***
Co się zwykle czuje po śmierci rodzica? Smutek, żal, złość? Pewnie coś w tym rodzaju. Ale raczej wszystkie te uczucia są powiązane ściśle z utratą bliskiej osoby, nie czuje się żalu lub złości, ponieważ straciło się osobę do nienawidzenia…Prawda?
Bambi nie przyjechała do Eastbourne, ponieważ umarła jej matka. Nie przyjechała, by poklepać siostrę po plecach i nie przyjechała, by porozmawiać z trupem o dawnych przykrościach. Sama nie wiedziała, czemu się tu znalazła. Mogła pojechać tak naprawdę gdziekolwiek, skoro znudziła się swoim mieszkaniem. Mogła zabrać kurczaka w torbę, kilka szmat do plecaka, i ruszyć w trasę. Dokąd? Dokądkolwiek. Do lasu, by zamieszkać pod namiotem. Albo przedrzeć się przez morze i uciec gdzieś daleko do europejskich krajów. Albo zawrócić do Szkocji i zjednoczyć się ze swoim porzuconym dzieckiem.
Nie. To nie wchodziło w grę.
Jak ktoś, kto za wzór miał matkę, która ucieka tylko z jednym ze swoich dzieci, mógłby być dobrym rodzicem? Ktoś, kogo ojciec ściągał pas, gdy tylko coś mu nie pasowało? Ktoś, kto całe życie żywił się strachem albo smutkiem w ramach pełnoprawnego posiłku?
Dobrze, że umarła. Ale czy na pewno? Bambi chciałaby móc tak myśleć. Tak bardzo chciałaby być przeżarta nienawiścią do kobiety, która dała jej życie, by przyjazd na pogrzeb był prostszy. Łatwiejszy do przełknięcia. Nie chciała tego przyznać, ale gdzieś głęboko we wnętrzu duszy czuła silną pustkę. Jakby jej umysł zapomniał o krzywdzie, którą jej wyrządziła martwa już kobieta. Jakby nie chciał pomóc szatynce przejść przez to w prosty sposób. Ale nic w życiu nie było proste. Kto by pomyślał, że śmierć, tak bardzo naturalny proces każdego istnienia, może być tak zadziwiająco bolesny.
Nawet podczas pożegnania, Bambi stała nad otwartą trumną podstarzałej kobiety, i patrzyła na nią z góry. Oceniała ją. Serce przyspieszało coraz bardziej, z każdym kolejnym wspomnieniem, a palce dłoni nerwowo zaciskały się w kieszeniach marynarki, szukając jakiegokolwiek przedmiotu lub materiału, który mógł być rozkręcany lub rozciągany. Odrywało to gardło od zaciśnięcia się i oczy od zalewania się łzami. Nie mogła płakać. Nie przy niej. Nie przy nich. Przy nikim.
Sam pogrzeb nie wywoływał w Szkotce aż tyle irracjonalnych emocji. Stała bardziej w tle, nie udając nawet zainteresowania. Marszczyła jedynie brwi i mrużyła oczy z powodu wiatru. Nie czuła już jednak ścisku w sercu, głowa na ten jeden moment była cicho. Nie powróciło żadne, choćby najmniejsze wspomnienie. Wszystkie zmysły skupiły się na analizie sytuacji. Kolorze trumny, rozgoryczonych twarzach żałobników, temperaturze powietrza, drobnych kroplach deszczu, który postanowił zagrać swoją część koncertu. Żyła chwilą. Ten jeden moment. Nigdy nie sądziła, że jeden z najspokojniejszych dla niej dni - dla jej życia i dla umysłu - to będzie pogrzeb jej własnej matki. Usta wygięły się w ledwie zauważalnym uśmiechu.
Stypa zaczęła się niedługo później. Wszędzie wokół pojawiały się nowe twarze. Miała wrażenie, że większości z nich nie widziała wcześniej tego dnia. A może widziała, tylko każdy wyglądał tak samo? Okrągłe twarze, spuchnięte oczy i rozmazany makijaż, nierówno ogolony zarost albo niedopasowane kolczyki. Zwracała uwagę na każdą niedoskonałość i każda dawała jej satysfakcję. Nawet nie czuła potrzeby wytykania ich tym wszystkim ludziom, dzisiejszego dnia samo dostrzeżenie brzydkich ludzi było przyjemne.
Siedziała w długim, szaro-brązowym płaszczu przy stole w restauracji, sączyła co chwilę czarną herbatę z dużego, porcelanowego kubka i lustrowała żałobników. Co chwila ktoś przechodził obok. Widziała ich gotowość do rozpoczęcia rozmowy i jeszcze większą gotowość do kompromitującego zawrócenia się w miejscu i powrócenia do swojego stołu, gdy tylko spotkali się ze wzrokiem Bambi. Nie miała pojęcia, czy ją znali, czy słyszeli o niej. Może chcieli ją wyprosić z myślą, że jest obcą osobą na obcej stypie? Ostatecznie każdy się wycofywał, niektórzy tylko coś szepnęli albo zagaili, ale napotykali jedynie ciszę ze strony szatynki.
Siedziała więc sama, obserwowała otoczenie i sączyła kończącą się herbatę.
@Esther MacDuff