Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Jennilynn Hynes. Nieobecność przez trzy dni, potem jeden dzień w szkole, a teraz nieobecność przez kolejne pięć. Zagrożenie prawie ze wszystkich przedmiotów. Dwa monity ze szkoły do domu, gdzie bezsilni bliscy już obdzwonili wszystkich, których znali z listy potencjalnych znajomych. Jennilynn Hynes zniknęła z radaru.

Jennilynn Hynes – odleciała.
Trzymała się dzielnie przez cały styczeń, w lutym trzymała się tak ledwo ledwo i cholernie ją to kosztowało żeby pozostawać czystą, żeby się dawać kontrolować rodzicom, regularnie oddawać mocz do drug-testów, regularnie uczęszczać do terapeutki od uzależnień, wracać do domu przed 22-ą i udawać, że śpi. Wszystko zaczęło się pieprzyć, gdy z dziwnego rozpędu kupiła od pewnego dilera, nawet tak trochę wbrew sobie, trochę stafu. Tłumaczyła to tym, że jak nie ma skitranego totalnie niczego, to ciągnie ją do ćpania w sposób zupełnie niemożliwy do wytrzymania. Że jak będzie mieć coś, cokolwiek, to będzie to sobie leżeć w ukryciu, a ona będzie spokojniejsza.
Potem zaczęła czuć, że jednak ułudą było sądzić, że to jest rozsądny mechanizm.
Wzięła raz.
Wzięła drugi raz.
Poszła dokupić.
Wzięła znów. Poszła na imprezę. Wróciła za późno. Była awantura. Straciła sporo zaufania. Matka prawie wdarła jej się do pokoju z groźbą przeszukania. Wszystko zaczęło się sypać. Trzeba było…

…odejść. Trzeba było wybrać: dalsze udawanie, duszenie się we własnej słabości – albo życie. Życie zgodne z prymitywnymi może, ale za to mega naturalnymi odruchami Jennilynn, jej pragnącego chemii ciała i marzącej o totalnym odłączeniu duszy.
Odeszła.
Na tamtej imprezie poznała starszą dziewczynę, ta dziewczyna miała kumpelę które mieszkała na mecie ze zmienną liczbą współlokatorów. Jenn zabrała plecak ciuchów i pewnej nocy po prostu uciekła.
Oczywiście – zamieszkanie tam było błędem. Było porażką jej wielomiesięcznej walki o czystość od dragów, było zdradą obietnic i przysiąg dawanych rodzinie i resztkom dawnych znajomych, którym się jeszcze chciało jej kibicować. Było wstąpieniem na prostą drogę do powrotu do pełnoetatowej narkomanii. Było - głupotą.
Zajebistą głupotą.

I co z tego?
Nie miała wyrzutów sumienia, gdy po dwóch tłustych krechach i paru kolorowych drinkach dała się zaciągnąć przez współlokatorkę i jej kumpla na tę imprezę. Nie chodziło tu o nic – poza tym, o co mogło chodzić. Party na pełnej kurwie. Dragi, faceci, alko, za głośna muza. Do takich imprez Jenn, paradoksalnie czy nie, pasowała całą sobą, nawet stylem – gdzieś na pograniczu artystycznego grunge’u i edgy-couture, bo w życiu raczej jej rodzinie kasy nie brakowało, a ona lubiła eksperymentować z ciuchami. Pasowała też tam na pewno tym wewnętrznym durnowatym pędem do zatracenia, gotowością na kopnięcie w planszę i rozsypanie pionków, łącznie ze swoim własnym.
Tak więc miała wywalone na wszystko – poza zbliżającym się dudnieniem muzy, kiedy stawiała swymi długimi patykowatymi nogami nieco przesadnie zamaszyste kroki, zbliżając się do miejscówy, gdzie już trwał melanż. Miała w głowie niewiele: ot, wziąć coś fajnego, odstawić coś dzikiego, zapomnieć o wszystkim, co kazałoby pamiętać, że powinna żyć zupełnie inaczej. Pierdolić to.
– Pierdolić to – machnęła łapką na dochodzące gdzieś z offu słowa towarzysza, który chyba sugerował, żeby nie tak od razu przysysać się do alko i nie tak od razu brać pierwszą lepszą molly, którą ktoś na pewno zaraz wetknie jej w dłoń po przekroczeniu progu. Na progu właśnie stali, Jenn opierała się o ścianę przy drzwiach, czekając aż ktoś otworzy (zamykano pewnie po to, żeby ewentualna policja zniechęciła się po kilku dzwonkach?), aż oderwała się od ściany i przekroczyła próg, dając się uderzyć ścianą agresywnej muzy i zgubną, uzależniającą mieszaniną potu, perfum, feromonów i dymu papierosów i jointów. Środowisko dla Jenn w tym momencie życia niestety „naturalne”.
– ŁUUUU!! – zapiszczała na wejście, unosząc ramiona i odruchowo wchodząc w taniec bioder, z lekko pochyloną głową. Już było zajebiście – a co będzie w dalszej części? Po niedokończonym piruecie zahamowała na czyimś ramieniu, a w ramach reakcji po prostu odebrała temu komuś szkło z tym, co pił. Czymkolwiek było wypełnione.

@Nate Harrison
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Nate miewał różne fazy w swoim imprezowym życiu. Lubił ostro poodpierdalać, lubił wydurniać się przy względnie niewinnych zabawach, lubił gadać z ludźmi i lubił też siedzieć kompletnie odcięty, chilloutując w swojej małej samotności w tłumie. Dobrze odnajdował się w niemal każdych warunkach, tak długo jak mógł uznać, że to on o czymś decyduje, on się na coś zgadza. Nie cierpiał musieć czegoś robić, nawet chodzenie do pracy patrzył jako na swój własny wybór. Co z jednej strony było prawdą, bo przecież mógł nic nie robić i próbować żyć z jakichś zasiłków, a on wolał mieć trochę przyjemniejsze warunki i w zamian za to mógł chcieć pracować. Zwłaszcza, że przyfarciło mu się nieźle z tym sklepem muzycznym i o ile bywało tam czasem nudnawo, to lubił tam przesiadywać.
Dzisiejsza impreza odbywała się z takiej pięknej okazji, że jego współlokatorka miała pracujący piątek w barze. I nawet nie chodziło o to, że Harrison potrzebował „wolnej chaty” żeby sprosić bandę znajomych, którzy mieli potem przyjść ze swoimi innymi znajomymi, a tamci przyprowadzić jeszcze kogoś. W tym mieszkaniu to on rządził i dyktował zasady, mógłby mieć wywalone w jej zdanie, oboje dobrze wiedzieli że nie miała za bardzo wyjścia jak po prostu się podporządkowywać. Zresztą, ona teraz też należała do tego świata i jego paczki. Po prostu… relacja z Will zaczęła go trochę męczyć. To znaczy nie, sama relacja właściwie mu odpowiadała – dziewczyna jako taka była w porządku, dało się z nią pożartować, dało się ją pomęczyć, dało się podyrygować, a jej w jakimś stopniu zależność od niego bardzo mu się podobała. Jednak na Garner trzeba było uważać, czasem obronić ją przed zeżarciem żywcem przez co niektóre chętne do tego osoby z tak naprawdę jego najbliższego otoczenia. Tylko że to też wcale nie wyglądało tak prosto - obrona czyjejś słabości była niczym przyznanie się do własnej słabości, a Nate przecież oficjalnie nie mógł mieć żadnej słabości, więc wyciąganie tej ofermy losu z opresji musiało pozostawać dobrze zamaskowane. Przyjmowanie jakiejś wybranej przez siebie pozy jako takie nie sprawiało mu trudności, ale zwyczajnie raz na jakiś czas chciał móc mieć po prostu wyjebane na wszystko, a nie musieć co jakiś czas sprawdzać położenie jeszcze często wbrew pozorom nieporadnej Will. Jeśli chciał się nią bawić i sterować, liczył się z tym, że należało ją ochraniać. Ale dzisiaj - dzisiaj miał wolne. I korzystał.
Jak większość jego gości, nie stroił się na ten wieczór, choć trzeba przyznać, że chłopak na co dzień nosił wcale nie najtańsze rzeczy, a przynajmniej nie sprawiające wrażenie tanich. Do wyglądu zewnętrznego przykładał nawet sporą wagę, głównie skupiając się na tym, aby nawet te rzeczy w stylu "na obdartusa" były porządne. Nic dziwnego, że od dłuższego czasu nie był w stanie za bardzo nic odłożyć, skoro musiał posiadać markowe buty i bluzy ze znanym logo. Uwielbiał powierzchowność, z wzajemnością zresztą.
Od pojawienia się pierwszych mordeczek minęło już trochę, a on przeszedł w tym czasie przez różne stadia swojego towarzyskiego oblicza. Obecnie znajdował się w tym nastawionym na interakcje, dawał się zaczepiać i wciągać w pogaduchy o wszystkim i niczym. Aktualną rozmowę (bardziej chichranie się jeden przez drugiego) z kumplem zakłóciło mu nagłe szturchnięcie. Nie, żeby miał przez to tracić równowagę - mimo że pił od samego początku to trzymał się na nogach całkiem nieźle – ale na pewno wzięło go to z zaskoczenia i trochę nim zachwiało, przy okazji powstrzymało dalszą wymianę głupich śmieszków. Kierowany najbardziej naturalnym odruchem, brunet odwrócił się przez ramię, w które to dopiero co został potrącony; humor miał dobry, więc zamiast nieproporcjonalnego do sytuacji wkurwu na jego twarzy malowało się tylko drobne zirytowanie, słabo przebijające się przez ogólne rozbawienie. Lekko zmęczone od wypitego alkoholu oczy natrafiły na delikatną, a jednocześnie ostro przetyraną twarz dziewczyny, a on jakoś nawet nie zorientował się, kiedy ta wyjęła mu z łapy browara, żeby coś sobie z niego wydudlić. Całokształt sprawił, że Harrison znów szeroko się uśmiechnął, a w jego szarych oczkach błysnęła ewidentnie przebiegła iskierka. - Jak tam, już masz dobrze? – zapytał głośno, by jego głos miał szansę przebić się do niej przez dudniącą w całym mieszkaniu muzykę. Sprzęt grający był tu chyba najbardziej wartościową rzeczą, nawet jak porównywać do ludzi.
Z nieukrywanym rozbawieniem (i może pewną domieszką politowania w uśmiechu) opuścił wzrok na butelkę, którą mu odebrała. - Pokaż co tam sobie pijesz – łypnął na szkło z zaciekawieniem, jakby nie trzymał go sam chwilę wcześniej, a jeszcze wcześniej nie popijał sobie zawartości. Zaraz sięgnął po to, co jego, a po wyjęciu swojego piwa z jej drobnej rączki upił bardzo solidnego łyka, teatralnie się krzywiąc przy przełykaniu. - Kurwa, jakieś szczyny, oddaj to. Nalać ci czegoś lepszego? – Kiwnął głową do boku, tym samym wskazując kierunek – kuchnia. Nie widział jej dzisiaj wcześniej, więc pewnie właśnie przyszła. No i nie znał jej, a do świeżej krwi zawsze go trochę ciągnęło.

@Jennilynn Hynes
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Już było super – a zaraz będzie jeszcze lepiej, wszystko do tego zmierzało, w każdym razie wszystko, co wpadało w głodne zmysły nabuzowanej imprezowo Jenn. Gdyby miała teraz w sobie jakąś autorefleksję, pewnie brzmiałaby jakoś tak: „Po jaką cholerę tak się męczyłam z tą trzeźwością, po co? dla kogo? w imię czego odbierałam sobie coś tak wspaniałego i nieodzownego jednocześnie?” – ale nie miała teraz żadnej głębszej myśli w sobie: na kiego grzyba komu głębsze myśli, nie? jeszcze by przywlokły jakieś wyrzuty sumienia, jakiś obraz załamanej matki czy wkurzonego ojca, wszyscy zawiedzeni, zawiedzeni, Jenn; zawiedzeni i zrezygnowani, Boże, wszystko poszło w pizdú, cały wysiłek, nadzieje, sens... teraz sprowadzony do jednego trafionego w punkt pytania: „Jak tam, już masz dobrze?”
– Zajebiście! – odparła odruchowo, odwracając się do źródła głosu – i aż się roześmiała! Jakie to jest piękne, że przychodzisz niezrzeszona na melanż i wpadasz na kolesia, który z miejsca wygląda, jakby się z nim dało w pięć minut zamienić samochód jego starych na mały statek kosmiczny i odlecieć, startując po prostu z balkonu! – Łał!! – wrzasnęła więc, tak o, z radości, w galopie superfajnych emocji, po czym z tego samego rozpędu zarzuciła mu ramię na szyję i nie przestając tańczyć bardziej mobilną resztą ciała, obleczonego osobliwą szatą godową przeźroczystych spodni i bluzki, subtelnymi stylowymi wszywkami tylko broniącego opięte nim ciało przed całkowitą tak zwaną nagością zakrytą. Pachniała papierosami i ziołem, agresywnym Dylan Blue i czymś straceńczym, albo samobójczym, jakimś rodzajem niezdrowej determinacji – pewnie tej, która usprawiedliwiała i będzie usprawiedliwiać dla niej kolejne wciągnięte kreski i połknięte tabsy. Bo tego była na najbliższą przyszłość więcej niż pewna. Pierdolić wszystko!
– Jestem Jenn! – wrzasnęła mu w twarz, żeby przedrzeć się przez muzę – A ty jesteś jakiś zajebisty facet, ja pierdzielę, czaisz to? Jak jest bosko? – strzelała śpiewnymi sylabami, krążąc między nim, sobą, a innymi w tłumie drugą dłonią, trzymającą wyrwaną – chyba jemu? – butelkę. Zaraz wetknęła ją sobie w usta, łapczywie przechyliła, nie bacząc na to, czy wszystko co do kropli trafia akurat do ust, chciała żyć szybko, szybciej, wszystko bardziej, skoro już złamała wszystkie obietnice, to trzeba je teraz podeptać i zapomnieć, prawda?
– Co? – przybliżyła twarz do jego pytania, po czym kiwnęła głową, oddała mu butelkę i wybuchnęła perlistym śmiechem na jego brutalny osąd. – Szczyny, no, koniecznie nalej mi czegoś lepszego. Ale wiesz: takiego… no!
Cokolwiek to miało znaczyć – obiecywało kolejne strony agresywnie teraz wertowanej opowiastki o Jennilynn Hynes na imprezie pieczętującej jej upadek, oraz o wszystkich, którzy ją tu spotkają, na czele z tym totalnie przyciągającym uwagę bykiem. Tatuaże, fryzura, demolka w błysku oka, jakiś madness w linii uśmiechu, – Ja pierdolę!… – to wyluzowane zdecydowanie, z jakim pociągnął ją do kuchni… – Wbijamy!
Więc wbiła – najpierw się, w grupkę tłoczącą się w przedpokoju, rzuciła jakieś „Sorry!” ze śmiechem, wijąc się i odbijając trochę od ścian parła dalej, znów „Sorry-sorry!”, zakręt, ściana, „Oj kurwa!”, śmiech, i kuchnia.
– Co dostanę? Na początek? – rzuciła, pobieżnie tylko rozglądając się po kuchennym wnętrzu, srogo już zabałaganionym, i po przebywających tu imprezowiczach, żeby wyłuskać spośród nich Kędzierzawego, przepchnąć się między czyimś tyłkiem a stołem i zawisnąć lekko na wytatuowanym ramieniu, a przy okazji przypadkiem smagnąć włosami wytatuowaną szyję, gdy zwiesiła się gdzieś z jego boku, przyglądając się, jak i co jej nalewa. Ależ, kurwa, było jej dobrze!… I niech to trwa! W zasadzie – zawsze! Jak upadać, to z łomotem i falą uderzeniową!

@Nate Harrison
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Imprezy to była jakaś równoległa rzeczywistość. Niby przenikała się na pewnych płaszczyznach ze światem, w którym funkcjonowało się na co dzień - znajome twarze, tematy rozmów, kojarzone przez wszystkich jakieś aktualne wydarzenia podawane choćby w wiadomościach w radiu – ale tak z drugiej strony, człowiek czuł się na nich jak w zupełnie innym, lepszym życiu. O ile tylko odpowiednio się zabrał do przeniesienia się w to lepsze życie. Po Jennilynn dało się zorientować już przy pierwszym spojrzeniu, że jej poszło to zajebiście. Nie protestował, gdy zarzuciła mu rękę za kark, nie powstrzymywał jej przed prawie-swobodnym pląsem, ale sam do niego nie dołączał. Dla niego to nie był jeszcze ten mood. - Masz jakieś imię? - Nie, żeby było to jakoś szalenie ważne, niemniej Nate lubił wiedzieć o wszystkim i wszystkich jak najwięcej. Ją widział pierwszy raz na oczy, na pewno tak było bo pamięć do twarzy miał dobrą, a wobec tego koniecznie musiał się rozeznać, co i jak. Za chwilę otrzymał odpowiedź na swoje pytanie, co w połączeniu z jej następującym od razu potem komentarzem wywołało u niego jeszcze szerszy, jeszcze bardziej cwany uśmieszek. - Może być już tylko lepiej… – Po tych słowach parsknął sam do siebie śmiechem, bo było to największe kłamstwo na świecie. Jasne, jeszcze przez jakąś część wieczoru mogło pozostać tak bosko, jak wydawało jej się teraz, a nawet przez moment zrobić się jeszcze fajniej i przyjemniej. Tylko potem, po tych wszystkich uniesieniach, czaił się w końcu zjazd do szarej codzienności. Niby oczywiste, ale niektórych i tak potrafiło przykro zaskoczyć.
- Wiem bardzo dobrze. Będziesz zadowolona - potwierdził i zapewnił z taką pewnością w głosie i szarych ślepiach, jakby faktycznie starczyło mu to szalenie konkretne ale wiesz: takiego… no! do przejrzenia jej wszelakich potrzeb i pragnień w trwającej chwili. Niewykluczone, że trochę się ich faktycznie domyślał – ciężko powiedzieć, po czym konkretnie, ale miał jakąś intuicję jeśli chodzi o ludzi, a trzeba przyznać, że ostro wstawiona laska, tak łatwo lgnąca do obcego jej przecież człowieka… no nie stanowiła największego wyzwania w kwestii rozgryzienia, co mogłoby ją zadowolić. Ale o tym to może później.
Za jednym przechyleniem pociągnął kilka głębszych łyków ze swojej butelki, tym samym ją opróżniając, a później nie pozostało mu nic innego jak gładko porwać Jenn we wskazanym wcześniej kierunku. Kiedy szli, objął ją nienachalnie jednym ramieniem, trochę po to, aby nią jakoś częściowo pokierować (chociaż w tym stanie była oporna, poddana nieco zniekształconym prawom fizyki; ostatecznie miał jednak gdzieś, że wpierdalali się w innych, nawet nie próbował przepraszać), trochę dlatego, że miał na to ochotę. Ona uczepiła się go (dosłownie), lecz jemu to w żadnym razie nie przeszkadzało. Na pewno nie był pierwszy do niechlubnego wykorzystywania sytuacji, no ale tutaj dziewczyna jak najbardziej kontaktowała i inicjowała kontakt z nim, nie widział zatem powodów, dla których miałby jakoś się przed tym wzbraniać… na razie nie widział.
Po dotarciu do kuchni, choć powietrze tutaj jeszcze bardziej jebało mieszanką używek i używających ich ludzi, jakby go otrzeźwiło. Przepchnął się z brunetką pod lodówkę i chociaż w żaden sposób jej od siebie nie odsuwał, cofnął rękę od jej rozgrzanego ciała. Miał przecież ku temu jakże ważny powód: przygotowanie drinków. Odstawił puste już szkło w cały ten bajzel na blacie, sięgnął po czyste (prawdopodobnie) plastikowe kubeczki i obejrzał się na jej buzię całkiem niedaleko swojej. – Na początek dostaniesz coś na sprawdzenie – rzucił niezbyt jasno, takim skrótem myślowym; sprawdzą sobie, czy posmakuje jej to, co lubił on. Zaraz odciągnął od niej wzrok i po skołowaniu tego, co trzeba, z dużą dozą nonszalancji zaczął przygotowywać swoją mieszankę. Wódka (dużo wódki), red bull i niewielka ilość gęstego syropu owocowego. Miało trzepać, ale nie zabijać goryczą.
- Z kim przyszłaś, Jenn? - zapytał mimochodem, jakby nie była to jakaś naprawdę interesująca go informacja, jakby mógł mieć wywalone w to, co usłyszy w odpowiedzi. Jednak Harrison nie był głupi. To, kto ją tutaj przyprowadził, mogło mieć ogromne znaczenie dla tego, jak powinien się wobec niej zachowywać. Jego wyższość nad innymi, ta w którą tak głęboko wierzył, nie polegała wcale na tym, że wolno mu było bezkarnie robić wszystko, na co miał ochotę. Jasne, mógł sobie pozwolić na bardzo wiele – lecz tylko dlatego, że już od wielu lat w tym zaśmierdłym towarzystwie przestrzegał pewnych ustalonych przez siebie zasad. Nie wpierdalał się tam, gdzie nie było trzeba. Nie prowokował dram i kłótni tylko dlatego, że byłby w stanie wyjść z nich obronną ręką, bo… kiedyś mógłby nie wyjść, a to już byłby problem. Miał opinię fajnego i wiedział, że chociaż szacunek w tych kręgach bywa różnie postrzegany, to prawie każdy, kto go znał, darzył go jakąś formą tego szacunku, a było to możliwe tylko dlatego, że Nate trzymał głowę na karku i umiał ocenić, co mu się opłacało, dzięki czemu zwyczajnie zawsze wychodził na tego dobrego. A jak zdarzało mu się pokazać swoją bestialską stronę... to to się jedynie zdarzało – stanowiło swojego rodzaju regułę, ale na tyle dobrze utrzymywał swoją dobrą twarz na co dzień, że te wybryki uchodziły mu na sucho. Nikogo nie zrażały, bo nie był to standard jego zachowania, niemniej budziły respekt, bo okazywało się, że umiał się do kogoś trafnie dopierdolić albo komuś przypierdolić. Pozostawał więc lubiany, lecz zazwyczaj nikt nie próbował wchodzić mu na głowę. Wszystko to zawdzięczał równowadze, którą sam dla siebie wypracował.
Do tej chwili jego oczy zdążyły już parokrotnie, jakoś zupełnie przy okazji, przejechać po sylwetce dziewczyny. Ocenić ją. I obecnie Harrison czekał na tę jej odpowiedź, która miała umożliwić mu kolejną ocenę – czy warto.

@Jennilynn Hynes
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Wisząca jakoś tam na ramieniu chłopaka Jenn była szczęśliwa, a raczej hiperszczęśliwa, w ten niezdrowy, rozochocony, pałający wewnętrznym żarem sposób, jaki widać czasami u dzieci zatraconych w wieczornych dzikich harcach. Wszystko (a zwłaszcza narkotyki i atmosfera, którą teraz oddychała, czy raczej dyszała, w przyśpieszonych chemicznymi wspomagaczami oddechach) mówiło jej, że o to chodzi, o to TO!, i z tego punktu można było chcieć już nie tylko „więcej”, ale w ogóle „wszystkiego”. Mruczała coś (może strzępy przyjmowanej podświadomie melodyjki z głośników?) w szyję przyciągającą wijącymi się, jak żywe, skrętami tatuażu, sama przylepiona do jego boku i trzymana przy nim, objęta jego ramieniem, w śmiesznej i fajnej asynchronii niestarannych, odbijanych przez innych, nieudanie wspólnych kroków, a w kuchni tylko chwilkę spędziła przycumowana pośladkami do zimnego (i chyba mokrego? bo coś tam się komuś rozlało?) blatu, gdy wpatrywała się trochę tępo w jego ruchy, z własną dłonią wczesaną we włosy, zapomnianą tam dopóki się do niej nie odezwał.
– O, test! Próba! Wyzwanie może! Super! – pisnęła, tylko wskutek skupienia na jego barmańskich czynnościach rezygnując z odruchu przywarcia do jego pleców, gdy zadał pytanie.
– Z kim? Nie no, sama! – zaśmiała się, a pchnięta przez kogoś obróciła się z uśmiechem, zauważając że laska trzyma w dłoni papierosa. Jenn wygięła się, nacelowała twarzą i po prostu pociągnęła macha, nie troszcząc się o jej reakcję, po czym dodała, wypuszczając wraz ze słowami kłąb dymu: – Znaczy… z koleżanką u której aktualnie kimam, i jej kumplem.
Nie miała szans wyczuć w tej chwili wagi, jaką miało to pytanie dla Nate’a, zresztą zamiast tej wiedzy i wpływu swej odpowiedzi na jego rozumowanie wolałaby bezpośrednio zapewnić go, że jak dla niej (i oby dla niego) sytuacja jest optymalna we wszystkich możliwych kategoriach. Czy to lepiej, że przyszła z kimś? czy gorzej? Niechaj to po prostu wpłynie jak najzajebiściej na wszystko, ot co! Przecież – mimo pewnego zamglenia papierosowym dymem i narkotycznym rozochoceniem – widziała te jego zerknięcia, i kto wie, czy jedno z nich nie oderwało jej od tego mokrego blatu ku niemu. Kiedy drink dla niej był gotowy (lub miał zaraz być), wepchnęła się jakoś przed niego, piersi w tors, i zadarła głowę: – A ty jesteś tu sam? znaczy – sam dla siebie? Czy dla kogoś też? – jeśli był gotowy, przejęła drinka, a przed wychyleniem go najwyraźniej jednym haustem chwilowo powstrzymało ją własne pytanie, zadane właściwie cicho, jak na poziom głośności wokół, za to ustami lśniącymi trochę za blisko jego twarzy: – Chciałabym... chciałabym w takim razie o coś zapytać. Teraz.
Ktoś ją znów pchnął? (bardzo możliwe, po kuchni wciąż się ktoś kręcił), czy z innego powodu nagle mógł poczuć napór jej ciała, zwłaszcza w rejonie lędźwiowym, na jego własne ciało, wspomożony jedną dłonią, znów wybierającą się najwyraźniej ku jego szyi.

@Nate Harrison
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Nieco szerszy uśmiech przelotnie zagościł na jego buźce po tej małej scence z podebraniem przez nią komuś bucha z papierosa. Nie komentował tego, ale dało się pewnie zgadnąć, że całościowo zachowanie Jennilynn w lekkim stopniu go bawiło, ale tak generalnie to po prostu mu się też podobało. Zaś jej odpowiedź… nie zabrzmiała dla niego groźnie. Chociaż pojawiły się w jej drugiej części aż dwie bliżej nieokreślone osoby, to początek mówił dużo sam za siebie – droga wolna. Jeszcze może bardziej by się zastanowił nad jej towarzystwem, może trochę dopytał o imiona, lecz ich relacja wydała mu się na tyle luźna, że sobie darował. Wydawało mu się zresztą, że kojarzył u której dziewczyny nocowała aktualnie jakaś inna laska (w domyśle Jenn; w tym świecie informacje i plotki rozchodziły się błyskawicznie), a wobec tego zaraz uśmiechnął się łobuzersko sam do siebie, w tej samej chwili dochodząc do prostego wniosku, że mógł sobie wrzucić na luz w stosunku do brunetki, co bardzo go satysfakcjonowało.
Nawet jeden mięsień na twarzy mu nie drgnął, gdy Hynes wcisnęła się bezpośrednio przed niego i przylgnęła swoim ciałem do jego ciała. Był imprezowym zwierzęciem, wprawdzie nie z gatunku tych najgłośniejszych czy najbardziej rzucających się w oczy, ale stanowczo gdzieś u góry łańcucha pokarmowego. W swoim mieszkaniu, które widziało już tyle odjebanych domówek, czuł się już w ogóle jak król piaskownicy. Swobodnie do tego stopnia, że w sumie nie pomyślał, aby samemu się jej przedstawić, wtedy na początku, w odpowiedzi na jej imię – tak pewnie byłoby kulturalnie, ale szczerze mówiąc, zazwyczaj raczej przedstawiał się dopiero zapytany jak się nazywa, bo bardzo przywykł do tego, że nawet osoby przychodzące „z zewnątrz” na imprezę u niego wiedzą na wejściu, kim jest gospodarz. Po tym pytaniu, czy on jest tu sam, wykminił sobie że może Jenn nie ma o tym zielonego pojęcia. - Ja tu jestem dla wszystkich, w pewnym sensie. Tak jak w pewnym sensie wszyscy tu są dla mnie – odpowiedział, celowo nie wprost i też nie do końca na temat. Dał jej moment na przetrawienie swoich słów, obserwując jej buzię z grającym na ustach uśmieszkiem, ale za moment podał jej na tacy wyjaśnienie. - Jesteśmy u mnie. Ale odpowiadając na to, o co ci chodziło, to sam. – Znów ten błysk w oku, lecz na razie jeszcze nic poza tym. Jego twarz się rozluźniła do prawie zobojętniałego wyrazu, bo przecież "jemu nic teraz nie robiło różnicy".
Na jej naparcie na siebie nie zareagował od razu, jakby tylko na to czekał. W sumie raczej nie czekał, a w każdym razie nie, żeby koniecznie taki rozwój wydarzeń zakładał z góry... Dobry był z niego manipulant, ale akurat w tej kwestii nieco bliżej było mu do oportunisty - wiadomo że nie korzystał z byle okazji i że umiał pomóc sytuacji w pójściu w takim kierunku, na jaki liczył, jednak na pewno nie wykorzystywał bezczelnie każdej możliwości, jaka mu się trafiała. Tej, jeśli tylko miałaby się wyklarować… nie odmówiłby, niemniej dawał jej czas właśnie na to wyklarowanie się. Jakby nigdy nic przekazał jej przygotowaną przez siebie miksturę do ręki, a opuszczając swoją rękę niby przypadkiem przejechał opuszkami po całym jej boku, i zamiast pozwolić jej luźno zwisnąć wzdłuż własnego boku, jego dłoń zatrzymała się (niemal bez żadnego ciążenia) na jej biodrze.
- No to pytaj, Jenn – polecił, zadzierając jedną brew ku górze i nieznacznie unosząc podbródek. Patrzył na nią z jednej strony z góry, ale z drugiej, bez jakiejś pogardliwej wyższości – raczej jakby ją do czegoś wyzywał, zwłaszcza że chwilę po słowach przyszedł jego ruch. W odwleczonej w czasie odpowiedzi na całe to jej przywarcie do niego i ogólną postawę, jednym niewielkim krokiem i idącym z nim w parze naporem, przygwoździł brunetkę między swoimi biodrami a krawędzią kuchennego blatu. Jeden z kącików jego ust drgnął nieznacznie ku górze, Harrison zaś, nie zważając na jej bliskość ani poczynania jej ręki, przekręcił głowę nieco do boku, upił jeden głębszy łyk swojego drinka by następnie odstawić kubeczek gdzieś w ten bałagan wokół i uwolnioną ręką bardzo sprawnie sięgnął po paczkę fajek do tylnej kieszeni. – Może chcesz wiedzieć, czy ja mam jakieś imię? – Przekora w jego głosie mogła sugerować, że z jakiegoś powodu… pasowałoby mu usłyszeć od niej odpowiedź przeczącą. Między jego wargami zaraz znalazł się papieros, w kolejnej chwili już odpalony; Nate zaciągnął się nim głęboko, a gdy jego palce odjęły mu go od twarzy i przyszła pora na wydech, to ta jego twarzyczka skierowała się z powrotem na wprost buzi dziewczyny. Szare ślepia z intensywnym wyczekiwaniem wgapiały się w jej oczy, podczas gdy usta niespiesznie sięgały do drugich ust, szykując się do przekazania do nich „po studencku” kłębu dymu - jeśli tylko była skłonna go przyjąć, bo jeśli nie, nie miałby problemu aby zwyczajnie dmuchnąć jej nim przed nosem i się odsunąć.

@Jennilynn Hynes
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Cała Jennilynn Hynes – jej ciało i zmysły – była teraz jak pchnięty w przepaść pojemnik, w którym pożądanie wystrzeliło budząc nieprzeliczone chmary jakichś emocjowych nietoperzy. Z dzikim furkotem ruszyły w amoku, obijając się o nią od wewnątrz, o granice umysłu i wewnętrzną stronę cielesnej powłoki, szukając wyjścia, tłukąc się z idiotyczną koniecznością, ze zwierzęcym imperatywem, z samobójczym szałem, smagając ją milionami rozgrzanych wilgotnych skrzydełek, łapek i pyszczków, podgryzając i drapiąc, aż czuła swędzenie, którego zresztą potrzebowała tak samo ukoić, jak doświadczać. Nietoperze i inne, zresztą dość ciemne, mieszkające jeszcze głębiej, istoty szamotały się w niej, a ona sama dodatkowo pędziła, pędziła, napędzona najpierw narkotykiem, a teraz samym, mówiąc krotko, Nate’m, pędziła w bezwładzie, bez szans na skuteczne hamowanie, niemal podskakując na wybojach, i naprawdę jakiś kataklizm chyba tylko mógłby ją teraz zatrzymać.
Dała się przycisnąć do blatu, uwięzić w jak najciaśniejszym spotkaniu ciał, sama z niesłyszalnym w tej imprezowej kakofonii pomrukiem, gdy jego dłoń ześlizgnęła się po lycrze opinającej jej drobny bok. Odchyliła się jeszcze odrobinę, tylko na tyle by móc zdjąć fikuśne bolero i rzucić je po prostu gdzieś tam, prezentując to, co do tej pory bolerko skrywało, czyli cienkie lycrowe body, pozwalające pod lśniącą czernią widzieć wszystko z nachalną w tej chwili, bezwstydną dokładnością. Informacja z tego płynąca była aż nadto oczywista, a dodatkowo pikanterii dodawał fakt, że z jednej strony znajdowali się w przepełnionej ciekawskimi (lub nie) imprezowiczami kuchni, a z drugiej strony napierający, wyraźnie wyższy i szerszy od niej chłopak w jakimś stopniu miał jej bezczelnie oczywistą „nagość zakrytą” tylko dla siebie.

Trochę w ten kontekst wszedł ich krótki dialog, a słowa Nate’a najwyraźniej miały swoją retoryczną moc, bo Jenn zrobiła wielkie oczy, otwarła usta i uniosła na moment uwolnione od bolerka dłonie.
– Łaaaa, zajebisty tekst! – obwieściła na kolejnej fali zachwytu nad nim, i nad całą sytuacją. Mogła spokojnie dodać, że nawet jeśli wszyscy są tu w jakimś sensie dla niego, to ona chce być w każdym sensie „najbardziej dla niego”, i żeby jeszcze on był dla niej w tym super-sensie – ale jej rozpędzony pojemnik z nietoperzami dostał zaraz kolejnego kopniaka do swego rozpędu.
Ale to za chwilę – teraz Jenn spijała każdy ten jego szelmowski błysk, każde drgnienie mięśni mimicznych, które świadczyło o kozackim powstrzymywaniu jego uśmiechu, to wszystko, co składa się na szarm, a w tej chwili – raczej na hipnotyzującą hiper-atrakcyjność Nate’a nie tylko jako „chłopaka z imprezy”. Wisiała na nim oczyma, a następnie – dłońmi, którymi wczepiła się w jego koszulę, żeby go przyciągnąć jeszcze bardziej, odrobinę jeszcze wypychając biodra ku niemu. Przylepiona w ten sposób drgała i oddychała ciężko, i wtedy nastąpiło to kolejne pchnięcie.
„Pytaj, Jenn”…
Słysząc tę zachętę otworzyła usta, gdy on zapalał swego papierosa…
– Imię? – westchnęła, lekko wytrącona tym konkretem, i nie zdążyła powstrzymać odpowiedzi.
– Jasne. Potem… – wydyszała, pozostawiając otwarte usta, i przeniosła prawą dłoń na jego szyję, żeby zbliżyć twarz do jego twarzy, usta do ust, i zadać mu swoje pytanie, wręcz wślizgnąć mu się nim…
– Słuchaj… – zaczęła znów, ale ubiegł ją, i to w taki sposób!

Papierosy i mocny alkohol, mieszanka którą w tym stężeniu i środku podania ktoś mógłby uznać w innych warunkach za sztynk, teraz zagrała rolę afrodyzjaka. Lekko zmrużyła oczy, ale może to z podniecenia, bo już takie drapieżnie zmrużone jej zostały, gdy ze spoconą dłonią na jego karku wysunęła się jak pisklę po pożywienie, wczepiła ustami w usta i wchłonęła tę mieszankę, celowo bezradna wobec tego cokolwiek inwazyjnego aktu. Przyssała się – i nie chciała puścić. Zaraz poczuł w ustach język, niczym jakieś stworzenie, może na początku ciekawskie ale zaraz – zdecydowane, i głodne.
I w tej mieszaninie dymu, alkoholu i pożądania, którego u siebie nie mogła ani nie chciała kryć, dociskała go sobie do siebie za kark, jednocześnie całkiem już odruchowo wiercąc się biodrami tak, jakby chodziło o to („jakby”!?), żeby wetrzeć się w określony obszar, i wskutek tego zyskać tam właśnie z jego strony potwierdzenie, że to zmierza w tym kierunku, w którym z kolei analogiczne potwierdzenie oferowała ona, tam, cholera, dokładnie tam, owszem – nachalnie, bezczelnie, w pragnieniu i tańcu, który zwolnił tylko na moment, gdy oderwała się od jego ust, starając się jeszcze złapać i pociągnąć jego wargę, póki oczekiwana odpowiedź nie stała się najważniejszą teraz treścią całej Jennilynn Hynes:
– Pytanie, tak… – wysapała, trochę niewyraźnie, bo oblizując się, rozpalona i zdyszana – …jest proste: – Puściła dłoń z koszuli i zaczęła wślizgiwać się nią wpomiędzy najciaśniejsze między nimi miejsce. – Będziesz siękurrrwa mać – ze mną kochał...? – takim tonem, że nie wiadomo, czy pytanie, czy jednak stwierdzenie, przypieczętowane raptownym sięgnięciem po jego papierosa i wciągnięciem potężnego macha, który miał chyba jakimś szamańskim okadzeniem uświęcić jej ważniejszą niż wszystko inne nadzieję: – Będziesz?…

@Nate Harrison
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Czy reakcje Jenn jakoś łechtały jego ego? Szczerze mówiąc, nieszczególnie. Była ładną dziewczyną, ale była też wstawiona (nie miał zamiaru wnikać, czym), wobec czego jej zachowanie musiało być mocno odkształcone względem tego normalnego. Może na trzeźwej Jenn nie robiłby już takiego wrażenia? Niewykluczone. Może trzeźwa Jenn nie lgnęłaby do niego od dosłownie pierwszych minut spotkania? Najpewniej nie. Może o trzeźwą Jenn trzeba by było się o wiele bardziej starać? Ciężko to wykluczyć. Czy o tą trzeźwą Jenn brunet chciałby zabiegać, czy chciałby jej imponować i zachęcać do tego, aby spędziła z nim więcej czasu - w większej bliskości, takiej jak teraz, a potem możliwe, że jeszcze bliższej?... Wątpliwe. Nie znał jej. Nie był zdesperowany. Nie szukał na siłę potwierdzenia własnej wartości. Jednak skoro sama się napatoczyła, nie widział powodu, dla którego miałby być na nie - jeżeli niewielkim wysiłkiem mógłby później być na niej...
Wyobraźnia ruszyła wraz z odsłonięciem przez nią tego, co wcześniej pozostawało zakryte; wprawdzie pozostawało nadal zakryte, ale teraz już bardzo umownie, w ten ewidentnie zapraszający sposób, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, w jaki sposób pozbyła się tej - w jego opinii - mało potrzebnej części garderoby. Bez najmniejszego skrępowania opuścił wzrok na jej ciało i wcale nie spieszył się przejechaniem nim (na razie tylko nim) po tym, czego nie maskował prześwitujący materiał. Mimo stanu, w jakim znajdowała się dziewczyna, Harrison nie miał wątpliwości, że wykonała ten ruch pozbycia się bolerka bardzo świadoma konsekwencji, które ów ruch za sobą pociągnie, w każdym razie w jego głowie. Bo nie mogła zrobić nic, co w bardziej oczywisty sposób pokazałoby jej zainteresowanie - to znaczy mogła, jednak na tym, powiedzmy, jeszcze stosunkowo niewinnym etapie, tego typu gest całkowicie wystarczył, aby wyklarować sytuację oraz potwierdzić, jakiego rodzaju rozwój wydarzeń znajdował się w zasięgu ręki. Tej samej ręki, która pewniej zacisnęła się na biodrze osiemnastolatki, utwierdzając to, co nadal pozostawało jeszcze nienazwane wprost. Dopuścił też - bardzo dobrotliwie - na to przyciągnięcie za materiał bluzy, a ten niewielki gest przycisnął ich do siebie jeszcze nieco bardziej, niemniej Nate cały czas zachowywał się tak, jakby ta sytuacja jakoś szczególnie na niego nie oddziaływała. W końcu to nie on jej ulegał - on pozwalał jej ulegać sobie.
Pozwolił również na ten papierosowy pocałunek. Przyczynił się do jego zaistnienia, lecz wcale go nie przeforsował - w końcu Jennilynn mogła jedynie rozchylić wargi i przyjąć między nie porcję dymu. Ale skoro tak... Przez moment zachował się wręcz opieszale, jednak po upływie tego momentu dość nagle stał się... żądny, po prostu żądny. W okamgnieniu zdominował to współgranie ust, tylko po to aby wyciągnąć z niego to, co lubił najbardziej, czyli intensywność którą kontrolował on. Nie było w tym uczucia, nie było także sprzeciwu kiedy dziewczyna oderwała się od niego. Na skutek jej poczynań napięcie w nim wzrastało, niemniej jeszcze nie znalazł się w tym punkcie, w którym nie umiałby czy bardzo nie chciałby się powstrzymywać.
Przyglądał się jej zatem teraz z bardzo bliska, słuchając cóż to za pytanie ma mu do zadania... i o mało co nie parsknął w tą jej buzię śmiechem. Na szczęście potrafił się zachować jak na mimo wszystko chcącego zaliczyć dżentelmena przystało. - Kochał się? - powtórzył po niej ze swoistą mieszanką niedowierzania i rozbawienia. Jego uśmiech rozszerzył się, zaś spojrzenie przeobraziło w wyraz niemal politowania i pobłażliwości. W tym momencie mógłby ją po prostu wyśmiać za to sformułowanie - bo kochać się to on mógłby co najwyżej ze swoją dziewczyną, oczywiście gdyby ją miał i gdyby kochał ją jako osobę. Kiedyś miał i kiedyś kochał - chyba, bo w sumie ciężko powiedzieć, był wtedy takim głupim szczeniakiem że równie dobrze mogło mu się wydawać to wszystko, co wtedy niby odczuwał.
Nie poprawiał jej już. Mógł nałożyć na to kochać się jakąś inną, bardziej adekwatną etykietkę - inne określenie, o wiele lepiej oddające charakter stosunku, który mógł połączyć dwójkę obcych ludzi, szukających w sobie nawzajem jedynie źródła chwilowej przyjemności. Nie zrobił tego, bo nie miało to dla niego ostatecznie żadnego znaczenia; brunetka mogła sobie myśleć, co tam chciała, jemu zwyczajnie nie robiło to różnicy. Zresztą uważał, że sposób w jaki wymówił te dwa słowa wystarczająco pokazywał, co o nich uważał: że ich niedopasowanie do sytuacji było wręcz komiczne. Jednak to były tylko głupie słowa, a jemu nie zależało na walce o nie. Nieważne, jak by sobie nie nazwali tego aktu - z jego perspektywy nic się nie zmieniało. Mógł więc płynnie przejść do ustaleń. Albo do dalszej zabawy sytuacją. - Tutaj, Jenn? - zapytał z zaczepnym uniesieniem brwi, przesuwając swoją łapę z jej biodra pomiędzy ich ciała, tak jak zrobiła to ona kilka sekund temu. W tym przesunięciu pozostał na tej samej wysokości, tym samym docierając zaraz z naciskającym dotykiem na jej podbrzusze, z którego - dało się to poczuć - chciał zejść jeszcze niżej, jakby to tutaj było faktycznie możliwą opcją. Nie było. Po prostu zuchwale sobie pogrywał. - Czy gdzie? - przyszedł prędka z pytaniem niejako pomocniczym, wskazującym na pewien wybór, który Harrison łaskawie wkładał w jej drobne ręce. Zaś już z jej ręki wyjął swojego papierosa, bo to on tu przecież palił, i właśnie miał ochotę się zaciągnąć - co też uczynił z pewną ostentacyjnością, obserwując mimikę brunetki z tym swoim łobuzerskim smirkiem i czekając. Bo dla niego czekanie nie stanowiło ani problemu, ani wyzwania.

@Jennilynn Hynes
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Okopany bezpiecznie na swojej pozycji nonszalanckiego pana sytuacji Nate nawet pewnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że w tej chwili Jenn była mu wdzięczna. Oczywiście głównie podświadomie – ale za to w w pełni. Wdzięczna za to, że sprawił, iż czuła że może wszystko. Że rozimprezowane towarzycho w kuchni nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz kusi do tego, by odrzucić te pieprzone konwenanse, zmierzać do celu (nawet jeśli nie wprost – to po to, by zafundować sobie po drodze więcej wzbudzających pożądanie przygód, zaskoczeń i niesamowitości), by działać czytelnie – i wyrażać swój stan zgodnie ze… swym stanem.
Choć na dokonali wyczuwalną kpinę w jego tonie zareagowała uniesieniem brwi – zaraz uśmiechnęła się szerzej, i chętniej. I kiwnęła główką:
– Masz rację. To niewłaściwe słowo – oświadczyła ufnie, nawet nie za głośno, bo choć naokoło panował harmider, byli już tak blisko siebie, że wystarczyło mówić, prosto w jego usta, w drżącą nadzieję rozbudzoną i papierosowym pocałunkiem, i zachowaniem jego rąk.
To zaś było – cudowne.
Jego dłonie – czuła to – „widziały”, zwłaszcza odkąd Jenn odkryła się w prostym akcie odrzucenia bolerka. Stała przed nim, trochę pod nim, wobec niego – niby ubrana, a jednak…
– Tutaj! – dorzuciła natychmiast, gdy zapytał. Nieważne, jaką dosłowność miał na myśli, czy „tutaj” w tym mieszkaniu, czy „tutaj” w kuchni, na stole, po pośpiesznym zwaleniu dziesiątek kubeczków, kilku butelek i mis czipsów, jednym zamaszystym ruchem na ziemię. Pieprzyć to. Jego wzrok ślizgający się po ciasno opiętych kanciastościach i (rzadszych nieco) zaokrągleniach jej sylwetki, niemal czuła go tak samo jak tę dłoń na śliskiej, lśniącej trochę czerni lycry: biodro, a następnie – dokąd?
Wygięła się w statycznym tańcu, ciało samo pragnęło zagrać ruchem, rozmawiać wygięciem, tak by trafił… tam.

Westchnęła, czując jak wpycha rękę wpomiędzy ich zwarte już w bliskości ciała. Spletli się na moment rękoma – ona z dłonią bez zbędnych niedopowiedzeń napierającą na jego krocze, z jego dłonią, zmierzającą do płaskiej śliskiej powierzchni, po której pchnęła dłonią oswobodzoną od papierosa, gdy go jej wyjął, jego dłoń, ujmując jego nadgarstek i nieprzerwanie wwiercając mu się w oczy, i prowadziła w dół.
W dół.
Musiała zagryźć wargi, musiała zmrużyć oczy i zacisnąć szczęki w tej sekundzie, gdy zakończyła prowadzenie jego dłoni na własnym kroczu. I docisnęła.
I wygięła się lekko w tył, odrzucając na moment głowę, wysuwając lekko szczękę, w grze ciała mówiącej więcej, niż potrafiłaby teraz powiedzieć słowami. Jakiś dreszcz przeskoczył jej z krocza kręgosłupem na twarz, przebiegł po niej krótki grymas, dziwnie łączący niecierpliwość z pozorami agresji, a przynajmniej drapieżności.
– Kochać się… – sama prychnęła kpiną, wciąż z głową lekko odchyloną – Pierdolenie… Nie chcę miłości. Nie. – Pokręciła głową, wracając nią do pionu i znów starając się na niego patrzeć, choć obraz rysował się raczej jej potrzebami, niż jego rysami twarzy. – Nie. To nietrafione słowo – sprecyzowała, nagle dziwnie wyostrzona. Spoważniała. Docisnęła – jeśli pozwolił – jego dłoń w swoje krocze, mógł wyczuć równie delikatną krawędź majtek, zlewający się w czerni z lycrowymi spodniami romb pozorujący teraz ledwie ochronę najcenniejszego miejsca, którego wartości wcale teraz dla siebie nie chciała. Chciała jej dla niego. – Wszędzie – wyszeptała z naciskiem, powrót do tej porwanej westchnieniami i kłębami dymu z jego ust konwersacji wyzwolił i z niej osobliwą, zaczepną retorykę. – Weź mnie… – uśmiechnęła się wreszcie znów, ale zupełnie inaczej – …gdzieś, gdzie… – i nie dokończyła. Nie było sensu. Lepiej było naprzeć dłonią na jego dłoń, poczuć to, i dać mu poczuć to, co się tam już wyraźnie działo. Wziąć od niego znów papierosa, wsadzić sobie w usta, a jego wolną teraz drugą dłoń złapać własną i wymusić jej spotkanie z opiętą oleiście piersią. Chciała coraz więcej. Więcej tego człowieka, jego dłoni, jego bliskości, jego bezczelności i wielkopańskiej ale wciąż rozrywkowej kpiny, jego gotowości do wykorzystania anonimowej w sumie laski na wolnej od głębszych celów imprezie, jego przewagi wobec jej stopniowej utraty kontroli, jego szelmowskiej trzeźwości wobec jej haju, jego wszystkiego. Czuła się – wciskana pośladkami w krawędź blatu jego ciałem i obecnością – na swoim miejscu. Czuła się taka, jaką chciała. Czuła się kurewsko gotowa – i silna. Dość silna żeby odbić się lekko od blatu, a jeśli nie uciekł jedną bądź drugą dłonią – miała przynajmniej jedną wolną, by złapać go za szyję, podnieść się nieco i wcałować mu się w szyję. I zaraz zamienić wargi na język, pojechać nim bokiem szyi w zgięcie przy zawiasach żuchwy, stamtąd – w stronę ucha, ale wobec rosnącej niecierpliwości te trasy zostały zaburzone, pojawił się pośpiech, wargi, pośpiech, zęby, płatek ucha i znów szyja, gorące oddechy i napór ciała, wymuszający opuszczenie tego kuchennego posterunku, albo wręcz wypchnięcie się z nim z niego do następnego kroku choćby i tutaj…


@Nate Harrison
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Nathaniel Harrison
Awatar użytkownika
27
lat
185
cm
sprzedawca w muzycznym
Prekariat
Tutaj, Jenn? – Tutaj! Wyszczerzył się z pobłażliwością tylko podkreślającą jego własną wyższość nad brunetką – pobłażliwością w stosunku do jej stanu i tego, jak w efekcie była podatna na takie podpuszczające teksty. Urocze, rozkoszne wręcz, niemniej nie wchodziło w grę przekraczanie granicy przyzwoitości w kuchni, przy wszystkich. Źle by to o nim świadczyło, i to nawet nie, że pod kątem dobrych manier; takie zachowanie świadczyłoby przede wszystkim o jego słabej silnej woli, o niezdolności do samokontroli. Jak więc inni mieliby nadal darzyć go szacunkiem, jeśli Harrison pokazałby, że byle laska jest w stanie do tego stopnia zawrócić mu w głowie? Bo całowanie się i ocieranie się o siebie na zachętę w imprezowym tłumie to jeszcze nic takiego, na pewno nie w tym towarzystwie, lecz pójście dalej zwyczajnie nie przystało, no chyba że byłoby to pójście na osobność…
Bądź co bądź, podobała mu się ta sytuacja w której się znalazł - i to też nie tak, że miał zamiar być w niej samolubny, o nie. Jennilynn nie musiała się prosić o jego chęć do współuczestniczenia w tym co się działo; chociaż jego inicjatywa do tej pory wypadała raczej skromnie, nie był to przypadek, a raczej celowy zabieg. Nate chciał, aby ona chciała, i by mu to pokazywała, tak żeby żaden jego ruch w jej stronę się nie marnował, a był przez nią wręcz pochłaniany. Gdy więc wygięła się sugestywnie, a zaraz później naparła na jego dłoń, dał się poprowadzić niżej, niedługo później, zgodnie z jej czytelnym pragnieniem, dociskając się palcami do jej krocza w tym strategicznym miejscu, a zaraz rozpoczynając tam początkowo subtelne, później jednak o wiele bardziej zdecydowane pocieranie.
Pasowałoby do niego, aby się z nią droczył i nie oddawał jej tego papierosa, ale był jakże dobrotliwy i pozwolił jej ponownie go przejąć. To, co dostał w zamian do potrzymania (w praktyce bezwstydnego ściśnięcia) całkowicie zrekompensowało mu tę stratę. Słowa Jenn ewidentnie prosiły się o dokończenie – zatem czekał na nie ze wstrzymywanym uśmieszkiem, ciekawy czym takim z jej ust zostanie zaskoczony… i poniekąd dał się zaskoczyć, mimo że cała ta sytuacja nie mogła być bardziej oczywista, albo raczej jej cel nie mógł być bardziej oczywisty. A cel ten, w równie zrozumiały dla wszystkich sposób, niósł ze sobą przyzwolenie na kolejne, bardziej śmiałe gesty zarezerwowane dla kochanków, nieważne czy jedno- czy wielorazowych. Do tej pory zachowywał nad sobą świetne panowanie, pozostawał jeszcze względnie niewzruszony tą bliskością i intymnością, jednak jej śmiałość na jego szyi prędko obdarła go z tej pozy. Przestając powstrzymywać kąciki ust przed lekkim uniesieniem się jednocześnie przymknął powieki, a czując ją już przy swoim uchu wydał z siebie zadowolony pomruk. Okej, Jenn, punkt dla ciebie. Był to przy okazji punkt w jakimś sensie decydujący, albo może raczej punkt, w którym w głowie Harrisona zapadła bardzo konkretna decyzja. W pewnym momencie oderwał dłoń z jej piersi i gwałtownie powędrował nią do góry, silnym chwytem odnajdując szczękę dziewczyny. Wyraźnym naparciem kazał jej cofnąć głowę, wymusić na niej spojrzenie sobie prosto w twarz. Dłuższą chwilę milczał, w tym czasie nie rezygnując ze śmiałych potarć między jej nogami; ostatecznie oblizał z pewnym wygłodnieniem swoje wargi, po czym obdarzył ją zdecydowanie rozbrajającym uśmiechem. - No to idziemy – zarządził krótko, jeszcze nie puszczając jej buźki, za to w następnej sekundzie zaprzestając ruchu tej dłoni na dole; uniósł ją do jej dłoni, tej trzymającą jego fajkę, ale zamiast wyciągnąć papierosa spomiędzy jej palców, on ujął całość i wycelował sobie między usta. Nie omieszkał przy tej okazji przejechać językiem po jej opuszkach zanim objął wargami filtr i się zaciągnął.
A potem wszystko poszło szybko: puszczając ją, zabrał jej tego kiepa i wrzucił go po prostu do czyjegoś nieopróżnionego, plastikowego kubeczka. Gdy ta sprawa została załatwiona, po prostu pociągnął dziewczynę za sobą, po raz kolejny rozpoczynając wędrówkę między ludźmi, aż dotarli do jego pokoju. Jak można się było domyślać, impreza toczyła się również tutaj, także o jakąś prywatność trzeba było się postarać – szczęśliwie Nate, jako gospodarz, mógł to zrobić niebywale łatwo. - Respectfully… get the fuck out – rzucił w przestrzeń między siedzącymi tu osobami, prędko przejeżdżając po ich twarzach spojrzeniem a następnie wykonując sugestywny ruch głową wskazujący drzwi, przez które on dopiero co przeszedł z brunetką. Na reakcję nie musieli długo czekać; niebawem zostali sami w pomieszczeniu. Harrison w pierwszej kolejności zamknął drzwi na klucz, który wyjął z kieszeni swoich spodni, tym samym odcinając ich skutecznie od jakiegokolwiek przeszkadzania.
Odwrócił się więc frontem do swojej towarzyszki. Najpierw objechał ciężkim wzrokiem jej sylwetkę, po czym ponownie uśmiechnął się z tą wyraźną domieszką bezczelności. - Przypomnij mi, Jenn, po co tu przyszliśmy? – zapytał takim tonem, że musiało być to jasne – to była tylko taka gierka, tylko taka prowokacja. Potwierdzenie stanowiło jego kolejne posunięcie: zbliżył się do niej w kilku krokach, kilkoma następnymi, wraz z naporem łap na jej biodrach, przyszpilił jej ciało do ściany. Prędko jednak zrezygnował z tego całkowicie zamykającego ją chwytu, nie chciał wszakże odbierać jej swobody ruchu, chociaż ta swoboda miała być i tak ograniczona, bo zaraz gwałtownie wpił się w jej wargi, tym razem nie mając zamiaru przerywać tak szybko jak wcześniej.

@Jennilynn Hynes
Mów mi luczkowa. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię I'm here for it.
Szukam trochę kłopotów, trochę romansów - wszystkiego po trochu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dużo wulgarnych odzywek, zjebany światopogląd, manipulacje i gierki emocjonalne.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia

Nie musiała pytać, czy to czuł. Czuł na sto procent – a może i więcej? Ona odczuwała wszystko bardziej, sto procent to była dolna granica, od której narkotykowy haj i przedawkowanie bodźcowo-hormonalne zaczynało u niej postrzegać wszystko, a więc i to, co czuła, że on czuł: dłonią, na jej kroczu – wilgoć. W zasadzie – mokrość. O czym mogli się oboje przekonać, gdy czując jego przyzwolenie oraz ochotę docisnęła tę jego dłoń – także śliskość, wrażenie wręcz perwersyjnie dostępne wskutek mizernej ochrony, jakiej iluzję dawało jej odzienie, realnie rzecz biorąc raczej będące bielizną. Aż wyostrzyły jej się rysy, lekko wysunięta i zaciśnięta szczęka świadczyło o tym, że Jenn bierze jakiś wewnętrzny straceńczy rozpęd, w oczach miała coś w rodzaju „Już mi nie uciekniesz” poplątane z „Błagam, zrozum jak kurewsko ja potrzebuję…” – odkąd zaczął pocierać ją tam z własnej woli, puściła jego dłoń, wzięła taki przepastny wdech, że prawie się nim udusiła, ale nie była w stanie go wypuścić, zatrzymała go w tępym skupieniu tylko na tym. Przedziwnie tępota tego skupienia mieszała się z determinacją i zapalczywością w jej przymglonym spojrzeniu. Kątem tego spojrzenia złapała nawet chyba czyjś wzrok, ktoś to zobaczył, czuła to na sobie, ale zniknął, wmieszany w tłum, zresztą nie tylko „nie szkodzi”, ale po prostu „niech patrzą!”, czuła się potężna w swoim podnieceniu i samobójczym przekonaniu o samowspaniałości, i o tym że przez to zasługuje na macającego ją chłopaka, i że jednocześnie on zasługuje w jej rojeniu na nią.
– Odwagi… – wyszeptała, wreszcie oddając tamten przesadny wdech, trochę w reakcji na to co czuła w kroczu, trochę zaś w reakcji na nowe doznanie, potwierdzające błogo, że odwagi mu raczej brakować nie będzie – z dłonią na śliskiej lycrze opinającej jej pierś jawił się jako przyszły posiadacz, który już teraz korzysta z pełnie praw, bo wie i przecież do cholery widzi, że absolutnie może i powinien!
Zagryzła wargę, mocno, aż grymas przeszył jej twarz delikatnym szybkim skurczem – a może to reakcja na osamotnienie jej piersi i przepełznięcie łapska w górę? Chwycona za szyję automatycznie wyprostowała się, wyciągnęła – i w ten sposób uzyskała gotowość do ruchu. Trochę ją ciągnął za sobą, nie dało się inaczej, oddała mu przewodnictwo w tej niezbędnej zmianie miejsca, a powodował nimi pośpiech, więc co rusz wpadała na kogoś, przy wyjściu z salonu przyładowała lekko ramieniem we framugę, ale nie było czasu się przejmować: przedpokój, zakręt, drzwi, pokój.
A tam – skurczybyk znów zyskał milion punktów za samą nawijkę, plus drugie tyle za cechę charakteru, która w tej chwili u Jenn była punktowana gigantycznie. Była po propstu idiotycznie dumna – z niego, że działa w ten sposób, i z siebie, że to ona będzie zaraz podmiotem tego działania, jego działania; jego podmiotem. Kiedy wszyscy grzecznie wyszli – ruszyła na środek, ale zatrzymało ją jego spojrzenie. Zobaczył ją w tym półmroku lekko pochyloną, naprężoną, zaciętą, cholernie zdecydowaną i zupełnie obojętną na wszystko, co konwencjonalne, zdroworozsądkowe i przyzwoite.
– Noo…? – wysapała z tonem zachęty, gdy naporem swego ciała pchał ją ku ścianie. Wepchnięta łopatkami na twardą płaszczyznę oddychała ciężko, nie spuszczając z niego oczu, uśmiechnięta drapieżnie.
– A, no właśnie… po co tu przyszliśmy… – przeciągała odpowiedź, jak zwleka się z największą przyjemnością pośredniego etapu. Przylepiona plecami do ściany wypchnęła lędźwie, rozkładając ręce nieco na boki, wczuwając się w jego dłonie na biodrach, a ucieczka tych jego dłoni zabarwiła jej odpowiedź czymś w rodzaju twórczej złości: – Nie przyszliśmy się kochać, ani pieprzyć. Może… rżnąć? Hm?? – niby to był szept, ale coraz bardziej napięty i ciężki. Wystrzeliła dłonią w przód, żeby go za coś złapać – A może nie rżnąć, tylko pierrrrdolić? Chciałbyś?… – sączyła te słowa jak jakąś emocjonalną wydzielinę – A może wolałbyś, kurwa, mnie wyj…
Połknął to słowo, połknął razem z jej językiem i wargami. W nagłym ataku drapieżnika posiadł ją pocałunkiem tak, że ni było ucieczki. Ale nie uciekała przecież, przeciwnie – naparła głową w przód. Więcej w tym było walki, niż czułości, chciała się wyrywać, choćby groził ugryzieniem i trzymaniem jej warg, chciała czuć, przesadnie czuć, ale i chciała dawać – przesadnie, bo po co komu teraz umiar? Jeśli się wyzwoliła – to po to, by zacisnąć zęby na jego wardze, naciągnąć lekko, puścić, wylądować rozpłaszczonym językiem tu, tam, na policzku, na nosie, na krawędzi żuchwy, ruszyć w górę, wytyczać nim chaotyczne lśniące trasy, dopóki jemu nie przyjdzie ochota na kontrę i ponowny atak tego pocałunku, który sam w sobie był zwarciem, klinczem, a przecież prowadzić miał dalej – tam, gdzie sugerowały odruchy jej dłoni: jedną trzymałą kurczowo jego koszulkę, jakby agresja miała się wyrazić i wyrażać darciem i niszczeniem, druga dłoń zaś w chaosie potrzeb najpierw wcisnęła się między nich, złapała jej własną pierś, zacisnęła przerywając odgłosy pocałunku ostrym syknięciem, puściła, by złapać go za szyję, jednocześnie w tym samym splocie odruchów unosząc prawą nogę, zgiętą ostro w kolanie, jakby próbowała się nim o niego zahaczyć, objąć, uwięzić przy sobie, dopóki nie „na sobie”, czy „w sobie”. – Kurrrwa mać kurrrwa…! – krzyknęła szeptem, w krótkiej chwili wolnych ust, z potrzeby siły, przepełnionej agresją, nadmiarem śliny i przedawkowaną chmurą feromonów, w niemądrym, ale wcale teraz nieśmiesznym słowotoku, pod koniec, gdy brakowało oddechu – zawiniętym pozorem pytania, a może szczytem prowokacji: – …mać fuck me człowieku fuck me kurwa MAĆ...?!


@Nate Harrison
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Odpowiedz