Uśmiechnąłem się kątem ust, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy. Spodobało mi się jednak to, w jaki sposób nieznajoma podeszła do tego banalnego pytania. Mnie, prawdę mówiąc, brakowało kreatywności. Potęgą mojego umysłu zdecydowanie nie była kreatywność, znacznie bliżej było mi do przyziemnego, niż abstrakcyjnego myślenia.
-
W porządku. W takim razie będziesz... Olivią - zdecydowałem, rzucając pierwszym lepszym damskim imieniem, które nasunęło mi się na myśl. Być może pojawiło mi się na końcu języka, bo podświadomie miałem z nim pozytywne skojarzenia, choć nie myślałem teraz o nikim konkretnym, kto mógłby się tak nazywać. Zdecydowanie nie było to też imię z ostatnio oglądanego filmu czy ostatnio przeczytanej książki, bo na takie rzeczy zwyczajnie brakowało mi czasu. Pod tym kątem byłem człowiekiem-paradoksem, z jednej strony ciekawym (o ile kogoś interesowała nauka i medycyna), a z drugiej śmiertelnie nudnym, bo moje zainteresowania niemal nie wykraczały poza te rejony.
Z ciekawością wysłuchałem motywu, który przyciągnął Isabellę na to spotkanie. Musiałem przyznać, że była to urocza wizja, której dodatkową zaletą było to, że mogłem wyluzować. Chyba nie potrafiłbym rozmawiać z osobą, która wprost by mi powiedziała, że pragnie znaleźć miłość i która byłaby skupiona wyłącznie na osiągnięciu tego celu.
-
Wręcz przeciwnie, to brzmi bardzo dobrze. Chyba nic się nie stanie, jeśli teraz się przyznam, że na formularzu zaznaczyłem właśnie te dwie opcje - co prawda zaznaczenie i miłości, i przyjaźni, w żadnym razie nie oznaczało, że obie opcje zostaną wzięte pod uwagę w trakcie dobierania par, ale najwyraźniej miałem wyjątkowe szczęście trafić na kogoś, kto myślał podobnie, niezależnie od zaznaczonych w formularzu opcji.
-
Też musiałem się osobiście przekonać, jak to jest. A poza tym, potrzebowałem trochę odskoczni. Codziennie poznaję mnóstwo ludzi, ale rzadko kiedy mogę naprawdę porozmawiać - wyjaśniłem. Pozytywne podejście do życia zdecydowanie mi pomagało na co dzień, ale też okazywało się niewystarczające na innych płaszczyznach niż praca.
Po paru minutach rozmowy, przy naszym stoliku ponownie zawitał kelner, tym razem z wróżbami skrytymi w kruchych ciasteczkach. Po odczytaniu obu, znowu zostawił nas samych, z myślami krążącymi wokół przepowiedni. Przynajmniej jednej z nich, bo ta moja okazała się raczej niewarta uwagi.
-
To dopiero nie zabrzmi najlepiej - ostrzegłem Isabelle wesołym tonem, nawiązując do jej słów sprzed chwili. -
Obawiam się, że wcale nie jestem spontaniczny. Chciałbym, żeby było inaczej, ale niestety... albo stety? tak nie jest - przyznałem szczerze, nie do końca traktując to jako swoją wadę, choć gdyby nie to, moje życie mogłoby wyglądać inaczej. -
Chociaż czekaj, czy przyjście tutaj można podciągnąć pod bycie spontanicznym? - Zastanowiłem się na głos, bardziej żartując, niż mówiąc poważnie, bo nawet to wyjście zaplanowałem ze sporym wyprzedzeniem i zapewne stworzyłem w głowie nawet kilka potencjalnych scenariuszy.
-
Nie mogłem otrzymać bardziej pasującej przepowiedni niż ta - odniosłem się do mojej kartki, której treść idealnie podsumowywała moje podejście do spraw, które wykraczały poza logikę.
@Isabella Brallaghan