006
Czego się nie robi dla biednych zwierząt ze schroniska, prawda? Znaczy, na pewno nie powinno się popełniać ciężkich przestępstw... i w ogóle przestępstw, ale ogólnie każde wsparcie bezdomnych futrzaków w różnych (najlepiej legalnych) formach, to sprawa, którą warto podjąć do wykonania.
Tak sądziła Sonia, gdy usłyszała o imprezie charytatywnej i randkach w ciemno, które były organizowane w ramach tego przyjęcia. I początkowo Aristova, jak jeszcze na samo spotkanie chętnie przyszłaby, to sam udział w drugiej atrakcji nie był dla niej, aż tak pociągający. Nie miała nic przeciwko takim rzeczom, ale sama Rosjanka w gruncie rzeczy nie przepadała, aż tak bardzo za randkami. Lubiła się spotykać, owszem, ale na spotkania, które z założenia nie były oficjalne, a tym samym sztywne. I
randewu mogło być luźne, ale zazwyczaj wiązało się z nimi jakieś spięcie. Mogło być ono przyjemne, ale nie dla Sonii, która, gdy tylko wyczuwała coś, co mogło być ewentualnie wiążące lub prowadzące do tego, czmychała na Kamczatkę. Niestety, ale bała się przywiązania i wszystkiego, co mogło się z tym wiązać, a tym samym nie przepadała za oficjalnymi randkami.
Jednak tym razem zdecydowała się na zapisanie się na atrakcję imprezy, bo ostatecznie naprawdę chciała pomóc zwierzakom w schronisku. Dlatego przygotowała się mentalnie na to, że może być cholernie niezręcznie i prawdopodobnie będzie musiała włożyć sporo wysiłku w prowadzeniu małych rozmów, których nie cierpiała i śmiać się z żartów, które nie do końca ją bawiły. Może i Sonia dramatyzowała, ale trzeba jej wybaczyć - po prostu nie przepadała za tym i właśnie mocno wychodziła ze swojej sfery komfortu.
Ubrała się cała na czarno, wykorzystując ochronną moc tego koloru plus czuła się w nim dobrze i elegancko. Mimo wszystko założyła biżuterię z kwarcem różowym na przyciąganie i podniesienie wibracji.
Nie mogła powiedzieć, żeby czuła się jakoś wyjątkowo komfortowo, gdy przyszła na imprezę. Znowu - nie do końca jej typ spotkań. Jednak robiła dobrą minę do złej gry i po prostu usiadła trochę z boku, przypatrując się reszcie gości i ich obserwując. Była też ciekawa czy znajdzie jakąś znajomą twarz, nie mówiąc już o tym, że zastanawiała się, jak właściwie będą wyglądać te randki w ciemno.
Oczywiście wcześniej podała wypełniony formularz kelnerowi.
Sonia musiała przyznać, że była mile zaskoczona opcją wyboru "przyjaźń" oraz "dowolnej płci". I, co tu dużo mówić, poczuła się tym trochę uspokojona, bo teraz wiedziała, że nie była z góry skazana na coś, co ma być romantyczne i na faceta. Nie miała nic przeciwko i temu i temu, ale wciąż to, że była możliwość
wyboru, spowodowało, że Rosjanka westchnęła cicho z ulgą. Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro randka, to powinno się być przygotowanym na to, że ma być to z założenia coś romantycznego, ale prawdę powiedziawszy Sonia miała to gdzieś. Jeśli musiałaby, to i owszem, zdobyłaby się na flirt, bo chciała pomóc mieszkańcom schroniska, chociaż i tak prędzej próbowałaby nawiązać przyjacielską, niezobowiązującą pogawędkę i ewentualnie przetrwać to wszystko, jeśli druga osoba wciąż wolałaby utrzymać bardziej randkową atmosferę, ale skoro dano jej wybór, to bardzo chętnie z tego skorzystała.
Po prostu nie lubiła robić coś i czuć coś, co było konkretnie z góry narzucone.
Krótko po oddaniu formularza, ktoś zasłonił jej oczy i kłamałaby, gdyby powiedziała, że to nie wystraszyło jej trochę. Chwilowo wahała się czy dać się komuś zaprowadzić nie wiadomo gdzie. Nawet zapytała się swojego przewodnika,
co tak właściwie się dzieje i dopiero po uzyskaniu odpowiedzi, że właśnie zaczynają się randki w ciemno, pozwoliła zaprowadzić siebie do innego pomieszczenia, słuchając uważnie jego instrukcji, jak ma się poruszać. Ostatecznie usiadła na miękkim krześle.
Poczuła jak jej serce bije trochę szybciej ze zdenerwowania i uczucia oczekiwania.
Spróbowała dyskretnie podnieść delikatnie swoją opaskę na oczy, by zobaczyć, co się dzieje, ale było całkowicie ciemno i cholera jasna te randki
naprawdę miały być w ciemno! Sonia zaprzestała prób zobaczenia czegokolwiek i po prostu cierpliwie czekała na kolejny sygnał, instrukcje lub rozmowy innych uczestników, bo szczerze nie wiedziała, co tak właściwie się dzieje i co robić. To już? Można gadać?
Wreszcie ktoś, chyba kelner, informuje ich, co mogą robić i jak to wszystko działa. Sonia kiwnęła odruchowo głową, chociaż wiedziała, że ten ruch byłby średnio widoczny. Przynajmniej nie było widać, jak zaczęła się nerwowo bawić spiętymi włosami, o!
A teraz była kolei na rozmowę. I cholera jasna, Sonia naprawdę czuła, że nie ma ochoty się odzywać. Jednak nie chciała też siedzieć w niekomfortowej ciszy.
Cholera!
-
Em... h-hej! - przywitała się wreszcie, ignorując lekkie załamanie w swoim głosie. -
Też się spodziewałaś lub spodziewałeś, że będzie... dosłownie ciemno? - spytała z cichym, spiętym śmiechem i miała nadzieję, że jakoś przełamuje lody, a nie na odwrót.
@Charlie Jared Marshall