JJ miał bardzo mało czasu na skończenie tego projektu. W końcu deadline miał za dwa miesiące, a to dla niego było tyle, co dla przeciętnego studenta na następny dzień. Junior lubił przygotowywać się wcześniej, a najlepiej gdyby gotowe zadanie czekało grzecznie na oddanie jakiś miesiąc, bo zazwyczaj właśnie na kilka tygodni przed ostatecznym terminem znajomi Jamesa zawalali go prośbami o sprawdzenie czy doradzenie czegoś w ich projektach. Fakt, że sami pomagali mu wcześniej, gdy to on pytał ich, ale wiedział też z doświadczenia jak bardzo pomaganie ziomkom go wkręca i jak bardzo może w pewnym momencie zapomnieć dokręcić jakieś śrubki (co raz musiał robić pięć minut przed zajęciami i takiego stresu nie przeżył nigdy wcześniej, nawet gdy czekał na wiadomość, czy dostał się na te studia). No właśnie, dokręcanie śrubek. Tu tkwił problem. Bo JJ zawieruszył gdzieś śrubokręt, który był mu aktualnie niezwykle potrzebny do dokręcenia jednego z projektowych wihajstrów. To nie tak, że chłopak nie miał miliona innych narzędzi, bo zapewne sam Bob Budowniczy by się zawstydził i schował gdzieś ze swoją skrzyneczką, gdyby zobaczył juniorowy arsenał (niby wszystkiemu da radę, ale nie dwudziestodwulatkowi z pierdolcem na punkcie robotów,
JJ 1, animowany typ 0), problem tkwił w tym, że te konkretne narzędzie miało dla chłopaka ogromną wartość sentymentalną i czasem miał wrażenie, że przynosi mu szczęście. A to ważny projekt był, każda, nawet najmniejsza kropelka szczęścia była tu na wagę złota.
Dlatego też z zawrotną prędkością zbiegł ze schodów i wparował do salonu, gdzie zaczął po kolei wywracać wszelkie poduszki do góry nogami, ku uciesze najmłodszej siostry, która zdawała się ładować swoje bezdenne życiowe bateryjki otaczającym ją chaosem (którego w Kingowym domu było nadmiar, dziwne więc że jeszcze po ścianach biegać nie zaczęła). JJ-tornado przystopował swoją destrukcyjną ścieżkę dopiero gdy dotarł do zajmowanych przez dwie fanatyczki Disneya miejsc.
-
Jojo nie siedzisz może na moim śrubokręcie? Widziałaś go gdzieś może? - Zapytał, przy okazji rozglądając się dookoła, bo może leżał na stoliku, albo na dywanie. W akcie ostatecznej desperacji zapewne wyciągałby drabinę, żeby obejrzeć zwisające z sufitu lampy. W domu Kingów przecież wszystko było możliwe. Jagger nawet nie pytał, bo ta była pochłonięta śpiewaniem piosenki razem z postaciami z bajki i odcięła się od zewnętrznego świata, na chwilę tylko przerywając swój popis wokalny by wydać z siebie radosny szczebiot, gdy Junior uniósł ją z kanapy by sprawdzić, czy jego zguba nie czai się gdzieś pod jej miejscem. Zawiedziony brakiem przełomu w swoich poszukiwaniach odłożył siostrę na miejsce i potargał jej włosy, po czym odwrócił się w stronę Jojo licząc, że ta da mu jakieś przydatne wskazówki, które pomogą mu rozwiązać sprawę zaginięcia jego własności. Nadziei nie tracił, bo zawsze do sprawdzenia była jeszcze kuchnia i pokoje rodzeństwa (do których nawet nie śmiał zajrzeć kątem oka, chociaż musiał przyznać przed samym sobą, że trochę go już nosiło od tej niepewności czy któraś nie zrobiła mu żartu i go tam nie schowała) oraz ojca, a to było dużo miejsc i jednak miał nadzieję, że obejdzie się od przetrząsania całego domu.
Jedno było pewne: JJ znajdzie swoją zgubę albo umrze próbując.
(zapewne z rąk June, że jej głowę jakimś śrubokrętem zawraca i próbuje do pokoju wejść)
@Jojo King