Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Czego chciała?
Oj, nie chciał tego słyszeć, a czy się domyślał? To jej teraz myśli nie zajmowało. W zasadzie – kiedy stanął (nie odszedł, nie odsunął się nawet!) i skrzyżował ramiona (tak, na ręce też patrzyła z cząstką tego zafascynowania, na przedramiona, które… którymi…) – kiedy tak przylgnęła do niego, prąd przeszedł ją od głowy do krocza i z powrotem, poczuła uderzenie krwi do mózgu, szum w skroniach, a w brzuchu taniec, zaczepiła się palcami o jego przedramiona i wspięła się, żeby pokonać różnicę wzrostu. I żeby znaleźć się twarzą przed jego twarzą.
I dać sobie, i jemu, niecałą sekundę – na próbę utonięcia w jego oczach – po czym wzięła gwałtowny wdech i…
– Chcę… – zatrzymała go, ale nie na długo – …najpierw tego.
I już bez żadnych szans na własną ucieczkę czy refleksję, która mogłaby ją jakoś }uratować”, pocałowała go. Prosto w usta, jeszcze dodatkowo mocniej się wczepiając w niego dłońmi, jeszcze się unosząc odrobinkę na czubkach glanów, a wtedy – wszystko zależało w sumie od niego: może, zdążyła w następnej sekundzie przenieść najpierw jedną dłoń, potem drugą, z jego przedramion na jego plecy, żeby go objąć? może zdążyła zamienić pocałunek w coś w rodzaju pełnego ubóstwienia ataku – ustami, a może udało jej się więcej: przedrzeć – i wedrzeć? i tam smakować najwięcej, ile mogła?
A może nie pozwolił na żadną z kolejnych faz jej uniesienia? Mimo że było to teraz najważniejsze, co dla Jennilynn mogło się dziać? A jeśli „nie daj Boże” on nie zrobił nic? Och, wówczas ona zaczęłaby sobie w tym gorącym złączeniu folgować, niezdolna już wówczas do zatrzymania, telepana emocjami przerastającymi ją teraz, tak jak wielkie rzeczy przerastają, zwłaszcza otumanione hormonami i feromonami nastolatki w tej jednej, najpiękniejszej, i niestety ślepej na wszystko chwili?

@Anthony Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Wszystko potoczyło się tak szybko, że zareagował z kilku sekundowym opóźnieniem. Pierw otworzył szeroko oczy, zdziwiony tym nagłym, śmiałym atakiem na jego usta. Odruchowo się odchylił, robiąc to jeszcze nieświadomie, co jednak pewnie nie było przeszkodą dla Jennilyn. Na szczęście niemal w tej samej chwili odzyskał władzę nad swoim ciałem, a jedynym, co mógł w tej chwili zrobić, była ostra, stanowcza reakcja. Była zupełnym zaprzeczeniem tego, co wyobrażała sobie dziewczyna, ale Wayford nie brał innej opcji nawet pod uwagę i - częściowo świadomie, częściowo instynktownie - wręcz brutalnie odepchnął od siebie nastolatkę. Na dobrą sprawę nie zdążyła nawet dobrze poczuć smaku jego ust, ani tym bardziej się przekonać, jakie cuda potrafił nimi robić, gdy już bezpowrotnie straciła na to swoją szansę. Właściwie nigdy jej nie miała, ale to najwyraźniej nie przeszkadzało jej w desperackiej próbie odmienienia swojego losu...
- Co to kurwa miało być?! - Warknął, nie przejmując się tym, że ktoś mógł ich usłyszeć i zwrócić na nich uwagę. - Pojebało cię czy jak? - Był wściekły, o czym świadczył nie tylko jego ton głosu, ale cała postawa. Momentalnie odechciało mu się kontynuowania całej tej szopki, w jaką go wciągnęła. Odpuścił już sobie nawet kolejne epitety pod jej adresem, tylko odwrócił się na pięcie i ocierając wierzchem dłoni usta, zmierzył ku wyjściu. Nie oglądał się, dając jej do zrozumienia, że odchodzi bezpowrotnie, z czym albo się pogodziła, zostając sam na sam ze zdziwionym spojrzeniem sprzedawcy i złamanym sercem, albo kontynuowała swoje desperackie próby zatrzymania Wayforda, uparcie idąc jego śladem. Na to drugie jednak na pewno nie zamierzał pozwolić i jeśli tamta odmowa wystarczająco nie przemówiła jej do rozsądku, był gotów zareagować jeszcze ostrzej i dosadniej... Choć niekoniecznie przy użyciu siły, mimo iż zapanowanie nad wybuchem złości kosztowało go niemało wysiłku.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
To była bardzo piękna chwila. Nie najpiękniejsza, bo niestety naznaczona obawą, że nie będzie trwała wiecznie, oraz – co gorsza – jakimś podskórnym przekonaniem, że to tylko jej się udało coś, o czym marzy, a on – wcal o tym nie marzy…
Nie marzy? Naprawdę? :(

Naprawdę.

„Nawet” jej nie odepchnął, po prostu wywikłał się z tego spotu warg i emocji, którym chciała go złapać instynktownie, i – poszedł sobie!
Kurwa!
Chciała krzyknąć za nim – ale nie znała imienia! Chciała biec – ale… na razie tkwiła w bezruchu. Stała z dłonią na ustach; może nie chciała dać ulecieć i zniknąć pamięci dotyku jego warg? A może działo się coś złego w niej, w środku? Serce biło jak oszalałe, w piersi rozpychał się jakiś gniot, zachwiało nią, poczuła si jak na okręcie, podłoga zaczęła falować, chciała z tym walczyć, bo determinacją była od pół godziny jej głównym imperatywem, więc ruszyła, naprzód, za nim – i pogubiła krok, zachwiała się znów, przytrzymała jakiejś półki, ale nie zahamowała w traconej kontroli, ściągnęła dłonią jakieś przedmioty, nie bacząc że poupadały na podłogę, przeszła jeszcze cztery chwiejne kroki, czując jak skądeś przychodzi ciemność, brak oddechu, czarne dymy w oczach, wielki zakręt podłogi i gwałtowny jej podskok w górę… Jenn grzmotnęła bokiem o ostatnią półkę, próbując dojrzeć uciekającego mężczyznę, ale chyba go już nie widziała. Emocje, skrajne emocje, podrasowane tak głupio wziętym trochę wcześniej narkotykiem, zaczynały tłuc się w niej jak stado spłoszonych zwierząt. Ostatni krok postawiła na ugiętym kolanie, po czym – upadła. Na kolana, ale za mało już miała poczucia balansu i po chwili osunęła się po prostu na podłogę, krok od drzwi, za którymi otwierał się korytarz, który połknął jej marzenie…

@Anthony Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Zaalarmował go cichy, urwany krzyk sprzedawcy, który wyrwał mu się z piersi, gdy Jenn straciła równowagę, potrąciła regał i wreszcie upadła, zarzucona losowymi przedmiotami, jakie pociągnęła za sobą z półki. Gdyby Tony uciekł ze sklepu dosłownie chwilę wcześniej, prawdopodobnie nie usłyszałby tego i nigdy nie dowiedziałby się, co się stało, lecz niestety... Ciekawość kazała mu się obejrzeć przez ramię, zatrzymać w półkroku i zobaczyć, co się stało. Zacisnął zęby widząc tę dramatyczną, kuriozalną sytuację, której Jennilyn - jakżeby inaczej - stała się główną bohaterką. Przez chwilę walczył ze sobą, chciał udawać, że nic nie słyszał i nie widział, pójść swoją drogą i zapomnieć o całym tym dziwnym spotkaniu... A z drugiej strony nie mógł, miał dziwne wrażenie, że jeżeli to zrobi, to ktoś zaraz zacznie go szukać, uważając za odpowiedzialnego tego zdarzenia, skoro dosłownie chwilę temu odepchnął od siebie tę dziewczynę i wdał się w ostrą wymianę zdań.
Ostatecznie wygrały resztki przyzwoitości, które kazały mu zawrócić. Sprzedawca trochę spanikował, ale na Tonym takie akcje nie robiły większego wrażenia. Kucając obok, zdecydowanym, ale mimo wszystko ostrożnym ruchem przewrócił omdlałą dziewczynę na plecy, uważając, żeby nie uderzyła się przy tym w głowę. Następnie odchylił ją lekko do tyłu, wcześniej na chwilę uchylając powieki, jakby chciał się przekonać, czy z Jennilyn jest jakikolwiek kontakt. Spotkało go jednak jedynie nieobecne, odpływające spojrzenie, w odpowiedzi na które mruknął coś pod nosem o pieprzonej ćpunce. Znał ten stan aż za dobrze, ale mimo to nie znalazł w sobie za grosz zrozumienia. Nie zauważył, żeby zagrażało jej poważne niebezpieczeństwo - wciąż oddychała i tylko przelewała się przez ręce, więc lada moment, po ułożeniu w pozycji sprzyjającej odzyskaniu przytomności, powinna zacząć do nich wracać, choć niewykluczone, że widok jej bezpowrotnie utraconego marzenia, które znowu się nad nią pochylało, w połączeniu z emocjonalnym i narkotycznym hajem, mógł sprawić, że poczuje się jak na drugim, lepszym świecie...

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Nastąpiło coś w rodzaju przesteru. Ten dziwy, niejasny układ czujników, które skanują świadomością duszy i propriocepcją ciała rzeczywistość, żeby w niej być, i być – sobą, przegrzał się wskutek przebodźcowania, przyśpieszonej pracy serca, spowodowanej połączeniem narkotyku i granicznych, w pewnym sensie przedawkowanych emocji. Organizm Jenn był, swoją drogą też, zbyt słaby, by radzić sobie z takimi sytuacjami. Pompa serducha wpadła w niekontrolowany, wymykający się neurologicznej kontroli spazm hiperaktywności, krew runęła w mózg jak woda z przerwanej tamy, uderzyła w ściany wytrzymałości i odpłynęła, unosząc ze sobą zgliszcza samokontroli nad umysłem i ciałem. Tak oto siłą, która ostatecznie była w tym raptownym równaniu sił zwycięską, okazała się po prostu grawitacja. Przyciąganie: niezbędne nie tylko dla fizyczności spotkanie-zderzenie ciał. Skoro nie mogły to być ciała Jenn i tego mężczyzny, musiały to być ciała Jenn i sklepowej podłogi. Równanie, koniec końców, musi się zgadzać.
A skoro doszło już do zderzenia i uniwersalny ładunek mas został odprowadzony w cholerę – równanie ukołysało się do stanu względnej homeostazy, możliwej tym chętniej, im mniej jest emocji. Kiedy przelewająca się w podtrzymującym troskliwie chwycie jego ramion Jenn była jeszcze „po tamtej stronie”, jej oczy nie odbijały duszy, były tylko półmartwymi strukturami białka i barw, odkrytymi dla świata zewnętrzną intencją palców odsuwających powieki. I tak w sumie powinno pozostać, tak? Była rozbrojona, bezwładna i niczyja: ani jego, ani swoja własna, i tak było dobrze – i dla niego, i dla niej.
Ale życie musi iść dalej. Kwestia tylko, na który jego epizod kto się załapie, i w jakiej roli. W ten sposób Anthony stał się więc pierwszym i jedynym, co zobaczyła, gdy po kilku minutach szarpnął jej korpusem delikatny zryw przytomności, by zaraz rozewrzeć najpierw jej usta, jak do jakiegoś karykaturalnie bajkowego pocałunku, a potem powieki.
– C… co?
Tonie było świadome pytanie, ciężko byłoby znaleźć i adresata, i obiekt, którego miałoby dotyczyć. No bo – „co”? Co „co”? Czy raczej – kto?
CHciała się poderwać – ale wyszło z tego na razie tylko podparcie się łokciem, żeby unieść górną część korpusu i głowę na wyciągniętej szyi, i wysłać mu w twarz, tak bliską, ale jednak, jakkolwiek to zabrzmi – daleką – spojrzenie niejasne, rozmyte, uśmiechnięte raczej na próbę, niż celowo.
– Przep… – zaczęła, głos trochę uwiązł, odchrząknęła – …przepraszam…? Czy… – uniosła się wyżej, wsparła dłonią, gotowa chyba usiąść, rzuciła wokół obojętnym spojrzeniem, którego zaangażowanie zaraz skupiła na nim: – Przyszedłeś… po mnie? Znaczy… pomożesz mi? – nie do końca kontrolowała słowa – ważniejsze było, że mogła do niego mówić, ale i to niepewnie, bo jednak utrata świadomości pozostawiła po sobie część tej nabrzmiałej przed chwilą karty – pustą, pytającą i oczekującą raportu z sytuacji, oraz odpowiedzi: czy wrócił po nią? czy jest tym pomocnym mężczyzną, na którym ona teraz będzie się mogła oprzeć, w wielu punktach i znaczeniach tego słowa? Pewnie po to właśnie uniosła lewe, bliższe mu ramię – jakby chciała mu je podać, razem z sobą samą, choć powracająca przytomność nadawała jej twarzy terasz wyraz świadczący o tym, że być może po prostu pora wstać z tej sklepowej podłogi i przestać przyciągać coraz chyba liczniejsze spojrzenia. A jednocześnie – szczęście: bo miała go blisko, choć nie było w niej teraz tamtej nachalności – jej miejsce zajęła półsenna pozorna delikatność dziewczęcia, które trzeba kawałek przenieść, na czyichś silnych ramionach, ponad bagienną kałużą jej własnych dysfunkcji…
@Anthony Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy
Ciągle czuł na sobie zaniepokojone spojrzenie sprzedawcy, którego nie przekonywało, że nieodzyskującej przytomności Jenn nic nie dolega. Tonemu również dłużył się ten czas, którego nie stał się bardziej atrakcyjny nawet dzięki obserwowaniu, jak sprzedawca zbiera z podłogi poszczególne przedmioty. W innych okolicznościach - gdyby nie był uczestnikiem tego zdarzenia - pewnie by go to bawiło, ale tymczasem chciał jak najprędzej się stąd ulotnić. W pewnym momencie nawet delikatnie klepnął dziewczynę otwartą dłonią w policzek, żeby szybciej ją ocucić, co zresztą przyniosło oczekiwany skutek.
- Witamy z powrotem - mruknął z przekąsem, gdy zaczęła mamrotać pod nosem i powoli rozumieć, gdzie się znajduje i co się właściwie stało. Gdy próbowała się dźwignąć do góry, asekurował ją dłonią, która nie tylko stanowiła oparcie, ale też popychała ją lekko ku górze, by ostatecznie mogła zająć stabilną, choć wciąż siedzącą pozycję.
Ledwo powstrzymywał się przed przewróceniem oczami, gdy usłyszał jej pytanie. Niechętnie, ale musiał się z nią zgodzić; nie wydawało jej się - nie zostawił jej samej z tym problemem i wrócił, żeby pomóc, choć w jego odczuciu wcale na to nie zasługiwała. Wciąż był na nią zły i nawet nie próbował tego ukryć. Niewykluczone, że czuła bijący od niego dystans, chociaż pochylił się nad nią i najwyraźniej nie zamierzał odejść w tej samej sekundzie, w której odzyskała przytomność.
- Tak. I lepiej mnie nie zmuszaj do tego żebym zmienił zdanie - mówiąc to, złapał ją za rękę, którą wyciągnęła w jego stronę i założył ją sobie za kark, po czym z dziecinną łatwością wstał, ciągnąc ją za sobą, jakby nic nie ważyła. Czuł jak bardzo wiotka i niestabilna była jeszcze jej sylwetka, więc nie zaryzykował i nie wypuścił jej z uścisku. Poza tym, że wciąż mogła obejmować go za szyję, to dodatkowego wsparcia udzielił jej otaczając ramieniem w talii.
- Ekhm, to my już pójdziemy - rzucił w przestrzeń, po czym udał się z dziewczyną do wyjścia, dostosowując się do jej tempa. Być może szła niepewne i wciąż kręciło jej się w głowie, ale w jego objęciach zdecydowanie nie groziło jej kolejne spotkanie z podłogą. Nawet jeśli opierała się o niego całym ciężarem, to zdawał się tego nie odczuwać.
Jej szczęście nie trwało jednak długo, bo dociągnął ją do pierwszej lepszej ławki, która nie znajdowała się już w zasięgu nikogo, kto był wtedy w sklepie i posadził ją na drewnianym siedzisku. Sam pozostał na nogach i skrzyżował ręce na piersi, mierząc Jenn wzrokiem. - Wzięłaś coś, prawda? - Zapytał wprost, odwlekając nieunikniony moment pójścia w swoją stronę. Chciał się tylko upewnić, że jeśli ją zostawi, to nie poleci znowu na ziemię, tym razem skazana wyłącznie na siebie, mimo iż dookoła było pełno ludzi. Pewnie żaden z nich nie poczułby się w obowiązku jakkolwiek zareagować.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Wielkie to było szczęście być już prawie przytomną, gdy on wprowadzał w życie ten krótki, ale zdecydowany plan cucenia polegający na klepnięciu w policzek.
Otworzyła oczy z ociąganiem – bo uż wiedziała, że jest. Jest przy niej. Wrócił – i jest. Jest – i będzie.
– Witaj… tak… – westchnęła trochę śmiesznie, podniosła się na łokciu, przetarła twarz, ale uśmiech został, choć w głowie trochę się jeszcze kręciło, a w brzuchu gdzieś kończyła rozbieg jakaś latająca karuzela. Z durnymi amorkami.
Pomocna dłoń, pomagająca pokonać grawitację podczas unoszenia korpusu dopełniła zestaw dowodów na to, że ona, Jennilynn Hynes, jest dla niego

ważna.

Prawda?
– Dzięki. Już… już lepiej
Przecież nie widziała, że to drgnienie mięśni twarzy to powstrzymanie przewrócenia oczyma, zresztą wracając do żywych sama czuła, że pora wyjść z roli księżniczki i spiąć behawioralne poślady.
Trochę przeszkadzał w tym kolejny piękny podarunek – zarzucenie jej ramienia na bark mężczyzny. Na takiej pomocy mogła się opierać do końca świata. Idąc tak z nim, a raczej – na nim, na jego oparciu, w jego objęciu – musiała mocno się starać żeby znów nie odpłynąć. Ale wyzwanie było potężne. Stanowili teraz, ruszając w gardło korytarza, idealny symbol pełnego miłości męskiego imperatywu troski, pomocy i uczucia. Jak miała się przed tym bronić?
i – po co?
Jego dłoń w talii.
Jej ramię na jego barkach.
Jej ciężar, tak łatwy do uniesienia dla jego mięśni, które wyczuwała w tych miejscach swego ciała, które lgnęły w naturalny sposób do jego boku…
Szła więc nie tyle niepewnie, co starając się łączyć niepewność z rosnącym zdecydowaniem. Nie chciała być ciężarem – chciała być kimś, kogo warto nieść.
– Dzięki – starała się nadać tonowi odcień konkretu – Trochę przypał z tym mdleniem, nie? – oraz uśmiechu. Było jej cudownie. Jeszcze gdzieś tam utrzymywała się nieważkość, jeszcze krążyła po żyłach opiatowa mgła, było bosko, bosko, bosko…
Szli tak, jakby mogli iść do końca świa

DUP.

Nagły półobrót i pchnięta z najwyższą czułością (w istocie – bez czułości, raczej pragmatycznie pchnięta, ale zawsze to coś!) klapnęła pupą na ławkę. I teraz patrzyła na niego od dołu, trochę zdezorientowana, a trochę dezorientację udając, i to dość odruchowo.
I w tym osobliwym skupieniu, starając się na tej ławce, pod ciężarem jego spojrzenia odczuwanym coraz dotkliwiej – wyglądać godnie. Dopóki nie padło pytanie.
– Yyy… – czy spojrzenie w bok i zmarszczenie brwi jakoś ją uratuje? – Słuchaj… to nie tak. Nie jestem, wiesz – roześmiała się, cokolwiek teatralnie – jakąś ćpunką. Czasem człowiek rekreacyjnie coś weźmie, a potem coś zupełnie innego przywali takim odlotem że… Rozumiesz? Prawda? – spojrzała z nadzieją, podsuwając się w bok: – Siadaj, hm? Przecież nie śpieszy ci się aż tak bardzo, jeszcze nie skończyliśmy tych prezentowych zakupów…
Łapał się na to? chyba nie…
Szlag.
– Dobra: konkrety: – uniosła lekko dłonie, rozwarła na boki, kręcąc lekko głową: „Nie obchodzi mnie, jak to przyjmiesz, ale totalnie się za…– Chciałabym z tobą pójść na… kawę? Na film? Nie będzie przypałów, obiecuję. Jedna kawa. Hm?
Nadzieja.
– Kino?
Kurwa mać? Nadzieja??
– Papieros?
Okej…?
– Albo…
Uśmiech opadł. We wzrok wdarła się… złość? A może przeczucie zawodu. Porażki.
Upadku.
Wstała gwałtownie – wystrzelona nie tyle przeczuciem jego gotowości odejścia, jakby się ni znali (he. he.) ale tym, co podpowiadał jej mózgowi jej organizm, i jego reakcje na pamięć jego dotyku. Wstała i już unosiła ramiona ku niemu. Pieprzyć wszystko: musi to zrobić!

@Anthony Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Anthony Wayford
Awatar użytkownika
31
lat
185
cm
zawodowy bokser wagi ciężkiej
Nowi Zasobni Pracownicy

Przez jego twarz przemknął kwaśny grymas, jak wtedy, kiedy znienacka atakuje jakieś wspomnienie, na które nie było się do końca gotowym. Doskonale wiedział, o czym mówiła. Nie wiedział natomiast, czy ta reakcja była wywołana jego moralizatorskim tonem i zachowaniem, do granic możliwości przesiąkniętym hipokryzją, czy może głupią, chwilową tęsknotą za czasami, gdy pozwalał sobie na to, by różne substancje krążyły w jego krwi i popychały go do jeszcze różniejszych zachowań.
- Rozumiem... Nie jesteś ćpunką, to tylko degustacja - mruknął ironicznie, ostatecznie dając dojść do głosu tej pierwszej wersji siebie. Tony sprzed kilku lat popukałby się w głowę, ale przez te wszystkie lata zmienił się nie do poznania pod wieloma względami. Dosięgnęło go poczucie odpowiedzialności, które odciągało go od wielu głupot, jakie kiedyś popełniał z radością. Choć jak widać, wciąż nie było wystarczająco silne, skoro wciąż był tu obecny, podczas gdy już dawno temu powinien sobie pójść.

Oczywiście nie skorzystał z zaproszenia i tylko spojrzał na nią z ukosa, gdy zrobiła mu miejsce na ławce. Obojętny też pozostał na jej kolejne propozycje, coraz bardziej desperackie, a mimo to wciąż nie przynoszące oczekiwanych skutków. Tym razem był jednak gotów na jakiś nieobliczalny ruch - przynajmniej na tyle, na ile można było być gotowym na nieprzewidywalne - i gdy zerwała się na równe nogi, chyba z zamiarem zarzucenia mu ramion na szyję i zaatakowania jego ust, to złapał ją za nadgarstki. Jego ręce pierw lekko ugięły się pod impetem jej ciała, przez ułamek sekundy sprawiając wrażenie, jakby sam chciał ją do siebie przyciągnąć, ale za chwilę się rozprostowały i z jeszcze większym zdecydowaniem niż przedtem, znowu posadziły osiemnastolatkę na ławce.
- Słuchaj, nie mam na to czasu... - powiedział, cudem zdobywając się na względnie elegancką odmowę. - Dobrze wiesz, że nic z tego nie będzie, więc już przestań się ośmieszać i daj sobie spokój - dodał, na koniec udzielając jej czegoś w rodzaju dobrej rady, bo zdecydowanie zabierała się do podrywu od dupy strony. Ewentualnie to jemu zmieniły się priorytety i miał już większe wymagania. Miał tylko nadzieję, że nie wpadnie na wspaniałomyślny pomysł śledzenia go lub błagania na kolanach by został, bo to już byłoby za dużo.
Odwrócił się i bez słowa sobie poszedł, chcąc jak najszybciej opuścić centrum, mimo iż wciąż nie miał tego przeklętego prezentu.

/zt
@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię hell yeah.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, seks, rasizm, homofobia, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Odznaki od publiczności

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Czy to dobrze? czy źle? że już całkiem śmiało dobijało się do Jenn wrażenie, że ten koleś… noż kurwa: że ten koleś norrrmalnie NAPRAWDĘ chcę ją zostawić! A nawet że chce ją od siebie jakoś oderwać i odpstryknąć, jak jakiś przylepiony wiatrem listek czy pyłek z kołnierza… Ej, ale poważnie?
Zmarszczyła brewki. To pchnięcie na ławkę, ten kompletny brak podejmowania jej słów, sugestyjek, podtekstów, kurwa no ileż można się starać!
Zmarszcz brewek pogłębił się całkiem poważnie.
– C…o? – dopytała jakby z zastanowieniem. – Czemu nagle takie szczegóły? Ja nie jestem ćpunką, a ty mi nie mów, że w życiu niczego nie wziąłeś! - Czy to było jakieś rozpoznanie bojem? – Słuchaj… co ty mnie tak sadzasz na tej ławce? Hm? – przekrzywiła główkę, ale flirtu było w tym jak na lekarstwo. Ziemia wymykała jej się spod nóg, należało zrozumieć całą sytuację.
Z pomocą pośpieszył on sam – ale skutek był… kiepski.
– Na co nie masz czasu… – mruknęła nie wiedząc co zrobić z takimi słowami: „na nią” nie ma czasu? Kurwa „nic z tego nie będzie”??
– Ale…
Nawet uniosła ramię – i zaraz opuściła.
Ta prawda jebnęła jak grom. Odebrała na chwilę komunikację między mózgiem a ciałem, chciała wstać, a nie mogła. Kolejne słowa chłopaka – tego, w którego naprawdę była gotowa zainwestować całą siebie – po prostu przybijały ją gwoździami do tej ławki.
Czy można było uderzyć silniej i celniej?
Ośmieszenie.
Ten moment, kiedy czujesz, że coś, co jest twoje (na przykład zachowanie, chwilowy akt, decyzja, nie wspominając o ujawnieniu czegoś takiego jak uczucie czy emocje) nagle zostaje oświetlone zupełnie nietwoim reflektorem, i w tym nowym świetle jawi się komuś jako… debilne?…
Przeżywała to; nie raz. W szkole, przy ludziach z klasy. W domu. W życiu. I to było…

Nie: to nie było nawet chujowe. To było… słodko-gorzkie. Popychało w dół, bardzo mocno – i kazało taplać się w tym uczuciu, bo ono usprawiedliwiało dalsze grzęźnięcie.
Oto dowiedziała się, że nic z tego nie będzie. Zupełnie wyjął z niej jej uczucia na wierzch, leżały teraz pod stopami, zmielone i odarte, publiczne niemal – w każdym razie ona miała teraz wrażenie, że każdy przechodzący korytarzem może sobie je kopnąć albo na nie splunąć.
„Daj sobie spokój”…?
Nie potrafiła odpowiedzieć. Zacisnęła tylko szczękę i patrzyła, tępo i niemo, jak on odchodzi.
Odchodzi.
Zmrużyła oczyska, zacisnęła szczęki i lekko wysunęła żuchwę. Wszystko zjebane. Te kwiaty, najpiękniejsze jakie miała gotowe dla niego, najpiękniejszą siebie – zdeptane, tak?
Oddech przyśpieszył, serce waliło, raczej podduszając niż pompując życiodajną krew. Ta krew teraz pchała się do głowy, wypychając mroczki przed oczy. Coś wzbierało, coś niedobrego.
Jenn poderwała się, ruszyła biegiem nie myśląc o niczym. Wbiła się ramieniem w jaką matkę z dzieckiem, nawet nie przeprosiła, biegła dalej, on już znikał w obrotowych drzwiach, przyśpieszyła, wpadła na grupkę trzech licealistów, odbiło ją lekko w bok, odzyskała trajektorię i wpadła na karuzelę szyb. Obrotowe drzwi najpierw ją zatrzymały, potem porwały i wyrzuciły na zewnątrz…
– Hej! Kurwa HEJ!!
Nieważne, że gapili się na nią, nieważne, że wszystko stracone. Tak: to nawet było w ten posępny, depresyjny sposób zajebiste. Dostała w pysk – zupełnie bezbronna. Wciąż krwawiła emocjonalnie i nie miała obowiązku z niczym się teraz liczyć. Złapała go wzrokiem, pewnie nawet się nie obrócił na to „Hej!”, może nawet nie usłyszał, ona też go traciła, tu samochód, tam przedszkolaki w drodze do kina, strumienie ludzi i przeciwnych sił… – EJ! Nie masz prawa!! WIesz co ja teraz kurwa zrobię?!? – zaczęła krzyczeć, słowa usadzały ją swą siłą w miejscu, a potem wystrzeliwały do dalszego parcia naprzód, choć on powoli znikał z widoku. – Kurwa?! – Tak: wiedziała, co zrobi. To jego wina! Okej! Doprowadził do tego! Jenn zakręciła się wokół własnej osi z takim impetem, że niemal upadła, ale zaraz runęła z powrotem do centrum, obierając kurs na kibel. To jego wina. To na jego rachunek. Na jego sumienie te nerwowe ruchy dłoni wyciągającej torebkę, w zamkniętej (chyba? nie przejmowała się takimi szczegółami) kabinie szykującej się do zaaplikowania sobie czegoś, co nada sens… skoro on – najprawdopodobniej – nie zawróci, żeby ją ratować, żeby jednak kupić jej szantaż i ratować ją przed nią samą – i przed dwiema tabletkami na dłoni.

ZTx2

@Anthony Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Odpowiedz