Klacz przysłuchiwała się mężczyźnie, ale większą część jej uwagi niewątpliwie pochłaniały pieszczoty, którymi ją raczył. Scandic należała raczej do tych nietykalskich, ale ponieważ Luke był jej ulubionym człowiekiem, na którego widok automatycznie się ożywiała i wręcz nalegała na bliższy kontakt, mógł robić z nią co tylko mu się podobało. Choć pewnie, gdyby przekroczył jakąś granicę, to gniada na pewno nie zapomniałaby go o tym poinformować.
Im dłużej Sugarman smyrał ją w tym konkretnym miejscu, tym bardziej wyciągała szyję i wykręcała głowę, a kiedy nie mogła już bardziej, to wywinęła górną wargę. Trafił idealnie! Klaczy ciężko było w to miejsce sięgnąć, aby samodzielnie się podrapać, a Luke miał wręcz banalnie prosty dostęp. Gdy przerwał, Scandic spojrzała na niego z nastawionymi na sztorc uszami. Pewnie, gdyby mogła mówić, to zapytałabyś go, dlaczego przestał, ale mogła jedynie parsknąć przeciągle i podrzucić lekko łeb. Wytężyła słuch, gdy mężczyzna znów zabrał głos, zastrzygła uszami. Gniada nie była szczególnym brudasem, niektóre konie zdecydowanie bardziej się brudziły, ale nie należała też do szczególnych czyściochów. Poza tym na jej niekorzyść działała pogoda i pora roku, sprzyjająca większemu brudzeniu się. Dobrze, że na padok wychodziła zazwyczaj w ubranku, w przeciwnym razie mogłaby wyglądać jeszcze gorzej. Poklepana po szyi, strzeliła ogonem i przestawiła z nogi na nogę, jakby zniecierpliwiona brakiem dalszego miziania. No jak to? To już koniec pieszczenia? Szybko jednak o tym zapomniała, kiedy poczuła w nozdrzach lekko kwaśny zapach świeżego jabłka. Od razu nastawiła uszy i ponownie strzelając ogonem, podeszła krok bliżej, a następnie nachyliła się nad Luczkową kieszenią, na pewno nie ułatwiając mu wyjęcia z niej smakołyka. Kawałek jabłka zgarnęła z dłoni swojego właściciela ekspresowo, ale na tyle delikatnie, aby uszedł bez szwanku. Zajęta spokojnym przeżuwaniem, pozwoliła mężczyźnie ma sprawne założenie na swój wielki łeb kantara. Zazwyczaj nie sprawiała przy tym kłopotów, chyba że akurat przyszła jej ochota na małe złośliwości. Boks opuściła w spokoju, nie próbowała przejmować kontroli, rwać się na wszystkie strony, czy zaczepiać. Kroczyła tempem adekwatnym, nawet za bardzo nie rozglądając się po bokach.
Kiedy dotarła na myjkę, uważnie zaczęła się przyglądać poczynaniom Luczka. Obserwowała go uważnie z nastawionymi i lekko wysuniętymi do przodu uszami i oczekiwała rezultatu. Wyglądała na lekko zdziwioną nowym sposobem przypięcia uwiązu. Chyba nie do końca rozumiała na czym to polega. Uniosła łeb wysoko, kątem oka zerkając na jeźdźca. Nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, a przynajmniej tak jej się wydawało, więc wydała z siebie stłumiony dźwięk i naraz opuściła łeb. Szturchnęła uwiąz chrapami, a chwilę później skubnęła go samymi wargami. Szastnęła ogonem i przednim kopytem zaryła w podłogę. Niby czemu tak? Czy to jakaś podpucha?
W końcu przekonawszy się, że uwiąz nie jest przypięty do kantara, postąpiła parę kroków do przodu, aż uwiąz napiął się na jej klacie, a potem zrolowała szyję i skubnęła go zębami. Szarpnęła raz - dość delikatnie, ale drugie podejście było już bardziej stanowcze. Szarpnęła mocniej, ale mimo to uwiąz nie ustąpił. Ustąpiła więc ona, cofając się o krok i spoglądając znów w stronę Luke'a, do którego parsknęła wymownie, jakby oczekując wyjaśnień.
@Luke Sugarman