Nie mieli innego wyjścia, niż po prostu spróbować jakoś połączyć swoje dwie egzystencje w tych czterech (no, może paru więcej) ścianach, w których nagle mieli się znaleźć. Sami. Bez mamy Sadie i jej rodzeństwa. Szczerze mówiąc, nie pamiętała, czy kiedykolwiek została na dłużej sam na sam z ojcem. Na pewno nie na kilka dni, zawsze był przecież ktoś.
Było trochę dziwnie i niezręcznie, szczególnie gdy przypominała sobie moment przyjazdu ojca. Wybrał najgorszy z możliwych dni - już lepiej by było gdyby po prostu siedziała gdzieś u znajomych czy jakimś klubie nocnym, zawsze można było jakoś zatuszować to czy tamto. Ale nie, musiał trafić na środek imprezy, którą ona organizowała. Nie pamiętała nawet, jak udało się wyprosić tych wszystkich gość w tak szybkim tempie, jeszcze mniej rozumiała jakim cudem doprowadziła dom do względnej czystości, gdy ojciec w dość niemrawym humorze próbował przetrawić wszystko, co zobaczył. Zresztą nie tylko to, bo powód swojego nagłe zjawienia się Eastbourne musiał jej wyjawić. Tym razem nie przepuściła.
I szczerze? Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. O matce, o nim, o tym co działo się pewnie teraz w domu.
Może właśnie dlatego potrzebowali tego wieczorku filmowego. By jakoś uporządkować wszystkie relacje, które nagle zaczęły ewoluować.
Harry Potter był dobrą opcją. Sadie widziała wszystkie części po kilka razy, dała więc wolną rękę ojcu, w kwestii wyboru tego, która mieli obejrzeć.
Przekąski, które miały umilić im wieczór, powoli powstawały. Nie zabierała się za nic wymyślnego - miała dwie lewe ręce jeśli chodzi o gotowanie - kroiła więc sery i wędliny oraz warzywa i robiła z nich koreczki, czasem, gdy tata nie widział, rzucając Bagażowi jakiś kawałek mięsa. Wiedziała, że ten ma swoje przysmaki, ale nigdy nie potrafiła się powstrzymać.
Gdy przybył dostawca - miała nadzieję, że nie ten przystojny i że nie straciła okazji, bo niestety trudno jej było podejrzeć przez ojce i psa - pomogła rozpakować zakupy, zresztą w końcu sama lepiej wiedziała, gdzie co ma swoje miejsce.
Skinęła głową, gdy została poproszona o starcie sera i jeszcze przez chwilę w ciszy dzielnie pracowała, starając się nie zetrzeć też swoich paznokci, zanim w końcu się nie odezwała.
-
Szczerze nawet nie wiedziałam, że też potrafisz robić domową pizzę. Zresztą, rzadko kiedykolwiek razem gotowaliśmy. Chociaż nie, zawsze nas wołaliście, żeby porozkładać składniki na pizzy, gdy byliśmy mali, ale nie wiedziałam, że też robiłeś ciasto - usmiechnęła się lekko, choć było w tym wykrzywieniu ust coś dziwnego. Jakby, nie wiedziała jak ugryźć całą sytuację. Dość ciężką jak dla niej. Bała się poruszać temat mamy, ale czuła, że jakoś musi to zrobić.
@Colin Wilkes