Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
Weekendami zawsze miała pełne ręce roboty. Był to ulubiony termin wszystkich adeptów jeździectwa, którzy dopiero na koniec tygodnia znajdowali czas, by szlifować swoje jeździeckie umiejętności. Niestety nie była w pozycji, w której mogłaby mieć na to jakikolwiek wpływ. Dzielnie zapisywała kolejnych uczniów w swoim zeszycie i odbierała kolejne telefony, których zwykle pojawiało się najwięcej, gdy wiosna była tuż za rogiem. Do tego momentu brakowało jeszcze miesiąca, a mimo to w grafiku Naomi pojawiały się pojedyncze, nowe twarze. Jedną z nich była Sonia, którą umówiła na szesnastą w sobotę. W rozmowie dowiedziała się, że nie będzie to pierwszy kontakt dziewczyny z końmi, ale jak każdą nową osobę, zamierzała pierw sprawdzić jej umiejętności na lonży, o czym nie omieszkała się poinformować klientki zawczasu. Niektórzy się przed tym wzbraniali, jakby była to jakaś ujma na honorze, choć było to zupełnie błędne rozumowanie. Tym razem jednak spotkała się z wyrozumiałością.
Poprosiła Sonię o przyjście do stajni dwadzieścia minut przed umówioną godziną, chcąc jej dać szansę na samodzielne przygotowanie konia do jazdy. Rzadko miała na to przestrzeń, ale umiejętność wyczyszczenia i osiodłania konia była podstawą, jeśli ktoś na poważnie myślał o jeździectwie. Właśnie dlatego pożegnała poprzedniego klienta pół godziny szybciej, żeby mieć czas na odstawienie poprzedniego konia do boksu i przygotowanie sprzętu kolejnego kopytnego. Z doświadczenia wiedziała, że Orchard może być przytłaczający, więc na pierwszą lekcję przygotowała wszystko sama. Zaniosła siodło, czaprak, ogłowie oraz napierśnik Angusa pod jego boks, witając się przy okazji z przemiłym wałachem, który miał być ich dzisiejszym partnerem.
W okolicach umówionej godziny, zaczęła się rozglądać za uczennicą. Gdy tylko ją wypatrzyła (a rozpoznała bez trudu, bo nikt obcy nie zapuszczał się do stajni bez powodu, poza tym pierwszy raz widziała jej buzię na oczy), uśmiechnęła się sympatycznie i pomachała dłonią, chcąc zwrócić na siebie uwagę i zachęcić dziewczynę do śmiało przekroczenia progów stajni.
- Sonia, prawda? - Upewniła się, wychodząc jej naprzeciw. - Cześć, witaj w Orchardzie. Ja jestem Naomi - przedstawiła się, bo choć robiła to już raz telefonicznie, to jednak w cztery oczy było to co innego. Sonia już na pierwszy rzut oka była dużo młodsza niż Nao, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało w prowadzeniu dialogu jak z równą sobie. - Jesteś gotowa poznać Angusa? - Nie oczekiwała innej odpowiedzi, niż twierdząca, ale i tak zadała to pytanie, zanim podeszła z dziewiętnastolatką do boksu wspomnianego konia. - Wyczyścisz i osiodłasz go sama, ale nie martw się, będę mieć na Was oko - zapewniła ją z uśmiechem, po czym podała dziewczynie kantar i uwiąz należące do konia. Kantar Angusa był naprawdę pokaźnych rozmiarów, ale czego innego się spodziewać po koniu, który miał tak ogromny łeb? Zadaniem Soni było wejście do środka, założenie kantara na głowę karego konia i przypięcie do niego uwiązu, trzymając za który miała następnie wyprowadzić konia na korytarz, a tam przywiązać go i zacząć czyszczenie.

@Sonia A. Aristova @Angus
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
006


Powiedzenie, że Sonia była podekscytowana, byłoby delikatnie mówiąc, zbyt słabym słowem na opisanie ekscytacji dziewczyny, gdy wreszcie udało jej się umówić na trening z niejaką Naomi. Praktycznie skakała z radości, gdy zakończyła rozmowę, a dzień przed szkoleniem, ledwo mogła zasnąć, zbyt nabuzowana emocjami, ale też lekkim poddenerwowaniem.
Wiedziała, że nie ma czym się martwić, bo będzie pod dobrą opieką i idzie po to, żeby dopiero się uczyć. Ten niewielki kontakt z końmi, który miała, dzięki Tabitcie nie był wystarczający, by mogła ot tak pewnie wsiąść na konia i jechać, co to, to nie! Sonia nie bała się ich, miała okazję nawet pomóc w czyszczeniu podopiecznych ojca przyjaciółki, ale na pewno nie przeceniała swoich sił. Dlatego też umówiła się na trening z Naomi, w ogóle nie narzekając na to, że będzie jeździła na lonży. To nie była żadna ujma, a zwykła nauka i sprawdzenie też jej raczej nikłych umiejętności, ot.
Przyszła dwadzieścia minut wcześniej, tak jak poprosiła ją trenerka. Biorąc pod uwagę, jak Orchard był duży, Sonia cieszyła się, że chociaż zdarzyło jej się tu już być, najczęściej gdy odwiedzała Tabithę. Ubrała swoje przylegające legginsy sportowe i wygodne buty, za to toczek pożyczyła od Quill. Niestety większą ilością sprzętu jeździeckiego nie dysponowała, a nawet ten, który już miała, nie należał do niej. Co jak co, ale Rosjanka nie miała wystarczającej ilości pieniędzy, by już odkupić się w wyposażenie.
Nie podeszła od razu do blondynki, bo nawet nie wiedziała, jak jej trenerka wyglądała. Dopiero ta przywitała się z nią, zwracając uwagę nastolatki, która uśmiechnęła się do niej.
- Tak, to ja i miło mi - potwierdziła i pomimo, że powtarzała sobie w głowie, że nic wielkiego się nie dzieje, wciąż czuła się onieśmielona. Pierwszy raz zawitała w Orchardzie jako uczennica, więc czuła się trochę tak, jakby nigdy wcześniej nie wpadała do stajni i nie szukała Tabithy. - Tak, jestem! - potwierdziła, znowu czując się bardziej podekscytowana, niż zestresowana, gdy zorientowała się, że pozna konia, na którym przyjdzie jej trenować. Szczerze nie miała żadnych predyspozycji, co do rasy czy wielkości, ale wciąż spojrzała z uznaniem na Angusa. Co jak co, ale nie podejrzewała, że będzie miała okazję jeździć na tak wysokim koniu.
- W porządku, a w razie czego mogę się pytać o cokolwiek? - spytała, tak asekuracyjnie, chociaż wiedziała już, że postara się wszystko zrobić od początku do końca samodzielnie. Była zbyt ambitna i nauczona, żeby liczyć na siebie, by w pierwszej kolejności zwracać się do kogoś o pomoc, chyba że serio już nie wiedziała, co robić. Jednak teraz przypominała sobie, że musi być dla siebie wyrozumiałą, bo to, że zechce wszystko zrobić sama, może jej jedynie utrudnić naukę, a przecież nie o to w tym wszystkim chodziło.
Na razie Rosjanka złapała pewniej kantar i wzięła głębszy wdech, próbując uspokoić trochę szybko bijące serce.
- Hej, Angus - przywitała się łagodnie z wałachem i jednocześnie liczyła na to, że zwróci jego uwagę. Zanim weszła do boksu, przyjrzała się, jak zachowuje się koń - czy jest w miarę spokojny i czy w ogóle interesuje się tym, co dzieje się wokół niego. Sonia musiała sama sobie przyznać, że rozmiary jej wierzchowca robiły na niej wrażenie. Ostatecznie otworzyła boks i przymknęła za sobą drzwi, żeby przypadkiem Angus nie postanowił wyjść na spacer. Ostatecznie Naomi nie dobrałaby jej agresywnego konia, prawda?
Postarała się nie zachodzić od tyłu do wałacha i też nie podeszła do niego od razu, próbując założyć mu kantar. Na razie chciała krótko zapoznać się z koniem i również pozwolić mu na to samo. Dlatego jeśli wcześniej Angus nie wykazywał zainteresowania Sonią, ta zacmokała i zwróciła się do niego po imieniu, mając nadzieję, że olbrzym chociaż spojrzy w jej stronę.
- Hej, mały! My się jeszcze nie znamy, prawda? - zwróciła się do niego łagodnie i może dobór określenia "mały" był średnio trafny, jeśli chodzi o Angusa, ale Aristova miała w zwyczaju tak mówić do zwierząt. Jednocześnie wyciągnęła do konia otwartą dłoń i zostawiła dystans, pozwalając, by wałach zmniejszył go, jeśli zechce, a jak to zrobi, to żeby mógł spokojnie zapoznać się z zapachem Sońki, szczególnie, że był dla niego nieznany.
Jeśli udało się to wszystko zrobić Sonii, a Angus nie miał nic przeciwko obecności Rosjanki, ta spokojnie podeszła do niego od przodu.
- Założę ci kantar, dobrze? - oczywiście nie oczekiwała od konia odpowiedzi, ale zwracanie się do niego pomagało jej w wykonywaniu zadania. Rosjanka wzięła sporych rozmiarów kantar wierzchowca i dała mu czas na obwąchanie go, jeśli Angus zechciał. Aristova przez krótki moment ustawiała sobie wyposażenie i z tryumfem uśmiechnęła się, gdy go przygotowała.
- O rany, wysoki jesteś! - Sońka stęknęła, gdy musiała wspiąć się trochę na palce, żeby móc nałożyć kantar wałachowi. Jeśli ten nie uciekał nigdzie łbem i wszystko poszło po mażle, to Sonia upewniła się, że kantar wygodnie leży i na koniec zapięła go i uwiąz do niego. - Okej, to możemy wychodzić! - oznajmiła swojemu dzisiejszemu wierzchowcowi i otworzyła drzwiczki od boksu. Pierwsza wyszła na korytarz i starała się nie ciągnąć Angusa, ale też pilnowała, żeby przypadkiem nie umknął jej nigdzie. Co jak co, ale jeśli olbrzym postanowiłby gdzieś sobie pójść, to Rosjanka zdecydowanie nie miałaby wystarczająco siły, by bawić się z nim w siłowanie, więc w duchu liczyła na współpracę.
Jeśli do tej pory wszystko szło, tak jak miało iść, to Sonia przywiązała Angusa za pomocą węzła bezpieczeństwa, który pokazała jej Tabitha jak wykonywać i podrapała go po szyi, zadowolona, że jak na razie nie ma żadnych hec i może zabrać się za czyszczenie. Najpierw sięgnęła po gumowe zgrzebło i twardą szczotkę, o którą będzie czyścić zgrzebło i znowu przybliżyła je pod pysk konia, by ten mógł zapoznać się z rzeczami. Sonia zaczęła czyścić swojego wierzchowca od górnej części szyi i wykonywała krótkie, koliste ruchy gumowym zgrzebłem, obserwując, jak Angus reaguje na czyszczenie, by ewentualnie zmniejszyć siłę nacisku. Starała się nie pomijać żadnego miejsca, gdy sukcesywnie szła w kierunku zadu, przy którym szczególnie uważała na reakcję olbrzyma. Gdy jedna strona była gotowa, powtórzyła tak z drugą, obchodząc od tyłu wałacha, ale zachowując przy tym znaczną odległość. I ponownie, zaczęła od szyi i skończyła na zadzie, starając się nie pomijać żadnego miejsca. Potem twardą szczotką przejechała po górnej części ciała Angusa, znowu zaczynając od szyi i unikała delikatnych miejsc, jak nogi i podbrzusze. Te miejsca, gdy znowu wyczyściła dwie strony, oczyściła szczotką o miękkim włosiu i na koniec przejechała jeszcze dłonią po sierści wałacha, sprawdzając czy nigdzie nie jest sklejona i przy okazji znowu podrapała go po szyi, nie mogąc oprzeć się pokusie. Sprawdziła czy w grzywie olbrzyma nie ma żadnych zanieczyszczeń, tak samo jak w ogonie i jeśli niczego nie było, sięgnęła po kopystkę.
- No dobra, teraz będzie zabawnie - stwierdziła sama do siebie, ale skoro już tak daleko zaszła, to nie zamierzała się zatrzymywać. Dlatego też stanęła bokiem do przedniej nogi Angusa, stając tyłem do jego pyska, przyłożyła dłoń do kończyny i pochyliła się, jednocześnie przejeżdżając ręką po wewnętrznej stronie, aż do kopyta i naparła delikatnie swoim ciężarem ciała na nogę, mając nadzieję, że będzie to dodatkowy sygnał dla wałacha, by podnieść kończynę. Jeśli wszystko dobrze poszło, to Sonia najpierw szczotką kopystki usunęła luźne zabrudzenia, a następnie ostrą te bardziej wymagające, jak kamyczki i uważała, żeby nie naruszyć strzałki. Po wszystkim puściła nogę Angusa i przeszła do tylnej po tej samej stronie, powtarzając proces. Podobnie było z resztą kopyt.
- Jest okej? - spytała z uśmiechem Naomi, ciekawa czy nie pominęła jakiegoś procesu. Szybko też odłożyła sprzęt do czyszczenia w te samo miejsce, skąd je wzięła, bo absolutnie nie chciała bałaganić i szanowała cudze wyposażenie. Aristova była całkiem zadowolona z efektu, ale jej amatorskie oko mogło wielu rzeczy nie zauważyć i była gotowa wysłuchać rad czy nawet konstruktywnej krytyki. A Angusowi na pewno nie zaszkodzi, jeśli znowu zostanie podrapany po szyi, co też Sonia zrobiła, bo po prostu chciała.

@Naomi Eaton @Angus
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
14
lat
181
cm
Ujeżdżenie
Mały Sport & Rekreacja
Dla Angusa, podobnie jak Naomi, weekendy były zdecydowanie bardziej zajmujące od normalnych dni tygodnia. Treningi z początkującymi jeźdźcami nie były mimo wszystko tak intensywnie jak sportowe, więc wałach nie narzekał na to - w zasadzie było mu wszystko jedno, ile miał "przewieźć" osób jednego dnia. Także instruktorka nie była już dla niego obca, a widząc znajomą twarz, nieco bardziej zainteresował się tym, co działo się poza jego boksem. Podszedł do drzwi boksu i wystawił przez nie ogromny łeb, swoim wzrokiem po chwili napotykając kogoś, kto był dla niego zupełnie nowy. Wbrew jej obawom, nie mogła trafić na przyjaźniejszego i spokojniejszego konia, czego można się było nie spodziewać, patrząc po posturze i rozmiarach wałacha. W rzeczywistości najgorsze, co mogło ją spotkać, to bycie zalizaną na śmierć. W przenośni albo i na serio...
Kiedy usłyszał swoje imię z ust Sonii, skierował nań oboje uszu w wyraźnym zainteresowaniu. Widząc, że próbuje się zapakować do środka boksu, uprzejmie usunął się do środka o parę kroków, robiąc jej tym samym miejsce do działania. Nie musiała się obawiać tego, że wałach na własną rękę gdzieś sobie wyjdzie - mógłby co najwyżej zajść do paszarni, gdyby akurat stajenny spóźniał się z obiadem. W gruncie rzeczy nie w głowie były mu ucieczki, a zamykając za sobą drzwi, Rosjanka mogła zabrać sobie drogę ucieczki, gdyby zaszła taka potrzeba. Na to oczywiście się nie zapowiadało, ale w przyszłości może trafić na mniej łagodne konie, prawda?
Obserwował ją uważnie, ale nie miał nic przeciwko temu, żeby do niego podeszła. Widząc w jej rękach swój własny kantar, już wiedział, co się święci. Delikatnie trącił wyciągniętą dłoń miękkimi, różowymi chrapkami, wciągając przy tym jej zapach i delikatnie łaskocząc skórę subtelnym dotykiem. Naturalnie liczył na jakieś smaczki, jak każdy koń będąc łasuchem, ale tym razem musiał obejść się ze smakiem. Odruchowo już opuścił głowę, tak, aby dziewczyna mogła swobodnie ubrać na niego kantar, bo wbrew pozorom był świadomy swojego wzrostu i tego, że najzwyczajniej w świecie mógł być dużą przeszkodą w codziennych czynnościach. Nie przeszkadzał jej w tym w żaden sposób, cierpliwie czekając na dopięcie paska oraz uwiązu, co pewnie i tak zajęło jej mniej czasu niż niektórym adeptom.
Po chwili wyszedł za nią na korytarz, rozglądając się przez chwilę. Nic nie przyciągnęło jego uwagi, tak więc ruszył powolnym krokiem za Sonią, idąc lekko za nią i w żadnym wypadku nie próbując jej wyprzedzać. Dostosował swój krok do jej tempa, na dobrą sprawę mogąc iść cały dzień na myjkę, bo gdzie by mu się miało spieszyć? Nie nadwyrężał jej uprzejmości i dotrzymywał jej kroku, wkrótce trafiając na miejsce. Ziewnął jedynie przeciągle, zaraz jednak zainteresowaniem wracając do dziewczyny, gdy tylko podrapała go po szyi. Jak na wielką przytulankę przystało, uwielbiał to, więc przyjął to z zadowoleniem, podobnie jak kolejne etapy czyszczenia. Nawet zwykłe szczotkowanie było dla niego jak prawdziwe spa, kiedy mógł zostać podrapany w najbardziej niedostępnych miejscach. Powoli też zaczynał się ten etap, kiedy zmieniał sierść z zimowej, więc jeśli Sonia była alergiczką, to mogła się nakichać za wszystkie lata w związku z latającą dookoła sierścią. Taki już był urok niegolonych koni, a Angus zupełnie tego nie potrzebował.
Przy szczotkowaniu takich partii ciała jak na przykład zad wałach nie powstrzymał się przed robieniem min. Poruszając zabawnie wargą, wręcz sam się pchał pod dłonie dziewczyny, w ten najprostszy sposób pokazując jej, że robiła to dobrze. Co prawda nie jemu było oceniać, czy po tym czyszczeniu był czystszy niż przed nim, ale nie należał do brudasów, więc nie miała też tyle roboty.
Czyszczenie kopyt mogło należeć do niezapomnianych przeżyć. Jak na rasę zimnokrwistą przystało, poza bujnymi szczotkami pęcinowymi miał też bardzo duże kopyta, co mogło być dla Sonii lekkim szokiem, jeśli była przyzwyczajona do lekkich ras. Poproszony o podanie nogi, zrobił to grzecznie, a swój ciężar rozłożył na pozostałe trzy nogi, nie uwalając się na Rosjance całym swoim ciężarem. Grzecznie wyczekiwał końca czyszczenia, będąc w tym czasie skupionym na tym, żeby przypadkiem nie stracić równowagi. Tylko tego brakowało, żeby prawie tonowe zwierzę przewróciło się na środku korytarza.
W końcu udało się uporać z całym czyszczeniem. Niemalże rozumiejąc, co mówi początkująca, spojrzał na Naomi, jakby też oczekiwał werdyktu. Zaraz jednak Sonia znowu zagrabiła sobie całą jego uwagę, drapiąc po szyi. Ale tym razem nie pozostał jej za to dłużny! Wygiął szyję, aby dosięgnąć jej miękkimi wargami i zaczepić dłoń, plecy czy co tam akurat było mu najbliższe. Nie robił tego z zamysłem gryzienia, a jedynie takiego niewinnego zaczepiania. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie!

@Naomi Eaton @Sonia A. Aristova
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Szukam początkujących jeźdźców.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Dla użytkownika

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
- Oczywiście, po to tu jestem - odpowiedziała z uśmiechem, świadczącym o gotowości do udzielania odpowiedzi na wszystkie pytania, nawet te, które mogły się wydawać głupie lub oczywiste. Lubiła uczniów, którzy mieli ich wiele, choć nie spotykała ich zbyt często. Chyba, że weźmiemy pod uwagę dzieci, które zawsze miały tysiące pytań, niekoniecznie związanych z tematem....
Nie przeszkadzała jej jednak samodzielność Soni. Wręcz przeciwnie - z zainteresowaniem i zadowoleniem przyglądała się poczynaniom Rosjanki, która radziła sobie nad wyraz dobrze z Angusem. To, że nie miała stroju jeździeckiego, absolutnie nie miało żadnego wpływu na to, jak wypadała w oczach Naomi. O wiele bardziej interesowało ją podejście do samego zwierzęcia - w tym przypadku wyjątkowo delikatne i przyjazne - oraz staranność przy czyszczeniu. Chociaż zrobiła to bardzo starannie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, to nie zajęło jej to nie wiadomo ile czasu. Bardzo dobrze, bo nie miały go za wiele, a konie na ogół szybko zaczynały się nudzić. Angusowi akurat cierpliwości nigdy nie brakowało. Skoro już mowa o nim, to Naomi również posmyrała go palcami po szyi. Zanim Sonia przystąpiła do czyszczenia kopyt, instruktorka przejechała dłonią po grzbiecie wałacha, a potem pod jego brzuchem, sprawdzając, czy sierść rzeczywiście była czysta.
- Wielkie ma te kopyta, co? - Zagadnęła, czekając w gotowości na pomoc w nakłonieniu karego do podniesienia nogi. Jak się okazało, nie było to konieczne, bo Sonia poradziła sobie z tym bardzo dobrze.
- Dobra robota - przyznała. - Angusowi chyba też się podobało, sądząc po jego minach - uśmiechnęła się, zaraz jednak wracając do konkretów. - Osiodłasz go? - Zapytała, zaraz oferując też swoją pomoc, bo... tym razem nie wystarczyło tylko położyć siodła na końskim grzbiecie i zapiąć popręgu. Angus, zważywszy na swoją specyficzną budowę ciała, musiał chodzić z napierśnikiem umocowanym do siodła. Te parę skórzanych pasków nadawało siodłu stabilizację i zapobiegało przed zsunięciem się go na bok czy do tyłu. Dla większości laików był to jednak prawdopodobnie obcy przedmiot.
Poczekała więc aż Sonia ułoży na grzbiecie Angusa czaprak, a potem wszechstronne siodło, które było przypisane do wałacha. Trzeba przyznać, że na jego grzbiecie wyglądało ono jak zabawka... Naomi przypięła do niego popręg, wiedząc, na którą dziurkę zrobić to najlepiej, po czym przełożyła przez łeb wałacha napierśnik, a przez pasek, który przebiegał między przednimi nogami, przewlokła popręg by ostatecznie zapiąć go do siodła. Pozostałe paski napierśnika zapięła do siodła i ponownie zrobiła przestrzeń dziewiętnastolatce. Do wyjścia ze stajni dzieliło je już tylko założenie ogłowia.
- Możesz mu ściągnąć kantar bez obaw, nigdzie nie pójdzie - zapewniła Sonię. - Wiesz jak zakłada się ogłowie? - Upewniła się. W razie potrzeby udzieliła jej odpowiednich instrukcji, a jeśli jej pomoc okazała się zbędna, to związała jedynie wodze, żeby nie przeszkadzały podczas lonżowania. Przypięła lonżę do kółka wędzidłowego, po czym ponownie zwróciła się do Soni. - W drogę. Pójdziemy na halę, dość mocno dzisiaj wieje - zdecydowała i wraz z adeptką i koniem udała się we wspomnianym kierunku, upewniając się tylko, że Sonia nie zapomniała zabrać ze sobą kasku, bez którego nie mogłaby wsiąść.

Hala rekreacyjna była najmniejszą ze wszystkich, ale nie było to takie złe, biorąc pod uwagę, że Naomi miała ją przez większość czasu tylko dla siebie i swojej szkółki. - Kiedy ostatnio jeździłaś? - Zagadnęła, podchodząc z Angusem do schodków. Wsiadanie z nich było o niebo prostsze, zwłaszcza na wysokie konie, a w dodatku było zdrowsze dla końskiego kręgosłupa. Od razu podciągnęła popręg - co zawsze było warto zrobić tuż przed wsiadaniem, a potem po kilkunastu minutach jazdy - i opuściła strzemiona z obu stron siodła, na oko dobierając ich długość pod Sonię. Następnie poprosiła ją o założenie kasku i dała zielone światło do wdrapania się na koński grzbiet. Wówczas mogła już porządnie wyregulować strzemiona, sugerując się przy tym odczuciami dziewczyny. Następnie odeszła kawałek z koniem, oglądając się na siedzącą na jego grzbiecie Rosjankę. W pewnym momencie zatrzymała się i wzięła do ręki leżący na ziemi bat przeznaczony do lonżowania koni i odesłała Angusa na koło, czyli mową ciała kazała mu odsunąć się i rozpocząć ruch po kole, którego Naomi stanowiła centrum. Już pierwsze chwile Soni w siodle miały jej co nieco powiedzieć, w zależności od tego, jak trzymała wodze, oraz jaką pozycję przyjęło jej ciało.

@Sonia A. Aristova @Angus
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
Początkowe obawy Sonii związane z Angusem, które wynikały z jego dużych gabarytów, coraz bardziej mijały, gdy widziała, jak delikatny jest wałach. Oczywiście dalej wolała dmuchać na zimne, bo ostatecznie nie była dobrze zaznajomiona z podopiecznym Orchard Stable, ale czasami Rosjanka nie mogła aż powstrzymać uśmiechu, gdy widziała, jak koń relaksuje się podczas czyszczenia i jak chętnie z nią współpracuje. Szczególnie przy kopytach, bo chociaż Sonia nie miała wielkiego doświadczenia z kopytnymi, więc nie miała wielkiego porównania, to wciąż zrobiła wielkie oczy.
- Chętnie zobaczyłabym kiedyś rozmiary kucykowe, dla porównania - przyznała z cichym śmiechem w głosie, a potem dokończyła czyszczenie Angusa, który zaczął ją zaczepiać. Aristova zachichotała, rozbawiona reaktywnością wałacha i czuła, jak początkowy strach coraz bardziej znika. Jak tak dalej pójdzie, to pewnie będzie podrzucała dodatkowe marchewki swojemu dzisiejszemu wierzchowcowi, za każdym razem, kiedy będzie odwiedzała w stajni Tabithę.
Dziewczyna uśmiechnęła się, słysząc pochwałę Naomi. Oczywiście nic by się nie stało, gdyby czegoś najzwyczajniej w świecie nie wiedziała lub pominęła, ale wciąż cieszyła się, że dała radę sama z tą częścią i że obserwacje przyjaciółki oraz małe pomaganie, gdy ta przygotowywała konie do jazdy, nie poszły na marne.
- Postaram się... - zgodziła się, aczkolwiek mniej pewnie. Jednak nie poddawała się od razu, ale najpierw przyjrzała się przygotowanym rzeczom przez instruktorkę i pewna część wyposażenia przykuła jej uwagę. - Przepraszam, a co to jest i do czego służy? - spytała, wskazując na napierśnik, bo nawet jeśli domyślała się, do czego mógł służyć, to wciąż nie wiedziałaby, jak poprawnie go założyć i kiedy. Na całe szczęście nie musiała tego zrobić, bo Naomi się tym zajęła, po tym, jak Sonia nałożyła czaprak, a na nie siodło. Akurat tyle wiedziała o siodłowaniu. Z cichą ulgą zauważyła też, że blondynka zajmuje się popręgiem i uważnie obserwowała, jak to wykonuje.
- Jedynie widziałam, ale mogę spróbować - wyznała i ściągnęła kantar Angusowi, ufając słowom instruktorki, że wałach nigdzie się nie wybierze. Potem sięgnęła po ogłowie i ułożyła je sobie w dłoniach, prawą ręką łapiąc za pasek, który będzie za uszami, a lewą, otwartą dłonią złapała wędzidło. Wyraźnie skupiona, stanęła bokiem do wierzchowca i przyłożyła metal do jego chrap, a kciukiem znalazła przestrzeń między zębami konia i spróbowała połaskotać jego podniebienie, dając znać by ten otworzył pysk. Jeśli się jej udało, to wepchnęła wędzidło do środka i spróbowała umieścić pasek za uszami, by wszystko ładnie ułożyło się na głowie wałacha, by móc na samym końcu wszystko zapiąć. I oczywiście Sonia nie zapomniała o poklepaniu Angusa, cicho dziękując za współpracę i po prostu dlatego, że kontakt z nim sprawiał jej coraz większą przyjemność.
Rosjanka przytaknęła swojej instruktorce i wzięła swój kask, idąc za nią we wspomniane miejsce.

Sonia wiedziała, że to trochę głupie, że znowu poczuła ten dziwne ssanie w brzuchu wynikające ze zdenerwowania, ale nic nie mogła na to poradzić. Gdy przygotowywała Angusa, przez chwilę nie myślała o pierwszej jeździe z trenerką, bo była bardziej skupiona na koniu - to jak reaguje i czy prawidłowo wykonuje czynności. Teraz, gdy znalazła się na hali rekreacyjnej i właśnie zakładała toczek, znowu uderzyła ją świadomość tego, co ją czeka.
I pomimo zrozumiałego zestresowania, bo mimo wszystko to będzie jej pierwszy raz, wciąż nie mogła się doczekać.
- Chyba, kiedy jeszcze mieszkałam w Jakucku i dziadek posadził mnie na konia jakuckiego - przyznała z rozbawieniem, przez chwilę przypominając sobie, jak jako małe dziecko kurczowo przytuliła się do niewielkiego konika, bo nie bardzo wiedziała, co ma robić. - Były jeszcze bardziej włochate, niż Angus - dodała z trochę nostalgicznym uśmiechem i podrapała karego wierzchowca za uszami. Musiała stanąć na palcach, by to zrobić, ale w ogóle jej to nie przeszkadzało. - Tak poza tym mam przyjaciółkę, która dużo jeździ na koniach i czasami przychodzę do niej do stajni. Miałam okazję zobaczyć jak przygotowuje konia do jazdy i jak jeździ - wyjaśniła, skąd jej małe obeznanie w czyszczeniu zwierząt.
Potem skorzystała ze schodków, by móc wejść na Angusa. Usiadła w siodle i nie mogła powstrzymać się od trochę napiętego, krótkiego śmiechu.
- Wow - może mało elokwentnie wyraziła swoje wrażenia, ale średnio się tym przejmowała. Było wysoko, co tu dużo mówić. I na pewno nie chciałaby zaliczyć upadku z grzbietu Angusa.
Pomogła Naomi ustawić długość strzemion do jej nóg, poprzez mówienie, jak czuje się z danym ustawieniem.
Wiedziała, że koń zaraz ruszy z miejsca, ale wciąż pierwszy krok był dla niej zaskakujący. Sam fakt, że właśnie jeździła był dla niej czymś niesamowitym i też trochę przytłaczającym, bo właśnie miała pod sobą żywe zwierzę, które miało swoje usposobienie, sposoby reagowania, strachy czy nawet kaprysy. I to chyba było dla Sonii czymś, co powodowało, że miała ochotę się śmiać, bo cholera jasna to naprawdę robiło wrażenie.
Jednak pomimo tego, że zaczynała się coraz bardziej czuć jak dziecko w sklepie z cukierkami, opamiętała się i skupiła się na technice. Nogi przylegały do boków Angusa i starała się trzymać obciągniętą w dół. Siedziała prosto, ale pozwalała, by jej ciało delikatnie kołysało się w rytm kroków konia. Wodze złapała tak, że mały palec i kciuk znajdował się na wierzchu, a reszta palców pod spodem. Jej zgięte łokcie prawie tworzyły kąt prosty i nie były przyklejone do jej tułowia, tylko były delikatnie wysunięte do przodu.

@Naomi Eaton @Angus
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
14
lat
181
cm
Ujeżdżenie
Mały Sport & Rekreacja
Siodłanie nie należało do najciekawszych czynności. Przy czyszczeniu przynajmniej mógł być podrapany w najbardziej niedostępnych miejscach, ale nakładanie sprzętu było po prostu nudne. Było mu zresztą wszystko jedno, co w zasadzie nakładają na jego grzbiet, dlatego stał w miejscu, jedynie odciążając prawy tył czy czasami spoglądając na Naomi bądź Sonię z miną "szybciej, błagam". Odzwyczaił się już nawet od nabierania powietrza przy zapinaniu popręgu, chociaż ten i tak zawsze lepiej było sprawdzić, żeby przypadkiem nie wylądować pod koniem.
Nakładanie ogłowia nie było już tak obojętne jak czapraka i siodła. Już widząc w dłoniach instruktorki własne ogłowie, schylił potulnie łeb, dzięki czemu Sonia mogła w miarę wygodnie mu je nałożyć. Nie oponował przed założeniem wędzidła, od razu otwierając pysk i przyjmując kiełzno, które przemielił w pysku parę razy, podczas gdy Rosjanka zapinała wszystkie paski na jego głowie. Wtedy mógł też wrócić głową do "normalnej" dla siebie wysokości, po czym parsknął głośno i potrząsnął łbem. Eh, znowu do roboty.
U boku dziewczyn wyszedł ze stajni, kierując się na już dobrze znaną sobie halę rekreacyjną. W drodze dorównywał prowadzącej kroku, nie odczuwając nawet specjalnej potrzeby, żeby rozglądać się na boki. Omiótł jedynie halę wzrokiem, jakby upewnić się, że są tu sami. Było mu to stosunkowo obojętne, ale z drugiej strony zawsze raźniej było w towarzystwie innego konia. Tym bardziej, że Angusa czekała najprawdopodobniej sama lonża, a nie ukrywajmy, że to nie było zbyt ciekawe zajęcie.
Zatrzymał się przy schodkach, próbując się otrzeć o Sonię wielkim łbem, podczas gdy Naomi dopasowywała długość strzemion. Przy wsiadaniu nawet się z miejsca nie ruszył, wyrozumiale czekając, aż młoda adeptka zapakuje się w siodło, co przy takich pierwszych podejściach mogło być trudne, tym bardziej że był wysoki. Dał im jeszcze chwilę na ostatecznie wyregulowanie strzemion, po czym w końcu ruszył z miejsca z nowym jeźdźcem. Szedł stosunkowo wolno, ale nie powłóczył nogami. Dopiero odesłany na koło zaczął iść nieco bardziej aktywnie, chociaż dalej nie przykładał do tego większej wagi. Najważniejsza w tym momencie była Sonia, co Angus wykorzystywał, idąc tak, jak mu się podobało. Nie dało mu się jednak zarzucić żadnych większych odchyłów, a co najwyżej lekkie rozleniwienie.

@Naomi Eaton @Sonia A. Aristova
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Szukam początkujących jeźdźców.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Dla użytkownika

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
- Podejrzewam, że byłyby o 4/5 mniejsze. Te są prawie wielkości talerza - zawtórowała jej śmiechem. Mimo to zdecydowanie wolała Angusa od jakiegokolwiek kucyka - był nie tylko praktyczniejszy, ale też zdecydowanie mniej kłopotliwy w obsłudze, bo kucyki, jak powszechnie wiadomo, rządziły się swoimi prawami i były jednostkami niepodlegającymi komukolwiek.
Rzecz jasna wyjaśniła Soni, do czego służy napierśnik, poza jego funkcją dość obrazowo zdradzając również, co mogłoby się wydarzyć bez niego. Niektóre rasy koni nie mogły się bez tego obejść, choć także całkiem pokaźna liczba sportowych, gorącokrwistych koni korzystała z napierśników, zwłaszcza jeśli były to konie skokowe.
Z całą resztą Sonia poradziła sobie śpiewająco, więc nic dziwnego, że gdy później, na hali, odpowiedź na zadane pytanie wprawiła Naomi w osłupienie. Aż obejrzała się na dziewiętnastolatkę z wyraźnym zdziwieniem wymalowanym na twarzy; spodziewała się raczej usłyszeć, że rok, dwa lata temu, ale nie we wczesnym (jak się domyślała) dzieciństwie. I to jeszcze w Jakucku! Co prawda słyszała, że dziewczyna mówi z akcentem, ale to miasto leżało przecież na drugim końcu świata....
- Wow, muszę przyznać, że teraz to mnie zaskoczyłaś - powiedziała, patrząc na Sonię z czystą ciekawością. - Po tym, co pokazałaś w stajni, byłam pewna, że regularnie masz kontakt z końmi. Co to za przyjaciółka? Ma własnego konia? - Dopytała, ciekawiąc się, czy przypadkiem nie znała Tabithy osobiście. Orchard był co prawda olbrzymi, ale świat jeździecki miał to do siebie, że każdy wiedział o każdym, więc istniał cień szansy, że Nao wiedziała, o kogo chodzi. W gruncie rzeczy nie było to jednak tak istotne.
- I jak pierwsze wrażenia? - Zagadnęła z uśmiechem, widząc, że Sonia była wręcz lekko onieśmielona rozmiarami Angusa. Naomi potrafiła postawić się na jej miejscu, bo sama dość często musiała na niego wsiadać, żeby przypomnieć mu jak poprawnie pracuje się pod siodłem. Niestety, chodząc pod początkującymi jeźdźcami, mimowolnie tracił te umiejętności.
- Zaczniemy od rozgrzewki - odezwała się po dwóch okrążeniach stępa, które powinny wstępnie przyzwyczaić Sonię do ruchu konia. W siodle siedziała poprawnie, ale jakby w trochę wymuszony sposób, o czym świadczyła konieczność ciągnięcia pięty w dół. Ćwiczenia, które miała zaproponować, miały doprowadzić do naturalnego i niewymuszonego ułożenia nogi w tej pozycji.
- Najpierw krążenia ramion - jeśli się boisz, możesz je robić pojedynczo, a drugą ręką trzymać się przedniego łęku siodła - powiedziała, standardowo polecając zacząć od krążenia ramion w przód, dopiero potem w tył, a jeśli Sonia odważyła się puścić obie ręce, to wreszcie i na przemian. Miało to na celu przede wszystkim wyprostowanie pleców i rozluźnienie mięśni poprzez poruszanie nimi, a także poprzez skupienie się na czym innym, niż fakt siedzenia na koniu. Paradoksalnie takie proste rzeczy potrafiły zmienić wszystko. Ich kolejną, niezaprzeczalną zaletą było to, że pozwalały się pewniej poczuć w siodle, bo głęboko w nim usadzały, sprawiając, że człowiek od razu zyskiwał lepszą równowagę, a z tą początkujący zawsze mieli największy problem. Po rozruszaniu barków, Naomi poprosiła Sonię o położenie rąk na biodrach i wyjęcie nóg ze strzemion. Jej zadaniem stało się naprzemienne wyciąganie nóg jak najdalej w przód, a potem jak najdalej w tył, bez pochylania się korpusem. Podczas gdy lewa noga szła do przodu, prawa powinna iść do tyłu, jak podczas wykonywania nożyc, tylko że na siedząco. Nie było to wygodne, ale przynosiło oczekiwane efekty w zasadzie od razu. Sonia prawdopodobnie nie była tego świadoma, ale to ćwiczenie usadziło ją w najgłębszym punkcie siodła i ustawiło jej miednicę w optymalny sposób.
- Na pewno widziałaś, jak twoja przyjaciółka nieraz wstawała i siadała z powrotem w siodle, gdy koń poruszał się kłusem. Zaczniemy teraz podstawy anglezowania, na początku w stępie, żebyś nie martwiła się prędkością - wyjaśniła Soni kolejne kroki, zawsze lubiąc dokładnie informować swoich uczniów o tym, co będzie się działo i czego mogą się spodziewać. Dzięki temu ich obawy były mniejsze.
- Kiedy powiem "raz", wstaniesz w siodle, a na "dwa" usiądziesz z powrotem. W stępie jest dużo trudniej, ale od czegoś trzeba zacząć. Wstając, spróbuj wypychać biodra do przodu. Złap z powrotem strzemiona i możemy zaczynać - poinstruowała dziewczynę, a gdy ta już była gotowa do rozpoczęcia zadania, Naomi zaczęła "odliczanie".
W międzyczasie, trzeba przyznać, że bardzo dyskretnie, kontrolowała Angusa, czy może raczej jego tempo. Widziała, że bardzo mu się nie chce, lecz niestety nie wchodziło to w grę - zamknęła go w tzw. trójkącie utworzonym z pomocy, czyli (zakładając, że poruszał się w lewo), lewej ręki w której trzymała wodze oraz prawej, w której trzymała bat ujeżdżeniowy. Obie tworzyły niejako ramiona trójkąta, którego podstawą był koń, a Naomi wierzchołkiem. Przesuwając bat w stronę zadu konia, na wysokości stawów skokowych, prowokowała go więc do energiczniejszego kroczenia, które w razie potrzeby wzmogła także cmoknięciem.

@Sonia A. Aristova @Angus


/PS. Sama się pomyliłam we wcześniejszym poście, bo pierw napisałam, że wodze są związane, a potem, że Sonia je trzyma - więc dla sprostowania, wodze dalej są związane, żeby mogła mieć wolne ręce i żeby wodze się nie plątały. 😅
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
Rosjanka podejrzewała, że rzeczywiście kopyta kucyka mogą być aż o tyle małe. Mimo tego na pewno nie chciałaby dostać w nogę i z takiego kopytka, a podejrzewała, że jeśli chodzi o temperament, to prędzej można było spodziewać się po mniejszych konikach ewentualnego takiego zachowania, niż po takim Angusie, dajmy przykładowo. No, ale oczywiście pozostawała kwestia podejścia do samego zwierzęcia, bo Sonia na pewno nie zwalałaby na wierzchowca, jeśli człowiek ot tak przemieszcza się wokół niego, bez uwzględnienia tego, że konie mają inne pole widzenia i najzwyczajniej w świecie mogą się wystraszyć, gdy nagle poczują kogoś, kto kręci się przy ich zadzie. Wciąż, kucyki były zdecydowanie bardziej uparte, co miało swoje plusy i minusy.
Aristova uśmiechnęła się ze skrępowaniem, a nawet zaczęła się przecierać swój kark, ale wciąż było widać, że było jej miło usłyszeć komplement od trenerki, nawet jeśli miała problem z przyjęciem go.
- Dziękuję. Tabitha Quill i tak, ma własnego konia. Możliwe, że możecie ją kojarzyć, bo jest córką właściciela stadniny - odparła, zaciekawiona czy jej przyjaciółka miała okazję poznać trenerkę i na odwrót. Sonia jeszcze tak mocno nie siedziała w świecie jeździeckim, ale podejrzewała, że tu się po prostu kojarzyło siebie nawzajem, jak to z każdym światkiem. Nawet sama Aristova, pracując jako zwykła asystentka, mniej więcej kojarzy paru przedstawicieli z wyższych sfer Eastbourne, którzy korzystali z usług biura architektonicznego, w którym pracowała.
- Wysoko - przyznała cichym śmiechem. - Ale podoba mi się - dodała i nie kłamała. Im dłużej przebywała z Angusem, tym mniej czuła się onieśmielona, szczególnie, że wałach był bardzo łagodny i przyjacielski, czym skradł serducho Rosjanki, która nawet nie miała nic przeciwko, gdy ten zaczął się ocierać o nią łbem, zapewne po to, żeby się podrapać, zanim jeszcze na niego wsiadła. Po prostu mu na to pozwoliła, zapierając się trochę mocniej, by nie stracić równowagi.
Sonia kiwnęła głową na znak, że była gotowa. Wysłuchała najpierw polecenia Naomi, a następnie starała się je wykonać. Spróbowała najpierw wykonać krążenie tylko jednym ramieniem, a gdy poczuła, że nie traci równowagi, to spróbowała obydwoma na raz. Przykładała się do ćwiczeń, nie wykonując ich na odwal, nawet jeśli jeszcze do końca nie wiedziała, jak te wpłyną na jej sposób jazdy. Podejrzewała, że chodzi o zachowanie balansu, wyczucie tego, jak siedzi w siodle, jak koń porusza się pod nią i o nabieranie coraz większej pewności siebie w znajdowaniu się na wierzchowcu. I Sonia musiała przyznać, że po tym, jak puściła się łęku, to jej uwaga w zachowaniu równowagi skupiła się na tym, jak siedzi w siodle i tego, jak ma przyłożone nogi do Angusa. Notabene, nie było ich tak łatwo utrzymać przy jego bokach, biorąc pod uwagę to, że nie była do tego przyzwyczajona. Złapała się na tym, że odruchowo chciała je przesunąć trochę do przodu i nie przykładać, aż tak łydki do ciała wałacha, ale gdy złapała się na tym (lub gdy Naomi na tym ją złapała), pilnowała się, żeby poruszać tylko ramionami.
Kolejne zadanie było trochę większym wyzwaniem dla Sonii. Położyła dłonie na biodrach, już z większą pewnością i wysunęła nogi z strzemion. Przez chwilkę skupiła się na tym, jak to jest jeździć z luźno zwisającymi nogami. Co tu dużo mówić, bała się, że zaraz zsunie się z siodła, ale jak się okazało, były to bezzasadne obawy. Dlatego też zaczęła wykonywać ćwiczenie. Podczas pierwszej próby złapała się szybko łęku, bo znowu miała wrażenie, że spadnie. Drugi raz było już lepiej, a kolejne razy zaczęła robić z większą swobodą. Przestała dopiero, gdy Naomi powiedziała, że wystarczy. I tak, Sonia nawet bez fachowej wiedzy poczuła, że teraz wygodniej siedzi jej się w siodle, a ciało ma bardziej rozluźnione, co dodało jej trochę pewności siebie.
Aristova wysłuchała trenerki i kiwnęła głową na znak, że rozumie polecenie. Doceniała to, że blondynka dokładnie wyjaśniła, co teraz będą robić. Zdecydowanie było to uspokajające i pozwalało to Sonii przygotować się na kolejne zadanie.
- Okej - dała znać, że jest gotowa, gdy ponownie wsunęła stopy w strzemiona. Po wcześniejszych ćwiczeniach czuła też, jak wygodniej jej nogi ułożyły się w nich i przy bokach Angusa, aczkolwiek dalej poczuła napięcie mięśni, których nie używała aż tak często, jak jeźdźcy.
Wiedźma skupiła się na głosie Naomi i gdy usłyszała "raz" podniosła się w siodle. Trochę straciła równowagę, więc wypchnięcie bioder ku przodowi średnio jej wyszło, ale nie przejmowała się tym. Usiadła na "dwa" i powtarzała proces, słysząc odpowiednie komunikaty trenerki. Im więcej "stójek" w siodle wykonywała, tym coraz rzadziej chwiała się i już nawet wyraźnie wypychała biodra do przodu. Rosjance ten ruch kojarzył się trochę z wyprowadzaniem mocnych uderzeń, które musiały wyjść z biodra, więc też podczas nich te były najpierw wypychane, a za nim szła noga. Dlatego też w miarę szybko załapała w czym rzecz, jeśli chodzi o tę część stawania w siodle, gorzej było z zachowaniem równowagi na poruszającym się zwierzęciu. Zauważyła, że utrzymanie równomiernie obciągniętych pięt pomaga, aczkolwiek musiała skupić się na, by utrzymać je w takiej pozycji. Starała się też nie upadać ciężko na grzbiet Angusa, bo nawet jeśli ten nie poczułby jej ciężaru, wciąż chciała obchodzić się z nim delikatnie. Więc koncentrowała się również na łagodnym wsiadaniu do siodła, co wymagało zaangażowania partii mięśni, o których nawet nie wiedziała, że posiada.

@Naomi Eaton @Angus

/Okej :uwu:
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Naomi Eaton
Awatar użytkownika
29
lat
174
cm
instruktor jazdy konnej
Nowi Zasobni Pracownicy
- Nazwisko kojarzę, ale dziewczyny nie - przyznała, co i tak potwierdzało wysnutą przez Sonię teorię, że w świecie jeździeckim wszyscy się znali. Nawet jeśli nigdy nie miała osobiście kontaktu z panem Quillem, to znała go ze słyszenia, prawdopodobnie jak wszyscy, którzy poważniej siedzieli w temacie i przykładowo, rozglądali się za najlepszą stajnią dla swojego podopiecznego. Wybór Naomi padł na Orchard, bo z różnych względów bardziej jej odpowiadał, ale na pewno miała jakąś opinię o sąsiedniej stajni.
- To najważniejsze - skomentowała, gdy Sonia zapewniła ją, że przełamała swoje pierwsze obawy i zaczęła się w miarę komfortowo czuć na grzbiecie Angusa, a poza tym zwyczajnie sprawiało jej to radość. To, co próbowała w trakcie wykonywania ćwiczeń zrobić ze swoimi nogami, zupełnie nie dziwiło Naomi. Mniej lub bardziej świadomie szukała sobie miejsca, sposobu, w jaki czułaby się najpewniej i najstabilniej. Rola blondynki polegała na tym, żeby nakierować Sonię na właściwe rozwiązanie, które często odbiegało od tego, co "proponowało" ciało ucznia. Przesuwając nogi do przodu, jeszcze bardziej zaburzała swoją równowagę, czego instruktorka nie zostawiła bez komentarza.
- Wiem, że Angus jest szeroki, ale spróbuj nie przekładać nóg do przodu. Siadasz wtedy na pupie i nie jesteś w stanie zgrać się z ruchem konia - zwróciła jej uwagę, dodatkowo wyjaśniając, jakie "konsekwencje" niosło za sobą takie siedzenie w siodle. Sama informacja, że jej ciało powinno się układać w prostej linii pięta-biodro-bark-ucho, z pewnością niewiele by jej powiedziała na tym etapie nauki. Tymczasem sama na pewno zauważyła, po wykonaniu kolejnych ćwiczeń, które mimowolnie usadziły ją w pożądany sposób, że tak jest prościej. Problem uciekających do przodu nóg zapewne miał jednak jeszcze powrócić niezależnie od dobrych chęci dziewczyny, zwłaszcza podczas anglezowania w kłusie, które na początku prawie zawsze było rozpaczliwą walką o równowagę.
- Właśnie o to chodzi - pochwaliła Sonię widząc, że ta w mig załapała, na czym polega ten ruch. Trenowanie innych sportowców, zwłaszcza tańca, sprzyjało szybkiej nauce jeździectwa; niewykluczone, że treningi sztuk walki również przyczyniły się do dzisiejszego małego sukcesu Rosjanki. Sekret polegał na świadomości swojego ciała, którą wszyscy sportowcy mieli zdecydowanie większą niż ludzie, którzy w ogóle nad nim nie pracowali.
- Nie staraj się na siłę ciągnąć pięty do dołu, to samo przyjdzie - poradziła jej, widząc, jak sili się na prawidłową pozycję nogi. Być może nie była to popularna rada, ale Naomi nie była jednym z tych instruktorów, którzy poza "pięta do dołu!" nie mieli nic innego do powiedzenia. - Staraj się za to mocno opierać na strzemieniu, tak jakbyś stała na ziemi - poleciła jej, następnie zarządzając krótką przerwę od nauki anglezowania. Poprosiła konia o zmianę kierunku, nie zapominając przy tym o przepięciu lonży, po czym z powrotem odesłała wałacha na koło i zleciła dziewczynie wykonanie tych samych ćwiczeń na nogi, bez strzemion, a potem anglezowania "na sucho". Spędziły na tym akurat nieco ponad dziesięć minut, które powinny wystarczyć Angusowi na rozruszanie się przed lekką pracą, jaka go dziś czekała. W przeciwieństwie do Soni, nie miał wyjść z tego nawet lekko zgrzany.
- Spróbujemy teraz anglezowania w kłusie. Będzie prościej, bo koń sam będzie wyrzucał Cię do góry. Ważnym jest, żeby anglezować na dobrą nogę. Spójrz teraz na lewą (zewnętrzną) łopatkę Angusa - gdy będzie wysuwał tę nogę do przodu, właśnie wtedy powinnaś wstać. Na razie będę Ci mówić, kiedy wstać, bo nie powinnaś patrzeć pod konia, tylko cały czas przed siebie. Z czasem jednak nauczysz się to rozróżniać bez mojej pomocy i bez patrzenia - wyjaśniła Soni, wspominając również, że w razie czego ma mówić, jeśli będzie się działo coś złego. Następnie upewniła się, że dziewczyna jest gotowa do ruszenia kłusem i wydała Angusowi komendę, dodatkowo zachęcając go lekkim machnięciem końcówką bata, co na koniu o jego temperamencie na pewno nie robiło wrażenia. Od razu też zaczęła mówić Soni, kiedy powinna wstać, tak jak ostatnio wydając komendę "raz". "Dwa" było już zbędne, bo tempo było znacznie większe niż w stępie, a poza tym ciało wręcz samo wracało do wyjściowej pozycji. Jedynym, co jeszcze mogła jej doradzić, to było położenie rąk na biodrach lub wystawienie ich do boku, jeśli tylko czuła się na tyle pewnie. Była ta spora pomoc w zachowaniu równowagi, w przeciwieństwie do trzymania się grzywy czy przedniego łęku siodła, w wyniku którego cała sylwetka pochylała się do przodu.

@Sonia A. Aristova @Angus
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: nic strasznego w nich nie ma.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Eventy

Sonia Andriejewna Aristova
Awatar użytkownika
19
lat
176
cm
Asystentka, stawia też tarota
Pracownicy Usług
To, że coraz lepiej czuła się na koniu, szczególnie tak wysokim jak Angus, na pewno jej pomagało w rozluźnieniu się i coraz mniejszym nadmiernym skupieniu się, żeby wszystkie jej ruchy były prawidłowe. Aczkolwiek trudno jej było przełamać chęci, by wykonywać wszystko "idealnie", dlatego po chwili relaksu znowu za bardzo spinała się, skupiona, by utrzymać prawidłową pozycję.
Na całe szczęście Naomi sprawnie kierowała Sonią i wyjaśniała w przejrzysty sposób, tak jak Rosjanka lubiła. Gdy usłyszała instrukcje, co do tego, by nie przekładała nóg do przodu, pokiwała głową i zastosowała się do zaleceń instruktorki. Oczywiście odruchu jej nogi znowu wędrowały na poprzednią pozycję, ale przypilnowała się, by tego nie robić i po początkowym dyskomforcie, jej ciało lepiej i wygodniej ułożyło się na grzbiecie Angusa, a Rosjance łatwiej było się z nim zgrać. Pewnie jeszcze wielokrotnie podczas tych zajęć będzie musiała przypominać sobie o prawidłowym ułożeniu nóg, ale teraz, gdy poczuła na własnej skórze o co w tym chodzi, podejrzewała, że z większym zrozumieniem będzie starała się odpowiednio usiąść w siodle.
Jednak na razie siedziała dobrze i skupiła się na wrażeniach wynikających z tego - jak kołysanie konia stało się bardziej wyczuwalny, a ona sama zyskała większą kontrolę nad swoim ciałem i z większym wyczuciem zgrała się z ruchami Angusa. Potem pojawiła się kolejna instrukcja, co do pięt. Była trochę zaskoczona podejściem Naomi, bo wielokrotnie słyszała od instruktorów słynne "pięty w dół!", gdy obserwowała swoją przyjaciółkę podczas jej lekcji lub wspólnie przechadzały się po Orchard i natknęły na na trenujących. Jednak Sonia w żadnym wypadku nie podważała sposobu nauki blondynki. Zamiast tego zaufała jej podejściu i doświadczeniu i spróbowała wyobrazić sobie strzemiona jako stabilny kawałek ziemi, na którym po prostu stoi.
Z zaskoczeniem zauważyła, że było jej łatwiej utrzymać równowagę. Chociaż chyba już nie powinna być zdziwiona, bo jak na razie instrukcje, które dostawała były pomocne i trafne.
Potem spróbowała anglezować bez strzemion i było to dziwne odczucie, bo teraz nie miała tego "kawałka ziemi", a musiała polegać na dobrym przyłożeniu nóg do boków Angusa, by móc jakoś podnieść się w siodle. Miała wrażenie, że w ogóle się nie podnosi, a najwyżej trochę odrywa od siedziska i bez większej kontroli wraca na nie. Sonia uważała, że miała dobrze wyćwiczone mięśnie nóg, biorąc pod uwagę, że długo trenowała sambo, w którym było dużo obaleń i walki w parterze, ale teraz musiała z pokorą przyznać, że co jak co, ale to, że uprawiała sporty nie sprawi, że magicznie wszystko zacznie jej wychodzić w dyscyplinie, z którą nigdy nie miała do czynienia, ani niczym podobnym do niej. Jedyną jaką mogła mieć przewagę to większa świadomość ciała, ale odpowiednich mięśni od tak nie rozbuduje i nie wyćwiczy.
Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie dostała znać, żeby przestała anglezować bez strzemion. Szybko wsunęła w nie nogi, czując się pewniej z jakąś podporą. "Kawałkiem ziemi", jak już zaczęła sobie wyobrażać.
- A gdybyśmy jechali w drugą stronę, to musiałabym wstawać analogicznie, gdy prawa noga byłaby z przodu? - spytała, nim Angus zaczął kłusować, chcąc upewnić się czy dobrze zrozumiała anglezowanie od strony technicznej.
Potem skupiła się na nowym zadaniu. Dobrze wiedziała, że tempo będzie trochę szybsze, ale wciąż była zaskoczona sensacją, nie mówiąc już o tym, że teraz ruchy Angusa nie kołysały łagodnie. Aristova początkowo nie zaczęła unosić się w siodle, więc podskoczyła w nim, obijając tyłek (i oby tylko swój tyłek, a nie że i on i kręgosłup konia). Zaraz się opamiętała i wsłuchała w komendy Naomi.
Nie zaczęło jej wychodzić od razu. Chociaż łatwiej było jej się unieść w siodle, "wybijania" przez wałacha, na początku nie mogła zgrać się z jego ruchami, pomimo pomocy instruktorki. Jednak potem chwyciła rytm i na razie nie dbała o nieprawidłową technikę - chciała po prostu załapać, o co w tym chodzi. Dopiero potem, gdy już rytmicznie anglezowała, przypomniała sobie o tym, żeby "stać" w strzemionach, jak na ziemi, a nogi nie wyrzucać do przodu (co niestety odruchowo zrobiła). Po tych małych korektach i coraz dłuższym czasie spędzonym w tym tempie, zauważyła, że już nie traci tak łatwo równowagi, jak to było jeszcze na początku ćwiczenia. Jasne, były chwile, kiedy gubiła rytm i zbyt szybko opadała na siodło lub zbyt wolno się unosiła, ale ogólnie z zadowoleniem zauważyła, że rzeczywiście anglezowanie było łatwiejsze podczas kłusa, niż w stępie.
Mimowolnie uśmiechnęła się lekko, ciesząc się wrażeniami jazdy.

@Naomi Eaton @Angus

//Bardzo was przepraszam za zwłokę c':
Uwaga, moje posty mogą zawierać: opisy wypadku samochodowego i jego konsekwencje, nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Awatar użytkownika
14
lat
181
cm
Ujeżdżenie
Mały Sport & Rekreacja
Treningi na lonży z punktu widzenia Angusa zawsze należały do tych najnudniejszych. Co mu się tu dziwić, jego jedynym zadaniem było w końcu chodzenie w kółko, a i tak cała (lub znaczna część) uwagi poświęcona była jego jeźdźcom, a nie jemu. Naomi była jednak inna, nie pozwalała mu na ociąganie się, do czego miał bardzo duże tendencje w takich sytuacjach. Pogoniony do szybszego, bardziej aktywnego stępa nie zlekceważył wcale instruktorki, a posłusznie zaczął się bardziej angażować w swoje jedyne zadanie. Rozmowa dziewczyn zupełnie mu nie przeszkadzała, jedynie strzygł czasami wewnętrznym uchem, jakby podsłuchiwał je. Był także przyzwyczajony do zielonych jeźdźców, więc nawet kiedy Sonia traciła równowagę lub próbowała znaleźć najwygodniejsze dla siebie położenie na jego grzbiecie, nie reagował w żaden sposób. Była w końcu dość drobna i jej masa nie robiła na nim praktycznie żadnego wrażenia, choć na dłuższą sprawę mogło to ulec zmianie i przynieść bardziej widoczne skutki.
Po kilku-kilunastu minutach zmienili stronę, na którą się poruszali. Angus zatrzymał się i pozwolił na przepięcie lonży na drugą stronę. Przemielił wędzidło w pysku parę razy, spoglądając przy tym na Naomi i lekko trącając ją nosem. Następnie kontynuował stęp, tym razem na prawo. Tutaj sytuacja nie zmieniła się, przynajmniej do momentu, kiedy nie został poproszony o kłus. W tym chodzie Rosjanka mogła szybko zmienić zdanie o tym, że wygodnie się siedziało na jego grzbiecie. Z natury nie miał najwygodniejszych chodów, a w kłusie dość mocno wybijał, czemu sprzyjał jego stosunkowo krótki krok, jeśli tylko nie został skorygowany. Nie odczuwał jednak żadnej potrzeby ani presji większego angażowania się w to, więc jeśli Naomi nic z tym nie zrobiła, to tuptał sobie w najlepsze.
Pierwsze podejścia do anglezowania miały być tymi najbardziej wyzywającymi, ale nawet to nie zaburzyło jego równowagi. Co prawda obijanie jego grzbietu nie należało do najmilszych uczuć, a tego najpewniej nie miało zabraknąć przez pierwsze minuty w kłusie, ale dzielnie to znosił. Wiedział, że niesie początkującego jeźdźca, który dopiero musiał się wszystkiego nauczyć, więc pozostawał cierpliwy. Wkrótce udało im się też bardziej zsynchronizować ze sobą, a Rosjanka nabrała więcej pewności siebie. Wtedy też mogła wykorzystać jego naturalny ruch i wybijanie, które niemalże samo narzucało jej moment, kiedy powinna wstać, a kiedy usiąść w siodle.

@Sonia A. Aristova @Naomi Eaton
Mów mi Ola. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 49825838 lub Discorda alek#7308. Piszę w 3 osobie czasu przeszłego.
Szukam początkujących jeźdźców.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: -.

Podstawowe

Osobowość

Eventy

Dla użytkownika

Odpowiedz