Awatar użytkownika

lat

cm
Elita

Asda Superstore
supermarket

Obrazek
Supermarket sieci ASDA, który - jak to w supermarkecie - poza szerokim asortymentem zakupów spożywczych oferuje elektronikę, odzież i tym podobne. Sklep zazwyczaj jest otwarty od 7 rano do północy przez 7 dni w tygodniu. Poza stacjonarnymi zakupami można tu też odebrać wcześniej zamówione zakupy. W budynku supermarketu znajdują się również usługi okulistyczne i optyczne, kawiarenka z opcją na wynos, a także kantor.
Mów mi Eastbourne.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Dla użytkownika

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
002. Oh, if the sky comes falling down
for you — there's nothing in this world I wouldn't do
[ @Sonia A. Aristova ]

Wcale nie musiał być obecny w jej życiu, by i tak zapewnić jej bezpieczeństwo.
Obserwował ją cudzymi oczami, wysłuchiwał jej problemów przez uszy ludzi, którym potrzebne były pieniądze, dbał o nią dłońmi tych, którzy udowodnili swoją lojalność. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak wiele znajomości, które zawarła przez ostatnie lata, było jego zasługą. Jak wiele kobiet w jej wieku miało długi do spłacenia i z chęcią przyjmowały ofertę Dantego. Jak wiele mężczyzn zgodziło się narazić własne życie, by upewnić się, że demony, które ścigają Aleksandra po świecie, nie dosięgną jego maleńkiej siostry.
Była bezpieczna.
Przynajmniej do czasu.
Nawet Dante czasem musi zmienić plany. Z dnia na dzień, bez ostrzeżenia, po jednym, feralnym postrzale, nagle dotarło do niego, że nikt już nie jest bezpieczny. Ani on w ukochanym Neapolu, skoro przeklęte MI6 potrafiło dorwać go na środku ulicy, ani nawet Sonia, ukryta w maleńkim, nadmorskim Eastbourne. Przez ostatnie dwa tygodnie w jego głowie królowała tylko jedna myśl: że musi ją odnaleźć, po tylu latach zapewnić, że żyje i naprawdę ma się dobrze, jak nigdy wcześniej. Mógłby powiedzieć jej, że wreszcie spełni dane słowo; że wreszcie wszyscy będą się przed nią kłaniać, że już nigdy nie zazna głodu, że nie wróci do najzimniejszego miasta na świecie. Że już nigdy nie będzie miała nic wspólnego z tą przeklętą Rosją i… że może być, kimkolwiek zapragnie.
Chciałby jej to wszystko przekazać. Chciałby przyznać się do wszystkich ukrywanych uczuć. A jednak za każdym razem, gdy ma ją już na wyciągnięcie ręki, ostatecznie się wycofuje. Tak było w zeszłym tygodniu, gdy zaszedł do jej sąsiedztwa, ale musiał zawrócić, bo do domu wróciła reszta współlokatorów. Innym razem czekał na nią pod biurem architektonicznym, ale po prostu zabrakło mu odwagi.
Dopiero dziś, gdy naprawdę jest sama, może studiować jej zachowanie: najpierw z bezpiecznej odległości, teraz także z bliska. Widzi jej ciemne włosy, zadarty nosek (pamiątkę po zmarłej matce, świeć panie nad jej duszą), czuje w powietrzu słodkie perfumy, przywodzące na myśl cytrusy i aromat dojrzałych piwonii.
— Straszna tragedia, prawda? — zagaduje, gdy kolejka się kończy i zostają przy stoisku sami. Ruchem nadgarstka wskazuje na leżące przed nimi gazety, na których stronie tytułowej wielkimi napisami podano imiona zmarłych mężczyzn, znalezionych wczorajszego ranka w jednej z najciemniejszych uliczek Eastbourne. Choć ich zmasakrowane twarze zostały zamazane, na zdjęciach wciąż widać, w co ubrane są ciała.
Wpatruje się w Sonię z wyraźnym oczekiwaniem. Chce zapamiętać moment, w którym uświadomi sobie, co właściwie przedstawia gazeta. Chce widzieć, jak na jej twarzy maluje się przerażenie i chwilę później prawdziwa ulga, bo ktoś — bogowie raczą wiedzieć, kto — pozbył się napastników, którzy dwa dni wcześniej mieli czelność zaczepić ją i jej przyjaciela.
Będziesz bezpieczna, chciałby jej powiedzieć. Wróciłem, mógłby dodać, ale zamiast tego milczy. Po prostu patrzy, boleśnie świadom, że Sonia go nie rozpoznaje.
Może to i lepiej?
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
007


Teoretycznie powinna przywyknąć do tego, że jest samotna. Owszem, miała ciocię, której była bardzo wdzięczna za danie jej opieki. Miała znajomych, a nawet miała parę osób, których mogła nazwać przyjaciółmi, a przynajmniej tak Aristova sądziła i miała nadzieję, że oni również tak o niej myślą.
Jednak wciąż była samotna. Miała wrażenie, jakby w środku niej znajdowała się tundra, po której swobodnie wiał wiatr, targając jej kręcone włosy, gdy bez nikogo znajdowała się na niej i spoglądała na niedosięgalne, ośnieżone szczyty górskie zasłaniające horyzont. Zawsze miała wrażenie, jakby ta przestrzeń znajdowała się w niej, ale po śmierci rodziców czuła, że z każdym kolejnym dniem, coraz częściej się na niej znajduje. Czasami z własnej woli, czasami wręcz przeciwnie. I te uczucie samotności dopadało ją w najmniej oczekiwanych momentach, często przytłaczając, bo cholera jasna, było ono duże. Za duże.
Potem myślała, że wciąż jeszcze ma starszego brata i czuła się trochę lepiej. Wiedziała, że to było naiwne, bo nie miała z Aleksandrem kontaktu od dawna, ale wciąż - on gdzieś tam był. Nie wiedziała, co u niego się dzieje, co robi, jak się czuje i czy rzeczywiście jeszcze żyje, ale nawet nie pozwalała dopuszczać do siebie myśli, że mogłoby mu się coś stać.
To było naiwne, ale Sonia naprawdę czuła, jakby właśnie to, że jeszcze miała starszego brata, członka rodziny, trzymało ją przy jakiś zdrowych zmysłach. Ostatecznie była tylko dzieckiem, które straciło rodzinę i chciało mieć kogoś przy sobie.
Jednak wciąż pojawiał się pewien problem - Aleksander się zmienił. Oczywiście ona też, tylko jej brat był tego świadomy, jak się miało okazać. Za to Sonia nie miała zielonego pojęcia, że jej brat przybrał nowe imię i nazwisko, pod przykrywką legalnej firmy, jest jedną z ważniejszych osobistości w świecie przestępczym i narobił sobie, delikatnie mówiąc, trochę wrogów. Pamiętała go jeszcze, jak był nastolatkiem w Jakucku i lepiła się do niego, jak rzep, a ten donosił jej zawsze nowe zabawki. I gdyby teraz poznała Aleksandra, ale jako Dantego... cóż, miałaby ambiwalentne odczucia, tak to ujmijmy.
Na razie Aristova żyła w tej błogiej nieświadomości tego, co robi jej brat, do czego się przyczynił i tego, że tak właściwie nigdy nie odszedł, ale był przy Rosjance za pośrednictwem swoich ludzi. Na razie Aristova próbowała uzbierać oszczędności na studia, spłacać rachunki za mieszkanie, nie zwariować w pracy, starała się zacząć jeździć konno i stawiała chętnym tarota. Na razie Aristova starała się prowadzić normalne życie i nie pozostać w swojej wewnętrznej tundrze, w której czuła się samotna.
Na razie.
Jednak los tak chciał, że dzisiaj właśnie spotkała pierwszy raz swojego brata po kilku (jeśli nie kilkunastu) długich latach rozłąki. I cóż, nawet go nie poznała i na pewno nie podejrzewała, że jej "na razie" miało się niedługo skończyć.
Już z samego rana czuła, że coś jest nie tak. Dobrze się wyspała, miała spokojny poranek ze swoim ukochanym kotem Salemem, nikt nie przeszkodził jej porannych rytuałów, a w pracy wszystko szło sprawnie i gładko. I owszem, zdarzały się takie dni, ale Sonia nie mogła wyzbyć się uczucia, że coś jest niezdecydowanie na swoim miejscu i czasem przesadnie rozglądała się wokół siebie, jakby była obserwowana, ale oczywiście nie znalazła nikogo, kto mógłby to robić. Dostała też wiadomość, że jej paczka została szybciej dostarczona, co ją ucieszyło, ale sprawiło, że stała się jeszcze bardziej podejrzana, bo dzisiaj jakoś wszystko jej szło i Sonii coś nie chciało się w to wierzyć.
Dlatego też do supermarketu wzięła ze sobą w torbie worek pełen czarnych kamieni ochronnych i postanowiła załatwić wszystko najszybciej jak mogła. Zgarnęła dla siebie kawę na wynos, odebrała paczkę z różnymi pękami ziół, buteleczkami, świecami naturalnymi i innymi rzeczami i poszła zgarnąć parę drobiazgów do domu, jak jedzenie dla Salema, świeże pieczywo, mleko i paczkę papierosów dla siebie.
W Asda Superstore czuła się wyjątkowo mocno obserwowana i wcale jej się to nie podobało.
Jednak wciąż - nie mogła złapać nikogo, kto śledziłby ją spojrzeniem, co wprawiało ją w jeszcze większy dyskomfort, bo już nie wiedziała czy rzeczywiście ktoś się na nią gapił, czy ona już po prostu świruje. Na tyle, ile może ześwirować osoba, która wali chochlą w rondel w każdym kącie mieszkania, żeby oczyścić ją ze złej energii.
Brakowało jej jedynie szlugów do szczęścia, gdy została zaczepiona przez... chyba obcego jej mężczyznę.
- Słucham? - spytała się, wyraźnie zdezorientowana i zaskoczona pytaniem bruneta. Obdarzyła go pytającym spojrzeniem, nie bardzo wiedząc, o co mu chodzi, ale po chwili przeniosła wzrok na stos gazet.
Zamarła.
Wiedźma zmarszczyła brwi w konsternacji, gdy sięgnęła po egzemplarz i przeczytała szybko o tym, że znaleziono dwóch martwych mężczyzn w jakiejś ciemnej uliczce Devonshire. Nie poznała ich po nazwiskach, po zamazanych twarzach oczywiście też nie, bo jak, ale po ubraniach rozpoznała dwóch typów, którym Billy wisiał kasę, i z którymi wdali się w bójkę.
Teraz byli martwi.
Przez chwilę było jej niedobrze, bo wciąż - jeszcze niedawno uciekała przed nimi z współlokatorem, a teraz co najwyżej mogli ich odwiedzić na cmentarzu. Sam fakt, że te dwa wydarzenia nastąpiły tak szybko po sobie (Sonia jeszcze miała ślady na dłoniach po bójce), był dziwnie niepokojący. Zdecydowanie nie połączyła ich ze sobą, bo ona i Pilgram nie mieli nic wspólnego z ich zabójstwem, a przynajmniej jeszcze tak sądziła, ale miała nadzieję, że nie zostanie z nim wplątana w śledztwo.
Nie mogła też sama przed sobą ukrywać, że to... to rozwiązywało trochę problemów Billy'ego, a nawet i jej, więc pomimo wyraźnie zmieszanej miny, westchnęła cicho z ulgą.
- Tak, tragedia. Aczkolwiek jedna z wielu w tej części miasta - odpowiedziała wreszcie na pytanie nieznajomego, a gazetę postanowiła kupić, żeby pokazać artykuł jej współlokatorowi. Teraz, po chwilowej konsternacji i małym sygnale ulgi, nie było widać większych emocji. Jakby ta wiadomość w ogóle nie wpłynęła na nią, tylko spłynęła jak woda po kaczce.
Teraz powinna odejść. Dokończyć zakupy, zapalić w drodze powrotnej, a potem zrelaksować się przy muzyce ze swoim kotem.
Jednak nie mogła zrobić, żadnego kroku. Nie mogła też odwrócić przenikliwego spojrzenia od nieznajomego faceta, bo w nim było coś za bardzo znajomego. Do głowy nie przyszedł jej pomysł, że ma swojego starszego brata przed sobą, bo pamiętała Aleksandra z jego nastoletnich lat. A chłopaki potrafiły mocno zmienić się podczas dojrzewania. Nie tylko ich wzrost, masa i budowa ciała oraz głos, ale też rysy twarzy, które zmieniały się pod wpływem testosteronu. Dlatego też za nic w świecie Sonia nie doszukiwała się w mężczyźnie Aleksandra, aczkolwiek coś w nim było takiego, co wydawało jej się dziwnie znajome, ale też i znane.
- Przepraszam, ale... nie znamy się? - spytała nagle, prosto z mostu nie odrywając przenikliwego spojrzenia od twarzy bruneta. Prawdę powiedziawszy, średnio przemyślała to, o co właśnie zapytała i mogła wyjść na nieuprzejmą, ale Rosjanka średnio się tym przejmowała. Była zbyt zaintrygowana tym uczuciem, że właśnie spotkała kogoś jej znanego, ale za cholerę nie wiedziała kogo i czy w ogóle nie miała przypadkiem zwidów.

@Dante Berlusconi
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dante Berlusconi
Awatar użytkownika
35
lat
192
cm
właściciel Genesis
Elita
Znasz mnie, mówią jego oczy. Wiesz, kim jestem.
Chciałby jej powiedzieć. Chciałby przedstawić się prawdziwym imieniem i przyznać do wszystkiego, co zrobił. Do każdego zabójstwa, do każdego nielegalnego przemytu, do wszystkich tych okropieństw, których musiał dokonać, by zapewnić sobie dobre życie. By zapewnić jej dobrą przyszłość. By zadbać o ich wspólne bezpieczeństwo.
Pragnie tego z całego serca, ale wie, że nie może. Nie może się przed nią otworzyć, nie może wpuścić jej do swojego serca, przynajmniej na razie. Dopóki ma na karku cholerne MI6 i gliniarzy, którzy gotowi są wpakować mu kulkę w głowę, musi się trzymać na uboczu. Podziwiać z daleka, pilnować jej tak, jak nakazuje mu rola starszego brata.
Jest dla niego najważniejsza.
Zawsze była.
Właśnie dlatego jedynie wzrusza ramionami i kręci głową.
— Wszyscy mi to mówią — zapewnia z najlepszym włoskim akcentem, na jaki go stać. Nie pozwoli jej wyczuć rosyjskiego pochodzenia. Nie pozwoli, by połączyła kropki. Jest inteligentna, cholernie samodzielna i — och, za bardzo do niego podobna; wie, że prędzej czy później się domyśli. Na razie jednak nie jest gotowa. — Wydaje mi się, że po prostu mam jedną z tych pospolitych twarzy. Wiesz, pewnie spotykasz dziesięć osób dziennie, które wyglądają tak, jak ja. Dlatego wydaję się znajomy.
Chwyta za gazetę, którą Sonia przed chwilą miała w dłoniach, i ostrożnie ją kartkuje. Bawi go ten artykuł. Wypadek, tragedia, straszliwe wydarzenia, krzyczy każdy akapit, ale Dante wie, jaka była prawda. Ci mężczyźni nie zasługiwali na życie. Nie zasługiwali nawet na szybką śmierć, którą wielkodusznie im zagwarantował.
— W przewodniku turystycznym pisali, że Eastbourne to spokojne miejsce — zagaduje, korzystając z faktu, że Sonia wciąż go nie zbyła i stoi tuż obok. — Powinienem zacząć się martwić? — O ciebie, dodałby z rozpędu, gdyby nie ugryzł się w porę w język. Zamyka usta, tak jakby stawiał mocny znak zapytania na końcu zdania, zapewniając, że nie doda już nic więcej. Choć chciałby powiedzieć jej tak wiele.
Chciałby powiedzieć, że wie o niej więcej, niż wszyscy ci młodzieńcy, z którymi mieszka. Że jeden z jej przyjaciół od dawna dla niego pracuje, że nawet na zakupy nie chodzi bez nadzoru. Że pieniądze, które czasem znajduje na koncie oszczędnościowym, nie biorą się z powietrza. Że miłe rzeczy, które wydarzają się w jej życiu, często powodowane są braterską miłością. Że oddałby jej własne serce, gdyby zaszła taka potrzeba.
— Przepraszam — reflektuje się i odsuwa o krok. — Nie chciałbym pani zatrzymywać. W tym mieście, zdaje się, każdy żyje w pośpiechu.

@Sonia A. Aristova
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w świetny sposób, serio. Wątkom +18 mówię sure, if you have what it takes.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wątek braku kończyn, broń, narkotyki, morderstwa, alkohol, przekleństwa, przemoc (dużo przemocy), standardowo jebanie pisu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
Znam cię?, odpowiadało jej spojrzenie na przenikliwe, ciemne oczy mężczyzny, które, o ironio, są tak podobne do jej ślepi. Wiem, kim jesteś?
Nic przez chwilę nie mówiła, tylko cicho obserwowała zachowanie "nieznajomego", który całą swoją mową ciała nic sobą nie zdradzał, ale spojrzenie miał intensywne i wiedzące. Jakkolwiek nie brzmiałoby to dziwne, tak czuła Sonia - jakby nie była przypadkowo spotkaną w sklepie mieszkanką Eastbourne'a.
Mam zwidy.
Zganiła siebie w myślach, bo z logicznego, rozsądnego punktu widzenia, to było absurdalne. Jednak wciąż, jeśli wszelkie racjonalne argumenty przemawiały za tym, że pierwszy raz widziała i rozmawiała z mężczyzną, to czemu wciąż czuła, że coś było nie tak? Że powinna pieprzyć logiczną część siebie i poddać się tej swędzącej ciekawości i dowiedzieć się, co tak właściwie się dzieje i czemu coś jej nie pasowało z tym nieznajomym?
Dziewczyna odruchowo zmarszczyła brwi, słysząc swobodne wyjaśnienie mężczyzny. Wyłapała akcent, który nie przywodził jej na myśl rosyjskiego, ale nie spowodowało to, że przestała uważnie obserwować bruneta, bo tłumaczenie o jego "pospolitej twarzy" zdecydowanie nie kupowała. Co jak co, ale jej braciszkowi daleko było od zwyczajności. Przykuwał uwagę.
- Możliwe... - przyznała po chwili ciszy, aczkolwiek było wyraźnie widać po minie Sonii i słychać po jej głosie, że tak nie uważa. Jednak nie zamierzała tego drążyć, bo skoro "nieznajomy" nie kojarzy jej, to uważała to za nieuprzejme, żeby iść w zaparte i doszukiwać się śladu choćby nikłej znajomości, której nie było, szczególnie, że nie potrafiłaby powiedzieć, skąd miała wrażenie, że te powiązanie się wzięło.
Jednak wciąż czuła i widziała coś znanego w "nieznanym" jej mężczyźnie.
Pozwoliła, by gazeta swobodnie wysunęła się z jej poobijanych dłoni, gdy brunet po nią sięgnął, by ją przekartkować. Trochę nieobecnym wzrokiem patrzyła na okładkę, na której reklamowano najciekawsze wydarzenie, według dziennikarzy. Sonii nie było przykro z powodu tych grabów. Żyli w takiej okolicy, w której nietrudno o dostaniu w łeb i zajmowali się takimi fuchami, które tym bardziej narażały ich na niebezpieczeństwo. Wiedźma po prostu nie rozumiała robienia z czyjejś śmierci sensacyjnego wydarzenia i żerowania na tym. Zdecydowanie nie mogłaby być dziennikarką. Dodatkowo dziwny krótki odstęp czasu pomiędzy jej spotkaniem z nimi a znalezieniu ich martwych w jakiejś ciemnej uliczce Devonshire, było czymś, co spowodowało nieprzyjemny uścisk w żołądku dziewczyny i spotęgowaniem odczucia, że coś było nie tak. Gdy przeniosła nieostre spojrzenie z gazety na "pospolitą twarz" mężczyzny, jeszcze bardziej się tak czuła. Oczywiście nie wiązała morderstwa z brunetem, ale on i te wydarzenie powodowały zmieszanie u Sonii. Zmieszanie i zaintrygowanie.
Zdecydowanie powinna opanować swoją naturalną dociekliwość, trzymać ją na smyczy. Powinna powiedzieć sobie, że to, że z Billym natknęła się na grabów, a teraz byli martwi, było nieprzyjemnym zbiegiem okoliczności.
Tylko, że Sonia nie wierzyła w zbiegi okoliczności.
Pytanie "nieznajomego" wyrwało ją z rozmyśleń i skutecznie sprowadziło na ziemię. Przez chwilę miała pytające spojrzenie, jakie to miały osoby nagle wytrącone ze swoich myśli i wyraźnie nierejestrujące tego, co wokół nich się dzieje, ale Aristova szybko się opanowała.
- Wiadomo, w przewodniku turystycznym Eastbourne jest najszczęśliwszym i najsłoneczniejszym miejscem w Wielkiej Brytanii, a piękne zabytki można zobaczyć na każdym rogu. Wcale nie ma tu wyraźnego podziału klasowego, a w najniższych warstwach ludzie często nie należą do świata przestępczego, żeby jakoś wiązać koniec z końcem. Wszyscy są tu jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę - odparła sarkastycznie, z rozbawionym uśmiechem. Sama należała do dumnej grupy plasującej się po środku hierarchii i choć nie musiała walczyć o przetrwanie, zwłaszcza że nad jej finansami czuwał ktoś, a przynajmniej tak jej się wydawało, bo często miała wrażenie, jakby stan jej konta jakoś wyjątkowo się nie zmieniał, to wciąż nie mogła pozwolić sobie na hedonistyczny styl życia, aczkolwiek jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało. Miała za co kupić chleb, opłacić rachunki i nawet zostawało trochę oszczędności na jakieś drobiazgi. Może rzeczywiście jakiś anioł stróż postanowił osobiście czuwać nad jej kontem bankowym? O ironio, gdyby tylko wiedziała, że właśnie stoi przed nią i daleko mu do świętego...
- Jednak w Eastbourne nie jest najgorzej z przestępczością. Zależy też w jakiej jest się dzielnicy. Najlepiej unikać Devonshire i Uppertown - dodała, już na poważnie. - Przyjechał pan dopiero do miasta? - dopytała bezwiednie, mentalnie poklepując się po plecach za stwarzania pozory swobody. Jakby zapytała od niechcenia. Tak naprawdę czuła aż mrowienie z potrzeby dowiedzenia się więcej.
Kim jesteś? Co tu robisz? Dlaczego jesteś mi znany?
Przez twarz Sonii przemknął cień niepewności, gdy nagle mężczyzna zrobił krok w tył, odsuwając się. Aristova w ostatnim momencie powstrzymała się, żeby skrócić ten niewielki dystans, chociaż jakaś część jej wyraźnie krzyczała, żeby nie pozwoliła temu spotkaniu zakończyć się. Zacisnęła bezwiednie pokaleczone dłonie na gazecie, którą zamierzała kupić i obserwowała bruneta. Z zaskoczeniem zauważyła, że teraz zwrócił się do niej "per pani", a wcześniej, gdy wyjaśniał skąd wrażenie u Sonii znania go, zwrócił się "per ty". Zrobił to niechcący czy celowo?
- W porządku, gdybym rzeczywiście śpieszyłabym się bardzo, już dawno poszłabym - uśmiechnęła się trochę cieplej. - Ale też nie będę pana zatrzymywać, jeśli pan się śpieszy - zabrzmiało to prawie jak pytanie, ale było czymś innym - wyzwaniem. Lekkie uniesienie brwi, półuśmiech błąkający się na ustach, zmrużenie ciemnych, przenikliwych ślepi.
Rzeczywiście się śpieszysz? Pytała niemo, zaintrygowana.

@Dante Berlusconi
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
29
lat
164
cm
Zawodniczka w Orchardzie
Techniczna Klasa Średnia
Wiosna już w pełni zawitała w Eastbourne, co dało się zauważyć na każdym kroku. Nic tak nie przynosiło radości i dobrego humoru Mii jak widok kwitnących kwiatów, latających owadów i całego świata budzącego się do życia. Wprost nie mogła wysiedzieć w domu i jeśli nie w stajni, to wyciągała swojego psa na długie spacery bądź rower. Od dawna nie miała tak wiele energii, przez którą często włączała jej się nadpobudliwość. Duża. Niemniej nie widziała w tym nic złego, bo w końcu krzywdy nikomu nie robiła, więc w czym problem? Ucierpieć mogła co najwyżej Sammy, gdy Alight zabierała ją na czwarty tego dnia spacer dookoła osiedla. Czy podejrzewała u siebie ADHD? Oczywiście. Czy zaczynała się zastanawiać, czy nie ma dwubiegunówki? NATURALNIE.
Jednego z tych dni zauważyła, że jakoś tak... mało żywo w jej domu. Trochę zaniedbała swoje rośliny w domu, w ogrodzie też brakowało jakiegoś życia poza trawnikiem, o którego nawadnianie regularnie dbał jej pies. Stwierdziła, że czas najwyższy to zmienić, bo jak to tak, żeby jej monstera nie wypuściła żadnego liścia przez ostatnie 3 miesiące! Zaczęła szukać jakiegoś sposobu na dobre pobudzenie ich do życia, aż w końcu znalazła.
J a j k a.
No dobra, może nie same jajka w sobie, ale skorupki. Ale istota jajka wciąż zachowana! Jak jej to mogło nigdy do głowy nie przyjść? Jej, magister psychologii, która biologii to w sumie nigdy nie umiała i w sumie to nie wiedziała, jak się tam dostała z taką wiedzą? Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że jajka są bogate w szereg witamin i minerałów, a więc podobnie i skorupki! One przecież aż kipiały tym wapniem, którego jej rośliny tak potrzebowały!
I już, już była w butach, gotowa na podbicie najbliższego spożywczaka, kiedy sobie przypomniała.
Przecież jajka są kurze. No ewentualnie męskie, ale takie ją średnio obchodziły w tym momencie, bo dostarczały więcej białka niż wapnia. Kura to żywe stworzenie. Jak ona ma pozyskać skorupkę jajka bez jajka? Już od dawna myślała o założeniu kurnika, ale teraz na to nie było czasu. Mia potrzebowała teraz jajek. Jasne, mogła je oddać Sammy, która pewnie by nie pogardziła, ale dziesięć jajek na pewno nie miałoby dobrego wpływu na żołądek takiego psa.
Myśląc o tym, jak odzyskać skorupkę bez niszczenia samego jajka, którego i tak by nie zjadła, nawet nie zauważyła, jak trafiła do Sovereign, a dokładniej na parkingu Asdy. Tłumacząc się tym, że musi zrobić duże zakupy na cały tydzień, przypadkiem zawędrowała na dział ogrodniczy, gdzie wzięła wszystko, co było jej potrzebne do sadzenia warzyw w ogródku: narzędzi, nawozów oraz, przede wszystkim, nasion. Nie mogła się też oprzeć przed wzięciem miliona doniczek, osłonek oraz ziemi, jako że będzie musiała jeszcze przesadzić swoje doniczkowe rośliny. Dopiero wtedy przystąpiła do robienia normalnych zakupów, wędrując po kolei między warzywami, owocami i innymi produktami. Aż w końcu trafiła tam.
Stojąc przed lodówką z rzędami wytłaczanek z jajkami, miała ochotę się rozpłakać. Z jakiegoś powodu ubzdurała sobie, że musi mieć te skorupki, że bez tego na pewno nic nie wyjdzie z jej plonów (mimo że w wózku miała już kilka rodzajów nawozów, ale ćśś! To tylko do warzyw). Niewiele myśląc, podeszła do stojącego obok wysokiego mężczyzny. Niby nie miała żadnych daddy issues, ale może jednak teraz grzech pierworodny by ją skusił...
- Przepraszam bardzo - zapytała Jamesa, starając się zabrzmieć jak najprzyjaźniej. - Czy będzie Pan potrzebował tych jajek? - Rzuciła bez namysłu, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że może niekoniecznie się mogli dogadać. - To znaczy skorupek. To znaczy... - i już na jej czole pojawiła się pierwsza kropelka potu, kiedy za wszelką cenę starała się nie wyjść na wariatkę. Ale na to chyba już za późno było. No już, Mia, ogarnij się, głęboki wdech i pozbieranie natłoku myśli. - Chodziło mi o to, że nie jem jajek, ale bardzo potrzebuję ich skorupek i z jakiegoś powodu uznałam, że może to jakaś okazja do współpracy. Wiesz, Ty się pozbywasz śmieci, a ja bym dostała skorupki bez mordowania biednych kurczaków - czy wiedziała, że te sprzedawane jajka były niezapłodnione i nie było szans na to, by wykluły się z nich pisklaki? Oczywiście, ale w nerwach zupełnie bredziła, co James z pewnością zdążył już zauważyć.

@James King
1x podwójne punkty doświadczenia za kolejny trening
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Szukam bogatego męża kogokolwiek.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: błędy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Xavier Lennox
Awatar użytkownika
28
lat
187
cm
Za dnia kurier, nocą striptizer
Pracownicy Usług
#4 - Wstydu i żenady ciąg dalszy

Boys gotta eat.
To powtarzam sobie za każdym razem, gdy szykuję się do swojej... drugiej pracy. Niby mówi się, że żadna praca nie hańbi, ale jednak gdy ktoś pyta mnie czym się zajmuję, to nie wspominam o tym, że wieczorami dorabiam jako striptizer. Czasy się zmieniają, ale na pewne rzeczy ludzie zawsze będą patrzeć krzywo.
Tak jak na faceta, który w sklepie zatrzymuje się przy regale z kremami do depilacji. Tymi dla kobiet. Bo właśnie takie kupuję ze względu na moją drugą pracę. W teorii w modzie są teraz drwale i brody, ale jednak widok rozbierającego się niedźwiedzia nie każdej kobiecie przypada do gustu. Dlatego staram się ignorować dziwne spojrzenia, które posyłają mi inni klienci sklepu, gdy widzą mnie wypiętego nad najniższą półką i porównującego opisy dwóch kremów do depilacji nóg i okolic bikini. Obrazek dopełnia jaśminowy balsam i oliwka do ciała, które leżą w moim koszyku. Niektórzy pewnie myślą, że robię zakupy dla dziewczyny czy coś. Ale wiem, że część tych ludzi domyśla się, że to dla mnie. To czyni te zakupy jeszcze bardziej żenującymi. Bo niektórzy pewnie nawet wiedzą wszystko, bo widzieli mnie w akcji.
Trudno. Boys gotta eat.
Decyduję się ostatecznie na jeden z kremów i już mam iść się do kasy, gdy widzę znajomą twarz. O nie. Właściwie to ciężko nazwać nas nawet znajomymi, bo jedynie widujemy się, gdy dostarczam jej przesyłki... Ale nadal pamiętam kutasikową paczkę wstydu, którą próbowałem jej wcisnąć przy pierwszym spotkaniu. Może mnie jednak nie zobaczy? Choć w sumie sam w to nie wierzę...

@Harper Pearson
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w 1 osobie i czasie głównie teraźniejszym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam suchych majtek na dnie morza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic szczególnego.

Podstawowe

Osobowość

Dla użytkownika

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Harper odkładała pieniądze na samochód, lecz wcale nie spieszyła się do jego faktycznego kupna. Nie chodziło wcale o to, że zbierała na jakiś konkretny, superfajny tegoroczny model - to nie miało dla niej znaczenia, na pewno nie na tym etapie życia. Co liczyło się dla niej obecnie, to aby auto było faktycznie do używania (a nie ciągłego wstawiania do warsztatu), a poza tym, biorąc pod uwagę jej marne umiejętności parkowania, to w tym przypadku rozmiar miał znaczenie - im mniejszy tym lepszy, wiadomo. To w dużej mierze łączyło się ze słabszym silnikiem i niższym spalaniem (w każdym razie zgodnie z tą bardzo podstawową wiedzą, którą posiadała), czyli z kolejnym kluczowym kryterium, to znaczy ekonomicznością codziennego użytkowania. Na taki prosty, niewymagający samochód z drugiej ręki byłoby ją już nawet stać, ale do tej pory wciąż poruszała się na piechotę, komunikacją miejską albo pożyczanym czasem na weekend samochodem mamy. Pearson bardzo nie lubiła podejmować samodzielnie decyzji o sporych wydatkach na coś, na czym wcale dobrze się nie znała, a że ostatecznie własny środek transportu nie był jej tak znowu niezbędny do funkcjonowania, bo jakoś dawała sobie bez niego radę, konsekwentnie odkładała w czasie poproszenie taty o pomoc w znalezieniu czegoś dla siebie...
Zrobiło się jej strasznie głupio, gdy jakiś czas temu umówiła się z rodzicami, że wpadnie do nich któregoś wieczoru, a tego wieczoru na ich podjeździe stał prezent dla niej z okazji jej nadchodzących urodzin. Ich rodzinie nigdy niczego nie brakowało, jednak Harper nie stała się przez to osobą, która przyjmuje wszelkie podarunki bez zawahania. Naturalnie była im niesamowicie wdzięczna za ten gest i chyba nie mogła go odrzucić, zresztą nie kupili jej żadnej nowej, potężnej maszyny z salonu, tylko używane, niewielkie choć całkiem porządne autko, lecz nadal czuła się z tym po prostu dziwnie. Tak nieswojo.
Pierwszy szok minął, za to wrażenie zbytniej hojności rodziców jej nie opuszczało. Już starczyło, że płacili czynsz za jej mieszkanie - a i z tym zaczynała mieć jakiś moralny problem i coraz częściej rozważała podjęcie z nimi rozmowy o przejęciu przez nią kosztów za własne utrzymanie. I tak trochę myślała o tym teraz, mijając kolejne alejki w supermarkecie. Pchała przed sobą wózek wypełniony kilkoma workami (tymi takimi siatkowymi) marchewek, które chciała zawieźć do stajni (bo przyjechała samochodem, heh), ale korzystając z tego, że już pofatygowała się do większego sklepu, miała zamiar jeszcze zaopatrzyć się w parę kosmetyków. Skręciła więc przy odpowiednim regale, a jej wzrok powiódł po półkach, aż zatrzymał się... na znajomej sylwetce?
Z panem kurierem formalnie nie zawarła znajomości, dlatego w teorii nie byli dla siebie znajomymi. A w praktyce? Chyba też nie. Ona go kojarzyła, to jasne. Tylko że, jeśli co najwyżej kilku dostawców paczek z różnych firm przewijało się przez ich okolicę, to z kolei on jako taki dostawca odwiedzał codziennie pewnie dziesiątki domów i oglądał niemal tyle samo twarzy. Co prawda kiedy otwierała mu drzwi odnosiła wrażenie, że jest przez niego kojarzona... niemniej to mogła być kwestia jego uprzejmego, życzliwego uśmiechu i miłego spojrzenia.
Blondynka mogłaby opuścić oczy i udać, że go nie zauważyła - w ten sposób unikając interakcji, a przynajmniej ze swojej inicjatywy - ale idąc dalej w tym samym kierunku, a tym samym zbliżając się do niego, napotkała jego wzrok.
- O, hej - wypaliła z lekko tylko zdezorientowanym uśmiechem, by zaraz się zreflektować, że jednak zawsze witali się bardziej oficjalnie. - To znaczy dzień dobry panu - poprawiła się, a kąciki jej ust rozciągnęły się nieco wyraźniej, choć wcale nie stanowiło to wyrazu pewności siebie. Na razie o wiele bardziej przejęła się nim samym niż zawartością jego koszyka czy miejscem, w jakim na niego w ogóle trafiła. Nie była zbyt dobra w takich przypadkowych, niezobowiązujących rozmowach "przy okazji"... W sumie pozostawała jeszcze szansa na to, że on jej nie skojarzy, więc ona skompromituje się samym zaczepieniem go, ale już nie pogawędką.

@Xavier Lennox
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Xavier Lennox
Awatar użytkownika
28
lat
187
cm
Za dnia kurier, nocą striptizer
Pracownicy Usług
Choć nie jestem zbyt dumny ze swojej drugiej pracy, do ludzi wstydliwych też nie należę. Nawet jeśli zarabiam w niebyt chlubny sposób, to wiem, że swojego ciała wstydzić się nie muszę. W końcu nie ma co kłamać - nie jestem pasztetem, skoro mnie wynajmują. Pewne konfrontacje i spotkania potrafią jednak… trochę wytrącić z równowagi nawet mnie. I chyba to miało właśnie miejsce.
Nie jesteśmy w sumie znajomymi, to jasne. W końcu jestem jedynie kurierem, zapewne jednym z wielu, którzy dostarczają jej paczki. Ale mimo tego, że ja prawie codziennie dostarczam przesyłki dziesiątkom osób, kojarzę jej twarz dobrze. Może to za sprawą tej pierwszej, wstydliwej przesyłki, a może z jeszcze innego powodu, ale zapamiętałem ją o wiele lepiej niż pozostałych odbiorców. Może właśnie dlatego chcę zrobić na niej lepsze wrażenie. Bo chyba jest w moim typie. Nie jestem pewny. Ale świadomość, że widzi mnie właśnie w tej alejce i z takimi zakupami w koszyku… Z jakiegoś powodu zaczynam czuć się nieco głupio. A przecież nie będę ściemniać, że to dla dziewczyny. To jeszcze gorsze. Jak strzał w kolano.
- No cześć. I nie, nie mów mi dzień dobry. Czuję się wtedy jakoś staro - odpowiadam, czując, jak moje usta mimowolnie rozciągają się w uśmiechu. Nie wygląda na wiele młodszą ode mnie, więc dziwnie się czuję, gdy poza pracą zwraca się do mnie tak oficjalnie. W końcu nie jestem dziadkiem. I widujemy się na tyle często, że chyba możemy już sobie mówić zwykłe ‘cześć’.
Nie jestem zbyt dobry w spontanicznych pogawędkach, ale skoro już nadarza się okazja, wypada pociągnąć dalej rozmowę. Niestety, do głowy przychodzą mi jedynie jakieś suchary, które mogłyby być dobre w sytuacji dostarczania paczki. No ale przecież nie poddam się tak łatwo!
- O, masz konie? - pytam, gdy mój wzrok zatrzymuje się na zawartości jej wózka. Cóż, temat może niezbyt wysokich lotów, ale zawsze coś!

@Harper Pearson
Mów mi Kijek. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 21021552 lub Discorda Włóczykij#5998. Piszę w 1 osobie i czasie głównie teraźniejszym. Wątkom +18 mówię hajdy to raczej nie moja bajka.
Szukam suchych majtek na dnie morza.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: raczej nic szczególnego.

Podstawowe

Osobowość

Dla użytkownika

Harper Josie Pearson
Awatar użytkownika
25
lat
168
cm
kelnerka/początkujący masztalerz
Pracownicy Usług
Moment niepewności minął wraz z pojawieniem się na twarzy szatyna uśmiechu - zdecydowanie był skierowany do niej i nie wyrażał zmieszania, a w każdym razie nie takiego każącego myśleć, że był zdezorientowany jej zaczepieniem go bo jej nie kojarzył. Czyli ją kojarzył. Now what?
Minięcie niepewności nie oznaczało ustąpienia z jej ciała tego dziwnego - choć wcale nie negatywnego - napięcia, które pojawiło się w niej tuż po zobaczeniu mężczyzny. Taka a nie inna reakcja własnego organizmu w jakimś stopniu ją zaskoczyła, mimo że teoretycznie nie powinna, bo Harper właściwie zdawała sobie sprawę, skąd się u niej wzięła. Chodziło najpewniej o to, że nie chciała tego. To znaczy... sama nie wiedziała, ale zachowanie rezerwy wydawało się dobrą, bezpieczną opcją. To jednak nie oznaczało, że miała się jej konsekwentnie trzymać. Jak na to było w niej zbyt dużo sprzeczności.
- Dobrze, więc poprawiam się jeszcze raz. Cześć - odpowiedziała, a następnie przelotnie opuściła odrobinę chyba speszony wzrok, jakby ta zupełnie niewinna sytuacja mogła ją... zawstydzić? Tak czy siak, prędko wzięła się w garść (no, powiedzmy - raczej były to pozory wzięcia się w garść) i wróciła spojrzeniem do pary niebieskich oczu, by zarejestrować, że te skierowały się w dół - co jednak nie sprawiło, że od razu połączyła fakty, gdy odezwał się ponownie.
- Co? - zapytała bez przemyślenia, chociaż jego pytanie usłyszała i zrozumiała za pierwszym razem. I nawet nie to, że był w błędzie (co prawda nie posiadała własnych koni, ale to kwestia drugorzędna), zwyczajnie zaskoczyło ją, skąd ten trop. Zaraz jednak zorientowała się, że przecież jej wózek wypełniały te worki z marchwią, więc - choć nie mogła mieć pojęcia, na ile pan kurier orientuje się w temacie końskiego jadłospisu - wszystko nabrało sensu. Tylko zamiast normalnie przytaknąć, odezwała się z czymś zupełnie innym. - Aaa, niee, to do takiej specjalnej diety. Jesz samą marchew i chudniesz. Podobno świetna sprawa - rzuciła tak naturalnie i neutralnie, jakby dokładnie tak mogła brzmieć prawda. Dopiero po kilku sekundach nie umiała dalej powstrzymywać się przed szerokim, tym takim nieco głupio zadowolonym z siebie uśmiechem. Pewnie powinna być zażenowana własnym poczuciem humoru, lecz nie kontrolowała tego zbyt dobrze już nawet przy lekkim stresie. - Nie no, żartuję. Nie mam swoich koni, ale to faktycznie do stajni, chociaż jeśli okażą się słodkie to na pewno też będę je podjadać - wyjaśniła z delikatnie nerwowym rozbawieniem, zupełnie bezwiednie zakładając przy tym kosmyk włosów za ucho. Po tym, jak rozejdą się w swoje strony, a do niej dotrze jak się zachowywała, na bank zaleje ją fala wstydu.
Teraz po czasie doznała niejakiego olśnienia, że kojarzenie dużych ilości marchewek z kopytnymi wcale nie musiało być czymś oczywistym dla osoby niemającej z nimi styczności, dlatego chęć kontynuacji tematu okazała się silniejsza od niej. - Znasz się na koniach, czy to był taki szczęśliwy traf? - Tak, bez wątpienia szczęśliwy traf, bo te paczki, które zamawiała w ostatnim czasie - i które on jej dostarczał - to wcale nie z internetowego sklepu jeździeckiego. Wcale. Kojarzenie faktów w niektórych sytuacjach jak widać ją przerastało.

@Xavier Lennox
Mów mi luczkowa. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda luczkowa#6559. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię yes, daddy.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wspominki o samookaleczaniu i poronieniu, bitchy attitude.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
0
lat
0
cm
Elita
Obrazek

Gorączka zakupów
Sovereign (1/5)

Wasze zadanie jest bardzo proste - macie zrobić zakupy. Macie do wydania 100 funtów i możecie kupić co tylko chcecie, o ile produkty spełniają następujący warunek: ich cena za sztukę mieści się w przedziale od £2 do £8. Musicie wspólnie ustalić, co kupicie, ponieważ… Zdobyte produkty (spożywcze) mogą się Wam przydać do kolejnych zadań. Aby zadanie zostało zaliczone, musicie przedstawić w postach swoje wybory i podsumować rachunek.
dodatkowe informacje
Minimalna ilość postów (razem): 4
Skorzystajcie ze strony supermarketu: https://groceries.asda.com/

@Madeleine Choi, @Jay Blue Stilton, @Billy Pilgrim, @JJ King, @Tyler Hendersen
Mów mi Mistrzu Gry.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .
Brak odznak
Tyler Hendersen
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
model, trener jeździectwa
Nowi Zasobni Pracownicy
Udział w grze miejskiej wydawał mu się świetnym sposobem na nawiązanie nowych znajomości, których poza stajnią czy agencją nie miał zbyt wiele. Z entuzjazmem zapisał się więc do gry, nie mogąc się już doczekać nie tylko poznania nowych osób, ale też zmierzenia się z zadaniami, które mogły być naprawdę różne.
Po przyjściu na miejsce zbiórki przedstawił się każdemu z osobna i zapewne zdążył nawet wymienić kilka słów z niektórymi osobami, nim gra oficjalnie się rozpoczęła. Prawdę mówiąc, treść pierwszego zadania trochę go zaskoczyła, bo kompletnie się tego nie spodziewał. Wydawało się takie... bezcelowe, ale może faktycznie miało większy sens.
- Sto funtów to całkiem sporo. Macie pomysł, do czego mogą nam się przydać te rzeczy? Może powinniśmy wybrać jakieś podstawy, jak mąka czy woda? Wiele można z nich zrobić - zastanowił się na głos, wspólnie starając się dojść do tego, jaki mógł być cel tego pozornie prostego zadania.
W międzyczasie zapewne weszli do środka supermarketu, na którego półkach znajdowało się tyle rzeczy, że aż mogła rozboleć głowa. Tylerowi od razu rzucił się w oczy jeden konkretny produkt, a mianowicie Vegemite, którego był fanem.
- O, to chyba też jest tutaj dość popularne? - Zapytał, jeszcze nie wiedząc, że raczej nie trafił na koneserów Marmite i innych past. Choć kto wie, może wśród tych wszystkich osób kryła się jakaś, która zrozumie jego gust...

@Billy Pilgrim@Madeleine Choi @JJ King @Jay Blue Stilton
Mów mi Zuza. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Madeleine Choi
Awatar użytkownika
28
lat
167
cm
Tłumaczka chińskiego i koreańskiego
Uznana Klasa Średnia
Nie dało się zaprzeczyć, że Madeleine średnio się chciało brać udział w całej tej zabawie. Uważała, że miała wiele lepszych rzeczy do roboty, niż poświęcać swój cenny czas na jakąś tam grę miejską. W takim razie co tutaj robiła? Duża w tym zasługa Rex, która chyba musiała obrać sobie za cel przekonanie Choi, że to dobry pomysł, by wzięły udział w całym tym przedsięwzięciu, bo naprawdę na to nalegała. Ostatecznie Mad się zgodziła, może i dla świętego spokoju (w końcu nie będzie to trwało przecież po wieczność), ale również i dla samego zadowolenia Rex. Tyle że z tego ostatniego wyszło ostatecznie nic. Rudowłosa zapomniała się w ogóle zapisać na tę zabawę na mieście... Co prawda nie miały pewności, że zostaną przydzielone do tej samej drużyny, ale zawsze była na to szansa pół na pół!
Madeleine również przedstawiła się wszystkim, lustrując uważnie każdą z osób. Niestety poza Williamem (nadal pamiętała nawnoszone przez niego błoto!) nikogo nie kojarzyła. Nie ubolewała nad tym jakoś szczególnie, miała tylko nadzieje, że nie będzie nieprzyjemnej atmosfery i uda im się zgrać na tyle, by wygrać zawody. Raczej nie zamierzała z kimkolwiek nawiązywać jakieś nowej znajomości, ale czas pokaże, jak ostatecznie to wyjdzie.
- Skoro mamy aż tyle tych pieniędzy do zagospodarowania, byłabym za tym, żeby to zbilansować między podstawowymi rzeczami a tymi gotowymi, które można zjeść od razu. Nie mam pojęcia, co nam za następne zadania przygotowali, ale myślę, że lepiej mieć wszystkiego po trochu niż trzymać się jednego schematu i później nie móc z niego skorzystać, bo produkty nam na to nie pozwalają - dorzuciła swoje zdanie, myśląc za całkiem rozsądne podejście w sytuacji, gdy nie było żadnych wskazówek, mówiących o tym, co czekało ich później.
Weszła do supermarketu razem z innymi, na moment odłączając się od grupy. Poinformowała wówczas, że podejdzie po jakiś sześciopak wody, uznając, że warto zacząć zakupy właśnie od tego. Co prawda mogłaby poczekać, aż wszyscy się udadzą do odpowiedniego działu, ale uznała, że tak będzie po prostu szybciej i jak raz na jakiś czas się odłączy od grupy po konkretną rzecz, to nie będzie problemu (może nawet i nie tylko ona przyjęła taką taktykę, bądź podobną do niej). Grunt by chociaż jedna osoba pozostawała przy wózku.
- O ble, przecież to paskudztwo - zareagowała, widząc co też Tylerowi rzuciło się w oczy na półce. Wiadomo, że każdy miał swoje gusta co do spożywanych posiłku i tego, co z czym łączył, ale na litość boską, jak można akurat TO lubić! I jeszcze smarować tym nawet chleb?!

@Tyler Hendersen @Billy Pilgrim @JJ King @Jay Blue Stilton
Mów mi Leida. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Leida#0757. Piszę w 3 os. czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię raczej tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: błędy, dziwnie złożone zdania i literówki.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

James Jr King
Awatar użytkownika
23
lat
173
cm
Uznana Klasa Średnia
Rodzeństwo Kingów zostało rozdzielone i to był przerażający fakt. Co prawda strasznym nie był sam rozdział, bo przecież ostatnimi czasy każde z nich znajdywało własne towarzystwo (no dobra, poza Jagger, ale ona to dziecko jeszcze i się nie liczyła) i własne sposoby na spędzanie czasu. Nie nie, strasznym tu był fakt, że ten podział na pewno obudził w młodszych siostrach JJa zaciętą rywalizację, a sama myśl o tym tylko potęgowała jego chęć zwycięstwa.
-I dlatego właśnie musimy wygrać, bo inaczej mi żyć nie dadzą. - Kończył tłumaczyć Jay całą zaistniałą sytuację, gdy dotarli do miejsca zbiórki. Przywitał się ze wszystkimi, z niezadowoleniem zauważając, że zna Billiego. No cóż, pozostawało tylko liczyć na to, że będą mieli jakieś zadanie na włamywanie się przez okno albo stalking, to typ by się do czegoś przydał.
Zgodził się zarówno z Tylerem, który zaproponował podstawowe produkty, jak i z Madeleine, że trzeba było wziąć coś gotowego i coś, z czego można zrobić coś innego. To brzmiało jak dobry plan i przygotowanie na każdą możliwą sytuację, kto wie, co czekało ich w kolejnych godzinach gry.
- Wiesz, niby kto co lubi, ale zgodzę się z Madeleine — paskudztwo. - Skrzywił się nieznacznie, widząc co proponuje Tyler. - Ale jak chcesz to bierz, mamy dużo pieniędzy do zagospodarowania. - Ostatecznie wzruszył ramionami, bo kto wie, wszystko było możliwe, może i Marmite się na coś nada. Na przykład jako klej...
- To co, jeszcze mąka? Może jakieś warzywa? - Kiwnął głową w stronę wspomnianego działu, bo jak być gotowym na wszystko, to i tego zabraknąć przecież nie mogło.

@Billy Pilgrim @Madeleine Choi @Tyler Hendersen @Jay Blue Stilton
Mów mi Mi. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Mi#9438. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię naaaaah.
Szukam ..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: źle postawione przecinki, nadmiar nawiasów, przekleństwa.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Billy nie był szczególnie zainteresowany odpowiednim wypełnieniem zadania, bo było durne i mało ciekawe i na litość, jak on nie znosił zakupów, kto to w ogóle wymyślił. Gra miejska miała być miła i fajna i przede wszystkim w nowym, zabawnym towarzystwie, a tu się okazało, że trafił do grupy z dziewczyną, której imię wyraźnie oddawało osobowość i J-mam-kija-w-dupie-J'em. Absolutnie nic do nich nie miał, oni za to najwyraźniej wiele mieli do niego. Był przekonany, że te sto funtów przydałoby się przede wszystkim po to, żeby po browarze kupić, bo zarówno Mad jak i JJ naprawdę mogliby trochę zluzować.
Niósł koszyk i grzecznie zagarniał do niego to, co mu podsuwano - naprawdę miał to gdzieś. Vegemite wrzucił więc jedynie wzruszając ramionami.
- Żarcie to żarcie, może to niezły strzał Taylor. - Próbował być przyjazny, a wyszło jak zawsze. Przekręcił jego imię absolutnie przez przypadek, bo umówmy się, Billy miał pamięć jak pięciocentówka. No, może pięćdziesięcio, pięciocentówkę mógł zostawić Rex.
Jezu, jak on tęsknił za Rex i uświadomił to sobie dopiero teraz, kiedy Mad znowu na niego krzywo spojrzała. Rex była najkochańsza pod słońcem, zero problemów, sama frajda. Aż dziwne, że nie przyszła tu z tą swoją szajbniętą współlokatorką, która... na litość, oczywiście, że zdążyła to wszystko zanotować - absolutnie bezczelnie spojrzał jej przez ramię, porównując listę z zawartością koszyka, który na chwilę odstawił na ziemię.
vegemite 2.20
mleko 2.15
pomidorki 3.00
pianki kotki 2.00
żelki 2.50
mąka 2.40
cukierki kotki 2.00
chleb 2.25
woda 2.35
pizza peppa 2.00

Nie uświadomił Mad, że na liście brakuje jej żelków z Peppą za siedem funtów, które cichaczem wrzuciła do koszyka dziewczyna trzymająca się JJa.
- Ja to bym jeszcze żelków wziął i nie wiem, marchew jakąś. O i makaron! - Złapał paczkę trzech kilogramów makaronu za cztery funty i wrzucił ją do koszyka. Jak się do niczego nie przyda to wysypie sobie makaron do kieszeni i będzie rzucał w JJa.

@Madeleine Choi @JJ King @Jay Blue Stilton @Tyler Hendersen
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Tyler Hendersen
Awatar użytkownika
24
lat
188
cm
model, trener jeździectwa
Nowi Zasobni Pracownicy
Zgodnie z przypuszczeniami nie znalazł wśród nowych znajomych miłośników drożdżowej pasty, ale wcale go to nie zraziło, podobnie jak przypadkowe przekręcenie imienia przez Billy'ego, co zdarzało się równie często. Wzruszył więc ramionami i wsadził słoik do koszyka, po czym kontynuował spacer wśród regałów z resztą.
- Marchewki się nie uda, jest za tania - wtrącił, gdy weszli na dział warzyw i owoców w poszukiwaniu czegokolwiek, co byłoby droższe niż dwa funty. - Ale może weźmy jeszcze jakieś truskawki... Wyglądają całkiem dobrze - jeśli nie miały się im do niczego przydać, to przynajmniej każdy z przyjemnością je później zje. O ile żadne z nich nie miało jakiejś alergii czy po prostu nie lubiło truskawek, co już ciężko byłoby mu zrozumieć.
Gdy już udało im się wybrać wszystkie potrzebne produkty, całą grupą skierowali się do kasy, gdzie kasjerka zaczęła wszystko podliczać, a JJ pakować do swojego plecaka. Tyler mu trochę współczuł, bo choć teoretycznie nie wzięli dużo rzeczy, to były one raczej ciężkie, więc zaoferował się, że przynajmniej poniesie ten sześciopak wody. Ostateczny rachunek wyniósł ich dokładnie £35.85, więc zostało im jeszcze sporo gotówki. Przy odrobinie szczęścia dokonali jednak poprawnych wyborów.
Kiedy wyszli ze sklepu, zgłosili w aplikacji wykonanie zadania, żeby przekonać się, co będzie czekało ich następnie. Gdy już się dowiedzieli, z mniejszym lub większym entuzjazmem udali się w odpowiednim kierunku. /ztx5
Mów mi Zuza. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Odpowiedz