1.
Naira jak zwykle o tej porze siedziała w pracy, ale że nie było tam wielu osób, mogła sobie – oczywiście szeptem – porozmawiać z drugą bibliotekarką. Siedziały przed komputerem i wybierały nowe książkowe pozycje, które miały zasilić bibliotekę. Czytelnicy prosili o nowości, więc jeśli tylko można było, pracownicy szukali ofert i zamawiali co się dało. Wiadomo, wszystkich życzeń nie da się spełnić, budżet był jaki był, ale i tak Nai twierdziła, że tutejsza biblioteka jest naprawdę dobrze wyposażona.
Akurat tego czekały na kuriera, który miał przywieść jedno z dość pokaźnych zamówień. Panna Simons odebrała telefon, że wkrótce się zjawi, dlatego też poszła po swój płaszcz i zarzuciła go na siebie. Chciała pomóc wnieść paczki. Pewnie, to nie jej rola, ale uprzejmość według niej zawsze popłacała. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy dobro wróci do człowieka.
Ruszyła korytarzem i doszła aż do drzwi, które otworzyła. Akurat wtedy rozległ się huk i przestraszona Nai zauważyła, że to była nastoletnia dziewczyna, która chyba dość nieuważnie wchodziła dalej.
-
O matko i córko! - Simons wzięła głębszy oddech i przyjrzała się dziewczynie. -
Wszystko dobrze? - zapytała szczerze przerażona. Przecież mogło jej się coś stać.
-
Może lepiej usiądź, dobrze? - zaproponowała. Akurat krzeseł czy ławek nie brakowało, więc mogła spocząć od razu.
Spojrzała uważnie na twarz dziewczyny. Nie było widać żadnych ran, ale przywaliła tak mocno, że mogło jej się coś stać.
-
Może powinien cię zobaczyć lekarz? - powiedziała nieśmiało. -
Jak się czujesz, co? - Nai się wystraszyła. Nie jej wina, ale ona z natury była troskliwą osobą i po prostu chciała pomóc. Zaczęła się zastanawiać, czy znajdzie gdzieś lód na okład. Przynajmniej tyle można zrobić.
@Ashara Braun