Duke Wellington
Awatar użytkownika
45
lat
179
cm
konsultant policyjny
Prekariat
002. promise me a place in your house of memories
[ @Billy Pilgrim ]

Rozmowa, którą odbył godzinę wcześniej, nie należała do najnormalniejszych.
Już dobrych kilka lat temu obiecał sobie, że nie będzie miał z Gertą do czynienia częściej niż to konieczne. Przez cały okres wychowywania bliźniąt nawet udawało im się siebie unikać, bo ani on nie chciał na nią patrzeć (panicznie się jej przecież boi), ani ona nie miała ochoty przypominać sobie, że ten zupełnie nijaki facet jest ojcem jej dzieci. Przynajmniej dwójki z nich, bo jak Duke zdołał się zorientować — dorobiła sobie całkiem niezłą gromadkę.
Przyszedł jednak tego poranka (to znaczy: około trzynastej) do jej domu i tak długo walił w drzwi, aż w końcu otworzyła i prawie rzuciła w niego wałkiem. Nie pamiętał, czy wcześniej też była taka agresywna, czy pojawiło się to dopiero wówczas, gdy oboje odkryli, że Billy wcale nie jest takim grzecznym chłopcem. Czyli… dosyć dawno.
Cześć, jest Billy?
Nie.
A kiedy będzie?
Pewnie wcale.

On tu nie mieszka.
Naprawdę?
Naprawdę.

Nie wiesz, gdzie mieszka, prawda?
Nie.
Masz.

Teraz, wciąż mnąc w dłoni karteczkę z adresem, wpatruje się w nazwiska wypisane przy domofonie. Nie rozpoznaje żadnego z nich, prócz wielkiego, nabazgranego krzywo “PILGRIM”. Nie pamięta już, czy bliźniaki po urodzeniu przejęły jego nazwisko i dopiero później wróciły do panieńskiego matki, czy może od razu się tak nazywali. W ogóle mało ostatnio pamięta.
Puka raz, dwa, trzy razy, drugą ręką poprawiając przyciętą brodę. Ostatnio trochę o siebie zadbał, uczesał się, wykąpał, ubrał nawet coś, co nie śmierdzi alkoholem albo wymiocinami. Tylko ta pęknięta warga, pamiątka po ostatniej bójce na parkingu, wcale nie dodaje mu uroku.
Czeka trochę niecierpliwie, bo dopiero teraz dochodzi do niego, że przecież Billy wcale nie musi być w mieszkaniu. Może gdzieś wyszedł, może się przeprowadził, może u m a r ł, a on nawet nic o tym nie wie?
Oby żył. Duke'a nie stać teraz na pogrzeb.
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w dziwny sposób. Wątkom +18 mówię to zależy, czy podołasz.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm, narkotyki, przekleństwa, przemoc (fizyczną i psychiczną), śmierć, jebanie PiSu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Otworzył drzwi gwałtownie, bez sprawdzania uprzednio kto za nimi stoi, bo spodziewał się o tej godzinie co najwyżej listonosza. Wszyscy siedzieli teraz albo na uczelni albo w robocie, czy tam po innych stajniach się szlajali, nieważne, nie miało to znaczenia - a raczej miało o tyle, że Billy sam musiał się ruszyć z łóżka do tego natarczywego pukania i klnąc na czym świat stoi poszedł otworzyć, już myśląc, że podwędzi sobie pierogi z zamrażarki za wpuszczenie kuriera z tymi najpewniej nowymi kamieniami Soni, czy co tam oni mogli w tym domu zamawiać.
Ale na wycieraczce nie stał kurier tylko Duke Pieprzony Wellington we własnej osobie. Przywitało go zmarszczenie brwi i to samo skonfundowane spojrzenie, które Billy miał jako dzieciak i słyszał, że nie może jeść tyle bitej śmietany. Spojrzenie przesunęło się po całej sylwetce ojca, jakby szukało jakiejś ukrytej agendy w całej wizycie - może spodziewało się jakiejś torby, psa, młodszego o dziesięć lat rodzeństwa. W końcu do zmęczonego, zaspanego mózgu dotarło, że trzeba coś powiedzieć.
- Cześć.
Jakiś początek. Nie ruszył się z miejsca, licząc na to, że ojciec powie co chce, odwróci się na pięcie i pójdzie, ale nic takiego się nie stało, jedynie cisza się przedłużała. Dłonią przesunął po włosach, kiedy robił niezdarny krok w bok, żeby wpuścić ojca do środka. Nagle był strasznie świadomy tego, że ma na sobie tylko luźne, ciemne dresy, obitą twarz i sinozielone żebra po ostatnim wpierdolu, jaki dostali z Sonią. Powiedział coś o rozgoszczeniu się i że zaraz wróci i zaraz zniknął w swoim pokoju, żeby szybko wciągnąć na siebie wczorajsze jeansy i spraną już znalezioną kiedyś w lumpie koszulkę Misfits. Niedopasowane do siebie skarpetki - jedną czerwoną, jedną szarą - też wciągnął na bose stopy, bo rześko było w całym mieszkaniu. Szybkie spojrzenie w lustro wiszące obok drzwi, niechętne parsknięcie na myśl, że obitej mordy nie zasłoni i już wracał do części wspólnej, pieczołowicie zamykając za sobą drzwi od pokoju, bo ostatnie czego potrzebował to komentarze dotyczące braku higieny osobistej. Ojciec siedział na kanapie, pieczołowicie złożonej i czystej - jak nic Tabithia musiała u nich spać poprzedniej nocy albo rano Sonia miała znowu jakiś napad sprzątania. Może szóstym zmysłem wyczuła, że wpadnie tu stary Billiego.
- Napijesz się kawy? - zapytał, znowu czując to ukłucie nadziei, że ojciec powie "nie, jestem tu tylko po to, żeby zostawić ci kawę i wypierdolić".

@Duke Wellington
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Duke Wellington
Awatar użytkownika
45
lat
179
cm
konsultant policyjny
Prekariat
Ta niecodzienna gościnność go krępuje. Nie spodziewał się co prawda, że Billy bez słowa zatrzaśnie mu drzwi przed twarzą, ale otwarte, serdeczne wręcz zaproszenie jest nie mniejszą niespodzianką. Będąc w pewnego rodzaju szoku poznawczym, nie do końca wie, jak się zachować. Powinien pewnie coś powiedzieć, więc wybąkuje nic nieznaczące „cześć”, wyzute z wszelkich ojcowskich emocji, po czym grzecznie drepcze do salonu. Zdążył nawet kopnąć w kąt przedpokoju umorusane buty, bo choć przyciął brodę i ogarnął włosy, to jego ubrania wciąż pozostawiają wiele do życzenia. Tę jedną rzecz ma z synem wspólnego.
— Nie, dziękuję — odpowiada pospiesznie, kręcąc głową. Nie pamięta już, kiedy ostatnio pił kawę. Jeszcze kilka lat temu, gdy Billy był małym chłopcem, który sprawiał niewspółmiernie duże problemy, pijał ją wręcz nałogowo. Później jednak pojawiły się problemy z alkoholem, które z kolei wiązały się z powikłaniami zdrowotnymi w postaci bólów wątroby i rozstroju żołądka, więc Duke zdołał podjąć jedną, dojrzałą decyzję i odstawił wszystko, co posiada w sobie kofeinę. Uznał najwyraźniej, że skoro alkohol świetnie radzi sobie z większością istotnych narządów, to przynajmniej nerki będzie miał zdrowe, nie odwodni się i za kilka lat nie będzie musiał wysikiwać kamieni nerkowych.
Rezygnacja z kawy była prostsza niż zrezygnowanie z alkoholu.
Procentów po prostu potrzebuje, energii — niekoniecznie.
— Chciałem tylko… — siada na kanapie, jak na jego gust przesadnie wygodnej i zbyt miękkiej (nie to co łóżko z palet, które sam sobie poskładał i zamontował na łodzi), po czym zaczyna nerwowo skubać nitkę wystającą ze szwu w dolnej części koszuli. Powinien ją wyrwać szybko i bezboleśnie, po czym dokładnie tak samo postąpić z tą rozmową, ale chyba nie potrafi. Nagle wszystkie możliwe scenariusze spotkania wypadają mu z głowy, bo w żadnym Billy nie był tak… przyjaźnie nastawiony.
Powinien się cieszyć, prawda?
— Chciałem tylko zapytać, jak ci się żyje samemu. Upewnić się, że wszystko gra i dowiedzieć, czy czegoś potrzebujesz — tłumaczy pokracznie, bo język mu się plącze. Albo jeszcze nie do końca wytrzeźwiał po wczorajszej popijawie, albo po prostu się stresuje. Zawsze zachowywał się przy synku trochę dziwnie. Z Amy nie miał takich problemów.
— Gdybyś miał jakieś niespodziewane wydatki, albo potrzebował wsparcia, to… to możesz dać mi znać. Albo gdybyś po prostu chciał pogadać.

@Billy Pilgrim
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w dziwny sposób. Wątkom +18 mówię to zależy, czy podołasz.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm, narkotyki, przekleństwa, przemoc (fizyczną i psychiczną), śmierć, jebanie PiSu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Propozycja kawy była resztkami gościnności, na jakie Billy potrafił się zdobyć wobec ojca - sam potrzebował jej w trybie natychmiastowym, więc kiedy tamten odmówił Billy wzruszył ramionami i zniknął na chwilę w kuchni, żeby wstawić ekspres. Jak się okazało, niepotrzebnie planował tak daleko, bo ktoś ze współlokatorów zostawił w dzbanku trochę kawy. Ledwo ciepłej, ale Pilgrimowi to nie przeszkadzało, letnia pobudzała równie dobrze.
Wrócił do części z salonem i przysiadł na podłokietniku jednego z foteli, bo jeszcze go nie pojebało, żeby siadać na tej samej kanapie, i oparł kubek z kawą o kolano, jednocześnie patrząc na starego wyczekująco, starając się domyślić, czym była ta wizyta.
- Skąd masz ten adres? - zapytał, bo założenie, że od matki zdawało się surrealistyczne. Kurwa, stara prędzej by go z kijem pogoniła chyba, z tego co Billy kojarzył ich stosunku już na początku były słabe, ale po śmierci Amy zrobiło się jeszcze gorzej. O wiele gorzej. Mogło być tak, że w tym okresie, kiedy zamieszkał z matką tuż przed pogrzebem i stary ciągle wpadał, bo to bo tamto, Billy uprzejmie pilnował, żeby szczotka do zamiatania zawsze była w zasięgu rąk starej, z cichą nadzieją, że może tamta rozjebie ją na łbie starego, ten umrze, ona wyląduje w pierdlu, a Billy w końcu będzie miał trochę świętego spokoju. Jakoś tyle ojczyma wyjebie i zamieszka z rodzeństwem, które jako jedynie pod tym dachem dawało się lubić.
Billy niczego nie oczekiwał. Nie tylko od ojca, ale od życia generalnie. Nie bez powodu utożsamiał się z tą laską z najnowszego Spidermana, która mówiła, że nie oczekuje niczego, żeby się nie rozczarować. W punkt. Za każdą jedną akcją nadchodziło głównie rozczarowanie, teraz więc? Teraz spodziewał się proszenia o kasę. Może o miejsce do przekimania. Może o zredagowanie listu samobójczego.
W głębi duszy mógł liczyć na przeprosiny, ale nawet przed samym sobą nie przyznałby się do czegoś podobnego. Wellington zasługiwał tylko na kurwienie i wypierdolenie go ze swojego życia, a mimo to, Billy wciąż - wciąż - nie potrafił się na to całkiem zdobyć. Nawet dał mu swój oficjalny numer, szkoda tylko że nigdy nie ładował tamtego telefonu, bo na chuj. Żeby matka się mogła dodzwonić? Jeszcze czego.
I jakimś cudem, ten pierdolony skurwysyn po raz kolejny zdążył go rozczarować. Nikt nie potrafił Billiego tak szybko do kurwicy doprowadzić, nawet jego stara i Kij w Dupie, nawet ten pierdolony sąsiad, co ciągle groził, że zadzwoni po psy. Kurwa, nawet ten jeden pies zakumplowany z jego matką, który zdawał się na niego uwziąć.
- Spierdalaj. - Odstawił kawę na stolik, bo bał się, że zaraz trzaśnie kubkiem w ojca, a kawy szkoda. - Nie wiem co odpierdalasz teraz, ale nie będziesz sobie wycierał sumienia z gówna o mnie. Wsparcia od ciebie, serio? Teraz? No fantas-kurwa-tycznie. Och, toto, tatusiu, jest taka jedna dziewczyna która mi się podoba, ale nie wiem jak do niej zagadać. - Ton miał przesłodzony, ale złości w głosie nie potrafił ukryć. - Teraz chcesz mi kasę dawać? T e r a z? Szkoda, że nie miałeś tego napadu hojności i uwagi, kiedy kurwa spałem na ulicy, kiedy dwóch typów łamało mi pierdolone żebra, kiedy spędzałem godziny na komisariacie czekając aż mnie kurwa stamtąd ktoś łaskawie wyciągnie.
Wybuchnął, pod koniec unosząc głos.
Kurwa. A mógł najpierw wypić tę kawę.

@Duke Wellington
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Duke Wellington
Awatar użytkownika
45
lat
179
cm
konsultant policyjny
Prekariat
— Od... — waha się tylko przez chwilę — ...od twojej mamy. — Krzywi się, wypowiadając ostatnie słowa, zupełnie jakby kompletnie zapomniał, że nie jest jedynym rodzicem w życiu Billy‘ego. Będąc całkowicie szczerym, musiałby przyznać przed samym sobą, że bliżej mu do bycia cieniem rodzica, niż prawdziwym ojcem, ale Duke‘owi świetnie wychodzi okłamywanie samego siebie. Tylko dzięki tej umiejętności przetrwał ostatnie lata i przyszedł tu dzisiaj trzeźwy. — Nie byłem właściwie pewien, gdzie powinienem cię szukać, więc odwiedziłem jej dom, ale cię nie znalazłem — zaczyna się gubić we wszystkim tym, co już powiedział, co właśnie mówi, a co dopiero chciałby powiedzieć. Unosi dłoń i drapie się po głowie, jeszcze bardziej mierzwiąc i tak przydługie włosy.
Słucha wszystkiego, co Billy ma do powiedzenia, ale nawet na niego nie patrzy. Wpatruje się w stojący na stoliku kubek wypełniony gorącą kawą i jedyne, o czym może myśleć, to przemożna chęć włożenia we wrzątek całej dłoni. Chciałby poczuć ból. Chciałby patrzeć na czerwieniejącą skórę, na siniejące paznokcie, chciałby w jakiś sposób się ukarać. Siedzi jednak w miejscu, wciąż nie podnosząc spojrzenia, jakby nie chciał — albo po prostu nie był gotów — spojrzeć synowi prosto w oczy.
Zbyt wiele jest między nimi niedopowiedzeń.
Zbyt wiele zagadek, których nie zdążyli rozwiązać.
Zbyt wiele żalu.
Duke wie, że nie może winić Billy‘ego.
Na boga, przecież to tylko dzieciak. Głupi, to prawda, i cholernie problematyczny, ale wciąż dzieciak.
Nic z tego, co się wydarzyło, nie było jego winą.
— Masz rację — mówi cicho Duke i na chwilę chowa twarz w otwartych dłoniach. Przeciera zmęczone oczy i chropowate policzki, przesuwa palcami po gęstej brodzie. Łapie rozeźlone spojrzenie Williama i trzyma się go jak kotwicy. — We wszystkim masz rację — przyznaje, kiwając głową. Ma mu tak wiele do powiedzenia, że nie wie, od czego powinien zacząć.
— Przepraszam — brzmi jak dobry początek, jeśli weźmie się pod uwagę, że jest to słowo, którego Duke nigdy wcześniej nie powiedział; nie w rozmowie z Billy‘m. On zawsze był tym drugim dzieckiem. Tym znacznie mniej kochanym, mniej rozumianym, mniej zaopiekowanym. Choć ani on, ani Amy nie mieli łatwego dzieciństwa, to z córką Duke od czasu do czasu spędzał czas. Billy‘ego nigdy nie potrafił zrozumieć. Nigdy nie potrafili znaleźć wspólnego języka. I może faktycznie jest już za późno, żeby cokolwiek zmienić, ale chciałby spróbować. Chciałby mieć kogoś, z kim może porozmawiać. Napić się kawy. Posiedzieć na kanapie. Może nawet się uśmiechnąć.
— Naprawdę przepraszam, William. Ja nie... — głos mu się łamie, więc kilka razy odchrząkuje w zaciśniętą pięść — nie do końca zdawałem sobie sprawę, co się dzieje w twoim życiu. Albo nie chciałem wiedzieć. Może zwyczajnie stchórzyłem. — Kręci głową.
— Po prostu... — Sięga do kieszeni ciemnych jeansów i wyciąga z nich zgięte zdjęcie. Rozkłada je na własnej dłoni i przez chwilę wpatruje się w utrwalony na papierze fotograficznym wizerunek zmarłej Amy. — Niedługo będzie kolejna rocznica jej śmierci i chciałem wreszcie sprawdzić, jak się trzymasz.
Lepiej późno niż wcale, prawda?

@Billy Pilgrim
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w dziwny sposób. Wątkom +18 mówię to zależy, czy podołasz.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm, narkotyki, przekleństwa, przemoc (fizyczną i psychiczną), śmierć, jebanie PiSu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz