Jeremy Jonathan Wrens
Awatar użytkownika
5
lat
120
cm
dumny uczeń podstawówki
Uznana Klasa Średnia
Najwyraźniej błoto, w którym ostatnio niczym urocza świnka wytaplał się Jeremy, dołożyło swoją cegiełkę do kataru, który przyplątał się do małego Wrensa, trochę ograniczając jego aktywność na zewnątrz. Nie było jednak sposobu, by powstrzymać JJ’a przed przetestowaniem nowych kaloszy w tulipany, które może były trochę dziewczyńskie, ale i tak szalenie podobały się chłopcu, który dzięki nim mógł wskakiwać w największe kałuże. I choć teraz nosek bolał go od smarkania, najchętniej, zupełnie tym niezrażony, powtórzyłby tę zabawę raz, drugi i trzeci! Profilaktycznie Jessica postanowiła - patrząc na prognozę pogody, w której zapowiadano nie tylko przelotny deszcz - że młody kilka dni zostanie w domu, żeby bardziej się nie rozłożył na Święta, które zbliżały się wielkimi krokami. Takie siedzenie w czterech ścianach miało też swoje plusy, bo można było choćby z nudów zabrać się za wiosenne porządki, które tak jakoś dziwnie ciężko było upchnąć do harmonogramu zwykłego, zabieganego dnia, w którym brakowało już energii na cokolwiek.
Plany pokrzyżował telefon ze stajni. Pilnie wyzwano Jess, a że dopołudniowe godziny nie sprzyjały szybkiemu zorganizowaniu opieki dla Jeremy’ego, mama zmuszona była zostawić go na chwilę samego. Nie był już w końcu maluszkiem, do tego wydawało się, że jest zbyt przeziębiony, by wpaść na jakiś pomysł wymagający sporego ładunku energii. Akurat zaczynał się (trwający dobre trzy godziny) blok jego ulubionych bajek, więc potulnie obiecał, że będzie grzecznie je oglądał, nie będzie otwierał drzwi obcym, ani odbierał telefonu, chyba, że zadzwoni mama… ale lepiej, żeby tego nie robiła, bo tylko będzie przeszkadzać w poznawaniu nowych przygód kreskówkowych bohaterów.
I wszystko by szło jak z płatka, gdyby nie odcinek o Wielkanocy. Tam jedna złośliwa dziewczynka dogadywała swoim kolegom, że oni są bezużyteczni w kuchni, że na pewno nie potrafiliby upiec ciasta albo ugotować czegoś, co byłoby jadalne. Jeremy - podobnie jak jego bajkowi koledzy - był zbulwersowany takimi pomówieniami i dlatego postanowił udowodnić, że chłopaki też dużo potrafią!
Jakiś czas temu Jess kupiła kilka składników do Simnel cake, które JJ bardzo lubił, więc właściwie nic nie stało na przeszkodzie, by wyręczyć mamę w przygotowaniach tego tradycyjnego wypieku… Nic, prócz umiejętności i jakiegokolwiek pojęcia o pieczeniu, których to mały Wrens nie posiadał, choć przyglądał się (dopóki się nie znudził - a to następowało dość szybko) jak przygotowuje się świąteczne potrawy. Dotychczas jego wkład w Simnel cake ograniczał się do uformowania kilku marcepanowych kulek… i właściwie mógłby na tym poprzestać, gdyby nie ten bajkowy wjazd na męską ambicję.
Z tego co pamiętał, wszystkie składniki trzeba było wymieszać, więc po tym jak udało mu się znaleźć odpowiednio duży garnek (uznał, że to wygodniejsze niż miska, bo ma uszka), wsypał do niego całe opakowanie mąki. Długo nie trzeba było czekać, by zaczął kichać, bo chmurka mącznego pyłku osiadła nie tylko na jego nosie, włosach i ubraniach, ale zabieliła cały kuchenny blat. Z cukrem poszło o wiele lepiej, bo cała zawartość cukierniczki (łącznie z łyżeczką) mogła połączyć się z mącznym kopczykiem. Do tego jajka - całe, prosto z wytłaczanki, a następnie wszelkie możliwe bakalie, jakie udało się chłopcu znaleźć. Czegoś tam jednak brakowało, bo mimo tego, że JJ zamieszał wszystko (i to nie jeden raz), składniki nie chciały się ze sobą połączyć. Mały Wrens zaczął więc główkować i po chwili wpadł na pomysł - genialny w swej prostocie - KLEJ! Bo przecież tak łączył różne elementy wycinanek, czy innych bibułowych bukietów. Co prawda nigdy wcześniej nie widział, by mama albo ktokolwiek, kto coś mu przyrządzał używał kleju, ale nie znał też przecież wszystkich tajemnych sztuczek, które sprawiały, że to co trafiało do jego brzuszka było tak pyszne! A jeśli ta technika miała przynieść jakąś świeżość w spojrzeniu na łączenie składników? Warto było spróbować! Pobiegł do pokoju i do ciasta hojnie wycisnął całą tubkę…
Efekt wciąż pozostawiał wiele do życzenia, ale z tego co widział w bajkach nie z takich brzydkich kaczątek wyrastały piękne łabędzie, gdy mamy i babcie wstawiały je do pieca, więc i on postanowił iść ich śladem. Zmęczył się przy tym (bo jednak trochę tam wszystkiego nawrzucał i garnek sporo ważył), ale i tak był dumny, że zaskoczy mamę! Pozostało tylko uruchomić piekarnik i wybrać cyferki. Jako, że mama miała (jeszcze) 28 lat, a on już prawie 6, to ustawił temperaturę na 286 stopni. I czekał, aż ciasto wyrośnie…

@Jessica Wrens
Mów mi Okamgnienie. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Okamgnienie#0081. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, dzięki.
Szukam koleżanek, kolegów, cioć i wujków - czyli źródła słodyczy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: bolesną bezpośredniość i dziecięce mądrości.

Podstawowe

Eventy

Odznaki od publiczności

Jessica Wrens
Awatar użytkownika
30
lat
168
cm
zawodniczka ujeżdżenia
Uznana Klasa Średnia

Nagły telefon ze stajni był koszmarem każdego koniarza. Gdy stajenny zadzwonił, że jeden z koni Jessie dziwnie się zachowuje, poci się, niepokoi i ogląda na brzuch, kobieta nie mogła dłużej czekać. Jeszcze w trakcie rozmowy spoglądała na JJ'a, którego w innych okolicznościach na pewno zabrałaby ze sobą. Nie chciała go jednak jeszcze bardziej przeziębić, do czego na pewno by doszło, gdyby wyszedł teraz na dwór i szalał po terenie stajni. Niestety wiosenne słońce było bardzo zdradliwe. Dawało wrażenie ciepła, podczas gdy w rzeczywistości temperatury nie były aż tak wysokie.
Postawiona pod ścianą, postanowiła zaryzykować i zostawić chłopca samego w domu. Nie miało się to okazać najszczęśliwszym pomysłem na świecie, o czym Jessie miała się przekonać dopiero po powrocie do domu. Do tego czasu optymistycznie zakładała, że chłopiec jest już na tyle duży, że nie zrobi nic głupiego, tylko rzeczywiście będzie oglądać bajki.

Wzięła więc swoją zieloną kurtkę w kolorowe motyle i wiosenne kwiaty, po czym wybiegła z domu. Swoją drogą uwielbiała tę kurtkę - soczysta zieleń z daleka rzucała się w oczy (dając dodatkowy bonus w postaci bezpieczeństwa na drodze!), a kwiecisty wzór był po prostu przepiękny i intrygujący. Nawet w takie pochmurne dni jak ten potrafiła sprawić, że Jessie czuła się znacznie pogodniej. Na pewno też wyróżniała się w tłumie, skoro inni celowali raczej w stonowane kolory i kreacje, czego Wrens nigdy nie potrafiła zrozumieć.

W stajni spędziła więcej czasu, niż zakładała, ale była tak przejęta koniem, że kompletnie nie martwiła się tym, co robi w tym czasie jej syn. Wracała więc bez większego pośpiechu, zgodnie z przepisami, myśląc już tylko o tym, że w końcu nadeszła pora na upragniony relaks... Jakże się myliła!
- JJ, już jestem! Wiesz jakiego bociana widziałam po drodze? - Zawołała w progu, wchodząc do domu. Dopiero po zamknięciu drzwi poczuła mocny zapach spalenizny, który sprawił, że włosy jej się zjeżyły na głowie. - JJ?! - Zawołała, rzucając wszystko na ziemię i wbiegając do kuchni, która była już cała w siwym dymie wydobywającym się z piekarnika. Natychmiast chwyciła w ręce pierwszą lepszą ścierkę i po wyłączeniu piekarnika, złapała przez nią za rączkę, żeby otworzyć piekarnik. Od razu zaczęła odganiać ręką dym, który dosłownie buchnął jej w twarz. Niewiele myśląc, złapała za garnek (wciąż posługując się ścierką), którego zawartość się spaliła (a może nawet zajęła ogniem?) i dosłownie wrzuciła to do zlewu, by następnie zalać wodą. Wszystko trwało zaledwie kilkanaście sekund, w trakcie których nie zwracała na nikogo ani na nic uwagi, zapominając nawet oddechu. Do tego stopnia się przeraziła, że dom mógł spłonąć, a JJ zrobić sobie krzywdę, że nawet nie przywiązała większej wagi do tego, że się oparzyła. Gdyby wróciła zaledwie chwilę później, gdy piekarnik już byłby w pełni nagrzany do ustawionej temperatury, naprawdę mogłoby się to skończyć fatalnie.
- Boże, JJ, nic Ci nie jest? Coś ty najlepszego wymyślił? Nie wolno Ci samemu włączać piekarnika! - Powiedziała, gdy sprawca tego zdarzenia pojawił się już w kuchni. Do końca nie była pewna, czy powinna na niego nakrzyczeć, czy przytulić, a sobie pluć w brodę za własną głupotę. Zachowała się nawet jak nie baranek, bo to byłoby zbyt pieszczotliwe, tylko jak skończony baran, zostawiając JJ'a w domu. Od razu pootwierała wszędzie okna, żeby dym wyleciał na zewnątrz wraz z zapachem spalenizny.

@Jeremy Jonathan Wrens
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 312087 lub Discorda Joy#9747. Piszę w w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Szukam sześcioletniego synka.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: głupotę xD.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Jeremy Jonathan Wrens
Awatar użytkownika
5
lat
120
cm
dumny uczeń podstawówki
Uznana Klasa Średnia
Jeremy nie do końca rozumiał co się dzieje i dlaczego ciasto, które przecież powinno pięknie pachnieć i rumienić się podczas pieczenia, zaczyna dymić. A może to było normalne, ale on nie zwrócił na to uwagi? W takich chwilach brakowało mamy (albo kogokolwiek lepiej obeznanego z kuchnią niż mały Wrens). Z drugiej strony JJ poczuł się jak magik! Raz w szkole gościli iluzjonistę, który w podobnych oparach pozwalał zniknąć przedmiotom. Co prawda blondynek nie chciał, by cokolwiek, co miał w domu przepadło, a już szczególnie byłoby mu smutno, gdyby wyparowała jego zielona piżamka w dinozaury!
Ona była wyjątkowa, bo przywiózł ją tatuś (Jeremy nie wiedział, czy faktycznie pochodziła z miejsca, gdzie obecnie grywał Jonah, czy może Jess zdobyła ją gdzieś w Eastbourne, ale podrzuciła mężowi, który nie miał czasu kupić czegoś synkowi, bo okazja do przyjazdu pojawiła się nagle będąc zaskoczeniem dla wszystkich). Grzejąca jak słońce tkanina, ozdobiona wesołymi, budzącymi się z drzemki dinozaurami, od razu przywodziła na myśl świeżość poranka, gdzie skąpana w rosie trawa zachęca by wleźć w nią gołymi stopami, zupełnie nie bojąc się czających się pomiędzy jej źdźbłami kleszczy. JJ najchętniej wszystko robiłby w tej zielonej piżamce i bardzo niechętnie oddawał ją do prania, niecierpliwie czekając aż wyschnie i ponownie będzie mógł ją ubrać.

Słysząc głos mamy, która pojawiła się nim niespodzianka dla niej był gotowa, chłopiec chciał od razu zatrzymać ją w progu… ale nie zdążył, bo Jessica wpadła do kuchni jak burza.
- Stój, mamo! Stój! - prosił Jeremy, odganiając rączką kłęby dymu, których nagle zrobiło się więcej. Zatkany nos nie pomagał w oddychaniu, więc maluch zaczął kaszleć, a im bardziej chciał nabrać powietrza, tym więcej wdychał drażniących gardło oparów, co wcale nie polepszało sytuacji.
- Nieee! Zostaw! Zostaw! To moje simnel cake dla ciebie! - krzyknął płaczliwie, widząc, jak garnek z jego ciastem właśnie poszedł do zlewu się kąpać. - Rozpuści się… Całe się rozpuści - stwierdził, pocierając oczy, które były już nie tylko zaczerwienione od dymu, ale i od łez, które cisnęły się do oczu JJ’a. - Ja… ja… chciałem zrobić świąteczne ciasto… Dziewczynki mówią, że chłopcy nie potrafią. A ja potrafię! - wybąkał, raz po raz pokasłując, bo wciąż drapało go w gardle, które dodatkowo ściśnięte było zawodem, że nie wyszło tak, jak chciał. W tym wszystkim trochę bał się spojrzeć na Jess, bo czuł, że jest na niego zła, więc skupił spojrzenie na śladach po mące, których w kuchni było pełno. Nawet oberwała jego piżamka i niektóre dinozaury dorobiły się białej brody, przypominając trochę groźnych świętych Mikołajów…

@Jessica Wrens
Mów mi Okamgnienie. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Okamgnienie#0081. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie, dzięki.
Szukam koleżanek, kolegów, cioć i wujków - czyli źródła słodyczy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: bolesną bezpośredniość i dziecięce mądrości.

Podstawowe

Eventy

Odznaki od publiczności

Jessica Wrens
Awatar użytkownika
30
lat
168
cm
zawodniczka ujeżdżenia
Uznana Klasa Średnia
Zupełnie ignorowała jego płaczliwe prośby, a możliwe, że nawet ich nie usłyszała, zbyt zaoferowana ogarnianiem tego bałaganu. Na pewno jednak nie miało to nic zmienić - ciasto absolutnie nie mogło zostać ocalone.
- JJ, litości! Co to w ogóle za pomysł? - Po jej tonie głosu mógł wywnioskować, że naprawdę nie była zadowolona. Mocno jej podniósł ciśnienie tym występkiem, ale nie zamierzała się na niego wydzierać ani karać, bo mimo wszystko wciąż miała z tyłu głowy, że poniekąd była za to odpowiedzialna. Gdyby nie zostawiła go samego w domu, nigdy by do tego nie doszło. - Mogłeś wywołać pożar albo się poparzyć. Rozumiesz co to znaczy? - Powiedziała, kucając przed nim, żeby móc spojrzeć mu prosto w twarz, choć uciekał przed jej spojrzeniem. Chciała mu jednak uzmysłowić powagę tego problemu i mieć pewność, że zapamięta tę lekcję. - Coś ty dodał do tego ciasta, że ten dym tak śmierdzi? - Zapytała, już spokojniejszym tonem głosu. Gdyby w środku były same jadalne składniki, prawdopodobnie nic takiego by się nie stało. Ciasto wciąż było półsurowe, prawie nieruszone, więc zdecydowanie nie była to kwestia zbyt wysokiej temperatury...
Dopiero gdy zaczęła z niej schodzić adrenalina, poczuła pieczenie lewej dłoni, którą nieco poparzyła o rozgrzane naczynie. Spuściła na nią wzrok i cicho syknęła, po czym wstała by podejść do kranu i włożyć dłoń pod bieżącą, zimną wodę, przy czym cały czas była zwrócona w stronę JJ'a, bo koniecznie chciała usłyszeć jego wersję wydarzeń. Nawet nie odniosła się do jego motywów, które w tej sytuacji nie tworzyły łagodzących okoliczności. Chęć zrobienia jej niespodzianki była oczywiście urocza, podobnie jak pokazania, że chłopcy również potrafią gotować, ale nie potrafiła się tym teraz rozczulić, gdy serce wciąż jej tłukło w piersi jak oszalałe. Nie zdążyła się nawet rozebrać po powrocie domu, a czekało ją jeszcze duuuużo skrobania garnka, choć prawdopodobnie miał już trafić tylko na śmietnik, do niczego się nie nadając.

@Jeremy Jonathan Wrens
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 312087 lub Discorda Joy#9747. Piszę w w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Szukam sześcioletniego synka.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: głupotę xD.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odpowiedz