Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Gdy Harvey wrócił do domu, to był jeszcze cały w emocjach. Nawet gdy Charlie podbiegła do niego, to wcale nie przywitał się z nią. Nie odwiesił kurtki na wieszak, tylko ściągnął ją z siebie i rzucił w stronę fotela. Skierował się od razu do tej części kuchennej, wprost do lodówki. Wyciągnął chłodne piwo, otwieracz ze szuflady i szybko pozbył się kapsla. Skierował się w stronę kanapy, na którą zaraz opadł plecami. Wbił wzrok w sufit i przechylił butelkę. Nadal był mocno nabuzowany. To było najlepsze określenie. Chociaż Hayley nie zrobiła tego umyślnie, zdawał sobie z tego sprawę. Jednak gdy coś go raniło, to reagował właśnie w ten sposób. Ogromnym wkurwieniem. Dzięki temu zagłuszał w sobie te bolesne emocje, a koncentrował się na gniewie i agresji. Nie było to najzdrowsze, ale o wiele łatwiejsze niż przyznanie się do tego, że ta bezsensowna uwaga naprawdę go zabolało. Może gdyby miesiąc wcześniej nie spotkał Harper, to nie zachowywałby się w taki sposób. Niestety te rany dosyć niedawno zostały ponownie otwarte, a dodatkowo upojenie alkoholowe wzmogło wszystkie jego reakcje i wyszło jak wyszło.
Odstawił pustą butelkę na mały stolik pod telewizorem i podniósł się z miejsca. Udał się do tej małej łazienki na parterze, by wziąć krótki, orzeźwiający prysznic. Wcale go nie potrzebował, bardziej w ten sposób próbował ochłodzić swoje emocje. Po kilku minutach wracał w ciemnych dresowych spodniach i bluzie z kapturem naciągniętym na swoje nie w pełni suche włosy. Ponownie zaszedł do kuchni - po drugą butelkę piwa - i zaraz z powrotem wylądował na kanapie. Określenie „emocje opadły” nie pasowało do niego, ale na pewno nie był już na etapie „rzucania talerzami”. Cały czas był roztrzęsiony, jednak jego zdenerwowanie zaczęło być przekierowywane na niego samego. Na to, że nie potrafił nad sobą zapanować i przy tym zachowywał się nieodpowiedniego. Zaczynał żałować, że zachował się w ten sposób wobec blondynki, chociaż zdawał sobie sprawę, że nie mógł inaczej, bo gdyby tam został to mogłoby skończyć się jeszcze gorzej i… usłyszał pukanie do drzwi.
Raczej nikogo nie spodziewał się, ale do niego też nie trzeba było szczególnie zapowiadać się. Zawsze przyjmował gości serdecznie, chociaż teraz nie był w najlepszym humorze. Mógł zignorować to pukanie, ale mimo wszystko podniósł się i skierował do drzwi. Otworzył je, uchylił usta, jakby odruchowo chciał coś powiedzieć i prędko zamknął. Jego ciemne spojrzenie utknęło w twarzy Hayley na kilka chwil. Jednak zaraz jakby odwiesił się i uniósł butelkę, która trzymał w ręku, by wypić kolejny łyk. Odwrócił się, otwierając szerzej drzwi, ale nie odezwał się ani słowem. Wszedł w głąb mieszkania, ponownie odwrócił w jej stronę, opierając się tyłkiem o oparcie od kanapy i kierując na nią swoje spojrzenie. Skoro tutaj przyszła to chyba miała coś do powiedzenia, więc był gotowy ją wysłuchać.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Kiedy stanęła przed drzwiami jego domu poczuła się zagubiona i niepewna, ale jeśli miała cokolwiek do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie wolała zrobić to jeszcze dzisiaj. Powoli podniosła rękę, mniej więcej na wysokość twarzy, ale zawahała się wyraźnie zanim kilka razy uderzyła palcami zaciśniętej w pięść dłoni o gładką, drewnianą fakturę. Głuchy odgłos echem odbił się w uszach nieprzyjemnie krzycząc, że już nie ma ucieczki, choć właśnie w tej chwili zapragnęła jej najmocniej. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć ani jak Harvey zareaguje na jej widok. Nie wiedziała nawet czy nadal jest pijana i czego ma się spodziewać, kiedy już znajoma, tak bliska sylwetka pojawi się w progu, aż w końcu przywitał ją chłodno, swoją reakcją potęgując wrażenie oddalenia i niesprawiedliwości. Przez chwilę mierzyła go wzrokiem tak intensywnym, jakby chciała zapamiętać ten widok i za każdym razem przywoływać go przed oczy, kiedy będzie próbowała opowiedzieć sobie na pytanie dlaczego ją odrzucił. Ta perspektywa wydawała się tak realna i prawdziwa, że po raz kolejny zawahała się kiedy po prostu pociągnął kolejny łyk piwa, odwrócił się, a później bez słowa wszedł w głąb pomieszczenia. Odprowadziła go wzrokiem oniemiała, starając się opanować pieczenie w oczach i gardle. Powinna odejść. Zachowywał się tak, jakby jej nienawidził, nawet jeśli powiedziała tylko jedno, głupie zdanie. Czy to był dobry powód żeby znowu wszystko przekreślić?
Zmusiła się do pójścia za nim, a później stanęła naprzeciwko czując jak ta ilość pustego miejsca dookoła zaczyna ją przygniatać. Przytłaczało ją to wyczekujące, pełne niechęci spojrzenie i wyraźne oczekiwanie, które nakładało więcej presji niż przypuszczała. Próbowała coś powiedzieć, ale w pierwszym odruchu skuliła się pokornie, uciekła wzrokiem od jego twarzy i odetchnęła nierówno, wręcz panicznie.
- Harvey, ja przepraszam. O niczym nie wiedziałam i nawet nie przypuszczałam, że mogłabym cię tak bardzo zranić tym głupim pytaniem. Po prostu... kiedyś wierzyłam w was tak bardzo, że... – urwała. Głos na chwilę się załamał i stracił ostrość. Miała wrażenie, że za chwileczkę wybuchnie płaczem, ale chciała żeby dotarło do niego każde słowo w niezmąconej łzami formie.
-... że chyba jeszcze sama tego nie... przetrawiłam – Wbrew pozorom ciągle czuła żal za tyle straconego czasu. Być może gdyby nie Harper udałoby jej się w końcu wyznać mu swoje uczucia, może mógłby je kiedyś odwzajemnić, nawet jeśli nigdy nie była tak dobra jak Pearson. Nie miała tyle pewności siebie, takich długich nóg, talii jak osa i nie potrafiła dorównać jej w stopniu zainteresowania, jakie Harvey wykazywał od samego początku. Podniosła wzrok na jego wciąż rozdrażnioną, wręcz obojętną twarz, dopiero teraz zbierając w sobie tyle odwagi na ile mogła się zdobyć i zupełnie nagle pojęła, że nigdy nie odwzajemniłby jej nastoletniego uczucia. Większość tych emocji już dawno się wypaliła, a mimo tego uderzył w nią kontrast pomiędzy tym co widziała dzisiaj przed sobą, a swoimi wspomnieniami. Tym razem nie zdołała powstrzymać się od płaczu, jednak nie pozwoliła sobie na wybuch gwałtownego szlochu. Ciągle błądziła po jego sylwetce zagubionym spojrzeniem, nie mając odwagi dodać nic więcej do tego co już zdążyła powiedzieć. Bała się reakcji. Po raz pierwszy w jego otoczeniu cholernie bała się tego pełnego niechęci spojrzenia jakby ktoś postawił mu przed oczy wyjątkowo obrzydliwe stworzenie.
- Nie wiem co ze mną jest nie tak... – Dodała szeptem, ocierając policzki rękawem.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
To jak obecnie zachowywał się Harvey było jego formą obronną. Najprościej było udawać, że coś było obojętne, chociaż oczywiste było, że jego reakcja wskazywała na to, że było zupełnie odwrotnie. A teraz wykazywał się tą neutralnością wobec Hayley, bo raz - nieumyślnie - ale jednak uderzyła w jego bardzo słaby punkt i bał się, że to mogłoby wydarzyć się ponownie. Tak więc, jeżeli przyszła to najprościej było mu nastawić się właśnie w ten sposób. Dzięki temu cokolwiek powiedziałaby, to wysłuchałby, przyjął, ale tak że to raczej spłynęłoby po nim. Przynajmniej liczył, że tą pozę uda mu się utrzymać do momentu, aż blondynka postanowi sobie iść. Nawet na nią nie patrzył, tylko wlepiał swoje spojrzenie w butelkę. Wcale nie chciał rozmawiać o niej. Nie w takim wymiarze, gdy on nie kontrolował toru rozmowy. A ona zeszła na bardzo nieprzyjemny dla niego kurs, który naprawdę powodował w nim niewyobrażalny ból. Jednak walczył ze sobą, żeby nie rzucić niczym w jej stronę. Oczywiście słownie. Chociaż swoją łapę na tym piwie też zaciskał coraz mocniej i nim też miał ochotę pieprznąć o tą podłogę, to może wtedy Hay zrozumiałaby jak bardzo głupie było tamto pytanie…
- Wiesz, niedawno wyszło na to, że ja też tego nie przetrawiłem. Szczególnie, że dowiedziałem się wielu nowych rzeczy i… - zaczął mówić bardzo surowym tonem, jakby specjalnie próbował wypaść przed nią ostro, ale musiał urwać bo głos mu się załamał. Wolał o tym nie myśleć. Miał swoje zdroworozsądkowe podejście. Poznał fakty o przeszłości, które nie miały już wpływu na teraźniejszość, więc nie analizował ich. Nawet nie próbował, bo przecież żadna rzeczywista szansa nie istniała. A gdy Hay o niej wspomniała, to coś w nim pękło. - Rozumiem, że nie wiedziałaś, ale… dwoje ludzi, którzy planują spędzić ze sobą resztę życia, nie rozstaje się nagle z jakiś błahych powodów, Hay - odpowiedział bardzo ogólnikowo i prosto. Nawet jeżeli nie utrzymywał wtedy kontaktów z blondynką, to przecież mieli XXI wiek i wszyscy korzystali z portali społecznościowych. To, że on i Harper byli narzeczeństwem było ogólnie wiadome. Więc skoro zdecydowali się na ten krok i wspólne tworzenie przyszłość, a to jednak boleśnie rozpadło się - co w swojej wypowiedzi Harvey podkreślił kilkukrotnie - to jednak można było domyśleć się, że tekst o ich potencjalnym powrocie mógł go mocno przytłoczyć.
- Nie odszedłem, żeby cię jakoś ukarać, tylko żeby dać ci czas i… sobie też, bo ja nie reaguje najlepiej w takich sytuacjach - mówił jeszcze stosunkowo spokojnym tonem, ale czuł to. Czuł, że mógłby zaraz rozpaść się, a na pewno nie chciał tego robić przed nią. Pokazywać jak cholernie słaby był wobec tematu swojej byłej, która przecież go zdradziła, więc powinien kompletnie ją przekreślić, a jakiekolwiek wspominki o niej nie powinny na niego działać… ale było inaczej. Dlatego zaraz wyprostował się i dopił swoje piwo do końca. Odchylił się do tyłu i zostawił pustą butelkę obok tej pierwszej, po czym skierował się w stronę lodówki. Otwierając ją, stał do niej tyłem. - Co to w ogóle ma znaczyć, że wierzyłaś w nas tak bardzo? - powtórzył jej słowa, słyszalnie kpiącym tonem. Chciał ją odtrącić całym sobą, tylko dlatego, żeby nawet nie wziąć pod uwagę tego, że mógłby się przed nią otworzyć. Wolał wyjść na chuja niż na słabeusza. Tak więc, wyciągnął kolejne piwo, które szybko otworzył i odwrócił się do niej przodem, opierając się o blat kuchenny.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Nie rozumiała czym podszyta była ta obojętność, ale w jednej chwili zapragnęła żeby zwrócił na nią uwagę. To było coś, co do tej pory wydawało jej się zupełnie nierealne, ale nagle w jego obecności zaczęła czuć się obco i jakoś nie na miejscu. Przez chwilę miała wrażenie, że wszystko ulegnie zmianie kiedy wreszcie zdobędzie się na odwagę i zdradzi przyczynę tamtej pomyłki, jednak orzechowe oczy Harveya ani na chwilę nie uraczyły jej sylwetki spojrzeniem mimo skruszonego tonu. Otworzyła jeszcze usta jakby chciała coś dodać, a później uświadomiła sobie, że to byłoby już błaganie o przebaczenie.
- Spójrz na mnie Harvey – Wyszeptała niepewnie, zawieszając wzrok na trzymanej mocno butelce. Ściśnięte łzami gardło ledwo przepchnęło tą krótką wypowiedź, jakby zdobyła się właśnie na najwyższy akt odwagi. Nie wiedziała co zastanie w jego wzroku. Strach znów przejął władzę nad usztywnionym ciałem, nakazując śledzić każdy ruch Spencera, jakby obawiała się, że to właśnie o nią roztrzaska szklany przedmiot. A później poczuła wstyd, że w ogóle o tym pomyślała. Nie zrobiłby tego. Nie ten Harvey, którego znała.
Tylko, że to chyba już nie był ten sam człowiek.
- Może... – Już chciała zaproponować rozmowę, ale nagle uzmysłowiła sobie, że boi się tego bardziej niż kiedykolwiek. Że jej własne uczucia zaczęły ją przerastać, a przecież przepracowała to rozstanie. Zostawiła je za sobą i miała już nie wracać do tamtego żalu i bólu, a przede wszystkim nie bać się tak bardzo tej obojętności przepełniającej jego obecną postawę. Obawiała się tych dwóch słów, które jeszcze bardziej mogłyby ich podzielić. Zamilkła więc, opuszczając wzrok na podłogę. Łzy piekły coraz mocniej, ale walczyła z poczuciem niesprawiedliwości tak usilnie, że niemal całkiem zepchnęła je na bok aż do chwili, w której wylał na nią swój kolejny zarzut. Jeszcze raz pociągnęła nosem, przygryzła dolną wargę, ciągle milcząc aż w końcu podniosła głowę do góry.
- Ja... słyszałam tylko, że się rozstaliście. Nic więcej – Wyszeptała na swoją obronę, nawet jeśli nie mogła powiedzieć mu dlaczego pozostała nieświadoma. Przez chwilę rozważała taką możliwość, ale jak miałaby powiedzieć mu teraz, że zablokowała jego profil, bo nie potrafiła cieszyć się tym związkiem jak na prawdziwego przyjaciela przystało? I że podjęła decyzję dokładnie tego samego dnia, kiedy pojawiło się powiadomienie o zaręczynach, bo jeszcze w tamtym momencie wciąż była beznadziejnie i głupio zakochana. Czuła jednak, że ta odpowiedź spotka się z jeszcze większą złością, ale poza tym że dużo bardziej pobladła, nie odważyła się wykonać ani jednego ruchu. Przez chwilę rozważała jego słowa, pomyślała nawet, że powinna wyjść i go z tym zostawić, jednak nogi odmówiły posłuszeństwa. Co by się stało gdyby zostawiła go tutaj teraz? Kto odezwałby się pierwszy? Długo milczała, pozwalając sobie nawet na kpinę, którą tak wyraźnie zaakcentował w swojej wypowiedzi. Opuściła wzrok, mając nadzieję, że za chwilę Harvey ochłonie, ale kiedy otworzył kolejne piwo, delikatnie, z wyraźną troską zmarszczyła brwi.
- To źle, że życzyłam wam jak najlepiej? – Nie panowała już nad tym, że płacze i chociaż było jej z tym tak strasznie wstyd, ostatecznie nie była w stanie zrobić nic dzięki czemu zmieniłaby to okropne położenie.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Spencer nie miał zamiaru na nią patrzeć, bo przecież dobrze ją słyszał. Ten ton, w którym wypowiadała się świadczył o tym, że było jej ciężko. Może nawet płakała. Nie chciał takiej jej widzieć, wiedząc że to spowodowałoby w nim ogromne wyrzuty sumienia i też mogłoby go podłamać. Zaczął sobie to w głowie tłumaczyć tym, że Hayley zawsze była nadmiernie emocjonalna i wrażliwa. Bardzo często reagowała płaczem, nawet w sytuacjach, które jeszcze tego nie wymagały. Więc teraz też tak mogło być, prawda? Bo przecież nie powiedział nic przeciw niej. Nie zaatakował jej personalnie. Ona go uraziła, więc to on miał prawo do przeżywania. Dziwny był ten tok myślenia, ale przynajmniej umożliwiał mu nie branie odpowiedzialności za jej obecny stan.
Akurat to, że ostatecznie dotarła do niej jedynie informacja, że tylko rozstali się, wcale go nie dziwiła. Harvey nie rozpowiadał na prawo i ledwo o przyczynach ich rozstania się. Nawet jak znajomi pytali to milczał, podkreślając że nie chce o tym gadać. Bo naprawdę nie chciał. Zresztą oczernianie jej przecież nie pomogłoby mu w niczym. Przyjął taktykę polegającą na całkowitym wyrzuceniu Harper ze swojego życia i nie wracał do tego dlaczego?. Przynajmniej po tym czasie, który samotnie spędził w łóżku i cholernie próbował zrozumieć właśnie jakie były przyczyny. Jednak nie miał zamiaru tego rozkminiać wśród innych ludzi. Tak czy inaczej, przecież nikt po kilku latach bycia razem nie rozstawał się tak po prostu. To chyba było oczywiste, prawda? Wystarczyło trochę pomyśleć, a widocznie Hay tego zabrakło. A skoro ona po ich zwykłej rozmowie, która przekształciła się w nieprzyjemne nieporozumienie reagowała płaczem, to powinna pomyśleć jaki mógł być jego stan po tym, jak rozstał się ze swoją narzeczoną z którą był kilka lat. Jeżeli ją raniła rozmowa z tym obecnie nieznanym starym przyjacielem, to jak bardzo on musiał zostać zraniony, skoro po takim czasie od rozstania to nadal w nim siedziało i tak bardzo to przeżywał. - Rozumiem, ale… mogłaś zapytać. Porozmawiałbym z tobą, naprawdę. Bo zawsze wydawało mi się, że z tobą mogłem. Zamiast rzucać takimi durnymi tekstami bez większego przemyślenia - odburknął dalej widocznie urażony. Serio, nie miał pojęcia co zaszło w jej głowie, że powiedziała coś tak totalnie bezsensownego. Kiedy on żalił się jej z najcięższego w swoim życiu rozstania i powiedział, że wściekł się i puściły mu nerwy, co jasno oznaczało że emocje nadal w nim żyły i buzowały. Zresztą, jeżeli mieliby spróbować jeszcze raz, to po tej wspaniałej randce, na której przecież tak dobrze dogadywali się, mogliby spróbować a nie zacząć na siebie krzyczeć i wyrzucać sobie różne żale. Pomijając już ten drobny fakt, że chwilę wcześniej wspomniał o tym, że spotyka się z kimś innym, więc no ta uwaga o Harper… nie, nadal nie był w stanie dojść jak jej umysł doszedł do tego.
- Nie, to świetnie, serio. Ale jakby jeszcze to do ciebie nie dotarło, to jebło i nie ma żadnych szans na szczęśliwe zakończenie - odpowiedział, krzyżując przedramiona na swojej klatce piersiowej i cały czas patrząc się gdzieś w bok. Wolał, żeby to padło jasno i klarownie, żeby w głowie Hayley ponownie nie powstały jakieś wymyślne, nierealne scenariusze.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Zaległa pomiędzy nimi cisza tak długa i pełna niepokoju, że nawet Hayley zaczął doskwierać jej własny brak reakcji. Przez chwilę próbowała walczyć z tym nieprzyjemnym uczuciem pustki, które zaczęło roznosić się po całej klatce piersiowej, ale nieśmiałe zalążki siły stłamsiło poczucie winy. Znów przygarbiła ramiona, przełknęła zaciśnięty jak szubienica supeł na gardle, a później na krótką chwilę podniosła wzrok tylko po to żeby zderzyć się ze ścianą obojętności. Poczuła, że musi się bronić przed całą falą wyrzutów i złości, ale odebrał jej taką możliwość konsekwentnym odcięciem się od wszystkiego co miała mu do powiedzenia.
- Też tak myślałam, albo chciałam tak myśleć... ale... źle w ogóle zaczęłam. To nie tak, że próbuję cię zeswatać z Harper od nowa. Po prostu...zastanawiałam się czy przez cały ten czas w ogóle chociaż raz chciałeś... to zrobić, bo... wydawało mi się, że pasowaliście do siebie...– Szepnęła jeszcze raz, pozwalając wmówić sobie winę, ale to wcale nie było tak, że pogardziła jego emocjami. Przeciwnie. Przyszła tutaj tylko dlatego, że rozumiała swój błąd i próbowała go naprawić, ale on wcale nie chciał słuchać. Wyglądał jakby zamknął się na wszystkie pozostałe argumenty i wbrew temu, co mu się wydawało, nie tylko on miał prawo czuć się zraniony. Dziś obchodzili jej urodziny, a on bez słowa wyjaśnienia zostawił ją na tym cholernym drzewie z mętlikiem myśli w głowie, a później wypominał bezustannie tylko jeden, popełniony nieumyślnie błąd. W jej wnętrzu coś zaczęło pękać, nie tylko przez zachowanie Harveya. Zaciśnięta na szyi pętla wreszcie zaczęła dusić, kiedy łzy przerodziły się w głuchy szloch. To już nawet nie była kwestia jego słów, ale dojrzewającej od dłuższego czasu świadomości, że właśnie tak postrzegali ją ludzie z najbliższego otoczenia. Coraz częściej odnosiła wrażenie, że większość była z nią tylko wtedy, kiedy była potrzebna, a później pojawiał się taki dzień jak ten i nagle okazywało się, że nic nie znaczyła. Zapętlali się w swoim żalu wobec niej tylko dlatego, że nie była tym idealnym obrazem, który stworzyli w swoich głowach wokół jej imienia. Dojmujące wrażenie samotności przeszyło skuloną sylwetkę Hayley na wylot, ale próbowała jeszcze walczyć. Pociągnęła nosem, za wszelką cenę starając się opanować wodnisty katar, a później wzięła głęboki, nierówny wdech. Powinna wyjść żeby ta myśl nie zżarła jej doszczętnie, ale wiedziała, że jeśli teraz to zrobi już po prostu nie wróci. Pewnie będzie miał jej to za złe kiedy ochłonie.
- Ale już dotarło...tylko ja po prostu...jestem beznadziejna w temacie związków. Nie rozumiem tego wszystkiego, nie umiem...sama sobie ułożyć niczego w życiu i...jak miałabym dawać ci jakiekolwiek rady? - z każdą chwilą płakała coraz bardziej, ale jeśli miała się odnieść do tamtego tematu, nie potrafiła rozmawiać sensownie ani o Dorcas, ani tym bardziej o Harper. Nie wiedziała nawet jak ma zadawać pytania żeby nie zabrzmiały one właśnie tak, jak to pierwsze.
- Mam już iść? – Zebrała się na odwagę, choć doskonale wiedziała że odpowiedź Harveya będzie twierdząca. Po raz kolejny spojrzała na jego twarz, nawet jeśli ciągle unikał wzroku tych pociemniałych, dużych oczu pełnych słabości. Prześledziła dokładnie każdą rysę, czując jak ból zaczyna rozdzierać całe ciało na myśl, że tylko ona wiedziała o tym niemym pożegnaniu. Zawsze tak to wyglądało i chyba jak dotąd jeszcze nikt nigdy nie wrócił. Znowu tak strasznie zabolało.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam cię ranić...- Powtórzyła jeszcze zanim ten zdążył jakkolwiek zareagować, ale tym razem to nie była już próba dotarcia do niego poprzez bezustanne powtarzanie tego samego zdania. Zaczęła się wycofywać fizycznie i psychicznie, nawet jeśli wciąż stała w miejscu. Jej postawa się zmieniła. Stała się mniejsza, bardziej krucha i słabsza, ale chwilowo płacz ustał jakby przygotowywała się do wyjścia przed pełne osądów oczy ludzi.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Pewnie gdyby nie fakt, że Harvey spotkał się z Harper dosyć niedawno i rozgrzebał bardzo bolesne rany - przy tym dowiadując się nowych faktów, których sam nadal nie przepracował - to nie zareagowałby w sposób tak skrajnie emocjonalny. Bo był raczej tym typem, który chował się za uśmiechem bądź obojętną maską. Nie pozwalał sobie na tego typu wybryki, które pokazywały jego słabości. Jednak zapewne alkohol podziałał na niego trochę wyzwalająco i pozwolił sobie na to zachowanie. Lecz nadal starał się myśleć stosunkowo trzeźwo. Przecież zostawił ją w tym parku dla jej własnego dobra. Po tym jak obecnie widziała jakie emocje nim targały - a minęło już trochę czasu, który chociażby poświecił na wędrówkę po domu - to gdyby tam został i pozwolił sobie zareagować „na gorąco”, to mogłoby skończyć się jego o wiele gorszym zachowaniem. Tak więc, w tamtym momencie nie uciekał tylko przed nią i przed bólem, który nieświadomie wywołała, ale też przed samym sobą. Przed tą swoją wersją, nad którą nie do końca panował i która częściej wychodziła na światło dziennie właśnie w tym wiosennym okresie, który sam w sobie był dla niego niezmiernie trudny, bo przecież to wiosną zmarł Tom. A jego straty Spencer też w pełni nie przepracował…
- Ja pierdole… - mruknął raczej do samego siebie po jej kolejnej odpowiedzi. Tak bardzo nie chciał się z nią mierzyć, że odwrócił się do niej tyłem. Przeniósł wzrok na butelkę, którą ściskał z całej siły i na chwilę odpłynął. Hayley nawet nie zdawała sobie sprawy jak ta wizja, która powstała w jego głowie po jej słowach, koszmarnie bolała i całkowicie go przerastała. A on próbował dalej uciekać, żeby nie musieć się z nią mierzyć, ale w końcu nie miał już za bardzo gdzie i jak… w odruch złości cisnął butelką do zlewu, ale na szczęście nie potłukła się. Oparł się dłońmi na krawędziach blatu i pochylił do przodu. Na ten moment był wściekły, co było widać po jego gwałtownych reakcjach i ciężkim oddechu. Jednak tym swoim gniewem tak naprawdę maskował o wiele gorsze - dla niego - emocje, które dobijały się do niego. - Myślisz, że nie chciałem? - zapytał, a jego głos wydawał się o wiele słabszy. Jakby już jej nie atakował, tylko powoli stawał się kompletnie bezbronny. - Przecież ja tylko tego naprawdę chciałem. Naszego wspólnego życia, które planowaliśmy i… - urwał, domyślając się jak koszmarnie żałośnie to musiało wyglądać i brzmieć. Bo po tym jak został przez Harper zdradzony nie powinien mieć do niej żadnego sentymentu, a tym bardziej jakichkolwiek myśli, że może to dało się jakoś posklejać. Jednak przeżywał różne stany, począwszy od takich w których szczerze jej nienawidził, kończąc na tych w których jedynego czego potrzebował i pragnął, to do niej wrócić. Jednak to nie było proste. To było wręcz niewykonalne, po tym co ostatecznie doprowadziło do ich rozstania. Powoli odwrócił twarz w bok, chociaż z tego miejsca i tak nie widział blondynki. Wyglądał marnie. Jak mały, kulący się pies, który został dopiero co zlany przez swoje nieposłuszeństwo. Był właśnie tak bardzo wytrzymały w kwestii Harper. - Tylko to że pasowaliśmy do siebie w tej sytuacji nie wystarczyło - odpowiedział i zaraz ponownie obrócił twarz przed siebie. Wpatrywał się w to rozlane piwo w zlewie, nie chcąc konfrontować się z nią bezpośrednio, bo chyba już wystarczająco poniżył się przed nią.
- Więc może po prostu następnym razem odpuść sobie dawanie rad w temacie, który jest ci obcy - odpowiedział prosto, wcale nie oschle, ale jak mu się wydawało logicznie. Bo skoro Hayley pozostawała, aż tak nieświadoma w temacie związków, to może było lepiej go nie tykać? Chociaż akurat poruszali w takim zakresie, że wydawałoby się że nie trzeba mieć nie wiadomo jakiego doświadczenia czy przeszłości, by zdawać sobie sprawę, że rozmowy na temat byłej, które nadal wywoływały skrajne emocje, nie były najlepszym tematem do lekkich pogaduszek. W tym przypadku chyba wystarczyło tylko obserwować swojego rozmówce i jego reakcje.
Mam już iść? Dobre pytanie. W sumie nie było żadnego powodu, by Hayley miała zostać. Poza tym, że przecież Harvey ją znał i wychodziło na to, że przez ten cały czas on zmienił się o wiele bardziej niż ona. Jednak nie było w tym nic nadzwyczajnego skoro on sporo przeszedł, a ona niejako zastała się w jednej, obowiązującej rzeczywistości i sama nie widziała powodów, by cokolwiek w niej zmieniać. Tak więc, Spencer szybko uświadomił sobie, że nie tylko dla niego to musiało być trudne. Dla niej oczywiście w zupełnie innym sensie, ale Hay zawsze była z tych bardzo wrażliwych osób. Więc brunet mógł się spodziewać, że jej wyjście będzie wiązać się z całościowym wycofaniem, a przecież nie do tego chciał dążyć w swojej relacji z blondynką. - Nie, nie idź - powiedział cicho. Potrzebował jeszcze chwili, by zapanować nad emocjami na swojej twarzy i w końcu odwrócił się do niej przodem. Wyglądał na tak bardzo zmęczonego, jakby dopiero co stoczył jakąś walkę. Bo niejako tak było, tylko nawet nie toczył jej z Hay, tylko z samym sobą. - Przepraszam… przecież wiem, że nie chciałaś. Ale to, że nie chciałaś nie znaczy, że… nie zabolało - wytłumaczył pokrótce z czego wynikało jego zachowanie. Bo przecież nie chodziło o nią, o to że nie chciał jej widzieć czy z nią rozmawiać. Chodziło o jego własne nieułożone sprawy, które przez przypadek z ogromem żalu wylały się na blondynkę. - Tak naprawdę to jestem zły na samego siebie, a ty po prostu poruszyłaś nieodpowiedni temat w niekorzystnym czasie… Więc jeszcze raz przepraszam, nie powinienem wylewać na ciebie swoich problemów, a na pewno nie w taki sposób - mówiąc to zrobił niepewny krok w jej stronę, ale zatrzymał się przy wyspie kuchennej, na której podparł się dłonią. W końcu zdołał unieś swój umęczony wzrok na nią i zmierzyć się z tym obrazem nieszczęścia, który spowodował swoim nieprzemyślanym, impulsywnym zachowaniem.

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Gdyby tylko mógł wniknąć w jej głowę i zbadać tok pędzących myśli, wiedziałby jak bardzo żałowała swoich słów. Przez chwilę próbowała skupić się na tym uczuciu, zdefiniować je jakimiś konkretnymi słowami i po prostu odciąć się od rzeczywistości, ale złość Harveya wnikała w nią tak głęboko, że nie potrafiła opanować targającego jej ciałem płaczu. W końcu od tego szlochu zakręciło jej się w głowie, która dosłownie w jednej chwili eksplodowała nieznośnym bólem, spotęgowanym głuchym trzaśnięciem szklanej butelki o zlew. Całą sylwetkę Hayley przeszył lęk. Po raz pierwszy w jego obecności naprawdę wystraszyła się podjętych działań, a później skuliła jeszcze bardziej, cofnęła o krok i prawie całą uwagę poświęciła na opanowanie uciążliwego drżenia wszystkich mięśni. Zaschnięte gardło znów uniemożliwiało dalszą dyskusję, ale w gruncie rzeczy wcale nie wiedziała czy powinna mówić cokolwiek. Nigdy wcześniej nie przypuszczała, że wystraszy się właśnie jego, jednak tym razem miotał się w niewysłowionej goryczy i mimo szczerych intencji, nie wiedziała co powinna z tym zrobić. Przez chwilę miała ochotę do niego podejść, złapać go za ramię i przytulić żeby jakoś ukoić te emocje, a później wycofywała się jeszcze bardziej aż w końcu dobrnęła do momentu, w którym nie wiedziała już kim w ogóle dla niego jest.
- I nic nie da się naprawić... – zrobiło jej się niedobrze kiedy uzmysłowiła sobie, że dokończyła myśl, którą on wolał pozostawić niedopowiedzianą. Przestraszyła ją ta świadomość, jakby spodziewała się, że za chwilę znów zareaguje z gwałtowną złością, na którą wciąż nie była gotowa. Złapała wdech, tym razem nie będąc w stanie powstrzymać się od gwałtownego ruchu w tył. Jej skóra zrobiła się jeszcze bielsza pomimo wywołanych płaczem dwóch czerwonych plam na policzkach, które po raz kolejny otarła mokrym już rękawem.
- Co mam ci jeszcze powiedzieć żebyś mi uwierzył, że zrozumiałam? – Wyszeptała najciszej jak tylko mogła, przylegając plecami do ściany. Miała wrażenie, że po tych słowach osaczy ją jak zaszczute zwierzę, choć przecież nigdy taki nie był...
- Czego ty tak właściwie ode mnie oczekujesz? - Poczuła się głupia. Tak głupia, że znów miała ochotę całkowicie zamilknąć i odciąć się od tematu. To dziwne uczucie bólu znów przeszyło na wskroś całą głowę Hayley, aż w końcu zamknęła oczy i postawiła wszystko na jedną kartę.
- Mam siedzieć przy tobie w milczeniu i po prostu słuchać jak o nich opowiadasz, czy co? Do czego ja ci jestem w ogóle potrzebna...? – Ani na chwilę nie podniosła głosu. Odwróciła głowę w stronę okna, zagryzając mokrą od łez dolną wargę. Już po tej wypowiedzi mógł zauważyć, że zwątpiła nie tylko w tą relację, ale przede wszystkim w samą siebie. Przez chwilę stała tak cała się trzęsąc, ale nawet mimo szczerego pragnienia ucieczki, nie potrafiła już zerwać się i wyjść z domu. Zamiast tego sama zaczęła unikać go wzrokiem, mimo wyraźnej zmiany w postawie Spencera. Długo milczała, zaciskając oczy, aż w końcu wzięła głęboki wdech. Tym razem to ona ciągle unikała wzroku, czując że nie byłaby w stanie teraz powiedzieć mu wszystkiego, co mieli do omówienia gdyby chociaż raz spojrzała w jego kierunku. Kosztowało ją to tak dużo wysiłku, że w końcu poczuła się wręcz fizycznie osłabiona.
- Nie przepraszaj. Powiedz mi co mam robić, bo... czasem się gubię. Nie wiem jak z tobą rozmawiać. Raz zachowujesz się jak kiedyś i mam wrażenie, że mogę powiedzieć ci wszystko, a później...wystarczą dwa słowa, po których wybuchasz... tylko, że ja... ich nie znam. Nawet teraz, kiedy z tobą rozmawiam ciągle zastanawiam się czy nie mówię czegoś nie tak...i co się z tobą tak naprawdę dzieje – Odważyła się odwrócić głowę w jego kierunku, ale jeśli chociaż przez chwilę spojrzał w jej oczy, mógł zauważyć, że naprawdę walczyła sama ze sobą, żeby to powiedzieć.
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Harvey wkurzył się i to nie było w porządku. A raczej nie było okej wyrzucanie swojej złości w jej kierunku. Jednak w tych okolicznościach i tak nie zrobił wiele, bo co? Rzucił kilka niemiłych tekstów w jej stronę i tyle. Poza tym raczej starał się ją ignorować, żeby właśnie nie wylać na nią za dużo. Zresztą, właśnie dlatego zwiał do domu. Zdawał sobie sprawę, że może nad sobą nie panować i chciał ochłonąć. Trudno powiedzieć, że to zrobił. Szczerze mówiąc raczej nie. Ale był zmuszony dopuścić do swojej świadomości fakt, jaka była Hay, jak reagowała i jakie mogły być tego konsekwencje. Tak więc, w swoich końcowych wypowiedziach nie było już w nim widać gniewu, tylko raczej zmęczenie i żal. Nawet przeprosił, bo wydawało mu się, że obydwoje pozostawali tutaj w pewnym sensie winni. Ona zachowała się nierozsądnie, on dał się ponieść. Próbował to jakoś załagodzić, a blondynka oczywiście nie musiała się na to godzić. Równie dobrze mogła właśnie wyjść obrażona, co też miałoby dla niego jakiś sens. Jednak to co padło z jej strony wydawało mu się go kompletnie pozbawione.
- Do czego jesteś mi potrzebna? - powtórzył widocznie zdezorientowany jej słowami. - Do niczego - odpowiedział zaraz sam sobie i jej. Bo czym było w ogóle ugruntowane to pytanie. Zabrzmiało jak pretensje dziewczyny, która od jakiegoś czasu spotka się z chłopakiem, ale on nie chce się określić. To pytanie zupełnie nie pasowało do ich relacji, jej statusu i ogólnego stanu. To tak przede wszystkim. - Myślałem, że po prostu spróbujemy odnowić nasz kontakt, żeby mogło być tak jak kiedyś. I wydawało mi się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale… najwidoczniej tylko mi się wydawało - sprostował po chwili co miało oznaczać jego „do niczego”. Chodziło mu o to, że nie miał wobec niej żadnych wygórowanych oczekiwań. Chciał, żeby ta ich znajomość jakoś tak zwyczajnie potoczyła się jakimś naturalnym torem. Jednak było fajnie i przyjemnie dopóki wszystko szło gładko, a gdy pojawiło się ich jakiekolwiek pierwsze (!) spięcie, to ich relacja już była niemal spisana na stracenie? Czy może problem był taki, że w tym wszystkim Spencer ośmielił się mieć jakiekolwiek pretensje do Hayley, chociaż one i tak trwały dosłownie pięć sekund, a przy każdej możliwej, najbliższej okazji ona i tak obracała się w rolę pokrzywdzonej. I chociaż może nie mówiła pretensjonalnym tonem, to jednak jej słowa brzmiały jakby coś mu wyrzucała, tylko chyba sama nie kojarzyła dokładnie jaki był przebieg tych wszystkich wydarzeń.
- O nich? Przepraszam, ale… czy ja obsypałem cię ogromem informacji o swoim życiu prywatnym, kazałem tego słuchać i ci się nie odzywać? Nie. Wspomniałem coś mimowolnie podczas zwyczajnej rozmowy, samemu z siebie nie zagłębiając się w te tematy, ale w obu przypadkach sama mnie dopytywałaś, więc rozwinąłem je. Bo tak to zazwyczaj wygląda, że dwoje dorosłych ludzi rozmawia, mówi co u nich się dzieje i to jest całkiem normalne i naturalne… - odpowiedział, cały czas patrząc się na nią i kompletnie nie rozumiejąc gdzie tym razem leżał jakiś problem. Bo naprawdę jakby ich każde spotkanie kręciło się wokół tego, że Harvey żaliłby czy chwaliłby się swoimi sprawami miłosnymi. Ale tak naprawdę o swoim życiu uczuciowym po raz pierwszy rozwinął się przy niej właśnie tam na tym drzewie. A widać Hay miała z tym jakiś problem, ale o tym mogła powiedzieć mu wtedy. Zasugerować, że nie interesują ją tego sprawy albo zwyczajnie nie chce o tym słuchać, bo przecież nikt jej nie zmuszał. A ona uczestniczyła w tej rozmowie i teraz wyrzucała mu to, że w ogóle ośmielił się zdradzić jej coś o swoim życiu uczuciowym. Jeżeli to był taki problem, to chyba Hay niezbyt nadawała się na przyjaciółkę.
- Wybuchłem po raz pierwszy, a mówisz o tym jakby to było jakąś rutyną w moim zachowaniu. Zresztą, nawet dobrze „nie wybuchłem”, chyba nie zdajesz sobie sprawy co oznaczają te słowa. Zresztą odszedłem, wiedząc że mogę być nieprzyjemny i że potrzebuje uspokoić się. Ty tutaj sama przyszłaś, zdając sobie sprawę, że jestem zdenerwowany. I o to też masz do mnie pretensje? Przecież nie kazałem ci tu przychodzić. I wiesz co Hay, przepraszam cię bardzo, że poruszenie jednego z dwóch najcięższych w moim życiu tematów mnie wkurwiło. To naprawdę jest całkowicie niewytłumaczalne. Ale dobrze, że totalnie normalnie jest twoje reagowanie płaczem niemal na wszystko, to ma o wiele więcej sensu - mówił już nie tyle co zły, a raczej podirytowany. Serio, jeżeli mógłby przyznawać jakieś osobiste wyróżnienia to Hayley dostałaby odznakę drama queen, bo naprawdę tak jak ona potrafiła obrócić jakąkolwiek sytuacje z powrotem na siebie i swoją niby beznadziejność, nad którą należało się użalać, to było warte docenienia. Jednak w swoim obecnym stanie Harvey nie miał zamiaru użalać się nad nią, mówić że przecież zdawał sobie sprawę że chciała dobrze. Bo właśnie pokazała swoim zachowaniem, że może niekoniecznie tak było. Skoro jego prawdziwe i emocjonalne reakcje były nie na miejscu, a ludzka rozmowa była jego jakąś napastliwością, to… chyba niezbyt już ogarniał, czego ona od niego oczekiwała? Że będą sobie razem siedzieć i milczeć? Czy tak według Hay wyglądała „przyjaźń”?

@Hayley Wright
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Hayley Wright
Awatar użytkownika
28
lat
168
cm
luzak
Nowi Zasobni Pracownicy
Wyrzucanie jej emocjonalności nie było w porządku z jego strony, bo przecież to nie ona po jednym głupim tekście zaczęła rzucać przedmiotami. Była wrażliwa. Może nawet dużo bardziej wrażliwa niż wskazywałaby na to jej i tak już łagodna powierzchowność, a kiedy raniła ludzi z najbliższego otoczenia, zazwyczaj górę brały wyrzuty sumienia. Ba! Właśnie w takich chwilach wychodziły na wierzch wszystkie zranienia, których przez całe swoje życie nie przepracowała z nikim, kto miałby ochotę jej wysłuchać. W gruncie rzeczy była samotna, nawet jeśli na co dzień otaczał ją tłum ludzi. Rzadko żaliła się Jess, Aidenowi czy w przeszłości Harveyowi, bo zwyczajnie nie była tym typem człowieka. Wolała opowiadać o swoich głupich wpadkach, śmiesznych zdarzeniach z życia albo nudnej rzeczywistości, dla siebie zachowując całe poczucie osamotnienia, które wychodziło na wierzch w momencie, w którym przekraczała próg własnego domu. Były rzeczy, o których nie wiedział absolutnie nikt i również nikt nie miał prawa mieć do nie pretensji, że czuła to, co czuła. W tym momencie Harvey zdawał się tego nie rozumieć, bo chyba nawet nie próbował postawić się w jej skórze walcząc ze swoimi nieprzepracowanymi problemami. Ale czy to była jej wina, że nieświadomie poruszyła jakiś temat? Czy to ona naprawdę zrobiła coś, za co tyle razy musiałaby przepraszać?
- Do niczego? – Powtórzyła szeptem. Całą klatkę piersiową zalał niewysłowiony żal, w którym mimo wszystko zaczęły pojawiać się jakieś zalążki gniewu. Tym razem odwróciła głowę w jego kierunku, zagryzła mocno zęby i spojrzała w jego oczy z wyrzutem i żalem.
- Też mi się tak wydawało, Harvey. Tylko, że już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi co kiedyś – Tym razem jej słowa były chłodne. Szloch szarpał ciałem Hayley całkiem mimowolnie, ale nowe pokłady niewytłumaczonej złości zahamowały postawę pełną pokornego wzięcia na siebie winy. Tym razem została przekroczona kolejna już granica, która zapaliła w głowie Blondynki ostrzegawczą lampkę. Ta kłótnia była toksyczna. Na tyle toksyczna, że kiedy wreszcie zauważyła jakie emocje zaczął w niej wywoływać, zerwała kolejną tamę w organizmie. Miała już dosyć.
- Tu nie chodzi o ogrom informacji na czyjś temat. Tu chodzi o to, że jak potrzebujesz wypowiedzi kogoś, kto zna się na temacie to idź do psychologa, bo ja... chciałam pomóc, serio. – Podniosła dłonie w obronnym geście, wreszcie pociągając nosem i ocierając policzki. Stawiał ją w sytuacji, w której tak naprawdę musiała tłumaczyć się ze szczerej intencji, bo przecież nie pytała z ciekawości. Wydawało jej się, że rozmawiają jak dwoje dorosłych ludzi i poznają się na nowo, gdy tymczasem teraz wytknął jej to wszystko zaraz po słowach, że powinna milczeć w tematach, w których nie miała wystarczająco dużo doświadczenia. Przecież wiedział o tym od samego początku!
- Harvey, do cholery! Ja próbuję z tobą normalnie porozmawiać. Przedstawić ci jak to wygląda z mojej perspektywy żeby uniknąć tego w przyszłości, a ty masz do mnie pretensje, że w ogóle przyszłam cię przeprosić? I że płaczę, mimo, że zawsze taka byłam? Przecież to ty jeszcze przed chwilą powiedziałeś, że gdybym zapytała to normalnie byś odpowiedział! – Tym razem zdobyła się na odparcie ataku. Wyprostowała przygarbioną sylwetkę, a później posłała mu długie, pełne wyrzutów spojrzenie. W jej sposobie bycia nie dało się znaleźć nic z wyrachowanej próby wzburzenia wyrzutów sumienia albo tym bardziej, obrócenia sytuacji na swoją korzyść. Emocjonalna reakcja była całkowicie normalna dla Hayley, w przeciwieństwie do złości, która teraz ją ogarnęła.
- Zresztą... nieważne – mruknęła nie będąc w stanie dłużej znieść narastającego napięcia. Tym razem nie myślała już ani o przyjaźni ani o uczuciach Harveya, kiedy opuściła próg niedokończonego mieszkania. W ten sposób do niczego nie dojdą.
/zt
@Harvey Spencer
Mów mi Imionami lub ksywkami moich postaci. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 46417663 lub Discorda Hayley#9914. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: .

Podstawowe

Osobowość

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz