Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Shinewater Park
park

Park Shinewater to idealne miejsce na niedzielny poobiedni spacer, gdy chce się odetchnąć (w miarę) świeżym powietrzem i, słuchając śpiewu pochowanych w drzewach ptaków, naładować baterie przed kolejnym tygodniem pracy. Każdego dnia można tu spotkać osoby spacerujące z dziećmi, psami czy innymi zwierzątkami domowymi, choć tych pierwszych jest tu zdecydowanie mniej w dni bardziej ulewne i zimne. Podobnie jak odpowiedzialni psiarze, w złą pogodę biegają tędy najwytrwalsi sportowcy-amatorzy, dla których gorsze warunki atmosferyczne nie są żadną wymówką od aktywności fizycznej.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
To beznadziejne, że przypomniał sobie o jej urodzinach w ostatniej chwili. Nie kontaktowali się ze sobą od tylu lat, więc pewnie gdyby nie to, że wszedł na jej profil na portalu społecznościowym, to sam nie zorientowałby się, że one miały być już zaraz. Wiedzieli się raptem dwa razy, więc nawet nie czuł się w żaden sposób zobligowany, żeby sprawiać jej jakikolwiek podarunek, ale… zwyczajnie chciał. Chociażby ze względu na ich historię, bo Hayley zawsze była dla niego dobra. I chociaż błędów przeszłości nie dało się naprawić, a czasu cofnąć, więc mógł przynajmniej zadziałać jakoś w teraźniejszości. Jednak tu pojawił się kolejny problem, bo nie miał bladego pojęcia, co mógłby jej kupić. Nie chciał jakiś banalnych, oczywistych prezentów, ale trudno było też wymyśleć coś, co mogłoby jej się przydać, skoro nie znał jej potrzeb. Ostatecznie musiało stanąć na czymś bardziej personalnym. Może nie jakoś bardzo kosztownym, tylko bardziej symbolicznym…
Oczywiście, Harvey nie był głupi i nie zająknął się ani słowem, że to wspólne, weekendowe wyjście było jakkolwiek powiązane z jej urodzinami, które wypadały w środku tygodnia. Jednak udało mu się co nieco zaplanować, umawiając się z Hayley już w parku, ale nie proponując jej że pod nią podjedzie. W końcu obstawiał, że ich spotkanie mogło skończyć się spożywaniem alkoholu, więc byłoby wysoce nieodpowiedzialne potem wsiadać za kółko. Przyszedł trochę wcześniej i czekał w umówionym miejscu. Raz grzebał w telefonie, a potem chował obie łapy do kieszeni, by rozejrzeć się dookoła w poszukiwaniu wzrokiem blondynki. Gdy za którymś razem w końcu natrafił na nią spojrzeniem, to odruchowo uśmiechnął się i ruszył w jej stronę. Szedł pewnym krokiem, uśmiechnął się szerzej i… ją minął. Zatrzymał się dopiero za jej plecami, po czym obejrzał się za siebie. - Żartowałem… Cześć, Hay. Chodź… muszę ci coś pokazać - powiedział, skinął głową i ruszył już o wiele wolniejszym krokiem tą konkretną ścieżką. Wbił wzrok przed siebie, westchnął tak przesadnie że niemal teatralnie i zaczął udawać wielce zamyślonego. - Ale ten czas leci, co nie Hayley? Niby za bardzo się nie zmieniasz, chociażby tak pod względem wyglądu. Przynajmniej tego tak bardzo nie zauważasz, a lata lecą, uciekają… człowiek powinien być dojrzalszy, mądrzejszy, ale jakoś wcale nie jest - to co mówił nie miało sensu, aż się zatrzymał. Wtedy nie był już w stanie utrzymać powagi, uśmiechnął się do niej i skinął głową w stronę drzewa, które miał nadzieję że jeszcze kojarzyła.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Na spotkanie z Harveyem przyszła kilka minut przed czasem, mimo uciążliwego wrażenia wyścigu z zegarkiem. Dzisiejszy dzień był na tyle intensywny, że po pracy miała ochotę położyć się i przytulić do poduszki, ale spotkanie ze starym przyjacielem zmotywowało ją do działania. W końcu nie mogła żyć obracając się tylko w dwóch punktach na mapie, krążąc pomiędzy stajnią i domem tylko ze względu na zmęczenie. Zależało jej na podtrzymywaniu relacji, dlatego po powrocie z Orchardu wykąpała się w biegu, wysuszyła szybko włosy i niemal natychmiast wyszła z domu, darując sobie spacer z Rubensem. Szli do parku, ale za oknami zaczynało robić się już szaro i nieprzyjemnie, a rozpieszczony bulterier nawet w stajni jasno dawał jej do zrozumienia, że najchętniej zaległby na kanapie. Tym razem spełniła jego usilne, psie prośby i zostawiła go w mieszkaniu, samotnie wychodząc na spotkanie ze Spencerem. Ten park przywoływał wspomnienia, dlatego uśmiechnęła się szeroko jeszcze zanim ciemnowłosy pojawił się w zasięgu wzroku. Szła leśną ścieżką, powoli obracając głowę na boki i starając się zestawiać wszystkie szczegóły otoczenia ze wspomnieniami sprzed lat, jednak jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, prawie nic się nie zmieniło. Drzewa trochę urosły, ławki poniszczały i ścieżka zarosła gdzieniegdzie mchem, ale mimo tego, doskonale wiedziała w którą stronę iść.
- Hej... – odezwała się już z daleka, podnosząc prawą dłoń na powitanie, ale zupełnie nie przewidziała scenariusza, w którym Harvey omija ją bez słowa. Lekko zaskoczona, uniosła brwi do góry, obróciła się na pięcie i słysząc jego słowa, zaśmiała się ciepło.
- Czy przywitanie z tobą będzie kiedykolwiek normalne? – odezwała się radośnie, praktycznie od razu się z nim zrównując. Przez chwilę miała ochotę przytulić go na powitanie, ale znów wróciło to samo, nieprzyjemne uczucie oddalenia, które towarzyszyło jej przy poprzednich spotkaniach. Nie powinna tego robić, nawet jeśli kiedyś to było tak oczywiste, że wręcz nie na miejscu byłoby gdyby darowała sobie ten wiele znaczący gest.
- Co to za nostalgia? Wciąż czuję się piękna i młoda! – Rzuciła radośnie, ubierając swoje słowa w żartobliwy ton. Pod pewnymi względami nie kłamała, bo wcale nie myślała o uciekającym bezsensu czasie i swoich przyszłych urodzinach. Zamiast tego niemal otworzyła usta na widok starego, potężnego drzewa, na którym zazwyczaj siedzieli po szkole.
- Nasze drzewo! Byłam pewna, że je wycieli! – Ucieszyła się wyraźnie, podchodząc do starego pnia i tym razem bez cienia zawahania wsadziła stopę w jakąś dziuplę, dzięki której mogła podciągnąć się w górę. Złapała za jedną z grubych gałęzi i dosłownie chwilę później siedziała na swoim starym miejscu.
- Wciąż widać boisko i chyba nawet ktoś szykuje się do gry – Zmrużyła lekko oczy, uśmiechając się szeroko. Kiedyś obstawiali tutaj wyniki, kibicowali zawodnikom i komentowali najbardziej spektakularne porażki. Przez chwilę nawet czuła się dokładnie tak samo jak kiedyś, rzucając Harveyowi wyzywające spojrzenie. Miał odwagę wdrapać się na górę czy faktycznie przez te kilka lat zdążył już wystarczająco się zestarzeć?
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Hmm. Czy jakaś normalność w jego przypadku wchodziła w ogóle w grę? Chyba trudno było jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo nawet jeżeli Harvey sam o sobie uważał, że był zwyczajny, normalny, a nawet zahaczając o nudnego, to w tym wszystkim pozostawał dosyć osobliwy. Niby nie miał żadnych problemów w wchodzenie w rozmowę z innymi, nie sprawiało mu trudów poruszanie nawet nieprzyjemnych i ciężkich tematów, lecz czasem w takich najzwyklejszych kooperacjach zachowywał się nieco specyficznie, najczęściej w tym głupkowatym kierunku. Tak też było przy Hayley, bo… z jednej strony czuł się jakby znał ją od lat i nic by się nie zmieniło, a z drugiej miał świadomość, że jednak minęło bardzo wiele czasu. Mógł czynić czasem jakieś śmiałe założenia, co do zachowania na które mógł sobie pozwolić i jej potencjalnych reakcji, ale za każdym razem pojawiała się w nim ta nuta niepokoju, że może jednak Wright zmieniła się i jakiś jego żart czy gest może przynieś inny skutek niż zamierzony.
- Szczerze w to powątpiewam - odpowiedział krótko z widocznym rozbawieniem, zaraz przechodząc do tego swojego całego filozofowania. Była to jedynie próba odciągnięcia jej uwagi, żeby nie zorientowała się gdzie podążają zanim zdążą tam dotrzeć. - Tak mnie jakoś naszło zupełnie bez powodu… - oczywiście, że skłamał, ale w dobrym celu. - A co do tego to akurat muszę się zgodzić - skomentował z widocznym uśmiechem na twarz po tych słowach piękna i młoda. Co jak co, ale po Hay nie było widać takiego upływu czasu. Przesadą byłoby mówić, że miała dziecięcą buzię, ale było w niej coś takiego niewinnego, że gdyby dopiero ją poznał to na pewno dałby jej mniej lat niż sobie. Albo zwyczajnie miała takie dobre geny i o siebie dbała. Tak czy inaczej, niezaprzeczalnym faktem było to, że po tylu latach nie straciła swojego uroku.
- Mieli wyciąć, ale była o to jakaś większa afera i jednak zostało - odpowiedział zatrzymując się przy nim i zerkając w górę. I nim zorientował się to Hayley zaczęła się na nie wspinać. Patrzył na to z lekko rozchylonymi wargami, będąc lekko zaskoczonym. - Wiesz, zakładałem że chociaż chwilę będę musiał cię na to namawiać - odpowiedział i roześmiał się szczerze. W końcu można by powiedzieć, że osobom w ich wieku nie wypadało robić takich głupot. Lecz przecież dokładnie po to tutaj przyszli, przynajmniej taki był jego plan. Więc wcale nie musiała rzucać mu wyzwania, tym bardziej że sam wcześniej sprawdzał, czy wdrapanie się na to drzewo było w ogóle dla niego jeszcze osiągalne. Tak więc, bez większych problemów podążył tą samą drogą i zaraz znalazł się na górze. Nie zajął jednak miejsca obok, tylko stał tak. Podtrzymywał się drugiej gałęzi i pnia, zerkając w kierunku boiska. - Dawno nie grałem w kosza - skomentował bardziej do samego siebie, zamyślając się na chwilę. Widać było, że dzieciaki były podzielone na dwie drużyny, bo część z nich miała czarne koszulki i stali w grupkach pewnie omawiając taktykę. - Może… założymy się o coś, która drużyna wygra, hm? Ja stawiam na czarnych - powiedział od razu, wybierając swoich ulubieńców, mimo iż nie ustalili jeszcze wcale tego, o co mieliby się założyć. Liczył na pomysłowość Hayley, gdy sam trochę zastanawiał się jak przejść dalej i co jakiś czas zerkając za siebie, gdzie na jednej z tylnych gałęzi, za pniem miał schowany dla niej prezent. - Nie odwracaj się - powiedział w końcu i sam to zrobił. Jednak nie sięgnął od razu po całą torebkę, tylko wyciągnął z niej wino i zaraz zajął miejsce obok niej. Nie było to wcale żadne drogie wino, nie miało nawet korka, tylko było zakręcane. Był to zwykły, tani wniacz, na którego było stać każdego nastolatka i którego piło się na różnych spotkaniach czy wycieczkach szkolnych. - Pomyślałem, że może miałabyś ochotę napić się… wiesz, żebyś dalej była piękna i młoda, i… pod te twoje urodziny - zaczął widocznie niepewnie, bo przecież mógł zachować się zbyt śmiało czy za bardzo wybiec na przód z tym całym ich wspólnym świętowaniem jej urodzin.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Zawsze miała dużą dozę tolerancji na wyskoki Harveya, nawet w sytuacjach, w których normalnie większość ludzi czułaby się nieswojo albo wręcz głupio. Znała go tak dobrze, że bez trudu mogłaby przytoczyć co najmniej kilka sytuacji, które wbrew konwenansom znacznie częściej budziły na twarzy Hayley uśmiech niż skrępowanie. Działo się tak za sprawą jego luźnego, wesołego sposobu bycia i ilości takich zdarzeń doświadczanych w towarzystwie Spencera. W końcu musiała się do nich przyzwyczaić i je zaakceptować albo odejść. Wybrała to pierwsze.
- To takie stare drzewo... – Uśmiechnęła się szeroko, z nostalgią spoglądając w górę. Widok z dołu był zawsze mniej fascynujący niż ten, który rozpościerał się tutaj, na szerokiej, rozwidlonej jak krzesło z oparciem gałęzi. Kiedyś prześcigali się we wspinaczce właśnie ze względu na tą, zdecydowanie najwygodniejszą miejscówkę. Dało się rozłożyć tutaj jak na hamaku i godzinami wpatrywać w przebijające pomiędzy liśćmi promienie słońca albo pracowite ptaki wijące swoje gniazda prawie na szczycie korony. Dzisiaj to jej przypadła w udziale ulubiona gałąź.
- Najwidoczniej naprawdę niewiele się we mnie zmieniło – Zaśmiała się cicho, nie przypuszczając, że nadal będzie potrafiła czuć się tutaj tak swobodnie mimo wszystkich wspomnień związanych z tym konkretnym drzewem. Większość była pozytywna i pewnie Harvey nawet nie domyślał się, że mogłoby być inaczej. Ale mogło, bo to właśnie w tym miejscu przesiadywała godzinami kiedy ich relacja zaczynała się rozpadać za sprawą jego zauroczenia Harper. Zawsze wtedy liczyła na to, że w końcu przyjdzie i znów założą się o jakiś mało znaczący drobiazg obstawiając kolejny mecz sezonu, ale w dniu finału zrozumiała, że to już dawno przestało mieć dla niego znaczenie.
- Zaproponowałabym ci mecz, ale akurat w koszykówce zawsze wygrywałeś. Marna ze mnie konkurencja – Uśmiechnęła się szeroko, odwracając głowę w stronę boiska. Prześledziła uważnie wygląd zawodników, delikatnie przygryzając dolną wargę. Drużyna czerwonych, w opinii Hayley, miała lepszych zawodników. Co najmniej dwóch wyraźnie górowało nad resztą, był też ktoś tak niski, że musiał się sprawdzać żeby w ogóle utrzymać się na swoim miejscu.
- Zgoda, ja stawiam na czerwonych. O... – zamyśliła się, odwracając głowę w stronę mężczyzny. Ich zakłady zawsze były głupie i wcale nie miała zamiaru dawać mu taryfy ulgowej, dlatego w końcu uśmiechnęła się tak niewinnie, że to musiało kryć w sobie jakiś podstęp.
- Jak wygram pójdziesz na podryw. I nie chodzi mi tutaj o podrywanie kobiety – Rzuciła mu wyzywające, roziskrzone spojrzenie, doskonale wiedząc, że teraz to on wymyślał swoje wyzwanie. Mógł odmówić albo zrewanżować się czymś równie krępującym, ale nie martwiła się o to. Zawsze kiedy przerastało ich wykonanie wcześniej ustalonego zadania, druga strona wymyślała coś innego. To była jedna z ich niepisanych zasad, dzięki którym ich nastoletnia przyjaźń w tamtym czasie była tak mocna.
- No dobra, tylko nie spadnij! – Mruknęła teatralnie zasłaniając oczy dłońmi i otwierając je dopiero na znak mężczyzny. Uśmiechnęła się szeroko, przytakując w odpowiedzi.
- Tylko jeśli znowu narąbię się jak meserszmit to nie ściągaj mnie stąd tak jak ostatnio – Zaśmiała się, znów nawiązując do przeszłości. Jeśli dobrze pamiętała, a warto wspomnieć, że z tego wydarzenia pamiętała niewiele, oboje spadli z drzewa kompletnie pijani.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Zaśmiał się krótko, gdy usłyszał tą wersję o ich potencjalnej, wspólnej grze w koszykówkę. Przede wszystkim to nie byłoby sprawiedliwe, bo swego czasu grał naprawdę sporo, więc na pewno jego umiejętności były na o wiele wyższym poziomie. Poza tym był od niej znacznie wyższy, więc stawiał dłuższe kroki i miał o wiele większy zasięg rąk, a to samo już dawało mu ogromną przewagę. Lecz sama próba wyobrażenia sobie tego naprawdę go rozbawiła. - Myślę, że ze swoim… na oko metr siedemdziesiąt, to raczej nie miałabyś szans. Ale gdybyś była kiedyś chętna, to mogę rozważyć propozycję wspólnej gry. Tylko wiesz, że często następuje taki podział, że jedna drużyna gra w koszulkach, a druga bez… więc jak coś, to ja zaklepuje koszulkę - przez chwilę wydawało się, że mówił całkiem poważnie, ale na koniec nie był już w stanie powstrzymać swoje uśmiechu i zerkania kątem oka w jej stronę. Nie byłby sobą, gdyby nie pozwalał sobie na dwuznaczne żarciki. Zazwyczaj, gdy czuł się swobodnie w czyimś towarzystwie, to było już na porządku dziennym, bo zwyczajnie miał takie, a nie inne poczucie humoru. Jednak za tymi słowami nie stała żadna niewłaściwa postawa, więc wierzył że Hayley pamiętała go na tyle dobrze, że nie odbierze tych słów zbyt poważnie.
- W sensie… jak przegram to mam poderwać jakiegoś faceta? - zapytał z lekkim niedowierzaniem, unosząc swoje brwi do góry i przez moment koncentrując wzrok na blondynce. Pokiwał przecząco głową, ale bardziej do samego siebie i ponownie zaśmiał się. Hayley to miała fantazję, naprawdę. Wrócił wzrokiem do obserwacji meczu i odpowiedział. - Okej, niech będzie. Kto wie, może z jakimś chłopakiem by mi wyszło… - zażartował sobie ponownie, po czym sam się trochę skrzywił, bo jednak ta wizja wcale go nie przekonywała. Jednak jeżeli przegrałby zakład, to należało wywiązać się z zadania. A bardziej do podjęcia rękawicy przekonywała go dalsza część, którą sobie wymyślił. - Ale żeby było fair, to jak ja wygram to ty poderwiesz jakąś laskę - mówiąc to kąciki jego ust zaczęły powoli przesuwać się ku górze, aż uśmiechnął się naprawdę szeroko i bezczelnie. Było widać, że to wyobrażenie spodobało mu się, więc ponieważ ich szanse wydawały mu się równe, to był w stanie zaryzykować koniecznością próby poderwania jakiegoś chłopaka, by mieć tą ewentualność oglądania jak Hayley próbuje flirtować z jakąś dziewczyną.
- Nie no, Hayley. Chyba trochę wyrobiłaś się z piciem przez ten czas? Czy jednak nie? - zapytał, odkręcając butelkę z winem i podając jej pierwszej. Tak z czystej kultury, nie to żeby naprawdę chciał ją opić. Zresztą sam nie miał takiej słabej głowy, więc domyślał się, że alkohol w tej ilości może poprawić humor i pomóc mu się wyluzować, jednak nie położy go. Później skupił się na meczu i komentowaniu go. W między czasie też wymieniał się z blondynką butelką i popijał tego taniego winiacza. Obie drużyny walczyły zacięcie, raz prowadziła jedna, a raz druga. Jeszcze nic nie zostało rozstrzygnięte, aż dotrwali do przerwy. A oni zdążyli już wypić ponad połowę butelki. Przez ten cały mecz zapomniał o tym, po co zaprosił ją naprawdę. Lecz skoro była przerwa to mógł ją wykorzystać. - Chciałem ci coś dać - zaczął mówić, chociaż jego wzrok dalej wbijał się w boisko. Jednak zaraz podniósł się, wolniej niż poprzednio, i wyciągnął torebkę z prezentem. Była niewielka, a w środku znajdowały się głównie drobiazgi - parę zdjęć wrzuconych luzem, jej ulubione słodycze z dzieciństwa, kostka rubika, którą swego czasu bardzo namiętnie Harvey układał, a potem sam próbował uczyć Hayley, lista rzeczy, które jako przyjaciele mieli razem zrobić. Postawił torebkę między nimi i wyciągnął ramkę z jedynym, oprawionym zdjęciem. Pierw sam na nie popatrzył, a potem przeniósł wzrok na Hay, uśmiechnął się niepewnie i przekazał jaj ramkę. Na zdjęciu byli oni oboje, tylko o jakąś dekadę młodsi, uśmiechnięci i szczęśliwi, siedzący razem dokładnie na tym samym drzewie, co teraz. - Za bardzo nie wiedziałem co… i pomyślałem, że możesz nie mieć tych zdjęć… a może chciałabyś je mieć… więc, wszystkiego najlepszego Hayley - mówił ciepłym, łagodnym głosem z nawet swego rodzaju rozczuleniem widocznym na twarzy.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Zaśmiała się cicho, wzruszając lekko ramionami. W normalnych okolicznościach pewnie zawstydzałyby ją takie komentarze, ale dzisiaj miała swoje ukochane drzewo, dobre towarzystwo, miecz koszykówki i jak się wkrótce miało okazać, wino na ukojenie nerwów. Wszystko było na miejscu, dlatego oparła się ufnie o tylną gałąź i westchnęła cicho.
- Pewnie zobaczenie mnie bez koszulki byłoby dla ciebie jak przyłapanie matki pod prysznicem. Na pewno tego chcesz? – Zażartowała radośnie, zmieniając pozycję na wygodniejszą. Podciągnęła nogi do góry, jednocześnie splatając je w taki sposób żeby zyskać stabilne podparcie, a później spojrzała na minę Harveya z niekrytym rozbawieniem. Ich relacja trwała już tyle lat, że z powodzeniem mógłby uznać ją za kogoś równego siostrze, ale matka w tym zestawieniu brzmiała jakoś zabawniej.
- Dokładnie tak! Ja ci wybiorę którego – dodała, choć w tej części parku zazwyczaj mało kto pojawiał się na horyzoncie. Drzewo rosło z daleka od ścieżki, dzięki czemu mogli pozwolić sobie na trochę więcej swobody, o ile nie robili przy tym zbyt dużego hałasu. Jako nastolatki często mieli z tym problem, co skutkowało kilkoma mandatami za naruszenie ciszy nocnej albo dewastowanie zieleni, a później, kiedy raz im się udało, próby ucieczki przed policją. Wszystko to było raczej niegroźne, choć bardzo denerwowało przykładnego Richarda, który dopiero w pracy dowiadywał się o wybrykach córki.
- Mógłbyś zaproponować własny pomysł – Jęknęła, chyba nie wyobrażając sobie jak miałoby to w ogóle wyglądać. Nie umiała podrywać mężczyzn, a co dopiero kobiet, równie pretensjonalnych, co nie wiedzących czego chcą. Z drugiej strony to miała być tylko pijacka zabawa, więc całkiem teoretycznie nic nie mogło pójść źle.
- Chyba nie możemy na to liczyć – Zaśmiała się radośnie, przejmując butelkę i bez oporów ciągnąc pierwszy, głęboki łyk. Alkohol zaszumiał przyjemnie w uszach, z biegiem czasu potęgując wszystkie pozytywne emocje, które towarzyszyły jej w obecności Harveya. Nie musiała nawet z nim rozmawiać, kiedy w trakcie meczu sączyli kulturalnie tanie wino, wymieniając się mniej lub bardziej merytorycznymi uwagami. Komentowała wszystko, począwszy od uwag technicznych, przez wygląd zawodników aż do nazw drużyn. W tym ostatnim temacie pochyliła się nieco nad znaczeniem log obu drużyn, wychodząc z kilkoma propozycjami własnych, naturalnie dużo gorszych i bardziej karykaturalnych. Było jej tak dobrze, że kiedy wręczył jej prezent, miała ochotę odłożyć go na bok i otworzyć dopiero w domu, ale wiedziała, że chciał zobaczyć reakcję. Dopiero kiedy otworzyła torebkę, uderzyła w nią fala wspomnień i nostalgii. Przeglądała długo każdą fotografię, bawiąc się kostką i skupiając wzrok na liście rzeczy do zrobienia. Kilka pozycji pozostało nieodhaczonych.
- „Wyjazd do Meksyku” – zaśmiała się głośno, cytując słowa wypisane na kartce. To marzenie wydawało się nieosiągalne nawet dzisiaj, a mimo tego wywołało falę tak pozytywnych wspomnień, że dosłownie zapomniała o rozgrywającym się przed nimi meczu. Przejęła ramkę ze zdjęciem i uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję. To jeden z najlepszych prezentów jakie dostałam – Powiedziała tym razem całkiem szczerze, walcząc z pokusą objęcia go ramionami. Zdecydowanie nie powinna łamać tej bariery.

@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Po słowach Hayley chłopak od razu skrzywił się, żeby nie powiedzieć że poczuł się zniesmaczony. Na moment zamknął też oczy, po czym odruchowo szturchnął blondynkę w ramię. Cóż, czasem było trudno zapanować nad swoimi wyobrażeniami, szczególnie jak od razu dostawało się dosyć konkretne słowa, które je powodowały.
- Weź, Hayley, czemu mi to zrobiłaś. Żeby mówić takie rzeczy o mojej matce, nie masz litości czy co - odpowiedział odruchowo z lekkim, ale widocznie przesadzonym oburzeniem. W tym wszystkim machinalnie nawet nie pomyślał o tej przyjemniejszej części, którą byłoby wyobrażenie sobie Hay, bo... Harvey był tylko facetem, a Hayley niezaprzeczalnie piękną dziewczyną, więc ten obrazek sam w sobie musiał być przynajmniej przyjemny. Lecz niestety kwestia matki bardziej wytrąciła go z równowagi, szczególnie w pierwszym, niepohamowanym odruchu.
- Widać, że kiepsko u mnie z kreatywnością... Zresztą, twój pomysł w odwróconej wersji bardzo mi się podoba - odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Wiedział przecież doskonale, że Hay należała do nieśmiałych osób i celowe podrywanie kogokolwiek zapewne byłoby dla niej wyzwaniem, a dziewczyny to pewnie tym bardziej. Chociaż... - Może to wcale nie jest takie odrealnione, hm? Wiesz, jakoś nigdy nie chwaliłaś się za bardzo swoim życiem "miłosnym", więc może akurat z tym wyzwaniem trafiłem w sedno? - zapytał wcale nieprześmiewczo. W sumie nawet go to ciekawiło. Bo może Hay wcale sama nie była, tylko z jakiegoś powodu wstydziła się do czegoś przyznać? Może to nie chodziło o nieśmiałość samą w sobie, tylko strach przed jakąś oceną.
- Nadal bardzo chętnie pojechałbym tam. Chociaż na tydzień... Masz jakieś plany na tegoroczne wakacje? - zapytał bez ogródek i jakiegoś większego zastanowienia, przenosząc na nią swój rozweselony wzrok. Miał świadomość kosztów takiej wycieczki, bo kiedyś jeszcze sprawdzał loty do Meksyku, jednak wbrew pozorom one nie były nieosiągalne. Tylko no... od tych czterech lat nie bardzo miał jak i z kim jechać. Co prawda zawsze mógł sam, jak kiedyś udał się na krótki wyjazd do Paryża, jednak to nie było to samo. Był zbyt towarzyski i prawdopodobnie tego rodzaju, samotny wypad bardziej przytłoczyłby go, niż sprawił mu jakąś autentyczną radość. Chyba że akurat byłby w swojej introwertycznej fazie, lecz ona nie zdarzała się często i jednak zazwyczaj w zupełnie innych okolicznościach.
- Nie ma za co, naprawdę - powiedział, uśmiechając się do niej ciepło i obejmując ją jedną ręką, by pomasować jej ramię i całościowo przesunąć na chwilę do siebie. Cieszył się, że mógł sprawić jej radość. Przynajmniej niewielką. Nie spodziewał się, że mógłby spowodować u niej inne uczucia... Chociażby dlatego, że pośród tych zdjęć były też takie z większą ilością osób. A na jednym z nich był on, Hayley i Harper. Jednak zamiast skupić się na tym, to na moment zamyślił się, słyszalnie uśmiechnął i kontynuował. - Wiesz, jak szukałem tych zdjęć w domu u rodziców, żeby zrobić odbitki, to właśnie mama zaczepiła mnie, pytając co robię. Ja wspomniałem o tobie, chwilę z nią rozmawiałem i... wiesz, że przyznała mi się, że ona była święcie przekonana, że my byliśmy parą. - Jego wyraz twarzy nadal był widocznie wesoły. Obecnie mógł się tylko z tego śmiać, chociaż wtedy... przecież podkochiwał się w swojej przyjaciółce, ale nigdy nie przyznał się otwarcie do tego. Jakoś, widocznie nie było im po drodze. Zresztą Hay nigdy nie wydawała mu się być w jakikolwiek sposób zainteresowana, więc teraz po latach mógł tylko smutno uśmiechnąć się do tego błędnego wyobrażenia.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
- Nie. Ani trochę – Przyznała konkretnie i radośnie, nie mogąc opanować rozbawienia jakie wywołała jego reakcja. Sama raczej nie była skora do wyobrażeń, które jemu mimowolnie stanęły przed oczami, ale przecież sam to zaczął! Może nie do końca liczył się z ripostą Hayley, jednak to tylko spotęgowało zamierzony efekt. O dziwo w tej chwili sama nie zaczęła się peszyć, z jakiegoś powodu bardzo luźno podchodząc do sytuacji.
- Mój pomysł w odwróconej wersji nie wydaje mi się ani trochę fascynujący – zaśmiała się, mimo wszystko rozumiejąc, że mężczyźni postrzegali takie kwestie zupełnie inaczej niż kobiety. Patrząc na jego uśmiech aż zastanowiła się co chodziło mu po głowie, jednak dość szybko uznała, że chyba wolałaby nie wiedzieć jeśli wbrew woli potrafił wyobrazić sobie własną matkę w kąpieli. :lol:
- Co ty mi sugerujesz...? – Jęknęła cicho, podnosząc wzrok na jego twarz. Prawda była taka, że jako nastolatka nigdy nie chwaliła się życiem uczuciowym, bo to on był obiektem jej zainteresowania. Zazwyczaj tłumione uczucia rekompensowała sobie codzienną obecnością Spencera, która zakończyła się wraz początkiem związku Harveya i Harper. Dopiero wtedy przestała sobie radzić z narastającymi uczuciami, po prostu odcinając się od nich całkowicie.
- No dobra, powiem ci, żebyś nie wymyślał głupot. Jestem hetero, ok? Po prostu... jakoś mi w życiu nie wychodzi – Wiedziała, że zacznie drążyć temat i chyba byłoby to całkiem dobrym pomysłem na poznanie się bliżej po latach nieobecności, ale najprawdopodobniej nie należało tego robić. Nie wiedziała co aktualnie czuje i czy po prostu nie wygłupia się z nieuzasadnionymi nadziejami wobec Sevastiena.
- Nie wiem. Dopiero zaczęłam pracę i po prostu ciężko mi powiedzieć cokolwiek – Uśmiechnęła się delikatnie, starając się ukryć swoje rozczarowanie. Miała ochotę na takie wakacje, ale w tej chwili to naprawdę wydawało jej się po prostu nierealne. Nie miała już prawie w ogóle wolnego czasu, a urlopy zazwyczaj spędzała na ogarnianiu spraw bieżących, co tylko potęgowało ogólne zmęczenie. Czasem zastanawiała się nawet jak doszło do tej eskalacji obowiązków, za każdym razem zrzucając to na karb dorosłości.
- Moja chyba też – Zaśmiała się szczerze, zaraz odwracając głowę w jego kierunku. Kiedy objął ją ramieniem, zrobiło się przyjemnie i ciepło. Posłała mu radosny uśmiech i już miała wtulić się trochę mocniej, kiedy zrozumiała, że zdecydowanie nie powinna. Nie odsunęła się jednak, aby nie wprowadzać niepotrzebnego kwasu.
- Kiedyś często podkreślała, że cię lubi i ciągle do ciebie nawiązywała w rozmowach. Pewnie czekała aż powiem, że jesteśmy razem czy coś – zaśmiała się radośnie, spoglądając na wspomniane zdjęcie. Widok Harper otrzeźwił ją na tyle, że spochmurniała lekko i westchnęła.
- Przestała dopiero jak powiedziałam jej, że jesteś z Harper
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
- Mi tam wydaje się bardzo fascynujący - wymownie podkreślił jeszcze to słowo, uśmiechając się przy tym zadziornie i unosząc jedną brew do góry. Zazwyczaj coś było w tym obrazku dwóch dziewczyn, które razem wydawały się facetom bardzo pociągające. Harvey nie był w tej kwestii jakimś wyjątkiem, bo miał dokładnie takie samo zdanie. Chociaż wiadomo było, że obecnie tylko sobie żartowali, to jednak… wyobrażenie Hayley z jakąś inną dziewczyną mógł zaliczyć do przyjemnych. Nie to co to poprzednie, które niecelowo w nim spowodowała.
Gdy zadała kolejne pytanie to musiał mocno powstrzymywać się, żeby nie zacząć uśmiechać się jeszcze szerzej. Jednocześnie wpatrywał jej w jej twarz swoimi niewinnymi, maślanymi oczkami, jakby sugerując że wcale nie miał na myśli nic „nieodpowiedniego”. Szczerze mówiąc to wydawało mu się nawet sensowne wytłumaczenie. Po pierwsze właśnie z tego względu, że nie pamiętał by Hayley chodziła z jakimś chłopakiem, a po drugie pamiętał taką sytuację z ich wycieczki szkolnej, na której grali w butelkę. Na Hayley przypadło wyzwanie, które miało polegać na tym, że miała pocałować Spencera. No i… nie doszło do tego. Co prawda, wytłumaczenie mogło być jasne - nie chciała narażać ich przyjaźni czy zwyczajnie nie był w jej typie. Chociaż zauroczony wtedy w blondynce Harvey trochę się zawiódł. Ale teraz pomyślał o tym, że to może wcale nie chodziło o niego, tylko właśnie o płeć. - Mi też nie wychodzi w tym temacie, więc możemy przybić piątkę - odpowiedział, siląc się na niepewny uśmiech. Czyli jednak w tamtym przypadku chodziło o niego. Auć. Troszeczkę zabolało, nawet po tylu latach. No, ale jednak wcale jej się nie dziwił. Stanowczo blondynka była poza jego zasięgiem, co jeszcze za dzieciaka go trochę blokowało, a teraz jeszcze został w tym utwierdzony.
- Rozumiem. Ale jak coś to pamiętaj, że masz tu jednego, chętnego na wspólną wycieczkę - powiedział, uśmiechając się do niej szeroko i unosząc dłoń do góry, jakby zgłaszając się na ochotnika. Puścił jej jeszcze oczko, chcąc humorystycznie zakończyć ten temat. Nie zdawał sobie przecież sprawy z tego, że u Hayley było aż tak beznadziejnie, że nie mogłaby pozwolić sobie na taki zasłużony odpoczynek.
- Serio? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. - W sumie spędzaliśmy razem sporo czasu, to mogło tak wyglądać - potwierdził chwilę później z nadal utrzymującym się lekkim rozbawieniem. Chciał coś jeszcze od siebie dodać w tym temacie, lecz w tym momencie Hay wspomniała o Harper. Brunet zacisnął usta w wąską linijkę i powoli zabrał dłoń z jej ramienia. Ona była częścią jego życia i nie był w stanie tego wymazać, ale za każdym razem powrót do tego etapu, otwierał w nim te same bolesne rany. Starał się jakoś bardzo nie posmutnieć i na siłę utrzymać kąciki ust w górze. - Cóż. Było i minęło. Dawno i nieprawda… ale żeby było śmieszniej, to ostatnio na nią wpadłem i… nie, to wcale nie było śmieszne - próbował zacząć jakoś zabawnie, ale ostatecznie nie dał rady utrzymać tego tonu. Hay wiedziała, że już dawno nie był z Harper, lecz sam Spencer nie rozpowiadał na prawo i lewo, dlaczego doszło do tego rozstania. Chociaż po samym wspomnieniu o Pearson można było domyśleć się, że nie należało ono do najprzyjemniejszych.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
- Chyba nie jestem w stanie pojąć waszej logiki – zaśmiała się radośnie, przenosząc na Harveya roziskrzone spojrzenie. Śledziła go dokładnie takim samym wzrokiem, jakim patrzyła kiedyś; radosnym i niewinnym jakby przez te wszystkie lata nic nie uległo zmianie. Sączyła przy tym wino, cicho pomrukując za każdym razem kiedy zaczynał mówić i chichotała pod wpływem krążącego w organizmie alkoholu. Zaczynało jej wchodzić. Policzki zrobiły się czerwone, oczy błyszczały, nogi zwiotczały, a gałąź z jakiegoś, całkiem irracjonalnego powodu, stała się dziwnie wygodna.
- Co masz na myśli, mówiąc, że nie wychodzi? – Spoważniała na tyle, na ile pozwalał jej stan, w którym się znalazła. Powoli podciągnęła się do góry żeby chociaż trochę okazać zainteresowanie, ale ręka omsknęła się na gałęzi, przez co wątła sylwetka dziewczyny zachwiała się w miejscu. Nie siedzieli wysoko, ale mimo wszystko nagły skok adrenaliny spowodował instynktowną reakcję. Nerwowo chwyciła go za ramię i przylgnęła do niego tak mocno jakby wierzyła, że nie ściągnie go za sobą w dół.
- Przepraszam... to znaczy...byłeś... najbliżej – tym razem czerwień policzków przybrała trochę bardziej intensywny, głęboki odcień. Odsunęła się gwałtownie, już mając powiedzieć coś głupiego, ale zamilkła na dłuższą chwilę, chyba wciąż zdolna do wyciągania wniosków. Jej uwaga, całkiem wbrew woli, wróciła do postaci Harper. Przywołała przed oczy wspomnienie wysokiej blondynki, której mimo szczerych prób, nie zdołała polubić. Dziś Pearson była jej już całkowicie obojętna, a jednak nadal bolała świadomość, że poświęcił dla niej tamtą przyjaźń. Odniosła wrażenie, że nie było warto, ale posmutniała tylko starając się znów wycofać żeby nie okazać swoich, chyba nadal skomplikowanych uczuć. Wciąż żywiła do niego głupi sentyment, dlatego nawet w tej chwili na propozycję wspólnych wakacji czuła ekscytację. Przez chwilę nawet bała się, że mogłoby wrócić to wszystko, co czuła kiedyś i w jakimś sensie przerażała ją ta wizja. Tak bardzo nie chciała znów zostać odtrącona, że na chwilę całkowicie odcięła się od swoich uczuć jakby starała się nabrać dystansu, na który nie pozwalał jej swoimi słowami. Za bardzo jej zależało na zachowaniu tej relacji w jakiejkolwiek formie.
- Będę się zgłaszać kiedy już mnie zwolnią – zaśmiała się, próbując chociaż w ten sposób ukryć swoją... kiepską sytuację życiową. Miała wręcz wrażenie, że w ostatnim czasie zrobiła się jeszcze bardziej nudna i nieciekawa, ciągle nie mogąc zrozumieć dlaczego tak wielu ludzi wciąż szuka z nią kontaktu. Pracując z końmi, potrafiła mówić tylko o nich, bo dookoła pasji kręciła się również praca Blondynki, nie lubiła plotek, a życie uczuciowe już od dawna wypaliło się całkowicie.
- Serio – Zachichotała znowu, zachowując dla siebie dalszą rozmowę. Z bardzo oczywistego powodu nie wyobrażała sobie powiedzieć mu, że matka wiedziała o jej zauroczeniu. Nie dlatego, że Hayley jej o tym mówiła. Podobno to było widać za każdym razem kiedy dłużej niż zwykle zastanawiała się co na siebie włożyć, jak się uczesać albo pomalować i przede wszystkim w zachowaniu po każdym spotkaniu. Później długo przeżywała „rozstanie” i przynajmniej w oczach Emily, wszystko się zgadzało. Szkopuł polegał tylko na tym, że nigdy nie byli razem.
- Mogę zapytać dlaczego? – szepnęła niepewnie, pozwalając mu się zdystansować. Sama też nie wiedziała co robić, dlatego chwilowo straciła zainteresowanie meczem. Opuściła wzrok markotniejąc. Właśnie dobrnęli do sytuacji, kiedy straciła grunt pod nogami. Długa przerwa nie służyła takim rozmowom, ale jeśli był gotowy wprowadzić ją na nowo do swojego świata, chciała go poznać.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
- To znaczy, że… mam wrażenie, że im bardziej chce, tym mniej mi cokolwiek wychodzi. Ostatnio rzuciłem się w wir randkowania i… - zaczął opowiadać stosunkowo luźnym tonem, bo w sumie to nie było nic wielce krępującego. Ot tak nie znajdowało się dziewczyny bądź chłopaka, jednak zazwyczaj trzeba było na to poświęcić trochę czasu i energii. Chociaż Harvey’owi wydawało się, że już dosyć długo szukał i… chciał znaleźć. Wcale nie lubił tego randkowania. Poznawania się. Opowiadania w kółko o sobie. To było męczące, a po jakimś czasie stawało się deprymujące. Gdy bezskuteczne wracało się do tych początkowych etapów, bo randka okazywała się jednak niewypałem, więc konsekwencją było pójście na następną. Lecz nie dokończył swojej myśli, bo poczuł to szarpnięcie. Odruchowo zaparł się na gałęzi i na całe szczęście nie dał się przechylić do tyłu. Tak więc, wyglądało groźnie, ale było bezpiecznie. Odpowiedział jej tylko ciepłym uśmiechem. - Nic się nie stało - zapewnił ją, po czym potrzebował chwili, by powrócić do wątku, który prowadził. - I ogólnie większość z tych randek skończyła się beznadziejnie albo po prostu tak obojętnie, że nawet nie było sensu tego kontynuować, chociaż… W tym wszystkim znalazła się jedna osoba. Tylko, że my tak nie do końca ze sobą randkujemy. To znaczy, spotykamy się, ale jest tak bardzo… bezpiecznie. I nie wiem do końca co o tym myśleć. Z jednej strony czuję pewien dystans od niej, a drugiej zgadza się pojechać ze mną sam na sam na weekend pod namiot. Trochę nie wiem na czym stoję, ale nie chce też naciskać, bo jest na to za wcześnie - odpowiedział, dzieląc się po raz pierwszy z kimś swoimi przeżyciami po „spotkaniach” z Dorcas. Harvey zdawał sobie sprawę, że ona podobała mu się. Miała wszystko - charakter, poczucie humoru, była dobrze wychowana, inteligenta, no i nieziemsko piękna. Ale z jakiejś przyczyny, mimo iż bywały pomiędzy nimi momenty, w których Spencer czuł że „iskrzy” i wydawało mu się, że to nie jest jednostronne… to jednak czuł też pewną barierę i zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że jej sedno leżało w niewłaściwych założeniach dziewczyny. Zerknął kontrolnie na Hayley, licząc że nie przytłoczył jej swoimi sprawami miłosnymi, ale miło było komukolwiek o tym powiedzieć. Bo nie miał nikogo na tyle bliskiego, jakiegoś przyjaciela, któremu mógłby się zwierzyć. Więc trochę obawiał się, że mógł uzewnętrznić się za bardzo.
- Bo… spotkaliśmy się na randce w ciemno. No i wiesz, żadne z nas się nie połapało. Więc pogadaliśmy, było naprawdę fajnie i miło, nawet planowaliśmy już kolejne spotkanie. Zrobiło się trochę blisko… nawet za blisko… No a potem okazało się, że to była Harper. Więc no, wściekłem się. Chociaż to nie była ani jej ani moja wina. Ale tak naprawdę wkurzyłem się nawet nie o tą samą naszą randkę, ale… Wiesz. Wtedy jak się rozstaliśmy, to stało się nagle i szybko. My o niczym nie rozmawialiśmy, nie widziałem jej od tamtej pory i… po prostu puściły mi nerwy. A potem było jeszcze gorzej, bo doszedłem do cudownego wniosku, że dobrze będzie żebyśmy sobie jednak wszystko wyjaśnili i spotkali się… - przerwał swoją opowieść. Można było się domyśleć, że to tłumaczenie sobie powodów ich rozstania i jak do tego wszystkiego doszło nie poszło najlepiej. Jednak wcale nie musiał wchodzić w szczegóły, szczególnie że wątpił że Hayley w ogóle miała ochotę o tym słuchać. Pewnie pytała z czystej grzeczności, a on jednak zazwyczaj bywał rozmowy i wylewny, więc nie miał większych oporów, by zacząć o tym mówić. Szczególnie, że mimo iż teraz może nie byli ze sobą blisko, to kiedyś Hay była jego bliską przyjaciółką i po prostu… czuł, że mógł jej to powiedzieć. Że jego życie, jego prywatność, jego „tajemnice” będą u niej bezpieczne.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Słuchała go w ciszy, starając się zapanować nad mimowolnymi reakcjami organizmu. Analizowała szybko, ale z biegiem czasu zdążyła zrozumieć, że jest już naprawdę pijana i na potwierdzenie swojej tezy miała dowód rzeczowy - prawie pustą butelkę wina. Oddała mu ją bez słowa, starając się wyglądać całkiem normalnie. Mimo wszystko ruchy dziewczyny przybrały charakterystyczną, nieskoordynowaną lekkość, a wyraz twarzy stał się delikatnie otępiały. Zdecydowanie nie powinna aż tyle pić.
- Może właśnie chcesz za bardzo? – Zaczęła, chyba dosyć logicznie jak na sposób wyrażenia swojej myśli. Czasem delikatnie zaciągała żeby przyspieszyć w innym miejscu i chociaż czuła to wszystko, jak na złość zapanowanie nad językiem okazało się trudniejsze niż przypuszczała.
- Chociaż… co ja tam wiem? – Bąknęła, przybierając smutny, lekko kpiący uśmiech. Jej próby nawiązania romantycznej relacji praktycznie zawsze kończyły się spektakularnym fiaskiem i chociaż wcale nie chciała się chwalić, miała nadzieję, że Harvey potrafiłby to... uszanować. Może nie zrozumieć, bo przecież on w temacie związków miał trochę więcej doświadczenia, ale przynajmniej wysłuchać jeśli będzie tego potrzebowała.
- Nie znam się, więc się wypowiem – zaczęła, posyłając mu lekki uśmiech zaraz po wysłuchaniu wszystkich zwierzeń, na które się zdobył. Sama w temacie relacji damsko-męskich była po prostu kiepska, przede wszystkim ze względu na chorobliwą nieśmiałość. Czasem wystarczyło jedno dwuznaczne zdanie, żeby na ogół blada twarz przybrała odcień purpury.
- Wydaje mi się, że mogą być dwie opcje. Albo... już utknąłeś w wiecznym friendzone albo ta dziewczyna po prostu woli robić wszystko powoli żeby czegoś nie spieprzyć. Chociaż... wyjazd pod namioty nie brzmi jak powolne, przemyślne działanie – Zmuszała się żeby każde słowo artykułować spokojnie i w równym tempie, bo alkohol coraz bardziej plątał język. Miała ochotę znów zacząć nawiązywać do ich przeszłości, powiedzieć coś o swoich uczuciach sprzed lat i poniekąd porównać działanie Dorcas z tym, które ona sama starała się stosować w tamtym czasie, ale jeszcze w jakiś sposób była w stanie nad tym zapanować. Cicho westchnęła, przymknęła oczy i z rozżaleniem przyznała sama przed sobą, że takie podejście nie mogło skończyć się happy endem.
- Nie zastanawiałeś się nad daniem temu drugiej szansy? Ja wiem, że to brzmi jak szaleństwo, ale ze wszystkiego, co teraz mówisz, odnoszę wrażenie, że ty i Harper...ciągle nadajecie na tych samych falach – Trochę się plątała i może wcale nie wypowiedziałaby tej myśli na głos gdyby nie wpływ wina. Z drugiej strony czy mógł mieć jej to za złe? Nigdy nie została wprowadzona w okoliczności ich rozstania i naprawdę nie miała złych intencji.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Wysoce prawdopodobne, że Harvey chciał za bardzo. Chociaż wydawało mu się, że już w dużej mierze ten etap miał za sobą. Jednak wtedy naprawdę nie myślał trzeźwo, nie widział tego, co miał przed oczami, za bardzo koncentrował się na pozytywach, nie dostrzegając wad. Jednak teraz nie nakręcał się tak szybko. Przecież nie widzieli się z Dorcas raz czy dwa, spotykali się już od jakiegoś czasu, zdążył ją trochę poznać. Nie wyglądało na to, że przypisywał jej cechy, których nie miała czy nie dostrzegał czegoś, co powinno go zaalarmować. Lecz to była jego perspektywa i mimo wszystko mogła być trochę zaburzona.
- Może… chociaż wolałbym nie - wymruczał pod nosem. To znaczyło tyle, że zaangażował się już na tyle, by bać się teraz nagle jakiegoś uświadomienia. Zdjęcia kolorowych klapek z oczu i zapoznania się z szarą rzeczywistością. Gdyby po raz kolejny bardziej wymyślił sobie czyjś obraz, a nie potrafił dostrzec go naprawdę, to chyba już oznaczałoby, że coś było z nim mocno nie tak. Zawiesił się na dłuższą chwilę, zastanawiając się nad tym, czy naprawdę mógł sam sobie dopowiedzieć za wiele. Ocknął się dopiero po jej następnych słowach. Uniósł podbródek do góry, skierował na nią swoje spojrzenie, zapatrzył się w jej buzię i zaczął słuchać ze szczególną uwagą.
- Świetnie. Czyli z tych dwóch opcji zostaje mi friendzone… Heh. Mówiłem, że mi też nie wychodzi w tym temacie - odpowiedział widocznie nieucieszony jej wnioskami. Oczywiście przyjaźń to też była bardzo wartościowa relacja, lecz Harvey zdążył już się nastawić na coś więcej. No i Dorcas przecież niesamowicie podobała mu się i… to byłby niemały cios w jego męską dumę, gdyby okazało się że utknął w friendzone. - W takim razie chyba muszę to jakoś sprawdzić na tym wyjeździe - dodał z lekkim, jednak dosyć niepewnym uśmiechem. Oczywiście nie miał na myśli nic przesadnego, jednak takie ładne okoliczności przyrody i fakt, że mieli być tam tylko sami mogły im jedynie sprzyjać, by chociaż trochę się do siebie zbliżyć. Oraz sprawdzić, czy ta bliskość ma jedynie przyjacielski charakter, czy może kryje się za nią coś głębszego…
Jego ciemne ślepia wpatrywały się w nią, gdy uśmiech stopniowo zaczął znikać z jego buzi. Był widocznie zdezorientowany i wgapiał się w nią z taką intensywnością, jakby cały czas procesował, czy to co usłyszał było prawdziwe. Bo brzmiało tak cholernie irracjonalnie, że nie wydawało mu się, że te słowa naprawdę mogły paść z jej ust. Zresztą Harvey też już nie ogarniał do końca wszystkiego. W między czasie wypili już tą całą butelkę wina. Chociaż nie był to mocny alkohol, to jednak spożyli go dosyć szybko i to zapewne także rozwiązało mu język. Mówił bardzo prostym językiem, bo gdyby o tym samym opowiadał na trzeźwo, to jego opowieść na pewno byłaby o wiele bogatsza. Sens jednak pozostawał taki sam. Przypadkowo spotkał się ze swoją byłą, co było dla niego ciężkim przeżyciem, pomimo iż od ich rozstania minęły ponad trzy lata. To samo za siebie wiele mówiło. Bo gdyby ich rozejście było łagodniejsze, to powinien już dawno to przepracować. Jednak w swojej wypowiedzi podkreślił, że nie było mu łatwo. Zdawał sobie sprawę, że blondynka nie miała niemal żadnych informacji o ich rozstaniu, ale jeżeli chciałaby je teraz zdobyć, to Spencer porozmawiałby z nią, bo czuł że mógł to zrobić… jednak bardzo szybko zawiódł się na tym „przeczuciu”. Nie wiedział, jaki proces myślowy zaszedł w jej głowie i doprowadził do takich bezsensownych wniosków. Jednak poza tym, że on był abstrakcyjny, to też bardzo bolesny. Jakby to było takie proste… zejść się i dalej być ze sobą, jakby nic złego się nie stało, a ta ich cała pieprzona, cudowna przyszłość stała przed nimi otworem. Cholernie zabolało, bo przecież… tylko tego chciał. Harvey nie miał żadnych wielkich planów czy marzeń. Te jego wydawały się takie normalne i przyziemne. I mógł to wszystko mieć. Właśnie z Harper. Ale rozpadło się. Nie, nie rozpadło się. Rozjebało się. Tak nagle i drastycznie, że nie wiedział, co miał ze sobą zrobić. Że nie był w stanie wyjść ze swojego łóżka, nie widząc sensu w jakimkolwiek działaniu. Że płakał jak małe dziecko, nie potrafiąc zrozumieć dlaczego… a Hayley od tak sobie zarzuciła tym wspaniałym pomysłem, że miałby dać im drugą szansę. Kurwa, jakby ani przez moment o tym nie pomyślał. Jakby nie próbował tego jakoś układać i ratować w swojej głowie. Jakby nie chciał, tylko uparcie zapierał się przy swoim. Chciał, naprawdę chciał, ale… wtedy wszystko sobie przypominał i rozpadał się od początku. Nienawidził go. Czuł wstręt do niej. A sam siebie potrafił jedynie wyśmiać.
- Hayley, kurwa, ciebie popierdoliło? - zapytał, nie ruszając się z miejsca. Naprawdę wolałby, żeby to był jakiś pieprzony żart niż prawdziwa - nawet pijacka - insynuacja. Jej słowa były zupełnie nielogiczne, bo na podstawie jakich argumentów? Było naprawdę miło i fajnie. No tak, to dużo. A przecież cała otoczka, jego postawa i nawet padające wprost słowa wcale nie sugerowały, że nadal mocno to przeżywał. - Ona mnie zdradziła - wypowiedział te słowa już o wiele słabiej, bez tak mocno słyszalnego oburzenia jak chwilę wcześniej. Natychmiast odwrócił twarz przed siebie, na szczęście szybko dostrzegając, że ten temat powodował w nim za wiele przykrych emocji. - Spadam stąd - mruknął, nie zostawiając jej za dużego pola manewru. Wcale nie czekał na jej reakcję czy słowa wytłumaczenia. Obawiał się, że zaraz mógłby albo wybuchnąć albo po raz kolejny pozwolić się rozłożyć przez swoją spierdoloną przeszłość i nieistniejącą przyszłość. Tak więc trochę lekkomyślnie, ale zsunął się z gałęzi, upadając na ziemię. Przeszedł go nieprzyjemny, piorunujący dreszcz od stóp po kolana, ale trwał dosłownie ułamek sekundy. Nie chciał tu być. Nie chciał na nią patrzeć. Nie chciał z nią rozmawiać. Nie chciał spróbować zrozumieć, czemu to powiedziała. Chciał tylko uciec przed tymi uczuciami. - Jeszcze raz… wszystkiego najlepszego, Hay - powiedział nawet nie odwracając się w jej stronę, jednak na tyle głośno by usłyszała. Po czym szybkim krokiem powędrował przed siebie. Nie zatrzymywał się ani na chwilę. Nawet nie odwrócił w jej stronę. Zostawiając blondynkę liczył na to, że razem z nią zostawi ten obraz szczęśliwej przyszłości, który pojawił się w jego głowie i… który był dla niego tak nieosiągalny, że samo jego wyobrażenie łamało mu serce.

[ zt ] @Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Nie była tym typem osoby, który twardo upierałby się przy swoim zdaniu, tym bardziej, że nie znała Dorcas. To mogły być równie dobrze pozbawione sensu domysły, o czym świadczyła postawa pełna alkoholowej lekkości. Czasem plotła co ślina na język przyniosła, nawet jeśli bardzo starała się postawić na miejscu swojego rozmówcy i z całą pewnością nie miała na celu go ranić. Może właśnie dlatego, kiedy wypowiedziała swoje spostrzeżenia, postawa Harveya tak bardzo ją zaskoczyła. Praktycznie od razu wychwyciła ten moment ciężkiej, palącej złości i zamilkła natychmiast, jeszcze zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Właściwie to wystarczyło żeby wprawić ją w silną chęć przeproszenia za swoje słowa, ale pozbawił ją tej możliwości wraz z ostrym wyrzutem. Nigdy wcześniej nie zwrócił się do niej w taki sposób, dlatego w tej chwili miała wrażenie, że zaschła jej cała krtań uniemożliwiając wypowiedzenie czegokolwiek na swoją obronę. Siła reakcji była tak duża, że instynktownie rzuciła coś w stylu „to nie tak”, ale już jej nie słuchał. Bo to nie tak miało zabrzmieć, że znów wpychała go w niczym nieuzasadniony związek z Harper, a jedynie było krótkim, może nawet w miarę trafnym, spostrzeżeniem. Ich charaktery do siebie pasowały, nawet jeśli teraz dzieliły ich głębokie, niewyleczone rany. Może po prostu wciąż chciała wierzyć, że miało jakiś sens przerwanie ich przyjaźni na rzecz tamtego związku, ale teraz odarł ją ze złudzeń tak gwałtownie, że nie potrafiła sobie z tym poradzić.
- Harvey, ja nie to chciałam powiedzieć. To było czysto hipotetyczne pytanie – Zaczęła czując jak głos drży panicznie w pierwszej fali silnych emocji. Ten sam alkohol, który jeszcze przed chwilą przyjemnie podsycał radość, teraz spotęgował smutek, pozwalając mu urosnąć do rozpaczliwej bezsilności.
- Nie wiedziałam. – Tym razem to ona zakrztusiła się łzami, bezsensownie starając się złapać go za ramię kiedy zasunął się z drzewa bez chwili pomyślunku. Chciała za nim zejść, ale słowa, które wypowiedział w chwilę później zatrzymały ją na miejscu. Obróciła głowę w stronę darowanego prezentu, nagle przestając postrzegać go jak coś... przyjemnego, tak samo jak zakończony właśnie turniej. Przegrała. Podwójnie przegrała i po raz pierwszy zwątpiła w sens odbudowywania tego wszystkiego. Miała wrażenie, że nie umie już z nim rozmawiać przede wszystkim dlatego, że po prostu go nie znała. Wciąż żyły w nim jakieś emocje, w których ona nie miała prawa się odnaleźć, nie znając również kontekstu, gdy tymczasem Harvey miał jej za złe pytania albo sugestie, które nasuwały się naturalnie. W jednej chwili uzmysłowiła sobie, że ich przyjaźń już od dawna nie istniała. Teraz byli po prostu dwójką obcych dla siebie ludzi, którzy próbowali wskrzeszać coś, co umarło naturalnie. Poczuła uścisk w gardle, znów chwytając w palce ramkę z ich wspólnym zdjęciem, a później przestała walczyć z emocjami. Musiała sobie popłakać i zastanowić się co dalej, bo w naturalnym odruchu znów miała ochotę się wycofać i zniknąć z jego życia. Nagle wróciły te same emocje, które czuła po śmierci Toma. Ten moment kiedy wygarnął jej wszystko żądając świętego spokoju. Jak zachowa się tym razem? W pierwszym odruchu odrzuciła myśl, że mógłby postąpić tak samo, ale za chwilę dotarło do niej że właśnie teraz zrobił coś podobnego choć w znacznie łagodniejszej formie. Nawet nie próbował wyjaśnić sytuacji mimo pamięci o jej urodzinach. Znów spojrzała na zdjęcia i wpakowała wszystko do kartonika. Nie wiedziała co z tym teraz zrobić, chwilowo wahając się czy nie lepiej byłoby zostawić przeszłość w tym miejscu i po prostu dać sobie spokój, ale nawet jeśli to miał być koniec, czuła, że musi go przeprosić. Zgarnęła wszystko ze sobą, zeszła z drzewa i opuściła park.
/zt
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

June Janet King
Awatar użytkownika
18
lat
173
cm
uczennica i córeczka tatusia
Uznana Klasa Średnia
Z nieskrywaną ekscytacją wyczekiwała kolejnego spotkania z Ashą, na które umówione były już od pewnego czasu. Niestety, przez szkołę June była zmuszona przełożyć wspólny piknik o parę dni, ale obiecywała wtedy, że na pewno to nadrobią i zadośćuczyni jej ten poślizg. Wzięła swoje słowa sobie bardzo do serca; chciała sprawić, żeby wszystko wypadło idealnie. Kosz piknikowy, choć stosunkowo niewielki, skrywał sporo niespodzianek, które musiała przygotować z daleka od wścibskich spojrzeń rodzeństwa lub rodziców. Nie chciała, żeby ktokolwiek (no dobra, może poza JJem, ale jakoś nie paliła się do chwalenia mu się tym, bo i po co) wiedział o jej małej schadzce, bo spodziewała się tego, jaka mogła być tego reakcja. I to nie tak, że wstydziła się czegokolwiek, nic z tych rzeczy. Po prostu wychodziła z założenia, że na razie nie ma się z czym spieszyć i lepiej zobaczyć, co czas przyniesie. Nie miała też większych oczekiwań względem dzisiejszego dnia, chciała go wyłącznie mile spędzić w dobrym towarzystwie - a takie z pewnością było.
Na dodatek pogoda im sprzyjała. Niebo przesłaniało parę pojedynczych, białych chmurek, przez co słońce nie raziło bezpośrednio w oczy. Także temperatura była dość przyjemna, co było powodem tego, że we wszystkich parkach, skwerach i innych miejscach wypoczynkowych wylęgło się sporo ludzi. Akurat Kingowej to nie przeszkadzało, raczej nie spodziewała się tego, żeby przez to mieć problem ze znalezieniem miejsca dla nich.
O umówionej godzinie zjawiła się u Ashy, zgodnie z wspólnym postanowieniem - na rolkach. Poczekała na nią przed jej domem, nie rwąc się specjalnie do tego, by już poznawać jej rodzinę. Przy okazji nie wywierała na niej takiej presji czasu, jeśli na przykład nie wyrobiła się do danej godziny. Dzisiaj miał być dzień wrzucenia na luz i z takiego właśnie założenia wychodziła June, kiedy czekała na przyjaciółkę.
Gdy wreszcie się zjawiła, przywitała się z nią i przytuliła, już teraz dostrzegając, że sama obecność Moore od razu wywindowała dobry humor June. - Boże, już tak mam dość tej szkoły i całego poprawiania ocen. Jestem już taka zmęczona tymi projektami, że nie mogłam się doczekać naszego spotkania - przyznała dość szybko, skarżąc się na najzwyczajniejsze w świecie znudzenie. Nigdy jakoś bardzo nie lubiła chodzenia do szkoły, ale miała wrażenie, że im dłużej w niej była, tym gorzej ją znosiła. Już nie mogła doczekać się zakończenia szkoły, nawet jeśli wiązało się to z życiem samodzielnym. A to, jak pewnie większość jej rówieśników, ciągle ją przerażało.
- Ogólnie to myślałam, żeby udać się do Shinewater Park, co Ty na to? Tam na trawie, gdzieś pod cieniem na pewno będzie sporo miejsca - zaproponowała, spoglądając na Ashę i oczekując innego pomysłu lub akceptacji tego.

@Asha Moore
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię jak sama dorosnę to ok :(.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nie wiem, gejostwo.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz