- Trzymam cię za słowo, co do tych „więcej wrażeń” - odpowiedział na ten moment widocznie z siebie zadowolony, pierw standardowo chwytając się fragmentu z podtekstem. Chociaż przecież wcale nie musieli iść do niej, tylko po to by po raz kolejny zrzucić z siebie ubrania. To oczywiście byłoby bardzo miłe i przyjemne, ale dla Harvey’ego wcale niekonieczne. Liczył na to, że brunetka zdawała sobie z tego doskonale sprawę.
- No i… obrazisz się na mnie? To byłaby jakaś nowość. No ale cóż, jest jak jest - skomentował jeszcze bezczelnie do tego
trochę nudno, a szeroki uśmiech, który wkradł mu się na buzię pokazywał, że nawet nie potrafił utrzymać powagi podczas tego udawania. Spencer na pewno nie powiedziałby, że mógł nudzić się przy Maeve. Oni razem nawet nie potrzebowali robić nic szczególnego, bo dziewczyna sama w sobie była niemal chodzącą atrakcją, oprócz tego że niemal na każdym kroku go kusiła, to była też zabawna, bardzo rozmowna i otwarta. A co do samego seksu, to chyba sama powinna umieć określić jego poziom ekscytacji i końcowego zadowolenia, które nie miały nic wspólnego z jakąkolwiek nudą. Może w ten sposób zachowywał się zbyt arogancko, bo przecież wystarczyło żeby dziewczyna rzuciła czymś w stylu
racja, ostatnio zrobiło się nudnawo i nawet gdyby przy tym uśmiechała się, to jego męskie - zdradzone przez Harper - ego na pewno zostałoby urażone. I to nie przez sam fakt, że mógł komuś nie odpowiadać w łóżku. Niedopasowania były przecież czymś prawdopodobnym. Ale w tym przypadku wskazałaby na to, że było fajnie, a zrobiło się gorzej, nudniej, mniej ciekawie, a tym samym on przestał się nadawać, a skoro się nie nadawał to zapewne bardzo łatwo i szybko mogłaby sobie go zastąpić kimś innym… a tutaj wchodziliśmy już na prawdziwe pole minowe. Harvey sam nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo bezmyślnie zachował się, poruszając tą kwestię w taki sposób, ale na szczęście do tej pory atmosfera żartu była bardzo dobrze wyczuwalna.
Gdy zaczęła szukać swojego telefonu, to brunet zajął z powrotem swoje miejsce. W między czasie wyciągnął łapę po swoje morelowe smoothie, ale zanim zdążył go spróbować to przed jego oczami pojawił się już ekran smartfona. Spencer nie miał zbyt wiele czasu, żeby poprzyglądać się konkretnym zdjęciom, ale szybko - pewnie zbyt pochopnie - mógł wyciągnąć jakieś wnioski. Mając tego świadomość wolał milczeć, ściągnął brwi i przeniósł swoje lekko zatrwożone spojrzenie na dziewczynę, czekając na właściwe wytłumaczenie sprawy. Znieruchomiał, dopuszczając jej kolejne słowa do siebie, ale kompletnie zatrzymując się wzrokiem na jej uroczej buzi. Okej, nie należała ona do tych niewinnych, ale niezaprzeczalnie ślicznych i to… to tak kompletnie nie pasowało mu do tego co usłyszał, że naprawdę początkowo myślał, że to wszystko mu się przesłyszało.
- Co? - mruknął cicho, w którymś momencie, prawdopodobnie wtedy gdy weszła ta wzmianka o „ładnym trofeum”, bo… co to, kurwa, miało znaczyć? Ona to mówiła naprawdę. Mówiła w ten sposób o sobie. A Harvey patrzył się na nią i milczał, czekając na
żartowałam, ale miałeś minę. Jednak nic takiego nie pojawiało się z jej strony. Więc brunet potrzebował chwili, żeby to wszystko sobie przemielić.
W tym czasie przeniósł wzrok na swoje smoothie, jakby to ono było najważniejsze. W tym momencie jego „brak reakcji” nie był reakcją, bo było widać po jego niespokojnym i oszołomiony wyrazie twarzy, że jeszcze to wszystko procesował. Nie zdążył jeszcze skończyć, gdy Maeve zadała swoje pytanie.
- Nie wiem… nie wiem, czy mam w ogóle prawo jakoś „czuć się z tym” - odpowiedział po chwili zastanowienia. Mówiła o czymś, co było częścią jej życia, jej pracą, rutyną. Musiała to robić cały czas. Też w tym okresie, w którym już spotykali się ze sobą. Tylko oni robili to… od takiej strony, która raczej nie dawała mu pozycji, która umożliwiałaby mu rzucanie swoją opinią czy wylewaniem swoich odczuć, co do tego co powiedziała. Dlatego zamiast oburzyć się tym co usłyszał, to schował te powierzchowne emocje głębiej, a wypuścił na wierzch, to co było o wiele ważniejsze.
- Czuję się zaniepokojony… bo, ty to robisz, bo musisz czy bo chcesz? - pierwsze bardzo ważne pytanie. Oczywiście domyślał się, że nikt tak bezpośrednio ją do tego nie zmuszał, ale mogły zmuszać ją warunki czy okoliczności, to że musiała opłacić rachunki czy swoje mieszkanie. Mogło być naprawdę wiele powodów. Gorzej jeżeli chciała. Jednak to też mogło rozkładać się na różne poziomy, bo mogła chcieć uznając to za łatwy dochód, a mogła chcieć bo to zwyczajnie podobało się jej, sprawiało jej jakąś satysfakcje, czerpała z tego przyjemność. A to mogłoby być już dla niego za dużo. Chodziło o Maeve, a ona robiła co chciała, domyślał się jaka będzie jej odpowiedź, więc nie czekał tylko brnął dalej.
- To jest niebezpieczne. Pewnie wydaje ci się, że masz nad tym jakąś kontrolę, ale… pomyślałaś kiedyś o tym, że to może skończyć się źle dla ciebie? - uniósł w końcu swoje spojrzenie, wracając do jej jasnych oczu. W jego była widoczna taka mieszanka trochę zawiedzenia, trochę troski, trochę nierozumienia. Nie chciał jej atakować. Nie chciał wszystkiego podważać, ale zwyczajnie chwytał się tego, co wybiło się dla niego na pierwszy plan. Czyli ta świadomość, że te spotkania - nawet oparte na jakiś zasadach - realnie mogły jej zagrażać.
- Nie boisz się? Nie… nie brzydzisz się ich? Wiesz, że oni patrzą na ciebie tylko jak na ładną zabawkę? A ty… ty nie jesteś tylko śliczną buzią i powabnym ciałem. Więc uważam, że nie powinnaś pozwalać komukolwiek traktować się w ten sposób - podsumował na sam koniec. To było wręcz niesamowite, że powiedział to wszystko z takim opanowaniem i spokojem. Bo gdy tylko myślał o tym dłużej i dłużej, wyobrażając sobie tych facetów i to co myśleli sobie o niej czy robili do jej zdjęć to… jednocześnie robiło mu się niedobrze i narastał w nim prawdziwy gniew. Lecz nie chciał tego wszystkiego na nią wylewać, bo po pierwsze nie znał jeszcze całej historii, a po drugie chyba naprawdę nie miał do tego jakiegokolwiek prawa.
Ale chciał mieć. Zresztą ona sama go o to zapytała, więc - chociaż chwilowo - mu je dawała. Jednak sam Harvey chyba wolał obecnie wprost ich nie określać, bo sam potrzebował czasu, żeby to sobie ułożyć. Ale był pewien, że nie chciał, żeby jego zachowanie odebrała jako jakieś odtrącenie, bo Spencer naprawdę chciał ją zrozumieć, to skąd to się wzięło i co za tym stało, więc…
- Chodź do mnie - powiedział ciepłym, łagodnym głosem, by podkreślić że nie atakował jej, tylko pytał z budzącej się w nim troski wobec niej, którą teraz też chciał jej okazać. Dlatego wyprostował pierw jedną nogę, wyciągnął swoje obie łapy w jej kierunku, łapiąc ją za ramię i biodro - czy tego chciała czy nie - przysunął ją do siebie, wtedy też mógł wyprostować drugą nogę, tak że ona znalazła się w jego rozkroku, plecami przyparta do jego torsu. Objął ją rękoma wokół jej tali, w ten sposób uniemożliwiając jej jakąkolwiek ucieczkę - bo trochę obawiał się, że jego słowa mogą ją do tego sprowokować - i nachylił się nad jej ramieniem.
- Jak się czujesz z tym co zrobiłem? - zapytał, bo… w końcu jego kolej, prawda? Odwrócił twarz w bok i odsunął głowę nieco do tylu, tak żeby mogła na niego spojrzeć, jeżeli tylko chciałaby przekręcić buzię nieco w bok.
@Maeve Palmer