Maeve Palmer
Awatar użytkownika
24
lat
167
cm
Influencer
Nowi Zasobni Pracownicy
Dwa tygodnie.
Na tyle Maeve zniknęła z życia Harvey'ego. I nie tylko jego, zniknęła tak po prostu - zapadła się pod ziemię. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Nie poszła na spotkania grupy wsparcia. Kiedy ktoś pukał do jej drzwi, udawała, że nie było jej w domu. Nie publikowała niczego w sieci, nie stremowała, nie chodziła na spotkania. Zupełnie jakby nigdy nie istniała. Nawet nie zarejestrowała ile czasu minęło. Pewnego wieczoru wydawało jej się, że to właśnie brunet dobija się do jej drzwi. Tylko to docierało do niej jak przez grubą warstwę szkła, gdzieś tam na zewnętrz. A w środku była tylko ciemność i mrok. Nie była w stanie się ruszyć z podłogi, na której siedziała. Jak sparaliżowana trwała, patrząc bezwiednie w okno.
Dwa tygodnie.
Tyle zajęło Maeve dojście do siebie po porannym odkryciu. Siedziała przy kuchennym stole, z laptopem i telefonem przed sobą, zajmując się jakimiś bieżącymi obowiązkami. Jeszcze czuła obecność Harvey'ego, po tym jak rano wyszedł. Nagle spadła na nią myśl, która pojawiła się jak natrętny intruz w zakamarku jej głowy, a potem przebiła się do przodu, rozrzucając wszystko inne na boki. Trzykrotnie sprawdziła kalendarz. Trzykrotnie próbowała przekonać siebie, że nie należy jeszcze panikować. Nic się nie stało, musiała coś źle zapisać, policzyć nie tak jak powinna. Kawa, papieros - kurwa, może nie powinna teraz palić? Chrzanić to, może to ten ostatni raz kiedy mogła. Co prawa nie była nałogowym palaczem, ale w chwilach zdenerwowania zdarzało jej się sięgać po nikotynę, ona tak przyjemnie tłumiła zmysły. A potem była ciemność, ściany jej sypialni walące jej się na głowę, uczucie paniki gdy tylko odważyła się pomyśleć, że faktycznie mogła być w ciąży. Przemieszczała się jak cień, nie rejestrując mijających dni, zapominając o otaczającym ją świecie. Nie wiedziała ile przesiedziała w rogu pokoju, ile przespała a ile przepłakała. Nie była w stanie zdobyć się by pójść do najbliższej apteki i faktycznie sprawdzić. Czekała... Ale nic się nie zmieniało. Oprócz oczywistego strachu - ciąża z kimś, z kim dopiero zaczynała się spotykać? - nie wiedziała co mogłoby być dalej z nią samą. Co z pracą? Przecież nie mogła być mamą i jednocześnie robić tego co robiła. Jak będzie żyć? Czy skończy jak jej rodzice, biedni i nieszczęśliwi? To właśnie przed tym uciekała przez cały czas.
Dwa tygodnie
Tyle tęskniła jednocześnie starając się nie tęsknić. Nie był przecież w żadnym stopniu jej, nie miała zatem prawa do takich uczuć. A jednak jego obecność znaczyła dla niej więcej niż powinna znaczyć, a jego brak odczuwała zbyt dotkliwie. Chciała go znowu zobaczyć, dotknąć, sprawdzić, czy nie był wytworem jej wyobraźni. Wiele razy brała telefon w dłonie, wybierała jego numer. Za każdym razem jednak brakowało jej odwagi by wcisnąć ikonę zielonej słuchawki rozpoczynającej połączenie.
Dwa tygodnie - to zarówno mało jak i bardzo wiele. W takich przyziemnych sprawach to przecież tylko czternaście dni, mija szybko, zanim człowiek się zorientuje. Ale gdy się jest tak boleśnie rozdartym, cierpiącym katusze, krzyczącym z bezsilności gdy nikt tego nie słyszy... wtedy to było strasznie dużo czasu.
Tego dnia wstała rano, wzięła szybki prysznic, za śniadanie traktując tylko szklankę soku pomarańczowego, który został jej w lodówce. Ubrała na siebie jego koszulkę, którą przez noszenie bez przerwy ostatnimi czasy musiała w końcu wyprać. To pozbawiło ją tego przyjemnego zapachu, ale nadal była to rzecz należąca do Spencera. Przypominająca, że - gdzieś tam - był on, a jej w jakimś stopniu na nim zależało. Pospiesznie wciągnęła przylegające leginsy i zarzuciła skórzaną ramoneskę na ramiona. Najpierw apteka - trzy testy ciążowe, tak na wszelki wypadek. Potem już prowadziła samochód jak w transie, znała drogę, chociaż wcale się jej nie uczyła. Jechała szybko i gwałtownie, jakby czas w którym dotrze do jego drzwi miał jakieś znaczenie. Jakby... wcale nie zwlekała z tym cholerne dwa tygodnie. Zaparkowała i pospiesznie skierowała się bokiem do wejścia, które już dobrze znała. Podniosła rękę, by zapukać do drzwi ale zawiesiła się. Miała przy sobie tylko telefon, kluczyki z samochodu i te nieszczęsne testy, które jednak nie rzucały się tak bardzo w oczy. Co ona właściwie tu robiła? Dwa wolne uderzenia pięścią. Wdech. Trzy szybsze. Wydech. Czuła się jakby misternie budowana przez nią bańka bezpieczeństwa zaczynała się walić. Albo nie zaczynała, ona już byłą w ruinie. Za każdym razem gdy próbowała złapać jakiś fragment i wsadzić na miejsce, to odrywał się kolejny. Była w potrzasku własnych myśli i obaw, niezdolna by sobie pomóc.
Zupełnie nie wzięła pod uwagę, że mogło go nie być w domu. Albo, że mógł być ale z kimś. To odkrycie sprowadziło ją na ziemię. Czy zachowywała się właśnie jak ostatnia idiotka? Trudno, dźwignie to jakoś na swoich barkach. Tylko otwórz w końcu te cholerne drzwi... Jej wzrok i mimika twarzy niewiele zdradzały, były puste, pozbawione uczuć, a jednocześnie zagubione. Wyglądała jakby w przeciągu tych nieszczęsnych dwóch tygodni straciła kilka kilogramów i może faktycznie straciła, bo kiedy się martwiła to zapominała o takich podstawowych czynnościach jak jedzenie. Nie do końca wiedziała co się zmieniło, że akurat dziś postanowiła wyjść i tu przyjechać.

@Harvey Spencer
Mów mi Brzydkie rzeczy. Piszę w Pośpiechu. Wątkom +18 mówię Catch me if u can.
Szukam Niemożliwego. Szczęścia w życiu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: literówki we własnym imieniu xD.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Jeden szczęśliwy poranek.
Tyle potrzebował Harvey, żeby samego siebie nakręcić na więcej. Chociaż był on bardzo krótki, bo brunet zaraz musiał uciekać do pracy - do której przecież był spóźniony - to ten kwadrans spędzony z nią w jej domu z samego rana pozwolił mu poczuć zalążek nadziei, która zaczęła się w nim budzić. Wszystko zaczęło się jeszcze poprzedniego wieczora, ale gdy tamtego poranka nie spotkał się z żadną zdziwioną, niekomfortową czy odpychającą go reakcją, tylko wręcz przeciwnie - chciała żeby jeszcze z nią został - on też chciał, ale nie zdawał sobie sprawy, że powinien to zrobić. A pewnie gdyby tak uczynił, to te kolejne dwa tygodnie mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej. Jednak niestety wyszedł wtedy od niej w pośpiechu, z tym szerokim uśmiechem na ustach, który idealnie oddawał jego samopoczucie i który w najbliższym czasie miał już nie zawitać na jego twarzy.
Jedyny szczęśliwy poranek.
Bo kolejny był już gorszy. Chociaż jeszcze nic nie wydarzyło się, bo cały poprzedni dzień spędził w pracy, to ten był zwyczajny. Obudził się w swoim łóżku zupełnie sam… to znaczy może nie tak zupełnie, bo zaraz pojawiła się przy nim Charlie, która tylko czekała na poranną porcję głaskania. Jednak ten poranek nie wyróżniał się niczym szczególnym, potem totalnie zwyczajny dzień w pracy, a wieczorem spotkanie grupy wsparcia i kto wie? Może istniała jakaś perspektywa by jego kolejny poranek też zaliczył się do tych szczęśliwych. Niestety ta nadzieja w nim szybko umarła, bo Maeve nie pojawiła się. To od razu go zaniepokoiło. Przez połowę czasu zerkał w stronę drzwi wejściowych, licząc że brunetka zjawi się spóźniona. Potem zaczął wpatrywać się w swój telefon, by kontrolować czas. Jednak Palmer nie pojawiła się, co skutkowało wysłaniem jej wiadomości. Nie odpowiedziała, więc spróbował ponownie, zakładając że może wystąpił jakiś problem z siecią. Okej, nadal nic. Spencer starał się nie panikować. Wydedukował sobie, że to on mógł być przyczyną jej niepojawienia się na grupie wsparcia. Może jego śmiałe zachowanie wobec niej trochę ją przytłoczyło? Może potrzebowała to sobie przemyśleć? Tak więc jego napastliwość nie była oczekiwania. Dał jej przestrzeń, aż do kolejnego spotkania grupy, na której także jej nie było. To już go cholernie zaniepokoiło. Po jej zakończeniu chciał porozmawiać o Maeve z prowadzącym, lecz ta pogaduszka była krótka - on nie może udzielać żadnych informacji o innych uczestnikach, ale sam próbował do niej zadzwonić w czasie przerwy i nie odbierała. Gdy to usłyszał, to jego poprzednie wytłumaczenia wydały mu się bardzo egoistyczne, bo przecież… jej mogło się coś stać, prawda? Przecież wiedział - chociaż jego wiedza w tym temacie nadal była raczej szczątkowa - czym się zajmowała i jednak była to praca podwyższonego ryzyka. Kiedy wszystkie prawdopodobne wizje i scenariusze uderzyły w niego, to zaczął do niej wydzwaniać bez opamiętania, lecz także bez żadnego skutku. Jakby Maeve wcale nie istniała. Wkradła się do jego życia, przemknęła przez nie szybko i intensywnie, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Po prostu jej nie było, nie dawała żadnego znaku życia… to znaczy, może nie w tą stronę, bo…
Każdy następny beznadziejny poranek.
Trudno powiedzieć, żeby Harvey w ogóle przespał tamtą noc. Raczej kręcił się bez celu i co jakiś czas chwytał po telefon, by upewnić się czy czasem nie był wyciszony. Jednak nie był, a brunetka nadal nie odzywała się. Spencer zaczynał odczuwać powoli rosnący w nim niepokój, żeby nie powiedzieć strach. W końcu z natury był optymistą, a w tych trudnych sytuacjach starał się chociaż myśleć zdroworozsądkowo, więc nie powinien tworzyć najczarniejszych scenariuszy. Jednak to zaczynało dziać się w nim samoistnie. Szczerze martwił się o nią. W końcu zaczął wprost jej o tym pisać, żeby odezwała się do niego, jeżeli wszystko jest w porządku, tylko nie chce z nim gadać. Zabolałoby, ale chociaż uspokoiłby się. A tak to wszystko w nim narastało do kolejnego spotkania, na którym Palmer także nie pojawiła się. Harvey wyszedł w jego trakcie i prędko pojechał pod jej dom. Nie zachowywał się już racjonalnie, bo nie zapukał, tylko napierdalał w jej drzwi. Widział światło, więc powinna być w środku. Albo ktoś był. Albo z kimś była. Kurwa, nieważne, żeby tylko pokazała mu się cała i zdrowa, ale nie… nadal cisza, zero reakcji. To znaczy była, ale zainteresowanych sąsiadów jego zachowaniem. Nie mógł nic wskórać, więc bez jakichkolwiek nowych informacji wrócił do siebie, by móc dalej zagłębiać się w swoich niepewnościach.
Ten poranek.
Harvey powinien być już po śniadaniu, przebieżce, prysznicu i w trakcie szykowania do pracy. Jednak w tym tygodniu pojawiał się w niej później i na krócej, bo jego efektywność i tak była marna. Na ogarniętego też nie wyglądał, bo chodził w starej, wyciągniętej koszulce i ciepłych dresach. Wcale nie wyglądał jakby gdzieś się wybierał, tylko raczej jakby dopiero co podniósł się z kanapy, co w sumie uczynił, słysząc pukanie do drzwi. Opcji było kilka, ale nawet ich nie rozważał po prostu poszedł otworzyć. Nie powitał swojego gościa szerokim uśmiechem, jakby to było w każdej innej sytuacji. Jego wyraz twarzy wyglądał marnie, a oczy były takie wyblakłe, jakby w dużej mierze nieobecne, aż… dostrzegł kto pojawił się w progu jego mieszkania. Widać było, że nie wierzył w to, że tutaj była. Wpatrywał się w nią, jakby potrzebował chwili na dopuszczenie do siebie tego obrazu i uwierzenie w jej obecność. - Maeve… - powiedział cicho, jakby potrzebował jakiegoś potwierdzenia. Zresztą nie tylko słownego, ale to cielesne sam sobie zapewnił. Jego łapy szybko wysunęły się w jej kierunku, obejmując ją, przyciągając do siebie - a tym samym wciągając do środka - i przyciskając do siebie mocno. - Myślałem, że coś ci się stało… - wyrzucił z siebie natychmiast. Co prawda jej obecność tutaj nie wykluczała tego, że jednak coś się stało, ale na tym etapie cieszył się, że w ogóle była. - Mogłaś chociaż odpisać, dać jakikolwiek znak że… - żyjesz. Już nie dokończył, bo nie przeszło mu to przez gardło. To pokazywało na jaki poziom strachu wepchnęła go swoim odcięciem. Bo przecież nie byłaby taka, żeby tak bezczelnie go olać i teraz tu przyjść… chyba. - Co się stało? - zapytał ze słyszalnym zatroskaniem w głosie, gdy jego jedna łapa oderwała się od niej by popchnąć drzwi, a on sam odchylił trochę do tyłu, by opuścić wzrok na jej buzie, oczekując jakiegoś wyjaśnienia? Bo ono musiało istnieć. To zaniepokojenie, które odczuwał przez ostatnie dwa tygodnie, nie mogło być nieuzasadnione. Nie zrobiłaby mu tego. Raczej. Harvey mocno liczył, że nie pomylił się w swoich założeniach wobec niej…

@Maeve Palmer *.*
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Maeve Palmer
Awatar użytkownika
24
lat
167
cm
Influencer
Nowi Zasobni Pracownicy
Po trzecim uderzeniu w drzwi zaczęła się zastanawiać, dlaczego w ogóle to robi. Nie przemyślała tego w żaden sposób, nie podjęła świadomej decyzji, po prostu wstała rano i pojechała. Gdyby przeanalizowała swoją sytuację, to pewnie dalej tkwiłaby w domu, zbyt wystraszona by podjąć jakiekolwiek działanie. Znowu natłok myśli zacząć siać spustoszenie w jej umyśle, jak rwąca rzeka zabierając wszystko ze sobą. Kierowana jakimś głupim impulsem, czy chęcią zaznania bliskości stała pod drzwiami Spencera... właściwie po co? Co miała mu powiedzieć? A tak, że chyba jest w ciąży. Przypomnienie sobie tego sprawiło, że chciała obrócić się i uciec, byleby tylko nie zmierzyć się z tym problemem. Do tej pory tak działała - usuwała problemy w kąt, zapominała o nich, zamiatała pod dywan, aż w końcu przestawały na nią zerkać czy krzyczeć do niej. Bledły, odchodziły w zapomnienie... Chciałaby żeby i tym razem mogło być tak samo. Ale nie mogło, a jej musiało starczyć odwagi żeby się z tym zmierzyć.
Drzwi się otworzyły i zobaczyła w nich Harvey'ego. Już samo to napełniło ją jakąś odrobiną otuchy - że jednak nie wymyśliła sobie tego wszystkiego. Nie potrafiła jednak zdobyć się na ruch, stała więc przez krótką, niezręczną chwilę, ze wzrokiem śmiało utkwionym wprost w niego. Nie umknęło jej uwadze, że nie wyglądał dobrze... to znaczy wciąż był tym cholernie przystojnym facetem, ale widocznie coś go niepokoiło, co odbiło się na twarzy bruneta. Maeve nie przeszło przez myśl, że sama mogła być tego przyczyną, bo i dlaczego ktoś miałby się przejmować jej zniknięciem? Robiła to już wiele razy i nigdy nikt nie był zmartwiony. Nikt nie płakał, nikt nie tęsknił. Bez słowa pozwoliła mu się objąć, niezdolna by zrobić cokolwiek innego. Gdyby nie wciągnął jej do środka, to pewnie dalej stałaby na progu. A potem przez chwilę było dobrze. Było jego ciepło i serce, bijące rytmicznie w klatce piersiowej. Był zapach, który dotarł do jej nozdrzy, był jego dotyk na jej ciele. Na tych kilka sekund mogła nie myśleć, nieśmiało wyciągnąć swoje ręce i oprzeć na nim, pozwalając myślom odejść precz.
Nie mogło to trwać długo, ale pozwoliło jej zdobyć się na słowa wyjaśnienia, albo przynajmniej jakąś marną próbę odpowiedzenia na jego pytania. Zerknęła w górę, jasnymi, rozszerzonymi oczami wpatrując się w głębię jego ciemnych ślepi. Co dziwne, Maeve spotkało w życiu już tyle przykrych rzeczy, taki ogrom chujowizny, że raczej mało co ją przerażało. Nie zdarzało jej się, żeby zapominała języka w buzi, zawsze mając jakąś ciętą ripostę. Tym razem słowa ugrzęzły jej w gardle, a raczej gdzieś pomiędzy głową a aparatem mowy. - Harvey... - wypowiedziała powoli jego imię, by dać sobie czas na stworzenie kolejnego zdania. Nie była jednak tchórzem na tyle, by spuścić wzrok, więc utrzymała ten kontakt pomimo ogromnych trudności ze skupieniem. - Ja chyba... - czy wypowiedzenie tego na głos uczyni problem bardziej realnym? - Chyba jestem w ciąży.
Cisza.
Dwa kroki w tył.
Oparła się plecami o drzwi za sobą, wyswobadzając z jego ramion. Zrobiło jej się ciemno przed oczami, a w środku panował jakiś wielki chaos myśli i uczuć. Tylko jak to bywa przy atakach paniki - zewnętrznie niewiele było widać. Może trochę wolniejsze ruchy, ogólne otumanienie, ale nic poza tym. Zdradzić ją mógł teraz tylko szalejący puls i wyraz strachu bijący z jej oczu. Za dużo myśli na raz. Chciała krzyczeć, ale brakowało jej siły, chciała uciekać, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Nie miała nawet łez, które mogłyby uwolnić chociaż część kłębiących się w niej emocji.

@Harvey Spencer
Mów mi Brzydkie rzeczy. Piszę w Pośpiechu. Wątkom +18 mówię Catch me if u can.
Szukam Niemożliwego. Szczęścia w życiu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: literówki we własnym imieniu xD.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Przez te całe cholerne dwa tygodnie Harvey wymyślił naprawdę wiele różnych scenariuszy, co do tego co robiła Maeve, co mogło ją spotkać bądź przydarzyć się jej. Większość z nich była delikatnie mówiąc niepozytywna - dobre słowo, bo coś innego w najbliższym czasie mogło okazać się pozytywne - i powodowała w nim rosnące obawy. I chociaż teraz zapytał kompletnie odruchowo, jak to działo się w takich nagłych, niespodziewanych sytuacjach, to po prostu chciał dowiedzieć się co się stało, żeby wiedzieć czy może jej pomóc, okazać jakoś wsparcie, zwyczajnie chciał się o nią zatroszczyć, bo zaczynało mu na niej zależeć. Bynajmniej na pewno nie był w stanie zignorować jej dwutygodniowego zniknięcia i machnąć ręką po nieudanych próbach kontaktu. Nie zastanawiał się nad tym, co stało za jego próbami dobicia się do niej. Tak czy inaczej, potrzebował to zrobić. Dlatego jego ręce tak pewnie i mocno ją obejmowały, a jego ślepia wpatrywały się w nią z widocznym zatroskaniem gdy…
Chyba jestem w ciąży.
Patrzył się na nią dalej. Jakby w ogóle nic nie usłyszał, tylko dalej czekał aż dopiero odezwie się do niego. Ale usłyszał, tylko chyba jeszcze nie dopuścił do siebie jej słów. - Co? - zapytał tak odruchowo, jakby myślał że przesłyszał się. Bo przecież tak mogło być. Przez te dwa tygodnie już trochę zdziczał, mało przebywał z kimkolwiek kto nie byłby jego klientem i może pogorszyło mu się z rozumieniem przekazywanych mu informacji. Jego wyraz twarzy ukazywał dokładnie to samo niedowierzanie, no bo… w jakiej ciąży? Przecież, jakby, no. Hm. Zabezpieczali się jakoś. To znaczy on nie, faktycznie. Jakoś tak wyszło za pierwszym razem, a potem za każdym kolejnym. No ale to nie tak, że mówił że tego nie zrobi. Był odpowiedzialny - tak mu się wydawało - miał nawet zawsze jedną gumkę w portfelu, ale chyba ona mu mówiła, że coś bierze? Tabletki, plastry? A może nie mówiła, a może on to tylko sobie dopowiedział? Może wyszedł z takiego mylnego założenia, że skoro ona nie oczekuje od niego używania prezerwatyw, to sama ogarnia tą sprawę. Najpewniej tak musiało być. Nie pochylił się nawet nad tym, bo gdzieś tam jego podświadomość to wszystko sobie ładnie ułożyła - i jak się okazało - bardzo nieprawidłowo. - Jak to chyba jesteś w ciąży? - zapytał, powtarzając jej słowa. Głosem pozbawionym chociażby cienia pretensji czy niezrozumienia, które mogłaby odebrać negatywne. Bardziej pytał jak taki nie do końca w temacie zagubiony chłopiec, co to ma znaczyć to chyba, bo było to słowo wprowadzające wątpliwość. Tak więc, było coś co skłoniło ją ku rozważaniom, że mogła być w tej ciąży. Jednak nie potwierdziła tego w żaden sposób, więc też nie było pewności, że w niej była i…
Maeve mogła być w ciąży.
Dotarło to do niego w tym momencie, gdy odsunęła się do tyłu. A skoro była tutaj i mówiła to jemu, a oni w ostatnim czasie spotykali się bardzo intensywnie, to było jasne że miałaby być w tej ciąży z nim. Nie był w stanie temu jakkolwiek zaprzeczyć, bo uprawiali seks bez zabezpieczenia, więc mogło do tego dojść, jednak przecież wydawało mu się, że jakoś zabezpieczają się. - Nie bierzesz jakiś tabletek? Czy czegoś tam? Myślałem, że skoro nie insynuujesz, że powinniśmy używać prezerwatyw, to coś bierzesz. Przynajmniej tak robiły dziewczyny, z którymi wcześniej się spotykałem i… - zaczął mówić już widocznie podenerwowany. Nie na nią, tylko tak po prostu. Szok zaczynał mijać, a rzeczywistość wtłaczać się i powoli go przygniatać. Na szczęście prędko zorientował się, że mówienie teraz o jakiś innych dziewczynach nie było na miejscu. Tak samo jak zakładanie, że wydawało mu się, że ona się zabezpiecza, bo od tego byłoby blisko do stwierdzenia, że to jej wina a Harvey nie chciał uzyskać takiego rezultatu. - To nieważne… co to ma znaczyć to „chyba”? - zapytał, chcąc poznać więcej szczegółów, co pokazałoby czy powinni się tylko niepokoić czy być naprawdę przerażeni tą potencjalną wizją ciąży. Chociaż widocznie zaczął się stresować - przejechał dłonią pierw przez swoje włosy, a potem zacisnął ją na karku, jakby próbował jakoś się ocucić z pierwszego zaskoczenia - to jeszcze ani nie panikował ani nie denerwował się, nie okazywał żadnych pozytywnych ani negatywnych emocji, które mogłoby świadczyć o jego nastawieniu do tego potencjalnego „problemu”. Do tej pory jego wzrok błądził gdzieś po podłodze mieszkania, jednak w końcu odnalazł jej buzię. Dopiero wtedy uświadomił sobie jak Maeve musiała być cholernie przerażona. - Maeve… - wypowiedział słyszalnie zatroskanym głosem jej imię i postąpił krok do przodu, ale zatrzymał się. To ona się odsunęła, więc mogła nie życzyć sobie kontaktu, na który on tak pośpieszne i bez słowa zapytania pozwolił sobie. Lecz teraz Harvey pragnął ją jeszcze mocniej przytulić, by spróbować ukoić jej lęki, mimo iż prawdopodobnie sam był ich główną przyczyną.

@Maeve Palmer
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Maeve Palmer
Awatar użytkownika
24
lat
167
cm
Influencer
Nowi Zasobni Pracownicy
Właściwie jego słowa, pytania docierały do niej jak przez mgłę. Ciężko było skupić się na tym co docierało do niej z zewnątrz, skoro wewnątrz szalał taki chaos i nieład. Zupełnie jakby wszystkie myśli spłynęły na nią z całą swoja intensywnością, a to nie pozostawało za dużo miejsca i energii na odbieranie bodźców. Już sama myśl, że mogła być w ciąży była w głównym spektrum jej obaw, ale dochodziły do tego jeszcze wszystkie inne zmartwienia, nierozerwalnie wiążące się z tym największym problemem. Na przykład to, co będzie z jej pracą i zarobkami? Miała nawet odłożone jakieś pieniądze, ale one w końcu się skończą. Nie wyobrażała sobie teraz szukać pracy na etacie, ciężko pracowała na swoją niezależność finansową i na komfort życia, jaki uzyskała. Albo to jak spojrzy swoim rodzicom w oczy, skoro otwarcie gardziła ich brakiem odpowiedzialności, a teraz zrobiła zupełnie to samo? I w końcu - co z nim. Harvey stał się jej jakoś wyjątkowo bliski w ostatnim czasie. Wszedł do jej życia, traktując ją jakoś naprawdę wartościowego, otwarcie okazując jej swoje zainteresowanie. Bała się, że to wszystko odejdzie w niepamięć przez to co mogło się okazać. Była przerażona, że zniszczy życie nie tylko sobie, ale też jemu. Bo jakby to miało niby wyglądać - będą się dzielić obowiązkami i wozić dziecko między domami? Związku z przymusu na pewno by nie przeżyła...Nie chciałaby do końca życia myśleć, że ktoś z nią jest tylko dlatego, że zaszła w ciążę.
I może w swoim zamartwianiu się wybiegała zbyt do przodu. Powinna najpierw zrobić te testy, dowiedzieć się czy wszystkie obawy są faktycznie uzasadnione. Ale cholernie się bała, że wynik tylko potwierdzi jej przypuszczenia, a wtedy nie zostanie jej już nawet iskierka nadziei.
Co prawda Harvey nie miał do niej pretensji i jego intencje były zgoła inne, ale i tak jego pytania wywołały w Maeve jakiś niezrozumiany gniew. Gniew, który przebił się przez strach i pozwolił opanować rosnącą panikę. Nie chciała się teraz z nim kłócić, nie intencjonalnie, ale nie panowała nad szalejącymi emocjami. A ta złość, chwilowo skierowana w biednego Spencera, przynajmniej skłoniła ją do mówienia. - Co mnie do cholery teraz obchodzą jakieś inne dziewczyny z którymi się spotykałeś? Trzeba było nadal się z nimi spotykać, to nie znalazłbyś się w takiej beznadziejnej sytuacji ze mną. - pewnie gdyby mogła wywołać burzę samym spojrzeniem, to teraz by się to zadziało. To absolutnie nie była jego wina, nie powinna w niego celować swojej złości, gdzieś głęboko o tym wiedziała. Nie miał nic złego na myśli, chciał dobrze, sam był w takim samym szoku co ona... Może musiała tak postąpić, przekształcić ten lęk w gniew, żeby w ogóle być w stanie zmierzyć się tą sytuacją. - Jakoś nigdy mnie o to otwarcie nie zapytałeś... No ale tak, skoro nic nie powiedziałam, to teraz pewnie to moja wina? - słowa wypadały z niej szybciej, niż by tego chciała. Pewnie potem będzie żałować, że go w ogóle zaatakowała. Ale sama czuła się jak zamknięta w potrzasku, szamocząca z myślami i próbująca wydostać się na zewnątrz.
Po chwili wzburzenia jej spojrzenie trochę złagodniało, a nogi zaczynały powoli się pod nią uginać. Zanim się zorientowała, już siedziała na podłodze, nadal oparta plecami o drzwi wejściowe. Wypuściła z ręki telefon i te nieszczęsne testy ciążowe, obejmując swoje własne kolana. No dobrze, teraz musi mu to jakoś wyjaśnić... - Jak zaczęliśmy się regularniej spotykać... To owszem, zaczęłam brać tabletki. Ale ten pierwszy raz, u ciebie na kanapie - wtedy nie brałam nic. - to spotkanie, wcale nie tak bardzo oddalone w czasie, wydawało jej się tak odległe, jakby wydarzyło w innej rzeczywistości. A mimo wszystko było w tym zapamiętanym wieczorze wciąż coś mile ekscytującego. - A chyba znaczy tyle, że jeszcze tego nie sprawdziłam, bo... bałam się. Okres mi się spóźnia i od jakiegoś czasu mam poranne mdłości. - zdobyła się w końcu na jakieś bardziej szczegółowe wyjaśnienie. Najbardziej na świecie nie chciała teraz, żeby ją znienawidził, to byłoby trudniejsze do przyjęcia nawet niż potencjalna ciąża. Patrzyła więc na niego z nadzieją, że jej w tej chwili nie odtrąci. Chciała jego, potrzebowała jego bliskości, przytulenia, kontaktu, zapewnienia, że jest obok. Tylko poproszenie o to było cholernie trudne.

@Harvey Spencer
Mów mi Brzydkie rzeczy. Piszę w Pośpiechu. Wątkom +18 mówię Catch me if u can.
Szukam Niemożliwego. Szczęścia w życiu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: literówki we własnym imieniu xD.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Zdarzało się, że Harvey pierw mówił, a dopiero potem myślał. Szczególnie w różnych, stresowych, nieznanych mu wcześniej sytuacjach. Kiedy starał się stłumić swoje emocje, obawiając się że będą one nieodpowiednie. A że w zamiast musiał jakoś zareagować, to zaczynał mówić. Często bezsensu, nie zdając sobie sprawy z tego, że to co mówi jest nie na miejscu bądź może kogoś zaboleć czy jakoś nieprzyjemnie skojarzyć się. Tak było z tymi innymi dziewczynami, bo w tym przypadku chodziło mu tylko o pewien schemat zachowania, który zauważył i chyba chciał wytłumaczyć samego siebie, że wyszedł z założenia, że ona też tak działała, no bo ona też była dziewczyną. Bardzo proste myślenie, ale Spencer był tylko facetem, więc można było to usprawiedliwić. Tak więc, w ten pokrętny sposób chciał wytłumaczyć samego siebie i to że sam nie proponował używania tych prezerwatyw. Bo można by pomyśleć, że był samolubny, bo było oczywiste to, że seks bez zabezpieczenia w postaci gumki był o wiele przyjemniejszy dla niego. A skoro wyszedł właśnie z tego punktu, to jemu samemu niechętnie byłoby się cofać do ich używania. Szczególnie, że wytłumaczył sobie że nie miał takowej potrzeby. Jak widać, jednak ona istniała. - Maeve, nie o to mi chodziło… - zaczął mówić, utrzymując spokojny ton. Zobaczył w niej tą nagłą zmianę, co było wytłumaczalne skoro zrozumiała opacznie jego słowa, bo nie potrafił wyrażać się jaśniej. Dlatego chociaż nią już targały emocje, to brunet nie pozwolił sobie żeby jego także ogarnęły. Zacisnął usta ze sobą, cały napiął się jakby szykował się na kolejne ataki z jej strony, po czym niemo pokręcił przecząco głową. Wcale nie chciał obarczać jej winą za to co stało bądź prawdopodobnie stało, bo przecież do tego byli potrzebni oboje i jeżeli mieliby rozmawiać w kontekście potencjalnej ciąży jako o winie, to oboje byli współwinni.
- Nic nie powiedziałem, bo po prostu moje założenia były błędne. I naprawdę nie miałem na myśli tego, że to twoja wina. Oboje nie pomyśleliśmy o tym… - mówił łagodnie, chcąc wytłumaczyć swoje wcześniejsze, mało odpowiednie słowa. Wcale nie dziwił się jej reakcji i tego, że w odruchu zaczęła się bronić. Jednak chciał, żeby było jasne, że nie było jego celem zrzucać na nią wszystko. Przecież oboje byli dorośli, wiedzieli co robią i jakie konsekwencje może pociągać za sobą seks i… uderzyło go to, że właśnie rozmawiali o potencjalnej ciąży i cały czas wyrażali się w taki chłodny sposób. Mówiąc to, o tym, nie nazywając tego „problemu” wprost, tylko tak zupełnie bezpostaciowo. Jakby mówili o jakiejś rzeczy, a nie o istocie ludzkiej. Jednak ledwo zdążył nieco skwasić swój wyraz twarzy, a zaraz dostrzegł jak brunetka osuwała się po drzwiach. Harvey był jeszcze na etapie zagubienia w tym wszystkim, natomiast Maeve była już o krok dalej, miała wystarczająco czasu by uświadomić sobie wszystko, dopuścić do siebie potencjalne konsekwencje i mierzyła się już ze skutkami, czyli - jak się spodziewał - ogromnym przerażeniem. Dotarło to do niego, gdy zobaczył tą silną, pewną siebie dziewczynę tak bezradnie skuloną siedzącą na podłodze. Nie był pewny co powinien zrobić i czy w ogóle się do niej zbliżać. Wyskoczyła na niego raz i zaraz mogła zrobić to ponownie, by z kolei jego obarczyć winą. Lecz był pewien, że chciał być przy niej, żeby nie czuła że została z tym sama.
Tak więc powoli zbliżył się do niej i kucnął przed nią po jej kolejnych słowach. Jeżeli chodzi o antykoncepcje hormonalną, to Harvey nie miał o niej zielonego pojęcia. Zdawał sobie tylko sprawę, że kobiety biorą tabletki i to jest jedna z metod, ale nie wiedział na czym ona dokładnie polegała, więc też nie mógł mieć świadomości kiedy mogła zawodzić i jakie dawałoby to skutki. Dlatego nie próbował jakkolwiek wnikać czy poddawać w wątpliwość tego co mówiła, bo nie znał jakichkolwiek szczegółów. - Okej… - przytaknął krótko, bardziej przyjmując do wiadomości, to co powiedziała. Zaraz oparł swoją dłoń na jej przedramieniu, które oplatało kolana, chcąc zwrócić jej uwagę na siebie. Chociaż sam w tym czasie zerkał na opakowania testów ciążowych, które wylądowały obok niej i dopiero po chwili wrócił do niej wzrokiem. - Jestem przy tobie. Nie zostaniesz z tym sama. Nieważne co się okaże, to nie zostawię cię z tym, obiecuję. Więc, nie musisz się bać, jasne? - mówił z takim spokojem, jakby pierwsza porcja strachu wcale w niego w tym momencie nie uderzyła. Jednak nie mógł pozwolić niczego po sobie pokazać, bo to ona w tym momencie była w totalnej rozsypce, więc on musiał się trzymać i jakoś okazać jej wsparcie. - Jak będziesz gotowa to, to sprawdzimy, a teraz… chodź do mnie - powiedział, po czym lekko pociągnął ją za te przedramię. Drugą łapę ułożył na jej ramieniu i także przyciągnął do siebie tak, by zaraz móc ją całościowo schować w swoim objęciu. - To dlatego nie odbierałaś ode mnie telefonu? I nie przychodziłaś na grupę wsparcia, prawda? Mogłaś przyjść do mnie wcześniej… powinnaś przyjść wcześniej, a nie być sama - zapytał, gdy jego jedna dłoń przesunęła się na jej plecy i zaczęła je delikatnie gładzić, a druga zacisnęła lekko na jej karku, przytrzymując ją przy sobie. Spencer chyba wolał już nie czynić żadnych założeń tylko zapytać wprost od jakiego czasu męczyła ją sprawa potencjalnej ciąży i czy to było przyczyną urwania ich kontaktu.

@Maeve Palmer
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Maeve Palmer
Awatar użytkownika
24
lat
167
cm
Influencer
Nowi Zasobni Pracownicy
Niespodziewanie dostała od Spencera właśnie to, czego mogło jej brakować, a co było przecież jej tak cholernie potrzebne w tym momencie - wsparcie, zapewnienie, że nie jest w tym sama. Na razie to były tylko słowa, ale miały ogromną moc, wlewającą chociaż odrobinę spokoju do jej duszy. Nie chciała czuć się jako jedyna zmagająca z problemem, nie dlatego, że bała się porażki - była pewna, że prędzej czy później jakoś sobie poradzi, była silna i niezależna, a gdy początkowa panika opadnie to weźmie się w garść i stanie na nogi. A dlatego, że zwyczajnie nie chciała trwać w tym bałaganie samotna. Chciała móc na kimś polegać, chociaż te jeden raz w życiu.
Już nie raz radziła sobie z ogromnym bagnem emocji, chociażby kiedy umarła jej siostra. Wtedy akurat nie chciała liczyć na niczyją pomoc, ale też o nią nie prosiła. Podjęła decyzję, że zmierzy się z tym sama, przejdzie tę drogę bez wsparcia i to uczyni ją silniejszą. Nie było nigdy łatwo, pokłady żalu zostaną z Maeve na całe życie, będą się uaktywniać w różnych momentach. Ale to był jej problem, jej emocje. Tym razem było inaczej - panikę i strach mogła podzielić z drugą osobą, bo oboje z brunetem byli tak samo obciążeni możliwymi konsekwencjami. Z kolei jego postawa, nagły spokój i opanowanie, którymi się wykazał, pozwalała jej wierzyć, że jednak może wszystko się ułoży.
Powoli uniosła wzrok na Harvey'ego, czując dotyk na swoim przedramieniu. Tylko przytaknęła ruchem głowy na te zapewnienia, jeszcze nie potrafiąc wydobyć z siebie słów. Potem bez sprzeciwu pozwoliła się zagarnąć i przytulić, chłonąc jego obecność każdym kawałkiem ciała. Stopniowo uspokajała oddech i szalone bicie serca, koncentrując się raczej na zbawiennym wpływie dotyku i bliskości. - Ja nawet... - zacięła się na moment, nie wiedząc jak ma mu wyjaśnić stan, w którym znajdowała się przez ostatnie dwa tygodnie. - Nie wiem ile dni siedziałam w domu. Nie wiem, ile razy dzwoniłeś. To wszystko działo się jakby obok mnie. - nie potrafiła ubrać w zdania w jak wielkim zagubieniu upłynął jej ten czas, jak miała wrażenie, że cały świat rozsypał się w pył i nie chciał wrócić na swoje miejsce. Miałą nadzieje, że zrozumie - chociaż częściowo - dlaczego nie przyszła do niego od razu. - Nie chciałam Cię martwić. - wypuściła głośno powietrze z płuc, a swoją dłonią odnalazła jego ramię, by móc go po prostu za nie złapać. Poczuć pod palcami ciepły kawałek ciała, upewnić się, że wciąż może go dotknąć.
- A poza tym... Jak już zrobię ten test i okaże się, że jednak jestem w ciąży, to już nic nie będzie takie samo. Będę musiała zmierzyć się z faktem, że zniszczyłam życie nie tylko sobie, ale też Tobie. - mówiła już dużo ciszej i spokojniej, bo powolne głaskanie po plecach i kojący ton płynący od Spencera działały na nią pozytywnie i kojąco. Teraz była gotowa by więcej powiedzieć i zmierzyć się z rozmową, która wydawała jej się jeszcze chwilę temu niemożliwa.
Czy w związku z tym była niestabilna emocjonalnie? Zdecydowanie tak! Jej stan płynnie przechodził z paniki w gniew, a potem w smutek, zdradzający jednak już spokój. Nawet w silnym stresie jej zachowanie było zbyt różnorodne, ciężko się było spodziewać, jaki wachlarz uczuć pokaże za chwilę.

@Harvey Spencer
Mów mi Brzydkie rzeczy. Piszę w Pośpiechu. Wątkom +18 mówię Catch me if u can.
Szukam Niemożliwego. Szczęścia w życiu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: literówki we własnym imieniu xD.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
W rzeczywistości był totalnie bezradny. Jeżeli Maeve faktycznie była w ciąży, to już do tego doszło, obecnie nie mogli już jakkolwiek temu zapobiec, fakt dokonany. Cokolwiek zdecydowałaby się zrobić później, to na pewno mocno odbiłoby się to na niej psychicznie. Skoro sama ta potencjalna możliwość bycia w ciąży już odcięła ją kompletnie od świata zewnętrznego. Więc tak zupełnie realnie nie był w stanie jakkolwiek jej pomóc czy rozwiązać „tego problemu”. Mógł tylko wtulać ją mocno w siebie, licząc że jego obecność podziała na nią uspokajająco. Na tym jego jakakolwiek moc kończyła się. Chciałby zrobić więcej, jakoś jej pomóc, mocniej wesprzeć, jednak poza gestami i słowami niewiele mógł. Po tym jak zacięła się na samym początku swojej wypowiedzi przycisnął ją do siebie jeszcze mocniej. Jego dłoń wpleciona gdzieś pomiędzy jej włosy, gładziła delikatnie jej kark, gdy głowa zaczęła odsuwać się do tyłu, tak by był w stanie przenieś na nią swoje zatroskane spojrzenie. Chwilę przyglądał się jej, trawiąc to co do niego powiedziała. Z jednej strony rozumiał, czemu nie przyszła do niego od razu. Pewnie też w jakimś stopniu liczyła, że w ciągu kilku dni okaże się to tylko jakąś pomyłką i wszystko samo się wyjaśni. Lecz najwidoczniej do niczego takiego nie doszło, a tym samym prawdopodobieństwo bycia w ciąży wzrastało, co musiało jeszcze bardziej ją przerażać i blokować. Z drugiej strony Harvey wolałby, żeby przyszłaby z tym do niego od razu. Po to, że nie musiała przeżywać tego sama, a on nie musiał rozważać co mogło ją spotkać. Teraz to wszystko, co sobie wyobrażał wydawało się totalnie nieważne. Jednak patrząc w jej jasne oczy odezwał się. - To akurat zupełnie ci nie wyszło. Strasznie martwiłem się o ciebie - odpowiedział tonem spokojnym, też odpowiednio poważnym, jednak bez cienia pretensji. Bo przecież na nic się oficjalnie nie umawiali, nie byli wobec siebie jakkolwiek zobowiązani - chociaż jak mogło zaraz okazać się mogli już być - więc nie powinien mieć do niej żadnego żalu. Lecz nadal uważał, że powinna przyjść do niego wcześniej, chyba że… - Chyba… chyba nie bałaś się do mnie przyjść? - zapytał, nie odrywając wzroku od jej tęczówek, jednocześnie ściągając trochę brwi. Spencer był spokojny i opanowany, jednak zdawał sobie sprawę, że reakcja na tego typu wiadomość - nawet potencjalną - szczególnie w takiej sytuacji czy na poziomie relacji, na której oni się znajdowali, mogłaby być różna. Lecz liczył, że tego typu obawy nie powstrzymywały ją przed przybyciem do niego.
- Nie mów tak… - powiedział odruchowo, lecz o wiele słabszym głosem. To był cholernie trudny temat i cholernie trudny moment dla każdego z nich. Bo to nie był dobry czas dla nich z osobna, ani dla nich jako dla pary która się ze sobą spotyka, na dziecko. Lecz używanie od razu sformułowania zniszczyłam życie było za mocne. Przynajmniej w jego pojęciu, chociaż zdawał sobie sprawę że ona jako dziewczyna i to jeszcze młodsza od niego mogła właśnie w ten sposób postrzegać tą sprawę. - Nie myśl tak. Oboje jesteśmy dorośli i wiemy jakie konsekwencje może pociągać za sobą seks, więc oboje zawaliliśmy - mówił, chcąc zdjąć trochę ciężaru z jej barków i nie tylko dlatego, żeby jej ulżyć, ale przecież taka była prawda. W takiej samej mierze przyczynili się do tej potencjalnej ciąży. Zaraz ponownie przysunął się do niej, by ją objąć i oprzeć się policzkiem o bok jej głowy. - Nawet jeśli to nie uważam, że to oznaczałoby że komukolwiek zniszczyłaś życie. Tak teraz myślisz, bo jesteś przerażona, ale… oboje wiemy, że w życiu mogą przydarzyć się o wiele gorsze rzeczy niż wpadka - odpowiedział, próbując myśleć jak najbardziej racjonalnie. Też chcąc nie chcąc przywołując jej myśli do tego trudnego okresu w swoim życiu, z którym sobie poradziła. I była z tym zupełnie sama, a teraz w tym byliby oboje. Chociaż gdyby ta ciąża okazała się istnieć naprawdę, to jakakolwiek decyzja - zarówno aborcja jak i utrzymanie ciąży - byłaby dla nich ogromną zmianą, lecz czy od razu zniszczeniem życia?

@Maeve Palmer
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz