Duke Wellington
Awatar użytkownika
45
lat
179
cm
konsultant policyjny
Prekariat
007. Maybe it's 'cause I got a little bit older, maybe it's all that I've been through
I'd like to think it's how you lean on my shoulder and how I see myself with you
[ @Paul Delaney ]

Zatrzymuje się w przedpokoju. Próg otwartych drzwi, które prowadzą do sypialni, jest granicą, której nie potrafi przeskoczyć. Puszcza Paula, pozwala, by sam dotoczył się do łóżka i ani myśli podążać za nim. Jest zbyt skołowany wszystkim, co zaszło. Zbyt poruszony — i tym pocałunkiem pod bramą, i tym (a może zwłaszcza tym), do którego nie doszło. Ma wrażenie, że swędzą go palce, więc wyłamuje je we wszystkie strony w nerwowych gestach, jakby ból i tarcie miały cokolwiek zmienić.
Ucieka wzrokiem w stronę wiszących na ścianach zdjęć, ale szybko wraca. Wystrój tego domu go przygnębia, bo widzi w nim własne (dawne) życie. Kolory na ścianach, mnóstwo pomieszczeń i — przede wszystkim — przestrzeń, którą porzucił na rzecz maleńkiej łódki. Dziwnie się czuje, gdy zatapia stopy w dywanie, gdy opiera się ramieniem o ścianę i cały dom nie zaczyna się kołysać. Ta stabilna konstrukcja wcale mu się nie podoba. Znowu czuje się jak w klatce.
— Hm? — Nie słucha, zbyt zatopiony w myślach, więc teraz przenosi trochę nerwowe spojrzenie na Paula. Widzi go na łóżku, widzi, jak nie radzi sobie z koszulą, ale przecież to nie jego sprawa. Chciał się tylko upewnić, że jest bezpieczny, że wrócił do domu w jednym kawałku, że trafił na miękki materac, a nie zasnął gdzieś w kącie. Może już iść. Może się odwrócić na pięcie i odejść, trzaskając drzwiami wejściowymi, żeby otumaniony alkoholem Delaney na pewno usłyszał, że znów jest sam.
A jednak nie wychodzi.
— Amy miała nazwisko po matce — wyjaśnia, ale gdy wypowiada imię córki, trochę się zacina. Powtarza je aż dwa razy, bo za pierwszym nie brzmi naturalnie. Można by pomyśleć, że po trzech latach od jej śmierci nauczy się znów o niej rozmawiać, ale ma wrażenie, że nawet “miała” wypowiedziane zamiast krótkiego “ma” brzmi jak nieśmieszny żart.
Miała. Kiedy jeszcze żyła. Kiedy jeszcze nie potrafił docenić faktu, że po prostu była.
Może to przez wszystkie emocje, które zawładnęły nim po drodze, a może przez wspomnienie własnego żalu, który odczuwa nieprzerwanie od trzech lat, oczy Duke’a nagle zachodzą łzami. Podrywa ręce w stronę twarzy, ociera powieki wierzchem dłoni i stara się zrobić wszystko, by nie pozwolić im spłynąć po policzkach. Nawet mu się to udaje. Mruga tylko gwałtownie, znowu nie patrząc na Paula; dwóch wzruszonych mężczyzn na metr kwadratowy w przeciągu kilkunastu minut to chyba wynik mocno zawyżający krajową średnią.
— Po co szukałeś? Czego szukałeś? — Nie potrafi się powstrzymać, pytania wystrzeliwują z jego gardła szybciej, niż sam się spodziewa. Do tej pory wydawało mu się, że ta mała fascynacja — niemalże tęsknota — dotknęła tylko jego. Ten całus trochę zawrócił mu w głowie. Teraz niczego nie jest pewien, a granie w otwarte karty nigdy nie szło mu dobrze. Tylko że pijany Paul mówi dużo, mówi bez namysłu, mówi szczerze. I Duke nie potrafi się powstrzymać przed użyciem tego na swoją korzyść.
Wciąż stoi w progu. Chowa dłonie do kieszeni, opiera skroń o chłodną futrynę, mierzy blondyna przeciągłym spojrzeniem. Sam już nie wie, co powiedzieć. O co zapytać. Boi się, że Paul zaraz każe mu wyjść, a on wolałby zostać. Wolałby wreszcie coś zrozumieć.
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w dziwny sposób. Wątkom +18 mówię to zależy, czy podołasz.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm, narkotyki, przekleństwa, przemoc (fizyczną i psychiczną), śmierć, jebanie PiSu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Paul Delaney
Awatar użytkownika
35
lat
185
cm
autor poczytnych powieści, na urlopie
Elita
Poirytowany mężczyzna rozrywa w końcu mankiet koszuli, a oderwany guzik toczy się gdzieś po drewnianej podłodze. Wreszcie jest w stanie oswobodzić chociaż jedną rękę. Zdejmuje powoli to co miał na sobie, ale nie jest to przesadnie fascynujący widok. Delaney jest blady, zdecydowanie przesadził z alkoholem, a kilka zaciągnięć papierosem przed wejściem do domu nie pomogło w poprawieniu jego samopoczucia. Kręci mu się w głowie. Próbuje powstrzymać całą tę karuzelę, chce skupić się na rozmowie z Wellingtonem. Chciały dowiedzieć się tych rzeczy, których nie potrafił znaleźć. Nie miał pojęcia, że miał własne dzieci. Zmarszczka niezrozumienia pojawia się na jego czole, kiedy śledzi reakcje mężczyzny na z trudem wypowiadane słowa.
Koszula zsuwa się z jednego ramienia i Paul próbuje nieudolnie ja podciągnąć z powrotem. W obliczu informacji, które właśnie do niego trafiają, nie czuje się komfortowo rozebrany. Nawet jego głowa nie jest tak chora. Wbrew pozorom Delaney nosił w sobie strzępki empatii. Chociaż głęboko ukrytej. Fakt, że Duke miał córkę, pozostawia bez komentarza. A raczej odpowiedzią jest przeciągła cisza, podczas której blondyn próbuje uniknąć spojrzenia nieznajomego.
Zdecydowanie jest mu niedobrze. Opada plecami na miękkie łóżko, podczas gdy jego stopy wciąż dotykają jeszcze podłogi.
— To nie jest trudna odpowiedź, jeśli zastanowisz się chociaż przez chwilę — odpowiada na postawione mu pytania ze wzrokiem utkwionym w suficie. Przez chwilę ściąga też brwi. Dociera do niego, że w zasadnie nie pamięta, kiedy ostatni raz spał w tej sypialni. Już dawno przeniósł się do pokoju gościnnego, na prośbę jego żony. Nie chciała, by jej nocne pobudki, niespokojny sen i szum urządzenia wspomagającego oddychanie psuła noce. Wiedziała, że tak naprawdę jej mąż jest małym chłopcem, którym należy się opiekować. Dlatego też zatrudniła kobietę, która przychodzi tu kilka razy w tygodniu, dbając o to, by miał cokolwiek w lodówce a dom nie zarósł brudem. Paul do tej pory nawet nie zauważał jej obecności, tylko efekty jej działania.
— Chciałem wiedzieć więcej o tobie, Duke — dopowiada na jednym wydechu, kompletnie zapominając, że nie powinien znać jego imienia. Przykłada palce do oczu, pociera nimi powieki, które razi światło z lampy. Zapomniał, że imię Wellingtona zna tylko Malcolm Hiszpański tancerz, który obiecywał mu szereg modlitw. Trudno wobec tego odgadnąć intencje upadłego pisarza. Czy to niesmaczne żarty? Jakie są jego intencje?

@Duke Wellington
Mów mi warren. Piszę w 3 osobie, czas teraźniejszy. Wątkom +18 mówię fuck yeah.
Szukam natchnienia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, przekleństwa, kłamstwa, sceny +18..

Podstawowe

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Duke Wellington
Awatar użytkownika
45
lat
179
cm
konsultant policyjny
Prekariat
Uwaga. Ten post zawiera: sex-related content.
Korzysta z faktu, że Paul nie jest tak trzeźwy, za jakiego chciałby uchodzić. Korzysta z faktu, że tylko to dodaje mu odwagi. Korzysta wreszcie z tego, że jego żołądek wciąż zaciska się w ciasny węzeł, a podniecenie, które rozbudził pocałunek, wciąż nie do końca z niego zeszło.
Zaciska palce na futrynie, zgrzyta zębami i w końcu się odzywa.
— Czego chcesz? — kolejne pytanie, na które sam zdołałby znaleźć odpowiedź, gdyby tylko dopuścił do siebie myśl, że Paul może czuć wszystko to, co czuje Duke. — Chcesz, żebym znowu dał ci w zęby? Żebym całował cię pod domem twojej matki? — wymienia z pozoru spokojnie, choć wszystko się w nim gotuje. Paznokcie mocniej wżynają się w drewno. — Chcesz, żebym został? Bo ja m o g ę zostać, Delaney. Mogę zostać, kurwa, nawet na całą noc. I mogę teraz wejść do tego łóżka, mogę wziąć cię w nim tak, że nigdy więcej przez myśl nie przejdzie ci pierdolenie geografistki. — Głos Duke’a z każdym słowem coraz bardziej się obniża. Ostatnie zdanie wypowiada bardzo mrukliwie, prawie niezrozumiale.
Odpycha się od framugi, pokonuje całą szerokość pokoju i już jest przy łóżku. Nie czeka na reakcję Paula, nie pozwala mu nawet dojść do słowa. Zupełnie niedelikatnie chwyta za jego koszulę, rozpina guziki, część z nich wyszarpując i zupełnie nie przejmuje się tym, że uderzają o panele. Jutro Delaney będzie mógł sobie je skompletować.
Łapie spojrzenie mężczyzny i przechodzi go przyjemny dreszcz. Widzi w jego rozszerzonych źrenicach to, co codziennie dostrzega w lustrze. Pożądanie, ciekawość, ale i durne powątpiewanie, jakby rzeczywistość po raz pierwszy w życiu była lepsza niż wszystkie wyobrażenia.
— Rozbieraj się. — Chwyta go za ramię, podnosi do siadu i zszarpuje resztki koszuli z napiętych mięśni. Wellington trochę nieświadomie zwilża usta czubkiem języka, na chwilę wbijając spojrzenie w klatkę piersiową Paula. Oczywiście, że cały jest piękny. Cholernie go to irytuje.
Odsuwa się, chwyta za buty spoczywającego na łóżku mężczyzny i ściąga jeden za drugim. One też upadają z hukiem na podłogę i możliwe, że jeden z nich skończy z obdartym czubkiem, ale Duke’a wcale to nie obchodzi. Uderza otwartą dłonią w pierś Delaneya, popycha go na łóżko i przytrzymuje w miejscu. Nie odsuwa się. Nie rezygnuje. Pochylając się nad łóżkiem, z kolanem wbitym w materac między nogami blondyna, po prostu obserwuje jego reakcje.
— Chcesz wiedzieć coś jeszcze? Chcesz sprawdzić coś jeszcze?

@Paul Delaney
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w dziwny sposób. Wątkom +18 mówię to zależy, czy podołasz.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm, narkotyki, przekleństwa, przemoc (fizyczną i psychiczną), śmierć, jebanie PiSu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Paul Delaney
Awatar użytkownika
35
lat
185
cm
autor poczytnych powieści, na urlopie
Elita
Uwaga. Ten post zawiera: sex-related content.

Jest zbyt pijany, by w pełni wykorzystać tę sytuację. Tylko Duke może kontrolować to, co się wydarza. Pewne jest jednak, że usta Paula wciąż są lekko rozchylone i momentami trzęsie się jego szczęka. Pozwala na to przedstawienie, pozwala rozebrać się bez stawiania oporu, ale też niespecjalnie w tym pomaga.
Przygląda się pochylonemu nad nim mężczyźnie, chociaż musi starać się, by dojrzeć coś przez mętne spojrzenie. Jest wściekły, że jego organizm zupełnie z nim nie współpracuje. Studiuje szczegóły twarzy Wellingtona. Posiwiała miejscami broda, sieć drobnych zmarszczek rozsianych wokół oczu, ciemne tęczówki i rozszerzone źrenice. Przełyka ślinę. I nagle, zupełnie nieadekwatnie do sytuacji zaczyna się… śmiać. Przymyka błękitne oczy i rechocze krótko, ale najzupełniej szczerze. Kiedy znów otworzy powieki, jego wzrok będzie należał już z powrotem do niego, nie do najebanego, nieszczęśliwego mężczyzny, który jedyne, co czuje w życiu to prawdziwe zagubienie.
— Chciałbym wiedzieć, o co z tym chodzi. I do czego to prowadzi. Bo co do seksu… Ja już to zrobiłem, Duke. Godzinę po tym, jak przyłożyłeś mi w mordę. Z tym że wtedy byłeś tutaj — przysuwa palec do swojej skroni, dając mu do zrozumienia, że myślał wtedy o nim. Nie zdradza więcej szczegółów. Nie się wyczytać już nic więcej z jego rozszerzonych źrenic. Myśli przelotem o tym, co znajduje się w kieszeni jego spodni. Kilka tabletek, które zabrał ze sobą, w ramach zapasowego planu ewakuacji. Nie spodziewał się, że wystarczy mu alkohol. Nie odrywając spojrzenia od pochylającego się nad nim Wellingtona, grzebie w kieszeni, żeby odszukać to, o czym sobie przypomniał.
— Powiedziałbym, S P R A W D Z A M, gdybym nie był tak pijany. Dla odmiany ja, a nie ty — dorzuca złośliwie, ale zanim obrażony Duke by się odsunął, łapie go za materiał jego koszulki i przyciąga go do siebie jeszcze bliżej. Niezbyt romantycznie. Bardziej przywodzi to na myśl ich pierwsze spotkanie. Dotykają się czołami i czubkiem nosów, ale tym razem Delaney na niego już nie patrzy.
— Mówiłem ci, że pomodliłbym się do niego i nie zmieniłem zdania— mamrocze pod nosem, podczas gdy jego wolna dłoń przesuwa wzdłuż ciała jego g o ś c i a. I ląduje w miejscu, w o którym przed chwilą enigmatycznie wspomniał. Ociera się policzkiem o jego policzek, kiedy z ust mężczyzny wyrywa się delikatne westchnięcie. — Ale dziś to jeszcze zbyt proste… — dodaje, chociaż nie zabiera ręki, a jego palce wciąż poruszają się po miękkim (wyłącznie) materiale.

@Duke Wellington
Mów mi warren. Piszę w 3 osobie, czas teraźniejszy. Wątkom +18 mówię fuck yeah.
Szukam natchnienia.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: przemoc, przekleństwa, kłamstwa, sceny +18..

Podstawowe

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Duke Wellington
Awatar użytkownika
45
lat
179
cm
konsultant policyjny
Prekariat
To u r o c z e. Śmiech Paula rozbrzmiewa w głowie Duke’a, ale to słowa, które wypowiada później, wywołują u niego prawdziwe, szczere rozbawienie. Bo to urocze, że Delaney myśli, że ich seks wyglądałby tak, jak to sobie wymarzył, wnioskując tylko po dotychczasowych doświadczeniach.
— I co sobie wyobrażałeś? — szepcze, korzystając z faktu, że Paul jest tak blisko. Ociera się o jego policzek, zahacza wargami o ucho. - Bo cokolwiek to było, na pewno nie oddaje rzeczywistości. Niedługo — zniża głos, przesuwając się odrobinę; teraz jego wargi dotykają ust blondyna, ale wcale go nie całuje — sam się o tym przekonasz. Kiedy tylko będziesz gotowy p o p r o s i ć.
Nawet nie rejestruje momentu, w którym jego własna dłoń ląduje na szyi Paula. Palce zaciskają się na skórze, pod opuszkami pulsuje jedna wyraźna żyła. Pasuje tam idealnie. Oplata go jak jedyny w swoim rodzaju, ale dopasowany pod wymiar naszyjnik i przyciska głowę blondyna do łóżka. Irytuje go tym gadaniem, irytuje go treścią, która z tych słów wynika. Irytuje go też, że udawał i irytuje go, że zbyt późno sam zorientował się, że trochę podświadomie szukał w chłopcach z Tindera właśnie jego. I kiedy wydawało mu się, że znalazł, Malcolm okazał się jedynie chorym wymysłem.
Nie podoba mu się, że to Paul prowadzi w tej rozgrywce. Że cokolwiek Duke zrobi, i tak ostatecznie przegrywa. Właśnie dlatego, trzymając gardło Delaneya w mocnym uścisku, drugą dłoń przesuwa wzdłuż własnego ciała. Chwyta za nadgarstek Paula, przyciąga jego rękę bliżej i pozwala, by palce mężczyzny zacisnęły się na jego ciele mocniej. Z gardła wyrywa mu się coś na kształt warknięcia, gdy na chwilę mruży oczy.
— Poczekam — sapie, pochylając się nad twarzą blondyna. Wciąż trzyma jego dłoń za nadgarstek, ale puszcza szyję. W miejscu, gdzie przed chwilą zaciskały się jego palce, pojawia się delikatnie zaczerwienienie. Duke podąża ku niemu spojrzeniem, zgina kark jeszcze trochę i składa na skórze łagodny pocałunek. Zaledwie muska ją ustami, ale ta niewinna pieszczota zamienia się w coś jeszcze. Wargi Wellingtona rozchylają się, czubek języka zatacza koło w miejscu całusa, a zaledwie sekundę później w szyję Paula wbijają się zęby. Nie na tyle mocno, by sprawić mu ból, ale wystarczająco, by zdławić kolejne westchnienie umykające z ust Duke’a, i zostawić na skórze dwa zaczerwienione ślady.
Szumi mu w głowie i wie, że jeśli nie przerwie tego teraz, to nie będzie mógł przerwać wcale. Chwyta nadgarstek Paula mocniej, odrywa jego palce od miejsca, które pulsuje teraz bolesnym pożądaniem, i szybko się podnosi.
Już na niego nie patrzy. Po drodze depcze jeszcze leżące na podłodze ubrania i kopie w kąt kilka guzików, ale kieruje kroki w stronę przedpokoju. Nie ogląda się przez ramię, wychodząc z sypialni i nie zatrzymuje się nawet na sekundę, gdy dopada do wyjścia. Powiew chłodnego powietrza trochę go ostudza, ale i tak mocno trzaska za sobą drzwiami.
Nim pójdzie do domu, oprze jedną dłoń na masce zadrapanego samochodu. Z zamkniętymi oczami, czując na skórze pierwsze krople deszczu, wsunie drżące palce między rozgrzaną skórę a miękki materiał spodni.
Potrzebuje tylko kilku ruchów i jednej twarzy widzianej oczyma wyobraźni. Nogi prawie odmawiają mu posłuszeństwa.


@Paul Delaney
/ koniec
Mów mi Natalko. Możesz się ze mną skontaktować przez Discorda rura na miasto#7921. Piszę w dziwny sposób. Wątkom +18 mówię to zależy, czy podołasz.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: alkoholizm, narkotyki, przekleństwa, przemoc (fizyczną i psychiczną), śmierć, jebanie PiSu i konfederacji.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

Odznaki od publiczności

Odpowiedz