Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Piątek wieczór zawsze oznaczał wyjście na miasto. To już była tradycja wpisana w jej geny… i środowisko w którym się znajdowała. Po wieczornym treningu wszyscy wracali do siebie na godzinę, aby zmyć z siebie koński zapach, co by nie straszyć nim po klubach, a potem spotykali się w umówionym miejscu, aby ekipą iść się zwyczajnie napić, ponarzekać na szefów, konie, partnerów jeśli się ich posiadało i ludzi, których się nienawidziło. Takie tam, normalne wyjście przyjaciół, którzy po całym tygodniu mieli dość życia.
Navi nigdy nie lubiła odwalać się w sukienki, była typem typowo… chłopięcym. Spodnie, bluzy, sztyblety, bryczesy i siano wystające z butów. I to nie metaforyczne. Za każdym razem jednak, kiedy wychodzili na kluby, potrafiła się odstrzelić! Zwłaszcza dzisiaj. Była świeżo po zerwaniu ze swoim irytującym chłopakiem, który okazał się być… mocno zaborczy i kontrolujący, więc tego dnia chciała wyglądać jak milion dolarów. Ba, jedna z koleżanek nawet przyszła do jej domu, aby pomóc jej wybrać odpowiedni outfit na dzisiejsze wyjście. Eko skórzane, dopasowane, czarne spodnie, zwiewna koszula khaki schowana z przodu i czarne botki, bo zdecydowanie nie zamierzała balować całej nocy na cholernych szpilkach. Za bardzo szanowała swoje nogi, aby się na to zdecydować.
Noc mijała im naprawdę fantastycznie. Zaczęli od before’a w pijalni, gdzie zdecydowali się na trzy kolejki kolorowych szotów, a kolejno przeszli do jednego z klubów, aby tańczyć do typowo popowej muzyki, stare hity - Britney, Enrique, Shakira, to była jej muzyka! No dobra, country też kochała, ale to już siedziało głęboko w jej korzeniach i urodziła się z miłością do Carrie Underwood.
Po jednym klubie, poszli do kolejnego, gdzie wszystko zaczęło się jej komplikować, albowiem to właśnie tam spotkała swojego byłego chłopaka, który najwyraźniej w dalszym ciągu nie mógł przeboleć tego, że Navi zakończyła ich związek. Gdy tylko zauważył dziewczynę na parkiecie w otoczeniu innych chłopaków, natychmiast ruszył w jej kierunku, aby móc z nią… porozmawiać. Navi co prawda początkowo nie miała ochoty na jakąkolwiek interakcję, ale ze względu na jego uparty charakter, a także fakt, że robił aferę na środku parkietu i psuł zabawę innym, zdecydowała się z nim wyjść. Przyjaciele chcieli iść z nią, wiedząc jaki jest jej były, ale powiedziała, że sobie poradzi. No co? Ona nie da rady? Potrzymajcie jej piwo. Meksykański temperament miała w żyłach. Może była mała, ale jak sprzeda kopa, to każdy poczuje.
Ale ty jesteś wkurwiający, Tristan. Nie jesteśmy już razem, więc może dasz mi święty spokój? — warknęła, odwracając się do niego na pięcie, kiedy tylko opuścili klub i wyszli na dwór. Było dość zimno, a ona wyszła tylko w tej letniej koszuli, chcąc jak najszybciej załatwić sprawy z eks.
I co? Mam patrzeć jak cię obłapiają jacyś inni? Zachowujesz się jak dziwka. Zerwaliśmy ledwo tydzień temu.
Aż tydzień temu, Tristan! I jeszcze raz nazwiesz mnie dziwką, a wybiję ci te twoje śnieżnobiałe zęby. — warknęła, bo już ją ręka świerzbiła. — Poza tym, mam już kogoś innego. — skłamała, ale on tego nie musiał wiedzieć.
Co? Niby kogo? — oburzył się. Nawet żyłkę na jego czole dało się dostrzec.
Nie twój zasrany interes. — odpowiedziała, aby zaraz dźgnąć go palcem w pierś. — Więc łaskawie pogódź się z faktem, że to koniec, bo nawet jak mi zapłacisz, to do ciebie nie wrócę. — prychnęła i odwróciła się, aby wrócić do klubu, ale to właśnie wtedy poczuła mocny chwyt na swoim nadgarstku, który ją zatrzymał i nie pozwolił iść dalej. Tristan odwrócił ją pewnym ruchem do siebie i pociągnął, zmuszając dziewczynę, aby szła z nim.
Nie wrócisz tam. Nie pozwolę ci się szmacić na moich oczach. — odpowiedział groźnie, nie zważając na sprzeciwy i groźby ze strony swojej eks.
Na mieście nikt nie reagował. Większość osób siedziała w budynkach, a ci co byli na zewnątrz woleli się nie mieszać w nie swoje sprawy. Cholerne pizdy. Navi próbowała się wyrwać, ale mimo ujeżdżania młodych koni i wieloletniej jazdy konnej w stylu westernowym, nie miała odpowiednio dużo siły, aby skutecznie móc się wyrwać.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
  Za każdym razem jak już rozpoczął palenie papierosa, przypominał sobie, dlaczego tego nie lubił. Paskudny posmak na języku i smak zgnilizny na kubkach smakowych było tym, czego w fajkach nienawidził. Dodatkowo ten zapach ubrań… dobrze, że jarał stosunkowo rzadko, zwykle przy zakrapianych imprezach i na drugi dzień tego nie pamiętał. Albo nie miał ochoty sobie o tym przypominać. Mimo tego wszystkiego nie mógł powstrzymać się, aby ten ostatni raz włożyć papierosa do ust. Czy to już nazywa się nałogiem? Sam oczywiście by sobie zaprzeczył, ale nie oszukujmy się iż obiektywny wobec siebie nie był. A nikt inny dzisiaj nie zamierzał go oceniać.
  Podszedł do klubowej, metalowej popielniczki stojącej tuż obok drzwi i rozwalił tam peta, na koniec wrzucając go do odpowiedniej dziury zwanej koszem na śmieci. Przeciągnął się, jakby właśnie przed chwilą się czymś zmęczył, a jego ciemny wzrok podążył za ruchem barowych drzwi, w których pojawił się jeden z grupy jego znajomych.
  - Kopciuszku nie zostawia się drinka samego, bo wrzucą Ci pigułę gwałtu. – uśmiechnięty podał mu szklankę do połowy wypełnioną whisky (ewidentnie uzupełnioną, miał już przecież końcówkę!) a Chris z pełnym zaufaniem ją przyjął. No bo czemu miałby odmówić? Tylko dlatego, że w ostatnim zdaniu padło cos o odurzających narkotykach? Jemu raczej nic nie groziło.
  - Ty, patrz. – podążył wzrokiem za ręką kumpla do rozgrywającej się niedaleko sceny kłótni i zmarszczył brwi, obserwując ją z zaciekawieniem. Nie zamierzał się wtrącać. Dramy były nieodłączną częścią relacji, a jego absolutnie nie obchodziło niczyje życie i nie zamierzał się angażować. A przynajmniej nie do momentu, w którym dziewczyna zaczęła być szarpana za rękę, czego ewidentnie nie chciała.
  - Dawaj, idziemy. – klepnął kolegę zachęcająco po plecach i wypijając łyk whisky na rozgrzanie i zmianę smaku w ustach, odstawił szklankę obok popielniczki, ruszając wraz z blondynem do sceny kłótni. Co dwie głowy to niejedna, szczególnie jak nie masz nawet metra osiemdziesiąt (ale krzepę w wyścigowej łapie już owszem).
  - Może zostawiłbyś panią w spokoju i pozwolił jej zdecydować gdzie chce iść. – mruknął absolutnie i wręcz abstrakcyjnie spokojnym głosem stając tuż za szatynką, gdzie jego towarzysz pojawił się po drugiej stronie – acz poza zasięgiem ramion mężczyzny. Nie miał ochoty się bić, ba! Był przecież pacyfistą, tak więc miał szczerą nadzieję, że zakończy się to grzecznym rozejściem wszystkich trzech stron rozpoczynającego się konfliktu.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Stan Jennilynn był… idealny, żeby rozkminiać wiekuiste kwestie. I nie chodzi tylko o stan promili w jej krwi (których przybywało więcej, niż wyparowywało w ramach coraz większego wysiłku trzymania jako takiej klasy), lecz i o stan psychiczny, który w ostatnich czasach nie był idealny, a dziś – dodatkowo nadwyrężony doświadczeniem, które mogło wydawać się odchodzić w niepamięć, ale w rzeczywistości wciąż tkwiło zadrą w dziewczęcej duszy.
Facet nie przyszedł.
Jestem beznadziejna.
Nikt mnie nie…
No – może nie aż tak. Ale ogólnie wystarczyło emocji, żeby trochę chwiejna już Jennilynn zwalała się w takie konwersacje jak podmyte drzewo w wezbraną rzekę.
- Dlaczego się nie boję? – podjęła z lekkim opóźnieniem, szperając w jego słowach i pytaniach w lekkiej alkoholowej dezorientacji. – Nie boję się, bo… kurwa, no, to zabrzmi głupio, ale jestem za młoda na zdychanie!
Spojrzała na niego nieco spode łba, bo ciężko było głowę tak prosto ciągle trzymać. I tą lekko skłonioną głową zaczęła potakiwać.
– Masz rację. Ponoć jest litościwy, więc to moja samoocena jest pierwszym od czego dostanę w ryj… – przyznała, dopijając resztkę whisky ze szklanki i podsuwając po jeszcze, raczej automatycznie, w ramach stałej dostawy procentów, niż z wielkiej ochoty. – No i sumienie… Kurwa, no właśnie… – poprawiła się (ryzykownie) na hokerze, unosząc w górę dłoń z palcem wskazującym ważną myśl: – Pytanie… może cię wkurzy, ale to daj mi wtedy znać. Chodzi mi o to, czy… – ależ się teraz skupiała! Było to widać na jej twarzy – istna walka z próbującą przysnąć przytomnością umysłu: – Czy kiedyś… zawiodłeś? kogoś, kogo kochałeś? chociaż ważniejsze w sumie: kogoś, kto ciebie kochał. Czy… – coś ścisnęło ją za gardło – a może to whisky tak wysusza? Jenn zakaszlała, wciąż z tą dłonią uniesioną, a pierwsze, czym mogła popić, to była złota, zgubna whisky. Odchrząknęła na koniec i podjęła:– Jak nie chcesz to nie mów… Może to chamskie z mojej strony, że o to pytam… – ale jakoś tak… potrzebowała mocnych ciosów. Mogła je rozdawać, jak – w jej mniemaniu – teraz, ale była absolutnie psychologicznie gotowa też je dostawać. Frustracja z powodu nieudanej randki szybko przelewała się do naczynia z napisem „rodzina”. Tutaj zawiodła milion razy bardziej, niż sama została zawiedziona dziś przez chłopaka, którego dwa razy widziała. Zawiodła, a w alkoholowym mroku po prostu chyba chciała się babrać, czy to swoim kosztem, czy kosztem wdzięcznego rozmówcy.

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Sytuacja bardzo szybko zmieniła się z rozmowy na zwykłą szarpaninę, której Navi w zasadzie mogła się spodziewać. Wiedziała, że jej były jest przecież porywczy, zwłaszcza jeśli chodziło o zazdrość. Każdy normalny człowiek nie zwracałby już większej uwagi na to co robi jego eks, bo skoro związek się zakończył, to nie interesujesz się tym, że ktoś z kimś tańczy czy rozmawia. No, dość logiczne raczej, ale nie dla osób, które uważają, że kogoś posiadają na własność. I Tristan był taką osobą. Początkowo słodką i uroczą, niesamowicie kochaną, która z biegiem czasu zmieniła się w kogoś… całkowicie obcego. Nie poznawała go. Wszystko i wszyscy mu przeszkadzali, chociaż Navi nigdy nie dawała mu powodów do prawdziwej zazdrości. Naprawdę chciała o nich walczyć, ale z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień było jedynie gorzej.
Aż końcu Navi pękła. Zwyczajnie się zmęczyła ciągłą, samotną walką. Miała się uwolnić, a dalej siedziała w tym samym gównie.
Naprawdę starała się walczyć, ale przeciwnik był silniejszy, a co gorsza, absolutnie nikt nie reagował na całą sytuację, mimo, że mijała przechodniów. Znieczulica ludzka do kurwy. Mógłby ją zaciągnąć w jakiś randomowy krzak i zgwałcić, i wszyscy mieliby to w dupie, bo przecież nie będą się wtrącać, nie? Nawet jeśli dziewczyna wyraźnie potrzebowała pomocy.
Zostaw mnie! — warknęła, szarpiąc ręką, ale nie mogła jej wydostać z uścisku chłopaka, który ciągnął ją w tylko sobie znanym kierunku. Możliwe, że do swojego samochodu, ale problem w tym, że on pił i do najtrzeźwiejszych także nie należał. To jedynie potęgowało jego zazdrość, Navi doskonale to wiedziała. A on jak był w takim stanie, to nie bardzo się kontrolował. Miewał napady złości i agresji, dlatego go wyprowadziła z klubu, z dała od przyjaciół, którzy zapewne stanęliby w jej obronie. I sami przez to oberwali. Nienawidziła tego, dlatego wolała sama stawić mu czoła.
Szkoda, że to starcie nie szło po jej myśli.
Może zostawiłbyś panią w spokoju i pozwolił jej zdecydować gdzie chce iść.
W końcu jakaś odsiecz. Męski głos rozbrzmiał w uszach obydwojga i sprawił, że chłopak się zatrzymał. Przynajmniej chwilowo. Odwrócił się, aby swoim zirytowanym spojrzeniem zerknąć na nieznajomego mu mężczyznę, który pojawił się za dziewczyną. Jego dziewczyną.
Tristan już stracił cierpliwość, chociaż świetnie to ukrywał. Miał do tego talent.
Ona chce iść ze mną. Nie musicie się wtrącać. — odpowiedział, jakże grzecznie.
Ale ty pierdolisz, wcale nie! Poza tym, wole iść z nimi! — rzuciła, raz jeszcze próbując wyrwać mu swoją rękę, ale chłopak jedynie mocniej zacisnął palce na jej drobnym nadgarstku. Wyraźnie się zirytował jej odpowiedzią, ale mógł się spodziewać, że dziewczyna nie będzie z nim współpracować.
Nawet ich nie znasz. Mogą być psycholami. — warknął, raz jeszcze ciągnąc ją w swoją stronę, ale Navi się zaparła. Złapała za rękę nieznanego jej chłopaka, tego z ciemnymi włosami, jakby chcąc sobie z niego zrobić oparcie, cholerną barierkę, której mogłaby się przytrzymać.
Małe prawdopodobieństwo, że oni są równie pojebani co ty. — odparła, instynktownie zaciskając mocniej palce na nadgarstku chłopaka.
A to wyraźnie się nie spodobało Tristanowi, który przecież był zdania, że Navi to w ogóle nie powinna się znajdować w otoczeniu innych chłopaków, nawet po zerwaniu najwyraźniej.
Nie dotykaj go.
Zmuś mnie. — …No i po chuj, Navi? Po cholerę go podjudzasz?
Nie potrzebował wiele.
Szarpnął swoją eks dziewczyną tak mocno, że zmuszona była do poluźnienia swojego chwytu. Puściła nieznajomego i opierając się została pociągnięta za swojego eks, który stanął przed nią, a naprzeciwko dwójki mężczyzn.
Niegrzecznie jest się wpierdalać w nieswoje sprawy, więc proszę wypierdalać póki jestem grzeczny. — warknął ostrzegawczo, napinając się jak jakiś samiec alfa. — Moja kobieta nie potrzebuje waszej pomocy.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
  Był cierpliwym człowiekiem. Naprawdę bardzo. Jego poczucie braku wkurwienia bardzo trudno było obalić, ale jednocześnie z drugiej strony był pijany. I choć nie upijał się na agresywnie, to jednak chodziło tutaj o dobro drugiej osoby, w dodatku kobiety. I choć nie wyglądała na taka, to co zwykle potrzebowała pomocy, to w tej sytuacji ewidentnie przydałoby się ją chociaż uwolnić z łap tego psychopaty. Absolutnie nie miał pojęcia co teraz się działo między tą parą, ale nie miał zamiaru to wnikać. Wychodził z założenia, że jak jedna strona czegoś sobie nie życzy, to nie ma co tu dyskutować tylko należy odpuścić. Chyba, że strona jest niepoczytalna, ale wtedy co całkowicie inna rozmowa. Szatynka na niepoczytalną nie wyglądała (a przynajmniej jeszcze tego faktu nie odkrył).
  - Jak będzie miała na tym nadgarstku siniaka, to złamię Ci nos. – stwierdził, unosząc brwi do góry, uprzednio zwracając uwagę na to, że palce osiłka zaciskały się coraz mocniej na przegubie dziewczyny. Jak tak dalej pójdzie, to straci czucie w dłoni, a przecież nikt nie lubił nie czuć swoich kończyn. Już nie mówiąc o tych paskudnych mrówkach, kiedy krew wracała do naczyń. Brr. Już za ten sam fakt, powinien oberwać w łeb. Aż załował, że nie ma przy sobie swojej szklanki z whisky.
  Poczuł szarpnięcie za własną rękę i aż pociągnęło go do przodu. Nie był na to przygotowany, a trzeba przyznać, że przez swoją posturę był jednocześnie lekki i zwalisty. O mało więc nie wywrócił się na parę, szybko próbując złapać pion kiedy jego nadgarstek został uwolniony. Otrzepał mankiet swojej koszuli i nieco bardziej wkurwionym wzrokiem spojrzał na psychola, szykując się do ewentualnej defensywy przed jego pięściami.
  - Dobra, dosyć tego. – blondyn, jakby jeszcze nieobecny przed chwilą, wyjął spod marynarki broń i wycelował w rzekomego… jak mu tam? Tristana? No cóż, dziewczę raczej nie było jego Izoldą. Christopher ledwo powstrzymał zaszokowanie widząc pistolet 9mm w rękach kumpla. No przecież właśnie tak miało być. Patrz jacyś my jesteśmy niebepieczni. – Teraz ty wypierdalaj. – mruknął do osiłka, który najwyraźniej stracił fason. Kto normalny startowałby do człowieka z bronią w ręku? Davis wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny i kiwnął głową, zachęcając ją aby przeszła na „ich stronę”. Najwyraźniej jej chłopak nie miał już większych oporów.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
To miał być spokojny, pełny zabawy i dobrego humoru wieczór. Wszyscy mieli się świetnie bawić, żartować, gadać, odwalać, tańczyć i zapomnieć o wszystkich problemach, które męczyły każdego dnia. No i tak było, do czasu w którym nie pojawił się chory psychicznie były Navi, którego nie sposób było się normalnie pozbyć. Teraz jak na niego patrzyła, to nie mogła zrozumieć jakim cudem w ogóle kiedykolwiek była w stanie związać się z kimś takim. Był typem, który zwykle omijała szerokim łukiem. Niebezpieczny, agresywny, pobudliwy i mocno zaborczy. Najchętniej by ją zamknął w czterech ścianach i nigdzie do nikogo nie wypuszczał, bo przecież na każdym kroku czaiły się niebezpieczeństwa. Na całe szczęście dziewczyna wyrwała się z tego związku zanim zaczęło się robić bardzo niebezpiecznie.
No ale nie uciekła całkowicie. Teraz musiała prosić o pomoc nieznajomych. Chociaż w zasadzie ich nie prosiła, sami się pojawili i zaoferowali swoją osobę! To było niesamowicie miłe z ich strony, ale aktualnie nie była w stanie tego docenić tak jak powinna, bo adrenalina, która podskoczyła w jej organizmie na razie zagłuszała dobre wychowanie. Nie żeby miała je na wysokim stopniu, no ale czasami umiała podziękować.
Czasami.
Tristan chyba nie uważał tej dwójki za jakieś zagrożenie. Przecież miał się za samca alfa, któremu nikt nie mógł podskoczyć. Zwykle miał też swoich ziomeczków, którzy tańczyli tak, jak im zagrał, tyle że teraz zostali oni w klubie. Był sam. On kontra drobna dziewczyna było łatwym starciem do wygrania, ale on kontra dziewczyna i dwóch randomowych typków? Chyba dalej myślał, że ma szanse.
Chuja mi zrobisz. — warknął w odpowiedzi, absolutnie nic sobie nie robiąc z groźby mężczyzny, ba, jeszcze mocniej zacisnął swoje palce w zaborczym chwycie na nadgarstku dziewczyny. Nikt mu nie będzie mówić co ma lub powinien zrobić, a już na pewno nikt nie będzie mu groził. To on był tym, który ostrzegał innych.
Ogółem sytuacja nie była zbyt przyjazna, zwłaszcza, że nikt tu nie był do końca trzeźwy. Sama Navi wypiła już kilka ładnych kolejek i miała świetny humor… do czasu. Powinni to rozwiązać na trzeźwo, ale nie było teraz takiej opcji. Dodatkowo jej latynoska krew już wrzała, bo Navi jako prawdziwa Meksykanka nie zamierzała pozwalać się szarpać. Jak tylko się wydostanie to wydrapie mu oczy, bo zrobił z niej szmacianą lalkę. Pieprzony dupek.
Levine naprawdę nie miała zbyt wielkiego pola do popisu. W zasadzie żadnego w swoim aktualnym położeniu. Zwykle nie miała problemu ze swoim wzrostem czy siłą, ale w tej chwili czuła się… słaba. Tak kurewsko słaba. Robił ją jak chciał, a ona nawet jak chciała go skopać, to potrafił tego uniknąć, ciągnąc ją jak jakiegoś psa na smyczy. Niesamowicie irytujące i uwłaczające.
W końcu blondyn zareagował, ale chyba nikt nie spodziewał się tego co się stało. Broń. Cholerna broń. Nawet Navi spojrzała na nią zaskoczona, bo na dobrą sprawę, nigdy nie widziała broni z bliska. Nieco dziwne uczucie, nieprzyjemne, ale to nie ona miała być wystraszona, a jej eks chłopak, który sprawiał kłopoty. A on? Tristan znieruchomiał. Jego spojrzenie utkwiło w wycelowanej w niego broni, chociaż nadgarstka wciąż nie chciał puszczać.
Poważnie? Co mówiłaś o tym prawdopodobieństwie spotkania pojebów? — warknął, ostrożnie przenosząc spojrzenie na dziewczynę. — Mam cię puścić z nimi? Typami, którzy kurwa mają broń? I celują do cywila? Nieuzbrojonego? — prychnął, wracając wzrokiem na obcych mężczyzn.
W tym momencie absolutnie ją to nie obchodziło. Trochę głupie. Trochę bardzo. Ale musiała wybrać mniejsze zło, a aktualnie była super wściekła na swojego eks chłopaka. Nie znaczyło to jednak, że ufała swoim nowym znajomym z bronią. W zasadzie teraz, to im też ręki nie chciała podać. Dlatego też, kiedy Chris wyciągnął ku niej swoją dłoń, zawahała się. Wyrwała jednak się z poluzowanego uścisku Tristana i odsunęła się sama, do tyłu, z dała od jednego i drugiego, ale w minimalnie bliżej jednak jej „bohaterów”.
Oni chociaż nie celują we mnie… — mruknęła, niepewnie zerkając w stronę blondyna. — Idź już, Tristan. Zanim będzie jeszcze gorzej. — dodała, przez co jej byłemu szczęka trochę opadła. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
Jaja sobie robisz? Navi, chodź tu.
Nie.
Navi. — powiedział zdecydowanym, rozkazującym tonem, a dziewczyna jedynie pokazała mu środkowy palec i bardziej przybliżyła się do bruneta. To było instynktowne. On jako jedyny wydawał się tu być… kurwa, normalny. W miarę.
Mam kurwa nadzieję, że pożałujesz. A wy… - spojrzał tu na bruneta oraz blondyna. — Ostatni raz weszliście mi w drogę. — warknął. Już miał się odwracać na pięcie, nagle porzucając swoją ukochaną dziewczynę, kiedy zaraz zawrócił i z łapami rzucił się na chłopaka z bronią najwyraźniej chcąc mu ją zabrać. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie.
Tristan, zostaw go! — krzyknęła, kiedy chłopaki się siłowali, instynktownie sięgając do swojego eks, chcąc go odciągnąć za szmaty, ale wiadomo… poza tym, Navi, do kurwy, niebezpiecznie się bawisz.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
  Robiło się tu coraz gorzej, a on zaczynał mieć coraz większe wątpliwości odnośnie całego tego przedsięwzięcia. Oczywiście nie miał tu na myśli pomagania drugiej osobie, a skąd – przecież tego raczej nie powinno się żałować. Bardziej chodziło tu o fakt, że sprawy przybierały nieoczekiwanie niebezpieczny obrót. Już wcześniej nie były pod kontrolą, a teraz, kiedy pojawiła się wśród nich broń, to zrobiło się doprawdy bardzo źle. Davis zerkał to na pistolet w dłoni znajomego, to na osiłka, to na dziewczynę której w końcu udało się uwolnić i podejść bliżej nich. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż byli w kropce a typ za wszelką cenę nie chciał sobie stąd ot tak, po prostu pójść.
  - To, że jesteś nieuzbrojony nie oznacza, że nie jesteś niebezpieczny psycholu. – mruknął, mając nadzieję, że blondyn mimo wszystko nie wpadnie na to, aby strzelić do tego typa. – Wypierdalaj w podskokach jak nie chcesz dostać kulki w kolano. – dodał, modląc się - mimo ateizmu, aby jednak go nie wysłuchano. Czuł w duchu to cholerne wiercenie w żołądku, które potocznie nazywało się strachem. Jak ten debil zostanie ranny, to wszyscy będą mieli przejebane, a on zdecydowanie nie chciał spędzić nocy na komisariacie, nie mówiąc już dalszych konsekwencjach w postaci oskarżenia o współudział. Czy ta noc nie mogła trwać normalnie?
  Cały spięty i gotowy do ewentualnego odskoku obserwował ciemnymi oczami wymianę zdań miedzy parą i prychnął rozbawiony, kiedy ten cały… Tristan zwrócił ze się do nich.
  - Mam nadzieję, mówiąc szczerze nie mamy ochoty Cię więcej oglądać. – rzucił, mając nadzieję, że faktycznie zakończy się to już za chwilę i będą mogli iść na powrót pić. W obecnej sytuacji śpiewanie Rivers of Babylon wydawało się być całkiem sympatyczną i normalną opcją. Mógłby się nawet o tym rozmarzyć, a przynajmniej do momentu, kiedy osiłek nagle rzucił się na jego kumpla. Davis był w takim szoku, że już miał wykrzyczeć jego imię, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Żadnych personaliów w takich sytuacjach.
  Nie czekał długo, instynktownie odsuwając dziewczynę ręką jeszcze kawałek a sam ruszył w środek zamieszania, starając się nie oberwać w łeb a i co ważniejsze nie dostać rzeczoną bronią. Podszedł do napastnika od tyłu i wypieprzył mu otwartą dłonią w obojczyk, bardzo szybko doprowadzając do jego omdlenia. Lekcje taekwondo za dzieciaka zdecydowanie się przydawały w takich sytuacjach. Odskoczył od upadającego człowieka, ale nie odszedł daleko obserwując jego stan. Przykucnął nad nim wcześniej upewniając się, że jest bezpieczny i oddychając głęboko zerknął spod byka na kumpla.
   - Czy Ty jesteś normalny? Wyskakujesz nagle z bronią? Skąd Ty w ogóle masz broń? – prychnął, zdaje się całkowicie zapominając o istnieniu dziewczyny która jakby nie patrzeć była centrum wydarzeń.
  - Przecież to fejk, pistolet gazowy, żartujesz w życiu bym nie nosił normalnego pistoletu.
  - I go nie użyłeś w samoobronie!? – złapał się za skroń, rozmasowując ją i przeciągając plecy. Cały stres jakoś normalnie mu puścił. Zerknął na leżącego przed nim typa i zaczekał aż ten się ocucił, bo chcąc nie chcąc nie zostawi go tu przecież jak cegły. Jeszcze się wychłodzi.
  - A teraz wypierdolisz czy mam Cię złożyć drugi raz? – nawet się nie odsunął. Jak dobrze policzył tamten nie powinien mieć nawet siły, aby zrobić cokolwiek więcej niż podnieść się i sobie pójść. Wstał z kucków i przeciągnął się, dopiero przy odwrocie orientując się, że przecież dziewczyna nadal tu stoi. I patrzy na nich jak na bandę debili.
  - Wybacz, nie miałem wyjścia, ale raczej nie będzie Ci przeszkadzać jak parę dni poboli go głowa. – stwierdził, przeszukując spodnie i wyjmując z nich paczkę fajek, gdzie jedną z nich po chwili odpalił. Naprawdę musiał odreagować. Zerknął na blondyna i wyciągnął też papierosy w jego stronę, szybo będąc pozbawionym kolejnej sztuki. Ten paskudny zapach znów rozniósł się po okolicy. – Zamówić Ci jakąś taksówkę, masz tu jakichś znajomych czy preferujesz iść pośpiewać z nami największe hity Boney M? – zapytał unosząc brwi. Wyglądał jakby całkowicie nic się nie stało, a takie rzeczy były dla niego codziennością. Nie oszukujmy się, pracował codziennie z półtonowymi zwierzętami, więc taki stukilowy typ to przy tym pikuś. A i był lekko pijany. To też robiło swoje.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
To miała być ostatnia kolejka, ale zanim się zorientował, że prosi barmana o trzecią, było już za późno. Spojrzał wtedy na Jenn jakby z wyrzutem, zupełnie jakby to była jej wina, że dał się wrobić. Zadziałał tu dobrze wyuczony mechanizm - gdy podsunęła pustą szklankę, a i jego czekała już na nalewkę, naturalnym odruchem wydawało mu się uzupełnienie szklanek.
Najwyraźniej nie miał już tak wyostrzonego umysłu jak chciałby mieć lub jak wydawało mu się, że ma, co nie zmienia faktu, że wciąż był w o niebo lepszym stanie niż chwiejąca się na boki dziewczyna, która wkraczała na coraz trudniejsze i boleśniejsze tematy.
Czy było to chujowe pytanie? Chyba nie, właściwie nawet był w stanie zrozumieć, dlaczego pojawiło się w jej głowie. Alkohol sprzyjał poruszaniu takich tematów. Wielu ludziom wydawało się, że poprawiał humor, ale doświadczenia Gerarda w tej materii były zgoła inne. Szczerze mówiąc nie pamiętał by kiedykolwiek było mu lekko i zabawnie po wypiciu alkoholu, niezależnie od jego ilości i rodzaju. Zawsze poruszał te najskrytsze zakamarki duszy, gdzie kryło się tyle samo piękna, co bólu i smrodu, których każdy (albo przynajmniej większość) miał pełno.
- Powinnaś raczej zapytać: kogo nie zawiodłeś? - Poprawił ją, biorąc łyk whisky. Gdyby miał zacząć wyliczać wszystkie osoby, które zawiódł, nawet ograniczając się do tych, które go kochały (lub które kochał), to istniało realne ryzyko, że mogłoby zabraknąć mu palców.
- Zdarza mi się to dosyć często. Ostatnio jakieś pół roku temu... Ze skutkiem sama widzisz jakim - odpowiedział, nawiązując do swojej obecności w tym miejscu i ilości alkoholu we krwi. - Czemu pytasz? Chcesz się przekonać, czy czujesz się podobnie? - Zapytał, bez pytania nie wdrażając jej w szczegóły. Zawiódł wiele osób - swoją pierwszą i drugą żonę, swoje dzieci, a na te skromne grono składało się już pięć osób, więc całkiem sporo. Oczywiście było takich osób znacznie więcej, ale tylko o tych mógł powiedzieć, że je kochał. Lub wciąż kocha. Niekoniecznie z wzajemnością, nie licząc może najmłodszej córki, która jeszcze nic z tego nie rozumiała. Cała reszta natomiast się od niego odwróciła i nawet nie miał im tego za złe. Zasłużył sobie na taki los.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Miało być tak fajnie, ale nie, zawsze musi się coś spierdolić. Ona nie mogła mieć normalnego wyjścia z kumplami na miasto, bo jak ktoś się w klubie nie naparza, albo nie próbuje wyrwać bezczelnie jej koleżanki przez co trzeba interweniować, to spotyka się psychicznego eks, który robi aferę w klubie, a potem przed nim. Jeszcze wciągnęli się w nią jacyś nieznajomi. I chociaż była im wdzięczna za to, że się zainteresowali, to miała dziwne wrażenie, że ich interwencja też nie obejdzie się bez echa. Za dobrze znała Tristana, aby pomyśleć, że ten mógłby odpuścić tylko dlatego, że ktoś mu zwrócił uwagę. To był pieprzony gwiazdor, pan, któremu wszystko było wolno, on przecież nie brał pouczeń i słów innych do siebie. Dlatego był dość niebezpieczny, zwłaszcza jak się nakręci.
Czekam, kurwa. — warknął prześmiewczo, udając takiego hop do przodu, ale nie podszedł bliżej. Chyba miał nadzieję, że jak go niego strzeli, a on nic przecież takiego nie robi, to go zgłosi na policję jako napaść. On ich. Zrobi z siebie biedną ofiarę. Jak zawsze.
Navi stała z boku nie bardzo wiedząc co w tej chwili ma zrobić, bo wolałaby sama nie dostać kulki w łeb czy cokolwiek innego, ale chciała już z mordą wyskakiwać do jednego i drugiego, że obydwoje są pojebani. W zasadzie to cała trójka. Ten ciemny za to, że trzyma się z wariatem z bronią. Wyjdź na miasto - mówili, będzie fajnie - mówili, spotkasz nowych, interesujących ludzi - mówili.
Tristan jedynie zmierzył Chrisa swoim pogardliwym spojrzeniem, które mówiło, że uważa ich za gorszych od siebie. On po prostu tak miał. Zawsze dostawał przecież to co chciał i wszystko mu się należało. Nikt mu się też nie sprzeciwiał, więc gdy ktoś to teraz robił, jego dwie ostatnie komórki mózgowe miały spięcie i nie potrafiły przyjąć tego do wiadomości. Nie odpowiedział na jego zaczepkę.
Za to nie zamierzał dać do siebie celować z broni. Patrzcie go, jaki kretyn.
Teraz chyba wszyscy musieli zareagować. Navi instynktownie chciała go odciągnąć, ale w pewnym momencie została odsunięta od tej jatki przez ciemnowłosego. I kiedy już chciała warknąć na niego, że ma jej nie ustawiać, bo dzisiaj to każdy ją szarpał, albo przesuwał jak chciał (dobrze, że nie posuwał), to wtedy Tristan nagle padł na ziemię jak długi. Nagle. Ona chyba nie zauważyła momentu w którym to się stało, albo widziała, ale nie do końca rozumiała dlaczego po jednym strzale chłopak stracił przytomność. Spojrzała na Chrisa z takim „co do kurwy”, a potem podeszła do tego swojego nieszczęsnego eks, aby przy nim klęknąć, kiedy ten się pytał swojego kumpla o broń. Jak się okazywało - na gaz.
Nie patrzyła nawet na niego, ale w środeczku trochę jej ulżyło.
Tristan zaczął się wybudzać.
Żyjesz? — spytała. Wyglądała trochę jakby faktycznie przejmowała się jego stanem.
Martwi-
Plask. Taki soczysty, aż go można było słyszeć na całej długości ulicy.
Maldito idiota. — jej Meksykańskie korzenie zawsze się budzą w tego typu sytuacjach. — Pieprzony kretyn. Jeszcze raz mnie tak potraktujesz, a ci ręce powyrywam. — warknęła, wstając ze swoich klęczek. Otrzepała kolana z piachu. — Lepiej się wynoś, bo Stefan i Bobby są gotowi na rundę drugą. — dodała, nawet nie patrząc na chłopaka, który podnosił się na przedramionach, powoli dochodząc do siebie po tej nagłej drzemce, którą mu zaserwowano. Zlustrował on spojrzeniem jednego i drugiego, i czując takie paskudne uczucie przegrania oraz ból głowy, przeklął pod nosem. Wstał ociężale z ziemi, nawet nikt mu nie pomagał, bo nie zasłużył. Oparł się otwartą dłonią o jedną ze ścian, łapiąc równowagę.
Porozmawiamy później, Navi. — odpowiedział, lustrując dziewczynę spojrzeniem. Zabrzmiało jak groźba.
Nie wydaje mi się. — mruknęła, obserwując jak chłopak się oddala, aż w końcu znika za zakrętem.
Westchnęła cicho pod nosem, przeczesując palcami włosy. Nadgarstek już miała zaczerwieniony od tej szarpaniny, no ale przecież nie będzie się skarżyć. Była dzielną, wytrzymałą dziewczynką. Jeździła w stylu westernowym, halo. Takie coś, to było nic przy niektórych upadkach i wypadkach. Podniosła spojrzenie na swoich nowych kolegów w momencie, kiedy jeden z nich się do niej odezwał.
Oh, jak miło z jego strony!
Wy pojebani jesteście. — nie tak się odpowiada, Navi, kiedy ktoś chce o ciebie zadbać. — Ty nosisz przy sobie broń — tu wskazała na blondyna. Nieważne, że na gaz, wygląda jak prawdziwa i ona już miała serducho w gardle — A ty składasz człowieka jednym ruchem. Urwaliście się z jakiegoś filmu Jackie Chana czy co? — a wystarczyło zwykłe „dziękuję”, ale na to była zbyt pyskata przecież. — I jeszcze śpiewacie Boney M. Abbę też macie w repertuarze? — spytała sarkastycznie, ale chyba nie liczyła na odpowiedź.
Mruknęła coś niezrozumiałego po hiszpańsku pod nosem, chyba nie wierząc w to co właśnie miało miejsce. Rozmasowała sobie skroń jedną z dłoni. Obejrzała się za siebie, aby spojrzeć na oddalone o kilkadziesiąt metrów wejście do klubu.
Jestem ze znajomymi… ale straciłam ochotę na kluby. — odpowiedziała, wyciągając telefon, aby napisać do jednej z koleżanek, że żyje, eks jej nie porwał, chociaż była drama, ale opowie jej wszystko później, bo straciła ochotę na zabawę w klubie. Przynajmniej na razie. Dodała jeszcze, że może dołączy za chwilę, bo musi postawić drinka ziomeczkom, którzy jej pomogli. Chyba, że chcą dołączyć, to ona ich zaprasza.
Schowała telefon do kieszeni kurtki.
Mam traumę po tym wszystkim… ale poczuję się lepiej jak zaśpiewacie w duecie Brown Girl in the Ring. — no, bo była przecież taka wystraszona i w ogóle. Teraz mogli zadbać o jej dobre samopoczucie na tym ich karaoke. Gorzej, jak się okaże, że oni i ich znajomi, to faktycznie są pojebani i Tristan miał rację, przez co wjebie się w jeszcze gorsze bagno.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Awatar użytkownika
18
lat
176
cm
high school student, addict
Techniczna Klasa Średnia
Jeszcze minutę temu chciała zadać to pytanie – i zadała je, i wraz z usłyszeniem własnych słów pożałowała. Objawiło się to wzmożonym machaniem dłonią, kręceniem głową i ogólnym zaburzeniem równowagi, ale rzeczywistość miała to gdzieś i potoczyła się dalej: przed coraz wyraźniej pijaną nastolatką pojawiła się kolejna szklaneczka whisky, a Gerard nie dał się zatrzymać jej niemym protestom i odpowiedział.
Odpowiedział całkiem swobodnie, na szczęście, i wgapiona teraz w niego rozmazanym wzrokiem Jenn, ze szklanką przy ustach, zaczęła z kolei kiwać głową. „Kogo NIE zawiodłeś”… No tak.
– Przykro mi… – wymamrotała i wychyliła od razu pół zawartości, odejmując szklankę od ust wygiętych w podkówkę z racji mocy alkoholu. Ale rozmowa sprzyjała piciu, a w zasadzie nie tylko piciu, ale i, mówiąc krotko, schlaniu się.
– Czemu pytam?…
Położyła ramię na blacie, na ramieniu głowę, pozwalając włosom spłynąć swobodnymi kosmykami na blat, na twarz i na rękę.
– Chyba tak… masz rację. Chyba chcę zobaczyć czy się czuję podobnie… A może chciałam usłyszeć że ktoś inny też… tak jak ja… – język się trochę plątał, myśli zapominały to, co przed sekundą chciały zwerbalizować… – Kurwa… – skrzywiona na hokerze, lekko zjechała jednym pośladkiem z siedziska, złapała się krawędzi blatu, starała się poprawić, ale ciało średnio było posłuszne i nie chciało walczyć z grawitacją. – Ch-chcę… znaczy może chciałam… nie być jedyną znnnaną mi osobą z wyrzutami sumienia – ale to był chyba dość p-podły powód… Wiesz co…? – znów się zachwiała, ale tym razem nie zdążyła się chwycić i zaczęła spływać korpusem i wyciągniętym ramieniem z blatu – Gerard… Ge-HEP!-rard… jesteś zaje…bisty, nap-prawdę, super się z tobą gada i…
…I mimo pewnego sprzeciwu i zdumienia na twarzy – zaczęła chyba zupełnie i zdecydowanie spadać z zydelka…

@Gerard Wayford
Mów mi Jennilynn Hynes. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda najpierw pv. Piszę w 3 osobie. Wątkom +18 mówię do dogadania.
Szukam próbującej się nie rozp***ć rodziny i sytuacji typowych dla końca liceum <KLIK>. Ponadto dram, dragów, niedobrych chłopaków, szemranych znajomości, triggerów bipolarnych i kłopotów!.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: zawartość. W tym: wulgaryzmy, drugs, alko, problemy psychiczne, dosłowność w trudnych kwestiach.

Podstawowe

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
Prawda była taka, że obaj byli raczej całkowicie niegroźni. Najprawdopodobniej w normalnych okolicznościach również by jej pomogli, ale teraz byli pod wpływem alkoholu, w bardzo dobrym nastroju więc i statystyka odwagi i chojrakowania wzrosła do znacznie większych rozmiarów. W praktyce okazuje się, że zarówno Chris jak i jego kolega byli uroczymi barankami o nienagannych manierach. No, przynajmniej w takiej osobowościowej teorii, bo w praktyce to bywało różnie.
Zaciągał się papierosem raz za razem mając nadzieję, że trochę uspokoi jego nabuzowany organizm, ale na to raczej się nie zapowiadało. Wciąż z uniesionymi brwiami patrzył na dziewczynę, czekając na jej odpowiedź w sprawie następnego ruchu. Prychnął z rozbawienia słysząc jej stwierdzenie i pokiwał z zastanowieniem głową, jakby po części zgadzał się z tym co o nich uważała. Owszem, pojebani nieco byli, ale przynajmniej nie niebezpieczni.
- Tak, robiłem tam za kaskadera. – prychnął blondyn, najwyraźniej równie rozweselony jej słowami co i Kanadyjczyk. Czy się z niej śmiali? A skąd! To jej słowa były bardzo zabawne, a nie ona sama. Zresztą, wyglądało na to, że po prostu odreagowywali to, co właśnie się stało. Brunet odwrócił głowę szukając wzrokiem poszkodowanego, ale już go nie było. Najwyraźniej dał za wygraną i Davis miał szczerą nadzieję, że nigdy w życiu nie zobaczy go już na oczy.
- Absolutnie nie wiem jaki repertuar teraz wkroczył, ale z pewnością wokaliści nie ukończyli szkoły muzycznej. – chyba chciał ją nieco przygotować – a przynajmniej jej kanały słuchowe – na to co wkrótce nastąpi. Bo prawda była taka, że pijani ludzie nie potrafili śpiewać. Z drugiej strony wszyscy byli zwykle tak pijani, że absolutnie nikomu to nie przeszkadzało. Ale ostrzec zawsze można. Powrócił do niej wzrokiem wyczekując na decyzję.
- Ooo, Brown Girl in the Ring, jestem za. Słyszysz Chris? SHOW ME EMOTIONS. – najwyraźniej kolega doszukał się drugiego dna w tej piosence, choć deprymujący wzrok jego kumpla bardzo szybko ściągnął go na ziemię. Christopher dopalił papierosa i rzucił peta na ziemię, gdzie zgniótł go nogą, a później podniósł i wrzucił do kosza. W końcu nie wolno było śmiecić. Zakręcił oczami i ruszył w towarzystwie blondyna z powrotem do środka, po drodze lapiąc swojego stojącego na stojaku drinka i wypijając go na raz. Odwrócił się przez ramię i zerknął na dziewczynę kiwając głową na zachętę, aby poszła z nimi. Nawet delikatnie się uśmiechnął. W tle dało się słyszeć gromkie OH OH RASPUTIN, więc zdaje się, że karaoke trwało w najlepsze.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Gerard Wayford
Awatar użytkownika
55
lat
187
cm
były pisarz, dziś bezrobotny
Prekariat
Wyrazy współczucia puścił mimo uszu. Nie było ono szczególnie mile przez niego widziane, głównie dlatego, że wywoływało myśli, które kazały mu się zastanowić, czy jemu też nie powinno być przykro z tego powodu. Może i kiedyś było, ale bardzo dawno temu. Ewentualnie żal przybrał w jego przypadku zupełnie inną formę, co również było prawdopodobne. W końcu każdy radzi sobie z bólem i sumieniem na swój własny sposób, a jego sposobem byłoby w takim razie zapijanie ich.
Podała mu całkiem zrozumiały powód. To mechanizm, który można było spotkać wszędzie. Zetknął się z nim nawet na odwyku, czy raczej towarzyszącej mu terapii, podczas której wszyscy dzielili się swoimi historiami. Podzielenie się tym przynosiło ulgę jednym, i drugim, bo ci drudzy - w roli słuchaczy - mogli zobaczyć, że nie są sami, nie tylko oni zmagają się ze swoimi problemami. Choć na koniec końców, i tak nie miało to znaczenia, bo każdy był zdany w tej walce na siebie. I tutaj chyba też było podobnie, bo właściwie w czym miała pomóc Jennilyn świadomość, że nie tylko ona dała dupy? Może tylko mogło jej to chwilowo poprawić humor, ale zaraz mieli się przecież rozejść, a wtedy wszystko miało być po staremu.
Z uwagą obserwował jak dziewczyna chyli się ku upadkowi. Od jakiejś chwili już nawet nie trzymał szklanki w ręku, tylko trwał w dziwnym napięciu, zupełnie jakby przewidywał kolejne wydarzenia. Nawet próbował między słowami wtrącić, żeby się trzymała, ale nie znalazł na to odpowiedniej przestrzeni, a potem... Było już za późno.
W ostatniej chwili złapał ją za ramię, ciągnąć ku górze i sobie, zanim spotkała się z ziemią. Miał zaskakująco dużo siły jak na to, że przed chwilą pokazał się jako kaleka, ale całe życie dużo robił za pomocą rąk, a poza tym, czym była dla dorosłego mężczyzny taka krucha, wiotka nastolatka, dodatkowo obezwładniona alkoholem. Może nie było to zbyt delikatne, ale za to mniej kompromitujące niż upadek. Z trudem, bo trudem, ale usadził ją z powrotem na stołku, oburącz podtrzymując za ramiona.
- Coś mi mówi, że na Ciebie już pora - zdecydował, przez chwilę próbując nawiązać z nią kontakt wzrokowy, choć zapewne bez większych rezultatów. - Aż sam zaczynam żałować, że Twoje spotkanie nie doszło do skutku - mruknął sam do siebie; nie dlatego, że źle mu się z nią rozmawiało, ale dlatego, że może gdyby tamten gówniarz sprzedał jej działkę, to mógłby jej teraz dać mało wychowawczą radę, która polegałaby na wciągnięciu jednej kreski, co w trymiga postawiłoby ją na nogi i błyskawicznie otrzeźwiło.
- Nie dasz rady wrócić do domu... Prawda? - Nawet nie musiała potwierdzać, ale spytał by zobaczyć, na ile wciąż kontaktuje. Barman przyglądał się temu wszystkiemu z rosnącym zniecierpliwieniem, ale Wayford wciąż udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

@Jennilynn Hynes
Mów mi Zuza. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda Joy#9747. Piszę w trzeciej osobie czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię tak.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Może byli niegroźni, a może byli bardziej pojebani od jej eks partnera - nie miała zielonego pojęcia, dopiero ich poznała i to w nieco kryzysowej sytuacji. Musiała przyznać, że była im wdzięczna, że jako jedyni się nią zainteresowali, kiedy ten skończony kretyn ją szarpał, ale to nie oznaczało wcale, że nagle im zaufała, nie? Na dobrą sprawę nawet nie wiedziała jak się nazywają, ile mają lat, kim są, co tu robią… mieli szczęście, że ta ich broń, którą postraszyli Tristana była fałszywa, bo wtedy to jeszcze z nimi musiałaby sobie poradzić. Widziała dostatecznie dużo filmów, aby wiedzieć, że takie historie zwykle nie kończą się dobrze i laska ginie w tajemniczych okolicznościach. Potem jest przetrzymywana w jakiejś piwnicy przez miesiące i lata… dobra, za dużo filmów. No ale chociaż nie wyglądali na faktycznych psycholi. Ale oni nigdy na nich nie wyglądają.
Zlustrowała tę dwójkę spojrzeniem, kiedy jej odpowiedzieli na zaczepkę, czując samej, że ciśnienie związane ze stresem oraz całą sytuacją, też już z niej powoli schodzi. Ale jakby ktoś pytał, to w ogóle się nie wystraszyła, że Tristan ją gdzieś zaciągnie i coś zrobi. Naprawdę musi chyba przestać oglądać filmy o mordercach, bo za dużo sobie wyobrażała.
Bo na aktora to szans nie masz. — odpowiedziała momentalnie. To było takie naturalne, silniejsze od niej, musieli jej to wybaczyć. Albo nie. I tak się nie znali, możliwe, że już nigdy więcej się nie zobaczą, więc co jej po tym czy ktoś ją lubi, czy nie, right?
Zerknęła jeszcze przez ramię, aby zobaczyć czy jej były na pewno sobie poszedł i nie czeka gdzieś za rogiem. Możliwe, że jeszcze się czaił, dlatego też pójście z chłopakami na to całe karaoke wydawało się być dobrą opcją. Powrót samej do klubu, do znajomych… mógł ją złapać jeszcze w drodze, jakby faktycznie się nie poddał, a Tristan nienawidził przegrywać, więc spokojnie mogła go podejrzewać, że gdzieś czeka na okazję, aby ją złapać. Przerażające, ale jak miało się do czynienia z wariatami jakiś czas, to już się można było spodziewać niektórych zachowań.
Na to liczę. — odpowiedziała z wymownym uśmiechem. Najgorzej jak ktoś wychodził na środek, brał mikrofon i gwiazdorzył. I śpiewał smęty, bo to mu najlepiej wychodziło i myślał, że w ten sposób zrobi z siebie gwiazdę klubu, a wszyscy po prostu szli spać. Kochała jak na scenę wychodzili ludzie, którzy mieli w dupie ocenę innych, byli wstawieni i po prostu śpiewali, tudzież darli mordy i ranili uszy innych. Z jakiegoś powodu chyba lubiła jak inni cierpią.
Ale sama śpiewać umiała. I bardzo lubiła. Garage band, baby.
Widzisz? Kolega się już nakręcił. — powiedziała, absolutnie nie wiedząc o istnieniu jakiegoś drugiego dna w tym wszystkim. Nie znali się, więc nie wyłapywała aluzji, ale zdecydowanie chciała usłyszeć tę piosenkę w wykonaniu jej nowych kolegów.
Raz jeszcze odwróciła się za siebie, chcąc się upewnić czy na pewno nikt jej nie śledzi, a potem weszła z chłopakami do środka budynku, gdzie właśnie ktoś jęczał końcówkę Rasputina do mikrofonu. Gwar rozmów momentalnie dotarł do jej uszu, przeplatając się z muzyką oraz okrzykami wsparcia dla wokalisty. Miał już swój fanklub! Trzeba było przyznać, że atmosfera była tu jakaś bardziej przyjazna niż w klubie. Kiedy jednak jej koledzy podeszli do stolika ze swoimi znajomymi, a ona ogarnęła gdzie to, zboczyła trochę z trasy, aby zahaczyć o ziomeczka, który prowadził to całe karaoke. Pogadała z nim chwilkę, a potem zadowolona z siebie, z jakimś takim bezczelnym wyrazem mordy wróciła do nowych kolegów, wcześniej zahaczając o bar.
Zamówiłam wam duecik, jesteście zaraz po tej przemiłej, starszej pani. — która właśnie śpiewała Believe - Cher i bawiła się najlepiej ze wszystkich mimo, że była poza mocno melodią.
Siorbnęła swojego słodkiego, kolorowego drinka i zerknęła na resztę ekipy. Zasalutowała im krótko w ramach przywitania, a potem się przedstawiła, aby chociaż znali jej imię i wiedzieli jak się do niej zwracać, bo…
A TERAZ ZAPRASZAMY DO MIKROFONU SUPER DUET - HUMPTY I DUMPTY. — zawołał prowadzący do mikrofonu, a goście w pubie gromko zaklaskali, jedni zawyli, a jeszcze inni krzyknęli w geście uznania. Chyba naprawdę nie mogli się doczekać występu tej dwójki. Głównie przez to, że nazywali się, jak nazywali. A to wszystko przez to, że się nie przedstawili!
Nie ma za co. — powiedziała z jakże niewinnym uśmieszkiem na twarzy, machając im paluszkami na pożegnanie, bo publiczność już wymownymi oklaskami zagrzewała ich do wejścia na scenę z telewizorami, gdzie widniał tekst śpiewanej piosenki.
Niedługo później zaczęły lecieć pierwsze nuty piosenki.
SHOW ME EMOTIONS, CHRIS.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
  Szedł przed nią, w związku z czym na kilkanaście sekund stracił ją z oczu. To wystarczyło, aby nie domyślił się co kombinowała, uprzednio dołączając do swoich znajomych i obserwując osobę śpiewającą na cały głos Rasputina. Jak to się w ogóle stało, że weszli na ten repertuar? Zdaje się, że zaczynali od delikatniejszych utworów, a tu proszę, impreza zaczynała się na całego. Czy oponował? Oczywiście, że nie, a przynajmniej nie do momentu, w którym to on miał wejść na scenę. A to się nie zapowiadało – jego znajomi nie byli samobójcami, a nawet jeśli ukazywali takie skłonności, to dzisiaj spotkali się z jego szczerym sprzeciwem. Był gorszy niż najbardziej uparty koń w stajni Orchardu.
  Popijał powoli swoje whisky, nie ukrywając że od wejścia zdążył już wyzerować ze dwie szklanki. Ta cała sytuacja z tym psycholem trochę siadła mu na głowę i musiał się po prostu wyluzować. A czym lepiej tego nie zrobić niż ogromnymi pokładami alkoholu? Dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna wróciła i stała tuż obok niego. No właśnie taki z niego obrońca, ledwo weszli i już stracił ją z oczu, a co gorsza o niej zapomniał. Miał w sumie zagadać, ale to ona zaczęła pierwsza informując go o swoich zamiarach… czy raczej dokonanych czynach, które nie do końca mu się podobały. Patrzył na nią przez chwilę, słysząc za sobą śmiech blondyna i skandowanie kolegów „No weź Chris chyba nie odmówisz koleżance!” „Cmon Davis, pokaż co potrafisz” i inne takie. Wiecie jak to jest w towarzystwie. A jednak wciąż jeszcze przez chwilę na nią patrzył, obserwując ją jeszcze kiedy zaczęła witać się ze wszystkimi zgromadzonymi.
  - Dopiero ją poznałem, a teraz ja mam ją ochotę zabić. – mruknął wtajemniczonemu w poprzednią sytuację koledze i o mało nie udławił się bursztynowym napojem słysząc wywołanie ze sceny. Zerknął ponownie na Navi (TAK, SŁYSZAŁ JEJ IMIĘ) i zmrużył oczy, w ciszy się jej tak przyglądając i powstrzymując się od pełnego niedowierzania uśmiechu. Uniósł naczynie do góry i wyzerował kolejną porcję whisky czując to przyjemne rozgrzewanie w przełyku. Dobra, jebać to.
  - Idziesz ze mną DUMPTY. – mruknął, łapiąc kumpla za ramię i ciągnąc go na scenę za sobą. W końcu byli wciągnięci w to oboje i tak zamierzał to poprowadzić. Roztarł ręce mokre od chłodu pitego przed chwilą napoju i chwycił za jeden z dwóch mikrofonów. Pierwsze dźwięki melodii zaczęły wkrótce lecieć, a na ekranie pojawiły się pierwsze napisy. I choć co prawda na początku nie szło im zbyt dobrze, to już wkrótce złapali vibe i zaczęli dawać czadu włącznie z choreografią. A Chris co jak co, ale słuch muzyczny miał.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
No cóż, taka była jej natura - upierdliwca, złośliwca i bezczelnej, małej istoty, która stąpała twardo po ziemi. Mogła im kupić po drinku czy tam piwie w podzięce za ratunek od tego psychopaty, ale nie, ona wolała ich wjebać w karaoke, które sami na dobrą sprawę jej zaproponowali. To ich wina, nie jej. Jeśli nie chcieli śpiewać, to mogli wcześniej powiedzieć! Co prawda pewnie kompletnie nie zwróciłaby na to uwagi, ale przynajmniej by wiedziała! A tak, to wpierdoliła ich w piosenkę o której mówiła mając szczerą nadzieję, że będzie miała kontent na ten wieczór. Nie tak to działało Navi, nie tak się dziękowało! Chociaż kto wie, może dzięki temu występowi, o ile na niego wyjdą, poznają miłość swojego życia. Może jakaś kobieta przy barze stwierdzi, że ten jojczący do mikrofonu blondyn to właśnie to wszystko czego szukała w życiu.
Reakcja kolegów na jej oświadczenie, że zamówiła im piosenkę była… heh, właśnie taka jaką oczekiwała. No bo kto by nie chciał zobaczyć swoich ziomeczków jak odwalają koncert przed pijaną publicznością? I to jeszcze w repertuarze Boney M? Proszę was. Miała wrażenie, że niektórzy z nich już telefon wyciągnęli, aby upamiętnić tą piękną chwilę.
A ona? Ona czując na sobie wzrok bruneta, uśmiechnęła się bardzo niewinnie, bo przecież co złego to nie jej wina i wzruszyła przy tym ramionami sącząc przez słomkę swojego drinka. Nie wiedziała przecież czemu się tak na nią patrzy! Jego wina, że ją zaprosił na karaoke. Ona powiedziała co jeszcze chce od nich na to przełamanie traumy. Chyba nie spodziewali się, że dziewczyna sama weźmie sprawy w swoje ręce. I to szybciej niż by przypuszczali.
Nie mogła być bardziej z siebie zadowolona. Na jej twarz wpłynął bezczelny, zadowolony z siebie uśmiech, kiedy wyczytano ich imiona. I znowu to mordercze spojrzenie. Wyszczerzyła się grzecznie i przejęła od niego pustą już szklankę. Patrzcie ją, jaka pomocna!
Publiczność jest wasza! — zawołała za nimi i jeszcze nawet pomachała im paluszkami na odchodne. Wierzyła w nich czy coś. Nie wiedziała co prawda jakie są ich umiejętności wokalne, ale liczyła na udany spektakl. Jak będzie dobry to super, jak będzie beznadziejny - jeszcze lepiej! Bo wiadomo, wtedy każdy nie może z beki. Takie występy są najbardziej zapamiętywane! Zwłaszcza, że koledzy ze stolika chcieli mieć potem haka na jednego i drugiego.
Występ był… no był udany. Naprawdę udany. Nie „źle udany”, ale musiała przyznać, że duet zrobił wrażenie i show jak mało kto, bo publiczność to w refrenie zaczęła śpiewać razem z nimi. Niektórzy klaskali, inni wydawali głośne „woo” jak któryś z nich bardziej się wczuwał w piosenkę, a jak jeszcze odwalali choreografię, to już w ogóle skradli serduszka wszystkich dookoła. Zwłaszcza tej starszej pani, która występowała przed nimi.
Gdy wrócili do stolika, Navi zaklaskała im powoli w dłonie. Z uznaniem. I miną „not bad”. Chyba naprawdę spodziewała się jednego wielkiego fałszu i brak umiejętności trafienia w jakikolwiek dźwięk. Wtedy chociaż by się uśmiała, ale zamiast tego to sama zrobiła głośne „wooo!” gdy działo się coś popisowego. Patrzcie jaki z niej fan.
Wow, brawo. Jestem pod wrażeniem. — powiedziała, podając swojemu nowemu koledze szklankę z nowiutką whisky po którą poszła w trakcie występu. Podlewała go! — Myślałam, że jednak spękasz. — no bo taka była prawda. Nie wyglądał na kogoś kto wiedział jak się bawić. Tak go oceniła po pierwszych kilkunastu minutach. Nieładnie. — Nie twój kolega, ale ty. On wygląda chociaż na zabawowego. — przyznała otwarcie, dalej mając na mordzie ten swój złośliwy, firmowy uśmiech.
Wypiła kilka porządnych łyków ze swojego kolorowego drinka, który powoli się już kończył, a potem przerzucając spojrzenie między blondynem i brunetem.
No, to Humpty i Dumpty, powiecie jak właściwie się nazywacie czy dalej mam się do was zwracać ksywkami? — spytała, unosząc wymownie brew. Dalej nie wiedziała jak się nazywają! Koledzy byli zbyt zajęci nagrywaniem występu i kiśnięciem, że ta dwójka faktycznie wyszła na scenę, aby ją o to zagadać.
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
Na pewno nie bawił się świetnie…ale było całkiem spoko. Cięzko było powiedzieć czy należał do tych bardziej rozrywkowych typów. Chyba był bardziej z tych domówkowych, ale odkąd miał w domu Benjamimna to unikał robienia ich u siebie, chyba że młody był akurat na weekend u opiekunki. Tak czy siak wygłupiał się wraz z kumplem na scenie choć nie dawał z siebie 100%. Najbardziej cichł kiedy blondyn zagłuszał go swoimi solo w postaci SHOW ME EMOTIONS i bardzo dobrze zdawał sobie sprawę o co mu chodziło. Prawda była taka, że poza ogólnie rozpatrywaną radością i uprzejmością Christopher był raczej mało emocjonalny. I wszyscy o tym wiedzieli. I bardzo ekspresywnie mu to właśnie wyrażano. Małe, angielskie skurwole.
Odetchnął, kiedy zabrzmiały ostatnie takty piosenki i zerknął na znajomego, który był bliski zrobienia finalnego salta lub sceny rodem z Dirty Dancing. Poklepał go po plecach i uśmiechnięci razem zeszli ze sceny machając do swoich nowonabytych fanów. A później rozbrzmiał kolejny utwór, zdaje się już z innego repertuaru niż legendarna Boney M. Chwycił szklankę o swojej nowej „koleżanki”, która najwyraźniej znalazła we wkurzaniu go fantastyczną zabawę. No, ale przynajmniej przynosiła alkohol.
- Twoja aprobata wiele dla mnie znaczy. – rzucił z przekąsem i słyszalną ironią. Oczywiście nie miał pojęcia jaką wagę dla niego miała bo w ogóle jej nie znał, nie miał pojęcia kim jest i niewiele miał z nią wspólnego. I to ona wrobiła go w to przedsięwzięcie. Osobiscie nie zastanawiał się czy był z siebie zadowolony czy nie, miał to gdzieś. Bardziej obudziło się w nim jakieś wewnętrzne anxiety i wiedział że jutro będzie na czołówkach relacji w social mediach. – A ja nie? – uniósł brwi do góry wpatrując się w nią z udawanym wyrzutem i wypił parę haustów whisky. Ewidentnie musiał się nachlać. – W sumie masz rację. – stwierdził ostatecznie, wzruszając ramionami i dolewając sobie kolejne 40ml.
- Christopher choć wszyscy mówią Chris, miło Cię poznać, choć w ciekawych okolicznościach. – stwierdził, podając jej rękę, tak bardziej oficjalnie. Co to był za wieczór. Chyba jeden z bardziej ciekawych od dłuższego czasu.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Navi K. Levine
Awatar użytkownika
25
lat
158
cm
zawodnik/bereiter/fizjoterapeuta koni
Uznana Klasa Średnia
Może on nie bawił się świetnie, ale Navi za to miała ubaw po pachy, kiedy widziała tę dwójkę w takim wykonaniu. Nie musiała ich nawet znać, aby stwierdzić, że są świetnym, niesamowicie udanym duetem i filmik z tego karaoke będzie fantastyczną pamiątką na lata. Była święcie przekonana, że ich kumple im tego nie zapomną. Nie zdziwi się też jak ten występ będzie częścią przemowy weselnej któregoś z nich, bo jak na przypale, to na przypale. Nie wyobrażała sobie toastu świadka bez żenujących historii. Gorzej jak żaden z nich nie będzie świadkiem, wtedy to nagranie należało przekazać innym, dla dobra wszechświata.
No pewnie, że przynosiła alkohol. Po takim czymś to z chęcią go jeszcze podleje. Może uda jej się wtedy go namówić na kolejny występ czy coś. Tym razem solowy, chociaż jego kolega blondyn to się wydawał być jak ryba w wodzie. A może po prostu też już miał dobrze? Bardzo, bardzo dobrze?
Domyślam się. — odpowiedziała z uśmiechem, absolutnie nie przejmując się ironią w jego głosie. Co prawda, kogo obchodziło zdanie jakiejś randomowej laski, którą przed chwilą się uratowało z łap pojebanego eks… ale musiała się podzielić z nim swoim zachwytem. Gorzej jakby stwierdziła, że był do dupy i lepiej, aby nigdy więcej nie brał się za mikrofon, ale tak? Komplementy powinno się ładnie przyjmować. I za nie dziękować, Chris.
A ja nie? Cóż, jakby to tak ładnie…
Nie. — odpowiedziała bez zastanowienia. No co? Jego kolega wyglądał na zdecydowanie bardziej zabawowego. Navi była ekstrawertykiem przez większość czasu, więc swoich wyczuwała na kilometr. Szkoda tylko, że nie lubiła gatunku ludzkiego. Ale już pojedyncze osoby tak! Ale co się dziwić, skoro właśnie natrafiała na takie powalone osobniki jak Tristan? — Widzisz? Nawet nie muszę wiedzieć jak się nazywasz, aby to wiedzieć. — bo to się wyczuwało! Levine miała w sobie wbudowany radar. Poza tym, widać było po nim, że wyróżnia się spośród swoich kolegów. I nie chodziło o to, że mordę miał całkiem całkiem, bo niby miał, ale raczej o to, że jako jedyny był taki… wycofany. Dlatego była pod wrażeniem, że faktycznie wyszedł na scenę. — Chociaż wyszedłeś i zaśpiewałeś, a nie odjebałeś manianę, że ty nigdzie nie idziesz, więc… szanuję. — należał mu się ten drink. Jak wyjdzie po raz drugi, to dostanie nawet dwa dodatkowe. I to na jej koszt. Wcale jakiś random nie kupił jej tego przy barze myśląc, że to dla niej. W ogóle.
A więc jej kolega Humpty, to wcale nie był Humpty? Bez sensu.
Dziwnie wymawiasz „pojebanych”. — rzuciła, zerkając na niego wymownie. Ciekawe okoliczności? Ona miała inną nazwę, zwłaszcza, że nie tego się spodziewała po dzisiejszym wyjściu. Z drugiej strony nie spodziewała się też, że skończy na karaoke z nowo poznanymi ludźmi, więc… ten wieczór był pełen niespodzianek. — Mam pecha do facetów, ok? — bo miała. Jak nie jeden był powalony, to drugi. A jak się okazywał być w porządku, to w trakcie związku się okazywało, że nie powinien on być w żadnym, bo jest tak toksyczną osobą, że słabszej osobie mogło to popsuć psychikę. Niestety trafił na kogoś z tak twardym charakterem, że Levine prędzej by mu jaja urwała, niż pozwoliła się wyzywać i nadmiernie kontrolować.
Siorbnęła swojego drinka, bardziej mu się przyglądając. Przestąpiła z nogi na nogę, krzyżując ramiona na piersi.
Ale ciebie to chyba kilka razy widziałam w stajni. Jeździsz w Orchardzie? — spytała, bo miała wrażenie, że jego mordę już skądś kojarzyła, ale nie do końca wiedziała skąd, a ona, jako że trzy czwarte swojego czasu siedziała wśród koni, to strzeliła ślepo, że może faktycznie stamtąd go zna. Albo przyszedł do kogoś w odwiedziny. Albo w ogóle nie zgadła i ziomek w ogóle nie ma związku z końmi. Cholera go wiedziała, ale przynajmniej próbowała!
Mów mi brzydko. Piszę w osobie 3, czasie przeszłym. Wątkom +18 mówię tak.
Szukam koni westernowych, starszego brata.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przekleństwa, bitchy attitude, 18+.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Christopher
Awatar użytkownika
27
lat
175
cm
Dżokej | Bereiter
Techniczna Klasa Średnia
  Czuł, że coraz bardziej kręciło mu się w głowie od ilości wypitego alkoholu. Ile to już było drinków? 7? 10? Pił w zasadzie jeden po drugim, więc kto by to liczył. Szczególnie, że nowo poznana koleżanka pomagała mu w biciu rekordu wypitych kieliszków w ciągu jednej godziny, a on nie obliczał ile szklanek już mu podała, tak więc tym bardziej mógł stracić rachubę. Z drugiej strony było wolne, mogli się trochę zabawić, aby nazajutrz rano umierać na potężnego kaca. Całe szczęście, że Benjamina zabrała do siebie jego opiekunka, aby on mógł mieć dzisiaj ojcowskie wychodne.
  - Możesz zacząć świadczyć usługi czytania osobowości ludzi. – rzucił z nieco większą ironią niż zamierzał, ale zdaje się że procenty które buzowały w jego organizmie nie miały zamiaru go więcej ograniczać. I kolejny drink. Jak tak dalej pójdzie, to jego żołądek akurat w kwestii zachowania swojej zawartości nie będzie oponował. Jak dobrze, że wcześniej zamówili jakieś w miarę tłuste jedzenie, aby jakoś się wspomóc. Śmiał jednak wątpic, że w mieszkaniu ma witaminę C. Chyba, że pójdzie do stajni i ukradnie – o przepraszam, wypożyczy – suplementy dla koni.
  - Pojebanych, tak. – uśmiechnął się nieco szerzej, podając z kolei teraz jej napój, który zdaje się wcześniej zamówiła i czekając, aż się napije. – Tak, to się zdarza. – dodał bardzo, ale to bardzo neutralnie na jej słowa o facetach. No bo co miał powiedzieć? – Na szczęście teraz trafiłaś na nas. – wyszczerzył się nieco bardziej. Zaraz zaraz, czy on powiedział to na głos? Chyba nie do końca miał to na myśli, a przynajmniej tak sądził jeszcze pięć sekund temu. Nie dał jednak po sobie poznać, że nie taki był plan. Bardzo dobrze siedział w swojej roli bardzo skromnego człowieka, który właśnie pocieszał ją, że ich poznała. „Nie jesteśmy tacy jak wszyscy!”. Czy tego przypadkiem częściej nie mówiły kobiety?
  - Możliwe. – rzucił tajemniczo, choć bynajmniej nie miał takiego zamiaru. Po prostu miał tak zlasowaną głowę, że absolutnie przestawał rozumieć co do niego mówiła, a i nazwa Orchard, choć znajoma, to jednocześnie wydawała mu się bardzo obca. Chyba musi ograniczyć drinki, bo wkrótce to jego będzie trzeba wyciągać z opresji o wdzięcznej nazwie „odprowadzka do domu”.
Mów mi Chris. Możesz się ze mną skontaktować przez GG 11955256. Piszę w 3. os., czas przeszły. Wątkom +18 mówię no rejczel.
Szukam młodszej siostry..
Uwaga, moje posty mogą zawierać: absolutnie wszystko, choć skrajności rzadko.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Odpowiedz