Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Eastbourne Pier
molo

Zbudowane w 1870 roku molo stanowi główną atrakcję miasta i jego znak rozpoznawczy. Sięga niemal 300 metrów wgłąb morza i przyciąga rzesze turystów nie tylko swoimi walorami estetycznymi, ale również atrakcjami w postaci sklepików i barów. Jest to jednak miejsce doceniane także przez mieszkańców, którzy cenią sobie ten obiekt do tego stopnia, że gdy molo niemal doszczętnie zostało strawione przez pożar w 2014 roku, to z inicjatywy mieszkańców zostało odbudowane. Dzięki hojności nowego właściciela, szejka Abida Gulzara, znanego ze swojego zamiłowania do złota, molo zdobią kopuły z prawdziwego złota. Wieża na końcu jest dobrym punktem widokowym, wykorzystywanym zazwyczaj podczas corocznych pokazów lotniczych i pięknej słonecznej pogody, przez wszystkich którzy chcą nacieszyć oczy widokiem spokojnego morza.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Quentin Frye
Awatar użytkownika
24
lat
170
cm
Ogrodnik
Tradycyjna Klasa Robotnicza
Słyszeliście o tym, że nieszczęście chodzą parami? W przypadku Quentina musiały chodzić całym gangiem i stanowiły poważne zagrożenie dla innych nielegalnych działalności w okolicy. Wszystko zaczęło się spokojnie i nic nie zapowiadało burzy, jaką ma wkrótce nadejść w życiu młodego Anglika. Ranek minął przyjemnie, wczesne popołudnie także. Udało mu się nawet załapać na porządniejszy obiad niż odgrzewane cholera już wie co. Gdy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, postanowił poczuć w sobie resztki romantyzmu i pooglądać cały spektakl znad morza, racząc się zdecydowanie za drogimi frytkami z serem.
Odpoczywał spokojnie w pozycji siedzącej, rozparty na ławce. Jedna ręką trzymał pudełko ze swoim przysmakiem, drugim przeglądał nowe tik toki (na uszach miał słuchawki, wolałby nie straszyć lokalnej społeczności swoim specyficznym poczuciem humoru). Chwila błogosławieństwa spadła na jego głowę.
Gdy słońce znalazło się wystarczająco nisko, zaznaczając wody czerwienią krwi, przekręcił nawet na chwilę telefon, by wysłać zdjęcie na Instagramie, pochwalić się, że ma trochę życia i wtedy zdarzyła się tragedia.
W jednej sekundzie, niczym Messerschmidt w 42, w jego stronę wypikowało potężne i równie paskudne ptaszysko. Mewa z pewnością celowała we frytki, ale widać musiała dać więcej punktów w nie te statystyki podczas rozwoju postaci. Zamiast tego trafiła dziobem w drugą dłoń Quentina i telefon, który właśnie czekał na zaakceptowanie hasztagów do zdjęcia. Chłopak nie miał szans w walce z powietrznym nalotem. Odruchowo puścił wszystko, co trzymał. To był błąd. Ptaszysko w oka mgnieniu porwało urządzenie i odfrunęło z nim na najbliższą balustradę. Serce Quentina stanęło na te kilka sekund. Czy ptaszysko zostawi telefon? Czy może pojawi się książę w lśniącej zbroi, by ocalić biednego Quentina? A może mewsko zrzuci urządzenie w odmęty morza i będzie musiał odgrywać jeden z odcinków Słonecznego Patrolu, ale w wersji budżetowej? Tego dowiemy się po przerwie na reklamy.

@CJ Hwang
Mów mi Quess. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda quess#9082. Piszę w 3 osoba || czas przeszły. Wątkom +18 mówię zależnie od ułożenia gwiazd.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: kiepskie żarty.

Podstawowe

Eventy

Connor Jeffrey Hwang
Awatar użytkownika
24
lat
176
cm
DJ w Cameo || programista freelancer
Uznana Klasa Średnia
To był po prostu kolejny, nudny dzień, jak prawie każdy, który CJ spędził w tym mieście. Starał się patrzeć na Eastbourne pozytywniej, bo jednak miasto samo w sobie nic mu nie zrobiło, a i sam przecież dobrowolnie wyraził wolę przeprowadzki gdzieś poza Londyn. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że póki co wszystko przypominało mu o tym, jak koncertowo spieprzył sobie życie i przyszłość. Bo chociaż nie mógł narzekać na brak kasy czy warunki, w jakich żył, to jednak nie mógł zająć się tym, czym najbardziej chciał. Powoli jednak przyzwyczajał się do tego nowego życia. I do miasta, które miało jedną, konkretną zaletę - dostęp do morza.
CJ uwielbiał spędzać czas nad wodą. Jej szum miał w sobie coś uspokajającego, a do tego lubił widok światła odbijającego się w tafli wody. Dlatego tego wieczora, skoro już miał wolne, postanowił spędzić trochę czasu poza apartamentem. Zgarnął z barku butelkę wina, upewnił się, że ma przy sobie fajki, i ruszył na molo. Zdążył poznać Eastbourne na tyle by wiedzieć, że właśnie tam warto oglądać zachody słońca.
Stanął sobie przy balustradzie, otworzył winiacza, włożył w uszy słuchawki i po prostu patrzył się przed siebie chłonąc atmosferę. O tej porze nie było tam tłumów, ale dało się dostrzec kilka osób, które postanowiły spędzić tam czas. Z zamyślenia wyrwało go właśnie jakieś zamieszanie. Kątem oka dostrzegł jakiś ruch gdzieś po prawej. Spojrzał tam akurat w chwili, gdy mewa porwała telefon jakiegoś chłopaka. Zamrugał i uniósł brwi, opuszczając butelkę wina, z której właśnie pociągnął łyka. Jeszcze bardziej zdziwił się, gdy ptaszysko usiadło na barierce niedaleko niego.
CJ wprawdzie rycerzem w lśniącej zbroi nie był, a nawet niewiele miał w sobie samej rycerskości, ale miewał ludzkie odruchy. I w przejawie takiego właśnie odruchu postanowił spróbować odzyskać porwany telefon. Odstawił winko, co by nie ucierpiało w tym starciu, a potem jak jakiś agent specjalny czy inna różowa pantera wystrzelił w kierunku ptaszyska. Prawie dwadzieścia lat tańca i trenowania sztuk walki przełożyło się u niego na niezły refleks. I choć nie złapał ptaszyska za szyję jak to planował, to wystraszył je wystarczająco, by puściło trzymany telefon. A ten już udało mu się złapać bez większych problemów. Choć na chwilę to właściwie zwątpił, że mu się uda. A jednak!
- To twoja zguba? - zapytał chłopaka, który przypatrywał się całej sytuacji, unosząc wywalczone urządzenie. Wolną dłonią ponownie złapał za swoje wino i skierował się w stronę ławki zajmowanej przez nieznajomego.

@Quentin Frye
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w trzeciej osobie i czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam wiatru w polu i wody w morzu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic specjalnego, ewentualnie przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Miejsce, dzień tygodnia oraz godzina - tylko tyle napisała jej w smsie. Żadnego "cześć, słyszałam że wróciłaś do miasta", nie padło też pytanie o to, czy Hazel nie ma wtedy innych planów. Nie siliła się nawet na oznajmienie, że będzie na nią czekać, bo chce porozmawiać. Miejsce, dzień tygodnia oraz godzina - i absolutnie nic więcej.
Czy traktowała ją surowo? Na pewno. Czy zbyt surowo? Możliwe, ale sama Harper nie zdawała sobie z tego w pełni sprawy, ponieważ myśl o siostrze – a raczej o tym, co stało się z ich relacją – nadal wypełniała ją żywym żalem. Hazel zostawiła ją, choć obiecała tego nie robić. W teorii niby wciąż była obok, na wyciągnięcie ręki, lecz w praktyce stała się dla blondynki nieosiągalna. Zostawiła ją, pozostając głucha na delikatne prośby o powrót do tego, co kiedyś, nie wspominając już o nieśmiałym, ze względu na ogarniający wstyd niedającym się wyrazić wprost wołaniem o pomoc. Zostawiła ją, tak jak zostawił ją Harvey - tyle że on miał do tego bardzo dobry powód, za to Hazel… zrobiła to tak po prostu. Zostawiła ją. Tak po prostu.
A teraz Harper się dowiedziała, że jej starsza siostra znów jest w mieście. Od jakiegoś czasu. I nie raczyła się jakkolwiek odezwać. Gdyby nie te głupie zaległe kartki, które otrzymała jakiś czas temu, pewnie umiałaby unieść się dumą i całkowicie zignorować nową wiedzę, żyjąc sobie dalej tak, jak żyła bez Hazel w tle. Jednak przez tą swojego rodzaju niespójność dała się dotknąć, zaś dotknięta działała w sposób nie w pełni logiczny – a w każdym razie nie w pełni logiczny dla tej swojej wersji, która żyła przekonaniem, że obojętność to najlepsza reakcja na wszystko, i że o wiele bezpieczniej jest z niewzruszeniem zachowywać do wszystkiego chłodny dystans.
No więc zapragnęła wyjaśnić sobie pewne kwestie.
Nie mogła przewidzieć tego, jaki będzie na molo ruch, ale (jak rzadko kiedy) bardzo się jej poszczęściło. Od ponad godziny zapowiadało się na deszcz – a przynajmniej tak można było pomyśleć, patrząc na kłębiące się na niebie, gdzieniegdzie ciemniejsze chmury – lecz nadal nie spadła z góry jeszcze ani jedna kropla, za to sama groźba opadów odstraszyła zdaje się sporo osób, gdyż Eastbourne Pier niemal świeciło pustkami. Harper siedziała na jednej z ławek najbliższych wejścia, a zatem także najbliższych lądu. Lubiła przebywać nad wodą, jednakże jej lęk przed morskimi głębinami powstrzymywał ją przed zajściem dalej, gdzie pewnie wolałaby pójść znaczna większość odwiedzających to miejsce. Ona zaś, zwrócona twarzą do barierki, stanowczo zadowalała się swoją perspektywą, z której widziała głównie fale obmywające z gniewną intensywnością brzeg.
Skupiała się na szumie, pozwalała by koił jej nerwy. Chociaż korciło ją skontrolowanie godziny w telefonie, powstrzymywała się przed tym. Wiedziała, że przyszła przed wyznaczonym przez siebie czasem (co nie zdarzało się jej zbyt często, raczej w zwyczaju miała pojawiać się na styk bądź lekko spóźniona), natomiast od tego jej przyjścia też już trochę minęło, jednak nie umiała określić ile. Może jeszcze nawet nie wybiła odpowiednia pora, a jej się zwyczajnie dłużyło? Mało prawdopodobne, aby odczuwała to wydłużenie czasu w aż takim stopniu, aczkolwiek – mimo kłębiącej się w niej złości, a także mimo pewnej specyficznej niechęci – wolała wierzyć w tę opcję, niż… wyobrażać sobie, że Hazel nie miała zamiaru się pojawić.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Wiadomość, jaka przyszła na jej telefon, była krótka, a zarazem treściwa. Data, godzina, miejsce. Jeszcze szybki rzut oka na wyświetlacz, jaki podpowiadał jej od kogo przyszła i wszystko stało się jasne. Harper. Tylko ona mogła w taki sposób skonstruować wiadomość. Judy wzruszyła jedynie ramionami i wróciła do pracy. Rysowała ostrożnie. Stawiała każdą kreskę, tak jakby od tego miało zależeć jej życie. W sumie zależało. Jej ciało nadal było jedną wielką paletą kolorów. Nadal odczuwała ból przy głębszym oddechu. Teraz już nawet się nie dziwiła. Wiedziała dobrze, że miała złamane parę żeber. Westchnęła ciężko, odkładając przybory na blat. Ponownie wróciła spojrzeniem do telefonu, jaki odblokowała, a jej oczom ukazał się krótki komunikat. Uśmiechnęła się pod nosem mimowolnie. Cóż miała zrobić? Musiała pojawić się w danym miejscu oraz czasie. Była przecież ciekawskim stworzeniem. Chciała wiedzieć, czego chce od niej młodsza kopia. Ile, to już czasu minęło? Kiedy po raz ostatni widziała ją na własne oczy? Sporo. Tego była pewna.
Gdy wreszcie wybił dzień spotkania, a czas zbliżał się nieubłaganie do śmiertelnej linii wszystko zdawało się być tak odległe. Wszystkie chwile spędzone wraz, z nią za czasów młodości. Późniejsze sytuacje w szkole i ta urokliwa cisza. Była orzeźwiająca niczym wiatr, jaki prześlizgiwał się po jej twarzy, bawiąc się włosami. Otaczał ją niczym kokon w chwili gdy pojawiła się na miejscu mając głęboko w dupie ciekawskie spojrzenia, jakie posyłali jej inni ludzie. Wiedziała, że nie wygląda wyjściowo. Blada cera, siniaki na ramionach, dłoniach czy nawet szyi, ukazujące jej ostatnie spotkanie ze śmiercią. Biedna rozglądała się uważnie. Nie, nie szukała siostry, lecz tej znajomej ciemnej plamy. Wiedziała, że kryje się ona gdzieś tam na pograniczu spojrzenia. Wyczuwała tą obecność nawet jeśli wcale nie istniała. Niegdyś irracjonalny strach został ubrany w konkretną postać, jakiej wypatrywała. Czuła jak jej sercem targają emocje. Odbiegały one od tych, jakie powinna czuć. Nie skupiała się przecież na spotkaniu, z siostrą, lecz na strachu, jaki towarzyszył jej przy opuszczeniu mieszkania. Co jeśli on teraz tam jest i ponownie poznaje jej prace? Co jeśli jest tuż obok i zaraz ponownie poczuje tą zimną mackę zaciskającą się na jej szyi? Co jeśli... Wszystkie, te myśli przyćmiewały jej problemy dnia obecnego na tyle mocno, że prawie zapomniała, po co tutaj przyszła. Po raz kolejny od opuszczenia mieszkania rozejrzała się uważnie, rejestrując otoczenie. Wreszcie ujrzała znajomą twarz w morzu ludzi. Niewiele się zmieniła. Nadal miała w sobie tą słodką niewinność oraz spojrzenie potrafiące powiedzieć naprawdę wiele. Judy podeszła bliżej ławki, na jakiej siedziała młoda kobieta i bez słowa usiadła obok. Bez zbędnego cześć czy innych trywialnych powitań. Tak po prostu. Jej spojrzenie ponownie zbadało okolice, by wreszcie pozostać utkwionym na twarzy tak dobrze znanej.
@Harper Pearson
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Od paru minut wpatrywała się pusto w jeden, bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Chociaż teoretycznie nie powinno ją obchodzić, co mogli sobie myśleć o niej przechodzący w pobliżu, nieliczni nieznajomi – o ile w ogóle ktokolwiek miałby na nią zwrócić uwagę – nie chciała rozglądać się i wyraźnie czekać na kogoś, kto nie nadchodził. Jeszcze nie nadchodził... Jeszcze?
A może jednak Hazel nie planowała przyjść? Gdyby się nad tym zastanowić… to by do niej pasowało. Niby czemu wysłała jej te wszystkie kartki, zamiast zwyczajnie się odezwać? Czemu nie dała jej znać, że wróciła do Eastbourne? Czemu sama nie zaproponowała spotkania? Blondynka miała wcześniej wystarczająco czasu, aby zadawać sobie takie pytania pomocnicze, dzięki którym zrozumiałaby, że siostrze raczej niespecjalnie zależy na odnowieniu kontaktu między nimi, jednak nie robiła tego, a przynajmniej nie w takim wymiarze, by odpuścić temat. Może gdzieś tam głęboko, w tajemnicy przed samą sobą, chciała naiwnie wierzyć, że Hazel zależało... Lecz teraz dotarło do niej, że chyba dopowiedziała sobie za dużo dobrego do tego jednego, śmiesznie skąpego „aktu dobroci” ze strony drugiej H. J. Pearson.
Ależ była z niej idiotka.
Zagryzła zęby na wnętrzu policzka po jednej stronie, czując jak wypełnia ją gorycz. Nie ruszyła się jednak z miejsca, zamiast tego wyciągnęła telefon i zerknęła na wyświetlany czas, tym samym przekonując się, że to jej wewnętrzne uniesienie to jedynie fałszywy alarm, a godzina spotkania miała dopiero wybić. Powinna się wobec tego uspokoić i odpuścić te wszystkie nieprzychylne myśli, przynajmniej dopóki siostra tym razem jeszcze jej nie zawiodła… ale wcześniej zawiodła ją tyle razy, że mimo dalszego cierpliwego czekania, blondynka nie robiła sobie raczej zbyt wielkich nadziei.
Odkąd widziały się ostatnim razem, mocno się zmieniła, a przynajmniej sama tak uważała. To znaczy niby nadal była sobą, miała tą samą buzię i pewne cechy charakterystyczne, ale poza tym rozjaśniła włosy, pokryła tatuażami swoje dłonie, ręce, ramiona oraz szyję, a z jej jasnych oczu potrafił bić taki chłód, jakby ich błękit został wykuty z lodowca. Twierdziła też, że praktycznie nic nie zostało w niej z tej uroczej, niewinnej i dziewczęcej Harper – dokładnie taki efekt chciała osiągnąć i wydawało się jej, że spełniła swoje założenie, choć tak naprawdę… to, co najważniejsze, pozostało nienaruszone, tyle tylko że z ogromnym zacięciem próbowała to ukryć przed całym światem.
Gdy ktoś się obok niej dosiadł, jej ślepia pozostały uparcie wbite w ten sam co do tej pory punkt w przestrzeni gdzieś pomiędzy morzem a plażą. Starczyło, że na skraju swojego pola widzenia wyłapała szczupłą sylwetkę – nie musiała się bardziej upewniać, po prostu czuła obecność siostry. Zdążyła zwątpić, że się pojawi, lecz z drugiej strony jej przyjście paradoksalnie ani trochę jej nie zaskoczyło, zwłaszcza w takim stylu, to znaczy bez ani jednego słowa powitania. W niepohamowanym odruchu wargi Harper zacisnęły się ze sobą, zaś brwi ściągnęły się w wyrazie niezadowolonej surowości. Z tym wyrazem na twarzy przekręciła w końcu głowę, a jej wypełnione pretensją spojrzenie osiadło na budzącej w niej skrajne emocje postaci. Nie trwało to długo, a zimny wzrok zaczął się zmieniać na… nierozumiejący i jednocześnie przestraszony. Tych wszystkich zasinień na ciele nie dało się przeoczyć. – What the fuck, Hazel? – Nawet nie wiedziała, jakie inne, bardziej konkretne pytanie miałaby zadać, a to doskonale odzwierciedlało error, który objął jej głowę – no bo w końcu, co do kurwy?

@Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Lustrowała znajomą twarz. Widziała w jej spojrzeniu całą nienawiść, jaka została, zamknięte w tym małym ciele. Nie dziwiło jej, to w żaden sposób. Wiedziała, że większość tego zła pochodziła właśnie od niej samej. Nie miała zamiaru zaprzeczać czy odwracać spojrzenia. Zasłużyła na niej. Na wszystko, co miała przynieść ta konfrontacja. Jednak nagle coś tym zimnym spojrzeniu zaszła zmiana. Zawziętość, z jaką tamta spoglądała ku niej, zmieniła się w przerażenie, strach, coś zupełnie innego? Sama nie potrafiła tego określić. Później padło pytanie. Znów nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Przecież nic się nie stało.
Czyżby?
Jak nic najwyraźniej posiadała syndrom wyparcia. Było, to naturalne biorąc pod uwagę jej przeżycia oraz problemy, z mówieniem. Nadal przecież jej krtań była podrażniona na tyle, by wyartykułowanie słowa sprawiało jej ból. Właśnie dlatego milczała. Jej spojrzenie było inne niż siostry. Na swój dziwny sposób było puste. Pozbawione blasku, jak gdyby ktoś wypruł, z niej wszystkie emocje. Nie było smutku, radości, strachu czy rezygnacji. Zdawać się mogło, że nie jest człowiekiem, a jedynie jakąś maszyną. Niby była tutaj, Oddychała, odczuwała, spoglądała ku swojej młodszej kopii. Jednak to wszystko było jedynie odruchami fizycznymi, w jakich nie krył się żaden duch, czy jak mówią osoby wierzące dusza.
-Też się cieszę, że Cię widzę- Jej ochrypły nieco cichy głos przerwał wreszcie ciszę jaka nastała po pytaniu Harper. Niewiele myśląc starsza, z rodzeństwa wyciągnęła dłoń ku tak dobrze znanej twarzy tylko i wyłącznie po to aby pogładzić swoją małą siostrzyczkę po policzku. Nie wiedziała, jednak jak tamta zareaguje. Była przygotowana na unik, odtrącenie dłoni czy wszystko inne. Nikt, a zwłaszcza ona nie potrafiła przewidzieć, jak zachowa się ta druga. Nie widziały się przecież od dość dawna.
-Ach, to- wykonała bliżej nieokreślony gest dłonią wstając, z miejsca. Jakoś nie potrafiła usiedzieć na miejscu zbyt długo - nie licząc swojej pracy - spojrzała w stronę wdzierającego się w morze mola, a na jej twarzy po raz pierwszy od chwili spotkania zagościł delikatny uśmieszek.
-Przejdziemy się?- Spytała, wskazując skinieniem głowy kierunek. Jeśli dobrze pamiętała, to ta mała paskuda lubiła takie miejsca jednak zazwyczaj, potrzebowała towarzystwa, aby wkroczyć na teren, jaki w każdej chwili może zostać podmyty przez niszczącą falę, a ta mogła porwać i szczątki ludzkiej pracy jak i samego człowieka. Dramatycznie prawda? Jednak od paru dni tylko takie myśli kłębiły się w jej głowie. Mrok i śmierć rozlokowały się w jej umyśle, odciskając piętno na jej życiu i pracach. Pochłaniały ją, z każdą kolejna przeżytą godziną, o czym przypominały jej ślady noszone na ciele. Judy była ciekawa kiedy wreszcie zaczną schodzić. Owszem wiedziała, że w pierwszej kolejności będą nabierać kolorytu, a ona sama stanie się żywą reklamą przemocy w rodzinie jednak mimo wszystko naprawdę chciała wiedzieć kiedy, to wszystko, z niej zejdzie.
@Harper Pearson
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Kilka sekund po uświadomieniu sobie, czym są kolory przebijające przez skórę siostry, minął ten pierwszy, w jakimś stopniu obezwładniający szok, a wtedy uruchomiła się jej wyobraźnia, której w pewnych okolicznościach – szczególnie takich złożonych jak te – nie trzeba było wiele do rozkręcenia się, bo zaczepić się można było z dowolnej strony. Harper zaś, chociaż świadomie zwykle wzbraniała się przed takimi rzeczami, to jednak miała w sobie wiele naiwnej wiary w ludzi, już zwłaszcza tych bliskich… więc pierwszym, co przyszło jej do głowy, było wytłumaczenie. Nieważne, że od bardzo dawna nastawiała się do Hazel negatywnie, bo tak naprawdę, gdzieś głęboko i w tajemnicy przed samą sobą, po prostu chciała aby ta miała jakieś mocne usprawiedliwienie na to, dlaczego zrezygnowała z młodszej siostry, dlaczego nie odzywała się tyle czasu, dlaczego nie dała nawet znać że jest tu na miejscu od jakiegoś czasu. Więc może działo się coś poważnego? Może utknęła w jakiejś toksycznej relacji z kimś, kto ucieka się też do przemocy fizycznej? A może wpadła w inne kłopoty, wcale nie na tle „romantycznym”, tylko bardziej jakimś… kryminalnym...?
Gonitwę myśli przerwały słabo brzmiące słowa brunetki oraz gest, który nastąpił zaraz po nich. Przed odruchem ostentacyjnego przewrócenia oczami powstrzymało ją to, że autentycznie się przestraszyła tych rozległych siniaków – czy raczej, trafniej ujmując, okoliczności w jakich mogły powstać – a strach z kolei zahamował te wszystkie reakcje biorące się z chowanej od lat urazy. Gdyby nie to, z całą pewnością uchyliłaby się przed dotykiem w policzek. Co jak co, ale nie cierpiała takich oznak czułości z rąk kogoś, z kim nie czuła się blisko, niemniej w tym momencie zwyczajnie jakby pozostała poza tym, skupiając się na fakcie zbagatelizowania sprawy przez siostrę. Zupełnie machinalnie przekręciła się cała bardziej w jej stronę, kiedy ta wstała, po czym przelotnie podążyła za siostrzanym wzrokiem – tylko po to, aby zaraz z determinacją wrócić do twarzy starszej Pearson. - Nie, wolałabym tu zostać – odpowiedziała z naciskiem, wbijając w jej oczy ciężkie, harde spojrzenie. Hazel nie była obecnie osobą, na której Harper chciałaby musieć polegać w razie jakiegoś ataku paniki przed urojonym zagrożeniem. Wprawdzie nigdy nie zdarzył się jej żaden histeryczny epizod, ale też nigdy nie wystawiała siebie na próbę – zwyczajnie nie przekraczała na własną rękę granicy, za którą nie wiedziała, czy nadal czułaby się bezpiecznie. Za to jeśli miałaby się w czyimś towarzystwie choćby do tej granicy zbliżyć, to ta osoba musiałaby być jej ostoją… tak jak był nią dawno temu Harvey. Obecnie, cóż, igranie ze swoimi strachami nie wchodziło w grę. Zresztą wcale nie chciała robić czegoś takiego; poprosiła o to spotkanie z zupełnie innego powodu, a ten zszedł wprawdzie na dalszy plan, lecz zadziało się tak wcale nie na rzecz testowania jej odwagi. - Dlaczego nie odpowiesz na pytanie, Hazel? – Wróciła z malującym się w wyrazie twarzy zacięciem do zapoczątkowanego wcześniej tematu, swoją postawą jasno sygnalizując, że nie miała zamiaru ruszać się z tego miejsca.
- Co się stało? – Zadając pytanie w takiej formie zabrzmiała już nie tylko łagodniej, w jej głosie dało się też słyszeć drżenie, natomiast jasne ślepia wyrażały nieme błaganie. Ostatecznie przecież… były siostrami, i chociaż blondynka obawiała się szczerej odpowiedzi, to nie chciała zostać zbyta i jednocześnie odsunięta od potencjalnie poważnego problemu.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Ponownie przeniosła spojrzenie na obcą twarz, a wspomnienia powróciły. Wydawać się mogło, że ich rodzina rozpadła się dopiero niedawno. Prawda była zupełnie inna. Ona zaczęła się rozpadać już w chwili gdy obie poczuły smak wolności. Przynajmniej jedna, z nich zachłysnęła się wolnością. Wiarą, jaka szerzyła się dookoła, a ona nadal była samotna. Pomimo otaczania się ludźmi gdzieś po drodze zgubiła sens. Nie, nie potrafiła go odnaleźć przez tyle lat. Oddała się tworzeniu. Zatracała się w swoim małym świecie, mniejszym niż łupina orzecha. Tam była panią własnego jestestwa. Później pojawiały się różne odcienie światła. Pryzmat, jaki powstał po uderzeniu promienia, dał jej nową siłę. Ją też gdzieś zgubiła po drodze. W ciągu swojego krótkiego życia zagubiła po drodze wiele istnień, jakie ją ukształtowały, a teraz? Teraz znów wróciła do jednego, z nich jaki siedział na ławce. Młodsza, z rodzeństwa zdawała się być dla niej czym w rodzaju portu na wielkim morzu świata, w jakim nie tylko zgubiła siebie samą, lecz także innych. Zapomniała już jak wygląda normalne życie. Zapomniała ,zapachów związanych, z domem, świętami, czy choćby ten specyficzny zapach, jaki panował w ich pokoju. W jej głowie przez cały ten czas istniała jedynie wieczna pogoń. Z czasem zamieniła się ona w pogonią za mrokiem, jaki wreszcie ją dopadł. Odruchowo przesunęła palcami po własnej szyi. Wywoływało, to ból. Tylko, to uczucie trzymało ją jeszcze przy zdrowych zmysłach. Dzięki niemu wiedziała, że jeszcze jest istotą żywą.
-To nic takiego- Odpowiedziała ponownie zgodnie, z prawdą. Typowe zachowanie ofiary. Judy nie chciała roztrząsać wydarzeń i tak jeszcze żywych w jej umyśle, a poza tym co ją to obchodziło? Harper miała swoje życie, problemy, czy co tam jeszcze można posiadać w tak młodym wieku. -Nie, o tym chyba chciałaś rozmawiać- skierowała swoje kroki ponownie ku niej, lecz zamiast usiąść obok, przykucnęła tuż przed nią tak, aby móc bez skrępowania spoglądać w jej spojrzenie, jakie zawsze było dla niej lustrem, do innego świata ukazującym wszystkie emocje zapisane na własnej twarzy. Zawsze przecież wpatrując, się w jej oczy widziała jedynie swoje odbicie, takim, jakiego nie widzi nikt. Coś w rodzaju portretu Doriana. Tak było i tym razem. Widziała swoje splugawione ja. Przepełnione zgnilizna, bólem czy może nawet niosące cień śmierci? Na pewno coś w tym było.
-I tak nie uwierzysz jeśli powiem, Ci, że moje prace ożyły- Zdawała sobie sprawę, z faktu jak brzmią jej słowa. Jednak nie liczyła na zrozumienie. Szczerze mówiąc, nie liczyła na nic, przychodząc tutaj. Jednak mimo wszystko ponownie zrobiła coś, czego tamta nie lubiła. Ponownie wyciągnęła ku niej dłoń i ułożyła ją na kolanie siostry, by przynajmniej przez chwilę znów wrócić do dawnych czasów gdy wszystko było normalne, a ona jak i teraz kucała przed zapłakanym małym dzieckiem. Jednak teraz obie były dorosłe, a żadna z nich nie płakała. Wprost przeciwnie. Obie były pozbawione większości uczuć, dzięki czemu ich jakakolwiek rozmowa była trudna. Jednak czego można się spodziewać po trzech latach milczenia? -Tęskniłam, wiesz?- Była wręcz pewna, że nie będzie jej wierzyć. Jednak to nie zmieniało uczuć, jakimi ją darzyła. Uczuć, jakimi nie powinno się obdarzać nikogo w swoim życiu. Na swój dziwny sposób kochała oraz nienawidziła ją. Możliwe, że dlatego napisała ten nieszczęsny list, oraz wysłała kartki. Przecież tęskniła. Bardzo.
@Harper Pearson
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
To nic takiego – powiedziała Hazel, wyglądając w stu procentach tak, jakby przydarzyło się jej nie wiadomo co, więc Harper jednak przewróciła ostentacyjnie oczami, tyle że nie w reakcji na ten cały „czuły” gest pogładzenia po policzku, a na te jej słowa. Jeśli faktycznie nie stało się nic strasznego, to siostra nie powinna mieć oporów przed choćby krótkim i pobieżnym wytłumaczeniem. Z drugiej strony, jeśli wydarzyło się coś o czym nie chciała opowiadać… to czemu wystawiała siną skórę na widok? O ile niechęć do rozmowy blondynka była w stanie bardzo dobrze zrozumieć – w końcu ona sama mogłaby startować do tytułu królowej unikania trudnych tematów oraz zatajania swoich najgorszych przeżyć – to jednak ta sprzeczność między pokazywaniem a nie mówieniem mocno ją wytrącała z równowagi. Chociaż w przypadku starszej Pearson… takie sprzeczności może wcale nie powinny jej dziwić. Racja, nie powinny… ale przecież nie potrafiła i nawet nie chciała być obojętna, skoro przed oczami miała aż tak rozległe ślady po obrażeniach.
- Ale teraz już chcę o tym – wypaliła w odpowiedzi, znów marszcząc jakże groźnie brwi, przez co jej spojrzenie wręcz piorunowało brunetkę. I choć sprawa była w jej odczuciu poważna, to z jakiegoś powodu jej reakcje teraz przypominały do pewnego stopnia… małe, trochę rozwydrzone dziecko, które strzela fochem i na każdym kroku podkreśla swoje niezadowolenie z obrotu sytuacji innego, niż oczekiwało. Na dobrą sprawę często wypadała dziecinnie bądź dziecięco w zestawieniu z Hazel, a im bardziej starała się, aby tak się nie działo, to działo się tak tym bardziej. I nieważne, że w jej mniemaniu to tamta była o wiele bardziej odcięta od rzeczywistości i niedojrzała - finalnie zawsze wyglądało odwrotnie.
Nie spuszczała wzroku z siostry i z niezmieniającym się, usilnie surowym wyrazem twarzy śledziła jej powrót - zdawało się jej, że na ławkę, a jak się okazało, jednak do siebie. Zaniepokojona tym zbliżeniem zaczęła jakby ciężej oddychać, a już zaraz niekontrolowanie pozwoliła wypłynąć głębokiej konsternacji na swoją buzię. Niby jak miała rozumieć to, że prace Hazel ożyły? Po chwili osłupienia już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, lecz po raz kolejny dała się zaskoczyć następnemu drobnemu posunięciu brunetki. Nie odepchnęła jej, akurat siostrze chyba nie umiałaby tego zrobić – a w każdym razie nie odrzucałaby jej w taki otwarty sposób, jakim było właśnie to dosłowne odpychanie – niemniej bardzo widocznie zesztywniała cała, napięła się jak struna i ewidentnie myślała o odsunięciu się od tego dotyku.
O co ci chodzi? – pytała w myślach, z jakiegoś powodu nie umiejąc się zebrać do wyrzucenia z siebie tego i innych, o wiele bardziej konkretnych pytań-wyrzutów.
Skołowana, wgapiała się w parę jasnych oczu przed sobą – znajomych i tak bardzo obcych zarazem – a gdy padły następne słowa, aż musiała się zastanowić, czy przypadkiem się nie przesłyszała. Nie uwierzyła w tą tęsknotę, lecz nie miała zamiaru się o to spierać – po prostu wiedziała swoje. Gdyby naprawdę tak było, to Harper nie musiałaby inicjować tego spotkania, bo Hazel mogła odezwać się do niej w każdej chwili, a tego nie zrobiła. Tak sobie powtarzała. - A ja nie. – Kłamstwo. Tęskniła za tym, co je łączyło, a także i za nią samą. Tylko z kolei ona zrozumiała już dawno temu, że starsza Pearson nie dba o ich siostrzaną relację, więc ostatecznie doszła do wniosku, że nie będzie się jej narzucać. To by było uwłaczające, zabiegać o kontakt z osobą, której na tym nie zależy… Teraz to była trochę inna sytuacja, bo dostała te głupie kartki, miała prawo chcieć się dowiedzieć „co to miało oznaczać” skoro poza nimi nie pojawiło się nic innego… Czy ta paskuda próbowała właśnie odwrócić jej uwagę zmianą tematu? O nie, Harper była już dużą dziewczynką i nie można było nią tak łatwo manipulować. To kłamstwo też sobie powtarzała. - Co nie zmienia faktu, że masz mi powiedzieć o co chodzi. Nie myśl sobie, Hazel, że przyszłaś tu cała posiniaczona jakby… nie wiem, jakbyś przekoziołkowała całe piętro schodów, właśnie tak, i że dam się zbyć głupim ”to nic takiego”. Mogłabyś raz mnie nie lekceważyć? – Była przejęta i na przejętą brzmiała. Roznosiło ją także od środka, ale jej ciało ani drgnęło, osaczone dotykiem, którego nie potrafiła przerwać. A może nie do końca chciała go przerywać, tylko że z drugiej strony wcale nie chciała wyjść na spragnioną tych okruchów czułości – więc znalazła się w potrzasku.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Zauważyła zmianę zachodzącą w zachowaniu siostry. Było ono czymś, przed czym nie mogła uciec. Przez chwile w głowie Hazel zagościła myśl, czy owa zmiana nie jest jakoś powiązania, z jej dotykiem. Chyba nie..? Przemknęło jej przez myśl gdy obserwowała napinające się mięśnie, jakie utrzymywały ciało młodszej niczym jakieś rusztowanie czy sztaluga. Biedna nie wiedziała, czemu zareagowała akurat tak. Przecież nie zrobiła nic złego. Chyba? Drobna chwila zwątpienia. Cofnięcie dłoni. Zrobiła, to dla niej. Nie dla siebie. W przeciwieństwie do młodszej Hazel potrzebowała w tej chwili bliskości. Kogoś czy też czegoś, co utrzyma ją na powierzchni szaleństwa, a jakie się oddaje. Najwyraźniej nie znajdzie tego u siostry. Przywykła. Już od wielu lat nie potrafiły się dogadać, a tym bardziej zrozumieć wzajemnie. Niby starała się odbudować ich relacje. Niby. Tłumaczyła sama sobie, że list wystarczy by tamta zrozumiała. Jednak co jeśli znalazła coś więcej? Co jeśli znalazła zapiski? Czy właśnie, to było powodem jej reakcji oraz słów?
Te krótkie dwa słowa rozbiły, się o jej umysł niczym fale. Krótki, intensywny przekaz sprawił, iż na moment poczuła, jak jej serce zamiera. "Ja nie". Powtórzyła w myślach, nadal nie spuszczając spojrzenia, z twarzy zmieniającej się niczym światło uderzające w pryzmat. Harper mimo upływu lat nie zmieniła się zbytnio. Nadal zachowywała się niczym małe rozpieszczone dziecko starające się ukarać cały świat swoim srogim spojrzeniem. Oczywiście zazwyczaj wyglądała komicznie strojąca te swoje groźne miny, lecz dziś nawet ten chwilowy powrót do przeszłości nie sprawił, jej radości. Wprost przeciwnie. Zrozumiała, ile tak naprawdę straciła. Jak czas przemknął jej przez palce niczym piasek odmierzający upływ czasu w klepsydrze. Wszystko, to widziała w odbiciu jej twarzy. Ukryte pragnienia, marzenia, wspomnienia, utracone lata. Wszystko, to bolało ją bardziej niż ślady na ciele, jakie mimo wszystko eksponowała. Cóż innego miała robić? W szafie miała same ciuchy, jakie nie nadawały się do maskowania, więc musiała wybrać. Albo zostaje w domu i udaje martwą, albo rusza na spotkanie, z siostrą. Oczywiste było, że wybrała to drugie.
Teraz jednak żałowała swojej decyzji.
Powinna była udawać, że nie otrzymała tej wiadomości.
Powinna była...
Jednak mimo wszystko była tutaj. Starała się reagować na każdą zmianę zachodzącą w tej małej kruchej istocie. Taką ją przecież widziała. Przez całe swoje życie. Niezależnie od lat oraz ran, jakie obie sobie zadawały. Niezależnie od wyrzutów czy wypowiedzianych bolesnych słów.
-Będzie prościej, jak Ci pokaże- wyjaśniła, wsuwając dłoń do kieszeni spodni, z jakiej wyciągnęła telefon. Paroma prostymi kliknięciami przygotowała prezentacje. Bez zbędnych słów wyciągnęła go w stronę siostry. Jeśli zechce, to weźmie urządzenie i obejrzy, to co chciała jej pokazać. Hazel jednak podejrzewała, że ciekawość wygra mimo wszystko. -Ktoś odwzorował wszystko- trzy słowa. Tylko tyle miało wyjaśnić młodszej, z rodzeństwa wszystko, to co widziała. A przecież gdy tylko zerknie na wyświetlacz telefonu i przesunie kolejne kafelki, jej oczom ukaże się niedokończona praca siostry. Komiks. Przedstawiała ona wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce, z drobnymi różnicami. Jednak czy były one ważne? -Już rozumiesz?- Spytała, chowając telefon ponownie do kieszeni. Skoro tamta już poznała odpowiedź na swoje pytanie, to może przestanie drążyć temat? Nie było przecież, o czym mówić. Stało się. Żyła. -Pozwolisz, że skupimy się teraz na Twoich potrzebach?- Kolejne pytanie zostało zadane w dość mało fortunny sposób. Jednak sens był prosty. Chciała skupić rozmowę na sprawach związanych, z młodszą. Jej problemach, pragnieniach, czy nawet wyrzutach. Skoro już tutaj była, to mogła przyjąć na siebie cały ból hodowany przez lata w sercu jej małej siostrzyczki. Nieważnym czy była gotowa na coś takiego, czy też nie. Wszystko przestawało mieć sens w chwili gdy spoglądała w oczy jedynej osoby, jaka kiedyś dążyła ją zaufaniem.
@Harper Pearson
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Wycofanie dotyku z jednej strony przyniosło jakąś ulgę, częściowe rozluźnienie mięśni, ale z drugiej pozostawiło po sobie taki nienamacalny… chłód? Harper wręcz odczuła brak dłoni na kolanie, i w pewnym sensie żałowała, że już jej tam nie było, tylko że w tym samym czasie wcale jej tam nie chciała… Na szczęście nie ona podejmowała decyzje w tej kwestii, a zaraz siłą rzeczy pozwoliła temu dziwnemu uczuciu odejść w niepamięć za sprawą drażniącego niepokoju.
Najbardziej w tej sytuacji chciałaby usłyszeć historyjkę o tym, że Hazel jest w związku z jakimś facetem, i że oboje lubią seks z domieszką przemocy, a że czasem ich poniesie, to kończy się to bardziej rozległymi, poważnie wyglądającymi śladami na ciele jak na załączonym obrazku. Oczywiście byłaby to informacja, która niechybnie wywołałaby u Harper coś na kształt obrzydzenia, bo w końcu chodziłoby o życie seksualne jej siostry – no nie było to coś, co chciała sobie jakkolwiek wyobrażać - ale przynajmniej taka odpowiedź oznaczałaby, że nie ma się czym martwić. Wtedy nawet mogłaby zareagować na to gorzkawym żartem w stylu ”w takim razie nic dziwnego, że nie pokazujesz się nikomu z rodziny”. Znaczy nie, żeby bawiło ją odcięcie się siostry od nich, raczej powiedziałaby coś takiego żeby wbić jej tym szpilkę, niby niewinnie wytknąć ten brak kontaktu z jej strony…
Lecz cały ten scenariusz to było jedno wielkie gdyby, które nie zostało spełnione. Ponownie spięła się zauważalnie – tym razem w ewidentnym oczekiwaniu – by za chwilę z niepewnością wymalowaną na twarzy wziąć do rąk wyciągnięty w jej stronę telefon. Jej twarz prędko ogarnęło najpierw niezrozumienie, ale to przekształciło się finalnie w niedowierzanie. Przesuwała się powoli do kolejnych wydarzeń komiksu, a w głowie odbijało się jej echem podsumowujące wydarzenia stwierdzenie – ktoś odwzorował wszystko. Po tym, jak dotarła do nie-końca, pozostała w dotychczasowej pozycji i nie podnosiła wzroku, nawet gdy siostra zabrała z powrotem telefon i blondynka nie miała się czemu przyglądać. W sumie oczy i tak miała nieobecne.
- Chyba jesteś niepoważna – wymamrotała w odpowiedzi na to drugie pytanie, dopiero wtedy unosząc błękitne spojrzenie na twarz przed nią. Ale to nic nowego - cisnęło się jej jeszcze na usta, lecz zagryzła mocno szczęki i zacisnęła wargi, nie dając tym słowom wybrzmieć. Była zła na siostrę za to, że ta żyła w świecie, w którym nie obowiązywały te same zasady i wartości, co w świecie Harper. Jednak, choć mogłaby zarzucać Hazel pretensjami i wyrzutami przez resztę popołudnia - bo miała ich tyle, że spokojnie wypełniłaby nimi ten czas - to w tym momencie w ogóle nie wyobrażała sobie machnąć ręką na to, co przydarzyło się brunetce i ”skupić się na swoich potrzebach”. Nie była aż taką egoistką. - Albo przestaniesz spłycać temat i próbować go zmienić, albo spadam stąd – rzuciła mało przyjemnym tonem, a w jej oczach błysnęła złość. Pewnie powinna zachować się inaczej - okazać jej czułość, zaoferować wsparcie, a wszystko to delikatnie i z wyczuciem. Niestety starsza Pearson wzbudzała w młodszej Pearson takie skrajne emocje, że ta po prostu nie umiała obchodzić się z nią inaczej niż tak szorstko. – Rozmawiamy, czy się rozchodzimy? Bo jak mam udawać, że mnie nie obchodzisz, to wolę na odległość – burknęła z irytacją, chcąc tymi słowami dać do zrozumienia, że nie da się obłaskawić. I nawet nie zauważyła, że oto właśnie przyznała się, że siostra jest dla niej wciąż ważna. To znaczy było to niby coś oczywistego, że rodzina niezależnie od okoliczności chce się nawzajem wspierać, i że w takim razie los Hazel nie mógł być dla Harper obojętny. Jednak w ich przypadku sprawa wcale nie była taka prosta, a blondynka czuła się na tyle zraniona i odtrącona, że chciała w zamian pokazywać tylko swoją chłodną, niewzruszoną stronę. Tylko w rzeczywistości ta strona była jedynie usilnie naciąganą na twarz maską, mającą w pokrętny sposób chronić przed bardzo możliwym, wręcz oczekiwanym kolejnym zranieniem.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Czas przesypywał się przez palce Judy niczym piasek gdy jej młodsza siostra przeglądała jej prace. Zasadniczo nie pokazywała ich nikomu przed ukończeniem , lecz tej pracy nie miała zamiaru kończyć dla własnego dobra. Nie wiedziała przecież jakimi środkami dysponuje jej prześladowca. Czy włamał się do danych przetrzymywanych w chmurze? Czy raczej miał dostęp do jej komputera, czy mieszkania -skoro cześć pracy znajdowała się na stole kreślarskim- dlatego właśnie nie chciała dawać tej osobie kolejnej pożywki. Jednak jak miała, to zrobić skoro była osobą perfekcyjną? Nie umiała pozostawić pracy bez zakończenia, a co za tym idzie musiała wymyślić takie, jakie sprawi, że nadal będzie nosić głowę na własnych barkach. Te jednak młodego wielu nosiły na sobie naprawdę wielki ciężar. Był, on zlepkiem wszystkich decyzji, jakie podjęła w swoim życiu. Czasem żałowała, że nie istnieje w jakiejś symulacji. Wtedy zawsze mogła wczytać ostatni zapis, a zarazem zmienić wszystkie dotychczasowe decyzje. Jednak nie żyła w symulacji. -Właśnie przyznałaś, że Cię obchodzę- Nie mogła sobie pozwolić, na nie wytknięcie jej tego zaniedbana nawet nie starając się ukryć uśmiechu, jaki zagościł na jej zmęczonej twarzy. Przez to jedno stwierdzenie Judy poczuła się cholernie szczęśliwa i miała nawet ochotę uściskać siostrę, lecz się powstrzymała. Pamiętała, o jej zachowaniu, jakie miało miejsce jeszcze chwilę temu. Postanowiła wstać. Oczywiście nie obyło się bez strzelania min typu "ja pier". -Wiesz, że Cię kocham?- Spytała, nie oczekując odpowiedzi, a zamiast niej wyciągnęła ku niej dłoń, dając jej przy tym wybór. Przyjmie, ją albo odrzuci. Nic więcej. -Dasz się zaprosić na lody czy co tam jada, się o tej porze roku?- Spytała, nie spuszczając wzroku, ze swojej małej siostrzyczki. Judy zazwyczaj bywała oderwana od rzeczywistości, dzięki zazwyczaj gubiła kalendarz. Wszystkie wydarzenia, święta, pory roku były dla niej niczym innym jak kolejnym dniem. Dlatego właśnie nie potrafiła odnaleźć się w tu i teraz. Szczerze mówiąc, nie wiedziała nawet, czy już jest czas na ubieranie choinki, czy też nie. W sumie i tak jej nie ubierała no ale chodzi, o sam fakt jej odrealnienia. -I naprawdę przestań się martwić. Sprawa zgłoszona i załatwiona więc po co drążyć temat? Zostały mi jedynie pamiątki- Kłamała bez mrugnięcia okiem. Nauczyła się tego przez te ostatnie trzy lata gdy musiała naginać czasoprzestrzeń oraz obietnice, jakie złożyła. Rozwiązanie kryło się w jej psychice. Kłamiąc, uznawała, że tworzy nowe dzieło, a w tych sprawach każde posunięcie było krótkie i proste. Bez szukania problemów czy dziur logicznych. Spójność w kwestii rysowania oraz kłamania była tym, co uznawała za dar. -To jak? Kupimy Twoje ulubione, z ekstra sosem oraz dodatkami... -Kusiła dalej, wiedząc, że za dzieciaka oraz będąc nastolatką, jej siostra dała się pokroić za słodycze, a teraz? Teraz nie miała takiej pewności. -Uwierzysz jeśli powiem, że chce spędzić, z Tobą trochę czasu?- Naprawdę chciałaby, było jak dawniej. Bez udawania, czy pretensji wymalowanych w jej spojrzeniu. Pomimo chłodu oraz otchłani, jaką widziała, pragnęła ujrzeć coś jeszcze. Radość jak za dawnych czasów, a może z czasem coś, co miało być namiastką miłości? Przecież nie przestała jej kochać. Nie przestała traktować jak siostrę czy własną córkę. Niby trochę chore jednak Judy zazwyczaj miała dziwne odchyły wobec najbliższych i nie raz wdawała się w bójki, z osobami, jakie dręczyły tą małą, co kończyło się otrzymaniem jeszcze większego pierniczku od starszych braci dręczycieli.
@Harper Pearson
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Uśmiech wchodzący na twarz siostry momentalnie ją zaalarmował, że dała plamę. Już chwilę później zdała sobie sprawę, jak konkretnie się wyraziła, i co to w takim razie oznaczało - że się zdradziła. Niby przyznanie, że druga osoba nie jest nam obojętna to jeszcze nic nie wiadomo jak wielkiego, ale dla Harper to już była oznaka pewnej słabości względem tego kogoś. Względem Hazel nie chciała mieć tej słabości. Po prostu nie. Domyślała się, że brunetka nie robiła nic przeciwko niej celowo, bo to zupełnie do niej nie pasowało, ale fakt ten nie zmieniał niestety rzeczywistości, która kształtowała się następująco: im młodsza Pearson bardziej obnażała się ze swoich emocji i potrzeb przed starszą Pearson, tym później więcej cierpiała przez poczucie odtrącenia i idące z nim w parze rozczarowanie. Nie chciała znowu przez to przechodzić. Nie chciała raz dać się do siebie zbliżyć i przez chwilę czy dwie cieszyć się, że właściwie mogło być między nimi tak, jakby wciąż były małymi dziewczynkami, po czym zderzyć się z bolesną prawdą, że siostra nadal miała ją gdzieś, i że wcale nie mogła na nią liczyć.
- Źle coś zrozumiałaś - burknęła szybko w odpowiedzi, chociaż patrząc na to zadowolenie na buzi naprzeciwko podejrzewała, że nie ma co liczyć na łatwe wyplątanie się z poprzednich słów. Ogarnął ją stres, przez co na klatce piersiowej zrobiło się jej ciężej. Czekała na następny ruch, przed którym miałaby się bronić, a jej błękitne ślepia nie odrywały się od Hazel - w końcu wroga trzeba dokładnie obserwować, żeby móc jak najszybciej i jak najpewniej reagować na jego posunięcia...
Zatkało ją. Jej siostra to umiała wyciągać ciężkie działa jakby nigdy nic, a Harper nie umiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy robiła to celowo, żeby namieszać jej w głowie, czy był to jedynie owoc jej nieokiełznanej, niemającej wyczucia szczerości. Niby pasowała do niej ta druga opcja, ale… Ale… No nie miała za bardzo argumentu przeciw, co jednak nie znaczyło, że potrafiła przyjąć jej słowa ot tak, po prostu. Spuściła wzrok na wyciągniętą w swoją stronę dłoń, a po jeszcze chwili zwiechy bezwiednie potrząsnęła głową, dopiero wtedy przytomniejąc. – Skąd niby miałabym wiedzieć… – wymruczała cicho pod nosem, jakby tylko do samej siebie, chociaż tak naprawdę starsza Pearson miała ją usłyszeć. Bezczelne? Może trochę.
Podniosła oczy z powrotem na Hazel po pytaniu o wspólne wyjście na lody. Przez chwilę miała jeszcze nadzieję, że jakoś się wymiga i wybrnie z trudnej dla siebie sytuacji, zasłaniając się tymi śladami przemocy, które nosiła na sobie brunetka - przecież to była o wiele ważniejsza, poważniejsza kwestia. Niestety kolejny komentarz siostry odciął jej tę drogę ucieczki. Sprawa zgłoszona i załatwiona. Ponownie opuściła spojrzenie, widocznie mieląc coś w głowie.
Skoro nie było czego roztrząsać w związku ze sprawą zdarzenia z odwzorowaniem przez kogoś wydarzeń z komiksu...
Chciałaby przyjąć to zaproszenie. Nawet jeśli już nie lubiła takich lodów, o jakich siostra wspomniała, to nie stanowiło większej różnicy, bo przecież starczyło nie domawiać dodatków. Ostatecznie nie chodziło wcale o lody, tylko o spędzenie razem czasu. Chciałaby… żeby to było takie proste… ale nie było. - A do czego twoim zdaniem miałoby prowadzić to wspólne spędzanie czasu? Jakoś nie garnęłaś się do tego wcześniej, sama z siebie, a podobno jesteś w mieście już od jakiegoś czasu... - Jej wypowiedź, im dłużej trwała, tym więcej traciła zacięcia, pod koniec brzmiąc już niepewnie, słabo, a przez te luki w zdecydowaniu przebijały się oznaki zranienia. Bo to właśnie tu ją bolało - w tym punkcie, w którym okazywało się, że Hazel miała możliwość, żeby pokazać, że jej zależy, ale tego nie zrobiła. To, co wysłała jej pocztą, w mniemaniu blondynki się nie liczyło. Nic nie zmieniało. Niczego nie dowodziło. Nie niosło za sobą poprawy na lepsze.

@Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hazel Judy Pearson
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Rysownik komiksów
Prekariat
Ilość sprzecznych informacji oraz emocji zaczynała ją w jakimś stopni męczyć. Z jednej strony dobrze wiedziała, co myśli jej siostrzyczka, a z drugiej zaczynała się gubić w tym wszystkim. Cała sobą przecież krzyczała, że jej potrzebuje, pragnie bliskości jak za dawnych dobrych czasów, a z drugiej zdawała się mówić coś zupełnie innego. Do tego to spojrzenie. W pierwszej chwili pewne, a w drugiej. uciekające jak w chwilach gdy starała się ją okłamywać. Judy dobrze wiedziała, że pomimo upływu lat tamta nic się nie zmieniła. Nadal była tą samą zagubioną słodką dziewczynką, a ona musiała wreszcie dorosnąć. do roli siostry skoro inna nie była w jej zasięgu. Obie przecież dobrze wiedziały, że ją kocha całym swoim martwym sercem. Była przy niej od zawsze, a nawet później. Owszem pobłądziła później, lecz nigdy nie zapomniała, o tej małej istocie. Nadal wiedziała, co u niej słychać. Nadal śledziła jej poczynania, a nawet kiedyś wynajęła detektywa, by dowiedział się wszystkiego, o jej niespełnionej miłości. Na swój sposób była chorym stalkerem. Może nie wiedziała dokładnie wszystkiego, lecz miała w domu pokaźną kolekcję jej zdjęć w ramkach. Od czasu gdy zniknęła, z jej życia na dobre. Jednak mimo wszystko nadal w nim była. Z cienia trzymała rękę na niewidzialnym pulsie ich relacji. Od wielu lat chciała, to wszystko naprawić jednak mimo wszystko była inna. Zawsze nieco bardziej oddalona od reszty. Teraz jednak chciała wszystko naprawić. Dla niej nie dla siebie. Chciała wynagrodzić jej wszystkie te lata gdy była pogrzebana. Chciała, aby mogła zadzwonić do niej nawet w środku nocy gdy najdzie ją ochota. Pragnęła całą sobą spędzić, z nią czas na głupim oglądaniu filmów, plotkach czy wszystkim innym co powinny robić. Chciała również, o wiele więcej jednak wiedziała, że nie jest, to coś osiągalnego. Wszystko, to kotłowało się pod jej skórą w chwili gdy słuchała jej słów. Miały być bolesne. Bolały, a ona przyjmowała kolejne ciosy. Należało się jej. -Chce Twojego szczęścia- Odpowiedziała, na najtrudniejsze pytanie lekko łamiącym się tonem opuszczając przy tym dłoń, jaka została odrzucona. Znowu bolało. -Wiem, że nie uwierzysz - dodała, walcząc, z samą sobą, by tylko się nie obrócić do niej tyłem. Musiała widzieć jej reakcje. Musiała pomimo łez napływających do jej oczu. -Co jeśli chce, aby był to nasz nowy start? Co jeśli pragnę znów stać się częścią, Twojego życia? - Kolejne pytanie zawisło między nimi niczym katowski topór. -Bez ucieczek, zniknięć i całego tego syfu- uzupełniła swoją wypowiedź czując przy tym jak pierwsze łzy spływają po jej policzku. Nie pamiętała kiedy po raz ostatni płakała. Nawet wtedy gdy czuła na swoim gardle silny uścisk nie pozwoliła sobie na tak jawny płacz, a teraz? Teraz czuła jak krople spływają po jej policzku, a ona sama nie miała nawet siły cieszyć, się z faktu braku makijażu. Po prostu tak stała pozwalając im płynąć. Widziała ją teraz gorzej, jednak nie miała siły na wytarcie łez. Samo artykułowanie słów zbytnio ją męczyło. Krtań nadal przecież była podrażniona na tyle, by każde słowo przynosiło jej ból. Odruchowo schowała dłonie do kieszeni, aby nie zauważyła, jak drżą. Gdyby tylko Harper zdawała sobie sprawę, z tego co czuje oraz myśli jej siostra. Gdyby tylko wiedziała, ile bólu kosztowało ją spotkanie. Wszystko, to zbladłoby w chwili gdyby poczuła jej bliskość, lecz na to nie miała co liczyć. Wiedziała, że będzie dla niej odległa. Obca. Oschła. Będzie tą, na jaką się kreowała, a ona najzwyczajniej w świecie umrze dziś po raz drugi... Jak, to się mówi? Do trzech razy sztuka?
@Harper Pearson
Mów mi . Piszę w 3os, czas przeszły. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam brak danych.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: brak danych.

Podstawowe

Za fabuły

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Harper też chciała swojego szczęścia, ale niestety nie potrafiła za bardzo określić, czym ono dla niej było… albo raczej, czym mogło być obecnie. Dobrze znała ten stan, jednak czas, w którym mogła śmiało powiedzieć że jest szczęśliwa przeminął dawno temu, odszedł od niej wraz ze Spencerem, natomiast szczęście, w formie innej niż ta związana z osobą byłego narzeczonego, wydawało się znajdować poza jej zasięgiem. Owszem, miała te swoje konie – w ich otoczeniu czuła się nieporównywalnie lepiej niż w innych, bardziej zwyczajnych okolicznościach, lecz czasem wydawało się jej, że dzięki nim po prostu mogła jedynie tylko zapomnieć o tym, co po cichu męczyło ją na co dzień. Przebywanie w stajni dawało jej jakąś namiastkę szczęścia, ale niestety nie zastępowało tego wszystkiego innego, czego blondynce brakowało, a brakowało jej… między innymi Hazel. Niestety była zbyt dumna, żeby się do tego przyznać, a przy tym także za bardzo obawiała się kolejnego odrzucenia i wmawiała sobie, że woli nie doświadczać ciepła siostrzanej miłości wcale, niż cieszyć się nim przelotnie tylko po to, aby później dać się zeżreć goryczy zignorowania. Przecież znała ją. Wiedziała, że starsza Pearson miewała okresy odcięcia od realnego świata na rzecz tego tworzonego przez siebie na papierze, płótnie czy w programach graficznych. I gdyby Harper otworzyła się przed nią, obdarzyła na nowo zaufaniem, to prędzej czy później zaczęłaby też pokładać w niej nadzieję i liczyć na jej pomoc oraz wsparcie w trudnych dla siebie momentach, a to… mogłoby ją pogrążyć. Tak przynajmniej radziła sobie sama – nie wybitnie, nawet nie w miarę dobrze, niemniej jakoś sobie radziła. Nie wyobrażała sobie ryzykować uzależnieniem tego od osoby, która nie potrafiła się zainteresować jej beznadziejnym stanem mimo prób błagania o ratunek od przygniatających wydarzeń i emocji.
Słuchała słów brunetki, docierały do niej jej załamujący się głos oraz zmiany zachodzące na jej buzi, świadczące o przykrym stanie w jakim ta się znalazła. Miała więc świadomość, co Hazel musiała właśnie przeżywać, a to automatycznie sprawiało, że poczuła się niczym złoczyńca, czarny charakter tej ich wspólnej historii, co przyprawiło ją o poczucie winy objawiające się jeszcze silniejszym ściskiem żołądka i klatki piersiowej. Niestety nie starczyło, aby poprawić jej stosunek do siostry. - Daj znać za miesiąc, czy ci się nie odmieniło. To znaczy… o ile za miesiąc będziesz o mnie jeszcze w ogóle pamiętać – wypaliła z ostro brzmiącym wyrzutem i bezwzględną surowością, kumulując w tej krótkiej wypowiedzi wszystkie te negatywne uczucia, z którymi miała do czynienia za sprawą Hazel. Jednak, choć biła od niej w tej chwili taka otwarta złość i mogło się wydawać, że w takim razie była pewna swojej reakcji, tak naprawdę dla niej to też było trudne i bolesne, zwłaszcza wobec widocznego smutku na twarzy siostry, wobec jej szczerych łez. Wcale nie była taka nieczuła by powodowanie u kogoś płaczu było jej obojętne, już szczególnie u kogoś tak jej bliskiego... Lecz musiała się też jakoś bronić przed własnym zranieniem.
Nie spuszczając z niej swojego chłodnego wzroku, ze ściągniętymi mięśniami twarzy (to miało zapobiec jej rozklejeniu się w obecnej sytuacji) założyła sobie na ramię pasek niewielkiej torby, która leżała przy jej boku na ławce cały ten czas, a następnie powoli wstała by zmierzyć się z siostrą twarzą w twarz. - Zobaczymy, czy umiesz w relacje bez zniknięć – mruknęła o wiele bardziej posępnie, po czym uciekła spojrzeniem odwróciła spojrzenie do boku, wymijając ją i kierując się zdecydowanym krokiem na stały ląd. Jej oczy momentalnie też wypełniły się łzami, ale tego starsza Pearson nie miała już jak zobaczyć.

[ zt x 2 ] @Hazel Judy Pearson
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz