MARY ANNA SUÁREZ HARGREEVES & LEGALLY DEVOCATIS - KLASA 1*, PRÓBA UJEŻDŻENIOWA
Czy Mary była poczytalna w chwili, gdy zapisywała się z Devocatis na zawody? Najprawdopodobniej nie, ALE liczyła, że po ostatnich zawodach z Kurewną mogą jeszcze raz powtórzyć ten sukces. W przypadku Devo i tak największym sukcesem miało być przeżycie wszystkich trzech przejazdów. Na razie jednak Hargreeves nie wybiegała myślami tak daleko i za cel wzięła sobie przejechanie próby ujeżdżeniowej w jednym kawałku. Jak się szybko miało okazać, już ten cel miał być dla ich dwójki dużym wyzwaniem.
Rozgrzewkę zaplanowała stosunkowo lekką, niemniej mającą za zadanie dobrze przygotować klacz do przejazdu. Niejako miała też tak zrzucić z siebie pary i wszystkie te emocje, by na czworobok wjechać już spokojnie - a przynajmniej tak było w teorii. W praktyce było zgoła inaczej. Mary była stosunkowo zestresowana, co źle się przekładało na pracę z Devocatis, która równie źle znosiła atmosferę tych zawodów. Nie dawało to dobrych perspektyw na ich start, ale mimo to starała się zostać dobrej myśli. Nie denerwowała się na konia, wykazując się anielską cierpliwością i wyrozumiałością, przy okazji starając się tak dopasować się do konia, by sprawiać mu jak najmniejszy dyskomfort. Ten bowiem szybko zauważyła, gdy klacz buntowała się na większość pomocy od amazonki, co najczęściej objawiało się przez odkopywanie na łydkę.
W końcu jednak nadszedł czas ich przejazdu. Mary Anna nie ukrywała, że przez rozprężenie straciła nadzieję na dobry wynik, ale w zasadzie to nigdy nie było jej intencją. WKKW nie było łatwą dyscypliną, a dla niej ujeżdżenie należało do tej najtrudniejszej próby, bo po prostu nie miała w tym tyle doświadczenia i wprawy. W każdym razie słysząc swoje imię, zakłusowała i skierowała się w stronę placu. W drodze usiłowała zasugerować gniadoszce aktywne, ale równe tempo, o które najpewniej było dość ciężko. Niemniej nawet jeśli Devo próbowała jakoś zbuntować lub walczyć z wolą Mary, to ona po prostu skrupulatnie przeczekiwała to i dalej robiła swoje. Okrążywszy czworobok, wjechała na niego w A poprzez podniesione szramki. Znalazłszy się już w środku, wyprostowała konia i w wyrównanych pomocach poprowadziła na wprost do C. Łydkami oraz dosiadem egzekwowała rytmiczny kłus, a w miarę zbliżania się do ściany półparadą przygotowała konia do skręcenia w lewo. Głęboko wyjechała zakręt, a przynajmniej taki był jej plan, bo klacz była mocno usztywniona, mimo że Mary starała się to rozpracować w trakcie rozgrzewki. Niestety, dzisiejszego dnia niezbyt się dogadywały, ale nie miały innego wyjścia niż spróbować swoich sił. Zawsze lepsze to niż rezygnacja na samym początku, prawda?
Przejechawszy narożnik, w literce H skręciła na dziesięciometrową woltę. Zewnętrzna łydka, cofnięta o parę centymetrów za popręg, pilnowała zadu konia, podczas gdy lewa prosiła ją o zgięcie w kłodzie. Koło ostatecznie wyszło im dość niekształtne, bo Devocatis nie była zbyt chętna do pracy w wygięciu, a Mary nie chciała nadużywać łydki, bo po rozgrzewce wiedziała już, czym mogło się to skończyć. Z tego powodu wolała wykonywać wszystkie elementy nieco... subtelniej niż ryzykować buntem konia spowodowanym nadużyciem którejś z pomocy. Zamknąwszy koło w tej samej literce, ruszyła na wprost, by następnie w S skręcić na skróconą przekątną aż do P. Półparada miała za zadanie uprzedzić konia przed pomocami do wyciągnięcia, kiedy to zaktywizowała ją dołem i zachęciła do dodania na tym krótkim odcinku. Nie miało być spektakularne, jedynie zauważalne gołym okiem. Miękka ręka miała za zadanie ułatwić klaczy wydłużenie ram i wysunięcie nosa do przodu, by nadać sylwetce trochę więcej dynamiki. Zbliżając się do ściany, Mary stopniowo i z wyczuciem zaczęła skracać konia z powrotem do roboczego kłusa. Mimo starań oba przejścia nie wyszły im zbyt płynnie, co z pewnością miało się odbić na ich ocenach. Po przejechaniu kolejnego narożnika w A zjechała na linię środkową, starając się wyjechać ten zakręt równie głęboko jak dotychczas. Znowu z marnym skutkiem, ale myślami była już dalej, przy kolejnym punkcie programu. Ustępowanie od łydki było tym, czego Mary najbardziej się obawiała na grzbiecie Legally. Znając jej reakcje na tę pomoc, musiała zachować szczególną ostrożność, gdy po półparadzie prawą łydką zaczęła ją "spychać" w bok, w kierunku S. Ustawiła głowę konia, skupiając się jednak na pogodzeniu ruchu w bok i naprzód, co okazało się trudnym zadaniem. Koń zaczął widocznie schodzić bardziej w bok, mimo że Mary starała się ograniczyć ten ruch lewą łydką. Z tego powodu na pierwszy ślad wróciły sporo przed wyznaczonym miejscem, ale nie zwracając na to większej uwagi, amazonka wyprostowała konia i poprowadziła dalej. Dzięki temu zyskała trochę więcej czasu na przygotowanie konia do zagalopowania w kolejnej literce. Przesunięcie zewnętrznej łydki do tyłu oraz sygnał łydki na początku nie były wystarczającą motywacją dla Devocatis do tego przejścia i dopiero w narożniku udało im się je wykonać. W połowie krótkiej ściany odbiły na piętnastometrowe koło. Mary musiała dość uważnie je wykreślić, prowadząc linię tak, by średnica odpowiadała zaplanowanej, a przy okazji dopilnować poprawności pracy swojego wierzchowca. Tak jak wcześniej wewnętrzne pomoce nadawały jemu wygięcie, a zewnętrzne dopełniały rysunek, by był jak najbardziej okrągły na aktualne warunki. Miały dzisiaj okropnego pecha, biorąc pod uwagę pogodę, nastawienie i humor konia oraz w ogóle wszystkie pozostałe czynniki. Najwyraźniej każdy znak na ziemi i niebie chciał dać im do przekazania, że to nie był dobry pomysł ze startem w tych zawodach...
Po kole w C przyszła pora na wydłużenie galopu na najbliższej długiej ścianie. Teraz Hargreeves była jeszcze uważniejsza, domyślając się, że klacz mogła bardzo łatwo wykorzystać ten moment na to, by ponieść je dwie w siną dal. Dlatego dodanie miało być bardzo delikatne, co zresztą Mary próbowała przekazać przez swoje pomoce, których siłę dopasowywała do reakcji konia. Podążyła za pyskiem konia przy wyciągnięciu, ale jednocześnie pełniła swego rodzaju barierę przed zbyt mocnym rozpędzeniem się. Miały po prostu zaprezentować dłuższe kroki w galopie, a nie koniecznie galop wyciągnięty, nad którym łatwo mogłaby stracić kontrolę na koniu takim jak Devo. Wkrótce zresztą wróciły do galopu roboczego, którym przejechały połowę krótkiej ściany. Na wysokości litery A Mary zablokowała miednicę, prowokując konia do przejścia do kłusa i dopełniając to wszystko działaniem ręki. Dzięki temu uzyskały nie aż tak złe przejście, chociaż już w kłusie Mary odczuła, że klacz próbuje zwolnić i się rozlać. Nie pozwoliła jej na to, podtrzymując aktywne tempo w łydkach, a już niewiele dalej zjechała na bliźniaczą woltę w narożniku. Bliźniaczą, bo znowu była daleka od idealnego rysunku koła, jaki to miała w zamyśle Mary. Kształtem było temu zdecydowanie bliżej do owalu (albo jajka, bo wielkanoc?), ale kobieta nie zamierzała tego teraz roztrząsać. Na odcinku VXR miały za zadanie znowu wydłużyć kłus, do czego pomoce były takie same jak dotychczas. Przykładając łydki do ciemnych boków konia i wyjeżdżając go do przodu, zachęcała ją do otwarcia się w ramach, chociaż ciężko było tu mówić o tym lekkim kłusie wyciągniętym, który się dało zauważyć na czworobokach.
Działając półparadami na klacz, skróciła ją do roboczego tempa wraz z końcem przekątnej. Poruszając się kłusem wzdłuż ścian, przejechała kolejne metry czworoboku, starając się prowadzić konia w należytym wyprostowaniu, czemu służyć miało wyrównane działanie pomocy. Będąc tak cholernie przejętą tym, jak beznadziejnie im szedł ten przejazd (a obchodziło to nawet ją, kompletnego antyfana ujeżdżenia!), Mary zapomniała o jednym punkcie przejazdu, jakim było zatrzymanie w literze C. Dopiero w narożniku przypomniało jej się, że teraz przecież pora na stęp swobodny, tymczasem one nadal poruszały się kłusem... Chcąc jak najszybciej naprawić ten błąd, wykonała półparadę, po której zwolniła Devocatis do stępa. Nie miała wiele czasu na poprawienie jakości tego chodu, jeśli zaszła taka potrzeba, bo już za chwilę zjechała na przekątną HB, na której wydłużyła wodze. Celem tego było wyciągnięcie i rozluźnienie górnej linii konia, ale jak się można łatwo domyśleć, także ten element nie poszedł zgodnie z planem. W zasadzie nie miał prawa pójść, skoro klacz ciągle była taka spięta i usztywniona, mimo że Mary wciąż starała się rozluźnić ją półparadami bądź na łukach. Odnosiło to jednak słaby efekt, przez co przejazd wypadał równie słabo. W B skręciła w prawo, odbijając na identyczną przekątną, ale w kierunku litery K. W tym czasie także nabrała wodze z powrotem na kontakt i wróciła do poprzedniego, wyższego ustawienia, czemu towarzyszyło zaproszenie konia do ręki, co najpewniej nie spotkało się z aprobatą konia. Kierując się na K, dbała o to, by pozostały wyprostowane, a także - a może przede wszystkim - o regularność stępa, który u większości koni był najsłabszym chodem. Nie miała na to wielkiego wpływu, ale ze swojej strony mogła przynajmniej przypilnować tego, żeby kroki były stawiane wystarczająco energicznie. Znalazłszy się już na wysokości litery K, dodała łydkę do kłusa, którym zjechała na linię środkową w połowie krótkiej ściany.
Po poprzednim wykonaniu ustępowania nie żywiła wielkich nadziei co do tego, że tym razem dojdzie do jakiejś wielkiej poprawy. Prosząc ją o ustępowanie w prawo, lewą łydką nacisnęła na bok zwierzęcia, synchronizując to z tym, jak stawiała kroki, a więc w momencie, kiedy inicjowała kolejny. Wodzą nadała jej lekkiego ustawienia w kierunku przeciwnym do poruszania się. Tym razem spotkała się z równie nieprzyjemną reakcją na łydkę, bo Devocatis znowu oddawała na nią. Mary starała się jednak pozostawać spokojna i w miarę swoich możliwości kierowała się do R, chociaż nie zakończyły ustępowania równo w punkt. Nie przejmując się tym specjalnie, wyrównała działanie pomocy na ścianie, żeby następnie zagalopować na lewo w narożniku. Na wysokości litery C wprowadziła ją na podobne do poprzedniego koło o średnicy 15 metrów. Obciążyła wyraźniej wewnętrzną kość kulszową, a prawa cofnięta łydka skrupulatnie pilnowała tego, by zad podążał śladem przednich nóg. Zewnętrzną wodzą ograniczała nadmierne wygięcie w szyi, z którym zdawała się mieć już trochę mniejszy problem niż na początku przejazdu. Zakończyła koła w tej samej literze, po czym przygotowała je na wydłużenie galopu na długiej ścianie. Skumulowała energię w koniu po to, żeby dać drogę ujścia ten energii właśnie na odcinku HV, do czego sama zachęciła konia działaniem dołu. Bujając biodrami wyraźnie do przodu, zachęcała ją do poszerzenia wykroku, wciąż uważając na to, by nie poszaleć za bardzo na tym etapie. Wydłużenie było teraz dużo wyraźniejsze, ale odbiło się na płynności przejść, które już wcześniej nie były zbyt dobrej jakości.
Do galopu roboczego wróciły planowo w V, ale już przy A Suárez zwolniła Devocatis do kłusa. Trochę odetchnęła, bo była to sama końcówka przejazdu, który dla obu stron był mocno stresujący. Chciała go już tylko zakończyć, by jeszcze bardziej nie upokarzać się w oczach sędziów... Przy F rozpoczęła anglezowanie zgodnie z ruchem klaczy, a jednocześnie wydłużyła stopniowo wodze, działając przy tym subtelnymi półparadkami. Miały za zadanie zachęcić konia do rozciągnięcia się i wydłużenia szyi, ale w rzeczywistości bardziej zachęciły Devocatis do tego, by uwiesić się na wodzy. Literkę dalej zjechały na połowę koła, na którym wciąż pozostawały w dolnym ustawieniu. Mową ciała kobieta zasugerowała kobyle zgięcie, co w tym ustawieniu było jeszcze trudniejsze niż dotychczas. Odcinek VK miał jej służyć za powolne zebranie wodzy, co znowu robiła z jak największą ostrożnością, by nie zaryzykować jeszcze większym usztywnieniem konia. Zebrawszy wodze z powrotem do wyższego ustawienia, zjechała na linię środkową. Serią półparad uprzedziła Devo przed zatrzymaniem w L, gdzie wykonała pełną paradę. Dojechała konia łydkami oraz dosiadem do zamkniętej ręki, ale przyłapała się na tym, że przez działanie ręki klacz odstawiła jedną nogę, nie stojąc w równowagi. Hargreeves przełożyła wodze do jednej dłoni i wykonała ukłon z niemrawym uśmiechem, a następnie dodała łydkę do stępa, wodze pozostawiając całkiem luźne. Mimo że przejazd zdecydowanie nie należał do udanych, to pogłaskała skarogniadą po szyi w ramach podziękowania. Przecież zawsze mogło być gorzej, prawda?
KONIEC
2x podwójne punkty doświadczenia za kolejny trening