Pochłonięta tworzeniem swojego działa i zabawą kolorami, kompletnie była nieświadoma tego, że wzrok Hazel utkwiony jest w jej osobie, a nie w płótnie. Nie wiadomo, czy świadomość tego sprawiłaby, że by się speszyła, czy nie. Wszystko jednak wskazywało na to, że nie - jej pewność siebie wiodła prym nawet podczas czynności, którą z góry uznała za obcą sobie. Naprawdę dobrze się bawiła i choć była skoncentrowana na ruchach pędzla, czuła, że od nowej znajomej także biją pozytywne wibracje, co sprawiało, że czuła się komfortowo. W pewnym momencie poczuła dłoń kobiety na swoich plecach, ale w reakcji na ten gest jedynie podniosła na nią wzrok i posłała jej przelotny uśmiech, zupełnie nie przywiązując większej wagi do tego ruchu. Dotyk co prawdą był jedną z tych rzeczy, które miały specjalne znaczenie. Niekiedy był zarezerwowany tylko dla jednej osoby. Potrafił koić, ale też zrobić krzywdę. Tym razem był przyjazny, ale tak ulotny, że nie było co rozkładać go na czynniki pierwsze.
W odpowiedzi na pytanie Hazel skinęła jedynie głową, uśmiechając się przy tym zachęcająco i zrobiła jej miejsce przy płótnie, odsuwając się parę centymetrów w bok. Z wyraźnym zainteresowaniem przyglądała się jej ruchom i temu, co nanosiła na obraz, już po paru chwilach z zaskoczeniem rozpoznając w rysunku swoją podobiznę. Kiedy ich spojrzenia ponownie się ze sobą skrzyżowały, uśmiechnęła się ciepło, nie mając nic przeciw temu, by kobieta wręcz skanowała ją wzrokiem, by następnie przenieść na płótno to, co zobaczyła.
-
Masz talent - skomentowała, oceniając już gotowy rysunek. Nie tylko dostrzegała uderzające podobieństwo, ale też była urzeczona dbałością o detale i kreską, co potrafiła docenić nawet nie będąc artystką. Wybierając osoby, które dziarały jej skórę, musiała przecież brać takie rzeczy pod uwagę.
-
Byłoby naprawdę miło... - zaczęła, spoglądając po kobiecie. -
Gdybyś po prostu zechciała mi towarzyszyć przez resztę tego dnia. O ile oczywiście nie musisz gdzieś gnać - przedstawiła jej swoje życzenie, o ile tak można było nazwać uprzejmą prośbę, którą wystosowała pod adresem Hazel. Nie spędziły razem wiele czasu i zamieniły jeszcze mniej słów, ale wspólne malowanie zdawało się być bardziej wartościowe niż gadka o niczym. W każdym razie sprawiło, że Naomi zachciała poznać kobietę bliżej i po prostu mile spędzić razem czas, podczas kolejnych, licznych festiwalowych atrakcji, jakie czekały tuż za rogiem. Choć jednocześnie nie wykluczała też zajęcia jakiegoś cichego, ustronnego kąta, na przykład na niewielkim wzgórzu na terenie miasteczka festiwalowego, skąd można było obserwować główną scenę i słuchać niosącej się z niej muzyki.
-
Mówisz? - Mówiąc to, zerknęła odruchowo w stronę osoby, która opiekowała się całym tym stoiskiem, zupełnie jakby szukała potwierdzenia. Zaraz jednak wróciła wzrokiem do rozmówczyni, dochodząc do wniosku, że przecież nikt nie mógł im zabronić wziąć tego obrazu ze sobą. W końcu był ich. -
W takim razie chętnie zabiorę go za sobą, ale... Chyba zapomniałyśmy o jednej rzeczy - dodała, nachylając się, żeby w rogu obrazu napisać pędzlem swoje imię w skróconej wersji -
Nao - i dopisać rok, w którym miało to miejsce. -
Twoja kolej - rzuciła, posyłając jej wyczekujące spojrzenie. Dopiero przy tej okazji zwróciła uwagę na to, że nie zdążyły się sobie przedstawić, ale ten problem lada moment miał się rozwiązać samoistnie, w zaskakująco naturalny sposób.
@Hazel Judy Pearson