Klacz była w jej stylu. Energiczna, ale dość grzeczna, ze swoim charakterkiem, którego nie sposób było przeoczyć. Navi coś tak podświadomie czuła, że dzisiejszy trening nie będzie wcale taki nudny, poza tym - polecili jej Vandurę, a to znaczyło, że coś w niej musiało być takiego, aby zainteresować kogoś na tyle, aby faktycznie pofatygować się do Levine i ją wysłać do stajni. Nie wiedziała jeszcze co to takiego miało być, ale chyba dzisiaj miała się o tym przekonać!
Weszła z kobyłą na mały maneż, na jego środek i dokładnie raz jeszcze sprawdziła oprzyrządowanie. Sama nigdy nie jeździła w kasku. Z jakiegoś powodu strasznie go nie lubiła. Nigdy do niego nie przywykła. Uważała go za niewygodny, brzydki i strasznie upierdliwy, dlatego zwykła jeździć jedynie w swoim ukochanym kapeluszu, który przywiozła z domu, z Meksyku, niegdyś należący do jej ojca. I to właśnie go miała dzisiaj na czubku głowy.
Sprawdziła raz jeszcze popręg, pogładziła zwierzę po szyi, a potem całkiem sprawnie wskoczyła na grzbiet klaczy, wcześniej umieszczając nogę w strzemieniu. I hej, jak się okazywało, dziewczyna była całkiem wygodna. Navi miała małe wymiary, okay? Nie mogła mieć szerokiego konia. Po pociągowcach to by pewnie chodziła jak kaczka przez kolejny miesiąc, dlatego też kochała Quarter Horse’y, które zwykle fantastycznie pasowały pod jej rozmiary! I Vandura dokładnie taka była.
Jeszcze na siodle porobiła z kobyłą kilka ćwiczeń rozciągających, przygotowujących ją do wysiłku. Podobno przez jakiś czas stała, więc Levine nie chciała, aby potem dziewczyna cierpiała z powodu zakwasów. Wodzą delikatnie dotykała raz jednej, raz drugiej strony jej szyi, aby też zobaczyć jak reaguje i jak wrażliwa jest na ich działanie. Takie lekkie zapoznanie zanim przejdą do prawdziwej jazdy.
Niedługo potem delikatna łydka i momentalne przejście do wąskiej, ciasnej wolty. Ciąg dalszy rozciągania. Kilka kółek w jedną, potem kilka kółek w drugą stronę, w spokojnym tempie, bo chodziło o to, aby przygotować mięśnie, a nie od razu je zmęczyć. Dopiero po tym przeszła z kobyłą na normalne koło, dokładnie obserwując jej reakcje oraz zachowanie na poszczególne ćwiczenia oraz sterowanie. Musiały się dzisiaj wyczuć. Navi nie wiedziała dokładnie jakim koniem jest Vandura, jak reagowała na pomoce, jak na łydkę, czy jest delikatna w pysku…
Na każdym rogu robiła po jednej wolcie, a po dwóch kółkach zmieniła kierunek jazdy, aby zrobić ponownie to samo, w dalszym ciągu dokładnie obserwując zachowanie klaczy. Dopiero kiedy Navi upewniła się, że zwierzę się rozgrzało, przeszła do kłusa, typowego dla stylu westernowego. Luźna wodza trzymana w jednej ręce, wysiadywanie w siodle, odpowiedni dosiad, aby nie obijać kręgosłupa Vandurze. On był tu najważniejszy, to właśnie nim się sterowało koniem.
Spokojne duże okrążenia, a na rogach mniejsze wolty, po dwie, coraz ciaśniejsze, przed najazdem znowu na ścianę. Przez cały czas obserwowała reakcję konia, aby w razie czego odpowiednio móc zareagować. W końcu Vandura była tu ważniejsza.
@Vandura