchnęłaby ją Lady Whistledown do gardła.

Obrazek


Roma potrzebuje wody. Albo usiąść. Wiedziała, że tak będzie, o słodka naiwności. Przeklęta kronikarka nie wysłała jej egzemplarza z premedytacją. Lady Barrow ma wrażenie, że cały świat wokół niej zbyt mocno się kręci i to bynajmniej nie od wczorajszych obrotów na parkiecie. Rozgląda się w prawo, potem w lewo w panicznym poszukiwaniu cienia i zdaje się nie słyszeć tego, co mówi towarzysząca jej Lucille. Obraz lekko jej się rozmywa, musi oddychać coraz szybciej i głębiej i kiedy wydaje jej się, że nie ma już z tego ucieczki… Ktoś chwyta ją za łokieć. Obok tłuściutkiej kuzynki stoi lord Byron i wyciąga w jej kierunku rękę. Przygląda mu się zszokowana i cofa ramię, jak oparzona. Nie powinien jej dotykać. Postradał zmysły?!
— Ostrzegałam. Właśnie to próbowałam panu wczoraj wyjaśnić. Dobrze byłoby, gdyby zaczął pan w końcu słuchać — wypowiada na jednym wdechu, próbując się uspokoić. Na razie bezskutecznie.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Lady Whistledown to okrutna kobieta. Cholera, cały Londyn przepełniony jest okrutnymi ludźmi.
Alexander tego ranka spostrzegł w oczach siostry coś, czego nie widział nigdy wcześniej. Na jej twarzy pojawił się strach, zmieszanie, zakłopotanie, gdy z wypiekami rozczytywała przyniesioną przez służącego gazetę. Nie chciał wiedzieć, co jest w środku, ale nie potrafił oderwać wzroku od widniejącego na przodzie nazwiska. Lady — jasna cholera — Whistledown, niech ją diabli. Wiedział, czego będzie dotyczył artykuł, nim Marie z ociąganiem pozwoliła mu wziąć kartki w ręce.
Za pierwszym razem jedynie przeleciał wzrokiem po stronach, za drugim — przeczytał słowo za słowem; bardzo powoli, mając wrażenie, że każde z nich jest jak bolesna strzała skierowana nie tylko przeciwko niemu, ale i...
Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co czuła Roma.
Rozsądek nakazywałby trzymać się od niej z daleka. Zająć się tym, po co wrócił do Anglii: przyjęciem kawalerów, którzy chcą walczyć o dłoń jego siostry, zaakceptowaniem jednego, który będzie w stanie dać jej godne życie i w końcu wydaniem Marie za mąż, upewniając się wcześniej, że jej przyszły partner jest zadowolony z otrzymanego posagu. To tak proste. Mógłby pojawiać się w towarzystwie jako opiekun, nie jako kawaler do wzięcia. Mógłby podpierać ściany, mając Marie na oku. Mógłby nie wdawać się w zbędne dyskusje z debiutantkami i ich matkami, mógłby po prostu wyjaśnić, że to jeszcze nie czas na nową lady Byron.
Mógłby, pewnie.
I może nawet nie byłoby to trudne.
Tylko że ilekroć choćby pomyśli o końcu sezonu towarzyskiego i o tym, że wraz z nim Roma może wyjść za mąż, coś ściska go w żołądku. Idiotyczne uczucie, którego nigdy wcześniej nie zaznał. Coś gorzkiego, jak zazdrość, która nie ma prawa bytu. Może czymś się zatruł. Może to tylko chwilowa słabość.

***

Przez większość dnia wydaje mu się, że zdołał przełknąć gorycz, którą zrodziły słowa Lady Whistledown. Chce sądzić, że ludzie wcale nie polegają na niej tak bardzo, jak próbowano mu wmówić. Kiedy jednak eskortuje swoją siostrę na poranny spacer po nadrzecznych bulwarach, nie może odeprzeć wrażenia, że czuje na sobie wzrok każdego przechodnia. Służące nie patrzą mu w oczy, co nie powinno nikogo dziwić, ale ich panie również odwracają wzrok. Niektóre gwałtownie się rumienią, inne oddają dyskusjom — w większości dotyczącym tego, co wydarzyło się na wczorajszym balu.
W głowach młodych panien taniec z Alexandrem jest spełnieniem marzeń. Taniec w takim wykonaniu, jaki zaprezentowali wspólnie z Romą, jest czymś niewyobrażalnie gorszym. Wiedzą, jak ich ojcowie zareagowaliby na wieść, że ukochana córka pozwalała trzymać się w ten sposób. Że pozwalała patrzeć na siebie w ten sposób. Że w ten sposób pisano o niej w Kronice Towarzyskiej.
Alexander ma ochotę prychnąć. Zamiast tego zaciska zęby, dotrzymując kroku zestresowanej siostrze. Twarz Marie jest blada jak kartka papieru, oczy nerwowo łypią na boki. Nie cieszy jej ten spacer. Nie cieszy jej uwaga, która pada na jej brata.
— Przynieść ci coś do picia? — proponuje Alexander, zatrzymując się tuż przy drewnianym płotku oddzielającym żwirową alejkę od brzegu Tamizy. Dziewczyna kiwa głową, więc Byron zostawia ją w towarzystwie koleżanek-debiutantek i oddala się w stronę wystawnych, prawie festynowych stoisk. Prosi o dwa kieliszki miętowej lemoniady i już ma wrócić do Marie, gdy dostrzega kątem oka znajomą twarz.
Umysł Alexandra przegrywa tę walkę. Serce bije o milisekundę zbyt szybko, powietrze zatrzymuje się w płucach, a nogi same niosą go w stronę wysokiego drzewa.
Palce zaciśnięte na odsłoniętym ramieniu, ciemne spojrzenie szukające orzechowych oczu, błąkający się po ustach, głupawy uśmiech, jakby lord Byron w jednej chwili zapomniał o wszystkich tych okropnych rzeczach, które przeczytał tego ranka na swój temat.
I nagle bolesne zderzenie z rzeczywistością.
— Przepraszam, lady Barrow — odpowiada naprędce, cofając się o marne pół kroku. Jego spojrzenie wędruje od Romy ku grubiutkiej dziewczynie ubranej w pstrokatą sukienkę i choć mógłby wziąć ją za przyzwoitkę, to w sposobie, w jaki Lucille zadziera brodę, jest coś znajomego. On przecież nosi się w ten sam sposób. Jakby był lepszy od wszystkich innych ludzi. Nagle ta maniera budzi w nim obrzydzenie. Wraca wzrokiem do Romy.
— Wyglądała pani, jakby potrzebowała czegoś orzeźwiającego. Mogę zaproponować lemoniadę? — Wyciąga w jej stronę kieliszek pełen żółtawego napoju i czeka, aż dziewczyna go przyjmie. Zdaje się, jakoby wcale nie słyszał tych rzeczy, które przed chwilą powiedziała. Jakby nie miały one dla niego żadnego znaczenia. Jakby sam nie czytał wypocin Lady Whistledown i jakby nie zdawał sobie sprawy, że rozmowy w promieniu czterech metrów całkowicie ucichły.
Znowu patrzy na nią tak, jak pierwszego dnia, gdy zobaczył ją we własnym salonie. Zaciekawiony. Trochę zagubiony. Oczarowany.

@Romy Barrow
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Roma Barrow
Awatar użytkownika
40
lat
174
cm
MI6
Uznana Klasa Średnia
Najpierw patrzy na niego w niedowierzaniu, przesuwa wzrokiem po jego twarzy, jakby umknęło jej jakieś zdanie, które wypowiedział. Ale po chwili jest już pewna, że zlekceważył wszystko, co wyrzuciła w jego kierunku i stoi w milczeniu z wyciągniętym w jej stronę kubkiem lemoniady. Zaciska spierzchnięte usta i powoli, chociaż niepewnie, zabiera kubek z jego dłoni. Stara się pić z dostojnością godną damy, jednak przełyka zbyt szybko, jakby pośpiech miał jej zagwarantować, że ludzie przestaną zwracać na nią uwagę. Na nich.
— Przeprosiny nic nie zmienią — odpowiada surowo, oddaje mu metalowy kubeczek i robi krok do tyłu, również zwiększając dystans pomiędzy nimi.
Lucille zostaje pośrodku, niczym sekundant w tym pojedynku i rozgląda się to w jedną, to w drugą stronę. Otwiera kilka razy usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Z opresji wybawiła ją jednak nadejście lady Byron. Marie zjawiła się przy bracie, obejmując przedramię brata swoją drobną dłonią. Na wypadek, jeśli chciałby zmienić swoją pozycję. Nie jest zadowolona. Na jej ustach pojawia się zaledwie lekki uśmiech, pełen wystudiowanej uprzejmości. To mocno uderza w Romę. Kiedy młoda dziewczyna podchodzi, jest gotowa do przywitania. Zapomina co całych tych emocjach, które targały nią jeszcze przed chwilą i chciałaby przywitać z serdecznością przyjaciółkę. Ta nie wygląda jednak, żeby życzyła sobie wymiany serdeczności. Lady Barrow ściąga brwi, tym razem w niezrozumieniu, ale z pokorą przyjmuje decyzję Marie. Najwyraźniej ona również nie czuje się najlepiej w obliczu rewelacji, jakoby jej przyjaciółka miała polować na jej brata.
— Lady Byron, miło panienkę widzieć — zaczyna delikatnie, jakby badając grunt i postanawia obdarzyć ją komplementem — To przepiękna suknia, w sam raz na… — brunetka nie daje jej dokończyć. Obraca głowę w kierunku brata.
— Nie wiem, czy możemy pozwolić sobie na dłuższy przystanek, Alexandrze. Po południu mamy przecież plany — wypowiada słodkim głosem, a Roma czuje, że pęka jej serce. Policzki bledną, mina tężeje, zaciska lekko usta i stara się nie dać po sobie poznać, że lady Byron właśnie złamała jej serce. Przełyka śliną. Spogląda przelotem na mężczyznę, ale nie ma nic więcej do powiedzenia. Chciałaby odejść. Zapaść się pod ziemię. Zniknąć.
— Nie zamierzamy przeszkadzać. Lucille, proszę — łamie się jej głos i dopiero wtedy, lady Byron patrzy na nią, a w jej wzroku da się dostrzec lekkie zawahanie. Ale nie planuje zmieniać swojego zdania. Roma lekko dyga i chwytając pulchną kuzynkę za łokieć, chce uciec od tych wszystkich nieprzyjemnych spojrzeń, jak najszybciej.
W pół kroku jednak zatrzymuje ją jednak pewien lord z małżonką i córką u boku. Piękną, bladą blondynką z rumianymi policzkami, oczami błękitnymi jak przejrzysta tafla oceanu i długimi lokami, opadającymi na wyeksponowany dekolt. Starszy mężczyzna w eleganckim surducie, wbija szpilkę swojej laski przed stopami Romy i zatrzymuje ją przed dalszymi krokami. Potem podchodzi bliżej Alexandra.
— Lordzie Byron, wicehrabia Hudson — przedstawia się z lekkim skinięciem. — Lady Barrow, nasza cudowna kuzynka zdążyła tyle nam o panu opowiedzieć — dopowiada, a po minie Romy widać, że to zwyczajne kłamstwo. Nie potrafi od razu ukryć swojej reakcji.
— Pomyśleliśmy więc, że zechciałby pan opowiedzieć nam o swoich francuskich podróżach przy kolacji. Razem z małżonką oraz E m i l y — zerka w kierunku córki, próbującej zaprezentować aktualnie swoje walory.

@Dante Berlusconi
Mów mi warren. Piszę w pięknym stylu!. Wątkom +18 mówię yes, please.
Szukam sprawiedliwości i dobrego pukania.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, wątki +18, dużo brzydkich rzeczy.

Podstawowe

Odpowiedz