Coś, o czym Jessie mogła jeszcze nie wiedzieć, było to, że z Visueno był ogromny i straszny hipochondryk. Wystarczyło jakieś zagniecenie przy bandażach, użądlenie komara czy - tak jak w tym przypadku - źle dobrane wędzidło, żeby niemalże wpadał w histerię. Możliwe, że jeszcze nie doświadczyła jego skłonności do symulowania, ale mogło się do szybko zmienić. Mimo wszystko teraz wcale aż tak nie udawał, ale nie miało to większego związku z twardością ręki swojego jeźdźca, prędzej w tym, że
coś mu przestało pasować, niekoniecznie z jej winy. Gdyby wiedział, co go za to miało czekać, to pewnie trzy razy przemyślałby takie akcje...
Tak jak z utrzymaniem energicznego rytmu nie stanowiło dla ogiera problemu, tak z rozluźnieniem było trudniej. Pracujące obok pary sprawiały, że ciągle był rozproszony, a przez to ciężko było mu skupić się w stu procentach na swoim jeźdźcu i wreszcie przejść do konkretów. Na łukach pracował w miarę poprawnie, jeśli był przygotowany i dopilnowany przez amazonkę. Problem leżał bardziej w tym, że wciąż zdarzało mu się uciekać z kontaktu, na czym Jessie pewnie "przyłapała" go, oddając mu wewnętrzną wodzę. Czekało ich z pewnością sporo pracy, ale perspektywy na najbliższą przyszłość były raczej pomyślne. Mimo względnej upartości Pepe lubił pracę z człowiekiem, nawet jeśli nie było tego po nim widać często.
Kolejnym problemem, już zupełnie niezależnym od niego, było jego uwarunkowanie genetyczne. Wiele rzeczy można było odpowiednio wytrenować, ale on był jeszcze za młody na to, żeby widzieć po nim jakiekolwiek postępy. Stąd też jego stęp nie był jakościowo dobry, jego główną wadą był krótki wykrok, jeszcze bardziej spotęgowany przez nadmierne spieszenie się gniadosza. W kłusie było już odrobinę lepiej, szczególnie że na to jego właścicielka mogła poradzić nieco więcej niż w poprzednim chodzie. Początkowo wciąż się spieszył, krótkie kroczki nadrabiając ich szybszym stawianiem. Dopiero po chwili zaczął korzystać z możliwości do tego, by postarać się i choć trochę wydłużyć krok. Nie była to diametralna zmiana, z punktu widzenia jeźdźca możliwe, że niezauważalna, ale wystarczająco zmotywowało go do tego, żeby odrobinę zwolnić na rzecz dłuższych kroków w kłusie. I chociaż dalej brakowało mu lekkości czy zaangażowania zadu, to zaczął zmierzać w dobrym kierunku, zyskując więcej rozluźnienia, co odbiło się na jakości kłusa. Pochwalony, parsknął krótko, zdecydowanie lubiąc to słyszeć. Chociaż zdecydowanie wolałby jakąś
materialną nagrodę za to, co pewnie odziedziczył po swoim ojcu.
Dzięki półparadzie przeszedł do stępa w miarę płynnie, nie dając się tym zaskoczyć. Przejścia do tego chodu wiązał z chwilą odpoczynku i na to też liczył, mentalnie przygotowując się do wyciągnięcia szyi i słodkiego lenistwa. Tymczasem Jessie zaskoczyła go tym, że po paru krokach poprosiła go o kolejne zakłusowanie. Parsknął głośno i odepchnął się mocniej od podłoża, przechodząc w wyższy chód, czemu towarzyszyło chociaż częściowe uruchomienie zadu, mimo że wciąż nie dokraczał nim w wystarczającym stopniu.
@Jessica Wrens