Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Ich wyjazd pod namioty stał się rzeczywistością. Oczywiście nie tak prędko od ich wspólnej przechadzki ulicami Eastbourne, bo w między czasie zdążyli jeszcze zobaczyć się w powiedzmy bardziej neutralnych warunkach niż poprzednim razem. Harvey nie pytał o to, co jak wydawało mu się chciała zrobić Dorcas. A ona sama też jakoś nie poruszała tego tematu. Wtedy było późno, oboje byli wcięci. Nie chciał robić sprawy z czegoś do czego nawet nie doszło. Nie chciał ponownie nadpisywać sobie zbyt dużego znaczenia. Tym bardziej, że ich kolejne „randki” odbyły się w o wiele bardziej przyjaznej atmosferze. Cały czas było miło, bez jakiejś większej krępacji. No i oczywiście wesoło i zabawnie, bo taki nastrój zazwyczaj towarzyszył ich spotkaniom. Tak więc, nie było żadnych podstaw by nie pojechać wspólnie na tą wycieczkę, szczególnie jeżeli nie mieli wcale się wspinać, tylko raczej spacerować.
Harvey do wszystkiego przygotował się solidnie, dając też blondynce wytyczne co do tego, co sama powinna zabrać. Ich wyjazd miał trwać tylko dwa dni, więc wcale nie musieli brać wielu rzeczy ze sobą. Droga nie była wcale taka długa, bo w samochodzie spędzili może trochę ponad dwie godziny, aż dojechali na miejsce. Nie było aż tak oblegane, szczególnie jeszcze wczesną wiosną, więc chociaż mieli pewność, że będą mogli spędzić ten czas sam na sam. Gdy zostawili auto na parkingu, to Harvey wskazał główne miejsce, które służyło do biwakowania. Ogromny plac, na którym stało dosłownie kilka namiotów. Jednak osobiście nie polecał tej lokalizacji, on sam wolał nocować w prawdziwej dziczy. Tak więc, po raptem godzinnym spacerku znaleźli się na miejscu. Przez większość czasu szli trasą, aż musieli odbić w las. Znaleźli się na jego pograniczu, gdzie drzewa rosły już o wiele rzadziej nieopodal przepływającej rzeki. U podstawy niewielkiej wyżyny, na którą mieli później udać się na spacer. Okoliczności przyrody przypominały bardzo te, które panowały w o wiele bardziej znanym Lake District na północy kraju. Spencer rozejrzał się dookoła, wybierając najlepsze miejsce na rozbicie namiotu i położył tam swój ogromny plecak, w którym miał wszystko co potrzebne. - Myślę, że tutaj będzie w porządku. W razie czego nie jesteśmy daleko od samochodu. Z górki i szybkim krokiem dojdziemy do niego w trochę ponad pół godziny. Rozstawimy namiot pod drzewami, więc jakby padało to nie będziemy, aż tak obrywać. No i mamy blisko wodę. Pewnie jest lodowata, ale chociaż jest - powiedział na sam koniec, unosząc jeden z kącików ust do góry i zerkając w stronę blondynki. Chociaż to on zaplanował tą wycieczkę, to mimo wszystko oczekiwał od Dorcas jakiegoś potwierdzenia. Bo gdyby wątpiła i zdecydowała się na powrót na ogólny kamping czy nawet do jakiegoś pobliskiego hotelu, to wcale nie oponowałby, tylko uprzejmie zgodziłby się.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Chyba w jakimś stopniu przeszli do porządku dziennego nad tym, co się stało. Nie była pewna, co jej wtedy strzeliło do głowy i czemu chciała go pocałować. Znaczy się, wiedziała, ale wmawiała sobie, że był to jedynie wynik alkoholu i “chwili”. No bo kto by takiemu momentowi nie uległ. To wszystko. Umiała się przecież zachować normalnie i racjonalnie, a jak się skupiła na czymś zupełnie innym, to wcale nie ulegała chwilowemu przyspieszeniu serca. Dlatego też zdecydowała się, że nie będzie odwoływać wyjazdu. Mógł być przydatny dla nich obojga. Żeby oczyścić tak zupełnie, do końca atmosferę i Dorcas miała szansę sama przed sobą udowodnić, że nic takiego nie musi się stać, kiedy dwoje ludzi wybiera się pod namioty na zupełne odludzie.
Była nawet dobrze przygotowana jak na niemal zupełną amatorkę. Bo chodzić po górach umiała, ale czysto spacerowo, nigdy nic wyczynowego, ani wspinaczka. Bardzo na plus działało również to, że Harvey podał jej dokładnie to, czego powinna się spodziewać i jak się zabezpieczyć na taką podróż, co bardzo jej pomogło, bo na biwaku nie była od lat. Ba, nawet właściwie w górach nie spała, więc liczyła na to, że takimi rozpraszaczami odsunie od siebie myśli o tym, że są tam całkiem sami. No ale przede wszystkim ostatnio to naprawdę musiał być alkohol! A tutaj go nie mieli. A przynajmniej ona nie miała. Więc Harvey mógł się czuć zupełnie bezpieczny.
W zasadzie to nawet przez chwilę myślała, że może on jednak będzie chciał na głównym polu namiotowym. Na szczęście poszli dalej. Było warto. O cholera jasna, ale warto było. Widok zapierał dech w piersiach, tak że zupełnie nie wiedziała z początku co powiedzieć. Obudzić się w takich okolicznościach przyrody? Kto by nie chciał?
Nie wiedziała, jak doszło do tego, że mieli spać tylko w jednym namiocie, ale było to zdecydowanie praktyczniejsze, niż taszczenie dwóch. Zwłaszcza że, jego chłopak w żadnym momencie najwidoczniej nie zaproponował, że pojedzie z nimi, bo jego temat nie był nawet poruszony.
- Jest idealnie. - Powiedziała z przejęciem, wreszcie odrywając wzrok od jeziora i spoglądając na chłopaka. - Nocowałeś tu już kiedyś? - Spytała, zbliżając się do niego, przy okazji odkładając również swój plecak, żeby wygodniej było pomagać.
Ale zdecydowanie wracać nie zamierzała.
- Powiedz mi tylko co mam zrobić, bo nie przypominam sobie, żebym kiedyś rozbijała namiot. - Wyznała szczerze, chociaż jednocześnie nie sądziła, że mogłoby to być przesadnie trudne, gdyby kiedyś sama miała o to zadbać. Namiot był nieco większy niż na 2 osoby — na oko mogło wejść tam z 4, ale Harvey był wysoki, więc też potrzebował ekstra miejsca. No i trzeba było zmieścić wszystko w środku. Niemniej jednak każde wyznaczone zadanie przyjmowała z entuzjazmem i zaraz chciała robić i wszystko na raz, ale jednocześnie cieszyć się ze wszystkiego jednakowo.
- Rozpalimy ognisko? - To zaś budziło jakieś niezbyt jasne wspomnienie sprzed lat. Wiedziała jedynie, że rodzice wtedy tyle nie pracowali i mieli dla niej więcej czasu. Później? Częściej ludzie ognisko polewali alkoholem, niż rzeczywiście się z niego cieszyli. - Oczywiście nie musimy teraz, a kiedy uznasz za stosowne. - Drewno i tak trzeba było pozbierać, ale Dorcas np. nie miała pojęcia o tym, kiedy zajdzie słońce. Tutaj nie miała nawet zasięgu w telefonie. Byli naprawdę tylko we dwoje.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Gdy Harvey uzyskał to pozytywne potwierdzenie wyboru miejsca, to uśmiechnął się ciepło do blondynki. Ta ich wycieczka nie była niewiadomo jak ekscytującym pomysłem, w końcu nie było w tym nic szalonego. Jednak w ten sposób po raz kolejny chciał pokazać jej kawałek swojego świata i sprawdzić, czy on też jej się spodoba. Bo przecież było jasne, że nie każde jego pasje musiały jej odpowiadać, ale akurat tego rodzaju wyjazdy, to było coś co można było robić we dwoje, więc… naprawdę chciał, żeby spodobało jej się to, bo chciał tutaj być właśnie z nią. Co prawda to był dopiero sam początek ich wycieczki, jednak szczere, optymistyczne nastawienie to był dobry znak. Tak samo jak skupienie się na tych cudownych okolicznościach przyrody, a nie na tym że jak to będziemy spać w namiocie, pewnie będzie pełno robaków i do tego będzie zimno. No, nie każdy nadawał się na tego rodzaju wyprawy, więc jej komentarz napawał go entuzjazmem.
- Tak, parę razy. To znaczy tu i jeszcze w innych miejscach na tym terenie, ale już trochę wyżej. Stwierdziłem, że jak na twój pierwszy wypad to będzie najlepiej zatrzymać się stosunkowo blisko samochodu, tak na wszelki wypadek - odpowiedział ciepło, zerkając w jej stronę. Tym samym gdzieś między słowami sugerując, że mógł być to jej pierwszy, ale wcale nie ostatni wyjazd z nim na tego rodzaju wycieczkę. Robiło się coraz cieplej, dni były coraz dłuższe, sezon miał dopiero zacząć się. Harvey lubił aktywnie spędzać czas, a robić to w tak miłym towarzystwie tym bardziej uwielbiał.
- To wcale nie jest trudne. Najważniejsze, żeby go dobrze naciągnąć i poprzywiązywać - powiedział, wyciągając wszystkie potrzebne elementy i grupując je na trawniku. Obecne namioty były naprawdę wytrzymałe i łatwo skonstruowane. Harvey nie musiał już nawet korzystać z instrukcji, bo znał całą procedurę na pamięć. Tego rodzaju namiot można było nawet rozłożyć samemu, chociaż we dwójkę było na pewno łatwiej, bo nie musiał biegać w tą i z powrotem, tylko prosił Dorcas o podtrzymanie czy właśnie naciągnięcie jakiegoś elementu. Całość faktycznie trwała zaledwie kilkanaście minut. Namiot stanął wejściem ku zachodawi, co zapewniało im lepsze nasłonecznie, a tym samym był skierowany w stronę płynącej rzeki. Faktycznie, nie był najmniejszy, ale Spencer chciał zapewnić dziewczynie jak największy komfort podczas ich wspólnego biwakowania. - Możemy, ale to bardziej pod wieczór albo rano, żeby przy okazji trochę ogrzać się. Jak chcesz to możesz nazbierać gałęzi. Najlepiej drobnych i suchych - zaproponował. Teraz nie był to najlepszy pomysł. To znaczy, mogli to zrobić, ale ognisko nie spełniałoby żadnej funkcji - nie dawałoby by światła, bo było jasno, ani ciepła, bo temperatura powietrza była całkiem przyjemna.
Gdy namiot już stał stabilnie, to Harvey przeniósł tam ich rzeczy i zajął się częściowo ich rozpakowaniem. Potem te najpotrzebniejsze przepakował do swojego mniejszego plecaka i wychodząc na zewnątrz zostawił go przy namiocie. Zerknął w stronę uzbieranych przez nią gałązek i uśmiechnął się szeroko. - Świetnie, tylko jeszcze… - urwał. Cofnął się na moment do namiotu i przyniósł kawałek sztucznego materiału, który miał posłużyć za nakrycie gałęzi, by uchronić je przed potencjalnym deszczem, na który na ten moment nie zapowiadało się, jednak pogoda potrafiła zaskakiwać. Obłożył je nim, przygniótł kamieniami, zarzucił plecak na ramię i przeniósł wzrok na swój zegarek, który docelowo nosił na tego rodzaju wycieczkach, bo miał wiele ciekawych funkcji. - Więc… chyba możemy ruszać - powiedział wyraźnie podekscytowany, trzymając za obie szelki plecaka jak mały chłopczyk. Kiwnął głową w stronę szlaku, do którego musieli dojść niewielki kawałek i gdy Dorcas była gotowa to ruszyli.
Pierw musieli iść nieco ostrożniej, bo w końcu musieli przejść przez las, gdyż ich „miejscówka” znajdowała się na prawdziwym odludziu. Jednak gdy dotarli już na szlak, to wystarczyło iść w górę i można było skupić się na zupełnie innych tematach. - Twoi rodzice nie mieli żadnych obiekcji? Pytali, gdzie i z kim będziesz, i czy na pewno będzie bezpiecznie? - zerknął w jej stronę z lekkim uśmiechem na twarzy. Ostatnio ustalili, że jej rodzice mieli na nią spory wpływ, chociaż przecież dziewczyna już dawno była dorosła. Jednak domyślał się, że takie ich podejście mogłoby wynikać po prostu z przejęcia i troski. Sam Harvey raczej nie chciał być postrzegany jako jakieś potencjalne zagrożenie, które wywozi ich córkę niewiadomo gdzie, a przecież wcale tak długo nie znają się i… chyba w ten sposób próbował też wybadać, jak Dorcas przedstawiła ich wspólny wypad. Bo przecież musiała jakoś wytłumaczyć swoją nieobecność, tylko czy byłoby to coś w stylu „wyjeżdżam ze znajomymi na weekend pod namioty” czy raczej „jadę z Harvey’m pod namiot”.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Może i nie miała wprawy w wycieczkach, ale jedno było pewna — z pewnością nie zamierzała na nic narzekać, ani tym bardziej wracać do hotelu, gdy wokół panowały takie cudowne warunki. Dorcas naprawdę miała nadzieję, że ta noc będzie swoistym przełomem w jej życiu. To było jak robienie zakładów sama ze sobą. “Jak będzie w sklepie donut z czekoladą, to zdam egzamin”, lub “jak uda mi się trafić na rudego faceta w autobusie, to ten chłopak, co mi się podoba, to o mnie myśli”. Dzisiaj zrobiła podobny zakład z losem, chociaż nie ustaliła dokładniej nagrody — coś po prostu miało się zmienić i już. Czy fanką robaków była? Nie. Ale widziała gorsze rzeczy, pracując w szpitalu, żeby tak naprawdę coś pełzającego mogło ją przestraszyć.
- Dziękuje, że się tak o mnie troszczysz. To naprawdę bardzo miłe. Mam nadzieję, że nie będę zbyt wielkim wrzodem na tyłku, kiedy będziesz musiał ze mną chodzić. - Bo ostatecznie poświęcał ten czas na nią, podczas gdy mógł wędrować z kimś bardziej doświadczonym i wtedy nie byłoby takiego problemu. Obiecała sobie jednak nie narzekać. Zresztą, co mogło pójść nie tak? No i tak. W zasadzie wyczuła, że to wcale nie musi być ich ostatni wyjazd razem. - Następnym razem już będę miała jakieś doświadczenie. - Stwierdziła pewnie.
Rozbijanie namiotu i wszystko wokół tego okazało się rzeczywiście łatwiejsze, niż mogło się wydawać, a w dodatku Harvey tłumaczył wszystko tak cierpliwie, że prawie nie było jej głupio, że tak mało umie.
- Wieczorem… Jak wrócimy. - Zawsze chciała to zrobić, więc korzystała trochę z okazji, żeby móc pospełniać trochę swoich marzeń. A zebranie teraz gałęzi jedynie przyspieszy tego proces. Dobrze, że miała go obok, bo potrafił pomyśleć o wszystkim, ot, chociażby jak o osłonięciu drewna. Nie umiała stwierdzić, czy sama by na to wpadła.
Ruszyli niespiesznie w stronę szlaku. Ostatecznie bowiem mieli cały dzień przed sobą. Aż tak daleko też nie mogli odejść, żeby powrócić tutaj przed zupełną nocą.
- Nikt nam nie ukradnie namiotu? - Spytała z lekkim powątpiewaniem. Niby mówi się, że ci, co chodzą po górach, są jak jedna wielka rodzina i wszyscy na szlaku się pozdrawiają, ale przecież zawsze mógł trafić się ktoś, kto właśnie takie cechy wykorzystywał.
- Nie byli zachwyceni, chociaż powiedziałam im, że jadę z tobą. - Dorcas już kilka razy wspominała im o tym, że ma przyjaciela. Za nic jednak nie chcieli się oni dać przekonać, że przecież to tylko przyjaciel. Przewrażliwieni na każdym punkcie, sądzili, że każdy, kto kręci się wokół Dorcas, łypie na ich majątek. Dorcas nie miała pojęcia, że już kilku potencjalnych chłopaków jej przegonili. - Uważają, że takie miejsca, nie są stworzone dla dziewczyn jak ja. - Wzruszyła lekko ramionami, poprawiając jedną z szelek plecaka, które zjechało nieco razem z rękawkiem jej koszulki. - Ale cóż… Z tobą nic mi nie grozi, więc pewnie będą mieli kolejny powód do narzekania, gdy okaże się, że znów nie mieli racji. - Co prawda nie powiedziała im, że Harv jest gejem, bo to w żadnym razie nie był ich interes, ale powinni już jej ufać na tyle, żeby wiedzieć, że nie zrobi nic bardzo głupiego. Inna sprawa, że chyba nigdy nie mówiła chłopakowi, że już wcześniej wspominała rodzicom o tym, że to właśnie z nim spędza tyle czasu. Jednak tak w zasadzie, była już dorosła. Gdyby nie to, że ją prosili wielokrotnie, to najpewniej już dawno wyprowadziłaby się z domu, bo było ją na to stać. Wiedziała jednak, że miałaby z tego powodu więcej słuchania, niż co warte. Na szczęście tutaj ich nie było. Tu była zupełnie wolna. Tylko ona i Harvey.
- Chcesz mi opowiedzieć o swoim pierwszym wyjeździe? - Zapytała, wędrując zaraz za nim, gdy szlak się zwężał nieznacznie.
Nie zwróciła uwagi na to, że nadal nie spotkali żadnego innego turysty na swojej drodze. Być może część z nich otrzymała już ostrzeżenie pogodowe o ulewnych deszczach, które miały spaść tego popołudnia. Ale jednak Harvey i Dorcas nie mieli świadomości, że żadne z nich nie miało obecnie zasięgu.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
- Myślę, że musielibyśmy mieć ogromnego pecha, jakby ktoś nam coś ukradł. Ale w razie czego wszystko, co najważniejsze mam przy sobie - odpowiedział od razu. Po pierwsze, wczesną wiosną kręciło się jeszcze w górach niewiele osób. Więc ci którzy już pojawiali się w nich byli "swoi". Po drugie, ich małe obozowisko znajdowało się na uboczu, nie było widoczne z głównej trasy. Tak więc, ktoś musiałby celowo tam zawędrować i jeszcze mieć złe zamiary. Po trzecie, może to naiwne, ale wierzył w ludzi, szczególnie jeżeli coś ich łączyło, jak w tym przypadku pasja. Po opowiedzeniu wszystkich swoich argumentów blondynce, podsumował całość swoim ciepłym uśmiechem. Harvey raczej bywał niepoprawnym optymistą i wydawało mu się, że wszystko pójdzie po jego myśli. Bo po miałby od razu zakładać, to co najgorsze? Jeżeli coś faktycznie wydarzy się, to wtedy będą się zamartwiać.
Kolejne słowa Dorcas wcale go nie ucieszyły, chociaż nie dał tego po sobie poznać. Nie wiedział, co jej rodzice o nim wiedzieli. Czy dziewczyna sama im coś wspominała? Albo chociaż kojarzyli jego rodziców ze względu na ich lecznicę? I czy z jakiegoś konkretnego powodu nie byli zadowoleni z tego wyjazdu... Czy może zwyczajnie byli bardzo przewrażliwieni na punkcie córki i zareagowaliby w ten sposób na każdego? Chyba wolał założyć tą ostatnią wersję, bo ona wydawała mu się najmniej dotkliwa, chociaż z drugiej strony wcale nie najłatwiejsza do przejścia. - "Dla dziewczyn jak ty?" Co to ma znaczyć? Brzmi jakbyś była młoda, naiwna i niezaradna. A przecież na pewno tak nie jest... Chociażby ze względu na twój zawód. Musisz mieć o wiele większe pokłady cierpliwości i wytrzymałości niż przeciętna osoba, żeby mieć siłę użerać się z niektórymi pacjentami - odpowiedział z lekkim oburzeniem. Harvey nie chciał w żaden sposób atakować jej rodziców, ale zwyczajnie zwracał uwagę, że ich podejście nie było obiektywne. A z drugiej strony przecież Spencer nie wywoził jej na drugi kraniec kraju, nie zabierał jej na długi czas, jedynie na weekend. Poza tym przecież był normalnym facetem, nie z jakiegoś światka, więc naprawdę nic jej przy nim nie groziło. Liczył, że sama zainteresowana nie miała takich obaw. Bo to... byłoby już słabe. I na pewno demotywujące. Jednak wydawało mu się, że gdyby jakaś niepewność istniała w niej, to nie zgodziłaby się na ten wyjazd jedynie we dwójkę. - Gorzej jak faktycznie nas okradną albo auto popsuje się w drodze powrotnej i wyjdzie, że mieli rację... - powiedział, uśmiechając się krzywo. Sam wolał nie zakładać takich scenariuszy, bo czasem jak ktoś się prosił to naprawdę los był w stanie spełnić jego życzenia. Nie chciał, żeby po powrocie z tej wycieczki Dorcas usłyszała od mamy "a nie mówiłam".
- Hmmm... - wymruczał, zatrzymując się w miejscu na moment. Musiał sięgnąć myślami bardzo, bardzo daleko. A gdy już wydawało mu się, że wpadł na odpowiedni trop, to przypominało mu się coś, co działo się wcześniej. - To chyba było jeszcze w liceum albo na początku studiów. Taki grupowy wyjazd w góry. W sumie w tym wszystkim było więcej imprezowania niż autentycznie chodzenia po górach. Ale przynajmniej spróbowałem, spodobało mi się i kolejnym razem już wycieczka była o wiele lepiej zaplanowana - opowiedział, a powrót myślami do tych beztroskich czasów wywołał uśmiech na jego buzi. Nawet biorąc pod uwagę to, że na tamte wycieczki wybierał się już z Harper. Jednak nie wracał myślami do niej, tylko całościowo do tamtego ostatecznie dobrego i ciekawego okresu swojego życia. Tak więc, nie pozwolił sobie na psucie humoru wspominkami o byłej. Nie tym razem, nie kiedy był tylko z Dorcas i dosłownie nic nie mogło im przeszkodzić w wspólnym spędzaniu czasu. No może poza pogodą...
W dalszej części ich wspólnego chodzenia poruszyli głównie te zwyczajowe tematy, opowiadając co u kogo działo się w pracy, w tym także różne dziwne/ciekawe przypadki. Rozmowa jak zazwyczaj kleiła się, a gdy nawet zapadała cisza, to taka niekrępująca. Każdy potrzebował chwili, żeby skupić się na obserwacji przyrody i podziwianiu pięknych widoków. Później szlak zaczął robić się coraz węższy, więc Harvey puścił Dorcas przodem, żeby czasem nie narzucić zbyt szybkiego tempa, tylko dostosować się do niej. Co jakiś czas, chociaż starał się też nieprzesadnie, pytał czy chciałaby zrobić jakaś przerwę albo ogólnie czy wszystko było w porządku. Wędrówka w górę wiązała się ze zmianą ciśnienia i ilości tlenu w powietrzu, a na to każdy reagował inaczej, więc wolał chuchać na zimne. Gdy prawie dotarli już na sam szczyt - biorąc pod uwagę niewielką wysokość tych gór to raczej szczycik - to Harvey zaproponował, by zeszli ze szlaku i przeszli takim nieoficjalnym, jednak widocznie wydeptanym przez innych. Ostatecznie znaleźli się prawie na szczycie, ale na dosyć łagodnym zboczu góry. Więc wszystko było idealnie widoczne, ale dookoła nie kręcił się dosłownie nikt.
- Chyba możemy rozłożyć się tutaj na dłużej - powiedział, zerkając na niebo, które wyglądało jeszcze dosyć zwyczajnie. Pojawiały się jakieś chmury, ale dzięki mocnym promieniom słonecznym wydawało się naprawdę ciepło. Dla potwierdzenia brunet zerknął jeszcze na swój zegarek, a on pokazywał słoneczną pogodę... Tylko od dawna już nie łączył się z internetem, tak więc przedstawiał prognozę z rana. Harvey wyciągnął przywiązaną do swojego plecaka matę, która może nie była największa, ale spokojnie mogli oboje na niej usiąść, a nawet położyć się. Rozłożył ją, plecak zostawił obok i posadził swoje cztery litery. Nogi wyciągnął na trawę i rozejrzał się dookoła. Słyszalnie uśmiechnął, po czym sięgnął po termos z herbatką, pierw proponując ją dziewczynie. - Te widoki chyba nigdy mi się nie znudzą - skomentował, po czym przeniósł wzrok na Dorcas. Musiał zmrużyć trochę oczka, bo siedziała pod słońce. Zaraz jego twarz rozświetlił jeszcze szerszy uśmiech, a on sam wyciągnął dłoń w jej stronę, łapiąc za jedno pasemko włosów. - Pod słońce wydają się takie... lekko rudawe. Urocze - przyznał szczerze, licząc że Dorcas nie odbierze tego w jakimś negatywnym znaczeniu, bo jakby mówił tylko o swoich wrażeniach, które - co zaraz przyznał - podobały mu się. Zresztą, przecież w niej nie było niczego, co mogłoby mu się nie podobać. Była niezaprzeczalnie piękna i... pewnie przez to trochę za długo zawiesił się swoim nieco rozmarzonym spojrzeniem na jej buzi. A w sprawie tych braków oczekiwań i wyobrażeń, to... chyba było już za późno, bo nie ważne jak mocno próbowałby bronić się przed tym, to i tak stanowczo zauraczał się w niej.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
W zasadzie miał rację, a swoimi słowami dodawał jej tylko pewności, że nic złego nie mogło ich spotkać. No i tak jak powiedział, w najgorszym wypadku, wszystko, co cenne mieli ze sobą, a do samochodu nie było, tak daleko, więc nawet w ciemnościach by trafili. A że byli nieco na uboczu? To nawet lepiej. Mogli po intensywnym dniu, naprawdę w pełni odpocząć i nikt im głowy nie będzie zawracać. Dorcas, pomimo swojej pracy i doświadczenia z ludźmi, w dalszym ciągu pozostawała osobowością dość introwertyczną, więc nie potrzebowała ciągłego towarzystwa. Ale rzeczywiście ani pora roku, ani zapowiada pogoda, nie zachęcała innych ludzi do tego, żeby tu być.
Ale też nie była pesymistką — po prostu nieco inaczej patrzyła na świat i jeśli miała do wyboru tłoczne obozowisko albo tylko ich dwoje przy ognisku, to wybór był prosty i oczywisty.
Co zaś tyczy się jej rodziców to, nie był on pierwszym chłopakiem, którego woleliby nie widzieć obok swojej córki. Dorcas czasem zastanawiała się, czy istniał ktokolwiek ich zdaniem odpowiedni do tego, żeby spełnić ich oczekiwania. Bo czy miałoby dla nich znaczenie to, że rodzice Harevy’ego mają lecznice? Raczej nie. Wystarczyło bowiem, że chłopak miał na ciele widzialne tatuaże i już stawał się w ich oczach mniej wartościowym człowiekiem. Nawet jeśli nie zrobiłby im ani Dorcas nic złego, to każde drobne niepowodzenie, czy przeszkodę, widzieliby w nim. Tatuaże wszak noszą jedynie kryminaliści, a do tego i o jego rodzicach mieliby kiepskie zdanie, bo kto widział, żeby dziecku pozwalać na takie rzeczy. Nawet jeśli to dziecko było w pełni funkcjonującym dorosłym. Więc dużo w jego słowach było prawdy o tym, co właściwie jej właśni rodzice sobie myśleli na jej temat. Uśmiechnęła się, chociaż sam wyraz twarzy naznaczony był swoistym smutkiem.
- Oni mają mnie za kogoś zupełnie innego, niż jestem. Nie są w stanie zaakceptować zmian i tego, że czas upływa, a ja już dawno dorosłam. - Wyjaśniła mu. - Widzisz… Oni nie uważają dosłownie nikogo za dobrego towarzystwa dla mnie. Czasem nawet kręcili nosem na to, żebym spędzała czas u wujów i ciotek. Niby dwójka normalnych ludzi z zewnątrz, ale tak się do siebie dobrali, że ciężko znaleźć dwójkę równie niepoważnych “szanowanych” ludzi. - Państwo Black byli jedną z tych rodzin, które w zasadzie czasem ocierali się o status elity, ale z powodu stylu życia, nigdy doń nie należeli. Ich interesy były w pełni legalne, co sprawiało w zasadzie tyle, że byli aż do przesady sztampowi. Typowa biała rodzina, która dorobiła się i teraz uważa za lepszą niż większość. Wychodziło więc na to, że zdanie o jej rodzicach ona i Harv mieli podobne, dlatego w żaden sposób nie poczuła się zaatakowana, gdy podjęli ten temat. W zasadzie to nawet dobrze, bo mogli się nieco lepiej poznać. - A ty co powiedziałeś? - Czy jego chłopak wiedział o tym wyjeździe? I jeśli tak, to czy nie miał nic przeciwko, zwłaszcza po tym, co stało się ostatnio? Chyba że Harvey mu nie powiedział, że Dorcas prawie go pocałowała. A może nie pamiętał? Nie znała jego możliwości w piciu alkoholu. A co ona sama o nim myślała? Cóż, jeśli byłoby to coś złego, to z pewnością dzisiaj by tu z nim nie wędrowała. Można więc uznać, że w jej oczach nie stanowił ani złego towarzystwa, ani zagrożenia. Co sobie o nim czasem myślała, w dobrym rzecz jasna sensie, to było już jednak jej słodką tajemnicą, której tanio nie zamierzała sprzedawać.
- Cóż… Cokolwiek się stanie, to tak właśnie powiedzą. Może to być nawet urwana sznurówka. - Stwierdziła, chociaż w zasadzie było to dość smutne. - Ale spokojnie, będę cię bronić i zamierzam wziąć winę za każdą sznurówkę na siebie. - Powiedziała, żeby nieco rozładować atmosferę.
A jego opowieść chyba w tym nieco pomogła, bo rzeczywiście przyjemnie słuchało się kogoś, kto opowiadał o czymś z pasją. Widać było, że wpuścił Dorcas do tej części swojego życia, która stanowiła już część jego samego. A to w ich znajomości zdawało się odgrywać dość ważną rolę. Ona pokazała mu, przynajmniej częściowo swój gimnastyczny świat, a on teraz zabrał ją na szlak.
Okazał się przewodnikiem cierpliwym i wyrozumiałym. Nie to, ze Drocas miała złą kondycję, ale zwyczajnie miała te takie zupełnie nieszlakowe nawyki, które najpewniej mogły komuś mniej cierpliwemu zepsuć humor. A to chciała zrobić zdjęcie ładnych wiosennych kwiatów, a to zobaczyła królika, którym się zachwyciła, a to znów z pomocą aplikacji na telefonie identyfikowała śpiew ptaków. Podobało jej się to. Taka wycieczka na łono natury to było dokładnie to, czego potrzebowała i nieważne było, co mówił ktoś inny, nawet jeśli byli to jej rodzice. Nawet jeśli w pewnym momencie wędrówki wydawało jej się, że gdzieś na trakcie nieco niżej na zboczu wędrował za nimi ktoś, robiąc sobie przerwy dokładnie w tych samych momentach co oni. Postanowiła jednak nie zwracać na to uwagi. Nie mieli wyłączności na wspinanie się w tej okolicy.
Nie miała też nic przeciwko temu, żeby zatrzymać się na dłużej. Niby dobrała odpowiednie buty do wspinaczki, ale były zupełnie nowe i nierozchodzone, a przez to nieco ją obcierały. Nie zamierzała jednak na nic narzekać, dlatego, gdy tylko usiedli, poluzowała nieco sznurówki. Niby powinny stabilizować kostkę, ale Dorcas ufała, że Harvey poprowadzi ją jedynie taką drogą, która nie będzie stanowić dla niej żadnego zagrożenia. Przy nim wszak zawsze mogła czuć się bezpieczna. Tak, jak teraz, siedząc tak blisko, niemal ramię w ramię. Nie, nie dotykali się. Był to ten przyjemny rodzaj bliskości, który sprawiał, że skóra prawie dotyka skóry, czuje jej ciepło, ale samo muśnięcie nigdy nie następuje. Dorcas odwróciła się nieco bardziej w jego stronę, tak by móc lepiej widzieć jego twarz. Zarumieniła się, gdy wziął między palce pukiel jej włosów. To było coś tak wyczekiwanego, a tak niespodziewanego, że nie do końca wiedziała jak się zachować. Jej niepewna dłoń wyciągnęła się w stronę jego kolana — czy oni właśnie flirtowali? Napięcie urosło w niej, gdy poczuła, jak jej własna dłoń spoczywa na jego ciele.
- Zawsze chciałam, żeby wybrały jeden kolor, ale skoro tobie się podobają… - Nie skończyła, bo nagle wydało jej się, że zobaczyła ruch za jego plecami. Zupełnie jakby tamta sylwetka z wcześniej przemknęła gdzieś na linii drzew, wcale nie daleko nich.
- Widziałeś? - Spytała, cofając dłoń, żeby mu pokazać gdzie, ale niechcący trąciła przy tym termos, rozlewając sporą część herbaty prosto w trawę. - Szlag… Przepraszam. Ale wydawało mi się, że ktoś tam chodzi i to już od dłuższego czasu. - Pospieszyła z wyjaśnieniem, jednocześnie przysuwając się nieco bliżej niego, tak by sama z siebie wsunąć się w jego objęcia. Tylko to mogło ją uspokoić. - Chyba za wcześnie wstałam i teraz mam omamy. - Spróbowała zażartować, niepewnie wciąż przylegając do jego torsu.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Gdy Dorcas zaczęła mówić o swoich rodzicach i ich stosunku do jej osoby, to Harvey głównie słuchał z uwagą. Niestety to wszystko nie brzmiało pozytywnie. Domyślał się, że dziewczyna już częściowo przywykła do takiego zachowania bądź nauczyła się je ignorować. Jednak rodzice byli bardzo ważni i ich przychylność w pewnych sprawach także - na przykład w takiej z kim spotyka się ich córka. Bo jasne, nie mogli za nią przeżyć jej życia, ale mogli bez wstrzymywania się okazywać swoje niezadowolenie i niechęć, co na pewno końcowo odbijałoby się na blondynce. Harvey z pewnością nie chciałby stać się jakiś „problemem” w relacji dziewczyny z rodzicami. Lecz z drugiej strony przecież nie uważał się za nieodpowiednie towarzystwo dla Dorcas i raczej do tej pory nie zrobili niczego, co musieliby ukrywać bądź czego musieliby się wstydzić. Tak więc, nie miał zamiaru lekceważyć tego, czego dowiedział się o nadopiekuńczości jej rodziców. Pomimo to wcale go to nie zniechęcało. Ostatecznie dla niego najbardziej liczyło się jej zdanie. Jeżeli byłoby ono takie, że powinien się nieco wycofać, to niechętnie ale musiałby to zrobić. Jednak dopóki sama zainteresowana wykazywała radość z ich wspólnego spędzania czasu, to nie miał zamiaru odpuszczać. Może to kwestia czasu i przyzwyczajenia. Muszą przywyknąć, że teraz ty decydujesz o swoim życiu i to ty powinnaś być z niego zadowolona i szczęśliwa, a może… jak zobaczą, że jesteś to w końcu odpuszczą. Mimo tego negatywnego przedstawienia państwa Black, miał jednak nadzieję, że odpowiednie okoliczności sprawią, że odpuszczą oni swoje stanowczo zbyt zaborcze podejście do córki. Przynajmniej takie zachowanie wydawało mu się logiczne, bo skoro ich przesadna troska wynikała z tego, że chcieli dla niej jak najlepiej, to w momencie kiedy ona gwarantowałaby im że właśnie tak jest, oni powinni odpuścić. Lecz naiwny Spencer nie zdawał sobie sprawy, że są to idealistyczne życzenia ściętej głowy.
Odbicie tego pytania w jego stronę trochę go zaskoczyło, bo mieszkał sam, nie z rodzicami, więc nie musiał się nikomu tłumaczyć, co robi weekendami. Harvey przecież w ogóle nie podejrzewał w jaką absurdalną wizję wierzyła Dorcas. Tym samym nie miał pojęcia, że nieświadomie może ją jeszcze bardziej w niej utwierdzać. Ja nie muszę nic mówić i niczego wyjaśniać. Pełna swoboda. Wypowiedział te słowa z lekkim uśmiechem na twarzy, nie chcąc żeby zostały one odebrane jako jakiś przesadny kontrast do jej wypowiedzi, bo… chociaż wydawało mu się, że to trochę dziwne, to że jej rodzice mają taki duży wpływ na życie swojej dwudziestoczteroletniej córki, to jednak nie był na takim etapie relacji z Dorcas, by dawać sobie prawo do okazywania swojego niezadowolenia czy oburzenia, nawet gdzieś tam między wierszami. Nie chcąc wypaść zbyt zdecydowanie, mógł z kolei wydawać się trochę niepewny, a tym samym… jego słowa plus wyobrażenie, które miała o nim blondynka mogły sugerować pewien wniosek. Harvey znajdywał się w tzw. „otwartym związku” i chyba niezbyt mu to odpowiadało. Z jednej strony mógł wybrać się na tą wycieczkę z Dorcas, nie czując żadnych ograniczeń, ale… z drugiej mógł przecież zabrać na nią jakiegoś swojego innego „przyjaciela”, a tego nie zrobił. Niestety jego nie do końca zadowolony wyraz twarzy jeszcze mógł umocnić ten mylny obraz sytuacji. Jedynie mamę poinformowałem, że nie będzie mnie na niedzielnym obiedzie. Dopowiedział jeszcze po chwili zastanowienia i zawieszenia, bo to przecież była prawda. Jednak nie zrobił tego, bo musiał. Harvey pozostawał z rodzicami i rodzeństwem w bardzo bliskim i ciepłym kontakcie. Więc dał znać mamie, żeby nie nastawiała się na niedzielne, wspólne biesiadowanie, bo akurat tym razem nie mógł być z nimi. Na jej końcowy komentarz w kwestii rodziców, roześmiał się krótko i nieprzesadnie, dodając że będzie jej za to wdzięczny. I tym humorystycznym akcentem mogli zamknąć ten jednak nie najprzyjemniejszy temat.
Gdy wpatrywał się w jej buzię, jego wyraz twarzy wydawał się bardzo łagodny. Chociaż nie działo się nic szczególnego, on tylko trochę bawił się jej włosami. A ona złapała go za kolano, jednak ten gest był pozbawiony jakiejś nagłości, więc mimo iż nie spodziewał się go, to nawet nie zerknął wzrokiem w stronę kończyny. Nadal pozostawał zbyt mocno skoncentrowany na niej, a obecnie na jej niebieskich oczach, gdy… coś odwróciło jej uwagę, tym samym od razu on sam odwrócił się, by spojrzeć we wskazywanym przez nią kierunku. Rozejrzał się uważnie, marszcząc przy tym brwi, jednak nie zauważył niczego, co mogłoby go zaniepokoić. Dał sobie moment na obserwacje otoczenia, nie chcąc ignorować tego sygnału, jednak sam wcześniej nie dostrzegł nic niewłaściwego. - Nie widziałem, i nic się nie stało. Może jakieś zwierzęta się kręcą. Spokojnie, nic nam nie grozi… - powiedział kojącym tonem i nie zdążył jeszcze dobrze odwrócić się w jej stronę, gdy poczuł ją przy sobie. Bezwarunkowo i pewnie objął ją, mimo wszystko nie chcąc ignorować jej poczucia niepewności. Może w ten sposób uwidaczniały się jakieś jej obawy, co do tej wycieczki? To poczucie, że jednak coś może się stać? W sumie nawet nieważne co byłoby podstawą tych „omamów”. Dla Spencera najważniejsze było to, by Dorcas czuła się z nim bezpiecznie. - Wiem, że to dla ciebie nowość, ale naprawdę nie masz się czym przejmować - podkreślił ciepłym głosem, gdy jedna z jego dłoni powoli przejeżdżała wzdłuż jej pleców. Chwilę później uśmiechnął się lekko i dodał nieco radośniejszym tonem. - W takim razie położymy cię dzisiaj wcześnie spać, żebyś mogła się wyspać, odpocząć, zrelaksować, wyciszyć i jutro w bezstresowych warunkach udać się na zdobywanie kolejnych szczytów. - Po tych słowach przycisnął ją mocniej do siebie, po czym dało się poczuć, że ponownie obrócił głowę w tamtym kierunku. Jednak nadal nikogo tam nie zauważył. Dał jej chwilę, po czym zabrał jedną dłoń, ale tylko po to żeby odstawić ten termos na bok. Zaraz zsunął się nieco w dół i trzymając ją dalej przy sobie przechylił się do tyłu, aż wylądował na plecach. Czubek jego głowy znajdował się już na trawie, jednak to wcale mu nie przeszkadzało. Jedną ręką dalej pewnie trzymał ją przy sobie, a drugą odnalazł jej przedramię. Chwycił je niepewnie, przeniósł jej rękę na swoją klatkę piersiową, a po położeniu jej na niej, zacisnął na niej swoją dłoń. W tej pozycji musiał też zamknąć oczy, bo jednak słońce świeciło wprost na jego twarz. - Dorcas… bardzo się cieszę, że zgodziłaś się tutaj ze mną przyjechać, wiesz? - zapytał po dłuższej chwili błogiej ciszy. W tym momencie Harvey nie potrzebował niczego więcej, bo czuł się… szczęśliwy? Znajdował się w cudownych okolicznościach przyrody, które działały na niego łagodząco i uspokajająco, a gdyby tego było mało, to był tam razem z nią. I właśnie niejako „zagarnął ją sobie dla siebie”, ale z tym poczuł się jeszcze lepiej. Gdy trzymał ją w swoich ramionach, nawet jeżeli był to jedynie skutek jakiejś niepokojącej sytuacji, to czuł że to było właściwe. A chociaż kryzysowy moment - przynajmniej w jego mniemaniu - przeminął, to Harvey nie miał zamiaru rozluźniać tego uścisku. Doszło do tego dopiero, gdy zaczął już trochę odpływać. Pomimo iż sam był wypoczęty, to jednak te warunki, ciepło i dotyk Dorcas pozwoliły zrelaksować mu się do tego stopnia, że oczka przymknęły mu się na kilka, kilkanaście minut… a może i nawet na trochę dłużej.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Ten spokój ducha przy nim wydawał się wręcz komiczny. Tyle mówi się o tych motylkach w brzuchu, że to właśnie one są najlepszym objawem zauroczenia, podczas gdy tak naprawdę to oznaka nerwowości. Przy nim zaś ogarniał ją spokój. Jakby gdzieś podświadomie wiedziała, że może na niego liczyć. Oczywiście nie robiła sobie nadziei i nie zamierzała tego w żaden sposób wykorzystywać przeciwko niemu, zwłaszcza, że zdawał się jej ufać, w podobnym stopniu, jak ona ufała jemu. Ułożenie dłoni na jego kolanie nie było nawet wulgarnym gestem, ile bardziej dotknięciem w poszukiwaniu bliskości. Gdzieś na skraju uda i kolana właśnie, gdzieś gdzie mogła wyrazić to, jak bardzo chciałaby być blisko niego, ale nie może. Szanowała go z całych sił.
I pewnie by coś na ten temat powiedziała, gdyby nie ten ruch, który zdawało jej się, że dostrzegła na skraju lasu. Nie, nie był to pretekst do tego, żeby się do niego przytulić. Przypuszczała bowiem, że w tej chwili czułości, jakimś cudem i tak by się znaleźli blisko siebie. Teraz po prostu poszukała ratunku u osoby, której tak bardzo ufała. Chwilowy strach został zastąpiony rozlewającym się po ciele przyjemnym uczuciu ulgi. Że rzeczywiście, przy nim nic jej nie grozi. I dokładnie tak jak mówił — to była dla niej zupełna nowość.
- Dziękuję. - Wyszeptała w materiał jego bluzy, czy kurtki, gdy tak leżała przytulona do jego torsu. To właśnie w tej pozycji, a nie nawet wtedy na gimnastyce, poczuła prawdziwą bliskość. To właśnie w tym momencie dosłyszała bicie jego serca. - Pamiętaj, że obiecałeś mi jeszcze ognisko. - Wymruczała, bo nagle oczy zaczęły jej ciążyć. Czuła, że całe ciało jej się rozluźnia, a jego głos dobiega gdzieś z granicy jawy i snu.
Jego ubranie pachniało proszkiem do prania i trawą, a teraz także i nią. Uśmiechnęła się na jego słowa, chociaż w tej pozycji najpewniej bardziej mógł to poczuć, jak na krótki moment mięśnie jej twarzy napinają się. - Dziękuję, że zechciałeś mnie zabrać. - Stwierdziła. Albo pomyślała. W tym momencie trudno jej było ocenić. Wiedziała tylko, że ułożona na boku, położyła dłoń na nim, a udem objęła, przytulając się szczelnie do jego boku. Z jego dłonią, niespiesznie wędrującą po jej plecach nietrudno było o błogi stan, który na nią spłynął.
Ile trwał? Nie mogła ocenić, ale nagle zamiast słońca na twarzy, poczuła, pierwszą i to w dodatku dość sporą kroplę. W pierwszym momencie pomyślała, że to z jakiegoś drzewa coś na nią spadło, ale przecież tam, gdzie odpoczywali, nie było żadnego drzewa. W dodatku, jakby tego było mało, po chwili spadła jeszcze jedna, a za nią kolejne krople deszczu. Dorcas rozchyliła powieki i chyba w dokładnie tym samym momencie przebudził się Harvey.
Na niebie nie było już słońca, za to kłębiły się ciemno grafitowe chmury, zwiastując nadejście wiosennej burzy. Wiatr ponaglał ciemne, nieboskłonne bałwany, ale mieli jeszcze trochę czasu — dosięgnął ich dopiero początek ulewy. Wiosenne deszcze znane ze swojej nagłości, nie trwały jednak przeważnie zbyt długo.
- Co teraz? Z górki chyba uda nam się dojść całkiem szybko. - Stwierdziła Dorcas, próbując ocenić, jak dużo czasu mają. Błysk przeszył niebo. Burza raczej nie powinna przechodzić bezpośrednio nad nimi, ale żadne z nich raczej nie chciało siedzieć zbyt długo na deszczu. Pierwszy grzmot przetoczył się odległym echem.
- Siedemnaście... - Powiedziała, gdy skończyła liczyć. Niby nie było żadnych naukowych dowodów na to, że to działa, ale jednak czuła się nieco bezpieczniej, wiedząc, że mają jeszcze trochę czasu. Wyciągnęli z plecaków płaszcze przeciwdeszczowe, które Harvey przezornie kazał im zabrać ze sobą, ale nie było to najprzyjemniejsze uczucie na świecie. Zgodnie ze swoim wcześniejszym postanowieniem Dorcas nawet teraz nie narzekała, chociaż długie włosy wymknęły się spod kucyka i zaczęły przyklejać do mokrej twarzy. Podobnie z resztą jak foliowy płaszcz.
Ruszyli w dół zbocza, teraz już zupełnie osamotnieni. A przynajmniej tak się dziewczynie zdawało w pierwszej chwili. Czy to był błysk, czy ktoś w żółtym płaszczu przemknął pomiędzy drzewami?
W tym momencie trudno jej było to ocenić, ale oglądając się w tamtym kierunku, popełniła duży błąd, bo nie zauważyła rozmokniętego błota, na którym postawiła nogę i która pojechała do przodu. Dorcas z całych sił próbowała utrzymać równowagę, ale nie zdało się to na nic. Najpierw uciekła jej noga, a potem sama runęła jak długa, zsuwając się po stoku dobrych kilka metrów. Na szczęście na jej drodze nie leżał żaden kamień, czy gałąź.
Zatrzymała się na niewielkim wyrównaniu i z miejsca poczuła, że podczas upadku coś poszło nie tak z nogą.
- Osz fuck... - Zaklęła, przekręcając się na plecy, a potem siadając. Płaszcz przeciwdeszczowym rozdarł się w kilku miejscach, ona sama wymazała się w całości błotem, a w dodatku jej noga bolała, jak cholera. Miała nadzieję, że po prostu na skutek nieplanowanego poślizgu. Podciągnęła nieco nogawkę do góry, ale jak na jej pielęgniarskie oko, nie było to złamanie, ani nawet skręcenie. - Harvey? - Odgarnęła bujną czuprynę tak, żeby móc dostrzec, gdzie stoi chłopak. - Nic ci nie zrobiłam? - Czasem ludzie, upadając, ciągną innych za sobą. Miała nadzieję, że nie tak było w tym przypadku. Teraz tylko wstać i można iść dalej. Szkoda, że łatwiej powiedzieć niż zrobić.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Czuł się po prostu dobrze. W tych pięknych okolicznościach i to właśnie z Dorcas. Pewnie dlatego tak łatwo odpłynął, a przez to stracił swoją czujność. I to tak bardzo, że nie obudził go brak ciepłego słońca czy wzmagające się lekkie podmuchy wiatru, dopiero te krople. Uniósł niechętnie powieki, wcale nie chcąc przerywać tego stanu, w którym znajdował się… znajdowali się razem. Jednak gdy po otworzeniu oczu dostrzegł ciemne chmury, to prędko został otrzeźwiony.
- Co jest? - powiedział zaniepokojony bardziej do samego siebie niż do blondynki, podnosząc swój tułów z ziemi. Zerknął na zegarek, który cały czas pokazywał słoneczną pogodę i… dopiero wtedy Harvey dostrzegł, że nie miał tego przeklętego połączenia z Internetem. - Kurwa… - bluzgnął sam do siebie. Zdarzało mu się w nerwach, szczególnie gdy wychodziło, że zjebał tak jak stało się to w tym przypadku. Było widać, że zaczyna się denerwować, ale tą swoją narastającą złość kierował jedynie na samego siebie. - Powinno pójść sprawnie, ale bądź ostrożna. Jak chwilę popada to kamienie zrobią się śliskie - zapowiedział od razu i zajął się wyciąganiem tego płaszcza przeciwdeszczowego. Szybko sprzątnął jeszcze matę, spakował wszystko do plecaka. - Idziemy - zarządził dosyć pośpiesznie. Zdawał sobie sprawę, że w górach każda minuta może się liczyć. Mogło być tak, że przez kilka kolejnych godzin będzie tylko padać, ale w innym przypadku w ciągu kwadransu mogła rozpętać się naprawdę niebezpieczna burza. Jeżeli tylko zmokliby i wrócili do swojego obozowiska, to Harvey byłby po prostu na siebie zły, że nie zachował odpowiedniej ostrożności i nie skontrolował tej pogody jak należało. Ale jeżeli naprawdę coś mogłoby im grozić, a dokładniej jej, to na pewno nie obyłoby się bez wyrzutów sumienia. Dlatego w tym momencie postawił sobie bardzo konkretny cel - doprowadzić Dorcas bezpiecznie do ich namiotu. Jak się okazało dosyć szybko miał osiągnąć porażkę…
Nie pytając jej o zgodę i nawet nie czekając na potwierdzenie gotowości, pochwycił ją pewnie za dłoń i ruszył w kierunku szlaku. Niestety nie mogli tak iść za długo, bo zaraz ponownie trasa zrobiła się dosyć wąska, a idiota Harvey znowu nie przemyślał sprawy, puszczając dziewczynę przodem. Wcześniej to miało sens, bo chciał dostosować się do jej tempa, ale teraz powinien iść przed nią, żeby jako pierwszy badać teren. Jednak szedł za nią i gdy poślizgnęła się, to nie zdążył nawet zareagować. Z jego gardła w postaci krzyku wydobyło się jej imię, jakby to mogło ją jakoś zatrzymać czy pomóc. Była to jednak jedynie bezwarunkowa reakcja odzwierciedlająca przerażenie, które momentalnie go obezwładniło. Do tego stopnia, że zamiast powoli ruszyć w jej stronę, bo przecież zaraz sam mógł zaraz skończyć tak samo, to on po kilku szybkich krokach znalazł się tuż obok niej. Natychmiast ukucnął, a swoje jednocześnie przestraszone i zaniepokojone spojrzenie zatrzymał na jej buzi. - Błagam, powiedz tylko, że nie uderzyłaś się w głowę - zabrzmiał bardzo niepewnie. Oczywiście nie chciał, żeby kłamała, ale ten obrazek wyglądał całościowo naprawdę niebezpiecznie i to że w pierwszym odruchu kontaktowała, to jeszcze niż nie oznaczało. - Spójrz na mnie - powiedział, gdy jego dłoń wylądowała na jej policzku i skierowała jej twarz w swoją stronę. Swoje mocno skoncentrowane spojrzenie skupił na jej oczach, by mieć pewność, że w pełni kontaktuje, bo to że mówiła jeszcze o niczym nie świadczyło. Nie zważając na deszcz ani na to czy padły z jej strony już jakiekolwiek zapewnienia, ściągnął kaptur z jej głowy, a jego dłoń przesunęła się z buzi do tyłu, by samemu namacalnie upewnić się, że nie doszło tam do żadnych zranień. Dopiero po tym jego twarz i wzrok powędrowały w stronę jej nogi, przy tym kompletnie ignorując jej pytanie. Był obok niej cały i zdrowy, więc można było domyślać się odpowiedzi. - W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo boli? - zapytał, wracając swoim zatroskanym spojrzeniem do jej oczu. Wewnętrznie był totalnie na siebie wściekły i już miał żal, ale poobwiniać mógł się potem. Teraz najważniejsze było, żeby ocenić stan Dorcas i jakoś w miarę bezpiecznie dotrzeć z nią do obozowiska.
Nagle błysnęło się, a wkrótce potem zagrzmiało. Harvey nerwowo przełknął ślinę i w końcu pod wpływem stresu zaczął logicznie myśleć. - Musimy iść dalej… zdejmuj to - powiedział, zaczynając rozpinać jej płaszcz przeciwdeszczowy, a raczej jego części upaplane w błocie. Szybko pomógł jej go ściągnąć i w nerwach chciał gdzieś cisnąć w bok, ale powstrzymał się. Natychmiast zdjął swój płaszcz, a potem pomógł go jej założyć, naciągając kaptur jej na głowę. Nie zabrał jednak swojej ręki, tylko ponownie ujął nią jej twarz, kierując w swoją stronę. - Spróbujemy iść. Obejmiesz mnie w pasie, a ja ciebie za ramię, tak żebyś nie musiała obciążać tej nogi przy kolejnych krokach. Ale jeżeli będzie cię bolało, to masz mi powiedzieć. Wtedy wezmę cię na ręce i zaniosę. Pewnie zejdzie się trochę dłużej, bo będę musiał iść wolniej i ostrożniej, żebyśmy oboje nie wywalili się, ale mimo to masz mi powiedzieć, jasne? - powiedział na sam koniec, przejeżdżając kciukiem do po jej miękkiej skórze i czekając na potwierdzenie. Potem zabrał dłoń, naciągnął swój kaptur od bluzy na głowę i podniósł się, po czym pomógł jej powoli wstać. Gdy już była na nogach to powiedział już nieco spokojniejszym, mającym dodać jej otuchy, głosem. - Będzie dobrze… tylko musimy dojść do namiotu. - Małe cele. Małe kroki. Gdy będą już bezpieczni w namiocie, to będą mogli zająć się oceną strat i podjęciem decyzji co dalej. Nie mówiąc już nic zabrał jeszcze jej plecak, przerzucając sobie go przez to dalsze ramię, by od tej jej strony móc swobodnie objąć ją ręką. Po czym gdy była gotowa to mogli ruszyć w drogę. Podczas której Harvey był nieustępliwy i co jakiś czas zadawał kontrolne pytania. Jak się czujesz? Nie kręci ci się w głowie? Co z nogą? Jak bardzo boli? Jeżeli nie istniała możliwość by szli, to Spencer był cały czas w gotowości, by zanieść Dorcas w swoich ramionach do ich bezpiecznej bazy. Tak czy inaczej, pewnym i szybkim, jednak niepośpiesznym krokiem zmierzali do swojego namiotu, licząc że tam będzie już bezpiecznie.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
To zadziwiające jak wiele mogła zapomnieć, gdy była w jego ramionach. Przecież wiedziała, że to coś złego. Że w jakimś stopniu mogą w ten sposób zburzyć zaufanie i spokój w jego związku. Nie miała przecież pojęcia, że to wszystko było jedynie wynikiem niefortunnego zbiegu słów i okoliczności, a przez to być może przypadkiem mogła stracić dobrego i czułego chłopaka, których przecież na świecie było coraz mniej. Niemniej jednak, w jego ramionach, czując gdzieś na policzku odległe bicie jego serca, które wraz z pogrążaniem się w sen, stawało się coraz spokojniejsze, była zupełnie spokojna i niestety lub stety zdawała się nie dostrzegać niczego na wokół. A potem? Potem ucieczka przed deszczem, która miała przynieść więcej szkód niż jakby dali sobie rzeczywiście zmoknąć.
Nie zrobiły na niej wrażenia przekleństwa, bo przecież w nerwach, prawie każdy tak się zachowywał i Dorcas ani myślała oceniać go przez to, że raz czy dwa wymsknie mu się brzydkie słowo.
Szkoda, że nie tylko to, ale i ostrzeżenie o kamieniach również postanowiła w pewien sposób puścić mimo uszu. A może, gdyby przykuła do niego nieco więcej uwagi, a nie zachwycała się tym, jak w jednej chwili po prostu wziął i przejął dowodzenie, to nie doszłoby do małego wypadku? Ale co poradzić, gdy po raz pierwszy ktoś tak na poważnie się o ciebie troszczy? Dorcas, zupełnie ujęta tym, jak złapał ją po prostu za dłoń i poprowadził ku bezpieczeństwu, nie pomyślała, że może nie chodzi tutaj o zachwyt nad romantyzmem, a po prostu o to, że jednak burza w górach mogła być mocno niebezpieczna. Chyba bardziej przestraszyła się jego krzyku, gdzieś z tyłu głowy mając myśl, że ona na skutek adrenaliny może nie widzieć np. złamanej ręki, czy czegoś podobnego. Na szczęście, gdy wreszcie udało jej się zatrzymać, nie dostrzegła, ani krwi, ani uszkodzeń typu otwartego uszkodzenia kończyny. Harvey zaraz znalazł się przy niej, ale Dorcas w tym momencie czuła głowie irytację na własną głupotę. Chwilowe romantyczne uniesienie zniknęło na rzecz psioczenia na samą siebie.
- Nie… chyba nie. - Odparła, upewniając się jeszcze i dłoń przykładając w okolice potylicy, jakby chciała się upewnić, że nie znajdzie tam ciemnej, lepiej mazi. Na szczęście nie. Posłusznie podniosła na niego spojrzenie, które wciąż mogło być nieco rozbiegane, ale chyba ostatecznie jednak nie uszkodziła się jakoś bardzo. - Poślizgnęłam się… Boli mnie noga. Tak na… 6… może 7. - Powiedzieć wszystko, możliwie najbardziej rzeczowo. Próbowała poruszyć nogę, ale nie był to najlepszy pomysł, bo zaraz lekko wykrzywiła się w bólu. Niby była pielęgniarką, ale nie oznaczało to, że przywykła do tego, żeby jej się coś działo. W zasadzie większość dorosłego życia udało się jej przeżyć bez większych uszczerbków na zdrowiu. A przynajmniej aż do dzisiaj. Słuchała uważnie jego słów, czując jednocześnie, jak jego stanowcze, ale i w pewnym sensie delikatne uchwycenie jej policzków, sprawiło, że miała swoiste osadzenie w rzeczywistości. To z pewnością pomogło jej opanować strach. Dorcas bowiem bywała odważna niemniej jednak…
- Boje się burzy… - Wyznała, chociaż to wydaje się nie być teraz ich największym zmartwieniem.
Kuśtykała. Każdy krok sprawiał, że krzywiła się nieznacznie, ale nie było to też coś, czego nie mogła zupełnie wytrzymać. Dlatego próbowała dzielnie dotrzymać mu kroku, ale zacinający deszcz nie ułatwiał wędrówki.
- Harvey… ok, to zabrzmi głupio i dramatycznie, ale może łatwiej będzie, jak pójdziesz przodem do namiotu? Ja i tak mam twój płaszcz. Schowam się pod drzewem, czy coś… - Spowalniała go. Nie było sensu, żeby razem mokli, a każdy krok tylko narażał ją na mocniejszą kontuzję. Ale chyba nie wziął tego na poważnie, bo nie przestawali iść. Odpowiadała nieco machinalnie, obawiając się jednak, że zepsuje mu swoją kontuzją cały wyjazd. A jeszcze nie daj boże się zgubią. I chciała ponowić swoją prośbę z wcześniej, gdy nagle zdało jej się, że widzi prześwit między drzewami. Że oto rysuje się ich polana.
Potężny grzmot ponownie przetoczył się nad ich głowami, a ona prawie krzyknęła. Złapała się go mocniej, dociskając się do jego ramienia.
- Przepraszam Harv… Nie tak to miało wyglądać. - Wymamrotała, myśląc już o tym, żeby znaleźć się w suchym wnętrzu namiotu. Noga nie spuchła na szczęście, ale i tak wypadałoby ją ułożyć do odpoczynku.
Był cały mokry, gdy dopadli do szeleszczącego namiotu, a on pomógł jej wtoczyć się niemal do środka. Niby miała na sobie płaszcz, ale i pod naporem takiej ulewy, na niewiele się to zdało.
- Rozbierz się i ubierz coś ciepłego… - Powiedziała, szukając w swoim plecaku apteczki, żeby usztywnić swoją nogę. Sama też zaraz planowała zrzucić ubranie. Teraz, korzystając z okazji, że na głowę im nie padało, mogła też kątem oka ewentualnie obserwować to, czy zacząć zdejmować ubrania. Była zmarznięta, zmęczona, zła na siebie, ale ten chłopak działał na nią w taki sposób, że nie mogła pewnych odruchów zahamować.
- Tam na górze… To było bardzo przyjemne. - Powiedziała, zerkając w jego stronę. - Nie sądziłam, że coś podobnego się przydarzy. - Bo przecież przed upadkiem, ta wycieczka była tak przyjemna, jak jeszcze żadna wcześniej.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
Informacja o tym, że na dodatek Dorcas jeszcze bała się burzy nie była wcale pocieszająca. Oczywiście dobrze, że blondynka mówiła mu to, bo lepiej było mieć tego świadomość. Jednak teraz oprócz bólu i stresu, który jej doskwierał z powodu tego nieszczęśliwego wypadku, wiedział będzie ją jeszcze męczył strach przed tym zjawiskiem atmosferycznym, które ich zaskoczyło. Harvey jedynie zacisnął mocno wargi ze sobą, przyjmując to do wiadomości i odnotowując w głowie. Zaraz udało im się ruszyć w stronę namiotu. Ich wędrówka nie należała do najszybszych, ale przemieszczali się stosunkowo równym, stabilnym tempem. Spencer starał się co chwilę zerkać na nią i kontrolować jej stan, a raczej czy jej bólu nie rośnie do tego poziomu, w którym nie powinna udawać twardzielki, tylko mu o tym powiedzieć. Kiedy odezwała się to myślał, że właśnie to chodziło, jednak ona wyszła z tą pokrętną propozycją. Jego wyraz twarzy świadczył o tym, że uznał to za kompletne szaleństwo i nawet przez chwilę nie rozważał jej słów na poważnie. A co więcej, zaczął obawiać się, że jednak uderzyła się w głowę. Bo w przeciwnym razie musiałaby kompletnie zgłupieć, że w ogóle pomyśleć, że jest jakikolwiek cień szansy, że on ją zostawi i tak po prostu pójdzie sobie przodem. Uznał, że nie musi nawet tego komentować, bo wystarczającą jego odpowiedzią było to, że upewnił swój uchwyt wokół niej i nie ustępował w dalszej, wspólnej wędrówce. Zresztą nie chciał przecież denerwować się na nią, że zaproponowała coś tak absurdalnego. Ta sytuacja była dla niej zapewne o wiele bardziej wstrząsająca niż dla niego. On musiał zachować zimną krew i stłumić w sobie nawet gniew na samego siebie i swoje nieogarnięcie, które naraziło ich - przede wszystkim ją - na to wszystko.
- Spokojnie. Nic nam nie grozi i zaraz będziemy na miejscu - odpowiedział pokrzepiająco. Wiedział, że teraz mógł swoje słowa schować sobie głęboko w… ale nic więcej nie mógł zrobić poza próbą pokazania, że chociaż nie wyglądało to mieli wszystko pod kontrolą. A ich dotarcie do namiotu miałoby rozwiązać wszystkie problemy. Chociaż było oczywiste, że tak nie będzie. Bo tam mieli jedynie nie moknąć i być w miarę bezpieczni, ale to nie zmieniało takich drobnych faktów, że Dorcas prawdopodobnie zwichnięta kostkę i miała brontofobię.
Gdy wszedł do namiotu to woda dosłownie lała się z niego. Na szczęście wziął ten większy, a nie typowo dwuosobowy, więc mieli wystarczająco miejsca, żeby móc jakoś ogarnąć się w nim, nie obawiając się że zaraz wszystko będzie mokre. Zostawił swój mały plecak i sięgnął po ten drugi. Wyciągnął z niego dwa bawełniane ręczniki, z czego jeden od razu przekazał dziewczynie. - Ciebie tyczy się to samo - odpowiedział odnośnie tej całej uwagi dotyczącej przebrania. Pierwsze co, to przetarł swoją twarz i włosy, żeby woda przestała mu cały czas cieknąć po buzi. Później ściągnął z siebie szybko bluzę razem z podkoszulkiem, które były kompletnie przemoknięte. Po jej kolejnych słowach obejrzał się na nią, a kąciki jego ust bardzo nieznacznie ruszyły ku górze. To było cholernie miłe z jej strony, tylko w tym wszystkim co wydarzyło się później niestety traciło na znaczeniu. Bo gdyby nie pozwolił sobie tak odpłynąć w jej obecności, to nie mieliby tak przechlapane. - Przepraszam. - To jedyne słowo, które udało mu się z siebie wydobyć w ramach odpowiedzi. Oczywiście nie przepraszał za to na górze, tylko bardziej za konsekwencje swojego niezorientowania. Cisnął ciuchami w kąt namiotu, odwrócił się do niej tyłem i kontynuował wycieranie. - Możesz się przebierać. Powiedz jak będę mógł się odwrócić - powiedział w tym momencie już nawet nie oglądając się za siebie. Niestety w tych okolicznościach nie mogli pozwolić sobie na większy komfort. W innym przypadku po prostu wyszedłby na zewnątrz, dając jej tyle czasu i prywatności ile by potrzebowała. Jednak warunki mieli spartańskie i musieli odnaleźć się w nich.
Gdy wytarł dobrze swoje plecy i klatkę piersiową, to minęło mu uczucie nieprzyjemnego chłodu. Co prawda odczuł je dopiero w namiocie, bo wcześniej pozostawał w ruchu i w tak ogromnym zaaferowaniu, że to że był cały mokry, a na dodatek wiało, w żaden sposób na niego nie działało. O ile bluzę miał zwykłą, bo i tak miał mieć ten płaszcz, to spodnie były z tych wodoodpornych, więc na całe szczęście pozostawały tylko mokre z wierzchu. Zajął się poszukiwaniem ciuchów na przebranie, ale udało mu się wyciągnąć tylko dresy. Uświadomił sobie, że drugą bluzę miał na samym dnie plecaka, więc skoro nie było mu zimno to na razie odpuścił sobie dokopywanie się do niej. Cały czas posłusznie nawet nie zerkał w jej stronę, nie to żeby go nie korciło, ale… na pewno nie w tych okolicznościach. Ściągnął buty, a później spodnie, odkładając je w to samo miejsce co poprzednie rzeczy. W tych warunkach nie odczuwał żadnej krępacji, zresztą Dorcas widziała go w o wiele śmieszniejszym wydaniu podczas ich zajęć gimnastycznych. Wytarł się do końca i wciągnął dresowe spodnie na tyłek. Grzecznie poczekał, aż dostał pozwolenie na odwrócenie się, po czym dalej zabierał się do działania. - Dobra, co z tą twoją kostką… - powiedział bardziej do samego siebie, ale pierw skierował się do apteczki. Na niej leżał już bandaż, co oznaczało że on im musi wystarczyć. Zabrał go i nożyczki, które też były w zestawie i skierował się do dziewczyny. Przyklęknął obok niej i powoli podciągnął do góry nogawkę od jej spodni. - Nie spuchła, ale i tak wydaje mi się, że będzie lepiej ją usztywnić… prawda? - zapytał, unoszą głowę w górę i zerkając na nią swoim zatroskanym spojrzeniem. W końcu był tutaj z nikim innym jak pielęgniarką, więc przynajmniej mógł liczyć na fachową pomoc. Gdy otrzymał potwierdzenie to zaraz zajął się bandażowaniem kostki, w taki sposób by unieruchomić staw. Przy tym nie zachowywał się już pośpiesznie, a wręcz przeciwnie bardzo skrupulatnie, będąc otwartym na jej ewentualne uwagi. Na sam koniec uciął bandaż i przypiął go zapinkami. Na chwilę zawiesił się, widocznie zamyślając nad tym czy było coś, co jeszcze mógł zrobić. - Leki przeciwbólowe - wymruczał do samego siebie i zaraz grzebał w apteczce. Kilka chwil później był przy niej z powrotem z blisterem i termosem, w którym została resztka herbaty. Postawił je obok blondynki, wracając do niej swoim przejętym spojrzeniem. - Mogę jeszcze coś dla ciebie zrobić? - zapytał już dosyć bezradnie, naprawdę chcąc jeszcze przydać się na coś, jakkolwiek jej pomóc czy zrobić cokolwiek byleby było jej chociaż troszkę lepiej.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Nie tak miał wyglądać ten wypad. Pomijając wszystkie kwestie zauroczenia, jakie Dorcas odczuwała w stosunku do niego, naprawdę miała nadzieję po prostu na dobry czas, a nie na rozkręcenie takich problemów i dram. Noga nie była złamana, ale taka pociecha, to nie pociecha. Dopiero namiot przyniósł w pewnym sensie uspokojenie sytuacji. Słyszała, jak ciężkie krople uderzały o materiał i spływają po materiale. Nigdy nie zwróciła uwagi na to, jak taki dźwięk może być jednocześnie głośny i cichy. Bo szum sam w sobie nie był natarczywy, ale w zderzeniu z namiotem potęgował się i urastał niczym do “rozmiaru” szumu morza.
Sięgnęła po podany jej ręcznik i otarła twarz. Włosy miała praktycznie suche, bo Cały czas miała na sobie kaptur z pożyczonego od niego płaszcza przeciwdeszczowego. To o niego się martwiła, dlatego raz po raz zerkała w jego stronę, szukając pierwszych oznak wyziębienia organizmu. Ale nie trząsł się ani nie szczękał zębami. Może jakimś cudem uda im się rozgrzać? Chociaż z ogniska mogło nic nie wyjść. Nawet pod namiotowym przedsionkiem raczej nie uda im się go rozpalić w taką pogodę.
Niestety, jego przeprosiny odebrała w sposób taki, że on mimo wszystko żałował tego, jak blisko siebie znaleźli się na górze. Poczuła momentalnie wyrzuty sumienia, bo przecież nigdy nie posądzała samej siebie o to, że gotowa była ingerować w czyjś związek. Chciała przecież, żeby był szczęśliwy! Gdzieś tylko w głębi serca zostawało jej pytanie, dlaczego akurat nie z nią?
- To ja przepraszam… Za wtedy. Za teraz. - Stwierdziła, poprawiając się tak, by z pozycji siedzącej, być gotową zdjąć górną część ubrania. Bardzo to było miłe z jego strony, że nawet teraz chciał okazać się gentlemanem. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie mam nic do ukrycia. - Przecież i tak nie była w jego typie. Przecież nie groziło jej nic z jego strony, a ona jedyne co mogła zrobić, to zerkać na niego raz po raz.
Szerokie, pełne tatuaży plecy, umięśnione ramiona. Nic dziwnego, że nie był sam.
Ona sama dość niespiesznie sięgnęła po plecak, gdzie miała ubranie na przebranie i wyjęła długą bluzę, koszulkę na ramiączkach, krótkie szorty i długie, puchate skarpetki. Później na to wszystko naciągnie dresy, ale teraz musiała zapewnić sobie jak najlepszy dostęp do kostki.
Z koszulką poradziła sobie sama. Przeciągnęła ją przez głowę, odsłaniając jasne, acz nieco piegowate ramiona. Ujęła włosy i zsuwając gumkę z nadgarstka, złapała je w wysokiego kucyka. Ubrała się w suchą górę, ale gdy przyszło do dołu, odkryła, że ma mały problem. Zerknęła na Harvey’ego, który kończył już swoje. Był jednak gotów do pomocy. Podciągnęła nieznacznie nogawkę, byle tylko odsłonić kostkę. Na start musiało wystarczyć.
- Chyba ją tylko skręciłam. Nie jest to najprzyjemniejsze, ale przynajmniej nie wymaga lekarza. - Oznajmiła, próbując wyłuskać z siebie odrobinę dobrego humoru. - Ale tak. Usztywnienie się przyda. Bandażem wokół stopy. A potem śródstopia, zostawiając pięte odsłoniętą. - Powiedziała i po chwili sięgnęła po opakowanie tabletek i podaną herbatę. - Dobrze panie doktorze. - Stwierdziła, dając tym samym znak, że nie zamierza dyskutować. Szło mu bardzo dobrze, a Dorcas przyglądała się mu w rozczulonym milczeniu. Czuła złość na siebie, że nie umiała opanować natrętnych myśli, które powracały do niej, ilekroć na niego patrzyła. Czuły, delikatny… Czy oprócz niego na świecie istnieli jeszcze podobni mężczyźni?
Gdy skończył, poczuła niemal smutek, że to już. Gdy raz po razie muskał jej skórę, czuła jak pojawia się na niej gęsia skórka i wstrzymywała oddech. Ale nic nie mogło trwać wiecznie. Niemniej jednak nie była to ostatnia rzecz, o jaką chciała go poprosić.
- Czy mógłbyś mi pomóc? - Spytała niepewnie. - Oparłabym się na dłoniach i uniosła biodra, a ty pomógłbyś mi… zsunąć spodnie? - Oj nie było jej łatwo wypowiedzieć taką prośbę. Nie w takich okolicznościach chciała, żeby oglądał ją po raz pierwszy. Ale w innym wypadku nie zdejmie mokrych ciuchów albo przynajmniej nie zrobi tego z łatwością. Spojrzała na jego twarz, szukając, w zasadzie sama nie wiedziała czego. Obrzydzenia? Złości? Przytaknięcia? Bała się, że może to zbyt wiele i resztę wieczoru spędzą w niezręcznej ciszy.
Zanim jednak mógł się zgodzić lub odmówić, Dorcas niepewnie wypowiedziała coś jeszcze. Coś, co od dłuższego czasu chodziło jej po głowie.
- Ktokolwiek czeka teraz na ciebie w domu, ktokolwiek może nazywać cię swoim chłopakiem, ma prawdziwe szczęście. Dawno nie spotkałam nikogo podobnego. - Cały ten czas Dorcas bała się wykonać jakikolwiek ruch, właśnie ze względu na tę drugą osobę. Zostawiła na boku nawet myśl o jego orientacji. Po prostu sam fakt bycia przez niego w związku zablokował wszystkie próby poderwania go. A wszystko to, przez dawną grę słów, której nigdy nie mieli okazji wyjaśnić.

@Harvey Spencer
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Harvey Spencer
Awatar użytkownika
27
lat
189
cm
Tatuator
Techniczna Klasa Średnia
- Dorcas, błagam, nie rozbrajaj mnie - odpowiedział po tym jak zwróciła się do niego „per panie doktorze”. Z jednej strony powinien się cieszyć, że robiła dobrą minę do złej gry, ale z drugiej obawiał się, że jest to tylko skutek ogromnego stresu i strachu, które wynikały z tych beznadziejnych okoliczności, w których znaleźli się. Nie chciał dobijać jej swoją posępnością, ale zwyczajnie cholernie przejmował się nią i było to widać po nim całym. Nawet gdy okręcał jej kostkę i śródstopie tym bandażem, to robił to powoli jednak mocno - domyślając się, że tak należy by jednak bandaż posłużył za to usztywnienie - ale co jakiś czas kontrolnie zerkał na jej buzię, by upewnić się, że swoim działaniem nie przysparza jej więcej niepotrzebnego bólu. Jednak o dziwo ten dobry humor jej nie opuszczał, a po chwili zawieszenia i zamyślenia sam Spencer na krótko - ale zauważalnie - uniósł kąciki ust do góry. - To nie jest zabawne. Jak wrócisz ze skręconą kostką do domu, to rodzice zamkną cię w nim jak w jakiejś dobrze strzeżonej wierzy i co ja wtedy zrobię? Nie mam białego rumaka i lśniącej zbroi, więc cię nie uwolnię. I kto wtedy będzie… śmiał się z moich beznadziejnych żartów? Myślisz, że łatwo jest znaleźć kogoś, kto je rozumie? - zapytał na sam koniec z głosem pełnym pretensji. Z kolei początek jego wypowiedzi brzmiał tak poważnie, jakby rzeczywiście mówił to wszystko na serio. Jednak po tym jak skończył to jego uśmiech znacznie się powiększył, co oznaczało że sam próbował to wszystko obrócić w żart. Nawet jeżeli był zabawny, to dla niego taki słodko-gorzki, bo faktycznie obawiał się potencjalnej reakcji jej rodziców. Chociaż blondynka znała go na tyle, że już sama powinna mieć wyrobione o nim swoje zdanie, to jednak rodzice - a szczególnie tacy bardzo aktywni w życiu swojego dziecka jak jej - mogliby chcieć udowodnić jej, że wybrała sobie nie najlepszego znajomego skoro z pierwszej wycieczki z nim wróciła z kontuzją.
Skończył z jej kostką, kąciki jego ust ponownie powędrowały ku dole - przecież nie miał powodów do radości czy zadowolenia - a jego przejęte spojrzenie wróciło do jej buzi, gdy tylko zaczęła mówić. Już był w stanie odpowiedzieć mógłbym nim jeszcze jej prośba w ogóle padła, bo naprawdę był w stanie zrobić dla niej wszystko, czegokolwiek tylko potrzebowałaby od niego. Jednak na tą opcje nie wpadł, a ponieważ ona go zaskoczyła, to nie zdążył zapanować nad swoimi myślami, które stanowczo popłynęły w tym niegrzecznym kierunku. Harvey nie był aż tak opanowany czy wręcz nieczuły, żeby myśląc o tym ich całym wyjeździe - który z założenia naprawdę miał skupić się wokół wspólnych wędrówek - nie zdarzyło mu się pomyśleć o tym, że będą razem, we dwójkę spać w tym namiocie i może też wtedy mógłby zsuwać jej spodnie… Jednak na pewno nie z powodu skręconej kostki, tylko raczej czegoś, co mogłoby się miedzy nimi wydarzyć, bo w jego mniemaniu przecież mogło. To, że czasem odczuwał między nimi jakąś niezrozumiałą barierę, to nie oznaczało że nie mogliby jej przekroczyć i może wtedy wszystko jasno wyklarowałoby się między nimi. Bo obecnie sam Spencer nie miał pojęcia na jakim etapie byli i kim w ogóle wobec siebie byli. Miał tylko tą świadomość, że czuł się przy niej naprawdę dobrze, tym samym jeszcze bardziej mu zależało, więc… nie powinien pomyśleć w ten sposób. Jednak bardzo dobrze pamiętał jak jej ciało świetnie wyglądało w tamtym stroju na ich zajęciach gimnastycznych, więc w takich okolicznościach tego typu niemoralne myśli pojawiały się w nim samoistnie. - Pewnie, to przecież żaden problem… zresztą, takiej propozycji od ładnej dziewczyny raczej nie wypada odrzucić, prawda? - Jak to bywało zazwyczaj obronił się swoim poczuciem humoru. Po sposobie zadania przez nią pytania, domyślił się że ta wizja spowodowała w niej pewne skrępowanie, a takiego efektu na pewno nie chciał uzyskać. Tak więc, odpowiedział tak luźno i lekko, przy tym jeszcze skinął głową, jakby dawał jej znak że mogli przejść do działania, bo w sumie nie było na co czekać.
Poczekał, aż Dorcas przyjęła wcześniej wspomnianą pozycję i sam rozpięła sobie spodnie, bo jednak wydawało mu się, że tego to już nie powinien robić. Bez jakiegokolwiek zawahania, czy tym bardziej widocznego obrzydzenia czy złości, pochwycił jej spodnie po bokach, powoli ściągając do dołu. Szczególnie na początku, by mieć pewność że razem z nimi czasem nie pociągnie jej bielizny. Materiał był kompletnie mokry, więc nie było łatwo, ale stopniowo szli do przodu - a w tej sytuacji raczej do dołu. - Powinienem ci powiedzieć, żebyś zaopatrzyła się w odzież wodoodporną - skomentował krótko, gdy uważnie ściągał jej spodnie przez zabandażowaną kostkę. Niestety to wydawała mu się taka oczywista oczywistość, że nie pomyślał o tym i teraz mógł mieć pretensje do samego siebie. Odłożył jej spodnie na bok i chwycił po termos, który był już pusty. Niestety nie mieli już gorącej herbaty, więc odłożył go z powrotem. - Pewnie… jesteś wymarznięta? Weź ten drugi koc, jest cieplejszy - zaproponował, szukając sobie wzrokiem innego punktu zaczepienia niż jej nagie nogi, bo przecież nie chciał jej peszyć tym, że będzie się lampił. Nawiasem mówiąc, przecież działała na niego - w pojęciu tym czysto fizycznym - w taki sposób, że chyba samego siebie wolał nie narażać. Z kolei sam Harvey mógłby być niemal chodzącym grzejnikiem. Mimo, iż zimne krople wody cały czas skapywały mu z włosów na nagą klatkę piersiową, to był tym typem człowieka, który rzadko kiedy wyziębiał się, bo zwyczajnie jemu zawsze było ciepło. Nawet po tym ich całkowitym przemoknięciu już całkowicie przyzwyczaił się do obowiązujących warunków.
Niestety jego celowe niepatrzenie na nią zaraz spaliło się na panewce. Ściągnął brwi przybierając ten wyraźnie zastanawiający się wyraz twarzy, kierując swoje ciemne paczydła na jej jasne oczy. Totalnie nie rozumiał tego, co właśnie do niego powiedziała. Co to miało znaczyć, że ktoś czekał na niego w domu? Czekała na niego tylko i wyłącznie Charlie, o której już nieraz Harvey musiał jej wspominać. Jednak jej słowa zabrzmiały bardzo konkretnie i przedstawiały wizję, która w jego mniemaniu nie powinna w ogóle pojawić się w jej głowie, bo… jak to mogła sobie myśleć, że w domu czekała na niego jego dziewczyna, a on wybierał się z nią sam na sam pod namioty? To nie miało żadnego sensu. - O czym ty mówisz? Nikt nie może nazywać mnie swoim chłopakiem. Przecież jestem sam. Przecież… - gdybym kogoś miał, to nie umawiałbym się z tobą. Chciał powiedzieć, ale powstrzymał się. Nie nazywali swoich spotkań randkami. Nie zachowywali się wobec siebie w sposób, który wykraczałby poza przyjacielski. Jednak przecież jego intencje wydawały mu się oczywiste. Niestety tylko jemu. - Gdybym był z kimś, to nie szukałbym szczęścia na tinderze - odpowiedział naokoło, nawiązując do tego jak oni zaczęli się ze sobą spotykać. Wydawało mu się, że określił się wystarczająco jasno, chociaż jak to w ich rozmowach bywało, nie wprost. Powołał się też na tą aplikację, na którą jeżeliby weszła i zerknęła na jego profil, to zobaczyłaby że nie logował się od dłuższego czasu. Niejako uznając że swoją definicje szczęścia odnalazł i nie miał zamiaru szukać gdzie indziej, tylko raczej pracować nad tą konkretną, bo ona wydawała mu się dla niego odpowiednia. - A poza tym to stanowczo mnie idealizujesz, a chyba sama nie dostrzegasz… - zaczął mówić, oczywiście uciekając od komplementu, którym próbowała go obdarzyć, co było dla niego bardzo typowe. Nie to, że zawahał się, ale raczej nie był pewien czy powinien to mówić. Dlatego jego wzrok opadł w dół, jakby potrzebował momentu, żeby sobie to przeprocesować. Jednak zaraz stwierdził, że warto. Odnalazł dłonią jej przedramię, które zaczął gładzić w takim łagodząco-kojącym odruchu. Jego wzrok ponownie wybił w górę i wlepił się w nią z tym towarzyszącym mu subtelnym, szczerym uśmiechem. - Jaką jesteś dobrą, ciepłą, piękną i… silną kobietą - odpowiedział z pełnym przekonaniem, wpatrując się w nią jak w obrazek. Te poprzednie epitety o niej mógł spokojnie wymienić już dawno, a po ich dzisiejszej przygodzie mógł dorzucić jeszcze ten ostatni.

@Dorcas Black
Mów mi nie.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: wulgaryzmy, seks, poza tym Harvuś jest milutki c:.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz