Madeleine w końcu zakończyła rozmowę telefoniczną. Pierwotnie miało jej to zająć pięć minut, ostatecznie skończyła po pół godzinie. Nie było to zarazem nic zaskakującego. Widok jej siedzącej przed komputerem, czy z telefonem w dłoni, rozmawiającej w innym języku, było czymś normalnym. Dziewczyna nieraz przesadzała w przyjmowaniu zleceń. Nie umiała znaleźć tego umiaru, który sprawiłby, że pracowałaby o stabilnych porach, a nie, że niekiedy w godzinach nocnych można było dostrzec ją piszącą nadal na klawiaturze z nosem w ekranie. Dzisiaj miała w końcu oderwać się od tego. Chociaż na jeden weekend, odpoczynek zdecydowanie się należał. Zrobi to nawet dosadnie, ale jeszcze nie była tego świadoma. Rozmowę przeprowadziła w swoim pokoju, siedząc przed swoim biurkiem. Chcąc szybko jeszcze wysłać tego ostatniego maila, telefon odłożyła na szufladce służącej do umieszczenia w niej klawiatury. I gdy opuściła to pomieszczenie, istnienie tego małego urządzenia poszło w niepamięć.
Spakowała się do podróży już wcześniej, walizka leżała w pokoju dziennym tuż przy wyjściu, gotowa do wrzucenia do bagażnika auta. Pozostało jej tylko zgarnięcie jeszcze kosmetyków z łazienki, które miała umieścić w mniejszej torbie do tego przeznaczonej. Będąc w łazience wróciły jej wspomnienia jak niegdyś korzystała z niej wspólnie z Mirabelą, która zdecydowała się niedawno opuścić to miejsce. Niby zrozumiałe, że wiecznie nie będzie się mieszkało z tymi samymi lokatorami, może dojść do momentu, gdzie drogi się rozejdą i będzie to normalne, ale Madeleine zdecydowanie jej wyprowadzka kłuła ją w sercu. To była pierwsza osoba, której zaufała i której poddała się urokowi. Nie spodziewała się, że byłaby w stanie ją pociągać jakakolwiek kobieta, ale wspólne upojne chwile z nią dały jej do zrozumienia, że i płeć piękna interesuje ją w "ten sposób". A tu cała ta magia prysła niczym bańka mydlana. Dziewczyny nie rozwinęły niczego poważniejszego, wręcz przeciwnie, jedna z nich postanowiła się usunąć z tego domu. Mad nadal nie potrafiła się z tym pogodzić i choć nie dawała po sobie poznać, dało się zauważyć, że coś jej leży na sercu, jeśli temat Mirki wracał. Nadal tego nie przegadała z nikim, może warto byłoby o tym pomyśleć? By odczuć chociaż małą ulgę? Niestety nadal nie zdecydowała się tego zrobić. Może za jakiś czas to się zmieni?
-
Rex, spakowałaś się już? - powiedziała donośniej, kładąc torbę ze spakowanymi już kosmetykami na walizce, w międzyczasie wyczekując reakcji dziewczyny, która prawdopodobnie przebywała w swoim pokoju. W momencie, kiedy Madeleine wprowadziła się do tego domu, pewnie nikt by nie przypuszczał, że kiedykolwiek między sobą znajdą jakąkolwiek nić porozumienia. A tu okazało się zupełnie inaczej. Co prawda Mad nie mogła zaprzeczyć, że z początku nie mogła się odnaleźć w tym, że mieszkała pod jednym dachem z osobą, u której pamięć mocno szwankowała. Tu nie chodziło o zwykłe bycie zapominalskim, a o zmaganie się z poważniejszymi zaburzeniami pamięci. Z czasem jednak udało jej się do tego przyzwyczaić, a do Rex nabrała pozytywnej sympatii. Wykazywała się nawet opiekuńczością, kiedy nie była zajęta pracą, pilnowała ją by znowu czegoś nie zapomniała. Wiedziała, że nie była w stanie spamiętać za nią wszystkiego, ale na tyle ile mogła pomagała jej.
Gdzie w ogóle tak się dziewczyny pakowały? Między Madeleine a jej ojcem kontakt zdecydowanie odżył. Nie sprowadzał się jak dotychczas do rozmów telefonicznych na tle służbowym, gdyż tłumaczyła dokumenty również w jego firmie, ale też rozmawiali o codzienności i na inne luźniejsze tematy, aż w końcu ten zaprosił ją do domu rodzinnego na weekend, gdyż dawno jej nie widział, tak samo jej mama. Podarował jej nawet prezent. Wiedział, że Madeleine uczęszczała na kurs prawa jazdy, zdając go za drugim razem, więc w ramach nagrody (i tego że w maju wypadały jej urodziny) kupił dla niej samochód. Po dostarczeniu go na miejsce, świeżo upieczona pani kierowca korzystała z niego do poruszania się po mieście. Czemu w takim razie Rex też się pakowała? Madeleine wiedziała, że Rex lubiła zwiedzać, wiedziała też że nigdy nie była w Liverpoolu, więc uznała, że szkoda by było, gdyby jej to uniemożliwiła. Zarazem obawiała się długiej podróży autem. Miała te prawo jazdy, ale na tyle krótko, że jeszcze nie czuła się pewnie za kółkiem. Chciałaby mimo wszystko mieć towarzystwo w drodze na północ, a lepszego towarzysza niż rudowłosa nie znajdzie!
@Rex Marigold