Navi K. Levine & Vandura

trening westernowy | mała hala | w trakcie

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Klacz była w jej stylu. Energiczna, ale dość grzeczna, ze swoim charakterkiem, którego nie sposób było przeoczyć. Navi coś tak podświadomie czuła, że dzisiejszy trening nie będzie wcale taki nudny, poza tym - polecili jej Vandurę, a to znaczyło, że coś w niej musiało być takiego, aby zainteresować kogoś na tyle, aby faktycznie pofatygować się do Levine i ją wysłać do stajni. Nie wiedziała jeszcze co to takiego miało być, ale chyba dzisiaj miała się o tym przekonać!
Weszła z kobyłą na mały maneż, na jego środek i dokładnie raz jeszcze sprawdziła oprzyrządowanie. Sama nigdy nie jeździła w kasku. Z jakiegoś powodu strasznie go nie lubiła. Nigdy do niego nie przywykła. Uważała go za niewygodny, brzydki i strasznie upierdliwy, dlatego zwykła jeździć jedynie w swoim ukochanym kapeluszu, który przywiozła z domu, z Meksyku, niegdyś należący do jej ojca. I to właśnie go miała dzisiaj na czubku głowy.
Sprawdziła raz jeszcze popręg, pogładziła zwierzę po szyi, a potem całkiem sprawnie wskoczyła na grzbiet klaczy, wcześniej umieszczając nogę w strzemieniu. I hej, jak się okazywało, dziewczyna była całkiem wygodna. Navi miała małe wymiary, okay? Nie mogła mieć szerokiego konia. Po pociągowcach to by pewnie chodziła jak kaczka przez kolejny miesiąc, dlatego też kochała Quarter Horse’y, które zwykle fantastycznie pasowały pod jej rozmiary! I Vandura dokładnie taka była.
Jeszcze na siodle porobiła z kobyłą kilka ćwiczeń rozciągających, przygotowujących ją do wysiłku. Podobno przez jakiś czas stała, więc Levine nie chciała, aby potem dziewczyna cierpiała z powodu zakwasów. Wodzą delikatnie dotykała raz jednej, raz drugiej strony jej szyi, aby też zobaczyć jak reaguje i jak wrażliwa jest na ich działanie. Takie lekkie zapoznanie zanim przejdą do prawdziwej jazdy.
Niedługo potem delikatna łydka i momentalne przejście do wąskiej, ciasnej wolty. Ciąg dalszy rozciągania. Kilka kółek w jedną, potem kilka kółek w drugą stronę, w spokojnym tempie, bo chodziło o to, aby przygotować mięśnie, a nie od razu je zmęczyć. Dopiero po tym przeszła z kobyłą na normalne koło, dokładnie obserwując jej reakcje oraz zachowanie na poszczególne ćwiczenia oraz sterowanie. Musiały się dzisiaj wyczuć. Navi nie wiedziała dokładnie jakim koniem jest Vandura, jak reagowała na pomoce, jak na łydkę, czy jest delikatna w pysku…
Na każdym rogu robiła po jednej wolcie, a po dwóch kółkach zmieniła kierunek jazdy, aby zrobić ponownie to samo, w dalszym ciągu dokładnie obserwując zachowanie klaczy. Dopiero kiedy Navi upewniła się, że zwierzę się rozgrzało, przeszła do kłusa, typowego dla stylu westernowego. Luźna wodza trzymana w jednej ręce, wysiadywanie w siodle, odpowiedni dosiad, aby nie obijać kręgosłupa Vandurze. On był tu najważniejszy, to właśnie nim się sterowało koniem.
Spokojne duże okrążenia, a na rogach mniejsze wolty, po dwie, coraz ciaśniejsze, przed najazdem znowu na ścianę. Przez cały czas obserwowała reakcję konia, aby w razie czego odpowiednio móc zareagować. W końcu Vandura była tu ważniejsza.

@Vandura
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
4
lat
155
cm
Western
Duży Sport
Gdy wyszły już ze stajni, klacz dalej wykazywała niemałe zainteresowanie kapeluszem Navi. Te westernowe konie w Orchardzie musiały być faktycznie porządnie zanudzone, skoro tak dobierały się do nakryć głowy. Vandura nie była jedynym przypadkiem.
Dziwnomaścista na widok maneżu przyspieszyła kroku, znów próbując wyprzedzić dziewczynę i chwilowo przestając okazywać zainteresowanie westernowemu nakryciu głowy.
Będąc już na środku maneżu postanowiła ponowić natarcie. A to upierdliwiec z niej, nie da kapelutkowi spokoju xD
Chwila na testy uzbrojenia, gdzie rudołbą już korciło, żeby wyrwać do przodu zanim jeszcze dziewczyna zadokuje się na jej grzbiecie. Utrzymała się jednak w ryzach z pomocą dziewczyny, aczkolwiek nie mogła się powstrzymać przed dreptaniem w miejscu. Przyznać trzeba, że trochę ją nosi. Bardziej niż trochę... Anyway!
Pomimo zachowań wierceniowych nie do końca możliwch do opanowania, dziwnomaścista czując wodzę na szyi posłusznie reagowała na 'nacisk' bardzo dobrze. No może miała delikatne opóźnienie na samym początku, tak jakby lekko się rozproszyła, ale poza tym ok. W trakcie jeszcze przestąpiła z nogi na nogę.
Klacz podśwadomie czuła już wzrost ekscytacji, jakby już za moment, już za chwilę miały ruszyć. Na początku trochę wyrwała się do przodu więc musiała zostać przywołana do porządku, dodatkowo co jakiś czas dziewczyna musiała kobyłkę zwolnić, bo Vandura wykazywała dziś tendencję do przyspieszania. A przynajmniej na początku, później stopniowo efekt zaniknie.
Samo sterowanie wchodziło tak dobrze jak rozgrzany nóż w masło o temperaturze pokojowej. O ile jednak na dużych woltach składała się ładnie, o tyle (zapewne z zastania) nie do końca mogła się złożyć na ciasnych woltkach. Zupełnie jakby była nieco za sztywna - szczególnie w prawą stronę), ale hej, ostatnio niemal zgniła w boksie.
O przejście do kłusa Navi nie musiała prosić Vandury dwa razy, musiała za jakiś czas ją do tego kłusa lub odpowiedniego tempa chodu przyhamować.
Ściana? A szła na ścianę do samego końca, dopóki dziewczyna nie przestawiła innego toru jazdy. Nie widzę specjalnej różnicy ze ścianą czy bez xD
Mów mi nick. Piszę w brak danych. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Navi uśmiechnęła się wyraźniej, widząc jak kobyła wykazuje zainteresowanie jej kapeluszem, odsuwając nieco głowę, co by ta miała trudniej. A co to za zaczepne stworzenie. Jak ciekawski dzieciak. O wiele lepiej się jej z takim osobnikiem współpracowało, niż z koniem, który ledwo żył. Levine była bardzo energiczną dziewczyną, mocno przypałową, dlatego też właśnie takiego konia musiała mieć przy sobie. Bardzo nie lubiła jeździć na zwierzętach, które cały czas należało pchać do przodu, chociaż i takie się zdarzały. Wtedy treningi wcale nie były sprawne, a Navi schodziła z końskiego grzbietu bardziej zmęczona niż jakby miała zajeżdżać młodego, rozwydrzonego ogiera.
Na całe szczęście, Vandura wydawała się być daleka od braku energii. Levine nie mogła się nie uśmiechnąć, widząc jak rozpiera ją energia. Jak nogi przebierają jej w miejscu. Jak ją nosi, chociaż całkiem grzecznie stoi podczas dopracowywania szczegółów przed jazdą. I czuć to było od razu, kiedy tylko weszła na koński grzbiet. Stęp był energiczny, jakby za chwilę miała przejść do kolejnego chodu, dlatego delikatnym sygnałem ją nieco wycofała, uspokoiła, bo nie o to chodziło. Rozumiała, że klacz może mieć w sobie nadmiar energii, bo jakby nie było, słyszała, że dość długo stała w boksie, a przecież to młody koń, więc… była na to przygotowana.
Uśmiech jednak nie schodził jej z twarzy czując jak kobyła jest pełna ekscytacji. Mimo wszystko, była grzeczna. Bardzo grzeczna. I jak się okazywało, również była ładnie wyuczona podstaw, bo reagowała niemalże momentalnie na sygnały i wszelkie pomoce, co było Navi mocno na rękę. Przez cały czas obserwowała kobyłę, aby dowiedzieć się o niej oraz jej aktualnym stanie jak najwięcej i dostrzegła, że to stanie w boksie ją trochę… usztywniło. Nic dziwnego. Ale nie ma sprawy, nad tym również się popracuje. W końcu jeśli Levine weźmie sobie jakiegoś konia pod opiekę, to biedny nie będzie pamiętał jak to jest stać w boksie. Jeszcze za tym zatęskni!
Do kłusa jak wyrwała, tak Levine znowu musiała ją nieco przyhamować. Delikatnie, dosiadem, bez ciągania za mordę. Nienawidziła tego. Czasami nawet jeździła bez ogłowia, na samym dosiadzie, ale jako, że to była jazda zapoznawcza, bo na kobyle siedziała po raz pierwszy… to może jazdę bez wędzideł zaplanuje na inny raz. Cieszyło ją jednak to, że w kłusie ruda była naprawdę wygodna. I bardzo ładnie doczekiwała do końców ścian, aby dopiero na sygnał móc skręcić. Nie uciekała na boki, nie skracała, nie ucinała rogów, ładnie reagowała. W każdym rogu robiła spokojną, niezbyt ciasną woltę, aby zaraz potem wrócić na ścianę. W jedną i drugą stronę.
Na środku maneżu były rozstawione drągi, najwyraźniej ktoś ich nie posprzątał po ostatnim treningu, więc Navi postanowiła je wykorzystać. Z krótkiej ściany pokierowała Vandurę na środek, aby najechać na drewniane pale. Chciała posłuchać czy kopyta w nie uderzają, czy jednak klacz ładnie nogi podnosi. Po pokonaniu ich wróciła na ścianę, a stamtąd pojechała w odwrotnym kierunku niż dotychczas, aby ponownie na krótkiej ścianie wjechać na środek i pokonać raz jeszcze drągi. Skoro już były na ziemi, to należało je wykorzystać.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
4
lat
155
cm
Western
Duży Sport
Klacz tak bardzo zajęta była podekscytowaniem możliwością ruchu, że o istnieniu drągów nie wiedziała, dopóki dziewczyna nie skierowała w ich kierunku dziwnomaścistej. Zaś konisko to owszem jakieś podstawy miało i drągi widziała chyba pierwszy raz - a przynajmniej w takim ułożeniu. Początkowo jeszcze nie widać było zbytnio zawahania, aczkolwiek na dobre kilka metrów przed beleczkami kasztanowatołba najpierw zdekoncentrowała się stawiając uszy w kierunku nieubłaganie zbliżającego się kataklizmu, następnie złożyła nieco uszy informując ów kataklizm, że chyba się nie znają i czemu on tu leży, jeszcze na jej drodze.
Tuż przed drągami stanęła jak wryta, nie spuszczała przeszkody z oczu, dalej uszy trzymając bardziej skierowane do tyłu niż do przodu.
WHAT KIND OF SORCERY IS THIS? :lol2:
No, przynajmniej jedno ucho, bo drugim trochę strzygła, zdradzając cień zainteresowania. Drągi niestety nie miały im zbyt wiele do powiedzenia, bo jak leżały, tak leżały nadal.
Jeśli Navi nie ruszyła Vandzi na jakieś koło czy gdzieś, to klacz jeszcze chwilę zastanawiała się, ale finalnie przeszła przez pale, przez pierwszy i drugi nieco komicznie podnosząc nogi, potem już idąc niemal normalnie.
Zaś jeśli było przed podejściem numer dwa było jakieś koło i nacierały na drągi z prędkością pierwszego podejścia, to tuptała dzielnie do samego końca, by przed palami na sekundkę się zawahać i przeskoczyć całość xD
Mawiają do 3 razy sztuka - jak można się domyślić to podejście poszło najlepiej, jakby dziwnomaścista wgrała aktualizację do nawigacji i skalibrowała wysokość unoszenia kopyt. No prawie, gdzieś pod koniec przejścia przez drągi słychać było głuche puknięcie krawędzią kopyta, czy może podkowy o drewno. Winowajcą odgłosu był lewy tył uniesiony zbyt nisko pod koniec przeprawy przez mini przeszkody.
Przy zmianie kierunku najazdu obeznana już mniej więcej klacz przechodziła coraz lepiej i zgrabniej. Co jakiś czas jednak zdarzało jej się puknąć w drąga, nie przy każdym przejściu, jednak za każdym razem tym samym kopytem. Pewnie kolejny objaw zastania.
Mów mi nick. Piszę w brak danych. Wątkom +18 mówię brak danych.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Odpowiedz