-
Za to Ty czasami wierzysz w siebie za bardzo - odpowiedziała, posyłając mu dłuższe spojrzenie. Mimo wszystko nie ingerowała w to, co robił. Był dorosły i odpowiadał za siebie, nawet jeśli nie wszystkie jego decyzje rozumiała i pochwalała, to tak naprawdę nic jej do tego nie było. Zresztą chyba sama nie była wiele lepsza, zważywszy na impulsywny zakup Devocatis i pogodzenie się na wszystkie rzeczy, które się z tym wiązały.
Nie chciała przestraszyć dzieciaków, więc nie naciskała na kontakt fizyczny z nimi. Już sam ich widok sprawiał, że robiło jej się cieplej na serduszku i mogła je godzinami oglądać, co nie znudziłoby jej się przez długi czas. Kiedy jednak Diablotine odważyła się na pogłaskanie i przekonała, że wcale nie jest to takie straszne, na twarzy Olivii zagościł szeroki uśmiech. Nie powstrzymywała jej nawet przed łapaniem za ubrania czy palce, co teraz jeszcze było zupełnie bezskuteczne, ale wkrótce mogło być już trochę mniej przyjemne... Jednak od czego było dzieci, jeśli nie od rozpieszczania ich?
-
Zostaniecie takie małe i słodkie, prawda? - Powiedziała, głaskanie zmieniając na drapanie opuszkami palców w miejscach, które najczęściej były swędzące. Przy okazji przyzwyczajała je też do ludzkiego dotyku, licząc, że nie straci przy tym zębów malutkim kopytkiem.
@Oliver Pelerieux