William Pilgrim
Awatar użytkownika
22
lat
179
cm
gbur
Prekariat
Czy był frajerem, który od miesiąca planował jak spędzi walentynki ze swoją najlepszą przyjaciółką, w której był beznadziejnie zakochany? Owszem.
Czy myślał o tym w ten sposób? Absolutnie nie. Myślał o tym, że Maxine była ostatnio zmęczona i zestresowana relacją z ojcem i jakoś dziwnie spięta, więc chciał jej poprawić humor - a skoro nie wspominała, że planuje z kimś wychodzić, ani żadnych innych randek (chyba nadal się zbierała po tym ostatnim bucu, chuju jednym niemytym, kurwa jak go Billy nienawidził, taką krzywą mordę miał i ślepia kaprawe), to mógł jej zrobić niespodziankę, tak? Tak.
Więc zrobił jej ulubione ciasto z krzywym napisem "Nice tits" i nawet wino jakieś dobre, porządne kupił, a nie ścierwo tanie typowe, bo był porządnym przyjacielem, wcale nie zakochanym frajerem, tylko wspierającą duszą. I w pokoju jej posprzątał, kiedy ona była na uczelni, to na jej łóżku bezceremonialnie przygotował przekąskę i to wino i laptop z Netfliksem ustawił, na którym mieli oglądać swoją ulubioną komedię, a wieczorem pewnie jeszcze wyjść i się najebać w pobliskim barze.
Billy romantyk dobry przyjaciel jak w mordę strzelił.
- Siema mordko! - przywitał się radośnie, kiedy wróciła do domu i przytulił ją nawet, bo tyle w nim tej miłości i radości było i nawet za bardzo smutno mu nie było, że z Raine żadnych planów nie zrobił umawiając się tylko na następny dzień. - Słuchaj, stara, mam dla ciebie ciasto na walentynki, wiem, wiem, jestem fantastyczny, nie dziękuj - bablał w najlepsze, ciągnąc ją za rękę do jej pokoju i łapami trochę tylko w powietrzu machając i radośnie wszystko rozsatawiając zaraz, bo Max się uśmiechała, a przecież wkurwiona weszła i jednak sprawić, żeby Maxine od wkurwu do radości przeszła w minut dwie zaledwie, to wyczyn ogromny był.
Usadził ją na łóżku, dał ciasto i wina nalał i film odpalił, ale widzieli go już tyle razy, że nie minęło dziesięć minut, jak zaczęli gadać. Czy raczej Billy zaczął, bo jakiś taki narwany był.
- Chciałem też jutro do schroniska się wybrać i chyba masz wolne to wtorek przecież, to może byś ze mną poszła? Wiem, że kotów tu mamy od cholery, ale ostatnio stary coś mówił, że kociaków dużo mają i one uwagi potrzebuję i że są też takie zupełnie małe, które trzeba po brzuszkach głaskać, żeby dobrze trawiły, wiesz? No i jest tak ten jeden pies olbrzymi, pamiętasz go? To bydle, co waży więcej ode mnie, ale jest takie kochane i gdybym mógł to bym je wziął, ale nie mogę, bo on tu przecież ani nigdzie indziej nie wejdzie, ale lubi spacery i rybki jeść, to chciałem mu trochę smaczków kupić. - I tak w najlepsze gadał, rozkręcony, co jakiś czas tylko przerwy sobie robiąc, żeby wina się napić.
Mów mi Janek. Piszę w 3 os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię że miło je widzieć, ale najczęściej mi się nie chce.
Szukam ludzi ze skłotu.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Dużo przekleństw, autodestrukcyjnych zachowań oraz pomysłów, których nie pochwaliłaby Twoja mama..

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Maxine Leftley
Awatar użytkownika
21
lat
165
cm
barmanka w Moonshine
Prekariat
Nienawidziła walentynek. W tym roku nienawidziła ich tak bardzo, że miała ochotę kopać we wszystkie ozdoby walentynkowe, które rzuciły jej się w oczy, po czym z zapałem je deptać. To prawda, że była spięta i nie dogadywała się ostatnio z ojczymem (ojczymem, Pilgrim, nie ojcem. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?), co również rodziło pewnego rodzaju konflikt z matką i ogólnie wszystko było jakieś kiepskie. Jeszcze miesiąc temu była pewna, że w tym roku będzie inaczej, bo walentynki w końcu spędzi z chłopakiem, jako para - wcale nie gorsza od innych par. Jej mgliste fantazje szybko się rozmyły, a dokładniej w momencie, w którym nakryła tego skurwiela w łóżku z puszczalską Kaithlyn. Majtki Kaity są większe, niż myślisz, mieszczą męskich przedstawicieli co najmniej połowy osiedla. A myślała, że jej to nie dotknie - zdrada. Głupia, naiwna Max. Nie podobało jej się jak się z tym poczuła, nie podobało jej się, że Kaity to bawiło, nie podobało jej się, że limo pod okiem już tej lambarziarze schodziło, a on nie chodził już okrakiem ze względu na obolałe krocze, które potraktowała swoim podrabianym air forcem.
Koniec z kolesiami, miała dosyć. Czemu zawsze leciała na złych chłopców, skoro wiedziała, że tylko w bajkach tacy nie krzywdzą ukochanych. Prawdziwe życie to rzeczywistość, a rzeczywistość nigdy nie spełnia oczekiwań.
W pracy wcale nie było dziś lepiej, niż w jej całym życiu. Na początku uważała, że takie przebieranie się w kieckę wprost z dzikiego zachodu będzie całą masą frajdy, ale na dzień dzisiejszy czasami miała tego dosyć. Mimo wszystko wytrwała sześć godzin w gorsecie i peruce, nalewając piwo i zaciągając wiejskim akcentem. Klienci chyba wyczuwali jej podły nastrój, bo sami byli jacyś nieuprzejmi. Może zamiast lać im piwo, to powinna lać ich po mordach? Potrzebowała pracy, potrzebowała pieniędzy, więc tego nie robiła.
Wróciła do mieszkania około trzeciej po południu, przeklinając jakiegoś palanta, który stał na rogu i rozdawał ulotki, które głosiły coś w stylu “tylko Jezus cię uratuje”. Zagadał ją, zarzucił jej zepsucie i wcisnął ulotkę do łapy, jakby miał się w ogóle prawo do niej zbliżać. Nawtykała mu, że jest głupim skurwysynem i gdyby Jezu mógł odznaczyć jedno imię w ankiecie “za kogo umieram na krzyżu”, to na pewno byłoby to jego imię. Na koniec pokazała mu środkowy palec i sobie poszła wkurwiona na maksa. Zsunęła ze stóp buty, powiesiła torbę na wieszaku, po czym ruszyła w stronę swojego pokoju. Miała ochotę na długi sen. Tak po prostu. Nagle o dziwo z jej własnego pokoju wyszedł uśmiechnięty Billy.
Cześć, młody — mruknęła, patrząc na niego uważnie. Co on znowu knuł. Miała tendencję do nazywania go młodym, nawet jeśli był od niej starszy. W końcu wszyscy byli jeszcze młodzi, czy tak? Zmarszczyła brwi, kiedy ją przytulił. Co on znowu kombinuje? Mimo wszystko lubiła w nim to, że był taki pozytywny i pełen energii, mimo tego całego gówna, które spotkało go w życiu, co z resztą ich łączyło (gówno, nie bycie zawsze pozytywnym i pełnym energii).
Zaraz, zaczekaj, że co? — pytała, podążając za nim, skoro już ciągnął ją za rękę. Jakie ciasto na walentynki? Stanęła w progu i spojrzała mu przez ramię do środka. Przede wszystkim rzuciło jej się w oczy, że jest czysto i porządnie. Wino, laptop i ciasto. Nie mogła się powstrzymać przed uśmiechem, widząc napis na cieście. Jego taktyka faktycznie podziałała i Max rozluźniła się, a te wszystkie ciężkie chwile dzisiejszego dnia poszły w zapomnienie. Pozwoliła mu na wszystko co robił, więc zaraz siedziała wygodnie z ciastem i winem. Chyba jednak nie nienawidziła walentynek tak bardzo. Kiedy Billy zaczął mówić, ona nalewała sobie już drugi kieliszek wina.
Spojrzała na niego błyszczącymi, zaciekawionymi oczami, po czym powoli zbliżyła do jego twarzy wskazujący palec i nacisnęła nim lekko na jego nos. — Powinniśmy go wziąć. Tego psa — odezwała się po dłuższej chwili, pełnego napięcia, milczenia. Często była nieprzewidywalna i dużo osób nie było pewnych czy jej reakcja będzie pozytywna, czy nie nawrzeszczy zaraz na wszystkich, ustawiając ich po kątach. Była chaotyczna, ale na swój poukładany sposób. Nie przyznawała się, że to ogromne bydle, o którym mówił właśnie Billy, skradło jej serce (ogromne wbrew pozorom) i w dupie miała, że tu było mało miejsca. Będą z nim wychodzić na długie spacery. — Zaopiekujemy się nim we dwoje… Będzie jak nasze wielkie dziecko — dodała, mrużąc oczy, co znaczyło że podjęła ostateczną decyzję.

@Billy Pilgrim
Mów mi Myre. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda myre#4344. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię why not.
Szukam kłopotów.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: dysfunkcję, wulgaryzmy, przemoc, erotykę.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Odpowiedz