elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Kiedy siedem miesięcy wcześniej ich losy splotły się po raz pierwszy, zesłane w sam środek ulewnego deszczu na obrzeżach Kingston, Elliot nie przypuszczał jeszcze, że ta dziwnie rozpoczęta znajomość może skończyć się akurat w taki sposób. Z początku Dorcas była dla niego tylko kolejną poznaną po drodze nieznajomą, z którą zamienił zaledwie trzy zdania, zanim wzajemnie poddali się ocenie, czy chcą wymienić ich więcej. Nie wiedział wtedy jeszcze, że to dla niej przez krótki moment rozważać będzie powrót do domu, z którego uciekał półtora roku wcześniej, że to z jej powodu przez chwilę nie będzie chciał opuścić Kingston razem z resztą, że to z nią planować będzie wyjazd gdzieś jeszcze, kiedy grupa nieznajomych ruszy w dalszą trasę tym razem bez niego. Nie wiedział także, że w akcie irytacji kilka dni później ciśnie telefonem na bok, ze zrezygnowaniem podejmując decyzję o dalszej drodze bez niej. Nie wiedział, bo kiedyś nie zrobiłby ani jednej z tych rzeczy.
Prawda była jednak taka, że od dnia, w którym Elliot Steinhart ponad życie zaczął cenić śmierć, nic nie było już takie, jak kiedyś. On sam z dnia na dzień stał się cieniem wersji, jaką był jeszcze trzy lata wcześniej, zanim śmierć zebrała swe żniwa, jego rodzinie odbierając osobę, która z całego grona powinna żyć najdłużej. I choć to wydarzenie już po kilku miesiącach spotkało się z wyczekiwaną przez terapeutę Elliota akceptacją, Steinhart aż do teraz odnosił wrażenie, że ta nigdy nie była w pełni prawdziwa. Że zamiast pogodzić się ze śmiercią siostry, do perfekcji nauczył się udawać, że oswoił się z jej zniknięciem i chorobą tak samo szybko jak wyrokiem, który od tamtego dnia nad nim ciążył.
Dorcas jednak nie wiedziała, jaki był wcześniej. Poznała go dopiero tamtego lata, zanim na rozgrzany słońcem asfalt spadły pierwsze krople deszczu, w kilka minut mocząc ich ubrania, nim zdążyli schować się pod rowerową wiatą stojącą niedaleko. Przez kilka kolejnych dni poznawała go od strony, którą podczas podróży po całym kraju pokazywał tylko nielicznym i tym wybranym; widziała jego uśmiech, słyszała w głosie radość, była świadkiem wybuchu niekontrolowanego śmiechu i miała okazję dostrzec w jego oczach zawahanie, gdy przyszedł się pożegnać na godzinę przed wyjazdem. Nie powiedział jej nigdy o śmierci siostry i diagnozie, której tak bardzo obawiał się usłyszeć od lekarzy; nie wyznał także, że przez wiele lat mieszkał w Eastbourne, gdy dowiedział się skąd ona pochodzi. I takiego go polubiła. Takiego zaakceptowała, z takim chciała utrzymać kontakt.
Naturalnym dla niego było więc, że po powrocie stawi się któregoś dnia pod jej drzwiami. Zapuka, przybierze na twarz uśmiech, którego zabrakło podczas ostatniego spotkania w Kingston, a w wyciągniętej przed siebie dłoni trzymać będzie plik pocztówek, które obiecał wysyłać do niej z każdego miejsca, w jakim zostanie chwilę dłużej. Zamiast jednak wrzucać je do skrzynki pocztowej, za każdym razem chował od razu na samo dno znoszonego plecaka - tak, żeby światło dzienne ujrzały dopiero złączone w całość, dopiero teraz.
Dopiero gdy na własne oczy zobaczył twarz, którą przez ostatnie miesiące widywał wyłącznie w rozmazanych już wspomnieniach.
- Co, Black? Chyba nie myślałaś, że zapomnę?

@dorcas black
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
- Już idę! - Krzyknęła, poprawiając ramiączko crop top, które zsunęło się, przy zabawie z psem. Dorcas miała dziś wolne, więc korzystała z tego dnia pełną parą. Myślała o jakichś zakupach, może poszłaby trochę pojeździć. W każdym razie takie miała plany, zanim nie pchnęła drzwi i zobaczyła w nich.
- Elliot… - No rzeczywiście, miał świętą rację. Nie spodziewała się go ani dzisiaj, ani w zasadzie nigdy. Kartki, które jej obiecał, nigdy nie nadeszły, a ich kontakt, chociaż z początku bardzo intensywny, niespodziewanie się rozluźnił. Nie zrobiła nic złego. On też nie. Ale intensywność przeżyć tamtych kilku tygodni nie sposób było wypełnić, po prostu ze sobą pisząc i rozmawiając. - T-tak… Byłam pewna, że zapomniałeś. - Przyznała i gdzieś tam z tyłu głowy zaświtało jej spotkanie, gdy zadyszani kolejny już raz kryli się przed deszczem, by z jakiegoś powodu, w pewnym momencie i zupełnie bez opamiętania, zrzucić z siebie nawzajem mokre ubrania. Zarumieniła się na samo wspomnienie, chociaż wtedy nie była taka niewinna. - Wejdziesz?

Jak daleko sięgnąć wzrokiem — nic. Chociaż w ich przypadku "nic" było pojęciem względnym, bo przecież byli oni. Był rozgrzany asfalt i sięgające horyzontu pole żyta, czy pszenicy. Dorcas nie wiedziała, czego, ale mając obok siebie swojego nowego znajomego, tak naprawdę było jej wszystko jedno. Siedziała na bluzie, bo koc leżał na tylnym siedzeniu golfa bez rejestracji, który pożyczyli od jakiegoś miejscowego moczymordy, który wieczór i tak zamierzał spędzić w pubie. Koc przygnieciony torbami z ciuchami i kratą piwa Killkeny — czerwone, minus dwa, bo akurat jedno z cichym syknięciem podał jej Elliot.
Nad jednym z pól wzbijał się pod niebo tuman kurzu — kombajn wyjechał w pole, ale jego załoga pozostawała zdecydowanie zbyt daleko, żeby można było rozpoznać, kto jest kim.
Czuła pieczenie z prawej strony twarzy, bo właśnie tam padało na nią słońce przez szybę, a lubiła wystawiać ją przez okno i krzyczeć się o tym, jak jest wolna. Było dobrze.
Inaczej niż w domu.
Jej pierwsze, prawdziwe wakacje z dala od domu, rodziców, a za to poznała jego. To były deale, które mogłaby przeprowadzać ciągle.
Nie umiała w tym momencie w wielkie słowa, ale gdyby było inaczej, gdyby ustawiła się w innej kolejce do boga, to być może mogłaby otwarcie powiedzieć Elliotowi, że w takie dni jak ten to mogłaby pomyśleć, że jest zdolna się tak po prostu zakochać. Ale takich rzeczy nie mówi się tak szybko, tak bez namysłu.
Drugie syknięcie oznaczało, że Elliot otworzył puszkę dla siebie. Serio brakowało jej słów, więc tak spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się, wiedząc, że za moment zabrzmi strasznie banalnie.
- To najlepszy czas w moim życiu. - Powiedziała, biorąc głęboki oddech. Siedzieli zaraz za granicami Kingston, niedaleko miejsca, gdzie się spotkali po raz pierwszy kilka dni temu, więc w teorii mogli nawet tu dojść, ale jednak samochód dawał im poczucie, że mogą uciec. Skąd ona mogła wiedzieć, że on w pewnym sensie już ucieka? W jej umyśle ucieczka gdzieś, gdzie będą tylko we dwoje, wydawała się niesamowitą przygodą. Skąd mogła wiedzieć, że on dla niej mógłby nawet wrócić. Ucieczki i powroty. Oboje musieli być w równej mierze szaleni.
Piękno przyrody tej okolicy i majaczące gdzieś w przestrzeni ruiny zamku, widziała do tej pory jedynie w przewodnikach, a teraz mogła doświadczać wszystkiego z pierwszej ręki.
Za nimi, na żerdziach od starego ogrodzenia, które musiało trzymać w ryzach konia lub bydło, przysiadł jakiś ptak i zaczął coś po swojemu szwargolić. Jakaś grupka dzieciaków na rowerach minęła ich, przyglądając im się z pewną dozą ciekawości, ale też nieufności.
W małych miasteczkach, w których wszyscy się znali i gdzie jest jedna droga wjazdowa, a jedna wyjazdowa, nie sposób zauważyć obcych. Dzieciaki mieli na kierownicach przewieszone stare wiaderka po śledziach, których fioletowe odbryzgi zdradzały, że przewoziły jagody.
- Elliot… Myślałeś kiedyś o tym, żeby zobaczyć cały świat? Nie, że teraz, ale tak ogólnie… - Przytrzymując piwo, przechyliła się na bok, żeby poprawić kieszeń jeansowych szortów. - Tak za kilkanaście lat... - Bo ona by mogła. I to pytanie wydało jej się zasadne z prostej przyczyny. Czy była szansa, że jeszcze gdzieś, w innym czasie, wpadną gdzieś na siebie, będąc już w innym miejscu nie tylko na ziemi, ale i w swoim życiu. Kilka dni, a miała wrażenie, że znała go wiele lat. Przedziwne połączenie dusz. Podniosła na niego niebieskie spojrzenie i uśmiechnęła się. Pewna myśl zakołatała jej w głowie, ale nie potrafiła w pierwszym momencie zdobyć się na odwagę. Zwykle tak się nie zachowywała, ale czuła, jak ciągnie ją w jego orbitę. Wzrok przesunął się na jego usta, potem znów na oczy. Powietrze zgęstniało, co wzięła początkowo za wzrost napięcia między nimi i właśnie miała się pochylić, by skraść mu pocałunek, gdy duża kropla rozbiła się niemalże boleśnie o jej odsłonięte ramię.
Nawet nie zorientowała się, gdy większą część nieba przysłoniły ciemne chmury. Coś, co w jednej sekundzie było słoneczną drogą, zmieniało się w ciemną przestrzeń.
- Fuck… - Mruknęła, odsuwając się nagle.


Odsunęła się w drzwiach, żeby wpuścić go do środka. Elliot. No tak... Włóczęga, niespokojny duch. Po nim mogła się spodziewać tylko tego, że nie mogła się spodziewać niczego.

@elliot steinhart
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Wystarczył zaledwie jeden krok w przód, poprzedzony ledwie widocznym skinięciem głowy, by niewidzialna siła zatrzymała Steinharta w odległości kilku metrów od wyłaniającej się zza drzwi sylwetki Dorcas. Sam nie wiedział, po co tak właściwie to robił; po co zjawiał się pod jej adresem bez uprzedzenia, po wielu miesiącach ciszy, a następnie milcząc, niemal bez zawahania przekraczał próg jej domu. Gdyby nie zdążył poznać jej siedem miesięcy temu w Kingston, wrodzona naiwność pozwoliłaby mu teraz myśleć, że zaproszenie go do środka to wyraz tęsknoty; tej samej, z którą niecałe trzy godziny wcześniej wbijał w mapę jej adres, sprawdzając ile czasu potrzebuje, by dojechać z Sovereign aż po Meads. Teraz jednak jej słowa brzmiały inaczej, przez moment nawet gorzej; na myśl przywodząc wyuczoną w domu grzeczność, której jemu podobno zawsze brakowało. W świecie idealnym więc zapewne sam od razu by odmówił, wycofał się i wrócił do siebie. A może wcale do niej nie przyjechał.
Sęk w tym, że żadne z nich nigdy w takim nie żyło. A Elliot, uśmiechając się jeszcze szerzej, miał zamiar skorzystać z tego zaproszenia.

W pierwszej chwili poderwał się z miejsca, ciągnąc ją za sobą do góry — jakby tu i teraz, przez niezapowiedziany lekki deszcz skończyć miał się ich świat. Ograniczony do widoku na stary zamek, którego historii specjalnie dla niej szukał całą noc, by mieć o czym z zapałem opowiadać nad ranem. Ta druga tylko go w tym utwierdziła — gdy zamiast pobiec w stronę starego golfa zostawionego na skraju pola, zamarł nagle w miejscu, bez słowa łącząc ich usta w jedność. Niewiele myślał całując ją tamtego dnia bez opamiętania na środku zarośniętego pszenicą pola, tylnych siedzeniach samochodu i pod starym drzewem w centrum Kingston, do którego wrócili, gdy słońce zniknęło już za horyzontem. Nie chciał. A może nie potrafił.
Tak jak wyznać jej, że następnego dnia wyjeżdża.


Utkwione w Dorcas spojrzenie na moment przeniósł na plik kartek — każda z nich zapisana była tak, jakby miał zamiar zanieść je na pocztę jeszcze tego samego dnia, w którym zostały kupione. Na niektórych pisał o swoich planach, na tych innych opowiadał jej o pogodzie — o palącym skórę słońcu, przyjemnej letniej bryzie i chłodzie jesiennego poranka, który budził go kilka dni z rzędu, gdy razem z Cece wpadli na pomysł spania pod namiotami pod koniec października. Każda pocztówka zapisana była historią niosącą za sobą wspomnienia, które w równoległym wszechświecie zapewne mogliby dzielić teraz razem. W tym jednak należały tylko do niego; i tylko on mógł jej o nich opowiedzieć.
- Teraz mogę mieć wreszcie pewność, że mnie wtedy nie spławiłaś, dając jakiś randomowy, nieistniejący adres - zażartował, szczerząc się w głupim uśmiechu, gdy stojąc jeszcze w wąskim korytarzu do rąk wręczał jej związane cienką wstążką pocztówi; wzrokiem nie bez powodu podążając za tą leżącą na wierzchu, którą tamtego lata kupili razem w pierwszym z brzegu sklepie z pamiątkami. To ona po jego wyjeździe jako pierwsza wylądowała na dnie plecaka, leżąc tam przez całe siedem miesięcy. Aż do teraz. -To dla ciebie. Słyszałem że w Eastbourne bardzo często gubią pocztę, więc nie miałem wyjścia i musiałem przywieźć ci je osobiście.

I to „nic” — to bezkresne, pozbawione ograniczeń nic, w którym zawieszeni byli przez ostatnie dni — trwało tak naprawdę chwilę. Pod jego wpływem żadne z nich nie zwracało uwagi na otaczający ich świat, nie przejmując się tym, czy mrok nocy na czas zamieniał się w świt. Nie liczyły się już przemoczone deszczem ubrania i krzyczący w ich stronę mieszkańcy, do których należało pole; liczyli się tylko oni. Ich przyśpieszony oddech, głośne bicie serca i ciepło jej ust, które Elliot jeszcze długo czuł na swoich, po tym, jak zmuszony był wreszcie się od niej odsunąć.
- Byłaś kiedyś w Dundee? - spytał nagle, palcem wskazując na przejaśniające się niebo w miejscu, w którym jeszcze kilka minut wcześniej obserwowali wyraźną tęczę. - Może pojedziemy tam na wiosnę, podobno wtedy jest najładniej. Wysłać ci pocztówkę czy wolisz magnes ze swoim imieniem? - zagaił ze śmiechem, z początku uznając to za głupi pomysł. Ale tylko z początku - po chwili sam też uśmiechał się szeroko, tak szeroko jak Dorcas, gdy zadał to pytanie na głos. - Dobra, będzie pocztówka. - skinieniem głowy potwierdził, zapominając na moment o tym, że większość jego obietnic była zwykle bez pokrycia. Że składał je, tydzień później nawet o tym nie pamiętając.
O tej nigdy nie zapomniał.


I przywiózł. Przemierzając tysiące kilometrów starym vanem, by koniec końców i tak znaleźć się w Eastbourne. I tak wpisać w mapę jej adres, a trzy godziny później stanąć pod jej drzwiami, z głupią obawą, że już tu nie mieszka, albo nie mieszkała nigdy. Z początku bowiem nie sądził, że zamiast wysłać każdą pocztówkę z osobna jeszcze z tego samego miasta, w którym akurat się zatrzymał, wręczy je Dorcas osobiście. Ale skorzystał z okazji — teraz cierpliwie czekając, aż Black obejrzy każdą kartkę po kolei. Tę z widokiem na plażę, zdjęciem starych ruin, tę, na której były same łąki. I tę, której przód nie miał znaczenia, zapisaną z tyłu tylko jednym słowem — tęsknię.
Bo wtedy jeszcze tęsknił; żyjąc kruchą nadzieją, że ona czuje to samo.

@Dorcas Black
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Grzeczność nie była tutaj na pierwszym planie. Zdecydowanie był to swoisty szok. Czy spodziewała się gdzieś go kiedyś przypadkiem spotkać? Tak. Jakimś cudem bowiem, już raz na siebie wpadli, a przecież wydawało się, że znają się nie od tamtego dnia, a od jakiegoś bardzo starego połączenia dusz. A więc może był to szok wymieszany z tęsknotą? Bo przecież, od kiedy się rozstali, rozpaczliwie starała się w pewien sposób zapełnić pustkę, jaka po nim nastąpiła. Niestety nikt i nic nie było w stanie wypełnić jej duszy, jak to zrobił Elliot w ciągu tych krótkich chwil, które mieli dla siebie. Nic nie smakowało w ten sam sposób. Żaden wschód słońca nie kojarzył się jej z takim nowym początkiem jak ten oglądany właśnie z nim. Nawet w wyobraźni, niczyje dłonie nie odnajdywały skraju jej ubrań tak niewinnie z całym pakietem jednak niecierpliwości.
Wprowadziła go więc do przedpokoju, gdzie przez chwilę przyglądała mu się jeszcze milczeniu, nie mogąc dojść do tego, czy to naprawdę on, czy może zapadała w jakąś przedziwną, realnie wyglądającą drzemkę i nie mogła się obudzić.
- Czekaj… Czekaj… To głupie, ale czy mogę cię dotknąć? - Jakkolwiek absurdalnie brzmiała ta prośba, to Dorcas nie czekała z pozwoleniem. Już trzymając w dłonie plik pocztówek, przysunęła się bliżej niego, położyła najpierw dłoń na jego ramieniu, lekko ścisnęła. Potem przesunęła w górę, potem znów w dół i niespodziewanie nawet dla niej, przyciskając się do niego, zarzuciła mu ramiona na szyję.

I czuła, jak deszcz spływa jej po policzkach, przyklejając włosy do czoła, skóry. Ale najbardziej czuła jego dłonie, które zatrzymały się na linii jej żuchwy, gdy składali sobie gwałtowne, niespodziewane, a jednocześnie tak mocne spragnione znów pocałunki. Gdy łapała oddech, przepełniając się jego oddechem. Gdy miała ochotę przeciągnąć jego koszulkę przez głowę i cisnąć gdzieś w bok. Ale ktoś krzyczał. To nic, że nie rozumiała słów. Tamci ludzie byli obcy. Liczył się tylko on.
- Nie… Pojedźmy tam… - Wymamrotała, nieco zamroczona uderzeniem krwi do jasnej głowy. I patrzyła na niego, jakby chciała się w tym momencie zgodzić na wszystko, byle tylko moment odsunąć, przeciągnąć. Skradła pocałunek, zaraz drugi.
Ktoś szedł w ich stronę. Musiała się odsunąć.


Odsunęła się, patrząc na niego ze wciąż zdziwionym wyrazem twarzy, ale i wyrażała swoją ulgę. Że żył. Że pamiętał.
Kartki. Spojrzała na nie i uśmiechnęła się szeroko. Była z nim przez całą trasę. Przejrzała je. Wiedziała, że to wieczorem będzie się w nich zaczytywać po kilka razy w każdej z nich. Teraz jednak musiała nacieszyć się nie jego pismem, a dłońmi, które je spisały. Nie widokami na papierze, a oczami, które je widziały.
- Tęskniłam… - Wyrwało jej się, chociaż zapewne już to wiedział. Bo jeśli nie on, to kto miałby wiedzieć. Poznał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Dał jej oddech w pocałunku, gdy była pewna, że utonie. Chwycił jej dłoń, nie pozwalając zostać na dnie. Była przy nim, jaka wiedziała, że jest, a jakiej nikt inny nie chciał oglądać.
Chodź… Mówiła, ale gestem, a nie słowami, wciągając ją w przytłaczający przepych za dużego i za drogiego domu, tak różnego od tego, co znali ze wspólnych chwil, gdzie dobrze im było na łące, pod drzewem, w tanim hostelu.
Ale to wtedy była sobą. Tutaj nigdy. A przynajmniej nie do momentu, gdy on nie przekroczył progu.
Schody. Jeden, drugi, piąty. Piętro i miękki dywan pod stopami. A w jej pokoju? Kilka mebli, trochę zdjęć. A wśród tych trochu oni na długim prostokącie z budki z centrum handlowego. Uśmiech. Wystawione języki. Pocałunek. I kilka słów na odwrocie, skreślonych wspólnie. Czy on miał swoją kopię?
Taka jej grzeczność właśnie. Teraz, zamiast zaprosić na herbatę, poczęstować ciastem, wciągnęła go na moment do swojego świata.
- Opowiedz mi... - Powiedziała, hamując się ledwo. Przed czym? Przed zaczerpnięciem oddechu znów. Musiała dać mu chwilę. Musiała dać sobie chwile. Bo jeśli to sen, jeśli to naprawdę sen, to niech trwa jak najdłużej.

@elliot steinhart
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Nie wiedząc, czego Dorcas mogła od niego oczekiwać, od początku przez większość czasu milczał, raz po raz wtrącając zaledwie po dwa zdania od siebie, które składały się na proste wyjaśnienia dlaczego po tylu miesiącach pojawił się wreszcie pod jej domem. Ale poza tym? Nic. Poza tym bez słowa dał się wciągnąć do środka, pozwolił się dotknąć, przytaknął nawet lekkim skinieniem głowy, gdy zapytała go o zgodę. Ale gdy tylko przyległa do jego ciała, zamykając w szczelnym, ciasnym uścisku, który jak nic innego uzmysłowił Elliotowi, że tak, to naprawdę jest ta Dorcas — jego ciałem zawładnął szok. Szok na tyle silny, by w następstwie całkiem naturalnego odruchu wcale jej nie objął, tak jak miał w zwyczaju robić to za każdym razem, gdy przytulała się do niego bez zapowiedzi siedem miesięcy wcześniej. Szok, z którym nie był dotychczas zaznajomiony — szok przysłaniający zdolność mowy i rozumowania, które wbrew pozorom wiodły prym, gdy decydował się do niej przyjechać.
Na moment jednak zapomniał, dlaczego się u niej znalazł. Przez moment nie pamiętał ani tych siedmiu miesięcy rozłąki, ani chwili pożegnania, jakby ich kilkudniowa znajomość trwała przez cały ten czas bez przerwy. Przez krótki moment czuł nawet na sobie ciepło lipcowego poranka, letni deszcz, który złapał ich na środku pola, i chłód jej skóry nocą, gdy spali razem w tanim hostelu, zapominając o świecie poza murami starego, niszczejącego budynku. Nie wiedząc kiedy utknął w martwym punkcie, zapominając jednocześnie, że otrząśnięcie się pociągnie za sobą rozczarowanie; gdy ciepło na powrót zamieni się w przeszywający chłód za oknem, krople deszczu zatrą we wspomnieniach, a zimne ciało Dorcas okaże wyłącznie nieprawdą.
Ale zamiast chłodu czuł bijące od niej ciepło. Czuł, że mimo wielu miesięcy rozłąki teraz wreszcie ma ją na wyciągnięcie ręki, za którą może chwycić, gdy tylko tego zechce. Czuł, że jest tuż obok, a to wszystko nie jest ani wyraźnym, ani wyjątkowo mocnym snem, z którego żadne z nich nie potrafi się wybudzić.
- Nie ty jedna, Black - odpowiedział pół żartem, siląc się na uśmiech, który znaczyć mógł tylko jedno: ja też. Ja też za tobą tęskniłem. - Jak bardzo? - a jak bardzo on tęsknił za nią? Skłamałby mówiąc, że przez ostatnie tygodnie tak samo mocno, jak zaraz po wyjeździe, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Nie dla niego. Minęło sporo czasu, zanim załatał powstałą po pożegnaniu z Dorcas pustkę, myśląc, że prawdopodobnie i tak więcej jej nie zobaczy.
A jednak teraz widział. Całą, zdrową, taką samą jak wtedy, siedem miesięcy temu. Uśmiechniętą i szczęśliwą na widok pocztówek, które razem z nim zjechały całe Wyspy, niszczejąc na niespodziewanym deszczu, blaknąc w świetle wniesionego na niebie słońca. I mimo tego uśmiechu, mimo zaproszenia, mimo wciągnięcia go na piętro, do pokoju, który widywał czasem tylko na wysyłanych mu na messengerze zdjęciach, nadal głupio wierzył, że bardziej niż z jego obecności, Dorcas cieszy się ze stosu kartek, które niosły za sobą część wspólnie zapoczątkowanej historii.

- Mogliśmy wziąć dwie takie same. Jedna byłaby dla ciebie, druga dla mnie - mruknął pod nosem, kciukiem odginając zgięty róg pocztówki, którą kupili razem kilka godzin wcześniej w centrum miasta. Nie wiedział nawet, w którym momencie się zniszczyła; kiedy Dorcas wcisnęła ją do swojej niewielkiej torebki, czy kiedy sam wypuścił ją z dłoni, gdy w mroku nocy i bezzasadnym pośpiechu zrzucali z siebie ubrania. - Ta będzie twoja. Najwyżej jutro dokupimy jeszcze drugą. - postanowił, przelotnie zerkając w jej kierunku, gdy sięgał już po długopis; chwilę później zapisując nim na odwrocie pocztówki datę i swoje inicjały. Tak, by patrząc na przetartą widokówkę, za każdym razem wspominała także jego.

- O czym, Dorcas? O ulewie, przed którą uciekaliśmy na obrzeżach Whitby, czy furiacie ze sklepu z pamiątkami w Colchester, który posądził nas o kradzież? - nie bez powodu na myśl jako pierwsze przyszły mu dwie sytuacje uderzająco podobne do tych, które miały miejsce w Kingston, zanim oboje rozjechali się w swoje strony — wtedy, kiedy deszcz złapał ich na środku pola pszenicy, czy dwa dni wcześniej, śmiejąc się na głos, uciekali przed sprzedawcą, na oczach którego Elliot zabrał ze sklepu paczkę obrzydliwych, ukraińskich papierosów. To właśnie tego typu momenty wyrwane z kilkumiesięcznej podróży pamiętał najlepiej; bo właśnie wtedy najczęściej wracał myślami do niej. - Tak naprawdę to... wpadłem tylko na chwilę, D, trochę goni nas czas - sam nie wiedział, dlaczego powiedział to na głos. Dlaczego skłamał w żywe oczy, wprost sugerując, że planują już z ekipą wyjazd w dalszą trasę, jeśli jeszcze wczoraj przyznał się własnej matce, że prawdopodobnie zostanie w Eastbourne trochę dłużej. - Powinienem się zbierać - dlaczego Elliot? Bo tym razem nie potrafiłbyś wyjechać już bez niej?
Bo gdybyś teraz ją pocałował, zostałbyś na zawsze?

Wbrew pozorom, na żadne z tych pytań nie miał jeszcze gotowej odpowiedzi.

@Dorcas Black
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Dorcas Black
Awatar użytkownika
24
lat
162
cm
Pielęgniarka
Uznana Klasa Średnia
Może postąpiła pochopnie? Może zbyt szybko chciała przypomnieć sobie jego bliskość? Może on już kogoś miał? Nie obiecywał jej przecież nic oprócz kartek wysłanych z drogi. Miał więc święte prawo do tego, by związać się z kimś, a jej jedynie przywieźć kilka zapisanych na kartkach wspomnień. Ale myśl ta pojawiła się w jej głowie dopiero wtedy, gdy czując jego oddech, nie poczuła jego dłoni wokół siebie. Był tym samym chłopakiem, ale nie zachowywał się tak samo. Poczuła pierwsze uderzenie niepokoju, gdy zabrakło pewnej sekwencji czynności, które wcześniej wydały jej się naturalne. Teraz pozostał bierny. Dlatego cofnęła się w niepewności, mamrocząc jednocześnie pod nosem, coś na kształt nieszczerych przeprosin. Bo nawet jeśli on tego nie oddał, nawet jeśli przytulenie to należało tylko do niej, to jednak nie żałowała tych kilku chwil, bo na moment mogła przenieść się na kwitnącą łąkę i razem z nim cieszyć się z chwil wspólnych i ulotnych.
Nawet jeśli on nie okazał wielkiej czułości, to czy cokolwiek zmieniało to w jej odczuwaniu względem niego? Tego, że miała ochotę tak po prostu zasnąć w jego ramionach, przeczesać palcami ciemne włosy i patrzeć na pokryte deszczem długie rzęsy? Nie chodziło nawet o seks, chociaż przecież i on był wspaniały. Chodziło o uczucia, o które czuła się bogatsza, gdy on był obok. Był to pewien rodzaj miłości, ale nie w znaczeniu tak powszechnym, jak można byłoby sądzić. To było nowe doświadczenia i chyba nawet nie wzięła pod uwagę tego, że z jego strony może to zniknąć. Zupełnie jakby czas się zatrzymał między spotkaniami i tylko one stanowiły wyznacznik.
- Bardzo... - Potwierdziła i najchętniej cieleśnie pokazałaby mu jak bardzo, ale z jakiegoś powodu, wciąż odczuwała brak jego dłoni na swoim biodrze, gdy się przytuliła. Ale cieszyła się, jak cholera się cieszyła. Bo nawet jeśli dla niego to była jedynie myśl, że się więcej nie spotkają, to dla niej była to realna obawa. Wierzyła, że skoro raz ich los ze sobą zetknął, to z pewnością, doprowadzi do tego, by znów się udało. I cóż... wychodziło na to, że miała rację.
Kartki? Były bardzo ważne. Ale nie ważniejsze od niego. Zyskają jednak na wartości, gdy on tylko wyjdzie z jej domu, pozostając niemal jedynym dowodem na to, że on kiedykolwiek istniał w przestrzeni jej domu.

Pocztówka maźnięta była błotem, zupełnie jak jej policzek, gdy przetrał go nieco umorusaną dłonią. Pocztówka była nieco zgnieciona, bo wśród drobnych szpargałów w jej torebce znajdowały się puszki taniego piwa, które wieźli ze sobą na rowerze. Ona na ramie, trzymająca się kurczowo kierownicy, bo nigdy w taki sposób nigdzie nie jechała.
Pocztówka miała kilka plamek wilgoci, gdy ów piwo wystrzeliło spod kapsla, bo wzburzyło się na wyboistej drodze na plaże. Ta pocztówka była ich dniem zamkniętym na ulotności grubszego papieru. Inicjały chłopaka pozostały nienaruszone, oprócz drobnego rozmazania przy ostatniej ściance litery, bo pocztówka była też lekko pofalowana od deszczu, gdy żegnali się ostatniego poranka.


- Posądził? Chyba przyłapał. - Odparła, rozciągając usta z nagłego skupienia, w szczery uśmiech. Bo chyba było przez chwile już dobrze. Już przez momencik miała nadzieję, że to nie jest przypadek i wreszcie dobre gwiazdy jej sprzyjają. Te same, które nad ich głowami układały się w kształty tak różnych przyszłości.
Ale jednak szybko powróciła angielska pogoda jego oczu, przesłaniając cudowne błyski gwiazd. A więc to jednak tylko chwila, znów wyrwana wszechświata z gardła.
- Już? - Zdziwiła się i poczuła, że w jej głosie wybrzmiała nuta zawodu i smutku. Oparła się o idealną toaletkę, na której leżały idealnie drogie kosmetyki i wszystko tam bez niego było tak bardzo idealnie martwe. I chciała zapytać dlaczego. - Wyjeżdżasz znów... - Odpowiedziała sobie za niego. A więc przyjechał zrobić postój. - Jasne, rozumiem. - Nie rozumiała. I chociaż wstyd jej było, to poczuła, że oczy ją pieką. Czegoś się głupia spodziewała?
Przywołała na twarz najpiękniejszy uśmiech, który niestety nie docierał do tych miejsc, które potrafiły rozświetlić oczu. Te skrzyły się jedynie powstrzymywanymi łzami. - Będę miała chwile, żeby je przeczytać. Dowiem się, co robiłeś. - Spróbowała powiedzieć lekko, uderzając pocztówkami w drugą, otwartą dłoń. Nie mogła go prosić, by został. To było coś, czego człowiek sam musiał chcieć. Ale jego gonił czas. On powinien się zbierać.
Wypuściła powietrze, odwracając się na chwilę, żeby odłożyć kartki pomiędzy jej bibeloty. Wyglądały jak przedmioty z innego świata. Tego właśnie, w którym chciała żyć. W odbiciu lusterka dostrzegła jego sylwetkę. No tak... Nie była dla niego. W swoim pałacu nie była tak ciekawa, jak na kwiecistej łące. Za jedno mogła być mu wdzięczna. Nie karmił jej przynajmniej kłamstwami. - Odezwij się czasem. - Powiedziała, odwracając się znów przodem do niego. Wypowiadając te słowa, w jakiś sposób się z nim żegnała. Radość spotkania przerodziła się szybko w oczekiwanie nadchodzącej tęsknoty. Ale nikt, kto ma się czasem odezwać, tak naprawdę nie nakłada na siebie żadnej obietnicy. Już nie musiał jej przywozić kartek. Niczego już nie był jej winien.

@elliot steinhart
Uwaga, moje posty mogą zawierać: Przekleństwa, OCD, stany lękowe, seks, przecinki w złych miejscach.

Podstawowe

Osobowość

Likes & dislikes

Za fabuły

Eventy

Dla użytkownika

elliot steinhart
Awatar użytkownika
23
lat
180
cm
dziś w eastbourne, jutro na końcu świata
Prekariat
Patrząc na rysujący się na twarzy Dorcas uśmiech, z każdą kolejną chwilą docierało do niego coraz lepiej, że przez całe siedem miesięcy nie potrafił tak naprawdę nazwać tego, za czym konkretnie tęsknił po ich pożegnaniu. Nie potrafił powiedzieć wprost, czy tęsknił za jej cichym śmiechem, który towarzyszył im, gdy uciekali przed sprzedawcą z ukraińskimi papierosami, czy za ciepłem jej ciała i delikatnym głosem, który budził go o poranku. Nie wiedział, czy bardziej niż za obecnością Dorcas tęsknił za wspólnie spędzonymi chwilami, deszczem, który złapał ich wtedy na polu, czy za zrozumieniem, którym zawsze go obdarzała. A może za wszystkim na raz?
Lub tak naprawdę za niczym?
Dlatego gdy tylko powiedziała, że i tym razem rozumie, wziął głęboki wdech. A potem kolejny - aż żal do samego siebie za pokierowanie ich spotkania na zupełnie inne tory przerodził się w zobojętnienie, z którym łatwiej było mu zaakceptować własną decyzję.
- Trochę tego było - uśmiechnął się blado, wbijając spojrzenie w trzymane przez Dorcas pocztówki, zdając sobie sprawę, że nie wrócił do nich nigdy więcej po tym, jak je wypisał. I może to był jego błąd? Zdawał sobie bowiem sprawę, że napisał niewiele; że mógł podzielić się z nią czymś więcej albo nie robić tego wcale, pozostawiając kartki w takim stanie, w jakim były, gdy wybierał je w sklepach z pamiątkami. Nie opowiadał na nich ani o swoich przygodach, ani snutych planach, które z dnia na dzień potrafiły obrać zupełnie inny kierunek, zwykle wbrew jego woli - pisał za to o pogodzie, szumie morza, napomknął nawet o burzy śnieżnej, która spotkała ich zaledwie miesiąc temu, już w drodze do Eastbourne. Kiedy jeszcze nie wiedział, że właśnie tutaj zatrzyma się na dłużej.
Trwająca w nieskończoność cisza wydawała mu się jednak zbawienna. Nie wiedział, co więcej może powiedzieć, jeśli nie chce odkręcać własnych słów, w pośpiechu tłumacząc, że to nie tak; że nigdzie jeszcze nie wyjeżdża, że może wpaść do niej jutro, że jeśli tylko by tego chciała, tym razem mogliby spędzić ze sobą nieco więcej czasu. Wiedział natomiast, że cokolwiek byłoby lepsze od kłamstwa, nawet jeśli miał ku niemu powód. Nawet jeśli wchodząc do jej domu, zdał sobie sprawę z czegoś, czego wcześniej nie był świadom - że zwyczajnie tutaj nie pasuje.
- Odezwę - odpowiedział w końcu, siląc się, by przerywające ciszę słowo nie przypominało składanej siedem miesięcy temu obietnicy o pocztówkach, które teraz ze sobą przywiózł. A jednak koniec końców tak właśnie wybrzmiało. Jak kolejna obietnica, której tym razem Elliot już nie spełni, widząc, jak odległe od siebie są ich światy. - Ty też daj czasem znać co u ciebie - dodał niepewnie, w obawie, że prosi o zbyt wiele. I choć nie powinien, robiąc kilka kroków w jej stronę, zmniejszył dzielący ich dystans, by ostatecznie zamknąć Dorcas w szczelnym, ciasnym uścisku - ostatnim, na jaki mógł się zdecydować. Mówiącym więcej niż wypowiedziane kiedykolwiek na głos słowa.

- Tylko nie tęsknij za bardzo - rzucił na sam koniec żartobliwie, robiąc do tyłu kilka kroków, gdy wymuszony, blady uśmiech pojawił się na jego twarzy, nie pasując ani do ostatniego pożegnania, ani ciemnych chmur na niebie, które przywitały ich tego poranka. Zupełnie jakby wszechświat wiedział już wtedy, że ich „nic” dobiega powoli końca.

zt

@Dorcas Black
Mów mi elu. Piszę w trzeciej czasu przeszłego. Wątkom +18 mówię maybe next time.
Uwaga, moje posty mogą zawierać: lanie wody.

Podstawowe

Odpowiedz