Dla Lisy prawdopodobnie mogła być to duża różnica, kiedy przesiadła się z niedoświadczonych koni skokowych na Pradę, która w ujeżdżeniu umiała więcej od nich. Tak naprawdę jednak wciąż nie była na tym etapie wyszkolenia, który pozwalałby kobiecie w pełni się cieszyć jazdą. Klacz była jeszcze bardzo młoda, ale jak na ten wiek, to potrafiła już całkiem sporo, zarówno dzięki intensywnym treningom, jak i niezłym pochodzeniu. To zwiastowało jej całkiem optymistyczną przyszłość, do której blondynka być może miała dołożyć swoją cegiełkę.
Trzeba przyznać, że Austen trochę zaskakiwała Pradę mnogością żuć z ręki, które nie były jej obce, ale raczej nie w takiej częstotliwości. Miało to jednak świetny wpływ na jej pracę, bo dzięki temu wciąż pozostawała rozluźniona. Chętnie podążyła za ręką amazonki, powolnie schodząc głową i rozciągając szyję do dołu i przodu. Utrzymywała nienaruszoną równowagę, z którą jeszcze nie tak dawno miała problemy, szczególnie w podobnych ćwiczeniach. Niemniej teraz nie było żadnych większych niepoprawności, a już po chwili przeszły do stępa, w którym klacz otrzymała luźną wodzę. Krocząc żywo i raźnie przed siebie, potrząsnęła głową, wprawiając w ruch całe ciało. Na krótką chwilę stuliła uszy i przykleiła je do potylicy, kiedy Lisa dopinała popręg - bo taka potrzeba prawdopodobnie zaszła w związku z tym, że Prada wciąż nie lubiła tej czynności przy siodłaniu. Poczuła się wielce urażona takim gestem, o czym świadczył chwilowo nieprzyjemny wyraz pyska. Kobieta nie powinna jednak martwić się o jakieś głębsze powody tej reakcji, bo szybko jej to przeszło i znowu nastawiła uszy na sztorc.
Chwilę jej zajęło, zanim znowu oparła się na wędzidle. Wciąż nie miała pełnego zaufania do kobiety, o co też ciężko było się dziwić, skoro widziały się pierwszy raz. Prada jednak zawsze wymagała
specjalnego traktowania, za czym po części stało rozpieszczanie już od źrebięcych lat. Nie minęła minuta czy dwie, gdy kara weszła na kontakt i w wyższe ustawienie. Jedno ucho cofnęła na amazonkę w oczekiwaniu na dalsze zadania. Wtedy też została poproszona o zakłusowanie, co uczyniła równie chętnie, płynnie przechodząc w wyższy chód, w którym popracowały trochę na woltach i innych łukach. Na tych ciaśniejszych kołach pięciolatka miała nieco większy problem z tym, by wpisać się w ich kształt, wypadając odrobinę zadem, ale łatwo dawała się poprawiać. Praca w wygięciu wspomogła jednak pewniejsze oparcie się na ręce jeźdźca, a także zaangażowanie zadu i rozluźnienie całego ciała. Poproszona o zagalopowanie, odepchnęła się mocniej od podłoża i przeszła w najwyższy chód. Od razu narzucała sobie aktywne tempo, nie biegnąc jednak na złamanie karku. Uwielbiała ruch, ale nie widziała powodu na to, by walczyć z wolą jeźdźca, a wiedziała już, że nie było to zbyt mile widziane u nich. Podpasowała się więc pod Lisę, która jednak mogła mieć wrażenie, że siedzi na tykającej bombie przez to, że Prada była cała wyładowana emocjami i energią. Nie wpłynęło to negatywnie na jej rozluźnienie. Już od pierwszych kroków w galopie jej ruch był lekki i swobodny. Na woltach pracowała podobnie jak w kłusie, zachowując stały impuls i nie zwalniając w trakcie ich wykonywania. Wszystkie przejścia oraz zmiany dobrze wpływały na jej podstawienie, dzięki czemu ich praca zaczynała coraz lepiej wyglądać. Ciężko było mówić o uphillu w jej przypadku, ale z łatwością się zaokrągliła, skracając sylwetkę do optymalnych ram.
@Lisa Austen