Ryann nie dodała już nic od siebie, jedynie spojrzała na chłopaka i westchnęła cicho. Na szczęście nie musiał się już tym przejmować, jego obecna praca miała zupełnie inną specyfikę. Ciemnowłosa natomiast poruszała się co najwyżej na rowerze, ale najczęściej na własnych nogach lub autobusem, więc takimi aspektami, jak nieuważni kierowcy się nie przejmowała.
- Zależy od schroniska. Nasza ma około 30 pytań. Czy to dużo? Sama nie wiem, niektórzy mówią, że ilość tych pytań ich odstrasza, ale my musimy jakkolwiek zweryfikować, czy osoba nadaje się do przygarnięcia psa. - odparła z pełnym zaangażowaniem. - Wiesz... Ludzie są różni - przyznała jakby że smutkiem. Niektorzy naprawdę chcą zdobyć przyjaciela na długie lata, a inni myślą, że pies czy kot to pluszowa zabawka... Po to właśnie są te ankiety, aby móc zweryfikować, czy dana osoba w ogóle powinna posiadać zwierzę w domu. Ryann była świadkiem, kiedy pewnego razu inspektorzy wrócili z interwencji z psem, którego miesiąc wcześniej pewien mężczyzna adoptował że schroniska. Musiał nieźle nakłamać w ankiecie, skoro zwierzak został mu wydany. Biedny pies był tak wystraszony, wychudzony i zastraszony, że aż przykro było na niego patrzeć. Na szczęście wyszedł na prostą i już mieszka z nową, kochającą rodziną.
- Wcale się nie dziwię. Pewnie sama miałabym problem - uśmiechnęła się lekko. - Ale najważniejsze to nie kierować się tylko wyglądem, bo to prawie nigdy nie kończy się dobrze. Raz jedna pani uparła się na pięknego pieska, przypominającego trochę miniaturowego pudla. Kilka osób próbowało ją przekonać, że to pies nie dla niej, ale ona była nieugięta, bo bardzo jej się podobał i podobno przypominał jej poprzedniego psa. Po niecałym miesiącu piesek wrócił do schroniska. Okazało się, że ma bardzo wiele potrzeb, których tamta pani nie była w stanie zaspokoić, do tego miał masę problemów, np. kiedy zostawał sam w domu to plądrował wszystko. No i tej pani się to nie podobało - wzruszyła ramionami, kończąc swoją opowieść. Ona też porwała się z motyką ma słońce, gdy postanowiła przygarnąć Baroque, jednak w tym przypadku różnica była taka, że Ryann była świadoma, że Baroque może mieć jakieś swoje przyzwyczajenia i może nie być łatwo. Na szczęście psisko szybko przyjęło nowe zasady.
Kiedy na patelni wylądowały warzywa, a ciemnowłosa uporała się z obraniem imbiru, potarła go i również dodała na patelnię. Wymieszała wszystko, dodała z powrotem tofu i dała całości jeszcze chwilę na dojście.
- Byłoby super! - ucieszyła się, spoglądając na blondyna iskrzącym spojrzeniem. Nie chciałaby go do niczego zmuszać, a trzeba przyznać, że Ryann była bardzo dobrą obserwatorką. Poza tym znała Aidena lepiej niż siebie, więc pewnie jej uwadze nie umknęłoby, gdyby przychodził do schroniska pełen negatywnych emocji. Kiedy makaron napeczniał i zmiękł, dziewczyna dopełniła ostatnich poprawek i już po chwili nałożyła danie na głębokie talerze. Postawiła posiłek na stole i zasiadła na krześle.
- Bo robiliśmy je razem - uśmiechnęła się ciepło, puszczając przyjacielowi oczko. Baroque słysząc odgłosy jedzenia, porzucił dotychczasowy gryzak i przyszedł skontrolować sytuację. Stanął w drzwiach niczym bodyguard i rozejrzał się, oblizując pysk. Zaraz podszedł do stolika, obszedł go dookoła i nagle jego wielki łeb wyłonił się tuż obok talerza chłopaka.
@Aiden Craven