Problem Harvey’ego (tak Harvey’ego, a nie Harvey’a wbrew temu, co wszyscy piszą, bo dla mnie, to nie jest jest Harwej tylko Harwi) polegał na tym, że nieświadomie popadał w skrajności. Tak więc, był ten etap w jego życiu gdzie odreagowywał swoje zranienie, bawił się i traktował wszystkie dziewczyny tak samo. Chociaż nawet wtedy zawsze grał w otwarte karty i nigdy nikomu nic nie obiecywał. Potem gdy do jego móżdżka dotarło, że te relacje opierające się tylko na seksie mu nie wystarczały, to chciał znowu z kimś być. Pragnął tego tak bardzo, że szansę na związek widział wszędzie, nawet w przypadku relacji, które od samego początku były skazane na porażki. Ostatecznie doszedł do tego wniosku, który kierował obecnie jego działaniami - nie mógł przesadnie starać się. Bo wtedy albo próbował dopasować się do kogoś albo widział w drugiej osobie tylko to, co pasowało do niego. Akurat to podejście było najbardziej zdrowe i rozsądne ze wszystkich, które prezentował. Tylko że to kończyło się tak, że przestawał jakkolwiek się starać. Oczywiście nie w tym znaczeniu, że miał wyjebongo. Bo przecież aktywnie uczestniczył w rozmowie, odnotowywał ważne informacje i ogólnie próbował zapewnić dobrą atmosferę. Ale nie starał się w ten sposób, w jaki robiłby to chłopak ubiegający się o dziewczynę. Tak, żeby miała pewność, że jego intencje nie są jedynie czysto przyjacielskie. Nawet jeżeli na tym wczesnym etapie ich znajomości miałoby z tego nic nie wynikać, to sama ta świadomość już trochę układała w głowie, pozwalała patrzeć inaczej na drugą osobę. Co niestety przez jego przesadną zapobiegliwość i jej dopowiedzenie sobie o kilka słów za dużo, skutkowało tym całym nieszczęsnym ambarasem.
- Więc, umówione? - zapytał, unosząc jedną brew do góry i lekko przy tym uśmiechając się. Jak dzieciak, który właśnie coś nabroił i miał z tego niesamowitą satysfakcje. I to nawet nie chodziło o to, że pojadą pod namiot WE DWOJE. Znaczy, oczywiście że to miało ogromne znaczenie, ale właśnie tak zupełnie zwyczajnie i bez większego skrępowania, umówili się na kolejną randkę? Ekhem, spotkanie, of course.
- Możemy, w sumie nawet to jest o wiele lepszy pomysł. Raz na ściance wspinaczkowej i tak wiele cię nie nauczy, więc trasa widokowa brzmi dobrze. A jeżeli spodoba ci się i byłabyś zainteresowana, to wtedy przeszkolę cię jak trzeba i… następnym razem będziemy mogli już razem zdobywać szczyty - mówił to tak lekko, jakby udało mu się odtrącić wszystkie niepoprawne myśli dotyczące tej wyprawy. Za które sam siebie beształ, bo wiedział iż były one niewłaściwe, jednak nie mógł nic poradzić na to, że pojawiały się. Jak wtedy, gdy skończył mówić i pomyślał o tym
wspólnym zdobywaniu szczytów… damn, czy ona musiała być taka pociągająca? Serio, jakby nie wpadł jeszcze na to, żeby może umówić się z jakąś bardziej zwyczajną dziewczyną. Tak, żeby nie był narażony na to ciągłe dekoncentrowanie. Nie wiedział, czemu miał to niesamowite
nieszczęście mieć w swoim otoczeniu tyle pięknych dam. Zacznijmy od tego, że Harvey naprawdę tego nie rozumiał, dlaczego one w ogóle wykazywały nim jakieś zainteresowanie… Ha! Debil, nie wiedział, że Dorcas wcale nie interesowała się nim, bo była zbyt zajęta myśleniem o Spencerze i jego facecie geju, z którą tworzyli szczęśliwą, tęczową parę!
Harvey Spencer, postać tragiczna...
- Chętnie skuszę na mały pokaz twoich umiejętności - odpowiedział widocznie zadowolony. Sam siebie powinien przywołać do porządku za ten tekst, ale wyrwał mu się ust nim zdążył w ogóle zastanowić się nad nim. Ale później padło jeszcze coś innego.
Szukam kogoś, kto wydaje się dobrym dopasowaniem. Niezależnie od znaczenia tego słowa. Prawdziwe intencje Dorcas były mu zupełnie nieznane, ale biorąc pod uwagę co powiedziała i o jakiej aplikacji wypowiadała się, to… łatwo wywnioskował, że nie używała jej tylko po to, żeby umawiać się na randki. Tylko także na te krótkie, jednorazowe spotkania. Cóż, potrzebował chwili, żeby zastanowić się jak to potraktować. Bo z jednej strony, nie umówiła się z nim na takie spotkanie, więc nie chodziło jej tylko o seks. Ale z drugiej strony, może wcale miało nie chodzić o seks, bo był
nie w jej typie, ale postanowiła że da mu szansę chociażby ze względu na miłą osobowość. Więc, albo jej się podobał pod względem fizycznym, ale zrezygnowała z jednorazowej opcji, żeby go poznać (bo przecież musiała być świadoma, że jeżeli tylko dałaby znak to taka możliwość istniałaby). Albo nie podobał jej się wcale, ale była otwarta i nie patrzyła na drugą osobę tylko przez pryzmat jej ciała. Więc, biedny Harvey właśnie znalazł się na rozdrożu, nie wiedząc czy powinien się cieszyć czy raczej płakać. Szybko odsunął na bok tą kwestię, stwierdzając że wróci do tego, gdy będzie już sam.
- To jest wyzwanie. Znalezienie tego dopasowania. Ten match to tylko początek, potem pojawiają się prawdziwe schody. - W sumie powiedział to bardziej do samego siebie, podsumowując ten wątek w swojej głowie.
- Ale lepiej późno niż wcale, co nie, Dorcas? - zapytał ze standardowym dla siebie szerokim uśmiechem i posłał jej oczko. Odnotował to krótkie dotknięcie jego ramienia, ale w żaden sposób tego nie skomentował. Cóż, może dziewczyna była po prostu z tych dotykalskich? Szczerze mówiąc, nie miał nic przeciwko. Był do jej dyspozycji.
- Mogłem przykucnąć czy coś, ale okej… wybacz, trochę mi się przesadziło z tymi centymetrami - powiedział, gdy jego dłoń wylądowała z tyłu jego głowy, po której podrapał się jak lekko zawstydzona postać z jakiejś kreskówki. Jednak ich różnica we wzroście była znaczna, chociaż dla Spencera nadal nieprzesadna. Bo gdyby chciał się do niej zbliżyć, objąć i przytulić, to idealnie schowałaby się w jego objęciu i… Dorcas właśnie leżała na plecach, a Harvey stał nad nią i wlepiał swoje spojrzenie, nie rozumiejąc co właśnie zaszło, bo zbyt zajął się rozmyślaniem o tym przytulaniu.
- Pewnie - wydukał z siebie, chociaż nie zabrzmiało to wcale przekonywująco. Zaraz już klęczał przed nią i przysunął się na tyle blisko, by faktycznie mogła oprzeć swoją kostkę na jego barku. Wydawało mu się, że wiedział o co jej dokładnie chodziło, więc nie pytał już o kolejne instrukcje, tylko chwycił jedną dłonią za jej kostkę, a drugą ułożył na środku jej uda i zaczął powoli napierać do przodu.
- Powiedz „już”, żebym nie przesadził - dodał póki jeszcze miał w sobie resztki zdrowego rozsądku i zaczął naciskać dalej. Przy tym wbijając swoje spojrzenie w jej buzię, by móc w razie czego odczytać chociażby najmniejszy znak, który kazałby mu się wycofać. Ale wyglądało na to, że Dorcas była naprawdę rozciągnięta, więc musiał przysunąć się do niej bliżej, przytrzymując niemal jej całą nogę przy swoim ciele i ponownie zaczął nachylać się do przodu, aż… kompletnie uspokoił się. Po tym wszystkim, co wcześniej działo się w jego głowie, to właśnie teraz jego umysł i ciało powinny płatać mu figle, a on sam zacząć się martwić, żeby ta pozycja i wynikająca z niej bliskość nie spowodowały w nim jakiegoś
poruszenia. Ale nie, zupełnie nie. Może dlatego, że pomimo iż aktywnie uczestniczył w tym ćwiczeniu, to jego lekko zamroczony wzrok utknął w jej błękitnych tęczówkach. Albo zwyczajnie dlatego, że wcześniej tylko dopowiadał sobie, sam tworzył jakieś przesadne wyobrażenia, a to działo się naprawdę. Dzielili wspólnie tą jakże intymną chwilę… tylko we dwoje… ona i on, morze i ląd, jedność i odmienność…
@Dorcas Black