Przed rejestracją zapoznaj się z Przewodnikiem.
❝___My eyes are too sober___❞
36-godzinne zmiany zawsze odbijały się na nim w ten sam sposób — pomimo konkretnej drzemki, jaką uciął sobie po powrocie, Love czuł się trochę, jak w innym uniwersum. Zdążył jedynie wziąć szybki prysznic i dojść do łóżka, zanim go odcięło. Łudził się, że pewnego dnia, w jakiś magiczny sposób przywyknie do tego trybu pracy; ale na tę chwilę, od paru lat, dni przelewały mu się między palcami. Pytanie go o to, jaki jest dzień tygodnia, nie miało totalnie żadnego sensu, bo na dobre pożegnał się z poczuciem czasu i kalendarzem.
Obudził się przed budzikiem. Z Holly znali się na tyle długo, że mógł sobie spokojnie odpuścić udawanie, że nie jest bałaganiarzem; ale ostatkami ludzkiej godności, jaką jeszcze posiadał, stwierdził, że wypada jednak ogarnąć mieszkanie. Wygrzebał się spod kołdry, w samych gaciach zbierając książki rozłożone na podłodze przy łóżku oraz te, które rozrzucił przy kanapie w salonie. Nie zapomniał o kilku egzemplarzach w łazience i tych, które leżały na kuchennym blacie między brudnymi szklankami i pustymi opakowaniami po jogurtach. Które swoją drogą, po zapewne kilku dniach dumnego prezentowania się na widoku, wylądowały w kuble na śmieci. Przywykł też do jej niewybrednych komentarzy i ciętego języka — więc wszelkie odzywki dotyczące jego stylu życia, nie były nowością. Zasadniczo, przez czas, kiedy siedział w odcięciu od starych znajomych, cholernie mu tego brakowało. Wrzucił ciuchy robocze do pralki, po czym odpalił ekspres do kawy, siadając na krześle przy kuchennym blacie, przyglądając się lecącej ciurkiem kawie do litrowego dzbanka. Mężczyzna powędrował na moment myślami niebezpiecznie do przeszłości, po raz tysięczny analizując w głowie wszystkie scenariusze, jakie mogły mieć miejsce, gdyby nie był taką miękką bułą i nie dawał się za każdym razem zwodzić za nos osobom, które nie zasługiwały nawet na powiedzenie im czcigodnego wypierdalaj. Świergot kanarka wyrwał go z zamyślenia, akurat w momencie, w którym ekspres zaczął wydzierać się pikaniem, że nadszedł czas na doładowanie baterii i zatankowanie w siebie niezdrowych ilości kofeiny.
Z dźwiękiem wojującej rumby na podłodze w salonie i kubkiem kawy w dłoni, przeczłapał do sypialni, niechętnie decydując się na ubranie się, jak na normalnego człowieka przystało. Wsunął na siebie czarne materiałowe spodnie, na moment opadając plecami na łóżko. Jego głowa była przepełniona i wiedział, że jeżeli wypije dzisiaj za dużo, to może pęknąć. Na czarny tank top zarzucił ciemnozieloną koszulę, podwijając jej rękawy, zabierając się po chwili za zakładanie kilku pierścieni na palce. W sumie, kiedy ostatni raz miał szansę z kimś posiedzieć w czterech ścianach i na spokojnie porozmawiać? Nie pamiętał. Praca, a potem wizyty u ojca w wolnym czasie, całkowicie go pochłaniały. Mężczyzna przeciągnął palcami przez włosy, starając się je chociaż trochę ogarnąć, acz z mizernym skutkiem. Nie ściągając kubka z kawą z komody, pochylił się nad nim i wysiorbał kilka drobnych łyków, nie chcąc się oparzyć. Ostatecznie zaległ na kanapie, rozkładając się na niej na brzuchu z policzkiem przyciśniętym do poduszki, wodząc spojrzeniem za kanarkiem skaczącemu w klatce. Nienawidził czekać, chociaż całe jego życie było jednym, długim, cholernie nudnym czekaniem na wszystko i wszystkich, a w szczególności na szczęście i poczucie satysfakcji.
@Holly Duke