Chwała Rex, że pomyślała o zdjęciu butów, zanim zdecydowała się podciągnąć na siedzenie, bo pewnie Madeleine by ją za to zamord... okrzyczała, że siedzisko (w nowym aucie!) jest narażone na niepotrzebne zabrudzenia. A poddenerwowana tłumaczka nikomu nie była potrzebna, więc lepiej było przeciwdziałać temu, by droga przebiegła we względnym spokoju. Przejazd z Eastbourne do Liverpoolu taki nie był, więc niech, chociaż ten z Liverpoolu do Eastbourne taki będzie. Zwłaszcza że były ku temu dobre warunki. Opuściły dom rodzinny Maddie w przyjaznej atmosferze, więc nic tylko utrzymać pozytywny humor do końca dnia, bo co może się jeszcze takiego stać?
Nie spoglądała na to co wypisywała Rex. Może i zastanawiało ją to, co też zapisywała w swoim zeszycie, ale nie na tyle, by nachalnie zacząć ją wypytywać o to. W końcu sama nie chciałaby, żeby ktoś zaglądał w jej smsy czy inne tekstowe znajomości. Niemniej jednak byłoby jej na pewno miło na serduszku, gdyby wiedziała, że jej rodzice zostaną zawarci w jej notatkach. A tak pozostało jej tylko wierzyć, że wywarli na rudowłosej pozytywne wrażenie. I miała nadzieje, że tak faktycznie było i że Rex nie miała do nich żadnych zarzutów (co pewnie było trudne, by mieć jakiekolwiek, zważywszy na to, jacy są rodzice samej Rex).
Oczywiste było, że Madeleine od początku była na nie, żeby pomóc autostopowiczowi w potrzebie i zabrać go ze sobą, by ten mógł dotrzeć do swojego celu w podróży. Nie miała zaufania do obcych, w końcu cholera wie, jakie intencję może mieć osoba, stojąca na uboczu. Mogła wydawać się przyjazna, ale co jeśli będą to tylko pozory, na które kierowca z pasażerami daliby się nabrać i zacznie grozić im niebezpieczeństwo?
-
Dobra, dobra! Ale jak coś się odwali, będzie na ciebie - powiedziała, tracąc cierpliwość i zwalniając pojazd. Zgodziła się nie dlatego, że nagle obudziło się w niej dobro, chcące nieść pomoc w potrzebie, tylko by mieć święty spokój. Była już zmęczona tą podróżą i na myśl, że całą drogę by jej Rex wypominała, że się nie zatrzymały, ostatecznie uległa jej, z czego nie była zadowolona. Przecież obiecała sobie od momentu zerwania z mężem, że będzie stawiać tylko i wyłącznie na swoim. Jak widać, nijak jej to wychodziło.
Zaczęła żałować dokonanego wyboru, gdy zlustrowała autostopowicza, a raczej autostopowiczkę. Co prawda pierwsze co dało się u niej zauważyć to szok, że w ogóle natrafiły na Mirabelę, ale ten momentalnie zniknął na rzecz obojętności zmieszanej z urazą. Odwróciła wzrok, by nie musieć na nią dłużej patrzeć. Przecież nie będzie nagle udawać, że wszystko jest w porządku, cieszyć się na widok Mirabeli i zabierze ją tak po prostu do auta, tryskając radością, że wraca do Eastbourne. O ile faktycznie wracała.
-
Nagadałyście się już? Mogę ruszać? - powiedziała zniecierpliwiona, trzymając ręce na kierownicy i będąc gotową w każdej chwili nacisnąć pedał gazu. Dziewczyny na pewno czekały na to aż wyda zgodę na to, czy może do nich Mirka dołączyć (gdzie pewnie liczyła się tylko pozytywna odpowiedź). I na bank ten temat został poruszony. Madeleine dalej pozostawała niewzruszona.
-
Po moim trupie - odpowiedziała ostatecznie stanowczo i chłodno.
Wiedziała, że zapewniła Rex, że zabiorą. Ale tutaj doszło do wyjątkowej sytuacji. Gdyby wiedziała wcześniej, że tą autostopowiczką okaże się Mirabela, która wcześniej postanowiła sobie zniknąć i je zostawić, a nie ktoś zupełnie przypadkowy, nawet by się nie zawahała, tylko jeszcze by przyspieszyła, by jak najszybciej ją minąć.
@Mirabela Garcia @Rex Marigold