- Jak dobrze, że mi przypomniałeś. - odparła, zabierając od niego babeczkę i niemalże ją pochłaniając. No może nie jadła jak świnka, ale do jedzenia po małym kawałeczku było jej daleko. Musiała przyznać, że to była dziwna... randka. Trudno jej było może to nazwać takim śmiałym słowem jak
randka, ale właśnie tym chyba było to spotkanie. Z jednej strony było miło, blisko, ciepło, z drugiej obnażyła przed Spencerem jakiś fragment siebie, która mogła negatywnie wpłynąć na jej przez niego postrzeganie. Przynajmniej tą część mieli za sobą, teraz będą tylko musieli to jakoś przemyśleć i poukładać sobie w głowach, chociaż wciąż istniało ryzyko, że pewne sprawy Harvey'ego po prostu przerosną i będzie musiał się wycofać z brnięcia w ta relację.
Powrót do domu wydawał się dobrym pomysłem, chociażby ze względu na obniżającą się temperaturę i zbliżający koniec dnia. Maeve przystała więc na propozycję, by kierować się już w stronę samochodu.
- A może jednak osobiście umieścisz je na stole w mojej kuchni? O ile znajdzie się na nim miejsce na coś poza nami - ponieważ humor jej wracał, to nie mogła się powstrzymać przed kolejnymi żartami. Niekoniecznie od razu dążyła do tego, żeby znowu wylądować ze Spencerem w łóżku (albo innym miejscu) - chociaż też nie miałaby nic przeciwko, ale te bezczelne odzywki były po prostu częścią ich wspólnej relacji. I żeby nie brzmieć tak całkiem perwersyjnie, to całkiem czułym i nieśmiałym gestem wsnuła swoja dłoń w jego ciepłą rękę, w drodze do samochodu. Z tym co zrobiła, poczuła się na tyle dobrze, że całkowicie odparła inne zmartwienia na bok, niesiona chwilową radością.
Ponieważ Harvey przystał na jej propozycję, to wkrótce byli w drodze do jej domu. Przypomniała mu adres, bo chociaż ją stamtąd dziś odbierał, to może niekoniecznie zapadło mu w pamięć. Po drodze wymienili jeszcze kilka, bardziej bezpiecznych tematów, tak żeby nie dostarczać już sobie dziś większych wrażeń i szoku. Na jakiś czas może to wystarczy...
Maeve mieszkała w połówce bliźniaka w St Antohony's Hill, a miejsce to wybrała sama po dłuższych poszukiwaniach. To był jej największy samodzielny zakup i bardzo się z niego cieszyła. Harvey chyba sam nie wiedział, jakiego zaszczytu dostąpił, bo goście byli tutaj zapraszani niezwykle rzadko. Wcześniej brunetka zapytała go o ulubione miejsce na ziemi i właśnie jej własne cztery katy były dla niej takim miejscem. Głównie dlatego, że czuła się tam bezpiecznie, mogła być sama kiedy tylko tego potrzebowała i nikt nie mógł jej tam oceniać. W złych momentach po prostu zwijała się w kulkę w kącie swojej sypialni i wpatrywała w sufit godzinami. Dlatego też nie zapraszała tutaj znajomych, nie urządzała imprez, zostawiając dom tylko dla siebie i nielicznych, bliższych relacji. Decydując się wiec na zaproszenie Spencera dziś wieczorem, niejako dawała mu szansę na zbliżenie się do niej w sensie nie tyko fizycznym.
Kiedy Harvey zaparkował na podjeździe, przy schludnie utrzymanym kawałku zieleni, jaki okalał jej dom, wysiadła od razu i skierowała się w stronę wejścia. Z torby u swojego boku wyciągnęła klucze, którymi to też otworzyła drzwi, pchnęła je przed siebie i uśmiechnęła dość nieśmiało do bruneta.
- Zapraszam w moje skromne progi. - zaraz też weszła do środka, rzucając rzeczy na szafkę w rogu. Dół domu był większym open spacem, strefa wypoczynkowa z kanapą i fotelami łączyła się ze sporych rozmiarów kuchnią, oprócz wyspy znajdował się tam też stół, zdolny pomieścić przynajmniej szóstkę ludzi. Gdyby ją ktoś zapytał po co to wszystko, to nie umiałaby odpowiedzieć. Coś przecież musiała zrobić z tą przestrzenią, nawet jeżeli nigdy nie planowała wyprawiać u siebie rodzinnych świąt na kilka osób. Wszystko było utrzymane w neutralnych barwach, a jedynym dziwactwem była zawartość przeszklonych ram, zawisających na ścianach. Większość ludzi wybierała jakiś miły dla oka obraz, zdjęcie, u Palmer można raczej było znaleźć rysunki nawiązujące do ulubionych filmów, anime czy gier, czasem nawet narysowane własną ręką. Na dole oprócz tego znajdowała się jeszcze mniejsza łazienka i niewielkie pomieszczenie gospodarcze. A u góry... to może dowiemy się później, jeżeli sprawy zajdą na tyle daleko. Na jednym z foteli leżał gruby, czarny kot, ale zaszczycił ich tylko jednym przeciągłym spojrzeniem złocistych ślepi i poszedł dalej spać.
- Napijesz się czegoś? Na pewno mam jakieś piwo w lodówce, może znajdzie się tez inny alkohol. - skierowała się prosto do kuchni, zaglądając co też jeszcze mogłaby mu zaproponować. Co prawda przyjechał samochodem, ale mógł przecież zostać do śniadania...
@Harvey Spencer