Nie chciał, żeby zauważyła, że coś jest nie tak. Ba, był pewien, że dobrze to ukrywa. A jednak jej słowa dowodziły, że nie udało mu się jej oszukać. Opuścił głowę, jakby szukał odpowiednich słów w spękanej ziemi pod butami. -
Może trochę - przyznał w końcu, wzdychając cicho. Czul, jak stres narasta w nim z każdą chwilą. Wiedział, że jeżeli będzie dalej się tak zachowywał, to zniechęci do siebie kolejną osobę. Wiedział, że Hayley nie jest typem osoby, która będzie dociekać za wszelką cenę i jeśli poczuje, że mur, który zbudował wokół siebie, jest nie do przeskoczenia, to po prostu odejdzie, szanując jego granice. A nie chciał jej stracić.
-
Przepraszam cię, Hayley - powiedział, zwracając ku niej twarz. -
Chcę być z tobą szczery, ale to naprawdę nie jest takie proste - powiedział, nerwowo na zmianę zaciskając i rozluźniając palce. -
Nie chciałbym, żebyś przez to zmieniła o mnie zdanie. Ciągną się ze mną problemy finansowe... - zaczął, po czym opowiedział jej całą historię o tym, jak po raz pierwszy zaciągnął dług, a potem go spłacił, ale to najwyraźniej nie wystarczyło. Zapewnił ją, że znalazł rozwiązanie tego problemu, że obiecał mu pomóc mąż jego siostry, który jest majętny i po prostu go spłaci. -
I wiesz, teoretycznie mógłbym odetchnąć, ale cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje... Dlatego zaproponowałem, żebyśmy przyszli tutaj, gdzie nie ma żywej duszy - podsumował, zgrabnie pomijając fakt, że w gruncie rzeczy niewiele to dało. Co prawda przestał się nerwowo oglądać za siebie i wypatrywać w każdej napotkanej osobie zagrożenia, ale uciążliwy głos w głowie wciąż mu powtarzał, że od tego nie ma ucieczki. Był zmęczony koniecznością uciekania i ukrywania się, więc naprawdę miał nadzieję, że pojutrze będzie już po wszystkim.
@Hayley Wright