Karuzela była praktycznie codziennością Daiquirego. Chodził w niej codziennie, niezależnie od tego, czy danego dnia biegał po torze, czy nie. Służyło to przede wszystkim utrzymaniu kondycji, która była kluczowa, jeśli miał wygrywać gonitwy.
W związku z tym, że był to dla niego chleb powszedni, ogier nie ekscytował się w drodze na karuzelę. Wiedział, że nie czeka go tam nic ciekawego, co nie zmienia faktu, że nawet lubił tę formę aktywności. Lepsza była tylko bieżnia, na której mógł galopować, czego karuzela niestety nie była w stanie mu zapewnić.
Ku jego zaskoczeniu, w karuzeli znajdował się już jakiś koń, a właściwie klacz, której widok lekko ożywił Daia. Zarżał do Argent cicho, pozostając pod pełną kontrolą stajennego, który zatrzymał na moment całą machinę, by wprowadzić folbluta do jednego z boksów. Po wejściu do środka kasztan jeszcze przez chwilę zdradzał wyraźne zainteresowanie gniadą, od której oddzielał go pusty boks. Szybko jednak skupił się na ruchu naprzód, gdy pogoniła go ściana za zadem. Zaczął iść aktywnym stępem, nie próbując forsować tempa, co jednak mogło się wkrótce zmienić.
@Red Star d'Argent