006
Powiedzenie, że Sonia była podekscytowana, byłoby delikatnie mówiąc, zbyt słabym słowem na opisanie ekscytacji dziewczyny, gdy wreszcie udało jej się umówić na trening z niejaką Naomi. Praktycznie skakała z radości, gdy zakończyła rozmowę, a dzień przed szkoleniem, ledwo mogła zasnąć, zbyt nabuzowana emocjami, ale też lekkim poddenerwowaniem.
Wiedziała, że nie ma czym się martwić, bo będzie pod dobrą opieką i idzie po to, żeby
dopiero się uczyć. Ten niewielki kontakt z końmi, który miała, dzięki Tabitcie nie był wystarczający, by mogła ot tak pewnie wsiąść na konia i jechać, co to, to nie! Sonia nie bała się ich, miała okazję nawet pomóc w czyszczeniu podopiecznych ojca przyjaciółki, ale na pewno nie przeceniała swoich sił. Dlatego też umówiła się na trening z Naomi, w ogóle nie narzekając na to, że będzie jeździła na lonży. To nie była żadna ujma, a zwykła nauka i sprawdzenie też jej raczej nikłych umiejętności, ot.
Przyszła dwadzieścia minut wcześniej, tak jak poprosiła ją trenerka. Biorąc pod uwagę, jak Orchard był duży, Sonia cieszyła się, że chociaż zdarzyło jej się tu już być, najczęściej gdy odwiedzała Tabithę. Ubrała swoje przylegające legginsy sportowe i wygodne buty, za to toczek pożyczyła od Quill. Niestety większą ilością sprzętu jeździeckiego nie dysponowała, a nawet ten, który już miała, nie należał do niej. Co jak co, ale Rosjanka nie miała wystarczającej ilości pieniędzy, by już odkupić się w wyposażenie.
Nie podeszła od razu do blondynki, bo nawet nie wiedziała, jak jej trenerka wyglądała. Dopiero ta przywitała się z nią, zwracając uwagę nastolatki, która uśmiechnęła się do niej.
-
Tak, to ja i miło mi - potwierdziła i pomimo, że powtarzała sobie w głowie, że nic wielkiego się nie dzieje, wciąż czuła się onieśmielona. Pierwszy raz zawitała w Orchardzie jako uczennica, więc czuła się trochę tak, jakby nigdy wcześniej nie wpadała do stajni i nie szukała Tabithy. -
Tak, jestem! - potwierdziła, znowu czując się bardziej podekscytowana, niż zestresowana, gdy zorientowała się, że pozna konia, na którym przyjdzie jej trenować. Szczerze nie miała żadnych predyspozycji, co do rasy czy wielkości, ale wciąż spojrzała z uznaniem na Angusa. Co jak co, ale nie podejrzewała, że będzie miała okazję jeździć na tak wysokim koniu.
-
W porządku, a w razie czego mogę się pytać o cokolwiek? - spytała, tak asekuracyjnie, chociaż wiedziała już, że postara się wszystko zrobić od początku do końca samodzielnie. Była zbyt ambitna i nauczona, żeby liczyć na siebie, by w pierwszej kolejności zwracać się do kogoś o pomoc, chyba że serio już nie wiedziała, co robić. Jednak teraz przypominała sobie, że musi być dla siebie wyrozumiałą, bo to, że zechce wszystko zrobić sama, może jej jedynie utrudnić naukę, a przecież nie o to w tym wszystkim chodziło.
Na razie Rosjanka złapała pewniej kantar i wzięła głębszy wdech, próbując uspokoić trochę szybko bijące serce.
-
Hej, Angus - przywitała się łagodnie z wałachem i jednocześnie liczyła na to, że zwróci jego uwagę. Zanim weszła do boksu, przyjrzała się, jak zachowuje się koń - czy jest w miarę spokojny i czy w ogóle interesuje się tym, co dzieje się wokół niego. Sonia musiała sama sobie przyznać, że rozmiary jej wierzchowca robiły na niej wrażenie. Ostatecznie otworzyła boks i przymknęła za sobą drzwi, żeby przypadkiem Angus nie postanowił wyjść na spacer. Ostatecznie Naomi nie dobrałaby jej agresywnego konia, prawda?
Postarała się nie zachodzić od tyłu do wałacha i też nie podeszła do niego od razu, próbując założyć mu kantar. Na razie chciała krótko zapoznać się z koniem i również pozwolić mu na to samo. Dlatego jeśli wcześniej Angus nie wykazywał zainteresowania Sonią, ta zacmokała i zwróciła się do niego po imieniu, mając nadzieję, że olbrzym chociaż spojrzy w jej stronę.
-
Hej, mały! My się jeszcze nie znamy, prawda? - zwróciła się do niego łagodnie i może dobór określenia "mały" był średnio trafny, jeśli chodzi o Angusa, ale Aristova miała w zwyczaju tak mówić do zwierząt. Jednocześnie wyciągnęła do konia otwartą dłoń i zostawiła dystans, pozwalając, by wałach zmniejszył go, jeśli zechce, a jak to zrobi, to żeby mógł spokojnie zapoznać się z zapachem Sońki, szczególnie, że był dla niego nieznany.
Jeśli udało się to wszystko zrobić Sonii, a Angus nie miał nic przeciwko obecności Rosjanki, ta spokojnie podeszła do niego od przodu.
-
Założę ci kantar, dobrze? - oczywiście nie oczekiwała od konia odpowiedzi, ale zwracanie się do niego pomagało jej w wykonywaniu zadania. Rosjanka wzięła sporych rozmiarów kantar wierzchowca i dała mu czas na obwąchanie go, jeśli Angus zechciał. Aristova przez krótki moment ustawiała sobie wyposażenie i z tryumfem uśmiechnęła się, gdy go przygotowała.
-
O rany, wysoki jesteś! - Sońka stęknęła, gdy musiała wspiąć się trochę na palce, żeby móc nałożyć kantar wałachowi. Jeśli ten nie uciekał nigdzie łbem i wszystko poszło po mażle, to Sonia upewniła się, że kantar wygodnie leży i na koniec zapięła go i uwiąz do niego. -
Okej, to możemy wychodzić! - oznajmiła swojemu dzisiejszemu wierzchowcowi i otworzyła drzwiczki od boksu. Pierwsza wyszła na korytarz i starała się nie ciągnąć Angusa, ale też pilnowała, żeby przypadkiem nie umknął jej nigdzie. Co jak co, ale jeśli olbrzym postanowiłby gdzieś sobie pójść, to Rosjanka zdecydowanie nie miałaby wystarczająco siły, by bawić się z nim w siłowanie, więc w duchu liczyła na współpracę.
Jeśli do tej pory wszystko szło, tak jak miało iść, to Sonia przywiązała Angusa za pomocą węzła bezpieczeństwa, który pokazała jej Tabitha jak wykonywać i podrapała go po szyi, zadowolona, że jak na razie nie ma żadnych hec i może zabrać się za czyszczenie. Najpierw sięgnęła po gumowe zgrzebło i twardą szczotkę, o którą będzie czyścić zgrzebło i znowu przybliżyła je pod pysk konia, by ten mógł zapoznać się z rzeczami. Sonia zaczęła czyścić swojego wierzchowca od górnej części szyi i wykonywała krótkie, koliste ruchy gumowym zgrzebłem, obserwując, jak Angus reaguje na czyszczenie, by ewentualnie zmniejszyć siłę nacisku. Starała się nie pomijać żadnego miejsca, gdy sukcesywnie szła w kierunku zadu, przy którym szczególnie uważała na reakcję olbrzyma. Gdy jedna strona była gotowa, powtórzyła tak z drugą, obchodząc od tyłu wałacha, ale zachowując przy tym znaczną odległość. I ponownie, zaczęła od szyi i skończyła na zadzie, starając się nie pomijać żadnego miejsca. Potem twardą szczotką przejechała po górnej części ciała Angusa, znowu zaczynając od szyi i unikała delikatnych miejsc, jak nogi i podbrzusze. Te miejsca, gdy znowu wyczyściła dwie strony, oczyściła szczotką o miękkim włosiu i na koniec przejechała jeszcze dłonią po sierści wałacha, sprawdzając czy nigdzie nie jest sklejona i przy okazji znowu podrapała go po szyi, nie mogąc oprzeć się pokusie. Sprawdziła czy w grzywie olbrzyma nie ma żadnych zanieczyszczeń, tak samo jak w ogonie i jeśli niczego nie było, sięgnęła po kopystkę.
-
No dobra, teraz będzie zabawnie - stwierdziła sama do siebie, ale skoro już tak daleko zaszła, to nie zamierzała się zatrzymywać. Dlatego też stanęła bokiem do przedniej nogi Angusa, stając tyłem do jego pyska, przyłożyła dłoń do kończyny i pochyliła się, jednocześnie przejeżdżając ręką po wewnętrznej stronie, aż do kopyta i naparła delikatnie swoim ciężarem ciała na nogę, mając nadzieję, że będzie to dodatkowy sygnał dla wałacha, by podnieść kończynę. Jeśli wszystko dobrze poszło, to Sonia najpierw szczotką kopystki usunęła luźne zabrudzenia, a następnie ostrą te bardziej wymagające, jak kamyczki i uważała, żeby nie naruszyć strzałki. Po wszystkim puściła nogę Angusa i przeszła do tylnej po tej samej stronie, powtarzając proces. Podobnie było z resztą kopyt.
-
Jest okej? - spytała z uśmiechem Naomi, ciekawa czy nie pominęła jakiegoś procesu. Szybko też odłożyła sprzęt do czyszczenia w te samo miejsce, skąd je wzięła, bo absolutnie nie chciała bałaganić i szanowała cudze wyposażenie. Aristova była całkiem zadowolona z efektu, ale jej amatorskie oko mogło wielu rzeczy nie zauważyć i była gotowa wysłuchać rad czy nawet konstruktywnej krytyki. A Angusowi na pewno nie zaszkodzi, jeśli znowu zostanie podrapany po szyi, co też Sonia zrobiła, bo po prostu chciała.
@Naomi Eaton @Angus